|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Czytelnia i książki Opowieść o umieraniu [4] Autor tekstu: Klaudia Bączyk
„O Panie, który
stworzyłeś niebiosa i ziemię, i wszystko, co w powietrzu i na ziemi żyje, i mnie stworzyłeś, a ze mnie niewiastę, spraw, o Panie, wszechmogący
Panie, spraw, abyśmy
nie zginęli, odwróć od nas zagładę, niechaj spadnie życiodajny
deszcz…" (T.N., s. 42.) Mówi
to po wcześniejszym pojawieniu się błyskawic i grzmotów [ 40 ].
Czyż w takiej sytuacji
nie było do przypuszczenia, iż może spaść deszcz? Prośba Adama
zostaje wysłuchana
albo po prostu dzieje się to, co stać się miało… Adam wyolbrzymia
owo zjawisko, dopatrując się w nim odpowiedzi na swe wołania, jednocześnie
rozpościerając drogę do zbawienia
dla grzeszników, wypędzonych z Raju [ 41 ].
Jego nagły zwrot w stronę religii, ukazuje Adama jako osobę szaloną,
wielokrotnie rozmawiającą z samym sobą bądź z wyimaginowanymi
(dla jego otoczenia) postaciami takimi, jak: Bóg czy Piękny. Adam
traci kontrolę
nad własnymi wizjami, wielokrotnie nie potrafiąc odnaleźć granicy
między snem a jawą [ 42 ]. W bardzo emocjonalny sposób podchodzi do wszystkich swoich wyobrażeń,
podnosząc je do
rangi objawień. Jego przepowiednie katastroficzne nie mają na celu
zastraszenia, a jedynie przybliżenia świata chorego, który wraz z postępem
jego choroby, przekształca się.
Jak zauważa A. Kępiński:
„Wraz z chorym
zmienia się jego świat. Zmiana jest stopniowa lub gwałtowna, zależnie
od charakteru procesu chorobowego, ale w każdym wypadku jest ta zmiana
ostateczna. Po niej już nic nie może nastąpić. Jest to kres wszystkiego,
koniec świata" [ 43 ].
W jego postępowaniu
łatwo dopatrzyć się licznych urojeń odnoszenia (ksobnych) i wielkościowych (posłanniczych). Adam stawia siebie jako przewodnika
tłumu, łączącego ludzkość z tajemniczym Bogiem. Wykorzystuje swą
patriarchalną pozycję do otwierania przed jego najbliższymi świata całkowicie
dla nich niezwykłego, jednocześnie z mściwym Bogiem i jego okrutnymi sługami
[ 44 ].
Wszyscy zdają się go słuchać, jednakże mało kogo przekonuje ta niejako
apostolska służba Stwórcy. Adam zniekształca dotychczasowy obraz świata,
stawiając nad sobą Boga, który niejako powołał go do pewnej misji. Tym
samym wyolbrzymia on swą rolę, stając się posłańcem własnych wizji. Dla
Chawy i Kaina
te opowieści zdają się być fantastycznymi, wykreowanymi przez
Adama, który co najgorsze sam zaczął w nie wierzyć [ 45 ].
Owo głoszenie słów Boga całkowicie pochłania go, izolując
od rzeczywistości, wręcz powodując, iż realizm przestaje dla niego
istnieć. Na jego miejsce pojawia się nieograniczony świat, w którym każdy
element może urastać do rangi symbolu, a każde słowo może mieć moc kreacji… Czy jest zatem możliwe, że
cała ta wizja, która swym ogromem doprowadziła do śmierci niewinnych
ludzi, była tylko wymysłem chorego mężczyzny nieświadomego rangi
wypowiadanych przez siebie słów??? Czy ten złudny świat chorego mężczyzny
mógł jednocześnie okazać się piekłem dla jego najbliższych? Kim zatem
był ów Adam: apostołem, mordercą czy może kolejną z ofiar swej okrutnej
choroby?!
Ciche
przyzwolenie Chawy
Jakie życie czekało na kobietę, uwikłaną w świat mężczyzn?
Czy była ona bachantką miłosnej ekstazy czy też pozbawioną własnej woli
niewolnicą? Jak egzystowała w tymże pierwotnym systemie patriarchalnym?
Jaki los zgotowali jej mężczyźni? I ostatecznie — ofiarą jakiej zagłady
miała stać się ta pierwsza kobieta, opisana nota bene przez reprezentanta
tych samych mężczyzn, którzy wykreowali ją tylko po to, by zaspokoić głód
władzy, a następnie zniweczyć wszystko, co pokochała?!
