|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Nasza druga połowa [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Mężczyzna, aż otworzył usta ze zdziwienia. Podrapał się w głowę,
myśląc w tym czasie: — No, tak! rzeczywiście,… dlaczego właściwie nie mam
partnerki? Że też mi to wcześniej nie przyszło do głowy?!
A wąż patrząc na niego uważnie, mówił dalej:
-
Czy nie odczuwałeś czasem jakichś dziwnych i niezrozumiałych stanów
pragnienia, podniecenia,… pożądania czegoś, czego domagała się twoja
natura samca, a czego nawet nie potrafiłbyś sprecyzować werbalnie? Nie
doznawałeś nigdy takich odczuć?
Człowiek zmarszczył czoło, pragnąc przypomnieć sobie usilnie to, o czym mówił wąż. Rzeczywiście, nieraz bywało, iż czuł jakieś
niezaspokojone pragnienie,… olbrzymią chęć na coś nieznanego sobie,...
dziwną i niepokojącą tęsknotę za czymś trudnym do określenia. Denerwowały
go te stany emocjonalne przeszkadzając mu w pracy, więc ze wszystkich sił
starał się nie myśleć o tym, przykładając się jeszcze bardziej do tego co
robił.
Przypomniał sobie teraz jeszcze coś; otóż czasem się zdarzało, iż
zanim zasnął, ogarniał go dziwny stan podniecenia. Jego ręka szukała
automatycznie i jakby niezależnie od jego woli, najbardziej wrażliwego miejsca
na jego ciele, które drżąc pod wpływem tej dziwnej żądzy, poddawało się z lubością tym pieszczotom. Było mu wtedy tak dobrze, jak nigdy, zasypiał
odprężony i zaspokojony bardziej, niż po najlepszym posiłku.
Nie zastanawiał się dotąd nad tymi sprawami, bojąc się nawet spytać
Boga, jaka może być przyczyna tego niezrozumiałego — ale nad wyraz
przyjemnego — zachowania. Obawiał się, iż kiedy powie o tym Stwórcy, ten
poprawi jego naturę i odbierze mu tę jedyną prócz pracy przyjemność. Wolał
nie ryzykować, zachowując tę tajemnicę dla siebie.
-
Czyżby zatem to miało jakiś związek z tymi sprawami, o których mówił wąż?
Ciekawe,… bardzo ciekawe… — mężczyzna zastanawiał się z taką
intensywnością, aż ciemny rumieniec zabarwił mu policzki. Nawet apetyt jakoś
mu przeszedł, co tym bardziej wprawiło go w zdumienie.
Wąż w tym czasie milczał taktownie, bujając się miarowo na gałęzi.
Nie spuszczał wzroku z człowieka, po chwili odezwał się:
-
Tak, tak, bracie! Jesteś samcem i nic na to nie poradzisz! Bez samicy jesteś
tylko p o ł o w ą
człowieka i nie dałbym za to głowy, że akurat tą lepszą!
Nie
masz nawet pojęcia co tracisz z życia, ile przyjemności, ile rozkoszy cię
omija! Ile radości i zadowolenia przechodzi obok ciebie bezpowrotnie! No, ale
skoro dla ciebie najważniejsza jest praca, to nie przeszkadzaj sobie,...
pracuj! A garb ci sam wyrośnie! Ha! ha!
I wąż chichocząc w głos, jakby rozbawiło go coś niezmiernie wesołego,
chowa się pomiędzy listowiem drzewa, zostawiając człowieka skonsternowanego i zbulwersowanego zarazem, jego ekstrawaganckim zachowaniem.
-
Co to wszystko może oznaczać? — Dziwi
się mężczyzna wstając i biorąc się za robotę. Lecz praca, która zawsze
sprawiała mu tak wielką przyjemność, wyraźnie nie szła mu dzisiaj. Myśli
miał zaprzątnięte tym co usłyszał od węża. Nie mógł się skupić na tym
co robi. Po raz pierwszy jego umysł był zajęty czym innym niż jego ręce.
Wprawiło go to w niezrozumiałe rozdrażnienie.
Próbował przestać myśleć i skupić się na tym co robi, lecz po
chwili dręczące myśli powracały uparcie, nie pozwalając mu cieszyć się
efektami pracy. Aż w końcu — zły jak wszyscy diabli — cisnął narzędzia na
ziemię i poszedł przed siebie nie patrząc nawet gdzie idzie. Szedł z pochyloną głową myśląc przez cały czas i nawet piękno ogrodu, które dotąd
budziło w nim zachwyt, nie sprawiało mu teraz radości.
