Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.185.642 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Wszystko co nieznane, wydaje się cudowne.
 Państwo i polityka » Energetyka

Długie konanie silnika benzynowego. Alternatywne paliwa jutra [6]
Autor tekstu:

Można się zatem spodziewać coraz więcej decyzji administracyjnych dotyczących spalania paliwa i emisji CO2 przechodzących ze stadium marchewki w stadium kija. Pierwszym tego typu programem na świecie był Zero Emission Vehicle Program wprowadzony w 1990 roku w Kaliforni, który uczynił z tego stanu światową Mekkę „zielonych" technologii (zob.). Podobny od lat 90-tych ma Japonia. W 2006 roku rząd Japonii podniósł wymagania o 20-25% z poziomu roku 2004 na 2015 (np. samochody do 600 kg - 4,4l/100km (zob.)). Unia Europejska postawiła na dobrowolne ograniczenia, które jednak nie zostały dotrzymane (P:1|W 1999 założono dobrowolne osiągnięcie średnio 140g CO2/km do 2008, po fiasku w 2007 wyznaczono cel 120g CO2/km do 2012 i 95g do 2020 egzekwowany metodami administracyjnymi.}. Bardzo prawdopodobne jest więc wprowadzenie systemu kar i zakazów. Radykalny plan bawarskiego CDU zakłada zakaz sprzedaży samochodów wyłącznie spalinowych od 2020 roku (zob.). Jest to zmuszanie producentów do przyjęcia planu Toyoty, która zapowiedziała, że od 2020 roku będzie produkować wyłącznie hybrydy (zob.). Duże samochody są do tego stopnia passé w Europie, że zaniepokojenie destabilizacją rynku wyraził unijny komisarz do spraw przemysłu, Guenter Verheugen, uważany za rzecznika koncernów samochodowych.

Podsumowanie

Ropa naftowa jako surowiec energetyczny wykorzystywana jest od 1853 roku, kiedy to ojciec przemysłu petrochemicznego, Polak Ignacy Łukasiewicz oświetlił w nocy salę operacyjną szpitala, co uratowało życie pacjentowi Władysławowi Choleckiemu. Wcześniej „olej skalny" był przeklinany przez rolników na terenach roponośnych ponieważ uniemożliwiał wypas i uprawy. Jest to jeden z najbardziej energetycznych surowców w przyrodzie. Jest to źródłem jej sukcesu i zastosowania jako napęd samochodów mimo ogromnych wad i rosnących kosztów — a jednocześnie stawia to wysoko poprzeczkę dla jej następcy. Wyraźnie lepsze są tylko (poza fuzją jądrową) bor, beryl, aluminium oraz — ale tylko w układzie grawimetrycznym czyli w przeliczeniu na kilogram masy — wodór.

W 1970 roku baryłka ropy kosztowała 2 dolary. W 1973 roku podczas kryzysu paliwowego spowodowanego embargiem zastosowanym przez kartel OPEC jej cena wzrosła do 35 dolarów powodując kryzys we wszystkich krajach uprzemysłowionych. Państwa zachodnie przestawiły się wówczas na ekologię co jest społecznie zrozumiałą nazwą uniezależnienia od OPEC. By się o tym przekonać wystarczy przeprowadzić prosty eksperyment myślowy: czy gdyby produkcja ropy była „ekologiczna" (wydajność silników rzędu 80%, brak zanieczyszczeń i gazów cieplarnianych) to problemu by nie było? Otóż byłby o wiele gorszy, bo wartość takiej „superropy" byłaby o wiele większa i byłoby jeszcze trudniej przestawić gospodarkę na paliwa alternatywne (poprzeczka byłaby tak wysoko, że wręcz nie do pokonania). A zatem uzależnienie od OPEC w całości wyjaśnia istnienie ekologii. Od 1999 roku ropa nieustannie drożeje. Obecnie (październik 2007) bije rekordy wszechczasów i wynosi 92 dolary za baryłkę. Amerykański bank Goldman Sachs prognozuje przekroczenie 100 dolarów w 2008 roku i dalsze rekordy w przypadku wojny z Iranem lub dalszych zamachów terrorystycznych na ropociągi. Jest to zresztą zrozumiałe, bo wzrasta na nią popyt, głównie za sprawą gwałtownego wzrostu gospodarczego w Chinach. Odpowiedzią zachodnich rządów jest przeniesienie akcentów ekologicznych z walki z freonami i smogiem na emisję dwutlenku węgla czyli — de facto — zużycia paliwa i wypromowanie tego na największy problem współczesnego świata.

