Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.038.766 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Gdybym został królem świata, to bym się nazywał Walery Armata… Pewnie nic bym nie robił. Uważam, że najlepiej się ludziom nie wcinać. Pozostawić ich samym sobie, z ich własną aktywnością. Wtrącać im się w jak najmniej rzeczy. Zapewnić szeroko pojęte bezpieczeństwo, możliwość osądzania tych, którzy szkodzili by innym i nic więcej. Pozostawić sobie wpływ na wojsko, policję i sądy, a do niczego..
 Kultura » Sztuka » Teatr » Jednoaktówki (L.B.)

Copywriter [2]
Autor tekstu:

SCENA DRUGA

Gdy scena znów zostaje oświetlona, nie ma już na niej stołu ani siedzącej przy nim trojki. Pojawia się za to wielki, bogato rzeźbiony tron. Na tronie siedzi Książę — mężczyzna w średnim wieku, o wejrzeniu władczym, a zarazem dobrotliwym. Jego dłonie są splecione, jest skupiony i zamyślony.

Do izby wchodzi Kronikarz. Robi kilka kroków, a potem zgina się w głębokim ukłonie.

Kronikarz: — Najjaśniejszy Panie! Wzywałeś mnie, więc przybywam… (szykuje się do złożenia następnego ukłonu, ale Książę daje mu dłonią znak, by podszedł do tronu. Kronikarz podchodzi do Księcia i staje w pozie pełnej uszanowania)

Książę: — Tak, tak, wzywałem cię, mój kronikarzu. Mam dla ciebie ważne zadanie...

Kronikarz: — (z satysfakcją) Jestem gotów wykonać każde, książę. Jak zawsze.

Książę: — Wiem. Ale do tej pory pisywałeś kroniki. Raczej dla potomności, niż dla współczesnych. Opiewałeś w nich bogactwo mego księstwa, chwałę mojego rodu, początki mego panowania… Nawet zgrabnie ci to wychodziło… (Kronikarz promienieje z radości) Teraz jednak — nie zdejmując z ciebie obowiązków kronikarskich — chcę ci powierzyć dodatkową, znacznie trudniejszą pracę. (milczy przez chwilę, żeby zebrać myśli) Musiałeś słyszeć o wyprawie wojennej, na jaką się wkrótce wybieram? Przygotowania są przecież w toku...

Kronikarz: — Słyszałem, miłościwy panie, a jakże! Od zeszłej niedzieli o niczym innym się w zamku nie mówi. Wszyscy zachodzą w głowę, co to za wyprawa i ...przeciwko komu. Ale dworzanie nie wiedzą...

Książę: — I bardzo dobrze, że nie wiedzą! Usiłuję zachować całą sprawę w tajemnicy, chociaż we dworze, wśród tych wszystkich plotkarzy i donosicieli, to prawie niemożliwe… Ale tobie — w zaufaniu! — powiem, bo ty wiedzieć musisz. (Kronikarz kłania się Księciu z uszanowaniem) Inni dowiedzą się już po wszystkim. (półgłosem, pochylając się ku Kronikarzowi) Zamierzam zdobyć twierdzę Vearn. To będzie szybki, niespodziewany najazd. Muszę niezwłocznie zagarnąć tę twierdzę, bo inaczej Filip uczyni z niej bazę wypadową do inwazji i wkrótce… będzie po mnie.

Kronikarz: — (zaskoczony) Nie rozumiem… Czyżby książę Filip miał wrogie zamiary? Przecież od lat obowiązuje traktat pokojowy, który...

Książę: — (przerywa mu, z ironią) Co tam traktaty! Wszystkie one mają znaczenie tylko wtedy, gdy stoi za nimi siła… A Filip wzmocnił się ostatnio, po zdobyciu nowych ziem! Ma teraz więcej złota i chce je wydać na swoją armię. Dodatkowe zaciągi, nowa broń, najemne rycerstwo z okolicznych krajów… (tajemniczo) Wiem z poufnych, ale pewnych źródeł, że Filip zamierza nas zaatakować za pół roku, wczesną wiosną. Skoro wojna jest i tak nieunikniona, muszę zaatakować jako pierwszy...

Kronikarz: — Pozwól sobie przypomnieć, miłościwy panie, że przecież książę Filip jest krewnym waszej dostojności...

