Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.341.726 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 321 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Smierć sama w sobie nie jest straszna, lecz tylko nniemanie, że jest straszna, jest straszne."
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Trzeba zrobić nową przeszłość [4]
Autor tekstu: Romana Kolarzowa, Adam Kubiak

Obecnie ani w historii czy antropologii kultury, ani w samej historii raczej nie kwestionuje się roli, jaką odgrywała chrześcijańska formacja religijna w kształtowaniu praktycznej nienawiści wobec Żydów (ale też wszelkich innowierców, w tym tzw. odszczepieńców). Z chrześcijańskiej właśnie strony rzeczowo wyjaśnił to F. Mussner w Traktacie o Żydach (Warszawa 1997). Doprawdy, nie ja powinnam przypominać EK, że w Polsce w tej mierze i Vaticanum II długo niewiele odmienił. Już po wprowadzeniu języka polskiego do liturgii w nabożeństwie wielkopiątkowym jedną z intencji była modlitwa za przewrotnych i fałszywych Żydów, znajdująca się w modlitewnikach, opatrzonych nihil obstat. Po raz ostatni zetknęłam się z tą frazą w modlitewniku wydanym w 1974 r., a dodam, że nie prowadziłam żadnej specjalistycznej kwerendy. Dowiedziałam się tylko z kilku rozmów, że intencja ta miała również formę za występnych i fałszywych Żydów. Nie jestem pewna, czy nic nie daje do myślenia okoliczność, że polscy katolicy (choć nie mogę orzekać, że tylko ppolscy), w 30 lat po okupacji i 25 lat po soborze, uznawali tę intencję za oczywistą i słuszną… Nie mam też przekonania, że zmawiali ją wyłącznie tak sobie, więc nie ma obawy, żeby ona jaki ślad mentalny pozostawiła. Ale te drobne okoliczności nie wadzą EK głosić tezę o jednostronnej wrogości Żydów wobec duchowieństwa katolickiego. Tak przy tym zapiekłej i fanatycznej, że przesądzającej również o uprzedzeniu do nauki języka polskiego, a to dla tej przyczyny, że używa się w nim alfabetu łacińskiego, który bywał nazywany „księżym". Miałam wrażenie, że tego alfabetu używało się i używa jeszcze w kilku innych językach; także w starogórnoniemieckim i starokastylijskim, które były językami bazowymi dla potocznej mowy [ 5 ] odpowiednio Żydów aszkenazyjskich i sefardyjskich.

Gdyby chcieć skupić się nad każdą tezą osobliwą EK, trzeba by też pisać książkę, znacznie przy tym obszerniejszą, bo tak to z natury prostowania krętych ścieżek myślenia wynika. Pozwolę sobie jednak pokazać sposób rozumowania autorki na przykładzie jej ustaleń co do warunków, które musiał spełniać polski Żyd, aby mieć szansę uratowania się. Na pierwszym miejscu EK wymienia znajomość polskiego języka (s. 225) i podkreśla, że chodzi o dobrą znajomość języka, taką, która pozwoliłaby się wtopić w polskie otoczenie. Wydaje się, że nic bardziej oczywistego… a jednak jest to teza całkowicie bałamutna, sprzeczna przy tym z nie kwestionowanym w tej pracy faktem, że większość żydowskiej społeczności zamieszkiwała maleńkie mieściny i wsie. Otóż w tych środowiskach do dzisiaj prawie nikt nie mówi dobrze po polsku! Nawet teraz, nawet w gronie ludzi liczących 18-20 lat, czyli w populacji, dla której wykształcenie średnie stało się dobrem masowym. Osoba używająca poprawnej polszczyzny, nie daj boże z rozbudowanym słownikiem, nieunikajaca zdań wielokrotnie złożonych jest w tych skupiskach widoczna jak tarcza na strzelnicy i z miejsca identyfikowana jako obcy — ponieważ sztucznie mówi! EK, owładnięta ideą Państwa Polskiego, nieprzerwanie istniejącego od czasów Mieszka I (to wielce szczególne u historyka wyobrażenie) i skonsolidowanego społeczeństwa/Narodu polskiego, najwyraźniej przestaje słyszeć dogłębne języków pomieszanie na polskiej prowincji oraz postępującą „prowincjonalizację" (słyszalną w redukcji składni i słownika) potocznej polszczyzny. Tymczasem zważywszy stan oświaty przed 1939 r. oraz brak unifikujących język mediów, trzeba jednak ostrożnie założyć, że na ów czas było pod tym względem jeszcze gorzej — tak, że paradoksalnie najtrudniej w takich miejscach byłoby ukryć kogoś mówiącego polszczyzną ludzi wykształconych.

