|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Państwo i polityka Jednomandatowe okręgi w świetle doświadczeń demokracji szlacheckiej [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Liberum veto niczego zatem nie sparaliżowało w kraju, lecz naprawiło. Jak natomiast doprowadzono do paraliżu państwa w XVIII wieku? Zaczęło się od tego,
że w drodze zamachu stanu władzę królewską przejęła saska dynastia Wettynów. August II doprowadził do utrącenia w Polsce rządów sejmikowych. Miało to
miejsce po wyniszczeniu kraju zupełnie dla Polski bezsensowną Wojną Północną (Polska nie była żadną stroną, lecz urządzono tutaj główny teatr wojny).
Likwidację rządów sejmikowych przeprowadzono pod presją wojsk saskich i rosyjskich w czasie tzw. sejmu niemego z 1717. A niemy był dlatego, by zablokować liberum veto, które mogłoby uratować rządy sejmikowe. W 1720 w Poczdamie król pruski wraz
z carem zawarli układ dotyczący wspólnego utrzymywania paraliżu ustrojowego Rzeczypospolitej. Demokrację bezpośrednią dobił kolejny Wettyn, August III,
którego warunkiem wybrania było zobowiązanie się w pactach conventach do tego, by co trzeci sejm był konny. Nigdy jednak żadnego nie zwołał.
Na tym właśnie oparło się kłamstwo obciążające demokrację szlachecką za upadek Polski: liberum veto nie zepsuło władzy, lecz ją naprawiło poprzez
odłączenie zgangrenowanej instytucji centralnej. Odłączenie jej wytworzyło formy alternatywne: rządy sejmikowe oraz rozwój demokracji bezpośredniej.
Dopiero sparaliżowanie tych zdrowych form przez przemoc sąsiadów — doprowadziło do sytuacji, że władzę zastąpiła anarchia, która zniszczyła społeczeństwo.
Dlatego każdy, kto nawiązuje dziś do demokracji szlacheckiej nawiązuje do najlepszej formy ustrojowej w dziejach Polski. Formy, która w czasach
jagiellońskich współtworzyła potęgę kraju, a w czasach panowania królów dążących do zniszczenia polskiego parlamentaryzmu, długo była w stanie
samonaprawiania patologii władzy centralnej. Była to demokracja niezwykle elastyczna i konsensualna. Nie upadłaby gdyby nie destrukcja wojenna kraju po
której przyszła zmowa sąsiadów na rzecz wspólnego utrzymywania paraliżu polskiej demokracji.
Król elekcyjny — słaby element systemu
Najsłabszym elementem tej demokracji stała się władza królewska, ale nie dlatego, że była za słaba, lecz dlatego, że została wzmocniona nieformalnym
wpływem kościoła.
Po śmierci Zygmunta Augusta, Polska powinna twardo trzymać się dotychczasowej drogi tolerancji religijnej, dlatego, że wróg Polski zaangażował się w
reformację. Przez poprzednie wieki interes papiestwa i Polski współgrały ze sobą zazwyczaj. Kościół pomógł Piastom pokonać swoje największe zagrożenie ze
strony Niemiec. W okresie zaś Jagiellonów, w XVI w. interesy Polski i papiestwa na tyle ze sobą współgrały, że nawet polscy protestanci uważali, że królem
powinien być katolik, gdyż ma on nad sobą instancję kontrolną w Rzymie.
W późniejszym jednak okresie, gdy Europę opanowały wojny religijne oraz kontrreformacja, interesy Polski i Rzymu rozeszły się. Gwarancją bezpieczeństwa
Polski było nieangażowanie się w wojny religijne, z uwagi na to przede wszystkim, że taką formę przybrał nowy imperializm niemiecki.
Dla słabych królów elekcyjnych wojna stała się najlepszą drogą do zwiększania swych wpływów na politykę państwa. Stąd ich natrętne dążenie i prowokowanie
wojen. W ten sposób doszło do połączenia sił słabych królów z silnym kościołem.
