|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Listy i opinie Dr W.Niemann (sekretarz JBP) [2]
Taka była potrzeba tamtego czasu. Dzisiaj okazuje
się, że problem nie zdezaktualizował się. Co więcej nabrał dodatkowego wymiaru.
Świat się komplikuje. Ludzie wiedzą już dzisiaj wszystko o sobie, o życiu, o Bogu i … nie
chcą angażować się w cudze problemy, mają dość własnych. Zamykają się w kręgu własnych spraw, uciekają, nie troszczą się o dobro wspólne. Kościoły,
które do niedawna integrowały społeczeństwo, dziś zastąpiły supermarkety.
Głos kaznodziei zastąpiły media. W tej sytuacji stoimy przed niezwykle trudnym zadaniem ukazania
atrakcyjności przesłania Ewangelii. Musimy też odkłamać świętoszkowaty obraz
kościelnictwa, który utrwalił się milionom ludzi, tak, że już nie widzą w kontakcie z Bogiem niczego dla siebie
wartościowego. Nauczyć nieskrępowanego kontaktu z Absolutem, nauczyć rozmawiać z samym sobą, nauczyć samokrytycyzmu. Żydom musimy pokazać, że to co odrzucają
to nie Jezus, ale chrześcijańskie wyobrażenia o żydowskim Mesjaszu. Polakom zaś,
że Kościół Boży i kościelnictwo to nie są pojęcia identyczne, mające ze
sobą cokolwiek wspólnego. A czas jest w swoim rodzaju trudny: Polacy nie z własnej woli znaleźli się w zaścianku
cywilizacyjnym i kulturowym świata, ale z własnej woli, wytworzywszy rozliczne
powiązania, grupy interesów, układy i układziki, pozostają w nim. Nie potrafią i nie chcą być szczerzy. Nie umieją, tak jak Amerykanie nazywać rzeczy i spraw ich
właściwym imieniem. Tworzą fikcję, sami się oszukując. Państwo jest niestabilne. Nie
opłaca się żadna konsekwentna, systematyczna praca. Afera prześciga aferę, korupcja, rozdawnictwo, brak gospodarza, brak klarownej wizji i perspektywy. Nie ma
się już dokąd wycofywać. Potrzeba nowych, odrodzonych ludzi, potrzeba nowej mentalności
dbającej o dobro wspólne. To właśnie zadanie Kościołów. To moment, gdy koniecznie trzeba
powrócić do dawno zapomnianych traktatów z XVI i XVII wieku i nadać im rozgłos.
Jesteśmy Państwu bardzo wdzięczni za Wasz wysiłek. Wiemy, że praca ta nie pójdzie
na marne. Polska tego potrzebuje jak świeżego powietrza! Czy współczesna JBP ma szanse
odegrać rolę podobną do tej, którą odegrała w XVI i XVII wieku? Bardzo byśmy
chcieli! Naszą siłą jest wiara w Boga. Odkryliśmy czar, świeżość i duchową siłę wiary, jaka była udziałem pierwszych uczniów Mesjasza. Odrzucenie balastu
dogmatów nie było łatwe, nie obyło się bez strat, ale opłaciło się. Teraz w Polsce powoli
powstają zbory chrystiańskie, niekoniecznie powiązane z Jednotą Braci Polskich,
np.: Zbory Boże Dnia Siódmego, które także udzielają chrztu w imię Jezusa. To tylko kwestia czasu, gdy do naszych
Kościołów przyjdą ludzie wrażliwi, zorganizowani, konkretni i mądrzy.
Zdolni studiować w nieskończoność i pisać. Oni nadadzą temu ruchowi dynamikę,
która pozwoli wpłynąć na życie duchowe tego kraju. Okazuje się bowiem, że w działalności na rzecz uzależnionych można się zatracić, ale i ona musi ustać
gdy zabraknie idei. Trzeba więc także pisać i tworzyć bo jedna działalność
wspiera i napędza drugą.
Pozdrowienia, podziękowania i ukłony;
W. Niemann Sekretarz JBP 05.08.2001.
Szanowny Panie Redaktorze; W sposób niezamierzony podsunął nam Pan znakomity pomysł. Wykorzystaliśmy fragment traktatu Mikveh odpowiednio go
modyfikując, i uczyniliśmy z niego artykuł polemiczny tytułując po staropolsku w odpowiedzi na
rozważania księdza Jacka Salija opublikowane w witrynie „Mateusz". Będzie wysłany
do zainteresowanego oraz rozmaitych publikatorów (które jak zwykle będą udawały,
że nas nie ma :-)). Pozwoliliśmy sobie nawet wykorzystać dwie cytacje z pism braci polskich,
które nadesłał Pan w poprzednim emailu, pytając o racjonalizm we współczesnej JBP.
