Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.038.792 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Postulowanie niewidzialnych i niepoznawalnych czynników, które (..) systematycznie nie podlegają potwierdzeniu ani obaleniu, jest w religiach tak powszechne, że efekty takie traktuje się czasem jako symptomatyczne.
 Kultura » Historia

Zmiana jałtańskich granic Polski z 1951: węgiel za Bieszczady [2]
Autor tekstu:

Trudno byłoby oczekiwać, że ZSRR odstąpi Polsce kawałek swych ziem w zamian za ubogie tereny. Nie zmienia to jednak faktu, że dla Polski ta zamiana była bardziej strategiczna niż czysto ekonomiczna. Potwierdza to fakt, że dzięki temu na ziemiach otrzymanych od ZSRR została przeprowadzona flagowa inwestycja czasów Gomułkowskich — największa do dziś budowla hydrotechniczna w Polsce, która stworzyła największą zaporę i największy sztuczny zbiornik wodny w Polsce, tudzież dwie nowoczesne i wydajne elektrownie wodne o łącznej mocy 208 MW. Zespół Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce posiada największą w Polsce elektrownię szczytowo-pompową pracującą na dopływie naturalnym. Wykorzystuje ona spad uzyskany dzięki spiętrzeniu wód Sanu zaporą w Myczkowcach, ale również spad kilkumetrowej pętli Sanu. Pierwsze roboty rozpoczęły się już w 1953 — od mniejszej zapory w pobliskich Myczkowcach. Po ukończeniu Myczkowiec rozpoczęła się głowna budowla w Solinie, która została ukończona w 1969. Cała epoka gomułkowska zeszła więc okiełznaniu Sanu.

Dla strony radzieckiej otrzymane złoża były oczywiście ważne, lecz nigdy nie były flagowe. Nie dorównywały one Donbasowi ani jakością węgla ani wielkością jego zasobów.

ZSRR wziął tereny bogate w surowce w zamian za dolinę Sanu, lecz do czerpania korzyści z polskich zasobów surowcowych wcale nie potrzebne było przesuwanie granic, przykładem polski uran, który znajdował się na ziemiach zachodnich, w Sudetach, wokół Kowar. Wydobywano go stamtąd w okresie 1948-1972. W ramach zawartej we wrześniu 1947 roku umowy o współpracy naukowo-technicznej między Polską a ZSRR, Rosjanie zajmowali się poszukiwaniem i eksploatacją tego uranu, który dostarczany był do Rosji po cenie produkcji plus 10% zysku. W ostatnich latach postanowiono reaktywować sudecki uran. Pozwolenie dostali Australijczycy z Wildhorse Energy. Po protestach sprawa ucichła.

Kuzak: Dodajmy, że na węglu sprawa się nie kończyła. Nie bez znaczenia był również fakt, że przez „kolano Bugu" przebiegała linia kolejowa łącząca Kowel i Włodzimierz Wołyński z Rawą Ruską oraz Lwowem. Zmuszało to Rosjan — przynajmniej teoretycznie — do płacenia za tranzyt lub jeżdżenia objazdami.

Tak, w części która przeszła do ZSRR był także fragment linii kolejowej łączącej ukraińskie miejscowości. Utrata tego kawałka nie miała dla Polski żadnego realnego znaczenia, gdyż i tak był on zajęty przez infrastrukturę służącą Ukrainie a nie Polsce. Domniemane pobory opłat tranzytowych za przejazd przez kawałek Polski są fikcyjne. Polska także ma podobny kawałek linii kolejowej przechodzący przez terytorium radzieckie/ukraińskie, za który jednak nie pobierało się ani nie pobiera żadnych opłat. Z tego przynajmniej, co oficjalnie wiadomo. W ramach korekty granic strona radziecka chciała zresztą, by Polska przejęła także ten kawałek linii kolejowej: z Przemyśla do Zagórza przez Ustrzyki Dolne, która to linia leżała częściowo po stronie ukraińskiej (gdzie na jej trasie były miejscowości Dobromil i Chyrów). Tyle że towarzysze moskiewscy chcieli złota za ten kawałek, więc strona polska zrezygnowała i w ten sposób by przejechać koleją z jednej polskiej miejscowości do drugiej wjeżdżało się na Ukrainę. Nikt z tego tytułu nie brał opłat tranzytowych, ani nawet nie było sprawdzania paszportów. Nie można jednak było otwierać okien w trakcie podróży przez Ukrainę. Linię tę wykończyła dopiero transformacja, kiedy w 1994 „restrukturyzatorzy" kolei postanowili skasować połączenie z Przemyśla do Ustrzyk. Od tego czasu trwa batalia o przywrócenie tego malowniczego połączenia, jako atrakcji turystycznej.

