|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Nasza druga połowa [4] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Mężczyzna poczuł jak znów ogarnia go fala podniecenia. Czuł wyraźnie
to ciepło w dole brzucha, promieniujące na całe ciało. To rozkoszne uczucie,
które już wcześniej dane mu było odczuwać, a którego przyczyn nie był w stanie wytłumaczyć sobie.
— A więc to ma związek z samicą,… jednak wąż mówił prawdę,… — myślał
mężczyzna, przypominając sobie jednocześnie każdą chwilę tego snu, każdy
jego moment. Przeżywał po raz wtóry senną wizję, tym razem świadomie z udziałem swej woli i wyobraźni.
-
Dlaczego Bóg pozbawia mnie tych doznań? I dlaczego nie chciał, abym o nich
wiedział? — pytał się w myślach, zasypiając z mocnym postanowieniem, iż
musi koniecznie porozmawiać ze Stwórcą na ten temat.
Następnego ranka człowiek obudził się jakby całkiem odmieniony. Czuł w sobie jakąś nieznaną dotąd siłę i energię do pracy. Robota dosłownie „paliła mu się w rękach", a głośne
podgwizdywanie słychać było chyba w całym ogrodzie Eden. Nie mógł doczekać
się spotkania ze Stwórcą. Był jednak pewien problem natury hmm,...
biologicznej powiedzmy; otóż mężczyzna — mając w pamięci ów dziwny sen — był bez przerwy podekscytowany,… i podniecony zarazem, co łatwo dało się
dostrzec zresztą.
-
Jak więc w takim stanie pokazać się Bogu? — zastanawiał się, zawstydzony
nieco tym nieoczekiwanym przypływem potencji.
Pomyślawszy trochę, splótł sobie z liści figowca przepaskę i założył
ją na biodra, zadowolony, iż teraz niczego kompromitującego nie będzie już
widać. Mógł już bez obawy oczekiwać spotkania ze Stwórcą.
Po południu, kiedy był odczuwalny przyjemny powiew wiatru i gdy Bóg
korzystając z niego (nie ja to wymyśliłem!) przechadzał się jak
zwykle o tej porze, pomiędzy szpalerami kwiatów, delektując się ich wyglądem i zapachem, człowiek starannie wytarł zabrudzone ziemią ręce i podchodząc
do niego, powiedział:
-
Panie,… nie jest chyba dobrze, aby mężczyzna był sam,… czy możesz mi
uczynić odpowiednią dla mnie pomoc? — zwrócił się w ten sposób do Boga,
mając cichą nadzieję, iż prawdziwe
pobudki jego prośby nie wyjdą na jaw. Ostatecznie roboty miał naprawdę dużo,
jak na jedną osobę i ta jego prośba była jak najbardziej uzasadniona. Tak mu
się przynajmniej wydawało.
Stwórca zatrzymał się i zwrócił swe oblicze na człowieka, przyglądając
mu się uważnie. Potem uśmiechnął się nieznacznie i rzekł:
-
Mówisz więc, iż nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam? Chodzi ci zapewne o pomocnika do pracy?
Człowiek podrapał się w głowę i przestąpił z nogi na nogę.
-
Raczej o pomocnicę,… jeśli można prosić — odparł nieśmiało, spuszczając w dół oczy. Bóg, który już miał zamiar podjąć swój popołudniowy
spacer, podszedł bliżej do człowieka i patrząc mu w oczy, spytał:
-
Słucham? Możesz to powtórzyć?
Mężczyzna zaczerwienił się mocno i jąkając się nieco z wrażenia,
powiedział patrząc pod nogi: — Chciałbym Panie,… to znaczy prosiłbym cię,...
abyś mi uczynił niewiastę do pomocy,… chodzi o samicę rodzaju
ludzkiego,… której dotąd nie mam.
Stwórca nie przestając mu się przyglądać badawczym wzrokiem, spytał:
-
Skąd wiesz, że powinieneś mieć samicę? Skąd wiesz, że to niewiasta?
Jednym słowem; skąd wiesz o swojej
p ł c i o w o ś c i ?
