Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.612.188 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 611 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"W Kościele rzymskokatolickim rezygnacja została przyozdobiona we wszelkie cnoty (...). Dla człowieka przekazanie swego losu w ręce Boga jest aktem poddania"
« Filozofia  
Złota Księga moich spotkań z filozofią [4]
Autor tekstu:

HORACY, Quintus Horatius Flaccus

65-8 p.n.e. Z całej twórczości Horacego największy wpływ wywarła na mnie oda „Exegi monumentum", pobudzająca do takiego kierowania własnym życiem, żebym kiedyś mógł je podsumować stwierdzeniem, że i mnie udało się własnymi dziełami zbudować „pomnik trwalszy nad spiż".

Jednak najbardziej doniosłe z moich spotkań z Horacym miało miejsce dopiero w maju 1987, kiedy znajdujący się we mnie w stanie uśpienia jak „śpiąca królewna" fragment Horacego nagle zbudził się z głębokiego, trwającego 52 lata snu i przemówił do mnie, odsłaniając swój ukryty sens. Było to podobne do eksplozji gwiazdy na niebie. Cztery banalne słowa — zapamiętane przez 15-letniego chłopca na lekcji łaciny — zapaliły się blaskiem myśli, której, przez dwa tysiące lat, nikt przede mną nie zauważył. Nie mógł zauważyć, ponieważ warunkiem zauważenia tej myśli było istnienie „filozofii ergantropii", a ona dopiero rodziła się we mnie. Może więc odkryłem w słowach Horacego to, co sam w nie włożyłem?

Chodzi o słowa "est modus in rebus". W angielskim przekładzie Wickhama: „There is measure in everything". Ale ja w roku 1987 miałem za sobą już trzydzieści lat rozważań nad terminem „modus" w filozofii Giordana Bruna. Zaczęło się od rozważań z dziedziny filozofii języka (modus loquendi, modus intelligendi) i metodologii (modus investigandi), a potem doszedłem do ontologii (modus essendi i modus creandi). Nie mogłem więc zaakceptować przekładu Wickhama, ponieważ przedmiotem moich zainteresowań nie jest „miara" we „wszystkim", ale ergantropia czyli „sposób istnienia" konkretnego twórcy w konkretnej rzeczy, a polega on na tym, że twórca jest obecny w wytworzonej przez siebie rzeczy przede wszystkim przez właściwy jemu „modus creandi" (sposób tworzenia). Pisałem o tym w pracy „Ergantropia jako centralna kategoria filozofii kultury" (Studia Filozoficzne" 1987, nr 11, s. 3-11), wygłoszonej na V Zjeździe Filozofii Polskiej w Krakowie, i w książce „Spotkania w rzeczach" (1991, s. 323).

OWIDIUSZ, Publius Ovidius Naso

43 p.n.e.- 18 n.e. Owidiusz jest we mnie obecny od 1935 roku. Najbardziej przejąłem się jego „listem do potomności". Najbardziej fascynujący był sam pomysł adresowania wiersza do przyszłych pokoleń. Wynikał stąd wniosek, że Owidiusz czuje się nie tylko człowiekiem swojej epoki, ale odczuwa także swoją przynależność do szerszej wspólnoty ludzi kulturalnych, którzy pojawiać się będą w kolejnych stuleciach. Zachwyciło mnie, że z najwyższym szacunkiem odnosił się do innych poetów, sądząc, że to ich przede wszystkim powinno uważać się za bogów (quotque aderant vates rebar adesse deos). Umiałem ten wiersz na pamięć a każdy dystych skłaniał do długich rozmyślań. Owidiusz i Horacy położyli fundamenty pod teorię nieśmiertelnej obecności twórców w kulturze. Na fundamenty te składa się sześć twierdzeń:

— człowiek i jego dzieła stanowią pewną jedność i z nią właśnie należy się utożsamiać,

— w obrębie tej jedności dzieło (opus, monumentum) stanowi najwartościowszą cząstkę (pars melior) tego wszystkiego, z czym twórca się utożsamia,

- dzieła są naznaczone piętnem imiennym swoich twórców,

- twórca umiera, ale dzieła jego pozostają (scripta manent), a ponieważ dzieła te stanowią część tego, z czym twórca utożsamia się i jest utożsamiany, więc „nie cały umrze" (non omnis moriar), nie cały zostanie pochowany w ziemi (non ero terra tuus), bo „wartościowsza część" pozostanie w kulturze,

— wraz z dziełami naznaczonymi piętnem imiennym pozostanie po twórcy „imię" (nomen); mówi o tym Owidiusz: „imię moje pozostanie niezniszczalne" (indelebile),

— „nieśmiertelność" twórcy, polegająca na tym, że spotykając się z jego dziełami pamiętamy o jego imieniu, zależy od trwałości pewnego typu kultury. Jeżeli nie będzie ludzi odczuwających potrzebę czytania wierszy i dzieł filozoficznych, słuchania muzyki, oglądania obrazów, zniknie przestrzeń, w której twórca może żyć stulecia i tysiąclecia.