Właściwie nie odpowiedziałem Panu na to pytanie. Sytuacja jest bowiem dość
złożona. Po pierwsze mistycyzm jest dla religii tym samym, co sól i przyprawy dla dowolnej
zupy — dodaje smaku, ale nie wolno
przesolić! Granica zaś pomiędzy tym, co da się poznać racjonalnie umysłem, a co jest
już na pewno poza naszym poznaniem, a co tylko możemy przeczuwać jest niesłychanie
płynna. Z jednej strony jest bariera zasady nieoznaczoności Heisnberga i zasady
relatywistycznej Einsteina. Z drugiej jednak w koncepcjach
talmudystów spotykamy idee … dzisiejszej teorii strun. Cała koncepcja Tikkun Olam — istnienia duchowej
równowagi we Wszechświecie oraz przywracania jej przy pomocy modlitwy i śpiewu
rytualnego właśnie przypomina pewnymi aspektami teorie strun. A zatem wniosek
stąd taki, że choć starożytni opisywali świat inaczej aniżeli w języku całek,
różniczek i fraktali, wiedzieli o nim kto wie czy nawet nie więcej od nas obecnie.
Ich koncepcje w żadnym razie nie powinny być przedmiotem pochopnych i powierzchownych ocen.
Znam kilku profesorów, którzy zupełnie poważnie wykorzystują te koncepcje w swoich pracach
eksperymentalnych. Poza wszystkim
świat się zmienia, zmienia też poznanie. Gdyby dziś mówić o naturze B-ga pewno
najbliższe biblijnej prawdy byłoby określenie, że B-g i Jezus i Duch Święty
mają strukturę fraktalną. Tylko, który teolog rozumie, co to właściwie znaczy? :-)
Tak czy inaczej mamy na warsztacie traktat, który o te kwestie zahacza. Nie wiemy, czy
szybko da się go ukończyć, ale będzie nam miło, gdy i to „dziełko" zechce Pan
przejrzeć okiem fachowca. I proszę się nie wahać krytykować. To tylko może
wyjść nam i dziełu na dobre!
Krótko mówiąc racjonalizm, mistycyzm i prawo wyważone w odpowiednich proporcjach
uważamy za istotę zabawy w Kościół. Nie waham się tu użyć słowa zabawa, albowiem
działalność ta może być źródłem wartościowych przeżyć i pozytywnego nastawienia do
świata, nawet tego zdziczałego. A tego, czego właśnie najbardziej w Kościołach
brakuje to klimat zabawy, radości i humoru. Wszyscy są tacy śmiertelnie poważni, gdy
mówią lub piszą o swoich Kościołach, co też zresztą widać na stronach internetowych. I biada
każdemu, kto odważy się zakwestionować choćby jedno zdanie w „Wyznaniu wiary". Takiej
wolności i swobody jaką daje JBP w wyznawaniu wiary nie ma żaden inny znany mi
Kościół, a zwiedziłem ich przez te wszystkie lata niemało, co najmniej kilkadziesiąt
rożnych denominacji. W tym sensie na pewno jesteśmy podobni do dawnej JBP i oby tak
zostało :-) Pozdrowienia i ukłony;
W. Niemann JBP
06.08.2001.
Szanowny Panie Redaktorze!
> Składam wielkie podziękowania
za ten tekst. Świetna polemika, a myśl ta nurtowała mnie od dawna. Państwa artykuł
wydaje mi się ujmować najważniejsze kwestie, proszę jednocześnie o zgodę
na publikację w Klerokratii.
Nawet nie musi Pan prosić! Proszę
swobodnie zamieszczać każdy z tekstów, który Panu przesyłamy. Mamy do Państwa
pełne zaufanie. Dziękujemy za słowa wsparcia. To ważne. Na obecnym etapie
nie wiadomo nawet czy dyskusja będzie
podjęta. Tygodnik Powszechny i inne katolickie media udają, że nas nie ma.
Jest wielka szansa, że Salij dyskusji nie podejmie w ogóle. Ja go dobrze znam.
On mnie — nie. Byłem na większości jego wykładów. Mam zanotowane co do dnia i godziny, co powiedział (a raczej nabluzgał) przeciwko protestantom. Kiedyś była
audycja w radio. Przyjechała Hellerowa i wierchuszka Tygodnika Powszechnego. Zatelefonowałem.
