Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.188.632 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nieszczęście jest jedną z najczęstszych sytuacji, w jakich ludzie odwołują się do bogów i przodków.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Kreacjonizm dla liberałów [2]
Autor tekstu:

(...) Istnieje możliwość, że ta rosnąca niezerowość sum sama została uruchomiona przez coś innego — niewykluczone, że przez staromodnego boga, jak mogą mieć nadzieję tradycjonaliści, i niewykluczone, że przez coś bardziej abstrakcyjnego, bardziej filozoficznie nowoczesnego; w każdym razie przez coś głębszego.

„Istnieje możliwość": ten typ asekurowania się jest charakterystyczny dla intelektualnego stylu Wrighta. Możliwość jest dla Wrighta wystarczającą pewnością, ponieważ jego celem jest wpojenie religijnym czytelnikom koncepcji, że kosmiczna ręka spoczywa na sterze życia.

II.

Wraz z Nonzero i The Evolution of God Wright pomógł rozpocząć nowy gatunek piśmiennictwa: napisał książkę dająca intelektualne dobre samopoczucie — rosołek dla mózgu. W tym sezonie „nowego ateizmu" wierzący szukają sposobów pozostania wiernymi, ale nadal z poczuciem, że są bystrzy. Tej sztuczki mogą dokonać wyszukane argumenty Wrighta. Jeden z recenzentów oznajmił, że The Evolution of God dał mu nadzieję przez pokazanie, że ewoluujące doktryny teologii mogą wskazywać na „powolną edukację ludzkości co do prawdziwej natury boskości", inny zaś radował się, że Wright „dostarcza ulgi i intelektualnej wagi wierzącym, których zmęczył ton meczu bokserskiego w niedawnych debatach wiary i rozumu".

Czy jednak argumenty Wrighta są intelektualnie spójne? Deklaruje on, że jego idee są czymś więcej niż filozoficznym dumaniem — że istotnie stanowią hipotezę naukową, którą można sprawdzić przy pomocy empirycznych danych. „Ocena stanu rzeczy z naukowego punktu widzenia — zapewnia on — daje więcej dowodów boskości niż można by się spodziewać". Tak więc, jako naukowiec i biolog ewolucyjny, potraktuję poważnie słowa Wrighta. Spójrzmy na dane.

Czy religia staje się z czasem bardziej etyczna? Czy wzrosła moralność w społeczeństwach zdominowanych przez religie abrahamowe? Jeśli tak, to czy ten wzrost pochodzi z wiary, nie zaś z innych źródeł i czy wiąże się z logiką sum niezerowych? A jeśli odpowiedzi na te wszystkie pytania są potwierdzające, to czy jest to dowód istnienia Boga? Niestety od samego początku argumenty Wrighta nie ostają się. Jego wielce ambitny projekt załamuje się przy bliższym zbadaniu. A nawet jeśli jego dane byłyby poprawne, nie przybliżyłoby nas to ani trochę do boskości.

Jak dobra jest jego teologia? Wright starannie odrobił lekcje i szczegółowo opisuje historię religii abrahamowych, zaczynając od animizmu wśród wczesnych łowców-zbieraczy, przechodząc przez politeizm i monolatrię (wiarę w kilku bogów z jednym dominującym bogiem) do chrześcijaństwa, judaizmu i islamu, starożytnych i współczesnych. (A co z innymi religiami? Czy Pan Wszechświata, w swoim zapale pociągnięcia społeczeństw ku moralnej doskonałości, zapomniał o hindusach, aborygenach, siksach, buddystach i scjentologach?) Problem polega na tym, że Wright ma tendencję, już zademonstrowaną w Nonzero, do rozwodzenia się o danych, które popierają jego teorię, i ignorowania tych, które jej nie popierają. Najwyraźniejsze przykłady tutaj obejmują rzekomo wzrastające przyjazne stosunki między grupami wyznającymi ewoluujące teologie chrześcijaństwa i islamu.

Wright twierdzi, że jeśli zbadamy cztery główne Ewangelie chrześcijańskie w kolejności ich powstawania - od Marka poprzez Mateusza, Łukasza do Jana — zobaczymy ukierunkowaną zmianę ku bardziej miłującej i otwartej na innych teologii. Tę zmianę powodowało jego zdaniem pragnienie apostołów rozszerzenia „mandatu miłości" na coraz więcej ludzi, przesuwając go „poza granice Izraela". Wright spekuluje, że nowa religia, otoczona wrogami, dałaby sobie znacznie lepiej radę, gdyby była otwarta na innych, nie zaś kłótliwa. Apoteozę tego trendu — mówi Wright — znajdujemy w Listach Pawła: "Paweł był bardziej niż Jezus odpowiedzialny za zaszczepienie chrześcijaństwu koncepcji między etnicznej miłości braterskiej".