Autorka tworzy również własną „teologię żydowską". Nie jest to jednolity wywód lecz dywagacje rozproszone w całym tekście. Otwiera je cytowane za Krzysztofem Burnetko spostrzeżenie, że w wiekach średnich Żydzi w Europie „(...) zaciskając narodowo-wyznaniowe więzy, próbują ocalić swą kulturowo-religijną odrębność. Jako monoteiści uważają, że nie powinni wchodzić w kontakt z żadną inną religią, a w szczególności z jej sacrum. W efekcie (...) w XIII wieku ortodoksyjni Żydzi sugerują, że kiedy chrześcijanie przechodzą ulicami miasta z procesją Bożego Ciała, pobożny Żyd nie może wychodzić z domu." (s. 40, za K. Burnetko, adres w tekście omawianym). Materiał dziennikarski, o ile nie jest źródłem lub nie pochodzi od wybitnego specjalisty, nie jest najlepszym argumentem w wywodzie naukowym. EK, zamiast Burnetkę bezkrytycznie cytować, winna jako historyk zwrócić uwagę na rażącą nadinterpretację, przekraczającą granicę falsum. Przecież każdy historyk (antropolog i kulturoznawca także) zna genezę akurat tego święta oraz wie, czym dla Żyda kończyło się samo podejrzenie lub czyste pomówienie o „kontakt z sacrum" chrześcijańskim. To przecież motyw centralny tych legend o krwi... Zrozumiała więc winna być dlań rada, aby Żyd pobożny w ten właśnie dzień domu nie opuszczał, czyli lekkomyślnie nie narażał życia własnego oraz swoich bliskich. EK jednak żadnych uwag do cytowanego tekstu nie czyni. Nie znaczy to, że w ogóle nie krytykuje cytowanych autorów. Dostaje się przecież reprymenda A. Żbikowskiemu za to, że napisał o „chrześcijanach bawiących się szopkami wielkanocnymi" ( przyp. 157, s. 100). Ma też wypomniane A. Cała, że pisze o świętowaniu przesilenia zimowego, a nie Bożego Narodzenia… zachowuje więc EK krytycyzm, ale ma on charakter wybitnie stronniczy.

W innym miejscu „wywód teologiczny" zaczyna od truizmu, iż „Religia od zarania dziejów odgrywała w życiu Żydów rolę szczególną, Regulowała życie społeczności żydowskiej od kolebki po śmierć". (s. 198) Dalej jednak przychodzi spostrzeżenie zastanawiające, iż "Liczba religijnych przepisów żydowskich dotyczących tak drobnych nawet rzeczy jak pożywienie i ubranie, nie mówiąc już o ważniejszych sprawach natury religijnej, moralnej i uczuciowej szokuje człowieka z zachodnioeuropejskiego kręgu kulturowego". (tamże, podkr. RK). Jak na historyka, sąd to osobliwy — bo wolnoż z niego wnosić, że nic historykowi nie wiadomo o tym, jak istotną kwestią było w zachodnioeuropejskim kręgu kulturowym pożywienie (posty, rozliczne spory o to, co jest dozwolone w jakim poście oraz grozę budzące kary za naruszenie pokarmowych tabu; o KKodeksie Gezy warto by historykowi mieć jakieś pojęcie, skoro i poza branżą nie jest on dziełem tajemnym). I podobnie o rozlicznych sporach oraz rygorystycznych regulacjach przystojności odzienia, z drobiazgowym rozróżnianiem tej przystojności wedle stanu i jego wewnętrznej hierarchii; także z wyszczególnieniem znaków dla zakał swojego stanu (np. występnych duchownych). Nie mówiąc już o ważniejszych sprawach natury… itd., wśród których szczegółowe regulacje inklinacji i zachowań seksualnych utrzymują się w obrębie jednego z głównych w Europie wyznań chrześcijańskich do dzisiaj, a ich zwolennicy nie ustają w wysiłkach, zmierzających do narzucenia tych regulacji poprzez prawo cywilne ogółowi obywateli. [ 6 ] Doprawdy, nie każdy zachodni Europejczyk jest aż takim ignorantem w historii własnej kultury, żeby tak łatwo szokowała go cudza.

