Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.170.132 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Agnieszka Zakrzewicz - Papież i kobieta
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II

Złota myśl Racjonalisty:
(..) do jakiego stopnia [ludzie] gotowi są usprawiedliwiać zło ze względu na jakiekolwiek wartości ideologiczne? Ci, co sądzą, że granic takich nie da się określić, lub którzy po prostu nie godzą się na ich określenie, są - we właściwym sensie tego słowa - duchowymi spadkobiercami Hitlera.
 Światopogląd » Świeckie religie » Kościół prawdosławny

Kształtowanie się kościoła prawdosławnego - historia kultowego racjonalizm [1]
Autor tekstu:

Kościół prawdosławny wykształtował ogół ludzki, w całym przeciągu naszego istnienia gatunkowego, tak w instynktownym jak i rozumnym dążeniu do potrzebnego nam, dobrego spełniania swych potrzeb kultowych.

To poniekąd paradoksalne, ale kościół choć powstaje już u zarania zaistnienia kultowych potrzeb człowieczych (a można o nim mówić jeszcze wcześniej, na etapie dotyczącym naszych przedczłowieczych przodków, których dotyczą instynktowne odruchy i zwyczaje estymonegacyjne — bowiem już wówczas szczerze traktowano odczuwane przez siebie dobro z jakąś estymą, a zło z negacją), to dotychczasowa świadomość jego istnienia była niedostateczna, a jego kształtowanie się niedostatecznie zborne i efektywne. — Wraz z rozwojem ludzkiej inteligencji, nastąpiło imaginowanie istnienia różnych niezwykłych obiektów kultu i estymujące lub negujące zaangażowanie w zwracanie się ku nim, formalne i faktyczne, a niejakie odwracanie się od sacrum i profanum rzeczywistych — nastąpiło pomieszanie kultowości racjonalnej z imaginacyjną. Wyolbrzymiono znaczenie sacrum i profanum nieistniejących, rozbudowano liturgie ich estymonegacji, dokonano mnóstwa dzieł im estymonegacyjnie poświęconych; natomiast rzeczywiste, choć są cały czas darzone estymą czy negacją, ale... jako w tym drugorzędne, pospolite bez wartości kultowej… Dzieje się tak powszechnie w ciągu ewolucji ludzkiej cywilizacji, a więc i jej sfery kultowej. Choć występowały tu stale pewne wyjątki w ludzkich poglądach, przejawiane przez ludzi dostrzegających kultowy fałsz, nieuczciwość, zło — to jednak przez kilka tysiącleci panują tu imaginacje; dopiero ostatnie wieki i czas obecny cechuje coraz większa popularność kościoła prawdosławnego, choć nie postrzeganego jeszcze szerzej jako takiego, a jako kultura tzw. „świecka", dla odróżnienia go od kultowości imaginacyjnej.

Kultowa myśl i praktyka prawdosławna obecna jest cały czas w historii ludzkości, choć w pomieszaniu z kultowością imaginacyjną. Jest historii tej stałą częścią, bywa przejawiana najwyraźniej przez jednostki wybitne intelektualnie, ale w sposób nie dość czysty i zawsze ścierając się z kultowymi wypaczeniami, czy trwając z nimi w niejakich kompilacjach kultowych. Spełniający swą kultowość w sposób prawdosławny, byli stale poddawani krytyce, naganom, poniżaniu, zastraszaniu, dokuczaniu, karom, ostracyzmowi — co jest typowe w kultowości kłopotackiej nie tylko wobec racjonalnej, lecz także wzajemnie wobec siebie jej różnych odmian doktrynalnych i regionalnych (powstały religijne konkurencje o to, które z nich są prawdziwsze, słuszniejsze i najbardziej uprawnione do kultowego przestrzegania, do uwzględniania w życiu osobistym i społecznym).

O wiecznym i żywym istnieniu kościoła prawdosławnego dobrze świadczą wszelkie dzieła kultowe (sztuki), darzenie ich często nader wielką estymą estetyczną, a także materialną i finansową, przerastającą czy przesłaniającą estymę wobec tych sakr imaginowanych do estymowania których były i są one tworzone — same stając się obiektami już racjonalnie sakralnymi.