Mężczyzna jeszcze niżej opuścił głowę. Przestępując z nogi na
nogę i wyłamując sobie palce ze zdenerwowania, zastanawiał się usilnie, co
ma odpowiedzieć Bogu na te jednoznaczne pytania, które świadczyły o tym, iż
nie dał się on nabrać na to prymitywne wytłumaczenie. Ma powiedzieć prawdę,
czy raczej skłamać? Jeśli powie prawdę, Bóg zapewne ukarze go i nic na tym
nie zyska. Nie! Trzeba wymyślić coś innego, coś co wytłumaczyłoby moje
zachowanie — postanawia w duchu i patrząc odważnie Bogu w oczy, mówi z determinacją:
-
Panie! Dałeś mi rozum po to, abym myślał. Wszystkie samce zwierząt mają
samice,… pomyślałem więc, iż ja również powinienem mieć swoją partnerkę,...
tym bardziej, że moja natura samca domaga się jej od czasu do czasu,… tylko
nie chciałem ci tym zawracać głowy… — dodaje ciszej, jakby mniej pewnie,
lecz po chwili „bierze się w garść" i mówi dalej podniesionym nieco głosem:
-
Przecież gdybyś nie miał zamiaru mi jej uczynić, nie dawałbyś mi natury
samca, prawda? Nie uczyniłbyś mnie mężczyzną! Dlaczego więc pozbawiasz
mnie tej przyjemności, którą daje posiadanie samicy mojego rodzaju?
-
Skąd wiesz, że samica twojego rodzaju dała by ci przyjemność? Skąd ci jest
znany s e k s u a l n y aspekt tego
problemu? — spytał Bóg nieco wyższym tonem, jeszcze przenikliwiej przyglądając
się człowiekowi.
Jego mina świadczyła, iż zaczyna coś podejrzewać. Omijając kępy
kwiatów wolno zbliżał się, a kiedy stanął dwa kroki przed mężczyzną,
uniósł w górę swe krzaczaste, siwe brwi i spytał zdziwiony:
-
Po co uczyniłeś sobie odzienie z liści, które nosisz na biodrach? Zimno ci
może? — W jego głosie słychać było wyraźną ironię, ale też jakby
zapowiedź czegoś znacznie gorszego. Człowiek pochylił głowę i odparł
niewyraźnie:
-
Nie chciałem Panie abyś mnie widział nagiego. Pomyślałem sobie, iż może
to ci się wydawać nieprzyzwoite,… wstydziłem się… — zaczął się jąkać
na koniec, nie wiedząc co powiedzieć więcej, aby to zabrzmiało przekonywująco.
-
Skąd ci przyszło do głowy, iż twoja nagość może wydawać mi się
nieprzyzwoita? Skąd ten nagły w s t y d u ciebie? Czy możesz
mi to wyjaśnić? — spytał Bóg człowieka, a jego groźna mina świadczyła,
iż domyśla się wszystkiego. Jakby jednak chcąc się upewnić jeszcze, spytał:
-
Czy może zjadłeś owoc z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?
Mężczyzna czuł jak policzki płoną mu ze wstydu. Z nisko opuszczoną
głową myślał rozpaczliwie: — Gdybym teraz miał niewiastę u swego boku, mógłbym
na nią zwalić winę, a tak kogo mogę nią obciążyć?… Ale zaraz,...
przecież to ten wąż namówił mnie do tego! No jasne, że to jego wina! — I nie namyślając się już dłużej, człowiek opowiedział Bogu w jaki sposób
został skuszony do zjedzenia owocu zakazanego, eksponując rolę węża w tym
wydarzeniu, oraz wpływ swej własnej natury, którą — jakby nie było -
dostał od swego Stwórcy.
Oczekiwał wybuchu gniewu Boga, złorzeczenia i przekleństw,… czy
czegoś w tym rodzaju, lecz nic takiego nie nastąpiło. Bóg przyglądał się z góry, skulonemu i wystraszonemu człowiekowi, który z nisko pochyloną głową
czekał teraz na jego osąd i wyrok. Patrzył na niego w milczeniu i zastanawiał się jak ma postąpić. Zdał sobie sprawę w tym momencie, iż nie może go ot tak zwyczajnie ukarać. I to aż z paru powodów
na raz;
To prawda, iż człowiek złamał jego zakaz, lecz został ponoć
skuszony przez jego własne stworzenie! Sabotaż w moim własnym dziele?! Trzeba
to będzie wyjaśnić,… to po pierwsze. Po drugie — człowiek uczynił to w stanie nieuświadomienia czym jest dobro i zło, a więc nie mogę żądać całkowitej o d p o w i e d z i a l n o ś c i od
kogoś, kto nie posiada całkowitej świadomości popełnionego czynu. Po
trzecie wreszcie — jego roszczenia są całkiem na miejscu; nie samą pracą
wszak człowiek żyje! A skoro mu dałem naturę samca i rozum, który pozwolił
mu uświadomić to sobie — nie mogę go ukarać za brak konsekwencji w tym
aspekcie mego dzieła. To byłoby nieuczciwe z mojej strony i nie sprawiedliwe
na dodatek — myślał Bóg patrząc na człowieka.
