|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1925
Ratyfikacja Konkordatu - III i IV 1925 [2] Autor tekstu: oprac. Stanisław Dzięciołowski
Poseł przedłożył oświadczenie Episkopatu dotyczące uposażenia duchowieństwa, w którym czytamy m.in.: „Jeżeli się nie chce skazywać Kościoła na
konieczność odwoływania się do ludzi o materialną pomoc, jeżeli się
pragnie lud jak najbardziej zwolnić od ciężarów, to konieczną jest rzeczą
uposażenie kleru w środki do życia. Jeżeli proboszcz ma spełniać
apostolstwo kościelne i stać na straży ducha narodowego, zwłaszcza na
kresach, gdzie jest niewielu parafian, musi być z niego zdjęta troska o chleb
powszedni, żeby mógł nieskrępowany pracować dla Kościoła i dla państwa".
Sprawozdawca wskazał na braki w zakresie uposażenia duchownych. W dołączonym
do tekstu Konkordatu załączniku „A" [ 7 ]
nie zostały uwzględnione takie instytucje ogólnonarodowego znaczenia, wymagające
nakładów finansowych, jak katedry wawelska i gnieźnieńska, czy Kościół
Mariacki. „Są to braki, które winniśmy uzupełnić. Duchowieństwo nasze,
Kościół w Polsce, jest także ważnym i doniosłym czynnikiem świeckim w życiu
społeczeństwa, wykazał on w dziejach poprzednich tyle ofiarności, zaparcia
się i patriotyzmu, że nie możemy okazać wobec niego niewdzięczności".
Mówca porównał prawo polskie z ustawodawstwem katolickiej Bawarii, stwierdzając w końcu, że "Konstytucja nasza w dwóch miejscach, w art. 38 i 113
przewiduje po pierwsze, iż żaden związek religijny nie może stanąć w sprzeczności z ustawami państwowymi, a po wtóre, iż żadna ustawa nie
może być w sprzeczności z Konstytucją. Nie ma zatem żadnej potrzeby
realnej jakiegokolwiek oświadczenia jednostronnego, za którym oczywiście
musiałoby pójść oświadczenie jednostronne także drugiej strony, wobec
czego Konkordat zawisłby w powietrzu. (..) Pragnąłbym przedstawić sprawę
Konkordatu z większym entuzjazmem, nie pozwalają na to wszakże podniesione
przeze mnie jego braki. Sam fakt Konkordatu uważam za doniosły, pomyślny dla
Państwa i radosny. W wykonaniu w wielu szczegółach budzi w naszych stosunkach
poważne obawy. (..) Wnoszę o przyjęcie ustawy ratyfikacyjnej, przedłożonej w sprawozdaniu nr 1811. (Głos. Papieża
nie należy poprawiać. Inny głos: Idźcie
wszyscy do nieba, a ziemię zostawcie chłopom).
Jako koreferent ustawy w imieniu mniejszości komisji wystąpił poseł
Kazimierz Czapiński (ZPPS).
„Wysoki Sejmie! Wszelki Konkordat jest z natury rzeczy powiązaniem państwa
świeckiego z hierarchią kościelną, jest powiązaniem państwa z Kościołem.