Na tym jednak nie koniec, jako że odnośne rozważania prowadzą EK do konkluzji, iż „W żydowskim życiu religijnym nie było miejsca na indywidualizm" (tamże). Zapewne dlatego było tyle szkół halachicznych [ 7 ] i nie z innej przyczyny wiodły one tyle debat. Ta demonstracja złej woli i ignorancji, rzecz jasna, całkowicie obywa się bez jakiejkolwiek, choćby i propedeutycznej, literatury przedmiotu. Nieobecni są więc np. A.J. Heschel, Understanding Jewish Theology (New York 1973) czy L. Jacobs, A Jewish Theology (London 1973). Nawet maleńki, ale pozwalający uchwycić podstawowe intuicje co do charakteru judaizmu tekst E. Lévinasa Religia dla dorosłych /i> (w Trudnej wolności) nie znalazł miejsca w literaturze zagadnienia. EK wywodzi tożsamość świętości życia i postulatu chronienia go kosztem innych; samą zaś ideę świętości życia przypisuje r. I. Nissenbaumowi (s. 201-203). Wystarczyłoby jednak, zanim będzie się ferować wyroki — że żydowska religia i tradycja "(...) są z natury sprzeczne z zachodnioeuropejską tradycją solidarności między ludźmi jako ludźmi (...)" (s. 203) — przeczytać choćby A. Kaplana, Maïmonides Principles (New York 1975) oraz P. Schindlera, The Holocaust and Kiddush Hashem in Hasidic Thought (in: „Tradition. A Journal of Orthodox Jewish Thought", № 13 1972), aby uniknąć aż takiej kompromitacji.

Wymieniam tylko dla przykładu pozycje już klasyczne, nietrudno dostępne i niewymagające głębokiej znajomości judaizmu. Z rozmysłem też z obfitości literatury czasopiśmienniczej wybieram tekst P. Schindlera — całe bowiem „zło" intencjonalnego izolacjonizmu i „antypolonizmu" Żydów polskich EK wiąże z „ciemnotą i ortodoksją", a tę ostatnią z chasydyzmem (!) — może więc jednak warto najpierw sprawdzić, jakie też są faktycznie myśli w tych środowiskach. Gdy chciałoby się lepiej poznać żydowską antropologię (i wtedy dopiero orzekać o jej podobieństwie bądź sprzeczności z tradycją zachodnioeuropejską), to można sięgnąć do także klasycznej już pracy S. Belkina, In His Image: The Jewish Philosophy of Man as Expressedin the Rabbinical Tradition (London 1961).

Znowu dla porządku trzeba dodać i to, że zasada solidarności, w formule K. Jaspersa, w Europie Zachodniej bynajmniej nie jest odwieczna. (Zresztą, gdyby była, Jaspers nie czyniłby permanentnego i nieusuwalnego łamania jej rdzeniem swojej koncepcji winy metafizycznej). Nawet w epoce nowożytnej obowiązywał ekskluzywizm, na mocy którego poza ludzką wspólnotą pozostawały różne grupy „nie-ludzi". Sporo o tym napisano; więc bez specjalnego trudu można sięgnąć do prac Delumeau, Foucaulta, Girarda czy Goffmana. A poza tym można by się zastanowić, czemuż Konferencja Biskupów Ameryki Łacińskiej jeszcze w 1967 r. uznała za niezbędne przypominać wiernym, że Indianie także mają nieśmiertelne dusze. Mając niejakie pojęcie o zachowawczości takich gremiów, nie spodziewam się, aby napomnienie takie było dziełem nastroju lub przypadku. Nie wiem, czy podobnie napomina się wiernych w Polsce; a trzeba by, ponieważ w jednym z mało oświeconych regionów powszechne wśród nastolatków (uczących się, a więc bez wątpienia też katechizowanych) określenie ludzi ciemnoskórych brzmi małpioki. Używa się go bez żenady nawet wobec obcych; a częstotliwość użycia gwałtownie wzrosła po wynikach ostatnich wyborów prezydenckich w USA.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kara boska za ateizm i aborcje
Błędne twierdzenia o wyczerpywaniu się zasobów

 Zobacz komentarze (5)..   


 Przypisy:
[ 5 ] Mowa ta, wyśmiewana przez oświeconych Żydów, niezależnie nawet od ich orientacji światopoglądowej, przez Aszkenazyjczyków określana jest z czułością mame łoszn.
[ 6 ] Ten stan rzeczy nie jest wyłącznie historyczny. Nie wiem, czy dla wielu społeczności europejskich, szanujących autonomię indywidualnego sumienia, całkiem współczesny drobiazgowy dyskurs o godziwych i niegodziwych sposobach pozyskiwania — delikatnie mówiąc - materiału genetycznego dla procedury in vitro ­ nie jest aby szokujący.
[ 7 ] Tu konieczne wydaje się objaśnienie, że szkole takiej niezbędna była indywidualność nauczyciela.

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 09-05-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Romana Kolarzowa
Profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego (zakład aksjologii wydziału filozoficznego). Wcześniej pracowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, w Akademii Muzycznej w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Była redaktorką wydawnictwa Rebis. Była związana z organizacjami: Ruch Obrony Praw Kobiet, NEUTRUM, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Autorka książek: "Postmodernizm w muzyce" (Warszawa 1993), "Przekroczyć estetykę" (Kraków 2001), "Wprowadzenie do tradycji i myśli żydowskiej" (Rzeszów 2006), "Kilka ćwiczeń z myślenia praktycznego" (w przygotowaniu).

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Krwawe majaki kultury
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1420 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365