Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.039.189 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Dość dobrze znam - i to nie tylko w literackim wydaniu - chrześcijańską mitologię i nie znajduję tam niczego dobrego czy pięknego. Czytałem lepsze.
« Państwo i polityka  
Republika Jezuicka w Paragwaju: utopia czy ziemski raj [2]
Autor tekstu:

Moment był wyjątkowo sprzyjający, bowiem ówczesny gubernator Paragwaju, Saavedra doszedł był do wniosku — o czym nie omieszkał powiadomić zasiadającego na tronie w Madrycie, Filipa III — że podbicie wszystkich Indian nie tylko nie jest możliwe, ale wręcz nie ma sensu. Znajdujący się pod wpływem doradców i dworzan — w obu tych grupach wpływy mnichów od św. Ignacego Loyoli były wówczas ogromne — Filip III wystosował do Saavedry list, który na długie lata stał się oficjalną wykładnią stanowiska madryckiego dworu wobec podbitych ludów, to znaczy Indian. Oto fragment tego dokumentu: "(...) Nawet gdybyśmy rozporządzali niezbędnymi do tego (ujarzmienia — przyp. aut.) siłami, nie użylibyśmy ich. Indian należy zdobyć wyłącznie poprzez nauczanie ich wiary i Ewangelii (...)".

O tym, że Hiszpanie doktryny wyłożonej przez króla, a potwierdzonej przez Watykan przestrzegali świadczy pojawienie się wkrótce na tych terenach dużej ilości niewolników murzyńskich przywożonych z Afryki Zachodniej. Gdyby koloniści mogli, braliby niewolników spośród Indian. Nie robili tego, bowiem pogodzili się z wolą króla. "Konkwista hiszpańska — twierdzi Ernesto Sabato, wybitny pisarz argentyński — była znacznie mniej krwawa i brutalna niż to się dzisiaj przedstawia. Zwłaszcza, gdy po okresie podboju następowała normalizacja sytuacji. Hiszpanie traktowali podbite ludy czy plemiona, jako wolne narody. Konkwistadorzy starali się jak najszybciej ułożyć z nimi na zasadzie dobrego partnerstwa. I chociaż dominacja Madrytu była na zdobytych terenach niekwestionowana, fakt ten podkreślano rzadko i tylko w wypadkach najwyższej konieczności...Nie bez znaczenia była także atrakcyjność kultury iberyjskiej oraz przywiezionej przez konkwistadorów religii. "

Iberyjskość, żeby nie powiedzieć „hiszpańskość" kultury i cywilizacji całej Latyno — Ameryki ma swe źródło w relatywnej — w porównaniu do Ameryki Północnej — łagodności kolonizatorów. Brytyjczycy podbijając terytorium późniejszych Stanów Zjednoczonych, układania się z tubylcami wręcz unikali, starając się raczej zmieść ich z powierzchni Ziemi. W Ameryce Południowej również stosowano przemoc, również ginęli ludzie, lecz eksterminacji — z niewielkimi wyjątkami, jak np. w połowie XIX wieku w Patagonii — tam nie było. List króla Filipa III do gubernatora Paragwaju był równocześnie potwierdzeniem stanowiska dworu w Madrycie, wedle którego „Znosi się raz na zawsze używanie Indian do usług osobistych!" Było to równoznaczne z uznaniem ich ludźmi wolnymi . Gubernator Hernandariaz Saavedra odebrał pismo królewskie bez zastrzeżeń, zezwalając tym samym jezuitom na kontynuowanie dzieła budowy misji.

5.

Do czasu powstania stacjonarnych „redukcji" praca jezuickich misjonarzy polegała głównie na wędrówkach, w czasie których napotkanych Indian nawracano. Z czasem, kiedy liczba nawróconych w ten sposób Indian szła już w dziesiątki tysięcy, korzystając ze sprzyjającego klimatu politycznego, w 1609 roku postanowili zakonnicy wszystkich nawróconych, i tych, których miano ewangelizować, skupić w zwartych osiedlach (właśnie redukcjach) zarządzanych przez Ojców. Dla bezpieczeństwa, redukcje owe podporządkowano dworowi. Dawało to gwarancje niezależności od widzimisię gubernatora i chroniło przed nieposłusznymi nakazom króla i Ewangelii kolonistami. Dwaj mnisi, Józef Cataldino i Szymon Maceta wyruszyli w początkach grudnia 1609 roku z Asuncion na spotkanie z Guaranami. Po wielu trudach, w połowie następnego roku dotarli wreszcie nad Rio Piraga, na północ od Iguazu, gdzie założyli pierwszą osadę indiańską — Loreto. Zamieszkało w niej ok. 200 rodzin ochrzczonych kilka lat wcześniej przez ojców Fields'a i Ortegê. Mniej więcej w tym czasie wyruszył z Asuncion wspomniany już o. Lorenzana, który w 1611 roku założył, położoną na zachód od Loreto, nieco bliżej Paragwaju, drugą z redukcji — San Ignacio Guazu.