Świat, w którym żyła Chawa z całą pewnością nie był światem
kobiet. Nazywana jedynie „Adamową niewiastą" (T. N., s. 9.), od zarania
swych dziejów uczyła się, że została stworzona jedynie po to, by umilać
czas mężczyźnie, by być jego oblubienicą i „gorszą" towarzyszką. Już w etymologii jej imienia odnaleźć możemy rolę, jaką miała spełniać w owych czasach. W „Słowniku Nowego Testamentu" można wyczytać:
hebr. Hawwa, imię pierwszej niewiasty. Etymologicznie imię to wiążą niektórzy z czasownikiem „żyć" (hebr. haya): „żyjąca,
matka żyjących" [ 46 ]
Potwierdzenie
tychże słów bez problemu odnaleźć można w opowieści J. Andrzejewskiego,
gdzie kobieta zostaje sprowadzona do roli: „matki wszystkiego, co żyje"
(T. N., s. 9.). Sam Adam, uwierzywszy, iż Chawa została zrodzona jedynie z części jego ciała, wpaja sobie,
że tym samym musiała ona tylko w drobnym zalążku pojąć jego
intelekt i siłę duchową, jednocześnie umieszczając ją na ostatnim
szczeblu społecznej hierarchii. [ 47 ] Uznając
jej niższość, sprowadził ją do roli niemej towarzyszki, której
wraz z wiekiem słowa tracić miały na znaczeniu. Zgodnie bowiem z wolą
Boga, istota jej działania została sprowadzona jedynie do aktu porodu, który
miał być nie tyle spełnieniem wielkiej roli społecznej, co karą dla
jednostki gorszej, obarczonej grzechem. Jak napisał E. Fromm: „Jedyną
realnością,
którą — przynajmniej na płaszczyźnie świadomości — dostrzega
mężczyzna, nie jest szczęście rodzenia, lecz związany z porodem ból"
[ 48 ].
Chawie odbiera się jakąkolwiek możliwość rozwijania więzi matka -
dziecko, od razu niejako wprowadzając na plan zasadę ojcowskiego prawa, porządku i sumienności. Wychowanie dzieci, w tym szczególnie synów należeć miało
bowiem do ojca, który jako pierwszy człowiek miał posiadać największą
wiedzę, stając się niejako ziemskim odpowiednikiem Boga Ojca. To Adam
bowiem zarazić miał swe potomstwo siłą walki, by w przyszłości rządzili
oni twardą ręką, pamiętając o istocie roli mężczyzn w świecie. Kobieta w ówczesnej wizji (należy dodać, iż w pełni męskiej) miała być
rodzicielką, zapewniającą przedłużenie gatunku, to nie do niej bowiem
przychodzili synowie po radę, to nie jej słów słuchano. Z wiekiem nabrali
takiego dystansu do matki — kobiety,
iż bez wahania potrafili ją okłamywać, tuszować rzeczywistość,
uznając ją po prostu
za głupszą:
„Może i widziałaś nas, dobra matko. Ale chyba tylko w sennym majaku, który za
dnia nawiedza starych ludzi, skoro zmorzy ich skwar południowych godzin.
Zaprawdę, matko, ani
ja dziecięcia przez cały dzień nie widziałem, ani dziecię, zajęte biedą
swojej trzody,
mnie nie szukało". (T.N., s. 34.)
Okłamywana
nie tylko przez dzieci, ale także i przez Adama, skazana została na całkowitą
alienację. Odrzucona przez społeczność, w której przyszło jej żyć,
została cichym obserwatorem wydarzeń, tłumiąc w sobie wszelkiego rodzaju
emocje. Stała się bierną towarzyszką swych dzieci i ich ojca. Jej stłamszenie
było tak silne, iż nie potrafiła dawać wiary własnym oczom, uszom, ani co
gorsze myślom. Marzyła o buncie przeciwko takiej egzystencji, jednakże głęboko
zakorzenione w niej poczucie poddania Adamowi,
nie pozwalało jej na całkowite odgrodzenie się od władzy partnera.
Chawa nie umie bowiem być egoistką, nie chce prestiżu ani posłuchu,
pragnie jedynie zaspokoić swój głód samotności, nawet jeśli ma to
oznaczać, iż wszyscy będą uważali ją za starą, głupią kobietę. I tak
na przykład przyprowadza do swych towarzyszy martwego ptaka, bowiem
nie umie i nie chce być jak Adam odtrącający rodzinę. To Chawa czuje się
odtrącona. Być może czyni
to wszystko jedynie po to, by przekupić Adamową rodzinę? Najbardziej
prawdopodobnym wydaje się jednak, że nie chce ona, by ktokolwiek odczuwał
ten sam ogrom samotności, w który ona niejako została wrzucona. Ze wzruszeniem wspomina swą młodość,
kiedy dane jej było odczuwać bliskość Adama. Dziś jednak po owych namiętnych
nocach pozostał jedynie przeraźliwy krzyk opuszczonej kobiety, która
daremnie woła partnera:
„Puste były
noce Chawy. Zrazu, gdy spoczywała samotna w głębi ciemnej jaskini, przyzywała
częstokroć Adama. Skoro jednak nie zjawiał — zamilkła. Nieraz, nie mogąc
zasnąć, rozmyślała leniwie i trochę jakby śniła sen, że skoro stanie
świt, opuści Jaskinię Wiatrów i powędruje
na północ, aby odnaleźć plemię, które porzucili byli niegdyś z Adamem… Ogarniała
ją wówczas tajemnicza za nimi tęsknota, wydawało się jej niekiedy,
że łagodnym zboczem z bujnymi winnicami zbiega ku tamtym ludziom, ale w tym momencie
otwierała oczy,
jakby w obawie, że skoro dobiegnie do stojących nieruchomo — obraz
zatrze się i zniknie".
