|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Mity religijne ze względów zasadniczych nie mają dla mnie znaczenia, choćby dlatego, że mity różnych religii przeczą sobie wzajemnie. Jest przecież czystym przypadkiem, że urodziłem się tutaj, w Europie, a nie w Azji, a od tego przecież nie powinno zależeć, co jest prawdą, a więc i to, w co mam wierzyć. Mogę przecież wierzyć tylko w to, co jest prawdziwe." | |
| |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Doradztwo religijne i religioznawcze V [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Motto:
"Istnieją trzy stopnie poznawcze: opinie,
co do których
mamy świadomość, że są niewystarczające zarówno subiektywnie
jak i obiektywnie, wiara, która
jest wystarczająca tylko subiektywnie,
ale nie obiektywnie; i wreszcie wiedza,
która jest wystarczająca
zarówno
subiektywnie, jak i obiektywnie".
Wg Krytyki czystego rozumu,
Immanuela Kanta.
Na dzisiejszy dyżur przygotowałem sobie zawczasu termos ze świeżo
zaparzoną herbatą, ulubione słone krakersy i nowy poradnik ogrodniczy, jako
że wiosna tuż, tuż. Jeśli będzie małe zainteresowanie, poczytam sobie.
Jednak na
pierwszy telefon nie czekałem długo.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Uczennica:
Chciałabym się dowiedzieć czy pobożność
to jest to samo co moralność?
Nasza katechetka tłumaczyła, że te pojęcia są tożsame, bo przecież to Bóg
dał nam prawa moralne, ale ja gdzieś czytałam o poza religijnych źródłach
moralności. Dlatego chcę się upewnić, bo gdyby miał być ten egzamin z religii na maturze, to zgodnie z tym co mówił bp Pieronek: „Dlaczego człowiek
/../ nie mógłby wyrobić sobie poglądów na temat wiary i przedstawić ich na
egzaminie?", lepiej jest wiedzieć więcej, niż mieć ograniczony do
podstawowej wiedzy światopogląd, prawda? Widać, że nawet sam Kościół nie
ma nic przeciwko temu, aby jego wierni byli mądrzejsi w tematyce religijnej.
Chcę skorzystać z tego
udogodnienia. Może mi pan coś pomóc w tym względzie?
D:
Od tego tu jestem. Rozpatrzmy to w kolejności: czy pobożność i moralność są
tym samym? Zdecydowanie nie! Możemy się o tym dowiedzieć z doskonałej książki
Andrzeja Nowickiego Zarys dziejów krytyki
religii. Starożytność, w której autor opisuje dialog Sokratesa z Eutyfrona
Platona:
Prawie wszystkie religie uczą, że „miłe bogom" są rozmaite
czynności nie mające bezpośredniego związku z moralnością, takie jak
odmawianie modlitw, składanie ofiar, udział w procesjach i pielgrzymkach,
noszenie krzyżyków i szkaplerzyków. Wykonywanie takich czynności jest o wiele łatwiejsze od stałego i konsekwentnego trzymania się uczciwego życia.
Jeżeli zaś bogom można się przypodobać nie tylko moralnym postępowaniem,
ale także spełnianiem obrzędów religijnych, to pobożność musi wpływać
negatywnie na moralność, skłaniając do wyboru łatwiejszej drogi uzyskania
łaski bożej, do /../ zastępowania moralności czynnościami kultowymi.
Co wynika z powyższego? To, że odkąd tylko istnieją religie, ich kapłani
zawsze propagowali obrzędowy charakter wiary, przejawiający się głównie w rytuale i liturgii, ale też w wielu innych zewnętrznych formach owej dziwnie
pojmowanej „pobożności", nie mającej jednak żadnego
związku z dogłębnym przeżyciem religijnym, które wg Jezusa miało zupełnie
na czym innym polegać. Odpowiedź dlaczego tak się dzieje, stanowi klucz do
zrozumienia mechanizmów działania
religii sacerdotalistycznych. Domyślasz się może, o co w tym wszystkim
chodzi?
U:
Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia.
D:
Zastanów się więc przez chwilę: co kapłani mieliby innego do roboty, gdyby
nie istniała przebogata obrzędowość religijna, podczas celebrowania której,
są oni głównymi aktorami tego „świętego" teatru odgrywanego dla
wiernych? Co by mieli do roboty, gdyby kontakt człowieka z Bogiem był bezpośredni,
bez udziału ogniwa pośredniego w postaci kapłana i jego Kościoła? Zastanów
się też, czy ta misterna pajęczyna różnych form zachowań religijnych,
oplatająca wiernych, potrzebna jest Bogu, czy raczej kapłanom? Jak myślisz?
