Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.173.740 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
« Kościół i Katolicyzm  
Katolicyzm jako los? [2]
Autor tekstu:

Ciekaw jestem, czy Musiał znał wyznanie Wojdowskiego: „Dlatego, że mimo spolszczenia nie zostałem wzorowym Polakiem i nikt mi na to nie pozwolił, wina leży po stronie Polski, nie mojej. Zwrot 'Polak pochodzenia żydowskiego' używany od marca 1968 roku nabrał dla mnie nieodwołalnie humorystycznej treści — jestem Żydem polskiego pochodzenia, to znaczy urodzonym w Polsce, i tak już pozostanie, a na czym polega mój związek ze stereotypem Żyda, trudno mi samemu dociec, bo to już jest skrywanym histerycznie sekretem świata mnie otaczającego". Jeśli tak, to pewnie by się w nim odnalazł — jezuita broniący uczciwości i rzetelności w rozmowie z Żydami byłby doskonałym rozmówcą Bogdana Wojdowskiego — polskiego Żyda osaczonego polskim antysemityzmem.

Poniższe uwagi są próbą docieczenia, dlaczego w katolickiej Polsce niekatolik może się czuć tak wyobcowanym i dlaczego katolik wyłamujący się obowiązującej wersji katolicyzmu (wskazując na jego braki i wynaturzenia) przestaje być za katolika uważany.

Trzy proste pytania

Dzięki socjologom i psychologom religii wiemy, że żyjemy w czasach, gdy religia nie tylko przestała być czymś niezmiennym i automatycznie dziedziczonym, ale stała się kwestią wolnego wyboru i świadomej decyzji. Jest to wynikiem ogólnej zasady przejścia od przedmiotu do podmiotu, od wpisywania się w zastaną rolę i miejsce w społeczeństwie do autonomicznego określania, kim się chce być, również w sensie religijnym. Zgodzić się wypada z Kazimierzem Obuchowskim, który w tym przejściu upatruje wyznacznik nowej epoki: „Są podstawy do tego, aby sądzić, że historia ludzkości weszła w okres, w którym człowiek nie tylko nie powinien, ale i nie może już poprzestać na osiągnięciu pozycji jednostki ludzkiej usytuowanej w określonej roli społecznej. Musi podjąć ryzyko uzyskania statusu osoby lub zejść na margines historyczny, do czyśćca ludzi niedoczłowieczonych. Stało się to w wyniku 'rewolucji podmiotów', która upowszechniła przekonanie, że swoje podstawowe odniesienia do siebie i do świata, człowiek powinien tworzyć sam, a współuczestniczą w tym procesie jego pragnienia i osobiście wypracowana koncepcja świata" [ 15 ]. Czy katolicyzm stał się również towarem, czy przestał być losem? Nie jest to takie pewne.

Zacznijmy od pytania wprost banalnego. Czy katolicyzm jest wyznaniem chrześcijańskim, które można wybrać jak każde inne (prawosławie, protestantyzm itd.) bez niebezpieczeństwa utraty zbawienia wiecznego (oczywiście niebezpieczeństwa czyhającego na kogoś, kto w owo zbawienie czy potępienie wierzy)? Albo zapytajmy jeszcze śmielej. Czy chrześcijaństwo jest religią, którą można wybrać jak każdą inną religię (judaizm, islam, buddyzm, hinduizm itd.), znowu nie tracąc przyjaźni Boga, do którego przecież wszystkie religie prowadzą? Skoro już postawiliśmy te dwa pytania, to może postawmy kropkę nad "i" i zapytajmy, czy wiara w Boga, która jest niezasłużonym darem, jak zgodnie przekonują teologowie, z chwilą utraty oznacza wiekuiste i nieodwołalne pogrążenie w ciemnościach piekielnych. Otóż na te pytania teologia katolicka odpowiada zdecydowanie — człowiek dokonujący wyborów zgodnie z własnym sumieniem zasługuje na pochwałę i zbawienie wieczne! Tak więc wybór czy to wyznania, czy religii, a nawet opowiedzenie się za światopoglądem materialistycznym nie przekreśla możliwości zbawienia, wręcz przeciwnie jest jego warunkiem! Inaczej mówiąc, tylko człowiek postępujący zgodnie z nakazem sumienia (nawet gdyby to było sumienie źle czy błędnie ukształtowane) zasługuje na zbawienie.