(T.N., s. 22.)
Samotność
Chawy tak bardzo ją przytłoczyła, iż w wizji prapoczątków ludzkiej
egzystencji, nie dostrzega ona samotnej jednostki, a jedynie wielką, szanującą
się wspólnotę. Interesującym wydaje się fakt, iż opuszczona niewiasta
kreuje tłum ludzi, którzy zapobiegają samotności, tworząc kochającą się
rodzinę. Jak pisze J. Andrzejewski: „Nie przeżywamy przeszłości zastygniętej,
oddalamy się od niej i wraz z naszym oddalaniem — przeszłość objawia się
nam w coraz to nowych wymiarach" [ 49 ]. Wrzucona w otchłań
pustki i lęku
przed samotnym bytowaniem, marzy o ludziach, którzy ochroniliby ją
przed złem, wsparli i pomogli w trudnych chwilach. Wierząc, że to, co robi jest złe,
nierealne, zaprzestaje wiary swym myślom, szukając ratunku gdzie indziej.
Starość wzmaga w niej poczucie bezużyteczności, którą
mogłoby ukoić jedynie zrodzenie istoty w pełni uzależnionej
od matki. Owo dziecię kochałoby ją najmocniej, wykazując potrzebę
matczynego głosu, dotyku, obecności. Taka istota mogłaby odbudować raj, który
został zniweczony przez męską pychę i egoizm. Chawa, usłyszawszy od stojącego
na czele społeczności Adama, iż to ona skazała swą rodzinę na życie w wiecznym grzechu, zdaje sobie bowiem sprawę, że jej samotność została już
przesądzona [ 50 ].
Jednocześnie uznaje, że nie jest w stanie pokonać owego schematycznego myślenia
swych towarzyszy, biernie się mu poddając. Oto w jaki sposób ujmuje tą
kwestię E. Fromm:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 Dalej..
Przypisy: [ 40 ] Owe grzmoty i błyskawice zdają się jeszcze bardziej upewniać Adama, iż jego słowa są
prawdziwe. To potwierdzenie słuszności jego wiary wywołuje w nim wzruszenie,
ukazując całkowicie nową odsłonę charakteru Adama: „Podniósł się
natomiast ze swego siedziska Adam i ramiona wyciągnął ku niebu rozdzieranemu
gwałtownymi poblaskami. Łzy ciekły po jego obliczu. (T. N., s. 42.)" [ 41 ] "W urojeniach odnoszenia dwa
normalne zjawiska ulegają patologicznemu wyolbrzymieniu: egocentryczna
struktura świata i społeczne zwierciadło." (A. Kępiński, op. cit., s.
92.) [ 42 ] "Ceną, którą płaci się za niezwykłą swobodę
konstrukcji marzeń sennych, jest utrata władzy nad nimi i zwiększenie
przepuszczalności granicy między światem własnym a otaczającym." (Ibidem,
s. 172.) [ 44 ] Ściśle łączy się to z urojeniami odnoszenia: „Oczy wszystkich są
na niego zwrócone, wszyscy o nim mówią, wszystko do niego się odnosi, nie ma
faktu, który by w jakiś sposób go nie dotyczył." (Ibidem, s. 91-92.) [ 45 ] Jak ukazuje A. Kępiński:
„Patologia zaczyna się wtedy, gdy skryte marzenia ambicjonalne znajdują ujście w ich realizacji, która oczywiście nie odpowiada sytuacji rzeczywistej i wzbudza tylko śmiech otoczenia." (Ibidem, s. 94.) [ 46 ] X. Léon-Dufour, op. cit., s. 254. [ 47 ] Skoro bowiem Bóg wykreował ją jedynie z żebra, musiała zatem być gorsza i słabsza: „Pan głębokim snem i podczas gdy spałem, wyjął ze mnie żebro. I z owego żebra, które ze mnie
Pan wyjął, ukształtował Pan niewiastę. I przyprowadził ją do mnie, i rzekł
oto jest kość z twojej kości, ciało jej z twojego ciała, i dał jej Pan imię
Chawa, co oznacza tę, która daje życie." (T. N., s. 37.) [ 48 ] E. Fromm, Miłość..., op. cit., s. 66. [ 49 ] J. Andrzejewski, op. cit., s. 342. [ 50 ] "A któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czyżbyś jadł
owoc z drzewa, z którego jeść ci zakazałem? Odpowiedziałem, jak było:
Niewiasta, którąś mi przydał za towarzyszkę, ona zerwała owoc i do
jedzenia mi dała, więc jadłem..." (T. N., s. 39.) « Czytelnia i książki (Publikacja: 25-08-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5522 |
|