Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.039.104 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
(..) dopóki stosujemy się do rygorów logiki akceptowanych w dociekaniach naukowych, dopóty nie ma śladów Boga, które dałoby się nieomylnie wyśledzić w świecie, niczego, co moglibyśmy z pewnością zidentyfikować jako Jego znaki.
« Filozofia  
Złota Księga moich spotkań z filozofią [3]
Autor tekstu:

Począwszy od roku 1957 Euhemer często pojawiał się w moich pracach religioznawczych. To, co najważniejsze znajduje się w mojej książce „Zarys dziejów krytyki religii" (1986, s.27-28, 88, 102, 104-105, 108-109, 111-113, 135, 139, 142-143, 147, 156, 158, 179, 192-195, 200, 206-208, 210, 214, 220, 256-257, 259, 277, 311, 324-325, 328, 330-332, 335-339, 341, 343, 345).

CYCERON, Marcus Tullius Cicero

106-43 p.n.e. Cyceron mieszka we mnie od połowy lat trzydziestych dzięki mowie wygłoszonej w obronie poety Archiasza. Podsycał we mnie pragnienie sławy, mówiąc, że „najbardziej zabiegają o sławę najlepsi". Wyżej cenił poetów, niż malarzy, bo malarze sporządzają wizerunki naszych ciał, a poeci mogą tworzyć „wizerunki naszych myśli". Był dla mnie przykładem, kiedy pisał: „w czasie całej mojej działalności miałem świadomość, że rzucam i sieję każdy mój czyn jak ziarno wiecznej pamięci wśród ludzi całego świata" (przekład Danuty Turkowskiej).

Później zainteresowałem się jego krytyką religii, a jeszcze później, bo dopiero 3 sierpnia 1978, poznałem słowa, które chciałbym móc umieszczać w każdym z pisanych przez siebie tekstów:

"feci, quod (...) ante me nemo" (słowa te napisał w liście do Attyka z 7 marca 45 roku p.n.e.).

W roku 1982 znalazłem tekst Cycerona wyrażający moje własne myśli o tajemniczej więzi między człowiekiem a tymi cząstkami przestrzeni, które wypełnił własnymi myślami, uczuciami i pragnieniami. Cyceron wspomina swój pobyt w Atenach (w 79 roku p.n.e.), gdzie na każdym kroku trafia się na ślady działalności wybitnych filozofów: "Kiedy patrzymy na miejsca, w których, jak wiemy, sporo czasu spędzali ludzie godni pamięci, bardziej nas to wzrusza, niż gdy słuchamy opowieści o ich czynach (...); jestem wzruszony, przychodzi mi bowiem na myśl Platon (...) a znajdujące się w pobliżu jego ogrody nie tylko przywodzą mi go na pamięć, ale zdają się postać jego stawiać mi przed oczyma (...) takie miejsce posiada moc wskrzeszania wspomnień". Podobne wzruszenie ogarnia tych - pisze Cyceron — którzy chodzą do ogrodów Epikura.

O Cyceronie pisałem m.in. w książce :„Zarys dziejów krytyki religii" (1986, s.66-67, 108-109, 112, 117, 135, 143-145, 149, 155, 201, 208, 213-219, 234-236, 238, 257-258, 284, 302, 307-308, 313-320, 324, 327, 331, 333, 335, 341-345).