Oto, co na ten temat powiada soborowa deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humane: „Ten Sobór Watykański oświadcza, że osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej. Wolność ta polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to jednostki, czy też grup społecznych i wszelkiej władzy ludzkiej, i to przynajmniej tak, żeby nikt nie był zmuszany do działania wbrew swemu sumieniu ani nie doznawał przeszkody, gdy działa według swego sumienia — prywatnie czy publicznie". Tekst powyższy został przyjęty przez ojców soborowych nie bez oporów i jego praktyczna realizacja w życiu samego Kościoła to oddzielny problem. Również stosunek do innych religii został na nowo określony w specjalnej deklaracji — Nostra aetate. Szczególne miejsce zostało w niej poświęcone judaizmowi: „Chociaż bowiem Kościół jest nowym Ludem Bożym, to jednak Żydzi nie mogą być przedstawiani ani jako odrzuceni przez Boga, ani jako przeklęci, co jakoby wynika z Pisma świętego". I dodaje: „Kościół, który potępia każde prześladowanie jakichkolwiek ludzi, pamiętając o wspólnym dziedzictwie z Żydami, ubolewa nad wszelkimi aktami nienawiści, prześladowań, wszelkimi manifestacjami antysemityzmu, jakie miały miejsce w jakimkolwiek czasie i ze strony jakichkolwiek ludzi". Ta deklaracja została (również nie bez oporów i długich debat) przyjęta 28.10.1965 r. Oto jak jej recepcję w Kościele polskim oceniał Wojdowski w „Liście otwartym do pisarzy pokolenia Shoah" zamieszczonym w pierwszym (i jedynym) numerze wydawanego przez siebie pisma „Masada" [ 16 ] w 1991 roku: "Wydawało się ćwierć wieku temu po Soborze Watykańskim II, że przełom został dokonany i drogę dialogu otwarto, a ludzki czyn Jana XXIII, zdjęcie odpowiedzialności zbiorowej z Judaizmu za Deicidium, za Bogobójstwo (kiedy? po dwudziestu wiekach!), który nie ma sobie równych w dziejach kościoła rzymskokatolickiego, dokądś prowadzi. Wkrótce okazało się, że rzucenie przyszłości do potwierdzenia idei ekumenicznej łatwiejsze było niż poruszenie masywnej doktryny kościelnej, która z tradycji nie myśli rezygnować, co potwierdzają fakty znane ogółowi, jak i katecheza najmłodszych pokoleń przebiegająca według z dawien dawna praktykowanych wzorów".

Chciałbym polemizować z Bogdanem Wojdowskim, boć przecie naprawdę wiele się stało. Polski papież Jan Paweł II odwiedził w 1986 roku synagogę rzymską i razem ze „starszymi braćmi w wierze" (to jego określenie) modlił się do tego samego Boga, w 1993 roku dzięki staraniom papieża Watykan nawiązał stosunki dyplomatyczne z państwem Izrael. Wreszcie w jubileuszowym roku 2000 nie tylko wyznał winy Kościoła wobec Żydów, ale w symbolicznym geście umieścił tę modlitwę w najświętszym dla Żydów miejscu — jerozolimskim Murze Płaczu. Jego przyjaźń z polskim Żydem Jerzym Klugerem była wręcz przysłowiowa. A i w Polsce nie brak wielu wspaniałych inicjatyw przypominających o wspólnym dziedzictwie duchowym i kulturowym. A jednak… trudno nie przyznać mu racji. Katolicyzm polski bowiem, i to zarówno w formie, jak i z ducha, bardziej przypomina Sobór Trydencki niż Watykański II. Wrócę jeszcze do tego, tu wystarczy zasygnalizować rozpowszechnioną niechęć do jakichkolwiek zmian, a nawet dyskusji na ich temat połączonej z poczuciem wyjątkowości, wręcz misji wobec Europy Zachodniej, a nawet świata. Wspomniany Jan XXIII, papież, który zwołał wspomniany Sobór, słusznie przeszedł do historii jako człowiek dialogu i szczerego otwarcia na współczesny świat, zapewne nie bez znaczenia było jego doświadczenie świadka — pomagał i czynnie ratował wielu Żydów od Zagłady, która dokonała się w sercu chrześcijańskiej Europy. Zapewne to doświadczenie uświadomiło Janowi XXIII konieczność radykalnych zmian zarówno w nauczaniu, jak i w postawie Kościoła wobec świata. Jego następcom przyszło konfrontować się z konsekwencjami tego otwarcia. Jak to czynili, to już inna sprawa i nie jest przedmiotem naszych uwag. To, co nas interesuje, to polska wersja katolicyzmu postrzeganego przez wielu, i to nie tylko „teologów", jako los, jako odwieczne i szczęśliwe przeznaczenie. Autor poniższych uwag ma wiele wątpliwości, czy tak naprawdę jest. Ale zacznijmy od początku.

