|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Nauka a religia [2] Autor tekstu: Bohdan Chwedeńczuk
Interesuje mnie, przypominam,
odniesienie nauki mojego czasu do religii. Mamy za sobą
formalny opis nauki współczesnej.
Formalny, w odróżnieniu od materialnego.
Ten polegałby na przedstawieniu treści nauki, czyli
wszystkich zdań uznawanych dziś w nauce. Zadanie praktycznie nie do wykonania! Poprzestajemy więc zwykle na
namiastkach: przytaczamy kluczowe teorie nauki, epokowe odkrycia, odsyłamy do
podręczników, kompendiów, encyklopedii, przynoszących z założenia selektywny
opis stanu wiedzy. Wystarczy to, by przedstawić,
co nauka mówi.
Tu ważne jest,
jak pracuje ten organizm.
Optymalizuje poziom zaufania do zdań, co prowadzi w granicy do prawd,
optymalizuje przez uzasadnianie, a na korzystanie ze zdań nauki (w badaniu,
nauczaniu, w komunikacji społecznej, w medycynie, inżynierii itd.) nakłada
rygor dorównania: poziom zaufania ma
nie przekraczać poziomu uzasadnienia.
3. Religia współczesna -
katolicyzm. Wymowna różnica kryteriów wyboru.
Weźmy teraz człon drugi
naszej relacji — religię. Którą religię? System totemiczny z Australii, czy z przeciwległego bieguna współczesny rzymski katolicyzm? Wybieram ten ostatni,
kierując się wyłącznie poziomem znajomości tej religii wśród moich czytelników.
Wyboru tego nie dyktuje żaden wzgląd rzeczowy, a tylko wygoda — uwzględniwszy
naszą sytuację, wygodnie jest kierować uwagę ku współczesnemu katolicyzmowi, gdy
konfrontujemy naukę z religią.
Dokonałem więc dwóch wyborów.
Padło na naukę współczesną i na jedną
z współczesnych religii. Można by
sądzić, kierując się tożsamością dat, że kryteria obu wyborów są przynajmniej
podobne. Nie są, a dzieląca je różnica, o której za chwilę, przenosi się na
różnicę między przedmiotami wyboru, nauką i religią, bo z niej wypływa.
Decyzję, by konfrontować z religią naukę współczesną, wyznacza przeświadczenie, że jest najbardziej
naukowa, poznawczo najwydajniejsza, metodologicznie najdojrzalsza, sięgająca
dalej i głębiej w rzeczywistość, niż wcześniejsze (stadia) nauki. Wynoszę ją nad
tamte nie dlatego, że nasza, lecz dlatego, że informacyjnie najbogatsza — cała
prawda nauki wcześniejszej zawiera się w dzisiejszej, lecz nie na odwrót.
Nie mam takiego kryterium,
gdy wybieram dzisiejszy katolicyzm. Nie ma żadnej racji, by wystawiać go przed
innymi religiami. Gdyby chodziło o racje, można znaleźć przemawiające za wyborem
religii pierwotnej, bo „religie pierwotne nie tylko pozwalają na uwydatnienie
elementów konstytutywnych religii", lecz „umożliwiają ich wyjaśnienie", a „mitologie ludowe i zręczne teologie", przenikające religie późniejsze,
przesłaniają „prawdziwą naturę" religii (zob. E. Durkheim,
Elementarne formy życia religijnego,
Warszawa 1990, s. 6, 7 [wydanie oryg., Paris 1912]). Rację wyboru katolicyzmu
nie stanowi to, że jest (w przybliżeniu) monoteizmem — nie wynosi go to
logicznie nad politeizm; przeciwnie,
stawia przed logicznymi trudnościami obcymi panteonom politeistycznym (choćby
przed problemem teodycei: Skąd się
bierze zło w świecie stworzonym przez wszechmocnego i dobrego Boga?). Monoteizm
katolicyzmu nie dostarcza też moralnej racji wyboru, nie wywyższa go bowiem
moralnie. Przyzna to każdy, kto
poczytując tolerancję za cnotę uznaje, że „nietolerancyjność wszystkich prawie
religii, głoszących jedynobóstwo, jest równie znamienną rzeczą jak przeciwstawna
zasada politeistów" (D. Hume, Naturalna
historia religii, Warszawa 1962, s. 179 [wydanie oryg., London 1757]). Nie
znajduję zatem racji prowadzących do
wyboru katolicyzmu, mam natomiast powód,
by dokonać tego wyboru — łatwość dostępu do tej religii w kręgu moich
czytelników. Tu jednak znany szkopuł: ciągle nie wiem, co właściwie biorę, gdy
biorę katolicyzm.