Kościół jako mainstreamowe media doby sarmackiej
By zrozumieć co to był za sojusz, trzeba zdać sobie sprawę, że kościół był wówczas tym, czym dziś są mainstreamowe media. Był najsilniejszym ośrodkiem
kształtowania opinii publicznej, najsilniejszym medium. W ten sposób słabiutki król mógł podbić demokrację i politykę dzięki pomocy najsilniejszych mediów.
Późniejsza historiografia przyjęła całkowicie optykę Piotra Skargi, winiąc jednostronnie szlachę za paraliż państwa. Strona szlachecka określała natomiast
Skargę głównym burzycielem Rzeczypospolitej
Jaki błąd popełniła demokracja szlachecka, że jej „media" rozpoczęły walkę przeciwko niej? W moim przkonaniu błąd ten polegał na tym, że ówczesne media
pozostały niezależne wobec głównego ośrodka władzy w państwie. Kościół ani nie wchodził do izby poselskiej (biskupi zasiadali w senacie, który słabł wraz z
rozwojem demokracji szlacheckiej) ani nie podlegał jej kontroli. Po wprowadzeniu monarchii elekcyjnej jego władza polityczna uległa dalszemu osłabieniu
wobec jego realnych wpływów społecznych. Doprowadziło to do realnego sojuszu osłabionego króla z osłabionym kościołem. Warto przy tym pamiętać, że w XVI
wieku izba poselska wielokrotnie forsowała zwiększenie obciążenia podatkowego kościoła, co jednak było ograniczane przez inne ośrodki władzy. Kiedy
natomiast nastała monarchia elekcyjna, pozycja izby poselskiej na tyle wzrosła, że Kościół miał realne powody do obaw o swe przywileje ekonomiczne.
Nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby ówczesne media zostały włączone w strukturę formalną władzy lub gdyby władza ta podporządkowała sobie media.
Oto jest powód dla którego udało się zdeformować politykę państwa i umocnić w niej ten kierunek, który nie wynikał z dążenia najsilniejszego ośrodka
władzy, czyli izby poselskiej. To jest właśnie wyjaśnienie paradoksu jak mogło dojść do tego, że choć to sejm ustrojowo mógł dyktować politykę całego
państwa — w rzeczywistości w XVII w. był on w nieustannej defensywie wobec polityki ośrodka królewskiego, który ustrojowo miał mniejszą władzę niż niejeden
współczesny prezydent: nie tylko był on wybierany w wyborach powszechnych, ale i był związany konstytucyjnie Artykułami henrykowskimi oraz dodatkowo umową
publicznoprawną ze swoimi wyborcami, czyli tzw. pacta conventa.
Nie było więc tak, że król był wybierany za swoje obietnice wyborcze, lecz był wybierany jeśli zgadzał się na zadania, które dyktowali mu jego wyborcy.
Batory tylko dlatego uchodzi za porządnego króla elekcyjnego, że jako jeden z niewielu zrealizował swój kontrakt z wyborcami, czyli odzyskanie ziem
zagarniętych przez Moskwę. Wazowie za wszelką cenę dążyli do torpedowania swoich zobowiązań wobec wyborców — i dlatego zostali w końcu „wyłączeni"
politycznie poprzez instytucję liberum veto, co było wybitnym wynalazkiem polskiej kultury politycznej.
Inne monarchie również wynalazły opór przeciwko królom, lecz polegało to na siłowym ich obaleniu. W ten sposób dokonywano usunięcia króla w ówczesnej
Anglii — wieloletnia wojna domowa, zakończona ścięciem króla, a w XVIII wieku do tego samego doszła Francja: siłowe zgniecenie sił królewskich oraz
gilotyna. W stosunku do tego Rzeczpospolita była niezwykle postępowym krajem: po przykrym doświadczeniu bratobójczej wojny domowej z wczesnego okresu
panowania Wazów, szlachta wymyśliła sposób sparaliżowania władzy królewskiej za pomocą procedur, bez przelewu krwi, i bez uszczerbku dla funkcji państwa.