Stojąc na gruncie zasadniczym rozdziału Kościoła i państwa, nie możemy być w zasadzie za żadnym konkordatem w ogóle. Skoro atoli art. 114 Konstytucji
sprawę przesądza (..) musimy jednak na razie stanąć na gruncie Konstytucji i zbadać, czy ten Konkordat odpowiada interesom narodu polskiego. Przede
wszystkim zapytuję, jakie powinno być kryterium naczelne, główna zasada, z punktu widzenia której mamy ustosunkować
się do tego Konkordatu? Mam zaszczyt oświadczyć w imieniu mojego stronnictwa,
że występując z krytyką Konkordatu, nie występujemy jednak jako partia
antyreligijna czy antykościelna, zgodnie zresztą z tradycją i obecnym stanem
zapatrywań w tej sprawie we wszystkich partiach socjalistycznych świata. (..) A więc kryterium naczelnym, z którego wychodząc będziemy krytykowali
Konkordat, nie będzie stanowisko antyreligijne, ani antykościelne, lecz
stanowisko interesu państwowego i kultury narodu. I wychodząc właśnie z tego
założenia naczelnego, będziemy musieli rozpatrywać, czym jest przedłożony
nam Konkordat. Jednakże prawdą jest, że kiedy hierarchia kościelna i kler
opuszcza dziedzinę czysto religijną, a wchodzi na teren szkolny lub, powiedzmy
szerzej, państwowy, to następuje scysja pomiędzy interesami owego kleru a interesami nowożytnego państwa, nowożytnej kultury narodowej i nowożytnego
ruchu robotniczego. Otóż tylko w tych właśnie, jak się kol. Dubanowicz wyraża
"res mixtae", w tych sprawach mieszanych, gdzie Kościół i kler, wkraczając w dziedziny państwowe, staje w sprzeczności z rozwojem nowożytnego państwa,
nowożytnej kultury, nowożytnej demokracji i nowożytnej szkoły, tam i o tyle
tylko występujemy przeciw klerowi. A konkretnie mówiąc sprowadza się to do 4
punktów, to jest: obrona suwerenności państwa, demokracji, szkoły narodowej i niezależności ruchu robotniczego i ludowego. Oto są te cztery punkty, w których
streszcza się nasz program walki z klerem, o ile wkracza w te właśnie
dziedziny".
Mówca opowiedział się przeciwko koncepcji szkoły wyznaniowej, to jest
takiej, do której uczęszczałyby dzieci jednego tylko wyznania i były
nauczane przez nauczycieli tegoż wyznania. Jego zdaniem byłoby to „rozłupanie
jednolitej szkoły narodu polskiego na szkółki fanatyzmu wyznaniowego".
Kiedy -
przeszedłszy do kwestii historycznych -
poseł stwierdził, że upadek kultury w Polsce XVII i XVIII w. był dziełem
kleru, zwłaszcza jezuitów, z sali przypomniano postacie światłych duchownych
tamtej epoki. Wówczas Czapiński zacytował te wypowiedzi Staszica, w których
autor „Przestróg dla Polski" krytykował kler. Wśród wrzawy panującej na
sali, poseł dowodził, że „nasz Konkordat niestety (..) za wskazówkami
Stanisława Staszica nie poszedł".
Stosując podstawowe kryteria dobra Rzeczypospolitej i narodowej kultury -
kontynuował -
należy zanalizować konkrety przedłożonego Konkordatu. Zauważamy tu cztery
zasadnicze cechy. "Po pierwsze jest to Konkordat niezupełny, bo szereg
dziedzin, np. prawa małżeńskiego, przez Konkordat nie jest uwzględniony.
(..) Drugą cechą obecnego Konkordatu jest to, że terminologia i formuły są
tak kauczukowe, tak dwuznaczne, że niestety dopuszczają interpretację
najrozmaitszą. (..) Dlatego sądzimy, że jeżeli ten Konkordat będzie przyjęty — a stawiamy właśnie wniosek o odrzucenie Konkordatu -
to interpretacja ze strony Państwa jest konieczna. (..) Trzecia cecha jest
znacznie boleśniejsza, albowiem w Konkordacie widzimy stworzenie
uprzywilejowanego stanowiska dla kleru w Polsce, uprzywilejowanego stanowiska
niezgodnego z Konstytucją polską, zwłaszcza dla Episkopatu. Wyraża się to w charakterze nominacji Episkopatu, w kwestii usuwania biskupów, w kwestii
karalności osób duchownych i wysokiego duchowieństwa, w kwestii stosunków do
listów pasterskich i w wielu innych kwestiach. Gdy żądamy tutaj pewnych praw
dla państwa, to nie stoimy na stanowisku jakiegoś cezaropapizmu, wtrącania się
państwa w sprawy kościelne lub czysto religijne, ale chcemy usunąć, w każdym
razie pomniejszyć, płaszczyznę tarć. (..) Jeżeli weźmiemy artykuł o karalności osób duchownych, to widzimy, że kara aresztu ma się odbywać w klasztorach, co jest niezgodne z Konstytucją, albowiem nie ma tu równości w traktowaniu obywateli, tworzy się przywilej stanowy czy korporacyjny. Jeżeli
dalej weźmiemy jeden z pierwszych artykułów Konkordatu, w którym jest mowa o tym, że gwarantuje się wolność w znoszeniu się z wiernymi, jeżeli mamy
dalej w tym samym artykule prawo wolności ogłaszania listów pasterskich przez
Episkopat, to boimy się, że w ten sposób gwarantuje się wolność agitacji
politycznej przez ambony. (..) Otóż te wszystkie artykuły (..) aż nadto świadczą, że wbrew duchowi, a nawet literze Konstytucji, ostało utworzone wyjątkowo uprzywilejowane
stanowisko dla kleru, specjalnie dla Episkopatu w państwie. (..)