Wszystko, cały współczesny
katolicyzm. Byłaby to donkiszoteria — wystąpić z takim zamiarem — w obliczu
bezmiaru tworzących katolicyzm słów, rzeczy, instytucji, ludzi, gestów.
Szczęśliwie jest na nią sposób — wskazanie głównych aspektów tej religii,
czyniących z niej religię, a naznaczonych swoistymi znamionami, czyniącymi z niej katolicyzm właśnie. O każdej religii wiadomo, że składają się na nią
wierzenia i obrzędy. To jednak za mało, wierzenia i obrzędy występują też w magii, natomiast "wierzenia właściwe religii są zawsze wspólne jakiejś
określonej zbiorowości, która
otwarcie je uznaje i praktykuje związane z nimi obrzędy" Zbiorowość ta "nazywa
się właśnie kościołem". Religia zatem
to system „wierzeń i praktyk, łączących wszystkich wyznawców w jedną wspólnotę
moralną zwaną kościołem". (E. Durkheim, dz. cyt., s. 38, 41).
Mamy więc trzy warunki
religii, z osobna konieczne, a łącznie wystarczające — wierzeniowość, obrzędowość i kościelność. Wierzenia religijne mają rys
szczególny: odnoszą się do „rzeczy świętych, to znaczy rzeczy wyodrębnionych i zakazanych". Bez tego, choćby pozostałe warunki były
niezmienione, mamy co najwyżej świeckie
kulty parareligijne, lecz nie religie.
Katolicyzm spełnia wszystkie
warunki ustanawiające religię, każdy po swojemu. Poświadcza to miarodajny
dokument autoryzowany przez właściwą Komisję Kurii Rzymskiej -
Katechizm Kościoła Katolickiego
(korzystam z wydania polskiego, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań 1994). Daje on
opis korpusu wierzeń, „wyznania wiary chrześcijańskiej" (Credo).
„Wierzę w Boga" jest najbardziej podstawowe: "Wszystkie artykuły
Credo zależą od pierwszego" (Katechizm,
wyd. cyt., s. 58). Katolicy wyznają wiarę w jednego Boga-Trójcę, a „tajemnica
Trójcy Świętej stanowi centrum wiary i życia chrześcijańskiego" (tamże, s. 65).
Kluczowa jest zależność
między zasobem wierzeń a podtrzymującą je zbiorowością: „<<Święty depozyt>>
wiary został powierzony przez Apostołów wspólnocie Kościoła", rozumianej jako
ciało z ośrodkiem władzy, bo "zadanie
autentycznej interpretacji słowa Bożego powierzone zostało samemu tylko
żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który
autorytatywnie działa w imieniu
Jezusa Chrystusa", toteż „Lud Boży pod przewodem świętego Urzędu
Nauczycielskiego . . . niezachwianie trwa przy wierze" (tamże, s. 34, 35;
kursywa -B.C., wielokropek w oryginale).
„Bóg zechciał objawić mu się
[człowiekowi] i udzielić łaski, by mógł przyjąć to objawienie w wierze", ale też
"Kościół utrzymuje i naucza, że
naturalnym światłem rozumu ludzkiego można z rzeczy stworzonych w sposób
pewny poznać Boga", istnieją bowiem „<<spójne i przekonujące argumenty>>, które
pozwalają osiągnąć prawdziwą pewność" (tamże, s. 23, 22; kursywa — B. C.). Mamy
zatem dwie drogi prowadzące do
przekonania o istnieniu Boga — wiarę
oraz naturalną argumentację, czyli wiedzę,
bo „świat i człowiek świadczą", że istnieje rzeczywistość, „która jest pierwszą
przyczyną i ostatecznym celem wszystkiego, <<a którą wszyscy nazywają Bogiem>>"
(tamże, s. 23).
