Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.563.845 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Filozofowie rzadko uczą się na błędach swoich poprzedników.
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Do czego potrzebujemy kruchych rodzin? [2]
Autor tekstu:

Dla zachowania równowagi po „kruchym" macierzyństwie trzeba zwrócić z kolei uwagę na problem „kruchego" ojcostwa. Pocieszające jest, że większość dzieci z „kruchych rodzin" ma szansę spotkania się ze swoim ojcem co najmniej raz w miesiącu. Jednak w przypadku rodziców, którzy nie zamieszkują razem, pozostających w tzw. „romantycznej relacji", kontakty z ojcem są jeszcze rzadsze. Niekoniecznie trzeba to traktować w kategoriach straty dla dziecka. W niektórych przypadkach zerwanie matki z ojcem i przejście przez matkę z „kruchej rodziny" do samotnego rodzicielstwa wiązało się z poprawą sytuacji dziecka. Nieobecny tatuś okazywał się po prostu najbardziej pożądanym rozwiązaniem dla obojga — i dla potomstwa, i dla partnerki. Nic w tym dziwnego, skoro 36 procent „kruchych" tatusiów ma za sobą kryminalną przeszłość i pobyty w zakładach karnych — pięciokrotnie częściej niż w przypadku tatusiów żonatych.

A co z tą Szwecją? Szwecja, a w zasadzie cała Skandynawia występuje w dyskusji w roli ważnej figury retorycznej, ponieważ jest to region świata, w którym procentowo ilość dzieci przychodzących na świat w „kruchych rodzinach" jest jeszcze wyższa niż w Stanach Zjednoczonych. Tyle że nieżonaci Skandynawowie i niezamężne Skandynawki, mimo że zgodnie z naukową terminologią żyją w „kruchych rodzinach", żyją właśnie w rodzinach, które wcale nie są takie kruche, jakby należało oczekiwać po wynikach badań amerykańskich. Dzięki rozbudowanym instytucjom państwa opiekuńczego, otwartości w dziedzinie wychowania seksualnego, antykoncepcji i aborcji jest to w krajach skandynawskich zupełnie inna jakość „kruchości". To z pewnością zastanawiające: dwa zachodnie, nowoczesne i cywilizowane kraje, z których jedno ma problem, a drugie go nie ma, a raczej ma go po prostu inaczej. Dla Partii Demokratycznej, zaangażowanej obecnie w kampanię społeczną na rzecz wyrównywania monstrualnych, jak na standardy zachodniego państwa demokratycznego, nierówności społecznych występujących współcześnie w Stanach Zjednoczonych, lewicująca, opiekuńcza, a jednocześnie zamożna i innowacyjna Szwecja może być prawdziwym asem w rękawie. Ale czy jest w ogóle możliwe, by Stany Zjednoczone miały ten problem w taki sposób, w jaki mają go, dajmy na to, Dania, Szwecja czy Norwegia? I najważniejsze: czy Amerykanów po prostu na to stać?

Jak odnotowują badacze, za problemem szybkiego narastania problemu pozamałżeńskiego rodzicielstwa (dodajmy — marnej jakości) w Stanach Zjednoczonych kryje się cała sterta innych problemów, które narastały od wielu lat i których skutkiem jest wywrócenie do górny nogami dotychczas obowiązującego modelu kariery życiowej, przebiegającej według etapów: zdobycie wykształcenia, praca, wejście w stabilny związek i rodzicielstwo. Coraz więcej amerykańskich dzieci rodzi się w niestabilnych rodzinach, zakładanych przez młodych ludzi ze słabym wykształceniem i marnymi szansami na zdobycie zatrudnienia, co ich potomstwo spycha w obszar ryzyka społecznego wykluczenia.

Zgodnie z wynikami badań i wnioskami płynącymi z analiz, jednym z podstawowych problemów okazuje się nadal słaby poziom wiedzy na temat płciowości, prokreacji i skutecznych metod antykoncepcji wśród amerykańskiej młodzieży; kolejnym mogą być stosunkowo wysokie ceny nowszych środków antykoncepcyjnych i, co się z tym wiąże, działające zaporowo koszty regularnego ich stosowania. Dostęp do aborcji, mimo iż powszechny, również jest utrudniony, zwłaszcza dla biedniejszych matek, przebywających w otoczeniu kulturowym, w którym nie ma przyzwolenia na dokonywanie zabiegów usunięcia ciąży. Wyniki badań wskazują, że jedynie połowa „kruchych" rodziców obu płci systematycznie korzystała ze środków antykoncepcyjnych, 60 procent z nich ma dość blade pojęcie na temat pigułek antykoncepcyjnych, a 30 procent niewiele wiedziało nawet na temat używania prezerwatyw. Problemem jest nie tylko notoryczne niesięganie po antykoncepcję, ale także nieprawidłowe jej używanie. Może być ono odpowiedzialne za ponad 40 procent przypadków niechcianych ciąż.

