|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » New Age
Religia i człowiek w postmodernizmie [1] Autor tekstu: Matthias Mettner
Popyt i podaż
(...) „Rynek możliwości" — oto co regularnie od lat siedemdziesiątych oferuje się podczas Dni Kościoła
Ewangelickiego w Niemczech i na co od lat Kościół katolicki oczywiście
odpowiada konkurencyjną ofertą. Oferty obejmują pełen asortyment grup, sekt,
nowych rodzajów religijności i duchowości, zrywów, inicjatyw i ruchów,
postaw i póz, wyborów i wartości, tematów i trendów, stylów i mód. Każdy
ma tu swój kram, a skład rynkowego gremium nadzorczego jest równie
pluralistyczny, jak klientela. Wszystko wydaje się dozwolone i handluje się
wszystkim, „co tylko może przyciągnąć klienta, a nie psuje
opinii". "Upadek renomowanych
firm branży soteriologicznej" (Adolf Holl), czyli Kościołów, którym
modernistyczne i postmodernistyczne „odrodzenie religijności" nie
przynosi zysków, najwyraźniej ma zostać zahamowany za pomocą modelu Kościoła
jako różnorodnego, kolorowego rynku. „Na tym rynku jest tak, jak w całym
społeczeństwie". Realia kościelne dopasowuje się do społeczeństwa, od
dawna przypominającego gigantyczny „supermarket", w którym towary
miewają lepsze i gorsze miejsca na półkach.
Religia — rynek i marketing
Światopogląd, wskazywanie
sensu i drogi życiowej to branże rozwojowe. „Dawna" i „nowa" religijność stanowią jeden z największych rynków przyszłości, a asortyment ofert religijnych może być dowolnie rozszerzany. Rynek duchowy rośnie,
pozornie nie przejawiając oznak nasycenia. (...)
Jin i jang zamiast krzyża i Biblii
Jeszcze bardziej alarmujące niż
liczba kilkuset tysięcy osób, które tylko w krajach niemieckojęzycznych każdego
roku występują z Kościoła, są dla pracowników Kościołów wyniki różnych
badań empiryczno-socjologicznych. Postawę większości młodzieży cechuje
radykalny egocentryzm i niechęć do jakiegokolwiek dostosowywania się do
instytucji religijnych. Takie są rezultaty pierwszych — po ponad trzydziestu
latach — obszernych badań na temat młodzieży i religii, przeprowadzonych
przez socjologa Heinera Barza na zlecenie Arbeitsgemeinschaft Evangelischer
Jugend (Wspólnota Pracy Młodzieży Ewangelickiej) przy poparciu Ministerstwa
do Spraw Młodzieży. Jak wynika z tego studium, opublikowanego w dwóch tomach — Religion ohne Institution? (Religia bez instytucji?) i Postmoderne
Religion (Religia w postmodernizmie) — młodzi ludzie często nie znają już
nawet treści chrześcijańskich. Na znaczeniu zyskały natomiast generalnie
religie azjatyckie — a więc jin i jang zamiast krzyża i Biblii.
(...)
Szybka
obsługa i religijny dumping
(...) W city rządzi czas i pieniądz, ruchliwość i mentalność kształtowana w barach szybkiej obsługi.
Wszędzie można się natknąć na obszary przeżyć religijnych: leczenie
kryształami i przepowiadanie przyszłości, mistykę celtycką i bioenergoterapię, ezoteryzm i parapsychologię oraz najrozmaitsze techniki
medytacji. Stąd bierze się owa „religijna ruchliwość",
„nieustanna podróż czeladnicza" każdego i wszystkich oraz
poszukiwanie nowego „religijnego pastwiska".