-
Co on miał na myśli, mówiąc, iż jestem tylko połową człowieka? I co też
takiego ważnego tracę w życiu? Jakie rodzaje przyjemności mnie omijają?...
Niby te, które może dać samica? Ale co ona takiego rewelacyjnego może uczynić i wnieść w moje życie? — zastanawiał się mężczyzna chodząc bez celu ścieżkami
ogrodu Eden.
-
Najprościej byłoby zapytać zwierzęta, jaki mają pożytek ze swych samic,
lecz ona przecież nie mówią! Ciekawa sprawa,… a swoją drogą, jakby też
mogła wyglądać moja samica? — próbował wyobrazić ją sobie na różne
sposoby, ale nic z tego mu nie wyszło. Miał tylko niejasne wrażenie, iż musi
być ona w jakiś sposób podobna do niego, lecz i tu nie miał całkowitej
pewności, uprzytomniwszy sobie, że nie wszystkie samice zwierząt są podobne
do swych samców. Szczególnie widać to u ptaków.
— A więc co? Dać sobie spokój z rozważaniem na ten temat i wziąć się znów
do pracy? — zapytywał sam siebie, lecz czuł podświadomie, iż teraz już
nie będzie miał z niej takiego zadowolenia i satysfakcji jak dotąd,… że te
myśli, które podstępem wdarły się do jego umysłu, będą zatruwać jak
jadem dotychczasowy jego spokój i komfort psychiczny.
-
To już nie będzie to co przedtem — stwierdził człowiek w duchu, potrząsając
głową do swych myśli. Widocznie musiał bezwiednie zataczać koło, bo po
jakimś czasie znalazł się w samym środku ogrodu, a przed nim rosły dwa
okazałe drzewa; wiadomości dobrego i złego, oraz życia. Mężczyzna usiadł
naprzeciw nich i począł uważnie się im przyglądać. Dotąd nigdy tego nie
robił, wolał nie kusić losu. Drzewo życia obrzucił pobieżnym spojrzeniem,
nie interesowało go ono w tej chwili. Całą swoją uwagę przeniósł na
drzewo wiadomości dobrego i złego. Przede wszystkim zastanowił go fakt, iż
jego owoce mają apetyczny wygląd i są nad wyraz aromatyczne. Czuł to nawet z tej odległości. Poczuł jak ślina napływa mu do ust, kiedy tak na nie patrzył.
-
Po cóż miałby Bóg czynić je tak urodziwe i tak apetycznie wyglądające, jeśli
nie nadają się do jedzenia? Aby mnie oszukać i zwieść? Byłoby to
bezsensowne i podstępne zarazem. Zatem o co tu może chodzić? — Najprościej
byłoby spytać samego Stwórcę, lecz człowiek miał niejasne wrażenie, iż
nie jest to dobry pomysł. Musi zadecydować sam,… tu i teraz!
Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał odruchowo na niebo. Słońce już
chyliło się ku horyzontowi i dzień dobiegał końca. Przyroda w ogrodzie również
szykowała się do snu. W koronach drzew panował ożywiony świergot ptaków,
moszczących się do nocnego wypoczynku i opowiadających sobie zapewne wrażenia z dnia. Zwierzęta powróciły do swoich legowisk, zniknęły motyle i owady, a ich miejsce zajmą niebawem ćmy i przemykające bezszelestnie nietoperze.
Powietrze zapełni się zapachem nocnych kwiatów i graniem cykad i świerszczy.
Pod osłoną nocy ogród Eden zacznie tętnić innym życiem. Tym, które jest uśpione w dzień i które budzi się o zmroku.
Na ciemne niebo wypłynie blada tarcza księżyca i będzie bardzo
nastrojowo i bardzo sentymentalnie. Człowiek pomyślał w tej chwili, że nigdy
dotąd nie zastanawiał się nad tymi sprawami w ten sposób. Kiedy kończył
pracę był zbyt zmęczony, aby w głowie mu były uroki nocy.
-
Noc jest po to, aby nabrać sił do pracy — tak sobie tłumaczył zawsze.
Dlatego sam fakt, iż zaczął dostrzegać jej niezaprzeczalny urok, zdziwił go i zaskoczył. Czuł się tak, jakby zaczął poznawać inny świat, lub zaczął
patrzeć na niego innymi oczyma. A wszystko to było efektem tej dziwnej rozmowy z wężem,… z nadzwyczaj dziwnym wężem.