Kuzak: W zamian otrzymaliśmy fragment przedwojennego powiatu leskiego, obejmujący część dorzecza dolnego Sanu od Smolnika po Solinę z Ustrzykami Dolnymi oraz wyczerpanymi złożami ropy.

W zamian za złoża węglonośne otrzymaliśmy zatem nie tylko dzicz bieszczadzką potrzebną do budowy zapory, ale i ziemie na obszarach roponośnych! Skąd wiadomo, że wyczerpane? W Polsce stale powtarza się mantrę o śladowych ilościach ropy lub „wyczerpanych złożach", choć oznacza to zazwyczaj jedynie wyczerpanie konkretnego odwiertu lub płytkiego pokładu. Zbyt głęboko się u nas jednak za ropą nie szuka, gdyż Polska od dekad nastawiona jest na import ropy i gazu.



Warto pamiętać, że Polska była kolebką przemysłu naftowego, który u nas cechuje się tym, że w bardzo wielu miejscach wcale nie trzeba za nim kopać, gdyż sam wycieka przez różne szczeliny czy rzeczki. Znano to od wieków w wielu regionach polskich gór i nazywano „olejem skalnym", który służył głównie do celów leczniczych, po czym w XIX w. rozwinięto paletę zastosowań i zaczęto wydobywać już na skalę przemysłową pod nazwą „ropy naftowej". Tak się przypadkiem złożyło, że na tym skrawku, który Polska otrzymała od ZSRR ów przemysł się rodził, gdyż w Ustrzykach Dolnych zbudowano jeden z pierwszych ropociągów. Złoża ropy się tam wcale nie skończyły. Nie są to wprawdzie aktualnie wielkie ilości surowca, lecz bardzo wysokiej jakości, czyli ropa służąca do wyrobu specjalistycznych olejów. Pracujące do dziś kiwony naftowe w Czarnej:




W styczniu 2010 gruchnęła wiadomość, że brytyjscy eksperci z Gaffney Cline & Associates oszacowali, że w polskich Bieszczadach są wielkie złoża ropy, szacowane na 68 mln ton. Komunikat ten wypuściła niemiecka spółka EuroGas, która szykowała do eksploatacji bieszczadzkich złóż we współpracy z PGNiG. Ostatecznie jednak w 2015 PGNiG zawarł umowę z Orlenem z czego powstał wspólny projekt „Bieszczady", który w najbliższych latach będzie poszukiwał bieszczadzkiej ropy na głębokości do 6000 m. Opcje są dwie: albo są to jakieś słomiane inwestycje, które mają generować straty w państwowych spółkach (powinien to rozstrzygnąć audyt po zmianie władzy) albo wyczerpane karpackie zagłębie naftowe wyczerpanym nie jest.



Przedkarpacki szlak naftowy

O ile Polsce węgla nie brakowało i długo jeszcze nie zabraknie, o tyle ropy nam bardzo brakuje, więc pozyskanie kawałka karpackiego zagłębia roponośnego, które wcale nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa, to kolejny atut tej wymiany.



