|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Astronomia
Tak zwany podbój Kosmosu [2] Autor tekstu: Ziemowit Ciuraj
To, co dla nas jest naprawdę istotne, to wiedza, że katastrofy kosmiczne zdarzały się w historii naszej planety i że Kosmos kryje w swoich głębinach
zagrożenie o wymiarze apokaliptycznym, którego naturę zaczynamy coraz lepiej rozumieć. Na całej Ziemi zidentyfikowano ponad 180 kraterów uderzeniowych,
których natura nie budzi żadnych wątpliwości; wiele innych struktur geomorfologicznych (np. północna część niecki Morza Kaspijskiego, Zatoka Hudsona) jest
podejrzewanych o to, że są zatartymi erozją śladami po gościach z Kosmosu.
Również w Polsce posiadamy małą „rodzinkę" kraterów, skupionych na terenie rezerwatu „Meteoryt Morasko" na północnych rubieżach Poznania. Siedem dobrze
zachowanych kraterów (największy o średnicy ok. 60 metrów), teraz częściowo wypełnionych wodą, powstało wskutek upadku półtoratonowego meteorytu żelaznego
ok. 5000 lat temu. Trzystukilogramowy fragment tego obiektu wydobyto jesienią 2012 roku.
Na Ziemię bezustannie spada kosmiczna „mżawka" drobnych skalnych odłamków. Ocenia się, że każdej doby w atmosferę ziemską wpada od stu do trzystu ton
materii międzyplanetarnej. O tym, że upadki kosmicznych śmieci nie są zjawiskiem tak rzadkim, jakby się mogło wydawać (i jak by się chciało), świadczą
choćby wydarzenia z ostatnich lat zanotowane tylko na terenie Polski: w kwietniu roku 2011 kilogramowy meteoryt kamienny uszkodził dach domu pod Giżyckiem,
zaś 25 sierpnia 1994 roku na pole we wsi Baszkówka pod Warszawą spadł egzemplarz piętnastokilogramowy, wzbijając na oczach zdumionych świadków obłok kurzu.
Kiedy go wykopywano, był jeszcze ciepły. [3]
Krater meteorytowy powstały na skutek uderzenia w dniu 15.08. 2007, Carancas, Peru
Zdecydowana większość takich upadków pozostaje niezauważona. Na powierzchni Ziemi wciąż znajdują się setki tysięcy mniejszych i większych czekających na
swoich odkrywców meteorytów a ich poszukiwaniami zajmują się pasjonaci, potrafiący odróżnić meteoryt od zwykłych polnych kamyków.
Można więc powiedzieć, że Ziemia nie ma dla Kosmosu żadnego istotnego znaczenia: ignoruje ją i „daje wyraz" swojej obojętności sypiąc kosmiczny gruz. Może
to być powód do zastanowienia dla tych, którzy wierzą w wizję Wszechświata stworzonego z myślą o naszym pięknym globie.
Przesłanie meteorytu Czebarkul
15 lutego bieżącego roku oczy astronomów całego świata skierowane były na planetoidę (367943) 2012 DA14, pięćdziesięciometrowy kamień przelatujący
wyjątkowo blisko Ziemi (ok. 27000 km), poniżej orbit satelitów geostacjonarnych. Traf chciał, że tego dnia właśnie, nieopodal Czelabińska w Rosji, Kosmos
przypomniał ludziom, jak bardzo potrafi być nieobliczalny i jak niedokładna jest, pomimo całego swojego zaawansowania, technika obserwacyjna, którą
dysponuje astronomia.