-
Jeśli po samej rozmowie zaczynam inaczej patrzeć na świat, myśleć o rzeczach nad którymi dotąd nie zastanawiałem się wcale,… to co będzie jeśli
zjem ten zakazany owoc? Kim będę wtedy? Jak będę widział rzeczywistość?
Czy będzie ona taka sama jak dotąd? Oto są pytania,… i żadnej odpowiedzi!
Takie i inne myśli przelatywały mężczyźnie przez skołataną głowę,
aż w końcu nie mogąc już znieść tego — nieznanego sobie dotąd -
stanu, podniósł się, podszedł do drzewa wiadomości dobrego i złego i ze słowami: — Aa, raz kozie śmierć! — zerwał z niego owoc i zaczął spożywać go,
delektując się jego niespotykanym smakiem i aromatem. Rozglądał się przy
tym niespokojnie, nie chcąc być przyłapany na tej zakazanej czynności.
Lecz w pobliżu nie było żywej i rozumnej duszy, która mogłaby o tym
incydencie donieść Bogu. Więc mężczyzna zjadł bez przeszkód cały owoc, aż
odbiło mu się na koniec. Potem ułożył się wygodnie do snu, zadowolony z faktu, iż nikt go nie przyłapał i myśląc o tym jakie rezultaty tego czynu będzie
odczuwał jutro, czy dowie się czegoś więcej o sprawach wspomnianych przez węża,...
zasnął po tym obfitującym we wrażenia dniu, jakże innym od poprzednich.
Pojękiwał cicho i wzdychał przez sen, od czasu do czasu pochrapując z lekka. Działanie zakazanego owocu nastąpiło szybciej, niż się tego
spodziewał, ponieważ już w nocy w trakcie snu doznał bardzo dziwnych i niepokojących wizji. Śniła mu się tajemnicza i nieznana dotąd istota.
Istota, której próżno by szukać w całym świecie zwierzęcym. Istota całkiem
niepodobna do niego, a jednak przypominająca go w jakiś sposób,… i bliska
mu zarazem.
Widział węża, który mówił doń:
-
Przyjrzyj się jej uważnie; to jest to dobro, lecz także i zło,… chi, chi,...
co ty na to? — więc przyjrzał się jej uważnie i stwierdził, że „to"
podoba mu się bardzo. Te miłe dla oka okrągłości, wypukłości i wklęsłości
jej zgrabnego ciała,… te ruchy pełne delikatności i gracji, a zarazem
jakiejś drapieżności,… to przenikliwe spojrzenie jej dużych wyrazistych
oczu,… to wszystko powodowała, iż patrzył na nią z niemałym zachwytem,
czując jak dziwna fala gorąca ogarnia jego ciało, a umysł przenika nieznane
dotąd pragnienie i pożądanie. Wrażenie było tak silne, iż wzdrygnął się
mimo woli, czując jak drży jego ciało.
Mężczyzna obudził się i usiadł gwałtownie. Wrażenie bliskości
drugiej osoby było tak silne, że odruchowo pomacał wokół siebie, lecz obok
niego nie było nikogo. Czuł jak krew pulsuje mu w skroniach, a całe ciało drży z pożądania i podniecenia. Serce waliło mu jak oszalałe, policzki i czoło płonęły
ogniem. Przełknął z trudnością ślinę, czując dziwną suchość w gardle.
Ścisnął skronie dłońmi.
-
Co się ze mną dzieje? — zadał sobie w myślach to pytanie, próbując
dociec przyczynę tych niesamowitych wrażeń. I w tym momencie przypomniał
sobie.
-
Ach tak,… zjadłem zakazany owoc przecież,… to muszą być efekty jego działania — położył się z powrotem, oddychając głęboko.
Nagle jego umysł przeszyła przerażająca myśl:
— A jeśli Bóg mówił prawdę i teraz niechybnie umrę?! — aż wstrzymał
oddech na chwilę, czując jak serce podchodzi mu do gardła. Lecz jego organizm
uspokajał się już stopniowo po tym wstrząsającym śnie, więc i jego umysł
także pozbył się strachu i obaw. Jednak nie mógł już usnąć, leżał w ciemnościach i przypominał sobie szczegółowo wizje tego dziwnego snu. A było
sobie co przypominać.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 18-01-2004 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3205 |
|