|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Złota Księga moich spotkań z filozofią XVII i XVIII w. [2] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
KANT,
Immanuel 1724-1804.
Kant — obok Platona i Lukrecjusza, Bruna i Vaniniego, Marksa i Engelsa,
Schopenhauera i Nietzschego, Dobrowolskiego, Witwickiego, Kotarbińskiego, Ingardena -
należy do tych myślicieli, których najlepiej znam. Pierwsze jego
teksty czytałem w połowie lat trzydziestych, gruntowne studia nad filozofią
Kanta przeprowadziłem w latach 1937-1939, w okresie największej fascynacji
jego myślami. Czytałem wszystkie jego dzieła i zgadzam się z tymi
historykami, którzy uważają Kanta i Arystotelesa za obiektywnie największych
filozofów. Przeprowadzone przeze mnie badania nad skorowidzami nazwisk w dziełach
filozofów potwierdziły, że filozofem najczęściej przywoływanym jest
Arystoteles, po nim Kant, a potem długa przerwa i trudno dać odpowiedź, kto
znajduje się na trzecim miejscu. Wynika stąd wniosek, że jeśli ktoś uważa
się za filozofa, to słaba znajomość dzieł tych dwóch filozofów byłaby czymś
kompromitującym. Rzecz jasna, że dla
zrozumienia ich myśli trzeba przynajmniej
najważniejsze teksty studiować w tym języku, w którym były pisane:
Arystotelesa w greckim, Kanta w niemieckim.
O moich spotkaniach z Arystotelesem już pisałem. Z dzieł Kanta nie
wszystkie cenię równie wysoko. Za szczytowe osiągnięcie Kanta uważam "Kritik
der reinen Vernunft", ale najbliższe mi są dwie inne jego prace: "Streit
der Fakultäten" i "Religion innerhalb der Grenzen der blossen
Vernunft".
Wysoko ceniąc Kanta nigdy nie byłem „kantystą". Mój
stosunek do Kanta można ująć w kilka punktów:
— dla ontologii i teorii poznania fundamentalne znaczenie ma stosowane
przez Kanta odróżnienie "rzeczy(wistości) samej w sobie" (Ding an sich) i „rzeczy dla nas", ale
— nigdy nie akceptowałem jego „agnostycyzmu" i przekonania o rzekomym istnieniu nieprzekraczalnych „granic rozumu".
— największą zasługą Kanta jest poświęcenie tysiąca stron na
uzasadnienie fundamentalnego odkrycia, że
umysł nasz przejawia aktywność w procesie poznania i jest współtwórcą każdej
percepcji i każdego zbioru percepcji, wnosząc
do poznania elementy aprioryczne i subiektywne, ale
— to, co subiektywne wcale nie jest „powszechne i konieczne",
nie jest jednakowe dla wszystkich umysłów, lecz nieskończenie zróżnicowane;
to, co aprioryczne wcale nie jest „wrodzone", lecz — jak to wykazał
Herbart — zależy od biografii każdej jednostki, od całości jej doświadczeń
życiowych, od świadomie zdobywanej wiedzy i od wielokrotnie większej masy
„percepcji nieświadomych" (odkrytych przez Leibniza),
— podstawowym terminom
kantowskiej teorii poznania, takim jak „formy", „kategorie",
„idee", nadaje zupełnie inny sens; dzięki Schopenhauerowi od samego
początku traktowałem je jako coś,
co należy do „architektoniki filozoficznej" (fasada ze ślepymi
oknami), można więc dość swobodnie zmniejszać lub powiększać ich liczbę
(u Kanta: dwie, dwanaście i trzy), a w szczególności „idea Boga"
wcale nie jest powszechna i konieczna,
— antynomie wolności i konieczności,
podzielności i niepodzielności itd. to rzeczywiście trudne problemy, ale jest
ich więcej, a rozwiązania proponowane przez Kanta nie zwalniają nas od prób
samodzielnego ich przemyślenia,
-
akceptuję rozbudowaną przez Maxa Schelera
krytykę „formalizmu etycznego" i opowiadam się za „treściową
etyką wartości" (ale w innym kształcie niż proponowana przez
Schelera "materiale Wertethik"); zresztą, etyki
kantowskiej nie można redukować do formalizmu imperatywu kategorycznego; w rzeczywistości była ona przesycona wartościami oświeceniowego humanizmu,
— w dziele "Streit der Fakultäten" cenię wysoko tylko dwa
spory: wydziału filozoficznego z wydziałem prawa (przejąłem podstawową myśl
na całe życie:
dla prawnika najwyższą instancją jest kodeks obowiązujących w danym kraju
praw, dla filozofa rozum i sumienie) i wydziału filozoficznego z wydziałem teologii (dla
teologa najwyższą instancją jest Pismo święte i autorytety kościelne, dla
filozofa rozum i sumienie); trzeci spór (wydziału filozofii z wydziałem medycyny) jest zbędnym dodatkiem, w którym nie znalazłem nic
interesującego.
