|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Złota Księga moich spotkań z filozofią [7] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
POSTEL, Guillaume 1510-1558. O Postelu jako
socjaliście utopijnym mówił i pisał (w 1929 r.) Czapiński. Pismami Postela zająłem się ok. 1971 r. przy
pisaniu „Filozofii francuskiego Odrodzenia" (1973, s.16, 20, 27-32,
34, 56, 161-162, portret s. 160). Z jego książki „O piśmie Fenicjan"
(1552) najbardziej podobała mi się pochwała pisma. Postel napisał, że
„pismo (...) jest najbliższe
nieśmiertelności", ponieważ dzięki niemu możemy korzystać „ze
skarbów wiedzy i rozsądku starożytnych, a także zwracać się do
potomnych".
W przeciwieństwie do tych utopistów, którzy projektowali nowy ustrój społeczny
dla małej wyspy, Postel projektował "powszechny
pokój" w skali całego globu (De orbis terrae concordia). Był
chyba pierwszym nowożytnym myślicielem, który nazywał siebie "kosmopolitą".
Był także jednym z najbardziej radykalnych zwolenników równouprawnienia kobiet; nie tylko sporządził rejestr uczonych
kobiet („Victoire des femmes"),
ale posunął się do propozycji zastąpienia Trójcy świętej
czterema osobami, umieszczając obok Syna Bożego — Córkę Bożą.
Uznając różnice między religiami
za nieistotne, twierdził, że można pogodzić Ewangelię z Koranem
(„Alcorani seu legis Mahometi et Evangelistarum concordiae liber").
LI ZHI 1527-1602.
Personifikacja
wolności myśli w filozofii chińskiej. Intensywne
studia nad kulturą chińską podjąłem w roku 1989. Obejmowały one przede
wszystkim poznawanie chińskiego pisma, chińskiego języka, chińskiej filozofii,
chińskiej poezji, chińskiego malarstwa i chińskiej muzyki — a także przy
okazji wszystkiego, co się wiąże z historią i życiem Chin.
Filozofię chińską poznawałem z najlepszych opracowań: Alfred FORKE
„Geschichte der chinesischen Philosophie" (3 tomy, stron
1743 strony) i FENG Yulan „A History of Chinese Philosophy" (2
tomy, stron 1309). Zaletą tych prac była możliwość zanotowania chińskiej
pisowni wszystkich nazwisk a także oryginalnej chińskiej wersji wszystkich myśli,
które mnie zainteresowały). Miałem też w ręku wszystkie, dostępne w kilku
bibliotekach uniwersyteckich, teksty myślicieli chińskich i rozmaite
opracowania na ich temat. Mam prawo uważać, że jestem w Polsce jednym z najlepszych znawców filozofii chińskiej,
co jak dotąd zaowocowało tylko kilkoma krótkimi publikacjami (najważniejsza:
„Ergantropia w filozofii chińskiej", „Ruch
Filozoficzny" 1993, nr 4, s.435-436) i kilkoma biogramami współczesnych
filozofów chińskich (w druku).
Od samego początku było dla mnie jasne, że „Złota księga moich
spotkań z filozofią" nie może pominąć moich spotkań z filozofią chińską,
ale powinna pokazać moje wyzwolenie się z europocentryzmu i otwarcie na inne kultury, w szczególności na kulturę Wschodu. Biorąc jednak pod uwagę siłę
rzeczywistego wpływu na moje myślenie, postanowiłem z całej kultury Wschodu
wybrać tylko jakiegoś jednego myśliciela, który stanie się personifikacją
mojego emocjonalnego stosunku do wartości tej kultury. Wybór nie był trudny,
ponieważ postanowiłem szukać „mojego myśliciela" poza taoizmem,
konfucjanizmem, buddyzmem i maoizmem.(...)
Na szczęście — wbrew potocznemu mniemaniu — filozofia chińska, licząca trzy
tysiąclecia, jest dostatecznie zróżnicowana,
żeby każdy mógł w niej znaleźć
coś dla siebie. Okazało się więc, że istnieje
taki myśliciel, którego można uznać za chiński odpowiednik Bruna i Vaniniego, ponieważ żył w tej samej epoce, co oni,
a jako autor „Książki przeznaczonej do spalenia" może być
personifikacją chińskiej wolności myśli. Za umieszczeniem go przemawia
także i to, że mam jego piękny portret.
Tytuły trzech
jego książek: Fen shu = „Książka do spalenia", Cang shu =
„Książka do ukrycia", Du shu le = „O rozkoszy czytania książek".