O Owidiuszu pisałem m.in. w książkach „Człowiek w świecie dzieł" (1974, s. 120-121, 166, 225, 242-243, 305, 355), „Zarys dziejów krytyki religii" (1986, s.112, 208-212, 218, 220, 341) i „Spotkania w rzeczach" (1991, s.17, 20-21, 54, 92, 97, 118, 160, 250, 282-284, 324-325).

ABELARD, Pierre

1079-1142. Barwne portrety Abelarda i jego ukochanej uczennicy, Heloizy, trafiły do mnie w roku 1927, kiedy miałem osiem lat. Ozdabiały one brazylijski kalendarz Pozytywistycznego Kościoła Ludzkości. Nie wiedziałem wtedy, że para ta pojawi się w moim życiu jeszcze raz, gdy będę miał 33 lata.

Dzieła Abelarda czytałem w oryginale łacińskim (tom 178 „Patrologii" Migne’a) w pierwszym półroczu 1952 roku, ponieważ zaproponowano mi napisanie przedmowy do polskiego przekładu jego autobiografii. Kiedy Kościół wzywał do podporządkowania rozumu wierze, Abelard pytał: — Czym jest wiara? Odpowiedziano mu: Wiara jest pewnością (certitudo), opartą na niewzruszonej powadze autorytetów. Chcąc wiedzieć, w co — jako chrześcijanin — powinien wierzyć, Abelard stawiał pytania i szukał odpowiedzi w tekstach uważanych przez Kościół za autorytety. Ale często zdarzało się, że na to samo pytanie jeden autorytet odpowiadał „Tak", a drugi „Nie". W takiej sytuacji, o tym, za którym autorytetem pójść, musiał decydować rozum. W ten sposób powstało dzieło „Sic et non" (Tak i nie) — zbiór sprzecznych z sobą twierdzeń autorytetów kościelnych i rozwiązanie tych sprzeczności racjonalnym rozumowaniem. Zresztą nawet w tych przypadkach, kiedy w jakiejś sprawie wszystkie autorytety kościelne były ze sobą zgodne, Abelard sprawdzał, czy są one zgodne także z rozumem i potrafił czasem napisać, że chociaż wszystkie autorytety odpowiadają na postawione im pytanie „Tak", on, Abelard, opierając się na własnym rozumowaniu, mówi „Nie". W rozważaniach nad Trójcą Świętą Abelard doszedł do wniosku, że symbolizuje ona trzy epoki dziejów ludzkości: postać Boga Ojca patronuje religii żydowskiej, postać Syna Bożego — epoce chrześcijaństwa, natomiast Duch święty czyli Logos powinien stać się patronem trzeciej epoki. Jak od postaci Chrystusa ludzie drugiej epoki nazwali się chrześcijanami, tak ludzie trzeciej epoki — dla których najwyższą instancją jest Logos (Rozum) powinni nazywać się logikami.

Owocem studiów nad Abelardem była moja „Przedmowa" do „Historii moich niedoli" (1952, s.5-44, 190-194). Później opublikowałem sylwetkę Abelarda w „Kalendarzu Wolnej Myśli" (1959, s.110-111) i poświęciłem mu kilka stron w książce „Wykłady o krytyce religii" (1963, s. 52-54).

Nie zanotowałem daty „powrotu" do Abelarda w związku z kupieniem egzemplarza „Rozpraw" (wyd. 1969), w którym znalazłem wiele pięknych myśli. Przytoczę dwie: „za najwyższe zadanie filozofa uważam, aby na podstawie rozumowych przesłanek badał we wszystkim prawdę, nie zwracał uwagi na mniemania ludzi, ale szedł za wskazaniem rozumu" (s. 7) . „Kto chce się przekonać, czy jakiś twórca jest znakomity (...) powinien przypatrzyć się nie samemu twórcy, lecz jego dziełom" (s. 519). Największym zaskoczeniem było dla mnie to, że na przeszło pięćset lat przed Spinozą już u Abelarda znajduje się myśl, że tam, gdzie w chrześcijańskich przekładach Starego Testamentu czytamy o „Duchu Bożym", który unosił się ponad wodami, w tekście hebrajskim znajduje się "el ruach" czyli „wielka wichura" (s.357, 525-527).

Dowiedziałem się o tym między 6 a 8 sierpnia 1939 — gdy czytałem po łacinie „Tractatus Theologico-Politicus" Spinozy, a na wykładzie z dnia 11 maja 1957 (w którym mówiłem o Abelardzie i Spinozie) dałem własny komentarz do tekstu Spinozy: „Nie powinno to dziwić, bo jak u różnych innych ludów, tak i u Żydów, na początku dziejów myśli była żywiołowa, materialistyczna dialektyka, która wyjaśniała wszystkie zjawiska w świecie jakąś chaotyczną materią i wichrem, który różnicował materię tworząc całą różnorodność świata" („Ateizm a religia", 1957, s.184-190).