Jakie są zależności między
wiarą a wiedzą? Autorzy Katechizmu
mówią tylko o zależności psychologicznej: „dowody na istnienie Boga mogą jednak
przygotować człowieka do wiary". Zależność ta, jeśli brać ich za słowo,
może występować, a może nie
występować; wystarcza sama wiara. Mamy tu natomiast, w myśl
Katechizmu, pokrewieństwo logiczne:
wiara i wiedza dają taki sam owoc — zdanie,
że istnieje Bóg — a zdanie to,
dowodzone, czy przyjęte na wiarę, ma tę
samą moc: pewność. Pokrewieństwo to zachodzi jednak między procedurami logicznie
niezależnymi: wiara nie potrzebuje wiedzy, by doprowadzić do Boga, a wiedza nie
potrzebuje wiary, by doprowadzić do poznania istnienia Boga.
Tyle Katechizm.
4. Czy istnieje wiedza
religijna?
Zatrzymajmy się tu, bo to sprawa istotna dla odpowiedzi na pytanie, jak mają się
do siebie nauka i religia. Jeśli istnieje wiedza religijna, to nauka i religia
są jedynie różnymi tematycznie
częściami jednej całości — wiedzy. W nauce bezspornie ubiegamy się o „spójne i przekonujące" argumenty na rzecz istnienia różnych obiektów. Tak samo, zdaniem
autorów Katechizmu, w religii -
argumentujemy na rzecz istnienia Boga. Owe części wiedzy są wprawdzie
tematycznie różne, lecz metodologicznie
sprzęgnięte — religia korzysta z danych i metod nauki, skoro „biorąc za
punkt wyjścia ruch i stawanie się, przygodność, porządek i piękno świata, można
poznać Boga jako początek i cel wszechświata" (tamże, s. 23). Wyłożony właśnie
pogląd, natychmiastowe następstwo katechizmowych dwóch dróg, ma zwolenników,
dawniej i dziś. Ma też, jak widać, zwolennika instytucjonalnego — Kościół
katolicki.
Słyszy się niekiedy, że ów
dualizm wiary i wiedzy to rys swoisty katolicyzmu, nadający mu piętno religii
racjonalnej. Sądzę, przeciwnie, że jest to rys wspólny wszystkim religiom, od
najpierwotniejszego totemizmu po wyrafinowany panteizm. Mało komu wystarcza sama
wiara, umysł ludzki ma wśród swoich roszczeń roszczenie do prawdy, a prawda nie
wisi w powietrzu, wspiera ją więc roszczenie do uzasadnienia. W katolicyzmie
roszczenie to występuje wyraziście i zostaje deklaratywnie, lecz tylko
deklaratywnie zaspokojone.
Jeśli trafny jest wywód,
który wnet przedstawię, racjonalność katolicyzmu to pozór. Jak każda religia,
jest irracjonalny, to zaś znaczy: nie ma niczego, co można by powołać wprost lub
nie wprost jako rację dostateczną
przekonania o istnieniu Boga. Przekonanie to natomiast, jak wszystkie
inne przekonania religijne, ma swoje
powody. Na tyle intrygujące i ważne, że nikt zdrowy na umyśle nie wybiera
się ich lekceważyć.
5. Nie istnieje wiedza
religijna. Co o tym przesądza?
Pogląd, że nauka i religia w jednym stoją domu, jest fałszywy, nie istnieje bowiem całość złożona z wiedzy
naukowej oraz wiedzy religijnej, bo nie istnieje wiedza religijna. Żaden zespół
przekonań nie jest wiedzą, jeśli obciążają go wady logiczne, których nie sposób
usunąć. Katolickie (szerzej, religijne) argumentacyjne drogi, prowadzące do
Boga, są logicznie wadliwe.
Nie miejsce tu na przegląd
tych dróg i zarzutów kierowanych od stuleci pod ich adresem, a dalej argumentów
odpierających owe zarzuty, a dalej argumentów odpierających argumenty wymierzone w zarzuty, i tak do upojenia (w języku polskim dostępna jest książka poświęcona
tej wymianie zdań: J. L. Mackie, Cud
teizmu. Argumenty za istnieniem Boga i przeciw istnieniu Boga, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1997.) Całą tę uczoność możemy sobie jednak darować.
Wystarczy uchwycić nerw sytuacji. Ta zaś wygląda następująco. Bierzemy (a raczej
biorą to apologeci wiary) świat w całości lub jakiś jego obszar, bierzemy więc
całość naszej wiedzy o świecie lub jej część, astronomię, fizykę, biologię itd.,
i wnioskujemy z tego: skoro to
wszystko taką ma postać i tak działa,
musi być Bóg; albo tak: skoro to wszystko ma taką postać, Bóg
raczej jest, niż go nie ma.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Nauka i religia (Publikacja: 26-08-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 543 |
|