Jako paliwa alternatywne proponuje się: paliwa syntetyczne (co jest dobrym rozwiązaniem politycznym i prawie żadnym technologicznie) czy paliwa pochodzenia roślinnego (co wychodzi naprzeciw życzeniom europejskiego rolnictwa, pochłaniającego połowę unijnego budżetu). Produkowane są one z jedzenia, co może być uznane za moralnie odrażające, nie mówiąc o tym, że jest to lekarstwo gorsze od choroby (zob.). Nawet ekonomicznie jest to klęska, ponieważ wykorzystując pola uprawne zwiększa cenę żywności. Ratunkiem może być produkcja etanolu z produktów ubocznych gospodarki leśnej i rolnictwa, np. słomy.

Remedium popieranym przez Big Oil (pejoratywne określenie wielkich koncernów paliwowych) są pojazdy typy PHEV, będące rozwinięciem hybryd takich jak Toyota Prius, zużywające prąd i tradycyjne paliwa. Wszak lepiej zarobić mniej niż nic i wypaść z gry. Big Oil jest w stanie wydać miliardy dolarów na to, by z tej gry nie wypaść — inwestując w zwiększenie efektywności silników spalinowych i — ze względów taktycznych — rozwój technologii PHEV. Może to doprowadzić do spowolnienia rozwoju innych paliw lub osiągnięcia konkurencyjnej z nimi pozycji, co doprowadzi do ich koegzystencji na rynku. PHEVy dzięki częściowemu użyciu prądu będą oszczędniejsze od dzisiejszych samochodów. Nie rozwiązują jednak żadnego problemu związanego z ropą. Mogą co najwyżej zmniejszyć jej import.

Ciekawą propozycją jest użycie skompresowanego powietrza. Wadą samochodów miejskich na ten napęd będzie jednak mały zasięg, około 200 km. Zainteresowanie produkcją hinduskiej Taty sugeruje, że głównym rynkiem zbytu będą rynki wschodzące.

Pojazd autonomiczny, łączący siłę mięśni i siłę natury (słońce i wiatr) może znaleźć zastosowanie w ruchu miejskim jeśli jako „powiększacz zasięgu" użyta zostanie ładowana z gniazdka bateria (analogicznie do silnika spalinowego w Chevrolet Volt). Może być w pełni funkcjonalny jeśli połączy najlepsze rozwiązania w potrzebnych elementach: kształt Aptery, efektywność panelu solarnego ponad 25%, pokrycie nim całej karoserii i 400W turbinę wiatrową. W wersji mniej radykalnej wszystko to służyłoby do zwiększenia zasięgu a produkowana przez kierowcę podczas jazdy energia mechaniczna byłaby zamieniana na elektryczną. Łączyłby dwa najlepiej sprzedające się trendy: aktywność fizyczną i ochronę środowiska. Sukces murowany. Obecnie takiego samochodu nie ma ponieważ wymaga zintegrowania intensywnie rozwijanych technologii.

Pozostałe rozważane źródła napędów to ogniwa paliwowe zasilane wodorem o ciśnieniu 700 barów, bor w reakcji z wodą oraz baterie nowej generacji.

Wodór, który nie występuje w stanie wolnym, otrzymać można na różne sposoby: reforming, gazyfikacja węgla lub biomasy, technologia plazmowa, elektroliza wody, fotoelektroliza, metoda biologiczna (pozyskiwanie przez fotosyntezę, fermentację lub ze ścieków). Samochody na wodór są ciekawym rozwiązaniem pod warunkiem, że gaz ten będzie można produkować niskim kosztem w warunkach domowych (w praktyce metodą elektrolizy, zwłaszcza przy użyciu panelu solarnego (zob.)). Teoretycznie można sobie wyobrazić, że elektroliza zachodziłaby w samym samochodzie (tzw. „samochód na wodę"). Wymagałoby to jednak dostarczenia energii z baterii do zajścia reakcji. W rezultacie efektywność byłaby niższa niż przy samym użyciu baterii. Niestety, to samo dotyczy elektrolizy w warunkach domowych. Skoro trzeba użyć prądu do elektrolizy a potem prądu do sprężarki uzyskując 900 Wh/l (nie mówiąc o przenoszeniu i zakładaniu ciężkiego zbiornika a i to zakładając, że będzie wymienny jak toner w drukarce) — to czy w ogóle ma to sens? Optymizm co do sprężonego wodoru jest więc warunkowy i ograniczony a nie brak mu krytyków (zob.). Nie bez znaczenia jest często podnoszony fakt, że wodór jest paliwem łatwopalnym — w przypadku katastrofy drogowej i rozszczelnienia zbiornika nastąpi potężny wybuch a pasażerowie spłoną w ciągu kilku sekund.