Dostęp do "religii
city" ułatwia fakt, że nie wymaga to żadnego radykalnego zerwania
stosunków z resztą świata. "Wewnętrznie kosztuje niewiele (mimo że
oferta jest tak kosztowna), by podążyć za syrenim śpiewem proroków New
Age; żadne zobowiązujące „pójdź za mną!" nie każe zerwać
dotychczasowych więzi". Religie o ugruntowanej pozycji wypiera oferta
dumpingowa. Co w tamtych religiach wymaga „sylabizowania przez całe
życie w dochodzeniu do pojęcia i rzeczywistości Boga", to "religia
city" oferuje na kursach przyspieszonych, zapewniając szybką obsługę i kierując się prawem popytu i podaży — intensywny weekendowy kurs osiągania
głębi duchowej. Podczas gdy w żydach, chrześcijanach i muzułmanach trwa
„ugruntowywana przez setki lat, przenikająca duszę tradycja", to
nowa religijność cechuje się spontanicznymi akcesami i wystąpieniami członków
grup, wysokim stopniem migracji, fluktuacją między grupami, „doraźnym
ustanawianiem i obalaniem idoli w zależności od sytuacji społecznej,
przekonania i nastroju". Społeczna moc obowiązująca wciąż rośnie. W walce konkurencyjnej między ugrupowaniami tradycje religijne i tworzenie teorii
stanowią jedynie obciążenie. Potrzebne są praktyczna znajomość strategii
rynkowej i marketing. Idol grupy jest „twardy jak przedpotopowy prymityw i miękki aż po brak charakteru", jej „Jezus mógłby się nazywać
także Mohamedem czy Moonem, a ojciec niebieski Molochem czy mana — tak bardzo
jest pozbawiony historii i pusty, że można go napełnić czymkolwiek"
(...)
Forma
towaru a życie duchowe
Pier Paolo Pasolini, oskarżyciel i badacz wszelkich ideologii władzy oraz niszczenia jednostek i kultur, mówił
proroczo o "pozornej tolerancji" nowej, totalitarnej formy władzy,
jaką jest konsumpcja. „Tolerancja" w ideologii
kapitalistyczno-hedonistycznej stanowi dla Pasoliniego najbardziej totalitarną i „najgorszą ze wszystkich form represji w historii ludzkości".
Ponieważ wszystko staje się towarem, wywołuje ona „pewnego rodzaju
paroksyzm wszelkich zdolności duchowych i moralnych". Siła życiowa
jednostki ulega zniszczeniu, podobnie jak kultura społeczeństwa. Społeczeństwo
konsumpcyjne stanowi „nową, pozornie tolerancyjną formę władzy".
"Tolerancja", która
się marzy postmodernistom, wiąże się bezpośrednio — oględnie mówiąc — z „pozorną tolerancją" ideologii konsumpcyjnej, opisywaną przez
Pasoliniego. Ma ona w rzeczywistości bardzo mało albo nie ma zgoła nic wspólnego z myślą tolerancyjną takich oświeconych ludzi, jak na przykład Lessing, który
opowiadał się za tolerancją nie jako celem samym w sobie, lecz jako następstwem i warunkiem ramowym egzystencjalnego poszukiwania prawdy oraz dialogu społecznego,
„otwartego na wspólnotę i zmienność praktyki", na większą miarę
humanitaryzmu, wolności i sprawiedliwości.
Również światopoglądy,
religie i formy religijności stają się w tym tak niby
„tolerancyjnym" postmodernistycznym społeczeństwie jedynie dobrem
konsumpcyjnym, które nie tworzy zrębów ani tożsamości, ani kultury.
Orientacje życiowe i próby stanowienia sensu, które w sposób zamierzony czy
nie zamierzony, świadomy czy nie uświadamiany przez swoich krzewicieli
pojawiają się w postaci „oferty", przenoszą fetyszowy charakter
towaru na życie duchowe: „Sens pojawiający się w postaci oferty jest już
potencjalną namiastką i wyprzedażą samego siebie, wiara w niego jest przesiąknięta
niewiarą, uznanie go oznacza przeniesienie publicznej fetyszyzacji towaru na
prywatne życie duchowe". Takie oferty sensu znamionują wiarę w gospodarkę
rynkową. Porównując produkty i testując towary, nowoczesny obywatel i „dojrzały" konsument może sprawdzić, "jakie idole najbardziej
odpowiadają jego budżetowi duchowemu, może się przyłączyć do
jakiejś bałamutnej sekty, a jego pragmatyzm, zdolność prowadzenia interesów
czy kariera we współczesnej codzienności na tym nie ucierpią".
W odbierającym wszelkie iluzje eseju Kassensturz. Zur Lage der Theologie (Sprawdzanie kasy. O sytuacji teologii)
Christoph Turke stwierdza: "Zatem nie ma co mówić, że nowoczesne społeczeństwo
wyemancypowało się z religii. Ono samo dla siebie stało się religią, i to
tak dalece, że zaciera tradycyjną różnicę między profanum a sacrum (...)