Szanowny delegat rządu, prof. Grabski, na komisji sejmowej zapewniał nas według
swoich wrażeń w Rzymie otrzymanych, że Ojciec Święty,miłując Polskę, przypisuje jej wielkie znaczenie na
wschodzie Europy i ceni bardzo siłę i wielkość Polski. Odpowiedziałem wówczas
prof. Grabskiemu: Ja wcale nie jestem skłonny przypuszczać, że wszystko w tych słowach jest obłudą, rozumiem, że w interesie polityki rzymskiej
wielkie państwo katolickie na wschodzie Europy, powstrzymujące zalew Europy
przez barbarię bolszewicką, jest potrzebne. O tyle nie podejrzewam szczerości
słów Papieża, ale boję się, ażeby nie było tak, jak było zawsze, bo
przecież Rzym ma swoją odrębną politykę. Jeżeli chce Polski silnej i wielkiej na wschodzie, może to być prawdą, ale on może chcieć przy pomocy
tej Polski swoją własną politykę prowadzić. (..)
Kiedy Polska upadła w XVIII stuleciu, brakło jej tego stanu, tej klasy, która
by stała na gruncie niezależności
kultury, niezależności nauki. Jak wiadomo, mieszczaństwo w Polsce prawie nie
istniało. Istniał tylko ciemny, sponiewierany chłopski tłum, istniała tylko
rozbrykana, sprzedajna i sprzedająca się obcym szlachta i istniał
rozfanatyzowany kler; nie było tego stanu, któryby był reprezentantem, tak
jak we Francji, ówczesnej rewolucyjnej, wolnej myśli, wolnego słowa, niezależności
myślenia. Teraz w Polsce ta klasa istnieje, dziś na straży niezależności myśli i nauki stoi w Polsce zorganizowana klasa robotnicza, która ma coraz więcej,
na szczęście, wpływów w państwie i dlatego te eksperymenty, które były
uskutecznione na żywym ciele Polski w XVII i XVIII stuleciu, tej Polski ogłupianej
przez jezuitów, w takiej mierze są niemożliwe.
Otóż w tej myśli, że jeśli panowie mimo wszystko uchwalicie ten Konkordat
przywilejów, to przynajmniej ustalcie interpretację tych miejsc
najprzykszejszych i najbardziej wątpliwych; w tej myśli, że Polska
nowoczesna, demokratyczna, znajdzie w sobie dostateczną siłę, organizację i niezależność, aby odeprzeć te wszystkie ataki i zamachy, w tej myśli przedkładam
Wysokiemu Sejmowi wniosek zasadniczy:
Sejm uznaje, iż obecnie przedłożony Konkordat stwarza dla kleru w Polsce,
specjalnie dla Episkopatu, wbrew Konstytucji, wyjątkowo uprzywilejowane położenie, a natomiast nie daje państwu żadnej gwarancji przy ewentualnych politycznych
nadużyciach kleru i dlatego Sejm odrzuca przedłożony projekt Konkordatu".
(Oklaski na lewicy).
Prowadzący obrady udzielił głosu podsekretarzowi stanu W. Studzińskiemu, który w imieniu rządu poprosił Sejm o zatwierdzenie układu. „Konkordat, który
wypłynął z uznania zasady wolności Kościoła w granicach oznaczonych w Konstytucji, daje państwu potrzebne prawa i reguluje stosunek do Kościoła w sposób, który da pogodzić interes państwa z interesem Kościoła".