Około godziny 9.20 czasu miejscowego na porannym niebie pojawił się najjaśniejszy od czasu katastrofy tunguskiej zaobserwowany bolid. W momencie
największej jasności świecił mocniej niż Słońce; fala uderzeniowa, którą wywołał a która dotarła do ziemi kilkadziesiąt sekund później, spowodowała
obrażenia u ponad 1500 osób i uszkodziła 7200 budynków (głównie na skutek wybitych szyb). Były też i większe zniszczenia: częściowo zburzona fabryka cynku
czy poważne uszkodzenia hali sportowej. Zaskoczenie było tym większe, że to zjawisko w sposób naturalny kojarzyło się z przelotem wspomnianego wcześniej i
uważnie śledzonego obiektu, o którym media szeroko informowały z kilkudniowym wyprzedzeniem. Szybko jednak wyszło na jaw, że ich trajektorie były różne a
obydwa te ciała nie miały ze sobą nic wspólnego. Ocenia się, że meteoryt Czebarkul miał średnicę 17 metrów, masę ok. 10000 ton zaś jego uderzenie wyzwoliło
energię ok. pół megatony równoważnika trotylowego.[4] Pomimo iż skala zjawiska była taka, że zagrażała życiu ludzkiemu, obyło się bez ofiar (chociaż ponad
sto osób było hospitalizowanych, w tym dwie ciężko ranne). Na szczęście zniszczenia ograniczyły się głównie do potłuczonego szkła. Gdyby ten sam meteoroid
eksplodował na niższej wysokości (wg ostatnich wyliczeń, główny rozbłysk miał miejsce na wysokości ok. 23 km), straty ludzkie mogłyby być znaczne.
Bolid nad Czelabińskiem, Rosja, 15.02.2013
Naturze nie ma sensu przypisywać intencjonalności. Ale mimo to można niektóre zjawiska potraktować jako ważne informacje, których prawidłowa interpretacja
może w przyszłości ocalić wiele ludzkich istnień.
List, który natura dołączyła do meteorytu Czebarkul, zawiera kilka prostych stwierdzeń, które z pewnością zostały odczytane przez międzynarodową
społeczność naukową. Po pierwsze, obecne systemy obserwacyjne, chociaż z dużym prawdopodobieństwem wykrywają obiekty duże, w przypadku mniejszych, które
również mogą stwarzać duże zagrożenie i pojawiają się częściej (i, jak wiele wskazuje, częściej, niż pierwotnie szacowano), są dziurawe jak sito. Wielu
astronomów jest zdania, że należy ustalić nowe priorytety, określić, jakich rozmiarów asteroidy uważamy za warte nakładów na ich śledzenie i poważnie
pomyśleć o obserwacji i katalogowaniu również mniejszych, kilkudziesięciometrowych ciał. Po drugie — a jest to opinia światłej części opinii publicznej,
która rozumie skalę zagrożeń kosmicznych i kosztów, które są konieczne do poniesienia dla ich minimalizacji — pora najwyższa , by mocarstwa kosmiczne
wspólnie wzięły na siebie ciężar odpowiedzialności za bezpieczeństwo naszej planety na polu ochrony przed meteoroidami, planetoidami i kometami. Wszelkie
kompleksowe programy tego rodzaju przekraczają obecnie możliwości finansowe najbogatszych nawet państw i nie mogą być zamierzone inaczej, niż tylko
solidarny wysiłek całej globalnej społeczności podejmowany w imię zachowania życia ludzkiego i trwania cywilizacji w perspektywie tysiącleci. Wydaje się,
że na tym polu niestosowne jest powielanie schematów znanych z czasów zimnej wojny a jeszcze wcześniej — z okresu walki o dominację na morzach. Rywalizacja
w przestrzeni kosmicznej w obliczu tego znanego i potwierdzonego naocznie zagrożenia byłaby absurdem. Ludzie rozsądni zdają sobie sprawę z tego, że — aby
ludzkość mogła przetrwać i rozwijać się pomyślnie — potrzeba solidarności ogólnoludzkiej, której pierwszym i najłatwiejszym do realizacji przejawem powinno
być współdziałanie na rzecz stworzenia systemu obrony przed asteroidami i kometami, przekraczające wszelkie polityczne ambicje i militarne kalkulacje. Tu
szczególna rola przypada międzynarodowej wspólnocie ludzi nauki, która jest szczególnie predestynowana do uświadomienia politykom konieczności myślenia w
większej skali przestrzennej i czasowej: całej planety i tysięcy lat. Pojawienie się takiej globalnej świadomości jest więc niezbędne, aby w ślad za tym
pojawiły się konkretne polityczne decyzje i porozumienia. Tego zaś nie da się osiągnąć bez edukacji i upowszechniania wiedzy na temat zagrożeń i realnych
możliwości obrony.