LUKRECJUSZ, Titus Lucretius Carus

ok. 95-ok. 55 p.n.e. Wiem, że mam wiele wad, ale jednej z pewnością nie mam i nigdy nie miałem. Wadą tą jest pokora zwana skromnością albo samokrytyczną oceną własnych możliwości intelektualnych. Nawet najgorsi moi wrogowie nigdy nie postawili mi takiego zarzutu. Wrodzony brak tej wady sprawił, że mając 13 lat postanowiłem zostać profesorem filozofii, twórcą własnego systemu filozoficznego, założycielem własnej szkoły filozoficznej. Wiedziałem, że wchodzę w świętą przestrzeń Mózgigantów, podziwiałem ich i czciłem, ale bez pokory. Chciałem być jednym z nich — równorzędnym partnerem prowadzonych z nimi dialogów. Jeżeli spotykałem Myśliciela, który budził mój zachwyt, to stawiałem sobie dwa zadania: dorównać mu i przewyższyć go. Prawie zawsze przy lekturze dzieł filozoficznych przychodziło mi na myśl, że ja też potrafiłbym je napisać - jeśli wziąłbym ten sam problem na warsztat, skoncentrował się na nim i włożył w tę pracę odpowiednią porcję energii. Na pewno dzieło moje byłoby równie dobre, a może nawet lepsze. Myśli takie przychodziły mi nawet przy lekturze dialogów Platona, „Metafizyki" Arystotelesa, trzech krytyk Kanta i aforyzmów Nietzschego.

Jeżeli można było uczynić takie wyznanie, to tylko w tym miejscu, ponieważ wśród najwyżej cenionych przeze mnie myślicieli jest jeden tak wielki Olbrzym, że sama myśl o podjęciu z Nim współzawodnictwa byłaby z mojej strony szaleństwem. Olbrzymem tym jest Lukrecjusz.

Czytałem filozoficzne poematy w języku łacińskim, które napisali Scipione Capece, Aonio Paleario, Marcello Palingenio Stellato. Najbardziej zafascynowały mnie poematy dwóch myślicieli, dla których Lukrecjusz był wzorem, któremu starali się dorównać. Obaj z końca XVI wieku. Jednym z nich był Giordano Bruno, kiedy pisał łacińskimi heksametrami poemat filozoficzny „De immenso et innumerabilibus", drugim Sebastian Fabian Klonowic, kiedy pisał łacińskimi heksametrami poemat filozoficzny „Victoria deorum". Obu podziwiam, ale obaj żyli w epoce Odrodzenia , która „potrzebowała olbrzymów i olbrzymów zrodziła", natomiast Lukrecjusz żył w epoce, kiedy Świat Kultury Starożytnej walił się w gruzy, a jego dzieło nie było już nikomu potrzebne (no może z wyjątkiem jednego Owidiusza) i musiało czekać na swoich czytelników prawie tysiąc czterysta lat.

Myśl o próbie dorównania mu nie mogła się u mnie pojawić, ponieważ sam proces poznawania jego dzieła — 7400 heksametrów łacińskich — trwał u mnie pięćdziesiąt lat. Zaczął się 21 października 1936 roku — kiedy na seminarium prowadzonym przez Kazimierza Czapińskiego — otrzymałem zadanie opracowania referatu o poemacie Lukrecjusza. Do zadania tego przystąpiłem z wielkim zapałem.

Spędziłem wiele godzin w bibliotece nad tekstem łacińskim (i francuskim przekładem) i nawet coś niecoś zrozumiałem i zapamiętałem na całe życie. Wiem nawet co; dokładnie cztery krótkie fragmenty:

  • fascynujący ateistyczną pasją opis morderstwa dokonanego na niewinnej Ifigenii, oprawiony w dwie złote myśli: "religio peperit scelerosa atque impia facta" i "tantum religio potuit suadere malorum",
  • cudowny początek - Hymn do Bogini Rozkoszy (hominum divumque voluptas, Alma Venus),
  • przemawiające do wyobraźni określenie „świętej przestrzeni Filozofii" (templa serena),
  • i fragment, który wzbudził mój sprzeciw: „Suave mari magno…".

Najważniejsze jednak było zrozumienie, że warunkiem przedostania się do wnętrza tego dzieła trzeba podjąć trud gruntownego przyswojenia sobie łaciny. Po ukończeniu gimnazjum uczyłem się łaciny sam na „De civitate Dei" Augustyna, na wszystkich dziełach Spinozy, na Mirandoli, Campanelli i Kallimachu. Były to przygotowania do studiów nie tylko nad Lukrecjuszem, ale także nad Brunem i Vaninim.