Kuzak: Gdy tylko „kolano Bugu" znalazło się w granicach ZSRR, Sowieci przystąpili do budowy szeregu kopalń, w wyniku czego w krótkim czasie wydobywano tam aż 15 milionów ton węgla rocznie! Dla porównania w roku 1936 w Polsce ogółem wydobywano około 30 milionów ton węgla kamiennego.

To wyjątkowo manipulacyjne zestawienie liczb, które nie dowodzi zupełnie niczego. Jak można porównywać wydobycie węgla w granicach przedwojennych, skoro w powojennym układzie granic Polska dysponowała znacznie lepszym dostępem do złóż. W 1945 Polska wydobyła 21 mln ton węgla, a już w roku następnym — 47 mln ton. W 1950, czyli na rok przed zmianą granic, Polska wydobywała już 78 mln ton węgla, czyli tyle co obecnie. W zasadzie od razu po zakończeniu wojny polskie wydobycie węgla kamiennego rosło co kilka lat w tempie kilkanaście mln ton, tak że w roku 1970 osiągnęło poziom 140 mln ton, czyli 4,27 t per capita, czyli najwięcej na świecie. Co dałoby dodatkowe kilkanaście milionów ton z przejętych złóż nadbużańskich? To że Polska stałaby się czołowym producentem węgla kilka lat wcześniej? Dla Polski utracone zasoby nie stanowiły 50%, jak może to wynikać z porównania do wydobycia przedwojennego, lecz kilkanaście, które następnie stopniały do kilku.



Oczywiście są to wielkości czysto teoretyczne, gdyż na przejętych ziemiach nie było żadnej infrastruktury górniczej, jak na Śląsku, więc najpierw trzeba było budować kopalnie od zera.

Do dziś owe złoża lubelskie są mizernie zagospodarowane — mamy tam tylko Bogdankę, wybudowaną w latach 1975-1984. A w ostatnich latach kolejne złoża przekazano nie pod polską zabudowę, lecz oddano w ręce Australijczyków. Być może dzięki temu na ziemie polskie przybędą jakieś nowe technologie wydobywcze, ale póki co wygląda to na politykę neokolonialną, która od polityki kolonialnej z czasów ZSRR nie różni się aż tak fundamentalnie. W obu bowiem przypadkach efekt jest taki, że polskie zasoby naturalne służą przede wszystkim interesowi zagranicznych podmiotów gospodarczych.



Generalnie warto pamiętać, że najróżniejsze bogactwa naturalne mieszczą się praktycznie w calutkiej Polsce i nie sposób odkroić coś jałowego. Co najwyżej można przyjąć, że dany obszar nie jest jeszcze należycie rozpoznany. Związane jest to z wyjątkowością geologiczną Polski:

„Polska położona jest w przegrodzie Europy, na granicy geologicznych światów wyznaczonych uskokiem rozciągającym się od Szczecina, Kalisza, Tarnowa, Rzeszowa. Jest jedynym państwem w Europie, gdzie spotykają się trzy epoki geologiczne. Najstarsza — wschodnia, znacznie młodsza — zachodnia i najmłodsza - alpejska. Nasuwa się przy tym skojarzenie ze znacznie późniejszym politycznym rozbiorem Polski. To punkt spotkania trzech różnych światów i obszarów. - Wzdłuż tej linii uskoku geologicznego przebiegają również i wynikają z niego zasoby gazy łupkowego" - wskazuje prof. Andrzej Nowak.

Kuzak: Łatwo się domyślić, że na drobnej zmianie przebiegu granicy straciliśmy prawdziwą fortunę. Jak wielką? W roku 1953 tona węgla na rynkach światowych kosztowała 13 ówczesnych dolarów (ponad 100 dzisiejszych USD). Gdyby Polska chciała wyeksportować węgiel znad Bugu zagranicę, mogłaby na tym zarobić w ciągu jednego roku 1,5 miliarda dzisiejszych dolarów. W ten oto sposób na przestrzeni kilkudziesięciu lat straciliśmy dziesiątki miliardów dolarów!


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (5)..   


« Historia   (Publikacja: 21-03-2016 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9987 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365