Dużym problemem okazują się krążące wśród młodych ludzi mity na temat rzekomych negatywnych skutków używania środków antykoncepcyjnych. Ponad jedna czwarta matek była przekonana, że doustne środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia i mogą powodować różne choroby, w tym raka. Wielu rodziców tworzących „kruche rodziny" wyrażało również poglądy z pogranicza teorii spiskowych, zgadzając się z twierdzeniem, że ograniczanie dzietności czarnoskórej części populacji i innych mniejszości etnicznych jest celowym działaniem rządu, wymierzonym przeciwko tym grupom. Poglądy tego typu podzielała blisko jedna trzecia z nich. Wśród innych nieracjonalnych przekonań króluje fatalizm w rodzaju: „to nie ma znaczenia, czy jesteś nastawiony na kontrolę urodzeń czy nie; gdy nadejdzie czas na zajście w ciążę, to po prostu się stanie". Takie postawy prezentuje według badań około 40 procent młodych ludzi w Stanach Zjednoczonych, niezależnie od płci. Fatalizmowi towarzyszy ambiwalencja, związana z trudnością w jednoznacznym określeniu własnych celów życiowych, niezdecydowanie, bierność i impulsywność w podejmowaniu decyzji, czyli zwyczajna niedojrzałość.

Braki w podstawowej wiedzy na temat ludzkiej seksualności i skutecznych metod antykoncepcji, różnorodne irracjonalne lęki i mity, dysfunkcjonalne przekonania i postawy życiowe znaczą smutny krajobraz niedojrzałego rodzicielstwa „kruchych rodzin", stanowiących równie „kruche" otoczenie wychowawcze dla przychodzącego w nich na świat „kruchego" potomstwa.

Jak się okazuje, rozwiązaniem problemu „kruchych rodzin" nie musi być wcale pompowanie dodatkowych funduszy w system opieki społecznej; nie musi też ono polegać na rozdawaniu na prawo i lewo wysokich zasiłków dla samotnych matek (choć znajdują się zwolennicy i takiego podejścia). Przegląd dostępnych analiz wskazuje raczej na celowość podejmowania innych rozwiązań, takich jak kampanie społeczne zachęcające aktywnych seksualnie nastolatków i młodych dorosłych do regularnego używania środków antykoncepcyjnych (głównie prezerwatyw, jako stosunkowo tanich i skutecznych) oraz programy w dziedzinie szeroko pojętej edukacji seksualnej. Łatwiejszy powinien być dostęp do aborcji i nowszych, naukowo sprawdzonych i skutecznych metod antykoncepcji, a także edukacji na temat prawidłowego ich stosowania. Równie ważne jest umożliwianie młodym ludziom, zwłaszcza tym pochodzącym z zaniedbanych środowisk, kontynuowania nauki, dzięki czemu mogą stać się bardziej mobilni na wymagającym rynku pracy. Konieczne jest kształtowanie u młodych ludzi racjonalnych postaw życiowych, opartych na rzetelnej wiedzy, umiejętnościach planowania, podejmowania decyzji i wyznaczania sobie realnych celów, możliwych do osiągnięcia w rozsądnej perspektywie czasowej. Pieniądze „kruchym rodzinom" też są z pewnością potrzebne, ale powinny trafiać przede wszystkim do dzieci, między innymi poprzez zapewnienie im lepszego dostępu do opieki zdrowotnej i powiązanie zasiłków z programami motywacyjnymi dla rodziców. Należy myśleć, jak młodym rodzicom stworzyć warunki, by sami byli w stanie zdobyć środki na własne utrzymanie, na przykład poprzez łatwiejsze przekwalifikowanie lub odbycie praktycznego przyuczenia do zawodu, między innymi w ramach wolontariatu. Zmian wymaga również system prawny, system sprawiedliwości i penitencjarny, który produkuje masy kryminalistów, skazując młodych ludzi na długotrwały pobyt w więzieniu w przypadku stosunkowo drobnych przestępstw, dokonywanych bez użycia przemocy, najczęściej związanych z dilerką narkotyków.

Do czego więc potrzebujemy „kruchych rodzin"? Naukowcy odpowiadają jednoznacznie: do niczego! Trudniej się domyśleć, jakiej odpowiedzi udzielą różnej maści misjonarze, kaznodzieje i opiniotwórcy. Przyjemniej jest jednak uczyć się na cudzych, a nie na własnych błędach. I do tego przykład amerykańskich „kruchych rodzin" z pewnością każdemu może się przydać.

 

Źródło: Fragile Families, 20 no. 2 (2010)


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Krytyczne myślenie i afrykańska tożsamość
Dzieci kultury nienawiści

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (5)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 31-12-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Caden O. Reless
Ur. w 1980 r. w Polsce. Magister nauk o zachowaniu. Główne zainteresowania autora koncentrują się wokół zagadnień przemian społeczno-politycznych współczesnego świata, socjologii, filozofii i psychologii świadomości.

 Liczba tekstów na portalu: 29  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 26  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Rozum i życie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 789 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365