Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.587.462 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 609 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ostrożny uczony nie twierdzi, że jego przekonania są całkiem prawdziwe. Pociesza się jedynie nędzną myślą, że poprzednie nie były do końca fałszywe.
« Filozofia  
Złota Księga moich spotkań z filozofią Odrodzenia [1]
Autor tekstu:

Część druga — teksty wybrane 5.11.2007.

Święta przestrzeń ogrodów filozofii

§ 1

Są takie wiersze Adama Mickiewicza, które rodziły się wtedy, kiedy słuchał muzyki Mozarta.

I są takie jego wiersze, które rodziły się wtedy, kiedy czytał dzieła filozofów. Zbiór takich wierszy nosi tytuł: „Zdania i uwagi z dzieł (...)" . Jak rozumieć te słowa? Czy twórcami tych "zdań i uwag" są Jakub Boehme (1575-1624), Anioł Ślązak (1624-1677) i Louis-Claude de Saint-Martin (1743-1803), a Mickiewicz jedynie „wybrał" i „przełożył"? A może było inaczej: czytanie dzieł filozofów było wstąpieniem Mickiewicza w tę "świętą przestrzeń", która swoją cudowną mocą sprawia, że rodzą się nasze własne myśli?

§2

To, co przed chwilą napisałem, to moja własna myśl, która narodziła się z wewnętrznej potrzeby napisania „pięknej" Przedmowy do „Złotej Księgi moich Spotkań z Filozofią". Zacząłem komponować tę Księgę 2 lipca 2000. W ciągu czterech dni udało mi się sporządzić wykaz 100 myślicieli, których uważam za moich Mistrzów w tym sensie, że właśnie w czasie „spotkań w rzeczach" (spotkań z Nimi w ich Rzeczach) rodziły się moje własne myśli, składające się na budowany przeze mnie System mojej własnej Filozofii. Projekt przewidywał, że kolejność będzie zależała od dat urodzenia, a jak praca będzie gotowa, wtedy zastanowię się nad tym, których spośród Stu należy umieścić na pierwszym miejscu. Będzie to możliwe, jeśli potrafię przy każdym myślicielu podać, co mu zawdzięczam. I oto, napisałem już połowę „pokwitowań" zaciągniętych długów wdzięczności, przeczytałem i … doszedłem do przekonania, że trzeba napisać inaczej. Nie tylko mózgiem, ale sercem. Każde „pokwitowanie" powinno być tak piękne i wzruszające jak list miłosny. Może to już ostatnia z pisanych przeze mnie prac? Należy więc nadać jej kształt możliwie najdoskonalszy. Najpierw nasunęły się następujące słowa Przedmowy:

"Żeby dobrze przeżyć dzień, trzeba sobie wyobrazić, że to ostatni dzień naszego życia..."

§ 3

Po napisaniu tych słów zauważyłem, że piszę słowami Mickiewicza. Z bezdennej otchłani mojej pamięci (napisałem „bezdennej", ponieważ nikt z nas nie wie, ile milionów „bitów", słów, zdań, dźwięków, melodii, obrazów, wrażeń smakowych, zapachowych, dotykowych umieściły w „plikach" naszego systemu nerwowego strumienie percepcji świadomych i rzeki percepcji nieświadomych i deszcze snów — tych, które śnią się nam w nocy, kiedy śpimy, i w dzień, kiedy śnimy na jawie, nie wiedząc o tym, że coś się w nas śni)… powtarzam: „ z bezdennej otchłani mojej pamięci" wynurzył się żyjący tam od przeszło siedmiu dziesięcioleci dystych Mickiewicza:

"W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę;
Trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę".

Od siedmiu dziesięcioleci myśl tego dystychu budziła niezmiennie mój sprzeciw. Obce mi jest przeciwstawianie „słów" i „czynów"; „słowa" też są „czynami", a w każdym razie słowa filozofa i poety mają większą wartość od bezmyślnych czynów.

§ 4

Tym bardziej nie mogłem zaakceptować myśli zawartej w drugim wersie. Jak można przeciwstawiać sobie „pisanie książek" i „dobre przeżycie dni"? Przecież napisanie dobrego tekstu filozoficznego czy dobrego wiersza to właśnie „dobre przeżycie dnia". Nie ma też sensu argument, że książkę pisze się „dla siebie", a „dobre przeżycie dnia" polega na służeniu ludziom. Poeta nie może służyć ludziom lepiej, niż pisaniem wierszy, które będą zachwycały wiele pokoleń i filozof nie może służyć ludziom lepiej, niż pisząc dobre książki, które będą rozwijały w ludziach ich człowieczeństwo, cudowną zdolność myślenia czyli wytwarzania własnych myśli.