Do „drugiego spotkania" z Lukrecjuszem przystąpiłem w latach pięćdziesiątych, dobrze uzbrojony w najbardziej niezbędne narzędzia: po pierwsze, od mojego żoliborskiego sąsiada, Romana Karsta, „pożyczyłem ma zawsze" łaciński tekst „De rerum natura libri VI" z równoległym przekładem rosyjskim Fiodora Pietrowskiego (Leningrad 1945) — od pięćdziesięciu lat nie rozstaję się z tą książką, studiowałem ją "od deski do deski" kilkanaście razy. Miałem także dwa przekłady polskie: Adama Krokiewicza (w dwóch wydaniach: 1923 i 1958) i Edwarda Szymańskiego (1957). Oba przekłady również czytałem kilkanaście razy.

Z prac o Lukrecjuszu przełomowe znaczenie miała dla mnie książka, którą napisał włoski filolog i historyk filozofii, Francesco Giancotti (Il preludio di Lucrezio, 1959), pokwitowałem ją recenzją: „O symbolach mitologicznych Lukrecjusza" („Euhemer", 1960, nr 3, s. 70-72). Wziąłem od niego fundament pod własną interpretację Lukrecjusza.

Przeprowadzone w latach pięćdziesiątych studia nad Lukrecjuszem utorowały mi drogę do przestudiowania łacińskich poematów Giordana Bruna. W pracy habilitacyjnej ustaliłem cztery najważniejsze źródła filozofii Giordana Bruna: „Metafizyka" Arystotelesa (ze sposobem jej rozumienia przygotowanym przez „lewicę arystotelesowską), "Ars Magna" Ramona Lullusa, „De revolutionibus" Mikołaja Kopernika, ale na pierwszym miejscu Lukrecjusz („Centralne kategorie filozofii Giordana Bruna", 1962 — Lukrecjusz na s. 29,55,56, 67, 69, 75, 83, 87,117, 118, 131,135, 140, 143, 147, 151, 161, 165-169, 171, 172, 177, 182, 187, 190, 191, 212, 222). Lukrecjusz jest także często przywoływany przeze mnie w książkach o Odrodzeniu („Filozofia włoskiego Odrodzenia" (1967, s. 25, 48, 49, 51, 64,103, 106, 132, 136, 137, 197, 290, 376; „Filozofia francuskiego Odrodzenia", 1973, s.13, 18, 34, 40-42, 226-233, 399, 404, 412, 437).

W latach siedemdziesiątych stawiam przed sobą zadanie wyświetlenia relacji zachodzącej pomiędzy Lukrecjuszem a Epikurem. Zaczynam bowiem podejrzewać, że Lukrecjuszowi wyrządzono ogromną krzywdę, degradując go do podrzędnej roli „popularyzatora filozofii epikurejskiej". Nie zauważono, że był filozofem, który stworzył własny system filozoficzny. Na podstawie dzieła Lukrecjusza dokonano rekonstrukcji filozofii Epikura, przypisując Epikurowi myśli Lukrecjusza, a potem wyciągnięto wniosek, że Lukrecjusz powtarzał tylko to, co przed nim pisał Epikur. A przecież nie było u Epikura ani płomiennej, ateistycznej krytyki religii, nie było kultu Poezji, nie było podziwu i szacunku dla innych myślicieli, nie było filozofii postępu kulturalnego a przede wszystkim nie było spontanicznych drgnięć atomów i uznania ich za ontologiczne uzasadnienie wolnej woli, rozrywającej łańcuchy niewolniczej zależności od Przeznaczenia (tak charakterystycznej dla tragedii greckiej). Pisałem o tym wielokrotnie, zwłaszcza w książce „Portrety filozofów" (1978, s. 33, 47-70, 76, 78, 80, 93, 104, 107, 116, 129, 136, 218, 246, 340, 391), w rozprawie „Z rozważań nad filozofią Lukrecjusza i genezą jego ateizmu" („Euhemer", 1983, nr 1, s. 11-25), w książkach „Zarys dziejów krytyki religii" (1986, s.11, 26, 64-65, 72, 111-112, 116, 118, 192, 200, 204, 208-211, 222, 235-295, 311, 313, 317, 320, 323-345), „Spotkania w rzeczach" (1991, s. 87, 92, 103, 116, 123, 160, 176-179, 239-241, 248, 251, 265, 267-269, 352, 393).