Okres pierwotny

Człowieczy realizm kultowy pochodzi jeszcze z przedczłowieczego etapu naszej ewolucji gatunkowej — jest ciągiem realizmu zwierzęcego w tym względzie, polegającego na bezpośrednim estymonegacyjnym odnoszeniu się do realnie istniejącego dobra i zła (czyli bez domniemywania, iż zawiadują tym jakieś postacie dodatkowe). — Lecz człowiek, powodowany jego coraz bardziej rozwijającą się psychiką, zaczął rozwijać coraz bardziej swą wrażliwość, uczuciowość i zachowania estymonegacyjne, w sposób znaczny odróżniając się tym od pozostałych naczelnych (które czynią to powodowane bardziej estymonegacyjnymi instynktami i przymusem respektowania brutalnie stanowionej hierarchii społecznej w swej grupie, aniżeli wolną wolą czynienia tego).

Ludzie od początku swego istnienia darzą bezpośrednią estymą swych rodziców, członków własnej grupy, Słońce, rośliny i zwierzęta pokarmowe, wodę, ognisko siedliskowe. Negacją zaś: drapieżne groźne dla nich zwierzęta, złą pogodę, rany, ból, śmierć bliskich, złe zachowania członków własnej grupy, czy ludzi z grup im obcych.

Estymonegacja ta, czyli właściwe tu uczucia i zachowania, z biegiem czasu stają się coraz bogatsze w swej treści i formach ich wyrażania, czynienia, i wzmacniane z początku prostymi i pojedynczymi dziełami, a następnie bardziej złożonymi i doskonalszymi w swej estetyce i częściej czynionymi; przybiera to formę stałych, kontynuowanych rytuałów, czynionych stosownie do zachodzących sytuacji i potrzeb kultowych.

Tak więc racjonalizm kultowy - stanowiący metodologiczną podstawę doktryny kościoła prawdosławnego — ma swoją genezę już w zaraniu kształtowania się ludzkich potrzeb kultowych. Miał on wówczas postać ocen i naturalnych zachowań instynktownie racjonalnych, nie obarczonych jeszcze cechami irracjonalnymi, jako że ludzie nie wykształtowali jeszcze zdolności domniemywania, iż mogą istnieć jeszcze jakieś inne rzeczy i zjawiska prócz tych, które bezpośrednio postrzegają, stykają się z nimi, zaznają różnych oczywistych, widocznych skutków ich działań.

Choć nie był to racjonalizm przestrzegany świadomie i celowo, z rozumieniem jego prawidłowości i pożyteczności, tym niemniej i bezwiednie właściwie, dobrze służył spełnianiu ówczesnych potrzeb kultowych — tak zresztą, jak dzieje się to zawsze, kiedy ze stosowną estymonegacją odnosimy się do rzeczywistego nam dobra czy zła, czyli czyniąc to w sposób racjonalny.

Okres proimaginacyjnej deprecjacji racjonalizmu kultowego

Okres pierwotny realizmu kultowego trwa do czasu takiego rozwinięcia się ludzkiego intelektu, który zrodził pragnienia możności takiego wpływania na to co jest dobrem, by było ono ludziom zawsze do dyspozycji, a to co jest złem, by móc jemu zawsze skutecznie zapobiegać. Ponieważ praktyka życia pokazywała, iż takiego wpływu nie ma się (prócz ludzi, oswojonych zwierząt i uprawianych roślin) na potrzebne sobie dobro a niechciane zło w ich postaciach realnie postrzeganych, bowiem po prostu, ze swej bezrozumnej natury nie podlegają one żadnemu posłuchowi, to mając na uwadze obraz swojego życia człowieczego, w którym chciane od kogoś dobro zdobywa się odpowiednim własnym postępowaniem, poczęto roić sobie różne domniemania, które umożliwiał już rozwój wyobraźni, iż dobrem czy złem niepodlegającym woli ludzkiej, być może ktoś też zawiaduje, ktoś niezwyczajny bowiem niewidzialny, nie ukazujący się ludziom, jakieś postacie nadzwyczajnie na to wpływowe, i jeżeliby poznać ich charakter, usposobienie, to można by swym odpowiednim, podobającym się im postępowaniem, uzyskiwać za to w rewanżu chciane dobro, czy zaniechanie czynienia danego zła.