Jest jednak w wierszu Mickiewicza jedna myśl niezmiernie cenna: myśl o tym, że trzeba „dobrze przeżyć dzień". To znaczy wykorzystać dzień w sposób optymalny.

RABELAIS François

1494-1553 — Wziąłem od niego tylko jedną — ale „otchłanną" - myśl:

„Stań się otchłanią wiedzy!"

TELESIO, Bernardino

1509-1588. Aranżerem mojego spotkania z filozofią Telesia był — w połowie lat sześćdziesiątych — mój przyjaciel dr Carlo Amelio, lekarz wiejski z Paoli. Przygotowując odczyt, który miałem wygłosić w Akademii Kosentyńskiej, poświęciłem wiele tygodni na studiowanie dzieł Telesia i opracowań na jego temat. Najbardziej zafascynowała mnie myśl Telesia o tym, że od chwili narodzin trzeba bez przerwy walczyć o zachowanie własnego istnienia: potrzebne jest nam powietrze do oddychania, woda do picia, pożywienie, ubranie i tysiące innych rzeczy, bez których nie można się obyć. Brak aktywności (inertia) jest więc najgorszą z postaw, natomiast przeciwieństwo „inercji", nazwane przez Telesia "solercją" jest źródłem wszelkich cnót, fundamentem życia jednostki i społeczeństwa, warunkiem istnienia i rozwoju kultury. Odczyt wygłosiłem 16.12.1966 w Cosenzy, tekst włoski „La presenza del pensiero di Bernardino Telesio nella cultura moderna" ukazał się w Aktach Akademii Nauk Moralnych i Politycznych w Neapolu (vol. LXXIX, 1968, s. 331-353) a przekład polski w „Acta Universitatis Wratislaviensis" (Prace Filozoficzne nr VI, 1970, s. 39-63). Telesio jest oczywiście obecny w mojej „Filozofii włoskiego Odrodzenia" (1967, s. 257-261).

BODIN, Jean

1530-1596. Ze wszystkich znanych mi tekstów Bodina najbardziej przemówiła do mojej wyobraźni "pantoteka". Zawsze marzyłem o tym, żeby mieć u siebie „zbiór zbiorów wszystkich przedmiotów moich zainteresowań" i chociaż miałem do dyspozycji zawsze bardzo skromne środki finansowe i jeszcze bardziej skromną przestrzeń, to przecież zawsze miałem jakiś odpowiednik pantoteki. W chwili obecnej najważniejsze składniki mojej Pantoteki to niemal kompletny zbiór własnych prac drukowanych, kilkadziesiąt albumów Kroniki, kilkadziesiąt „Złotych Ksiąg", wiele tysięcy listów, słowniki, gramatyki, antologie, książki i czasopisma w kilkudziesięciu językach (m.in. afgańskim, albańskim, arabskim, indonezyjskim, irlandzkim, japońskim, koreańskim, nepalskim, perskim itd.), księgozbiór tekstów w języku chińskim, kilkadziesiąt teczek z portretami i reprodukcjami dzieł sztuki, kilkadziesiąt klaserów, w których jest około dwadzieścia tysięcy znaczków pocztowych. Por. opis pantoteki Wenecjanina Pawła Koroneusza w mojej „Filozofii francuskiego Odrodzenia" (1973, s. 261-262).

MONTAIGNE, Michel EYQUEM de

1533-1592. Za najcenniejszą zdobycz kilkakrotnych lektur uważam przyswojenie sobie jego pluralizmu metodologicznego, metody „próbowania" mającej na celu uchwycenie obiektywnej wieloaspektowości każdego zjawiska. Pisałem o nim wiele razy, ale najważniejsze jest chyba to, co zamieściłem w „Filozofii francuskiego Odrodzenia" (1973, s.5-7, 15, 33-34, 38-39, 41, 44, 60-66, 68, 388-407).