W latach osiemdziesiątych chciałem o Lukrecjuszu „wiedzieć wszystko".

Prócz tego, co sam potrafiłem wyczytać w czasie wielokrotnego odczytywania jego tekstu, przeczytałem wszystko, co można było znaleźć w bibliotekach (w książkach i czasopismach) i doszedłem do przekonania, że proces poznawania jego dzieła został przeze mnie zakończony. Wszystkie heksametry znalazły się w moich masach apercepcyjnych i moja percepcja każdego z nich była formowana przez całość dzieła. A skoro miałem wewnątrz siebie całość, mogłem swobodnie wybierać najbardziej fascynujące cząstki do budowania własnego „portretu" Lukrecjusza. W ten sposób powstała „Lucretiana" — recenzja z utworu muzycznego, który jeszcze nie został skomponowany, ale został dokładnie opisany w każdej ze swych 64 cząstek. Wymienię kilka. Cz. 19 — Lukrecjusz zapowiada, że „wkracza na obszary nietknięte ludzka stopą i pić będzie czystą wodę z takich źródeł, z których nikt przed nim nie pił" (avia peragro loca nullius ante trita solo). Cz. 20 — Teoria poznania jako proces nieprzerwanej emanacji „wyglądów", które odrywają się od każdej rzeczy i niezliczonymi ławicami wypełniają nieskończony wszechświat (ab rebus rerum simulacra recedunt). Cz. 26 — Fantastyczne zjawy senne biorą się stąd, że istnieje „wielka mnogość rzeczy wyglądów przeróżnych (...) a gdy się spotkają przelotem — łatwo się łączą, jak nitki pajęcze lub listki złote" (facile inter se iunguntur obvia cum veniunt, ut aranea). Cz. 27 — Są to nie tylko wyglądy wzrokowe, ale także słuchowe i dotykowe. W cz. 33 pojawia się Heraklit, cz. 35 Empedokles, cz. 37 - Anaksagoras, cz. 39 — Demokryt, cz. 44 — Enniusz, cz. 45 — Homer, cz. 47 - Epikur — filozofowie i poeci, do których Lukrecjusz odnosił się z najwyższym szacunkiem. W cz. 51 pojawia się „tęsknota do tego, czego jeszcze nie ma" (novitatis amor). W cz. 57 Lukrecjusz sławi badania, które „rozpraszają mroki światłem Nauki", w cz. 58 - narodziny Muzyki, w cz. 59 — narodziny pisma, w cz. 60 — narodziny Malarstwa, w cz. 63 mówi o twórcach kultury, którzy — jak w sztafecie olimpijskiej — przekazują z pokolenia na pokolenie, jedni drugim, wieczną pochodnię życia" (repertores doctrinarum atque leporum (...) semper florentes(...) et quasi cursores vitai lampada tradunt). W cz. 64 — Muza Kalliope (cudowna umiejętność łączenia słów w zachwycające wiersze) okazuje się przejawem tej samej siły kosmicznej, która łącząc atomy sprawia, że pojawiają się wciąż nowe światy („Lucretiana", „Meander", 1982, nr 9 , s.351-367). Potem zacząłem pisać wielkie dzieło o Lukrecjuszu, ale nie oddałem go do druku. Wreszcie, w referacie „Vanini e il concetto della ricreazione" (wygłoszonym dnia 28.10.1999 na Międzynarodowej Konferencji w Taurisano z okazji 380 rocznicy śmierci Vaniniego) wysunąłem hipotezę, według której „tchnienia" (spiritus) Vaniniego to „pneumata" Ogrodu Epikura, a „Natura Dea" Vaniniego to „Alma Venus" Lukrecjusza.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Złota Księga moich spotkań z filozofią Odrodzenia
Złota Księga moich spotkań z filozofią XX w.

 Zobacz komentarze (6)..   


« Filozofia   (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 04-11-2007)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Rusław Nowicki
Ur. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 52  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5613 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365