Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.192.191 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Wolę błędy entuzjasty od obojętności mędrca.
 Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo

Refleksje po konklawe [2]
Autor tekstu:

Szczytem serwilizmu i taniej sensacji była jakość transmisji realizowanej przez program I publicznej TVP i prowadzącego ją redaktora Piotra Kraśko. Treść — żenująca, komentarze — uniżone, serwilizm - nadprzyrodzony; wszytko wydawać się mogło fenomenalne, wspaniałe i nieziemskie. Odnosiło się wrażenie, że oto Duch Święty jest obecny na pl. św. Piotra w Rzymie. Emfaza, oczarowanie, emocjonalność sięgająca zenitu. To wydarzenie — konklawe i wybór nowego papieża — są w Polsce, przez media i dziennikarzy tam zatrudnionych, przeceniane. Ma wagę symboliczną (choć jej nie wolno wyolbrzymiać), ma wagę polityczną, ma wagę kulturową, ale nie to decyduje o rozwoju i kierunkach postępu świata.

Zainteresowanie tym wyborem można traktować jedynie z płaszczyzny takiej jaką zakreśla David Yallop w swym bestsellerze pt. W imieniu Boga ?: "... Duchowny zwierzchnik niemal 1/5 ludności świata dysponuje jednak niesłychaną władzą". Choć jest to władza — we współczesnym świecie — słabnąca i wyraźnie zwiotczała.

Bezrefleksyjność polskich mediów potwierdza w całej rozciągłości także komentarz Katarzyny Kolendy-Zaleskiej (Gazeta Wyborcza z dn. 19.03.2013). Czy zawsze w przeszłości Pani Kolenda-Zaleska stosowała zasadę, którą umieściła w tytule swego komentarza (najpierw fakty, potem osąd)? Czy apel o wyciszanie operowania historią z Kościoła argentyńskiego z lat 1976-83 jest szczery i wynika z humanitaryzmu czy powoduje nim uniżoność purytańskiego katolika wobec zwierzchniej władzy Rzymu? Osobie aspirującej do miana czołowego, polskiego komentatora sceny publicznej współczesnego świata (i to z pozycji mentora) taka labilność na prawdę nie przystoi. Jest też zaprzeczeniem rzetelności i obiektywizmu dziennikarskiej profesji.

To są przykłady manipulacji, nieszczerości czy pospolitej hipokryzji, tak charakterystycznej dla polskiego katolicyzmu, dla polskiej wiary religijnej pozbawionej zupełnie krytycyzmu, samodzielnego myślenia i jakiejkolwiek refleksji. Antyklerykalizm polski jest nie tyle anty-instytucjonalny, o teologii czy jakiejkolwiek myśli subiektywnej nie wspominając, co anty-kapłański. Kieruje nim przed wszystkim polska zawiść i niechęć do „Innego" — tu; do „czarnych", do księży, ale postrzeganych mitycznie, bezosobowo. Już w kontaktach bezpośrednich wierny nie ma swego zdania, jest „na kolanach" przed proboszczem, o biskupie nie mówiąc. Przytoczone tu przykłady polskich dziennikarzy są tego najlepszym dowodem.

Zdarzają się co prawda chlubne wyjątki, ale potwierdzają tylko regułę: redaktor Adam Szostkiewicz w swych komentarzach po konklawe oraz w audycji Tomasza Lisa (program TVP 2 z dn. 18.03.2013) dał przykład wyważenia i obiektywizmu, mimo swego teistycznego światopoglądu.

Ta bezrefleksyjność przejawia się też w podawaniu polskiemu odbiorcy strzępów informacji, niekoherentnych ze sobą i nie dających oglądu całości sytuacji. Tabloidyzacja — zwłaszcza w tej watykańsko-religijnej materii — sięgnęła w Polsce zenitu. Takie symbole, nie mające wiele wspólnego z tworzeniem doktryny, czy nowego wizerunku kurii rzymskiej, jak pelerynka, kolor butów papieskich itd. są typową ideologią z gatunku "ciemny lud to kupi".

Odnośnie przeszłości, trudnej, skomplikowanej i często tragicznej Kościołów i duchownych w Ameryce Południowej — w kontekście ostatniego półwiecza dziejów tego kontynentu — a tym samym pojawiających się sprzecznych często ze sobą informacji na temat postawy kardynała J.M.Bergoglio podczas rządów junty wojskowej w Argentynie (1976-83) należy podkreślić, że najlepiej ową sytuację tłumaczą słowa niezwykle zasłużonego (i szanowanego przez obserwatorów i komentatorów różnych proweniencji) kardynała Franza Koeniga (z roku 1964): 