Książę: — (rozdrażniony) Przecież wiem, że Filip jest moim krewnym! I co z tego? Wszyscy europejscy królowie i książęta są z sobą spokrewnieni, a mimo to stale intrygują, prowadzą z sobą zażarte spory, a często i wojny. To normalne: ten, kto chce być dobrym władcą, musi zapomnieć o sentymentach, musi walczyć o potęgę swojego tronu i kraju. (pogodnieje, uśmiecha się) I jak? Chyba już wiesz, po co ci to wszystko mówię, mój kronikarzu?

Kronikarz: — Domyślam się, panie. Pewnie chodzi o sporządzenie pisma...

Książę: — Jako żywo!I to nie jednego! Tych pism nie może ułożyć byle skryba z mojej kancelaryi, nie mający pojęcia o dyplomatycznych zwyczajach! A z kolei moi ministrowie na dyplomacji się znają, ale nie wiedzą, jak się układa takie listy. Pozostajesz więc tylko ty, mój wierny sługo...

Kronikarz: — (z przekonaniem) Zrobię wszystko, by nie zawieść twego zaufania, książę...

Książę: — Cieszy mnie twój zapał. Ale podczas układania owych pism pamiętaj o tym, że sprawa jest skomplikowana. W myśl prawa nie wolno mi zająć tego grodu, bo przecież nie podlega on mojej władzy i leży on na ziemiach, należących do Filipa… Ale jeśli tego nie zrobię, to tak, jakbym skazał samego siebie na klęskę, a moich poddanych na śmierć i utratę majątku! Mając w swojej mocy twierdzę Vearn, będę mógł zapobiec inwazji, bo wszystkie inne, graniczne szlaki są łatwe do obrony...

Kronikarz: — (kiwa głową) Teraz w pełni rozumiem twój szlachetny zamysł, panie... Zajęcie tego grodu może zapobiec wojnie. Spełnisz tym samym odwieczne marzenie twego rodu i zapewnisz krajowi bezpieczeństwo...

Książę: — Otóż to — bezpieczeństwo! Kłopot jednak w tym, że dla wielu, okolicznych monarchów sprawa będzie wyglądała inaczej. Otóż, jeśli ja zajmę ten gród, to wówczas Filip wpadnie w szał, a potem roześle posłów do wszystkich dworów ze skargą na „bezprawny najazd" na „pokój miłującego" księcia Filipa! Będzie prosił o pomoc, o pieniądze i o wojsko, które pomogłoby mu w odparciu mojej inwazji. (z obawą) Jeśli tę pomoc dostanie, to wykorzysta okazję i nie zatrzyma się wcześniej niż tu, w stolicy… Zrujnuje cały mój kraj, zniszczy lub wywiezie wszystko, co cenne...

Kronikarz: — Cóż więc robić, panie?

Książę: — Trzeba sprawić, żeby Filip nie dostał pomocy, żeby Europa mu nie uwierzyła, żeby cesarz nie udzielił mu poparcia, nie ogłosił, iż jego sprawa jest słuszna. Trzeba wpłynąć na opinię europejskich władców. Te listy muszą być tak napisane, by dla każdego, kto je przeczyta, stało się od razu jasne i oczywiste, że racja leży całkowicie po mojej stronie! Mają być przyjemne w czytaniu, a argumenty w nich zawarte niech trafiają w sedno. Twoja w tym głowa! (wstaje powoli, podchodzi do Kronikarza i przyjaznym gestem klepie go po ramieniu) Niezwłocznie się tym zajmij, bo chciałbym się zapoznać z pierwszymi pismami już pojutrze, tuż przed moim wyjazdem.

Kronikarz: — (z ukłonem) Zajmę się tym z poświęceniem, ale i z przyjemnością, książę...

Książę: — Jeśli pisma będą odpowiednie, to od razu je podpiszę. Potem ukryjesz te pisma w kancelaryi, w schowku, by nie wpadły w niepowołane ręce. Gdy tylko zdobędę gród Vearn, przyślę ci tu posłańca z wiadomością. Wówczas niezwłocznie roześlij listy do wszystkich, najważniejszych dworów. Dlatego musisz te pisma jak najszybciej przygotować… (wzdycha ciężko) Tak, mój plan jest wielki i niebezpieczny, ale wszystko powinno się udać… Jeśli dobrze się spiszesz, nie minie cię sowita nagroda.

Kronikarz: — Już teraz jestem za nią wdzięczny, panie… Powiedz mi tylko, mości książę, co stanie się później? Jeśli nikt nie pomoże Filipowi?