— „Religię w granicach samego rozumu" cenię bardzo wysoko
(chociaż zauważam, że jest ona rozwinięciem „Traktatu
teologiczno-politycznego" Spinozy i powtórzeniem myśli francuskich, oświeceniowych
krytyków religii); uzupełniam ją znakomitą krytyką dowodów na istnienie
Boga (znajdującą się w „Krytyce czystego rozumu"). Czterdzieści
lat temu opracowałem własną interpretację tego fragmentu Kanta. Dowody
teologów na istnienie Boga są oparte na pojęciach skonstruowanych w taki sposób,
żeby dowodziły tego, co ma być dowiedzione. W dowodzie
ontologicznym konstruuje się pojęcie Boga jako istoty najdoskonalszej, następnie
pojęcie istnienia zostaje uznane za cechę doskonałości, a więc z doskonałości
Boga wynika, że istnieje. Otóż z „dowodu" tego wcale nie wynika
istnienie Boga, ale tylko taki wniosek, że teologowie skonstruowali sobie pojęcie
„Boga istniejącego", natomiast nie dowiedli, że skonstruowane przez
nich pojęcie ma realnie istniejący odpowiednik w obiektywnej rzeczywistości. W dowodzie kosmologicznym
konstruuje się pojęcie „świata stworzonego", a skoro świat jest
„stworzony", to musiał mieć „stwórcę". Również i z tego
dowodu nie wynika istnienie stwórcy, ale tylko to, że dla zbudowania tego
dowodu teologowie skonstruowali pojęcie „świata stworzonego".
Dodajmy, że jest to dowód nieuczciwy, ponieważ to, że świat został
„stworzony" uzasadnia się absolutnie obowiązującą przesłanką:
wszystko, co istnieje, ma swoją przyczynę poza sobą. Kiedy zgodzimy się na tę
przesłankę, wtedy teologowie mówią, że przyczyną świata jest Bóg będący
stwórcą świata. Powstaje oczywiście pytanie: jeśli zasada przyczynowości
jest zasadą absolutnie obowiązującą, to nic nie istnieje odwiecznie, a zatem
kto stworzył Boga? Odpowiedź teologów brzmi: Boga ta zasada nie dotyczy.
Nieuczciwość polega na tym, że w tym samym rozumowaniu najpierw przyjmuje się
absolutne obowiązywanie przyczynowości, a w chwilę później
zostaje ona odrzucona. Jeżeli nie stosuje się do Boga, to na jakiej podstawie
teologowie twierdzą, że stosuje
się do świata? Jeśli, według
teologów, możliwe jest odwieczne istnienie Boga, to dlaczego niemożliwe miałoby
być odwieczne istnienie świata? Odpowiedź
narzuca się sama: bo właśnie tak teologia skonstruowała pojęcie
świata, żeby wynikało z niego istnienie Boga stwórcy.
To samo dotyczy dowodu z uporządkowania świata. Z doświadczenia wiedzą teologowie, ze świat jest
uporządkowany. Dokonują więc myślowego rozszczepienia „świata uporządkowanego"
na „porządek" i „świat". Skoro uporządkowanie zostało
wyalienowane ze świata, to stworzone przez teologów pojęcie „świata
nieuporządkowanego" pozwala im na postawienie pytania: skąd zatem wziął
się porządek w świecie? Kto z zewnątrz
wprowadził do świata porządek? Z tego „dowodu" też nie wynika, że
istnieje Bóg, który uporządkował świat — bo, jak powiada Kant, — nie dostarczono dowodu na to, że świat nie mógł
uporządkować się sam, ale tylko
to, że teologowie skonstruowali w taki sposób pojęcia teologiczne, żeby zbudować „dowody" na
istnienie Boga. O tej krytyce Kanta powiedział
poeta włoski, że jakobini
francuscy zgilotynowali króla, a Kant zgilotynował Boga.
Jeszcze cenniejsze są argumenty Kanta za niezależnością etyki od
religii. Na uwagę zasługuje zwłaszcza fragment
„Sporu wydziałów "o
Abrahamie. Nigdy nie mamy pewności,
że istota, która nam się "objawia" i wydaje nam polecenia jest
Bogiem. Ale w pewnych sytuacjach — na przykład wtedy, gdy Abraham otrzymał
polecenie zabicia własnego syna — można było
mieć absolutną pewność, że nawet
gdyby to polecenie wydała istota siedząca na tronie w otoczeniu Archaniołów,
to nie mogła być Bogiem, ponieważ
głos naszego sumienia mówi nam w sposób kategoryczny, że byłaby to
zbrodnia, a więc nakaz sprzeczny z pojęciem doskonałości moralnej Boga. Tak
więc nie religia jest najwyższą instancją, która „objawia", co
jest dobre, a co złe, ale również religię należy postawić przed trybunałem
rozumu, który rozstrzyga, czy jej nakazy są rozumne i moralne. Cała ta
historia Izaaka, który miał zostać zabity przez swego ojca, Abrahama,
przypomina fragment Lukrecjusza o zabiciu Ifigenii dla ubłagania
bogów o wiatr, który
pozwoli żaglowcom greckim wyruszyć na Troję.