Problem składowania i przewożenia sprężonego wodoru rozwiązuje użycie go „na żądanie" — w reakcji boru z wodą. Po wyczerpaniu boru można go odzyskać w reakcjach chemicznych w zakładzie odzyskiwania skąd cysterna zabierze go z powrotem do stacji „borowej". Zarówno jazda samochodem jak i odzyskiwanie nie emitowałyby żadnych zanieczyszczeń ani gazów cieplarnianych (osiągnięto by ostateczny cel ekologiczny — neutralną ekologicznie motoryzację). Przy cenie 100 tysięcy dolarów za zbiornik paliwa może to być strzał w dziesiątkę dla Romana Abramowicza i odpokutowanie za ekologiczny grzech posiadania prywatnego Airbusa A380.

Wszystkie problemy związane z wodorem, oligopolem, stacjami benzynowymi i opresyjnymi podatkami rozwiązuje zasilanie prądem elektrycznym. Może on doprowadzić do „demokratyzacji" rynku energii — miliony konsumentów byłyby jednocześnie producentami. Obecnie prawdziwym problemem jest to, że zarabiające miliardy dolarów koncerny paliwowe (Exxon Mobile zarobił rekordowe w historii biznesu 8,4 miliarda dolarów tylko w ciągu jednego kwartału 2006 roku, zob.) są w stanie wpływać na decyzje rządzących poza mechanizmami demokratycznymi, np. uzyskując przywileje podatkowe (co w Polsce jest akurat dobrze zrozumiałe — kto jest ważny ten nie płaci podatków). Oskarżane są także o degradację środowiska, niszczenie ekosystemów, bezwzględny wyzysk robotników w Trzecim Świecie, przymykanie oczu na zbrodnie lokalnych reżimów (zob., zob.), nakłanianie do wojen (między innymi w Iraku) i kupowanie licencji na alternatywne metody tylko po to, by położyć je na dnie szuflady i nigdy ich nie wykorzystać (czego zakaz, obok wprowadzenia podatku Tobina, jest jednym ze sztandarowych postulatów alterglobalistów). Bez rozwiązania problemu oligopolu „Big Oil" historia zatoczy koło i będzie to samo — ale z wodorem, borem lub czymkolwiek innym. Istnieją podobne zaawansowane plany pozyskiwania z Księżyca helu-3, co też nie czyni wielkiej różnicy — ropa, wodór, bor czy hel-3.

Ważne, że żaden konsument nie byłby producentem a produkcja należałaby do kilku-kilkunastu gigantów na świecie. Można to porównać do sytuacji w której istniałoby kilka superkomputerów na świecie których właściciele decydowaliby kiedy i jakie obliczenia na nich prowadzić. Na szczęście istnieje przetwarzanie rozproszone i tysiące właścicieli komputerów uczestniczy w pożytecznych badaniach np. nowych leków (zob. BOINC). Już obecnie każda rodzina klasy średniej może produkować prąd na własny użytek — instalując panel solarny czyli fotoogniwa. Przekroczono już sprawność 40% (zob.), co jest wynikiem lepszym zarówno od wynalazku natury czyli fotosyntezy (5%) (zob.) jak i dzisiejszych diesli. Rząd USA chce uczynić energię słoneczną cenowo konkurencyjną do 2015 roku (zob.). Prace Laboratorium Angstroema stwarzają możliwość taniego wykorzystania jako wielkich paneli solarnych całych ścian. Nie należy zapominać o domowym wykorzystaniu energii wiatrowej produkującej ponad 1 MWh prądu rocznie — np. estetycznym Quiet Revolution 2,5. Można wykorzystać takie nośniki energii jak spuszczanie wody, otwieranie drzwi czy chodzenie po przedpokoju. Osiągnięcie samowystarczalności energetycznej domu (i samochodu) uniezależniłoby państwa zachodnie od OPEC (czego chcą państwa zachodnie, nie chce OPEC i co jest prawie bez znaczenia dla obywateli) a obywateli od państw (czego chcą obywatele, nie chcą rządy i co jest prawie bez znaczenia dla OPEC).


1 2 3 4 5 6 7 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Promieniowanie, Wiek Złoty i Zieleni
Doktorat z Internetu

 Zobacz komentarze (33)..   


« Energetyka   (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 02-06-2013)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Maciej Psyk
Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society.

 Liczba tekstów na portalu: 91  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 2  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5612 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365