Wieść o zakonnikach, którym leży na sercu wolność Indian rozeszła się po okolicznych plemionach. Populacja Loreto w krótkim czasie rozrosła się do kilku tysięcy osób. Powstała konieczność stworzenia nowego osiedla. Tak powstawały kolejno: San Ignacio-Mini, Santa Ana, Corpus, San Jose, Apostoles, San Nicolas i wiele innych. Wkrótce narodziła się koncepcja zjednoczenia istniejących osad w republikę „która zdołałaby wznowić w tym barbarzyńskim środowisku najpiękniejsze czasy pierwszych dni chrześcijaństwa" — pisał później jeden ze świadków tych wydarzeń.

Osiedla tubylcze od swego zarania stały się obiektem napaści ze strony kolonistów, których — przypomnijmy — pozbawiały darmowej siły roboczej oraz gubernatorstwa, które wskutek pozbawienia go władzy nad republiką czuło się żywo dotknięte; wreszcie także ze strony niektórych przedstawicieli...Kościoła, a szczególnie Świętego Officjum, które oskarżało jezuitów o herezję, odstąpienie od świętych zasad wiary i chciwość.

Indianie też nie wydawali się być zachwyceni. Wprawdzie wciąż pozostawali ludźmi wolnymi, lecz mnisi wymagali od nich pracy. Osiedla zmuszały ich do zmiany sposobu życia, z koczowniczego na stacjonarny, osiadły. To była cena ich wolności, ich życia. Nie wszyscy chcieli czy potrafili to zrozumieć. Zwłaszcza, że trzeba było karczować lasy, stawiać domy, zająć się uprawą roli, hodowlą bydła… Przez pierwsze miesiące mnisi zajmowali się wszystkim sami. Indianie, z mniejszą lub większą rezerwą przyglądali się poczynaniom swych „patronów". Głównym powodem nieangażowania się Indian była co prawda nieufność, ale także — trudno to ukrywać — zwykłe lenistwo. Kiedy jednak pojawiły się pierwsze owoce pionierskiej pracy, gdy zebrano pierwsze obfite plony, nieufność ustępowała na rzecz solidarności z mnichami. Indianie włączali się do dzieła budowy wspólnej republiki.

Nawet dzisiaj, z perspektywy blisko czterech wieków trudno nie docenić trudu, ale i wagi koncepcji pierwszego w dziejach ludzkości państwa egalitarnego. Bez względu na punkt widzenia, z jakiego redukcje oceniamy, były one eksperymentem godnym najwyższej uwagi. Zwłaszcza u tych utopijnych polityków, którym marzyło się bądź nadal marzy stworzenie ziemskiego raju. Na nieszczęście, misje jezuickie nigdy nie miały u polityków wzięcia. Nawet w wieku XVIII w przedrewolucyjnej Francji, gdzie zainteresowanie nimi osiągnęło swoje apogeum, eksperymentem jezuitów zajmowali się głównie literaci i filozofowie. O redukcjach pisał Diderot, Menteskiusz, Mably, Helwecjusz, zaś wielki Wolter poświęcił Republice Guarani aż trzy rozdziały „Kandyda" [Zob. Kandyd w Paragwaju]. Niestety, przywódcy rewolucji nie mieli na tę lekturę czasu, a szkoda, być może inaczej potoczyłyby się losy ludzkości.

Paragwaj znalazł się w centrum zainteresowania myślicieli ponownie w czasie dyktatury dr. Jose Gaspara Francii, który w wieku XIX próbował odtworzyć „republikę jezuicką", tyle że w wydaniu laickim, już nie tak sielankową i znacznie bardziej totalitarną. Ostatecznie zainteresowanie eksperymentami paragwajskimi przyćmił dopiero wybuch rewolucji bolszewickiej w 1917 roku. Praktyka sowieckiego komunizmu wyparła na długo — i trudno się temu dziwić — zainteresowanie podobnymi eksperymentami gdzie indziej. Panująca dziś niewiedza na ten temat jest efektem skuteczności sowieckiej propagandy, ale i niechęci do totalitaryzmu.

6.