Kościół będzie egzystował w każdej formie społeczeństwa, nawet z każdą z tych form będzie współpracował, ale tylko do pewnego stopnia. Nie jest naczelnym zadaniem Kościoła powodować zmiany stosunków społecznych. Ale nie jest również jego zadaniem przeciwstawiać się takim zmianom. Kościół powstał w absolutnym cesarstwie antycznym. Rozprzestrzenił się i przyjął w państwach germańskiego feudalizmu. Żył i działał w republikach miejskich kończącego się średniowiecza i początków ery nowożytnej, szukał swego miejsca w absolutystycznych państwach książąt XVII i XVIII wieku, walczył o swą przestrzeń życiową w liberalizmie. Żyje do dziś z demokracją i w demokracjach. Ale tak samo żyje on — musi tak samo żyć — w krajach komunizmu. Kościołowi w środowisku kapitalistycznym nie pozostaje nic innego jak żyć w formach obowiązujących w tym czasie i środowisku. Kościół w feudalizmie żył na sposób feudalny, w wieku masowego społeczeństw przemysłowego żyje w formach, które będą dla owych wieków odpowiednie.

Ni mniej ni więcej oznacza to, że to sytuacja społeczna, kulturowa, polityczna, kształtują Kościół — nie na odwrót. Jako wspólnotę i instytucję ziemską, doczesną, wytworzoną przez stosunki społeczno-polityczne i kontekst historyczny z nich wynikający, z jej wszystkimi przypadłościami i przywarami. Biurokracją, inercją strukturalno-hierarchiczną, pychą, wyniosłością instytucjonalną, hipokryzją (nie mówiąc już o tych wypaczeniach, które wynikają z faktu, iż jest to w zasadzie korporacja bezżennych mężczyzn generująca z tego tytułu określone ich zachowania i sprzyjająca określonym wypaczeniom — vide; przestępstwom — o których obecnie się nagminnie mówi i pisze).

Warto właśnie o tym dyskutować w kontekście nadprzyrodzoności i transcendencji, które to elementy co rusz się podnosi podczas polskich rozmów o istocie Kościoła. I to zarówno ze strony osób duchownych jak i świeckich, m.in. topowych dziennikarzy i publicystów. To jest ważniejsze niźli buty czy pelerynka papieska.

Znamienną sentencją w kontekście postawy Bergoglio w latach 1976-83 niech będzie fakt ujawniony z rozmowie z Agnieszką Zakrzewicz (Krytyka Polityczna) przez Julio Alganaraza (dziennikarz argentyński, watykanista i działacz społeczny): 

Odwiedziłem kiedyś zakon jezuitów w Rzymie i podczas luźnej rozmowy z przełożonym zapytałem ilu mają kardynałów. Wymienił wielu, dodając jednak, iż jezuici są zakonnikami i nie ubiegają się o honory, to papież nominuje. Powiedziałem wtedy, że my, Argentyńczycy, mamy kardynała Bergoglio który jest jezuitą i zapytałem, czy często gości w ich klasztorze. Przełożony zakonu popatrzył na mnie lodowatym wzrokiem i odparł tylko, że kardynał Bergoglio nigdy nie chodzi tymi korytarzami. To mówi wszystko.

Taka reakcja rzeczonego zakonnika mogła być spowodowana nie tylko doniesieniami o dwuznacznej roli prowincjała Bergoglio w kontekście sprawy zakonników Yorio i Jalisca (to ich miał zadenuncjować ówczesny prowincjał jezuitów w Argentynie w czasach rządów generałów), ale także być związaną z pacyfikacją Towarzystwa Jezusowego jakiej dokonał Jan Paweł II po odesłaniu o. Pedro Arrupe na emeryturę i nominacji na generała powolnego sobie o. Petera-Hansa Kolvenbacha. Wewnętrzna opozycja wśród jezuitów w owym czasie przeciwko polityce Karola Wojtyły była nader silną, a zwolennicy papieża z Polski — otoczeni infamią przez długi czas. Prawdopodobne jest to, że Bergoglio zaliczał się właśnie do tej grupy (od Jana Pawła II otrzymał przecież w 2001 roku kapelusz kardynalski).

Niewiele można się wiec spodziewać po nowym papieżu. To klon mentalny swoich dwóch poprzedników (jak zresztą zdecydowana większość kolegium kardynalskiego) . Symboliczne gesty i strzępy słów można kompilować w zależności od tego z jakiej pozycji opiniujący wyraża swe stanowisku i od zapotrzebowania medialnego. Wątpić należy aby zmienił diametralnie strukturę i sposób funkcjonowania kurii rzymskiej. Papieże są śmiertelni, a słabe zdrowie i wiek nie sprzyjają zbytniemu pośpiechowi reformatorskiemu i czynienia sobie przeciwników. Jak zauważył niegdyś kardynał Jean Villot (ważna persona w czasie pontyfikatów Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II w Watykanie, m.in. kamerling kurialny) : "Kiedy papież umiera, wybieramy następnego".


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (9)..   


« Watykan i papiestwo   (Publikacja: 25-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8855 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365