Podstawowe źródło informacji: Jean-Francois Billeter:
Li Chih 1527-1602. La genese et le développement
de sa pensée jusqu’a' la publication du LIVRE 'A BRULER
(1590), These, Geneve 1979, s, 298.
LEIBNIZ,
Gottfried Wilhelm
1646-1716. Najpierw,
mając 14 lat, dowiedziałem się, że Leibniz był przedstawicielem
„filozoficznego optymizmu". Potem docierały do mnie różne
informacje o filozofii Leibniza z podręcznika Tatarkiewicza, z wykładów
Kazimierza Czapińskiego, z „Kandyda" Voltaire, z dzieł Kanta i Schopenhauera i z rozmaitych opracowań. Odrzucałem „harmonię przedustawną" i „nieprzenikalność monad".
Pierwsze prawdziwe spotkanie z Leibnizem to przestudiowanie w języku
francuskim jego dzieła „Nouveaux Essais sur l’entendement humain"
(1704, s. 532). Czytałem od 19 do 29 marca 1939 a wpisywałem uwagi do „Dziennika lektury"
do 16 kwietnia 1939. Tym, co mnie najbardziej zafascynowało, było pojęcie „percepcji nieświadomych", które — już w stanie
embrionalnym, a następnie przez całe życie -
pod wpływem strumienia rozmaitych bodźców bez przerwy wytwarzamy,
nie wiedząc o tym, że nasze percepcje świadome tylko „maleńkim wierzchołkiem
olbrzymiej góry lodowej", niewidzialnej, ukrytej przed naszą świadomością.
To Leibniz, na dwieście lat przed Freudem, wprowadził do filozofii pojęcie
„podświadomości" jako ogromnego i wciąż rosnącego zbiornika
percepcji nieświadomych, którymi jesteśmy wypełnieni i które wpływają na
nasze myślenie i postępowanie. Pojęcie to przyjąłem na całe życie jako fundament „mojej
psychologii", teorii poznania i filozofii człowieka.
Wiązało się z tym wyciągnięcie filozoficznego wniosku z wynalezienia mikroskopu. Leibniz
jako pierwszy stwierdził, że to,
co wydaje nam się maleńką kroplą wody jest w rzeczywistości ogromnym światem.
Przed nim pojęcie „nieskończoności" związane było z wynalezieniem
teleskopu, który przekonywał, że Wszechświat zawiera w sobie wielokrotnie więcej
gwiazd, niż te, które
widzimy gołym okiem. Mikroskop ujawniał, że to, co wydaje się nieskończenie
małe, jest w rzeczywistości nieskończenie wielkie .
Trzecia
fascynująca myśl dotyczyła nieskończonego zróżnicowania rzeczy. Istnieje wiele milionów drzew,
na każdym jest mnóstwo liści, a mimo to nie ma na świecie dwóch jednakowych liści, a tym bardziej dwóch
jednakowych umysłów ludzkich. Również ten radykalny pluralizm, eksponujący
nieskończoną różnorodność bytów, stał się na całe życie fundamentem
mojej ontologii.
Następne doniosłe spotkanie z Leibnizem miało miejsce w roku 1957,
kiedy przeczytałem znakomita książkę Feuerbacha o Leibnizu (s. 295). Szczególnie
spodobała mi się myśl Leibniza o dwóch sposobach czytania książki: jeden
skoncentrowany na wyszukiwaniu cudzych
błędów i potknięć, drugi na wyszukiwaniu
tego, co najcenniejsze i czym można wzbogacić własny umysł (ut
in aliorum scriptis potius quaeram profectus meos quam defectus alienos).
Pobudziło
mnie to (w 1986) do opracowania własnej
klasyfikacji kilkunastu różnych sposobów czytania, z których najważniejsze
są trzy:
- organocentryczny (polegający na wyszukiwaniu przydatnych
narzędzi pojęciowych),
- spacjocentryczny (polegający na szukaniu przestrzeni dla własnej aktywności
myślowej) i
- policentryczny (polegający na próbie ujęcia dzieła w jego obiektywnej wieloaspektowości).
Pisałem o tym w książce „Spotkania w rzeczach" (1991, s.
152, 154, 219, 247, 292-357, 399).
SCHOPENHAUER, Arthur 1788-1860. W połowie lat trzydziestych najbardziej zachwyciło mnie u Schopenhauera
zdanie: „Obecność myśli jest jak
obecność Ukochanej". To prawda, ale ja napisałbym inaczej:
„Obecność Ukochanej może sprawiać tyle radości, ile sprawia pojawienie
się niezwykłej i głębokiej myśli".