Osady jezuickie, czy jak kto woli indiańskie były obiektem nieustannych ataków zbrojnych, zwłaszcza ze strony kolonistów portugalskich z okolic Sao Paulo (stąd: pauliści) działających na terenach obecnej Brazylii. Portugalczykom - podobnie jak Hiszpanom, z terenów Urugwaju czy Argentyny — również potrzebna była darmowa siła robocza, a niewolnicy murzyńscy kosztowali majątek. Ofiarą tych napaści — zwłaszcza w początkowym okresie — padły tysiące uprowadzonych czy wręcz zamordowanych Indian. Wprawdzie osiedla organizowały obronę, ale czymże był łuk czy pałka neofitów wobec strzelb i portugalskich muszkietów. Sytuacja uległa gruntownej poprawie dopiero z chwilą wprowadzenia na wyposażenie redukcji broni palnej. Uzbrojeni, zdeterminowani i wyszkoleni Indianie stanowili odtąd skuteczną zaporę przed napaściami kolonistów. Republika mogła się modlić i rozwijać. Oto co na ten temat pisze niemiecki werbista polskiego pochodzenia, J. Marx, pracujący przed laty w Misiones: "Po starannych studiach wybierano miejsce pod budowę osiedla. Ziemia w okolicy musiała być żyzna, klimat przyjazny, a warunki terenowe sprzyjające obronności. Toteż najchętniej wybierano wzgórza, skarpy, miejsca oddalone od głównych szlaków (...) Tak Santa Ana otoczona była trudno dostępnym bagnem i brzegami Parany, San Ignacio znajduje się na niewielkiej skarpie, nad potokiem. Z tych względów większość osad była do siebie podobna (...) Centralnym punktem osady był kościół. Usytuowano go przy wielkim, kwadratowym placu otoczonym palmami, drzewami pomarańczowymi, sosnami. Wokół kościoła rozmieszczono pomniki religijne, a na rogach placu — krzyże. Ulice przecinały się pod kątem prostym — wszystkie były do siebie prostopadłe, bądź równoległe (...)". Na jednej z pierzei placu w San Ignacio zachowały się wciąż dość dobrze szczątki Domu Ludowego i warsztatów, w których pracowali Indianie. Po przeciwnej stronie, tam gdzie wznosiły się budynki mieszkalne tubylców leżą już tylko bezładnie rozrzucone głazy.
Kontynuuje o. Marx: "(...) Obok Domu Ludowego i pomieszczeń warsztatowych znajdował się także Dom Wdów i szpital. Przy pierzejach doń przylegających mieściła się gospoda dla przyjezdnych, a za kościołem klasztor i kolegium jezuickie. Z części miejskiej szerokie aleje prowadziły do domostw wiejskich, w szczerym polu (...)".

Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.argentrip.com/e/misiones/edermisiones4.htmBudynki zbudowane były solidnie, posiadały bogate zdobienia, a kościół miał ponad 2000 m. kw. powierzchni! Wzdłuż pierzei placu centralnego, a także wzdłuż ważniejszych alei ciągnęły się rzędy kolumn i podcieni, które w czasie upałów służyły jako schronienie przed promieniami podzwrotnikowego słońca. Chaty indiańskie budowane początkowo z trzciny, nie posiadały okien, drzwi, kominów a nawet mebli. Z czasem jednak ustępowały segmentom z kamienia wyposażonym we wszystkie, niezbędne do życia w tamtych warunkach urządzenia.

Po niespełna stu latach Republika Guarani liczyła już ponad 300 tys. dusz, jak na owe czasy było to państwo ogromne. Pamiętajmy, że w połowie XVIII wieku cały Paragwaj liczył niewiele ponad pół miliona mieszkańców; po dramatycznej wojnie o Chaco populacja kraju spadła o połowę. Rozrodczości Indian sprzyjała prowadzona przez zakonników swego rodzaju polityka pronatalistyczna. Pisał na jej temat jeden ze świadków życia w Misjach, badacz i podróżnik, Martin de Moussy: "Jezuici zalecali Indianom wczesne zawieranie małżeństw, nie dopuszczali, by dorośli mężczyźni pozostawali w stanie wolnym, a wszystkich wdowców, z wyjątkiem tylko zbyt starych, nakłaniali do ponownego ożenku. Kobietom zamężnym nie wolno było nosić długich włosów, zanim nie zostały matkami. Pobudkę zaś oddzwaniano na pół godziny przed porą wstawania (...)".


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kandyd w Republice Jezuickiej w Paragwaju
Tortury i ich rola w postępowaniu dowodowym o czary

 Zobacz komentarze (2)..   


« Państwo i polityka   (Publikacja: 28-09-2004 Ostatnia zmiana: 16-06-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jan M. Fijor
Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży".

 Liczba tekstów na portalu: 36  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3646 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365