Trzy okresy w historii chrześcijaństwa

Karl Rahner (1904-1984), słusznie uchodzący za jednego z najznaczniejszych teologów katolickich XX wieku [ 17 ], w 1979 roku w tekście poświęconym recepcji nauki Soboru Watykańskiego II [ 18 ], sformułował interesującą tezę o trzech okresach w historii chrześcijaństwa: pierwszy — czasy Jezusa i Jego uczniów, zamknięte powstaniem pism Nowego Testamentu, i stopniowe przenikanie Jego nauki do świata Cesarstwa Rzymskiego; drugi — od uznania przez cesarza Konstantyna chrześcijaństwa najpierw za religię tolerowaną (rok 314), a później obowiązującą dla obywateli cesarstwa, trwający aż do Soboru Watykańskiego II (1962-1965), i trzeci — po Soborze Watykańskim II (zwłaszcza od ogłoszenia deklaracji o wolności religijnej — Dignitatis humanae — i o stosunku chrześcijaństwa do innych religii - Nostra aetate). Zdaniem Rahnera, konsekwencje trzeciego okresu są trudne do przewidzenia, ale ich elementem konstytutywnym jest dialog z judaizmem (i to nie tylko rozumianym jako religia, z której wyrósł Jezus i Jego uczniowie, ale również dzisiejsza synagoga [ 19 ]). Osobiście dodałbym jeszcze, iż okres ten naznaczony jest intensywnym dialogiem z innymi religiami i ze światem ponowoczesnym, charakteryzującym się pluralizmem nie tylko religijnym, ale i cywilizacyjnym. Ten dialog tak naprawdę stał się częścią samoświadomości chrześcijan po raz pierwszy, jest więc rzeczą zrozumiałą, iż jego konsekwencje muszą w sposób radykalny wpłynąć na samo chrześcijaństwo. Zastanawia słaby oddźwięk tezy niemieckiego jezuity w oficjalnej katolickiej teologii [ 20 ]. Natomiast jego diagnoza znajduje potwierdzenie w żywiołowo rozwijających się nowych i nierzadko radykalnie zrywających z przeszłością teoriach, uwzględniających równie radykalnie zmienione realia współczesności [ 21 ]. Natomiast enuncjacje płynące z Rzymu wskazują wyraźnie na przywiązanie do teologii powstałej i rozwijanej w drugim okresie wspomnianego trójpodziału, w którym duch dialogu był po prostu nieobecny, a jedyną formą „dialogu" było apologetyczne przekonywanie do własnej prawdy, niestroniące zresztą od argumentów siły. Trudno się takiemu stanowi rzeczy dziwić, skoro podstawowe sformułowania dogmatyczne Kościoła katolickiego powstały właśnie w okresie pokonstantyńskim.


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
W co wierzy polski katolik?
Kościół bez Opatrzności

 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 15 ] K. Obuchowski, Od przedmiotu do podmiotu, Bydgoszcz 2000, s. 11.
[ 16 ] "Masada", jesień 1991, s. 14.
[ 17 ] Por. Wstęp G. Bubla do K. Rahner, Pisma wybrane, t. 1, Kraków 2005.
[ 18 ] Towards a Fundamental Theological Interpretation of Vatican II, w: „Theological Studies 40" nr 4 (1979), 719-727, por. s. 721 „Theologically speaking, there are three great epochs in Church history, of which the third has only just begun and made itself observable officially at Vatican II. First, the short period of Jewish Christianity. Second, the period of the Church in a distinct cultural region, namely, that of Hellenism and of European culture and civilization. Third, the period in which the sphere of the Church's life is in fact the entire world".
[ 19 ] "Today, as a matter of fact, perhaps even in contrast to patristic and medieval theology, we do not have a clear, reflective theology of this break, this new beginning of Christianity with Paul as its inaugurator; perhaps that will only gradually be worked out in a dialogue with the Synagogue of today", Rahner, Towards..., dz. cyt. 721.
[ 20 ] Powiedziałbym nawet, iż jest ona po prostu przemilczana, a niektóre pojęcia, jak na przykład „chrześcijanie anonimowi", uważa się za niebezpieczne, gdyż jakoby mogą prowadzić do relatywizmu i synkretyzmu.
[ 21 ] Por. J. Dupuis, Chrześcijaństwo i religie. Od konfrontacji do dialogu, Kraków 2003, R. Haight, Jesus as Symbol of God, New York 1999.

« Kościół i Katolicyzm   (Publikacja: 12-11-2005 Ostatnia zmiana: 08-12-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Stanisław Obirek
Ur. 1956 r. Jeden z najbardziej znanych jezuitów polskich, znany m.in. ze swego zaangażowania w dialog międzyreligijny i z niewierzącymi. Studiował filologię polską, filozofię i teologię na uczelniach Krakowa, Neapolu i Rzymu. W 1997 roku habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1976 roku wstąpił do zakonu jezuitów; w 1983 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Był profesorem w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie. Pełnił tam także funkcje kierownika Katedry Historii i Filozofii Kultury oraz prorektora. Przez cztery lata był rektorem Kolegium Jezuitów w Krakowie. Był także wieloletnim redaktorem naczelnym "Życia Duchowego" oraz twórcą oraz dyrektorem Centrum Kultury i Dialogu. Jest autorem książki "Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi" (2002). Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym i możliwościami przezwyciężenia konfliktów cywilizacyjnych i kulturowych. We wrześniu 2005 roku opuścił zakon jezuitów. Obecnie jest wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego.   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Karol Wojtyła – Jan Paweł II
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4460 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365