KLONOWIC, Sebastian Fabian

1545-1602. Poeta. Pojęcie „wolności myśli" i „prawdziwego szlachectwa". Najważniejszą z moich prac o Klonowicu są „Boginie Sebastiana Klonowica" („Euhemer", 1978, nr 1, s.3-14), ale o moim stosunku do niego wiele mówią strony takich książek jak „Człowiek w świecie dzieł" (1974, s.209-211), „Portrety filozofów" (1978, s.11.81, 219-224 i jego portret na obwolucie) a także fakt, że to on właśnie jest adresatem (napisanych przeze mnie) listów Acidaliusa w „Lampie trzydziestu spotkań" (1980).

BRUNO, Giordano

1548-1600. Co wziąłem od Bruna? Nieskończenie wiele.

Żeby to wszystko wyliczyć, powinienem na nowo przeczytać 5 tysięcy stron dzieł Bruna i przeszło dwa tysiące stron, które o Nim napisałem i te tysiące stron, na których jest obecny we mnie „ukrytą obecnością" Daimoniona. Spróbuję to zrobić inaczej. Nie zaglądać do tego, co zostało wydrukowane, nie przytaczać setek złotych myśli, ale zajrzeć do mojego „świata wewnętrznego" i z lotu ptaka spojrzeć na ogromne oceany, morza, kontynenty, archipelagi, szczyty górskie, rzeki i wulkany — na wszystko to, co ukształtowało się we mnie w ciągu wielu dziesięcioleci prac nad Brunem.

Jeden wielki ocean to moja filozofia języka, która rosła i rozwijała się równocześnie z pracą nad odkrywaną przeze mnie — a nie zauważaną przez innych badaczy - filozofią języka tworzona przez Bruna. U Bruna wyrastała ona z dwóch korzeni: Arystotelesa i Lullusa, dzięki temu, to, co brałem z Bruna, brałem od wszystkich trzech.

Najważniejsze archipelagi na tym oceanie to „odkrycie", że każdy filozof ma prawo do tworzenia własnego języka, do wybierania — ze wszystkich słowników — takich słów, jakie mu są potrzebne, do nadawania starym słowom nowych znaczeń, do wytwarzania nowych słów; wyciągnąłem stąd dwa wnioski: jeden to poprzedzanie badań nad filozofią interesującego mnie myśliciela badaniami nad jego językiem, drugi to przyznanie sobie samemu prawa do tworzenia własnego języka i przemawiania własnym językiem.

Drugim archipelagiem było przyswojenie sobie rozważań Bruna nad strukturalną wieloznaczeniowością poszczególnych słów a także zdań, akapitów, rozdziałów, książek i wszystkiego, co zostało zbudowane ze słów. Wbrew logikom, którzy uważali wieloznaczność za wadę (źródło błędów logicznych) i domagali się posługiwania się językiem jednoznacznym, uznałem fakt, że słowa mają wiele znaczeń za przejaw ich bogactwa a więc za kulturalną wartość. Z faktem wieloznaczeniowości łączyło się wyobrażanie sobie słowa jako wielowarstwowej bryły - podobnej do kuli ziemskiej, która spowita jest mgłami, pod nimi są znaczenia powierzchniowe, pod powierzchnią — zstępujące w głąb — liczne piętra znaczeń ukrytych, a w samym środku bryły Morze Ognia, o czym świadczy fakt, że czasem jakieś słowo okazuje się wulkanem, który przez stulecia wydawał się zwykłą górą, a tu nagle eksplozja i wylewające się z krateru ogniste rzeki!

Wieloznaczeniowość słów używanych przez filozofa sprawia, że wprawdzie ma on jakiś własny „sposób mówienia" (modus loquendi), ale u każdego czytelnika — w zależności od stopnia wtajemniczenia w „filozofię ukrytą" w wykładach i pismach Mistrza a także od „mas apercepcyjnych", które u każdego są inne, ponieważ zostały ukształtowane przez całość jednostkowych przeżyć (i różnorodnych lektur) — kształtuje się inny „sposób rozumienia" (modus intelligendi) tego samego słowa, tego samego wykładu, tej samej filozofii. Każdy filozof powinien mieć świadomość, że wszystko, co mówi i pisze, w percepcji słuchaczy i czytelników natychmiast rozkwitnie mnóstwem rozmaitych interpretacji i właśnie w takiej zwielokrotnionej, wielowersyjnej, wielokształtnej postaci będzie żyło swoim własnym „wielożyciem" w kulturze.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Złota Księga moich spotkań z filozofią XIX w.
Złota Księga moich spotkań z filozofią XVII i XVIII w.

 Zobacz komentarze (2)..   


« Filozofia   (Publikacja: 29-04-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Rusław Nowicki
Ur. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 52  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5856 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365