Historyczna kulturowa sytuacja niemożności osiągania wówczas jasnych i faktycznych prawd (brak dostatecznej ilości wiedzy prawdziwej i zdolności jej efektywnego uzyskiwania), skutkuje jej zastępowaniem wykształtowanymi zdolnościami imaginowania o danych sprawach, tworzeniem ich obrazów wymyślonych, improwizowanych, domniemanych.

Ludzie zaczęli podejmować jakiekolwiek próby kontaktu z owymi postaciami i wpływania na nie poczynaniami kultowymi — i wówczas, kiedy naturalnym przypadkiem, kierowane do nich życzenia spełniały się: przyjmowano to jako znak i dowód tego, iż takie postacie istnieją, że to, czego chciano i stało się, jest ich dziełem uczynionym dla tych, którzy do nich o to się zwrócili. Rodziło to naturalną skłonność do tego, by takie postępowanie kultowe powtarzać, a także doskonalić, dociekając i ustalając coraz więcej szczegółów i cech owych postaci, tak, by znając ich charakter, móc jak najskuteczniej zwracać się do nich, by zawsze uwzględniały okazywane im uczucia i wysłuchiwały kierowanych doń próśb. Rodziło to wiele wyobrażeń tak ich wyglądu, jak i usposobienia, a nawet ich życiorysów (co znamy pod imionami rozlicznych bogów, duchów, świętych patronów itp.; tym z nich, których przyjęto uznawać za władających dobrem przypisywano dobre charaktery i miły wygląd, a władającym złem, charaktery złe, a wygląd przykry, brzydki a nawet odrażający, groźny, straszny). Prowadziło to także do oficjalnego postanawiania, że są one prawdziwe i społecznych zobowiązań ich kultowego respektowania — tym samym, do przenoszenia dotychczasowej estymonegacji wobec rzeczywistych tego obiektów, na owe postacie zrodzone imaginacyjnymi wyobrażeniami; a przy okazji, do kłopotactwa międzyimaginacyjnego w konkurencji, które, czyje dokonane tu zmyślenia są jedynie prawdziwe, nawet prawdziwie objawione, a czyje wszetecznym pogaństwem, które z bóstw są prawdziwe, ważniejsze, godne i uprawnione do należnego szacunku, a które nie i którym szacunek żaden okazywać nie należy, a należy wyrzekać się ich i nawracać na prawdziwe. Ciekawym jest tłumaczenie tych przypadków, kiedy bóg uznany jako z natury mający być zawsze niezawodnie i tylko dobrym, okazuje swoje zło: ponieważ ludzie grzesząc obrażają i gniewają go tym, a on karze ich za to, upomina, doświadcza w ich wierze w niego, w oddaniu się jego woli i władzy...

Sposoby takiego obrazowania rzeczywistości ulegają powszechnemu rozwojowi i akceptacji w zastosowaniach kultowych, jawiąc się skuteczną mocą i zdolnością poznawania świata, znacznie skuteczniejszą w porównaniu z istniejącą wówczas niemocą racjonalnego dochodzenia prawdy. Płochość tego stanu jest wówczas rozumiana nie od razu i przez niewielu pojedynczych wrażliwych, inteligentnych, zachowujących dociekliwe i należycie krytyczne podejście do twierdzeń o rzeczywistości, do kwestii uznawalności ich za prawdziwe. (Choć postępowanie takie i domniemania też wynikają z pobudek racjonalnych — bo przecież w dążeniu do poznania nowej, chcianej prawdy — to jednak ustalanie ich imaginowanych wyników, pozbawia je wówczas waloru racjonalności, a wprowadza w naukowy fałsz, z dalszymi, pochodnymi a negatywnymi tego skutkami w praktyce naszego życia.)