U:
Musiałabym się zastanowić...
D:
Masz jakiś z tym problem? No dobrze, potem to sobie przemyślisz. Jeszcze tylko
powiem ci o tym „boskim" pochodzeniu moralności. W świetnie napisanej książce
Stephena Law'a Wycieczki filozoficzne jest
przedstawiony „argument o koniecznym pochodzeniu moralności od Boga", który
brzmi: „Jeśli nie ma Boga, który decyduje co jest dobre, a co złe, to
znaczy, że my o tym decydujemy. Ale przecież moralność nie jest czymś, o czym my możemy decydować. Rzeczy są niezależnie od nas dobre albo złe. Z pewnością zabijanie jest złe samo w sobie, bez względu na to, co o tym sądzimy. A jeśli zabijanie jest złe samo w sobie, to może być takie tylko dlatego, że
istnieje Bóg, który mówi, że zabijanie jest złe. Więc moralność musi
pochodzić od Boga. Jeśli zatem wierzysz w moralność, to musisz też wierzyć w Boga".
Dalej autor argumentuje w ten sposób: "Jeśli zabijanie jest złe, ponieważ
Bóg mówi, że jest złe, to oznacza, że gdyby Bóg mówił, że zabijanie
jest dobre, to należałoby uznać, że jest ono dobre, czy tak? I tu właśnie
tkwi błąd tego rozumowania, bowiem jeśli „moralność nie może pochodzić
od nas, ponieważ my nie możemy sprawić, by zabijanie stało się dobre, mówiąc,
że jest dobre, to dokładnie to samo dotyczy Boga; zabijanie jest złe, bez
względu na to, co mógłby o tym powiedzieć Bóg. Zatem na mocy tego samego
argumentu, moralność nie może pochodzić również od Boga".
Nawet w tym argumencie jest zawarty podstawowy błąd: albo zabijanie
jest złe samo w sobie (co ów
argument stwierdza), albo to ocena Boga sprawie, iż jest ono złe. Poza tym,
zakłamanie tego problemu polega na tym, iż wg ludzi wierzących my sami nie możemy
decydować co jest dla nas dobre a co złe. Natomiast może to robić Bóg.
Dlatego kapłani stworzyli taki wizerunek Boga, który z jednej strony daje
ludziom przykazanie „Nie będziesz zabijał", a z drugiej nakazuje
im zabijać, jeśli tyko będą to robili w „jego" interesie, na co w Biblii jest wiele przykładów. Jeśli nie masz więcej pytań, dziękuję za
uwagę.
***
Powinienem się spytać, czy powyższe argumenty zostały zrozumiane
przez tę młodą osóbkę, ale przecież nie będę przepytywał swych rozmówców.
Jeszcze by tego brakowało! Ważne, że chciała wiedzieć więcej, nie każdy o to zabiega. Po chwili znów zadzwonił telefon.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
(podekscytowana) No i co pan powie o naszym nowym papieżu? Widział pan znak,
który się pojawił podczas tej religijnej uroczystości, kiedy go wybierano?
D:
Drobne sprostowanie: to nie była religijna uroczystość ale polityczna, a ja z zasady nie oglądam takich widowisk, więc i tego „znaku" nie widziałem.
K:
Wybór papieża nie był dla pana religijną uroczystością?! Co też za bzdury
pan opowiada?! Nie widział pan tej mewy, która siedziała na dachu papieskiego
pałacu? Przecież cały świat to oglądał!
D:
Widocznie nie należę do tego „całego" świata. Więc co z tą mewą?
K:
Dla wszystkich prawdziwie wierzących był to oczywisty znak od Boga i nikt w to
nie wątpi.
D:
Przepraszam, że spytam: jakiego Boga ma pani na myśli?
K:
Jak to jakiego?! Oczywiście, że Pana Jezusa!
D: A czy to nie on przypadkiem nauczał w Ewangeliach: „Nikogo też na ziemi nie
nazywajcie waszym Ojcem; jeden jest bowiem Ojciec wasz, Ten w niebie /../ największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto
się poniża będzie wywyższony" (Mt 23,9). Wg powyższych i innych nauk
Jezusa wynika, iż określenie „Ojciec Święty" jest niedopuszczalną
uzurpacją władzy w imieniu Boga,
nie mającej żadnego uzasadnienia w
Piśmie św.