Jest to wątpliwa i tendencyjna interpretacja. Wczesna Ewangelia według Marka, napisana między 65 a 70 rokiem naszej ery, chociaż surowa, słynna jest z podwójnego przykazania miłości: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem" i „I miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary". (Wright lekceważy te zwroty „kochaj bliźniego swego" jako nakazujące miłość ograniczoną tylko do Izraelitów.) Ewangelie Mateusza i Łukasza, pisane nieco później, w latach 80-85 n.e., zawierają słynne wydarzenia świadczące o przyjaznym nastawieniu, szczególnie Kazanie na Górze i przypowieść o dobrym Samarytaninie, które Wright traktuje jak wielki postęp, ponieważ „wyraźnie przenoszą miłość poza granice etniczne". Choć jednak nie znajdziemy tych opowieści u wcześniejszego Marka, nie ma ich także w późniejszej Ewangelii według św. Jana, napisanej między 90 a 110- r. n.e.

To, co jest najbardziej oczywiste, kiedy przechodzimy od Marka do Jana, nie jest postęp ku przyjaznej postawie, ale ku „Chrystologii": widzenie Jezusa jako boskiej istoty, człowieka równocześnie śmiertelnego i boskiego, wcielonego, zmartwychwstałego i sprawcę cudów. Jeśli Jan podkreśla miłość, to jest to miłość do Chrystusa — to jest miłość, która przynosi zbawienie. Nie ma w tym niczego humanistycznego. Wzrost Chrystologii był oczywiście użyteczny dla rosnącej wiary, ponieważ doktryna, że zbawienie można zyskać tylko poprzez Jezusa, jest znakomitym sposobem zdobycia neofitów i utrzymywania wiernych w ryzach. Przypuszczam, że można to nazwać strategią sumy niezerowej, ale nie ma to nic wspólnego z teorią Wrighta dotyczącą przyjaznych stosunków między różnymi wiarami ani jego koncepcją Ewangelii jako Pism wielokulturowości.

Wright jest pod wielkim wrażeniem Listów Pawła, którego nazywa „apostołem miłości", będącym kulminacją chrześcijańskiej moralności; Paweł rzeczywiście kładzie większy nacisk na dobroczynność niż Jan i inni. Silniej jednak wybija się obsesja Pawła ze sprawami „moralnymi", takimi jak obrzezanie, bałwochwalstwo, nieczystość i stosunki seksualne — to jest, z czystością i nieczystością, a wszystkie te zachowania uważa on za „grzeszne" Uczeni w Biblii powiadają nam, że Paweł posługiwał się tą taktyką nie tylko po to, by zjednoczyć rozmaite społeczności chrześcijańskie wokół Morza Śródziemnego, ale także, by oczyścić je z przywiązania do prawa żydowskiego i do poglądów gnostyków, którzy podawali w wątpliwość boskość Chrystusa.

Choć dla Wrighta postęp polega na złożoności, woli on kuć swoje żelazo z jednego zdania Listu Pawła do Galatów: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie". To, mówi Wright, oznacza doniosłą zmianę w teologii chrześcijańskiej: rozciągnięcie miłości na niechrześcijańskich cudzoziemców. Ten słoneczny pogląd na postęp teologii nie jest jednak tak wyraźny, kiedy rozważymy to zdanie w kontekście. Poprzedzają je bowiem następujące słowa: „Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa". A następują po nim te słowa: „Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą — dziedzicami". Paweł więc nie propaguje miłości między ludźmi różnych wyznań, ale mówi nie-żydowskim Galatom, że mogą stać się duchowymi potomkami Abrahama tylko przez nawrócenie się na chrześcijaństwo. To przesłanie, tak powszechne w Listach Pawła, nie oznacza żadnego teologicznego lub moralnego postępu w stosunku do Ewangelii Marka. Nie ma tu żadnej dynamiki sumy niezerowej. Jest tylko Paweł, który używa Jezusa jako szlabanu przy wejściu do świętej wspólnoty, jako rodzaju duchowego kleju.