Kiedy Schopenhauer przystąpił do budowy własnego systemu
filozoficznego istniały już w filozofii niemieckiej systemy Leibniza, Kanta,
Fichtego, Schellinga, Hegla, a więc mogło wydawać się, że — jak to pięknie
napisał Jurek Korkozowicz — „wszystkie myśli są już pozajmowane". A przecież
Schopenhauer potrafił znaleźć przestrzeń dla własnej filozofii i stworzyć coś nowego. Był więc dla mnie przede wszystkim „przykładem".
Gdybym miał własny hymn, to zamiast słów „Dał nam przykład
Bonaparte…" mógłbym umieścić słowa: "Dał mi przykład Schopenhauer, że
ja również mogę zbudować własny system".
W latach 1937-1940
przeczytałem wszystkie dzieła Schopenhauera i byłem pod silnym wpływem
jego filozofii. Przejąłem jego myśl o potężnym wpływie „woli życia",
pragnień i uczuć na myślenie i rzadkich przypadkach prób emancypacji
intelektu. Od niego też wziąłem koncepcję dwóch światów: świata
brutalnej walki o byt i świata kontemplowania piękna.
COMTE, Auguste
1798-1857. Kiedy miałem 8
lat, w roku 1927, brat mojej Matki,
Stefan Słubicki (1900-1941) przyniósł
mi (z Kancelarii Cywilnej Prezydenta Ignacego Mościckiego)
brazylijski Kalendarz Pozytywistycznego
Kościoła Ludzkości. Było to moje pierwsze spotkanie z filozofią, z pozytywizmem, z językiem portugalskim, z kulturą brazylijską, z „Religią Ludzkości", którą stworzył filozof francuski Auguste Comte.
Kalendarz był niezwykle piękny z wielki z dużymi barwnymi portretami
na kredowanym papierze. W religii tej nie było Boga, jego miejsce zajęła
„Wielka Istota" czyli Ludzkość, miejsce Matki Boskiej zajęła śliczna
Klotylda de Vaux, miejsce chrześcijańskich świętych wielcy twórcy kultury.
Patronami miesięcy byli w tym kalendarzu m.in. Homer, Arystoteles, Archimedes,
Dante, Gutenberg, Szekspir. Prawdopodobnie od tego dnia Kult Wielkich Filozofów,
Kompozytorów, Poetów, Malarzy, Uczonych stał się na całe życie moją „religią", choć
od samego początku nie zgadzałem się na to, żeby ktokolwiek za mnie decydował o tym, którzy twórcy mają zajmować najważniejsze miejsce w moim
Panteonie. Bardzo szybko w „moim kalendarzu" przestali być patronami
miesięcy Mojżesz i święty Paweł, nie mówiąc o królu pruskim, Fryderyku
„Wielkim", którego natychmiast wyrzuciłem z kalendarza.
Przez
dziesięć następnych lat nie kojarzyłem „religii Ludzkości" z twórcą
pozytywizmu, ponieważ filozofia ta nie budziła mojego zainteresowania. Comte
to było nazwisko, wokół którego uformowały się — drobne i cienkie jak pajęczynka — masy apercepcyjne, składające się z informacji podręcznikowych bez udziału
głębszych przeżyć, które powstają wówczas, kiedy się studiuje fascynujący
filozoficzny tekst.
W moich dziennikach lektury do połowy lat 50-tych Comte jest nieobecny,
ale już w 1959 roku ukazuje się moja praca pt. „Kalendarz Ludzkości (Auguste
Comte)" w "Kalendarzu
Wolnej Myśli", a wkrótce potem proszę mojego ucznia, Mariana Skrzypka o napisanie pracy pod tytułem „Pozytywistyczny kult Ludzkości",
którą drukuję w „Euhemerze"1961, nr 3, s. 23-43).
Później czytam dzieła Comte’a w polskich przekładach, ale wciąż
tym, co mnie najbardziej interesuje jest jego kalendarz.
We Wrocławiu moja studentka, Bożena Werner,
napisała pod moim kierunkiem pracę magisterską
"Z dziejów recepcji Augusta Comte’a w Polsce" (egzamin
magisterski — 20.6.1966); najważniejszym problemem pracy było sporządzenie
lepszego zestawu patronów miesięcy i tygodni, a także sprawdzenie,
co polscy autorzy brali z Comte’a).
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
« Filozofia (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 04-11-2007)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5613 |
|