Po wprowadzeniu liberum veto jakość władzy się poprawiła i objęli ją na powrót monarchowie rodzimi czyli tzw. Piastowie. Dzięki temu Polska nigdy nie
ścięła króla, lecz tylko u nas mogło dojść do takich sytuacji, że jeden król uciekł potajemnie z kraju a drugi abdykował i został mnichem.
Jedyną Piętą Achillesową tej demokracji było zlekceważenie przemożnej władzy mediów, które pozostawione same sobie mogą zdominować politykę kraju.
Liberum veto kozłem ofiarnym
Późniejsi historycy nie rozumieli tego, winę upatrując w elemencie naprawczym — liberum veto, wszystko przez to, że Niemcy i Rosja doprowadziły do
zablokowania tych elementów władzy, które były konsekwencją i powodem wprowadzenia liberum veto do systemu (władza sejmików i demokracji bezpośredniej),
jednocześnie blokując możliwość usunięcia samego liberum veto.
Ponieważ osiemnastowieczni reformatorzy systemu musieli walczyć o zniesienie liberum veto, które wówczas gwarantowały ościenne państwa, doszło do
utożsamienia głównej przyczyny problemu z liberum veto.
Sławny dziś gest Rejtana, który był uratowaniem honoru polskiego parlamentaryzmu w czasie rozbiorów, jest esencją liberum veto, czego się jednak na ogół
nie podkreśla, gdyż nie pasowało to do roli liberum veto jako kozła ofiarnego. Gest Rejtana jest ostatnią próbą zastosowania liberum veto: w czasie gdy
wszyscy byli skorumpowani lub zastraszeni, znalazł się tylko jeden na tyle szalony, by być uczciwym i powiedzieć „Nie pozwalam!" Dokładnie temu służyło
liberum veto od samego początku. Czyż nie jest to paradoks, że upadek Rzeczypospolitej powiązano z instytucją, która jako jedyna próbowała brawurowo
przeszkodzić rozbiorom!?
W istocie jednak pierwszoplanową przyczyną słabości ówczesnej demokracji stały się ówczesne media. To przez nie sejm znalazl się w defensywie w której
musiał lawirować i uciekać się do rozwiązań nadzwyczajnych, co w efekcie zostało wykorzystane bezwzględnie przez zewnętrznych wrogów Polski.
II Rzeczpospolita miała początkowo ambicje być kontynuatorką dawnej Rzeczypospolitej. Z ustroju jednak pozbyto się tego co późniejsi krytycy oświeceniowi i
rozbiorowi wskazywali jako przyczynę upadku: brak zasady większości i liberum veto. Okazało się to drogą donikąd, gdyż główną konsekwencją zasady większości stało się
partyjniactwo, które paraliżowało odbudowę kraju. Ruch sanacyjny począł więc szukać głębszych przyczyn i dokopał się w ten sposób do postulatów z
wcześniejszego okresu demokracji szlacheckiej: brak silnej władzy królewskiej. W ten oto sposób II Rzeczpospolita została „naprawiona" zamachem stanu i
siłowym zaprowadzeniem władzy autorytarnej. I ten eksperyment naprawczy był ślepą uliczką polskiej demokracji, gdyż zawisł na sile i słabości jednostki i
wąskiej grupy. Było to już radykalne zerwanie tradycjami politycznymi dawnej, wielkiej Rzeczpospolitej.
Współczesna demokracja polska reaktywowała formę wczesnej II Rzeczypospolitej i na tym utknęła przez ćwierć wieku. Postulaty naprawy odwołują się do
kierunku sanacyjnego i są nawoływaniem do leczenia państwa przez rządy silnej ręki. Moim zdaniem to brnięcie w te same błędy.
JOW to kierunek przełomowy, lecz cząstkowy
W tym kontekście ruch JOW jest dla mnie całkowitą rewolucją, gdyż wreszcie jest to idea postulująca naśladowanie formy demokracji z czasów najlepszych w
naszych dziejach.
1 2 3 Dalej..
« Państwo i polityka (Publikacja: 25-03-2015 Ostatnia zmiana: 02-05-2015)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9817 |
|