Kolejny mówca, poseł ks. dr Marceli Nowakowski (ZLN) wysunął podejrzenie, że
przyczyną walki z Konkordatem jest chęć usunięcia religii z życia
publicznego. Z tego założenia wychodząc krytykował wystąpienia posłów
Czapińskiego i Putka na posiedzeniach komisji sejmowych. Polemiczne przemówienie
było wielokrotnie przerywane wtrąceniami. Ks. Nowakowski wskazywał, że „Kościół w stosunku do Państwa Polskiego czy do państw europejskich był wychowawcą i piastunem, bo każdy naród od wprowadzenia chrześcijaństwa, od tej daty liczy
przeważnie swoją historię właściwą i dlatego, jeżeli się historycznie coś
stwierdza, trzeba stanąć na tym gruncie i brać pod uwagę te czasy i poglądy,
które były w danej epoce. Nie wolno rzeczy z XI czy XII wieku przenosić żywcem
do wieku XX i osądzać je z punktu widzenia wiek XX". Mówca wyraził
podejrzenie, że u podstaw aktualnej walki z Kościołem katolickim przez określone
czynniki w wielu państwach leży program konwentu wolnomularzy z 1913 r. Następnie
polemizował z twierdzeniami posła Józefa Putka (PSL "Wyzwolenie"), że
Konkordat „hołduje na wskroś arystokratycznemu kierunkowi w Kościele,
wzmacnia władzę biskupów, a nie wprowadza czynnika ludowego". Otóż „Kościół
katolicki ma hierarchię nienaruszalną, zaznaczoną stygmatem sakramentu, i to
państwo musiało uznać, skoro przystąpiło do zawarcia Konkordatu". Zarzucił,
że niektórzy działacze ruchu ludowego dyskredytują księży
rzymskokatolickich, a protegują tak zwany kościół narodowy. Przytaczał
przykłady walki z Kościołem katolickim w różnych krajach Europy, dyktowanej
złą wolą. Przemówienie to było kilkanaście razy przerywane wtrąceniami i okrzykami innych posłów, zwłaszcza z lewicy. Ks. Nowakowski dał dłuższy
wywód historyczny -
od czasów piastowskich -
na temat zasług Kościoła wobec Polski. „I nie myślcie, panowie, że wam
tylko chodzi o chłopa polskiego. Nam prędzej winno chodzić o chłopa, bo my,
księża, nie tylko odpowiadamy za niego jako politycy, ale odpowiadamy za jego
zbawienie wieczne, a to ważniejsze od przejściowej agitacji". W kontrowersyjnej sprawie tzw. ziemi poduchownej i pensji dla duchowieństwa w zamian za ziemię, przypomniał liczne konfiskaty dokonane przez władze
carskie, m.in. za udział księży w powstaniu styczniowym. Bronił też
koncepcji szkoły wyznaniowej oraz praw nadzoru kościelnego nad lekcjami
religii w szkole. Zakończył stwierdzeniem, że „Konkordat ten daje, co
prawda, większą wolność wewnętrzną i Kościołowi, ale też nakłada na
Episkopat polski wielkie obowiązki twórcze ku wzmocnieniu więzi Kościoła
katolickiego, ku podniesieniu ducha ogólnego, ku wprowadzaniu w jak największej
mierze praw Kościoła katolickiego w życie społeczne. Bo tam, gdzie wolność,
tam jest też większy obowiązek, i głosując za tym Konkordatem, nie tylko
jako katolicy, ale i jako politycy, nie wątpimy, że tak jak Kościół
katolicki w chwilach ciężkich dla Polski był jej ostoją, tak i dziś ku
umoralnieniu społeczeństwa polskiego, ku podniesieniu go na duchu będzie
ostoją i siłą".
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 7 ] Załącznik
"A" określał uposażenie duchownych nie bezpośrednio w pieniądzach, ale w punktach "według bieżącej mnożnej dla urzędników państwowych". « Konkordat z 1925 (Publikacja: 08-11-2003 Ostatnia zmiana: 09-01-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2896 |
|