Coś, co całkowicie należy do sfery profanum, jak określone stosunki
produkcji, stało się substancją religijną dla całego społeczeństwa:
realnie istniejącym Kościołem ludowym". Do tego nowego „Kościoła
ludowego" niewątpliwie należą wyznawanie postmodernizmu, "religia sity"
oraz „rynek możliwości" — rynek, który dodatkowo rodzi także
skrajnie nietolerancyjne zjawiska. (...)
Tożsamość
człowieka neurotycznego, podatnego na nawracanie
Ale — the times, they are changing. Już w 1912 roku Walter
Benjamin postawił proroczą diagnozę dylematu i tragizmu człowieka współczesnego:
"A stara i udręczona bieda polega na tym, że my sami się zatracamy.
Zatracamy przez cały ten szczytny postęp (...) Religie powstają z biedy,
nie ze szczęścia". Robert Musil pisze w swoim Człowieku bez właściwości,
pierwszym wielkim literackim kalejdoskopie XX wieku: „Każdy postęp
oznacza większą bezradność".
Amerykański socjolog Peter Berger w studium Das
Unbehagen in der Modernität (Nowoczesność jako źródło cierpień)
potwierdza w zasadzie diagnozę Benjamina i Musila. Nowoczesna kultura i społeczeństwo
mają w sobie niejako zaprogramowany nieustanny kryzys tożsamości i orientacji jednostki. Wciąż
zmieniający się świat, „przyspieszony" bieg czasu i coraz
większa pluralizacja życia, nieustannie rosnąca „produkcja towarów"
branży światopoglądowej i religijnej, powszechnie obowiązująca
zasada popytu i podaży — wszystko to sprawia, że tożsamość
człowieka jest dziś zazwyczaj słaba, neurotyczna. Główne oparcie życiowe
jednostki stanowi „subiektywne królestwo tożsamości". Całą pewność i poczucie bezpieczeństwa, jakie potrzebne są do życia, myślenia i działania,
trzeba w pierwszym rzędzie czerpać z siebie samego. Ale pojedynczy człowiek rzadko potrafi dokonać tego własnymi
siłami. Dlatego jest „w szczególnym
stopniu otwarty, zróżnicowany i chwiejny, niepewny i refleksyjny,
inaczej mówiąc — w swej niepewności wciąż skupiony na
sobie samym". Socjologowie określają to mianem
„indywidualizacji strukturalnej". Szansa na samostanowienie,
samodzielnemyślenie i działanie
ponad przesądami, różnymi rodzajami tabu,
konwencjami i autorytetami jeszcze nigdy nie była tak wielka. Rozwijanie wszystkich możliwości życiowych wymaga jednak
owej siły własnego ja, pewności siebie i niezachwianej orientacji, a na taki „dożywotni" wysiłek wielu ludzi nie potrafi się zdobyć, bądź
też stać ich na to tylko w ograniczonym stopniu. W ten
sposób rośnie niebezpieczeństwo rozpaczliwej ucieczki w pozorne
bezpieczeństwo i fikcje niosące pociechę. Jednostka staje
się nader „podatna na nawrócenie".
Jak
silne religijne „poczucie bezpieczeństwa"
potrzebne jest człowiekowi?
Co skłania człowieka do
szukania kontaktu z sektami, nowymi ruchami religijnymi i ugrupowaniami
fundamentalistycznymi?Jakie czynniki indywidualne i społeczne wzmagają jego
podatność na integrystyczne wzorce interpretacji świata i umysłowości,
na propozycje sekt i kultów pseudoreligijnych? Dlaczego ludzie
„chwytają się na lep" ofert zbawienia takich ugrupowań?
(mowa zarówno o ofertach New Age jak i Opus Dei)
Wydaje się, że fundamentalizm w Kościołach zaspokaja potrzebę posiadania trwałych podwalin życiowych,
poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, prostych rozwiązań dla coraz bardziej
skomplikowanych kwestii życiowych i społecznych. Fundamentalistyczna oferta
zbawienia trafia do ludzi znerwicowanych, podatnych na nawracanie. "Członek
grupy niejako zamienia swoją autonomię, indywidualność i zdolność krytyki
na systematycznie uwalnianą od przyszłych zwątpień ofertę sensu, poczucia
bezpieczeństwa, jednoznaczności, swojskości, pewności i zbawienia oraz
spokojne potwierdzenie własnej wartości". Psychologowie stwierdzili,
że najbardziej pociągającym aspektem życia w sekcie jest poczucie wspólnoty.
1 2 Dalej..
« New Age (Publikacja: 25-07-2002 Ostatnia zmiana: 06-01-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1444 |
|