LULLUS, Ramon

ok.1235 — ok. 1315. Moje pierwsze spotkanie z Lullusem miało miejsce w latach 1958-1961 w okresie pisania pracy habilitacyjnej o filozofii Giordana Bruna. Czytając dzieła Bruna — wyjaśniające i rozwijające „Wielką Sztukę" (Ars Magna) Lullusa — odczułem potrzebę przestudiowania łacińskich dzieł Lullusa w liczącym przeszło tysiąc stron strasburskim wydaniu Lazara Zetznera „Raymundi Lullii Opera ea, quae ad adinventam ab ipso Artem universalem (...) pertinent" (Argentinae 1598). Do studiów nad Lullusem wracałem jeszcze kilka razy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, czytając inne dzieła Lullusa i wiele opracowań. Z pism Lullusa najbardziej fascynują mnie — od 40 lat — dwa wątki:

  • pluralizm metodologiczny, zawarty w metodzie rotacji współśrodkowych cyferblatów i
  • wymyślone przez Lullusa reguły wytwarzania nowych słów,

a także stworzone przez niego narzędzia pojęciowe „natura naturans", „instrumenta spiritualia", „alchemia verborum" i wiele innych.

Pisałem o nim w książkach: „Centralne kategorie filozofii Giordana Bruna" (1962, s. 7, 26-27, 46, 54, 63, 65, 77, 80, 93-94, 100-101, 105, 108, 119, 133, 143, 147, 147, 157-158,184, 191, 196, 208, 211-212, 214, 222),"Człowiek w świecie dzieł" (1974, s. 15-20, 22, 24-26, 44, 73, 233, 334-335), „Portrety filozofów" (1978, s. 11, 95, 126-127, 129-130, 246), „Giordano Bruno" (1979, s. 8, 22-23,26-27, 29-30, 44, 54, 57, 80, 85, 92, 144-146, 181-189, 212-215), „Lampa trzydziestu spotkań" (1980, s. 93, 103-104, 142, 151,168, 189, 204, 208, 229-239,270-301, 304-308, 310, 320-321, 359, 435, 447, 510, 556-557), „Spotkania w rzeczach" (1991, s.42, 81-82, 87, 153, 229, 318, 327) i w języku włoskim w pracach: „Il pluralismo metodologico e i modelli lulliani di Giordano Bruno" (1965), „Giovanni Bracesco e l’antropologia di Giordano Bruno" („Logos", 1969, nr 3, s. 589-627), „Giordano Bruno nella patria di Copernico" (1972, s. 29, 34, 39), „Il policentrismodella cosmologia di Giordano Bruno come fondamento della sua filosofia policentrica della cultura" (1977,s.19-21).

AUNGERWYLE Z BURY, Ryszard

1287-1345, pojęcie „obecności nieobecnych", którzy mimo śmierci są w dalszym ciągu z nami jak żywi w swoich książkach (in libris mortuos quasi vivos invenio). „Philobiblon" to chyba pierwsza w dziejach świata eksplozja — wyrażonej słowami - namiętnej, gorącej miłości do książek. Napisałem o nim tylko kilka zdań (w książce „Człowiek w świecie dzieł", 1974, s. 243-245, 266-267): Świadomość tego biskupa była wypełniona nie troską o zbawienie własnej duszy, nie lękiem przed karami piekielnymi i nie miłością do Boga, ale przede wszystkim — miłością do książek (...) Świat książek to była dla biskupa Ryszarda wartość naczelna. Pojawiła się nowa aksjologia zapowiadająca Renesans. Jej konsekwencją było nowe podejście do Starego Testamentu. Tak więc „arka Noego" i „drabina Jakubowa" utraciły sens teologiczny, stały się dla biskupa Ryszarda „pustymi formami", które mógł teraz swobodnie napełnić nową treścią: zaczęły symbolizować świat książek" (s. 267). Nie potrafię podać dokładnych dat: kiedy kupiłem i przeczytałem tę książkę. Na pewno było to przed ukończeniem „Człowieka…" a więc przed lipcem 1972, a z faktu, że nie ma wzmianek o niej w moich wcześniejszych pracach, datą najbardziej prawdopodobną jest poczatek roku 1972. Ale o mojej miłości do książek świadczy przeszło pół tysiąca brulionów różnych „dzienników lektury", prowadzonych od 1932 roku, a więc trudno mówić o „wpływie" dzieła „Philobiblon" na moją osobowość. Kochałem książki gorącą miłością już przez czterdzieści kilka lat, a więc dostatecznie długo, żeby móc zauważyć przynajmniej dwie istotne różnice:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Złota Księga moich spotkań z filozofią Odrodzenia
Złota Księga moich spotkań z filozofią XX w.

 Zobacz komentarze (6)..   


« Filozofia   (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 04-11-2007)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Rusław Nowicki
Ur. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 52  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5613 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365