Kant oczywiście znał Lukrecjusza, a nawet cytował jego "Tantum
religio potuit suadere malorum!" i to nie w odniesieniu do religii pogan,
ale jako podsumowanie historii chrześcijaństwa splamionego „wojnami krzyżowymi".
Z tego, co pisałem o filozofii Kanta, najważniejsze teksty znajdują się w artykule "Kant jako
krytyk dowodów na istnienie Boga" („Argumenty", nr 1 z października 1957), w referacie wygłoszonym na Ogólnopolskiej
Konferencji Religioznawczej w Krakowie: „Rola kategorii formy i treści w definiowaniu religii i ateizmu" ("Euhemer"
1958, nr 3, s. 17-30), w recenzji z książki Hermanna Noacka "Die Religionsphilosophie im Gesamtwerke
Kants" („Nowa praca
niemiecka o kantowskiej filozofii religii", "Euhemer"
1959, nr 3, s.297-300), w książkach
„Filozofowie o religii" (t. I, 1960, s. 99-134) i „Wykłady o krytyce religii" (1963, s. 99-115).
CONDORCET
Antoine Nicolas 1743-1794.
Wizję postępu ludzkości, przedstawioną przez Condorceta, poznałem w połowie lat
trzydziestych. Pisałem o nim w moich książkach:
„Wypisy z historii krytyki religii" (1962, s.188-193) i „Filozofia masonerii" (5997, s.49-51). Za najcenniejsze w jego działalności
uważam walkę o „równość wykształcenia i równość narodów".
Krytykę
feudalizmu wzbogacił oskarżeniem tego ustroju o utrudnianie ludowi dostępu do
wiedzy i hamowanie rozwoju ludzkich uzdolnień; ustrój taki trzeba zburzyć, i zbudować nowy, oparty na
„zasadach pobudzających działanie i energię". Oświeceniowe hasło
Braterstwa nasycił konkretna treścią, występując przeciwko kolonializmowi i stając na czele Towarzystwa Przyjaciół Czarnej Rasy.
Budowę nowego ustroju, Republiki Rozumu, Republiki Wolności, Równości
splamiły liczne zbrodnie. Jedną z nich popełniono w 1794 roku na Condorcecie.
GOETHE,
Johann Wolfgang
1749-1832.
Goethe wszedł do mojego Panteonu w latach trzydziestych, zwłaszcza dzięki
przeczytanej jesienią 1937 roku w oryginale powieści „Wilhelm Meisters Lehrjahre une
Wanderjahre". Czytając
utożsamiałem się z Wilhelmem a ze wszystkich postaci kobiecych wszystkich dzieł Goethego najbardziej i na
zawsze urzekła mnie Mignon Cipriani -
personifikacja tęsknoty do Włoch. "Sercem" powieści jest dla mnie
śpiewana przez nią cudowna piosenka "Kennst du das Land", wysunąłem
hipotezę, ze to właśnie z tej piosenki narodziła
się cała powieść. Kocham także
inne dzieła Goethego, „Fausta" (zwłaszcza za pięć
zdań: "Zwei Seelen wohnen, ach, in meiner Brust" i „Den lieb`ich der Unmögliches
begehrt", "Eröffn` ich Raum vielen Millionen", "Verweile
doch, du bist so
schön", "Das Ewig-Weibliche zieht uns hinan"), "Tassa",
"Italienische Reise", "Die Wahlverwandschaften",
"Rozmowy z Eckermannem" i wiersze (zwłaszcza "Heidenröslein" i "Erlkönig"). W mojej książce "Wypisy
historii krytyki religii" (1962)
zamieściłem kilka fragmentów, a wśród nich jeden szczególnie mi bliski: „słyszałem, że
właściwie każdy człowiek ma swoją
własną religię, wydało mi się rzeczą całkiem
naturalną, abym i ja stworzył sobie swoją własną". Goethe jest
obecny także w książkach: „Człowiek w świecie dzieł" (1974, s.77,
135, 204, 291, 305, 342), „Spotkania w rzeczach" (1991, s. 30, 97,
186, 196, 319, 340), „Filozofia masonerii" (5997, s.52-58 ). W tej
ostatniej pracy przytoczyłem kilka pięknych myśli Goethego — jedną o tym, że
celem wychowania jest "wolność ducha" (Freiheit der Seele); drugą,
że proces kształcenia i wychowania człowieka powinien odbywać
się w przestrzeni wypełnionej „pięknymi i szlachetnymi
przedmiotami", trzecią o tym, że własne
dzieła, z których jest dumny zawdzięcza „tysiącom rzeczy i osób" i czwartą zawartą w ostatnich słowach wypowiedzianych przed śmiercią:
"Mehr Licht!" (Więcej światła!). Mam nadzieję, ze moje spotkania z Goethem nie zostały zakończone i że jeszcze czeka mnie wiele owocnych spotkań z tym wielkim poetą i myślicielem.
1 2 3 Dalej..
« Filozofia (Publikacja: 16-05-2008 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5888 |
|