I czy Paweł rzeczywiście jest uosobieniem chrześcijańskiej tolerancji? Rozważmy inne jego słowa: niewierzący, zuchwali i cudzołożnicy, między innymi, zasługują na śmierć (List do Rzymian 1:31-32); kobiety powinny być poddane swoim mężom i nie powinny mówić w kościele (1 List do Koryntian 11:3, 14:34-36) i los każdego jest przesądzony przez Boga i nie może być zmieniony działaniami człowieka na ziemi (List do Rzymian 7-11). To wcielenie przyjaźni międzyetnicznej radzi także chrześcijanom, by nie stowarzyszali się z niewierzącymi (2 List do Koryntian 6:14-17). I w jaki możliwy sposób Listy Pawła mogą być kulminacją ukierunkowanej zmiany, skoro zostały napisane przed Ewangeliami Mateusza, Marka, Łukasza i Jana? Listy pochodzą z lat 50 56 n.e. i są o kilka dziesięcioleci wcześniejsze niż te Ewangelie. Oczywiście Paweł nie mógł mieć żadnej wiedzy o teologii, która nastała po nim, niezależnie od tego, jaką moralność głosiła.

Na dodatek do tej selektywnej i zawiłej interpretacji Wright włącza cały rozdział „co by było gdyby", zaplanowany jako dowód, że dziwne przypadki historii nie zmieniają kursu strzały teologicznej moralności. Na przykład rzymski cesarz Konstantyn nawrócił się na chrześcijaństwo po wygraniu bitwy w 312 r. n.e., które to zdarzenie było kluczowe w rozprzestrzenieniu tej wiary. A co byłoby, gdyby przegrał bitwę, albo nie zdecydował się nawrócić? Wright rozmyśla nad nieapetycznymi implikacjami swojej teorii: „Jeśli doktryna Pawła międzyetnicznej zgody mogła zostać zaprzepaszczona, gdyby nie jedno zwycięstwo militarne, to jak silny może być ten motor? Jeśli Logos jest rzeczywisty, to czy moralnego oświecenia nie powinno napędzać coś mocniejszego niż kaprysy historii?"

Wersja teizmu Wrighta jest zbyt sprytna, by twierdzić, że Bóg mógł po prostu manipulować ludzką historią. Zamiast tego czuje się on zmuszony do argumentowania, że szerzenie się moralności przez wiarę — niepowstrzymany postęp — było nieczułe na konkretne wydarzenia historyczne. Tak więc pisze on, że gdyby Konstantyn nie istniał, niewielka chrześcijańska sekta marcjonitów — która odrzucała Stary Testament i cały Nowy Testament poza Listami Pawła — przejęłaby stery, ponieważ „stworzenie Cesarstwa Rzymskiego uczyniło międzyetniczną zgodę jeszcze cenniejszym towarem niż była przedtem". A gdyby nie istniał Paweł lub nawet sam Jezus? Nie ma problemu — wkroczyłaby z pewnością jakaś inna religia, żeby wykonać zadanie. „Nawet gdyby Jezus nigdy się nie urodził lub zmarł nieznany, mógł pojawić się jakiś inny wehikuł do przekazania memu trans-etnicznej zgody".

Ten rodzaj specjalnego odwołania nie robi dobrze argumentacji Wrighta, tyle tylko, że uniemożliwia obalenie rozumowania. Zawsze bowiem można argumentować do tyłu i wynaleźć powód, dlaczego sprawy musiały potoczyć się tak, jak się potoczyły. „Nieuchronność historyczna" jest prastarą sztuczką w procesie usprawiedliwiania. Te argumenty o „nieuchronności" przypominają twierdzenia religijnych naukowców, że także gdyby ewolucja zaczęła się jeszcze raz od samego początku, Bóg nadal zapewniłby pojawienie się stworzenia „uczynionego" na jego obraz i podobieństwo. Naukowa odpowiedź na takie spekulacje brzmi oczywiście: nie wiemy.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Usprawiedliwianie zła
Tajna narada Ewangelistów

 Zobacz komentarze (4)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 05-08-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerry Coyne
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, niedawno wydawnictwo Viking wydało jego książkę pt: Why Evolution is True. (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.)

 Liczba tekstów na portalu: 230  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Fundamentalizm: badania nad postawami muzułmanów w Europie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6717 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365