K:
Coś takiego! Dziwne, że ksiądz nam nigdy o tym nie mówił! Ee, tam! Jakaś bzdura i tyle! Chyba jakieś żydowskie ewangelie pan czytał, bo jak to można inaczej
wytłumaczyć?
D:
To akurat się zgadza. Utrafiła pani w sedno.
K:
No, właśnie! Cieszy mnie, że uczciwie się pan przyznał. Przecież już samo
imię jakie sobie wybrał nowy papież, najlepiej świadczy o tym, jaką obierze
on drogę podczas swego pontyfikatu: będzie się on wzorował na dziedzictwie
św. Franciszka i pomagał ubogim, jak jego święty patron. Mówił przecież,
że chciałby aby to był biedny Kościół, otwarty dla biednych, czy jakoś
tak.
D:
Czy dobrze słyszałem? Powiedziała pani, iż nowy papież będzie się wzorował
na dziedzictwie św. Franciszka, a nie na legendzie?
K:
No, tak. To chyba oczywiste, nie?
D:
Zna pani chociaż to historyczne dziedzictwo owego katolickiego świętego?
K:
Też mi coś! Każdy wierzący zna: wszystkie swoje bogactwa rozdał ubogim,
opiekował się biednymi i bezdomnymi, prawił kazania dla ptaków i zwierząt.
Był wyjątkowo dobrym człowiekiem i zrobił wiele dobrego dla ludzi i Kościoła.
D:
Pani zna jego legendę, a mnie chodzi o historyczną spuściznę, czyli jak ta jego idea dobroci została wykorzystana w późniejszej historii katolicyzmu. Proszę posłuchać:
"Gdyby istniał szatan, przyszłe losy
zakonu założonego przez świętego Franciszka dostarczyłyby mu najbardziej
wyszukanej satysfakcji. Bezpośredni następca świętego, brat Eliasz, jako głowa
zakonu pławił się w luksusie i zezwolił na całkowitą rezygnację z ubóstwa.
Główną czynnością franciszkanów w latach następnych, zaraz po śmierci
swojego założyciela było rekrutowanie najemników do zaciekłych i krwawych
wojen Gibelinów i Gwelfów.
Inkwizycja założona siedem lat po jego śmierci, była w wielu krajach
prowadzona głównie przez franciszkanów. Skromna mniejszość zwana spirytuałami,
pozostała wierna jego naukom; wielu z nich zostało spalonych przez inkwizycję
za herezję. Mężczyźni ci utrzymywali, że Chrystus i apostołowie nie
posiadali żadnego mienia, nie byli nawet właścicielami ubrań, które nosili.
Opinia ta została potępiona jako heretycka w 1323 r. przez Jana XXII. Czystym
zyskiem z życia świętego Franciszka było stworzenie jeszcze jednego zamożnego i skorumpowanego zakonu, wzmocnienie hierarchii i ułatwienie prześladowania
wszystkich tych, którzy wyróżniali się moralną żarliwością lub wolnością
myśli. Biorąc pod uwagę jego własne cele i charakter, nie można sobie
wyobrazić bardziej gorzkiego, pełnego ironii rezultatu" (Bertrand
Russell). I co pani na to powie?
K:
Jakaś głupia antychrześcijańska propaganda! I pan w to wierzy?!
D:
Ja to wiem! A co do pani pytania zadanego na wstępie; uważam, iż dla świata
nie ma żadnego znaczenia jaki papież zostanie wybrany. Pula kandydatów do
jego wyboru gwarantuje, iż polityka Kościoła nie zmieni się w zasadniczy
sposób, gdyż ci, którzy naprawdę chcieli coś zmienić na lepsze w Kościele,
dziwnym zrządzeniem losu, nie mieli zbyt wiele czasu, aby wprowadzić niezbędne
reformy. Zatem problem jaki to będzie papież dla Kościoła nie interesuje
mnie wcale. Gdyby jednak chciała pani podjąć kwestię, czy światu potrzebny
jest Kościół katolicki, to chętnie podyskutuję na ten temat. Jeśli to wszystko,
dziękuję za zainteresowanie.
***
1 2 3 4 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 26-03-2013 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8857 |
|