Postępowanie owo skutkowało coraz bogatszą teologią, przybierało coraz to bogatsze formy liturgii i praktyki estymonegacyjnej, czynionych ku temu dzieł kultowych, powstaniem organizacji kultowych mających ważki wgląd i wpływ na całokształt życia społecznego, kulturę, politykę — znamy to w postaciach różnych religii, z których wiele, choć z kolejnymi przeobrażeniami, modyfikacjami i odmianami, żywo funkcjonuje dotychczas, jak i tych, które zostały przez nie kiedyś konkurencyjnie wyrugowane.

Racjonalizm i realizm jest w tym okresie umiejscawiany zawsze w cieniu imaginacji, musi być doń korygowany, dostosowywany, im pokorny. Jest jedynie wtedy legalizowany, jeżeli nie podważa ustaleń imaginowanych — jeżeli jest przeciwnie, to jest zwalczany. W cenie jest u stosunkowo niewielu ludzi, wręcz u nielicznych jednostek dostrzegających tego ułomność, fałsz, oszustwa, złoczynność. — Dobro i zło realne przestają być wówczas traktowane formalnie jako estymonegacyjnie jedynie uprawnione, a staje się traktowane w tym drugorzędnie, jako będące dziełami postaci nadzwyczajnych nimi zawiadujących, od nich zależnymi, postaci, którym ludzie z tego powodu winni są należnego szacunku, ofiar, podległości. Pomimo, iż takie jest tego traktowanie społecznie formalne, to jednak siłą natury normalności bytowania człowieczego, obiekty do tego właściwie uprawnione, nigdy stosownego traktowania estymonegacyjnego nie zostają pozbawione. Trwa ono cały czas w naszej historii, w życiu każdego z nas, jest praktycznie bardziej zaangażowanie i częściej czynione, aniżeli wobec dobra i zła wymyślonego (może prócz tych, którzy w sposób specjalnie zaangażowany tudzież duchowo niezdrowy, angażują się w dowolne a atrakcyjne pomysły o tym). — Mimo wszystko, jednak w życiu swym praktycznie bardziej zadowoleni jesteśmy z dobra faktycznie istniejącego i przez nas doznawanego (patrz: tak, jak określone w temacie teologii prawdosławnej): z dobrych nam ludzi, dobrych nam faktycznych sytuacji, zdarzeń i perspektyw życiowych, i darzymy to najżywszą, najczęstszą estymą — nie, z nigdy nie spełniających się, płonnych w tym wizji religijnych, iluzorycznej wiary. — Jednak bardziej nas w życiu irytuje, bo nam szkodzi: faktyczne złe postępowanie ludzi, złe sytuacje i zdarzenia, warunki życia — nie, wizje najokropniejszych stworów, rzekomo psujących nasze dobro i życie. — Jednak estymonegacja sacrum i profanum wymyślonych, niewidzialnych bo nieistniejących, nie jest praktyczna, bowiem w formie tylko wiecznie kredytowego a jałowego wzdychania do owych postaci. Właściwe są tu oceny myślących trzeźwo, potrafiących z odpowiednią wiedzą i refleksją odnosić się do rzeczywistości — a więc nie należy polegać tu na sądach pochopnych, mało refleksyjnych a z niejakim przywiązaniem do przekazywanych o tym imaginacji ludzi o skłonnościach czy przekonaniach irracjonalnych, mistycznych czy dewocyjnych.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Metodologia i źródła wiedzy kościoła prawdosławnego
Kościół prawdosławny w praktyce


« Kościół prawdosławny   (Publikacja: 01-09-2004 Ostatnia zmiana: 05-10-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Edward Piszczałka
Badacz racjonalnej kultowości, twórca koncepcji kościoła prawdosławnego   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 10  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słowo prawdosławnego przesłania
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3589 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365