| 3. Artystyczna wizja katastrofy tunguskiej |
Chociaż istnieją już programy poszukiwania obiektów potencjalnie zagrażających Ziemi, realizowane przez różne rządowe agencje i wielkie obserwatoria, to
należy pamiętać, że nie istnieje żaden zintegrowany ogólnoświatowy system tego rodzaju, nie ma jak dotąd (2013) żadnych systemów obserwacji planetoid
obejmujących całość nieba a wiele z obiektów bliskich Ziemi (NEO) nadal jest wykrywanych nie przez wyposażone w najpotężniejsze teleskopy instytucje
działające w ramach programu Spaceguard, lecz przez astronomów i amatorów działających poza dużymi programami poszukiwania obiektów (400-metrowa
potencjalnie niebezpieczna planetoida 2013 TV135 została odkryta jesienią 2013 r. przez ukraińskiego astronoma przy użyciu 20-centymetrowego teleskopu). Po
piętnastu latach współpracy ze światem nauki, w roku 2009 Departament Obrony USA podjął decyzję o utajnieniu danych o rozbłyskach bolidów rejestrowanych w
ziemskiej atmosferze przez obserwacyjne satelity wojskowe[5]. Na ironię zakrawa też fakt, że 16 lutego, nazajutrz po incydencie czelabińskim, projekt
Orbit@home, którego celem miało być poszukiwanie kosmicznych zagrożeń w oparciu o platformę BOINC (obliczenia rozproszone na komputerach prywatnych
użytkowników) został zawieszony z powodu braku funduszy (w lipcu jednak został włączony do projektów finansowanych przez NASA w ramach programu poszukiwań
NEO i ma zostać ponownie uruchomiony) .
Są to sygnały wskazujące, że metodologia poszukiwań niebezpiecznych ciał niebieskich jest jeszcze daleka od doskonałości i wymaga uporządkowania oraz
lepszej koordynacji, między innymi po to, by unikać dublowania obserwacji przez niezależne ośrodki badawcze.
Anatomia zagrożenia
Astronomowie klasyfikują obiekty krążące wokół Słońca jako „bliskie Ziemi" (NEO), jeśli w którymkolwiek momencie zbliżają się do Słońca na odległość
mniejszą niż 1,3 jednostki astronomicznej (średniej odległości Ziemi od Słońca). W tej grupie wyróżnia się planetoidy (obiekty o średnicy większej niż 50
metrów) i meteoroidy (mniejsze). Z oczywistych względów największą uwagę przyciągają te największe; szacuje się, że obiektów NEO o średnicy powyżej 1
kilometra jest około tysiąca, z czego ponad 90% jest znanych. Wykrywalność obiektów mniejszych jest znacząco mniejsza; spośród szacowanych 19500 obiektów o
rozmiarach od 100 do 1000 metrów znanych jest tylko ok. 5200.
W grupie obiektów NEO wyróżnia się klasę obiektów potencjalnie niebezpiecznych: są to takie planetoidy lub komety, których orbita przecina orbitę Ziemi, co
może spowodować kolizję w bliższej lub dalszej przyszłości. Obserwacje sondy Wide-field Infrared Survey Explorer wskazują, że istnieje ok. 5000 ciał o
średnicy powyżej stu metrów, stwarzających potencjalne zagrożenie dla Ziemi.
Jakie to zagrożenie?
Ocenia się, że meteoroidy o średnicy ok. 30 metrów mogą eksplodować z siłą od 5 do 20 megaton trotylu (wciąż dyskutowana jest kwestia rozmiarów meteorytu
tunguskiego; niektóre obliczenia wskazują, że szacunki, mówiące, że katastrofę tę spowodował obiekt około 50-metrowej średnicy, są zawyżone[6]). Słynny
krater Barringera w Arizonie (średnica ok. 1200 metrów) został prawdopodobnie wybity uderzeniem obiektu o średnicy ok. 50 metrów; upadek ciała o średnicy
kilkuset metrów spowodowałby katastrofę o zasięgu kontynentalnym, w przypadku uderzenia w ocean wywołałby gigantyczne tsunami. Uderzenie obiektu o średnicy
przekraczającej kilometr groziłoby zagładą ludzkości w wyniku fali uderzeniowej, pożarów i zmian klimatycznych spowodowanych przez unoszącą się przez wiele
lat grubą warstwę pyłów i dymu. [7]
1 2 3 4 5 Dalej..
« Astronomia (Publikacja: 19-01-2014 Ostatnia zmiana: 17-09-2015)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9547 |
|