Książę: — (z tajemniczym uśmiechem) Wówczas może ja pójdę na jego stolicę? Wobec życzliwej bierności Europy, może nawet zajmę całe jego księstwo i wcielę do mojego? I dopiero wówczas nastanie pokój… Kto wie… (śmieje się) Wtedy będziesz musiał sporządzić następne pisma, usprawiedliwiające moje postępowanie. No, ale na to mamy jeszcze czas… (wolnym krokiem rusza w kierunku wyjścia, a Kronikarz za nim) Ja muszę się teraz zająć przygotowaniami wojennymi. Pospiesz się, bo czasu mamy mało. Jak tylko będziesz miał wątpliwości, albo jakieś nowe koncepty, dotyczące treści tych pism, przedstaw je mnie… Przyjmę cię od razu, bo to jest sprawa najwyższej wagi… (obaj wychodzą, w komnacie zapada głucha cisza)

INTERMEDIUM

Do izby wchodzi Guślarz. Starzec jest odziany w długą, powłóczystą, białą szatę, w dłoniach trzyma lirę. Idzie wolno i ociężale. Rozgląda się wokół, a potem podchodzi do książęcego tronu i siada na nim.

Zaraz potem do sali wchodzi Noc — kobieca postać, odziana w powłóczystą, ciemnofioletową szatę. W prawej dłoni trzyma małą lampkę o przyćmionym świetle, a jej oczy są przewiązane błękitną opaską. Noc idzie powoli, aż dochodzi do Guślarza i siada u jego stóp. Zastyga w bezruchu, z lampką przed sobą.

Guślarz: — (nie zwraca uwagi na Noc. kiwa się monotonnie, do przodu i do tyłu, obejmując lirę. mówi półgłosem, jakby sam do siebie) Miłość trzeba z kimś dzielić, żeby ją mieć. Tak ludzie powiadają… (po chwili) A ja sobie myślę: czy inaczej jest z pamięcią? Z prawdą? One też powinny być rozdzielone między tłum, żeby istnieć… Jeśli wszyscy w coś wierzą, to z czasem przestaje mieć znaczenie, czy owo coś jest prawdą… Czy też prawdą jest coś, w co nikt nie wierzy… Nasi dziadkowie w to wierzyli, nasi rodzice, więc i nam nie wypada wątpić… Tak ludzie powiadają… Ale ja trzymam inaczej. Ja uważam, że prawda ma sens, choć jeszcze nie wiem, jaki… (uśmiecha się smętnie) Wiem, co mówię: tyle przeżyłem, tyle widziałem! Nie piórem to wszystko wyrazić, nie słowem… W dodatku jestem już stary i nie wszystko pamiętam, gadam w kółko to samo... Ale spróbuję coś sobie przypomnieć… (zastanawia się przez chwilę) Tak… Już wiem. Opowiem wam, a raczej zaśpiewam, moją starą balladę. Balladę o Prawdzie… (nuci, przygrywając sobie na lirze i kołysząc się powoli, w takt melodii. oczy ma przymknięte, jakby był pogrążony w drzemce)

Borem, lasem szła Prawda,
Polami
Pusto w kieszeniach miała
Czasami
Ale słowa Jej były
Jak złoto
Kto usłyszał, ten wierzył
Z ochotą...

Kiedyś jednak,
Od judejskiej strony
Zgraja klechów nadleciała,
Jak wrony
Mówią: "Chrystus naszym Panem,
Uwierzcie!
Zbawiciela w Nim mamy,
Nareszcie!"

Prawda szaty strzepnęła
Z pogardą:
"To jest kłamstwo!
Waszą mową hardą
Fałszujecie historię:
To się nie zdarzyło
Są bogowie,
Lecz Chrystusa nie było..."

Wtedy wzięli Ją
Między siebie
Od uderzeń pociemniało
Na niebie
Bili, pluli, kopali
Wytrwale
Trzykroć serce przebili,
Jak w szale
W grób na koniec wrzucili,
Po kryjomu… (milknie na chwilę, otwiera szeroko oczy i spogląda surowym wzrokiem na widownię)
Wciąż tam leży.
Niepotrzebna nikomu… (zamyka oczy, opuszcza głowę)

Milczy przez dłuższą chwilę, z opuszczoną głową, a potem wstaje i wolnym krokiem wychodzi z izby.

Noc pochyla się i zasłania swoją lampkę dłońmi. Scena powoli pogrąża się w ciemności...


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Diamentowe serce
Dysputa


« Jednoaktówki (L.B.)   (Publikacja: 14-12-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lech Brywczyński
Ur. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 13  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI!
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2104 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365