— Z drugiej strony jednak — złamał mój zakaz, więc muszę go ukarać,...
choćby dla przykładu jedynie, aby było wiadomo, iż nikt bezkarnie nie może
łamać moich zakazów i przekraczać zakreślonych przeze mnie granic! Inaczej w przyszłości będą uważali, iż wszystko im wolno! Lecz czy ja — byt o nieskończonych możliwościach — mógłbym naprawdę ukarać to biedne,
ograniczone prawie we wszystkim stworzenie? Nie! To byłoby wbrew mojej
naturze,… poza tym kłóciłoby się z moim poczuciem miłosierdzia i sprawiedliwości. Nie, nie mogę tego zrobić! — Bóg zmarszczył brwi,
zastanawiając się w skupieniu nad tym niełatwym problemem
moralno-teologicznym.
Nagle jego oblicze rozpogodziło się; Znalazł satysfakcjonujące go
rozwiązanie. — Zatem muszę uczynić coś takiego, aby ta
k a r a za
nieposłuszeństwo, była jednocześnie
n a g r o d ą za jego wierną służbę i oddanie mi. Aby była
jednocześnie upragnionym i przeklinanym darem, upadkiem ale też i wyniesieniem
na szczyt doznań,… tak właśnie uczynię! — postanowił Bóg w duchu i aby
nie przedłużać już tej denerwującej ciszy, ujął mężczyznę pod łokieć i prowadząc go wolno obok siebie, żwirowaną alejką ogrodu rajskiego, zaczął
mówić jakby z wyrzutem w głosie:
— A więc nie posłuchałeś mnie,… zjadłeś owoc z drzewa wiedzy i teraz tak samo jak i ja, wiesz czym jest dobro i zło. Jednym z aspektów tej
wiedzy jest uświadomienie sobie własnej płciowości i seksualnego charakteru
swej natury. Wiąże się to nieuchronnie z utratą niewinności i poczuciem
wstydu,… czego już zaczynasz doświadczać,....- spojrzał kątem oka na człowieka,
który szedł obok z pochyloną głową i mówił dalej:
— Chciałem ci zaoszczędzić przez jakiś czas, tych wszystkich
przykrych doznań, których nieuchronnie niesie ze sobą posiadanie samicy.
Chciałem także, abyś przez czas jakiś — chociaż samotny — czuł się
wolny, skoro nie miałeś możliwości przeżyć beztroskiego, szczęśliwego
dzieciństwa. Chciałem wreszcie abyś nauczył się odnajdywać przyjemność w pracy, którą wykonujesz, gdyż przez pracę będziesz się stawał człowiekiem i to ona będzie źródłem twego utrzymania, twego przyszłego życia i życia
twego potomstwa. — Stwórca zamyślił się na chwilę. Człowiek także
milczał, zastanawiając się nad usłyszanymi słowami. Słychać było tylko
cichy chrzęst ich kroków na ścieżce, świergot ptaków i letni koncert świerszczy.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, ciepłe powietrze przesycone było
oszałamiającymi zapachami kwiatów. Mężczyzna nabrał go głęboko w płuca i spojrzał na Boga, który w tym momencie podjął swój wywód:
— To wszystko, co jest związane z twoją płciowością i tak by cię
nie ominęło, ponieważ jest konsekwencją twojej natury. Natury samca, który m u s i mieć samicę, w przeciwnym wypadku — jak słusznie zauważyłeś — po co uczyniłbym cię mężczyzną,
prawda? Lecz ty łamiąc mój zakaz, pospieszyłeś się zbytnio,… za co będziesz
musiał zapłacić pewną cenę, gdyż nikt nie może bezkarnie przekraczać
nakreślonych mu praw przeze mnie...
— Ale to wąż skusił mnie do tego, Panie! Samemu nie przyszło by mi
nawet na myśl, aby zerwać i spożyć zakazany owoc. — wtrącił nieśmiało
człowiek, przykładając rękę do piersi, jakby tym gestem chciał uwiarygodnić
swoje słowa. Bóg machnął niecierpliwie ręką.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 18-01-2004 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3205 |
|