Nie spodziewali się, że
może głos zabrać protestant. Powiedziałem o tym, że działalność księdza
uważam za hipokryzję ponieważ podczas wykładów mówi o miłości bliźniego, a następnie bluzga na protestantów. Przytoczyłem konkretne daty i zdania. Zgłupieli
kompletnie. Próbowali niezdarnie ripostować. Wtedy wymusiłem na Hellerowej
obietnicę, że gdy jakiś protestant, niekoniecznie ewangelik (bo chwaliła się,
że jej redakcja zatrudnia nawet 1 ewangelika!), to wydrukują tekst na
podstawie wartości merytoryczności, a nie konfesji. Akurat! Tak, że i teraz
wiem, że tekst dotrze do Salija, ale on prawie na pewno nie odpowie. Co najwyżej z 6 miejsca wśród najbardziej niebezpiecznych sekt religijnych w Polsce
awansujemy na 1. Tak czy inaczej sukces :-).
Czytając traktat („Mikveh -
chrzest wodny" — przyp.) w jego pełnej wersji znajdzie Pan fragmenty, w których o tej nieomylności piszemy. Wiadomo, że zaprzeczanie wszelkim innym prawdom
poza własną to stała cecha katolicyzmu. Jest to wynik przyjętych założeń.
Nic więcej. Tu żadna krytyka nie jest w stanie spowodować odmiany tego Kościoła.
On musi dożyć swoich dni i po prostu w naturalny sposób wyczerpać swoje siły.
Nawet mowa o tzw. kryzysach w Kościele katolickim nie ma sensu bo Kościół
ten znajduje się od stuleci w nieustannym kryzysie. I zawsze z niego wychodzi ponieważ
przedziwnym zbiegiem okoliczności udaje mu się umiejętnie łączyć watki
historyczne, teologiczne z politycznymi. Ponieważ wpływy polityczne ma
ogromne, przeto udaje mu się przetrwać. Tak zawsze było. Argumenty biblijne szły
zawsze w kąt, a gdy oponentów nie dawało się nimi przekonać, wówczas bez żenady
sięgali po metody polityczno-policyjne. Tak było już od czasów biskupa Ariusza.
> Gdzieś im umknął
duchowy wymiar chrztu, zrobili sobie magiczny obrzęd o wydźwięku pogańskim.
Z całą pewnością umknął. No, ale
co się dziwić. Jedyny sposób to budować Kościół od podstaw. Co też
staramy się czynić. Być może zresztą, że gdyby nasz Kościół też liczył
800 mln ludzi, to byłby równie kiepski i karmił swoich wyznawców ochłapami?
Być może, że prawdziwe cnoty mogą kwitnąć wyłącznie w małych wspólnotach.
Ale te z kolei, gdy są zbyt małe nie mogą rozwinąć działalności o wymiarze społecznym. Po prostu pozostają niezauważone. A nawet się rozpadają
na skutek sporów i tarć o dogmaty. To co trwałe, a zarazem najbardziej
niebezpieczne dla Rzymu, to idee. Idee są to bowiem niezależne byty, które żyją
własnym życiem i raz puszczone w świat mogą spowodować niemałe trudności
teologiczne, a nawet polityczne. Dlatego po etapie „plebejskim" zdecydowaliśmy,
że należy wpuścić w życie tego kraju nieco świeżego powietrza, nowych idei.
Bo one na pewno nas przetrwają. No, ale trzeba nam kilkunastu mocnych „zawodników":
oczytanych, mądrych, lekkiego pióra, duchowych. Niełatwo jest pisać tak,
jakby Kościoła katolickiego nie było na świecie. Zresztą tam od czasu do
czasu także trafiają się jacyś ciekawi, duchowi ludzie. Trzeba się bardzo pilnować,
aby nie bluzgać otwartym ogniem dymu i siarki na ten Kościół, o co najłatwiej. A zamiast tego po prostu rysować obraz Kościoła biblijnego i wcielać go w życie.
Nie ukrywam, że Pańska recenzja naszych traktatów bardzo nas cieszy. Mają
one w ten sposób nabrać wartości może nawet naukowych, a na pewno uchronimy się
od popełnienia poważnych błędów merytorycznych. Dla potrzeb wewnętrznych
Kościoła, czy nawet dla celów wymiany międzykościelnej lub polemiki z filozofami tak nędznej klasy jak J. Salij (który wg świadectwa kilku protestantów
unika argumentacji biblijnej jak ognia, a tylko gdy wygłasza wykłady dla katolików
udaje znawcę Biblii), takie opracowania są naturalnie wystarczające aż
nadto. Ale aby uzyskały siłę argumentów, wobec której
zatrzymać musiałyby się autorytety tej rangi co np.: ks. profesor Lach, to
trzeba napracować się dużo więcej. A my? Cóż. Nie zajmujemy się zawodowo
teologią. Jesteśmy hobbystami, amatorami, sami się uczymy … Na j. polskim
pod ławką zawsze liczyłem zadania z matematyki. Teraz, jak na złość muszę
pisać po polsku. Niektórzy nawet zarzucają mi matematyzację wypowiedzi :-)
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Listy i opinie (Publikacja: 03-07-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 905 |
|