Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.202.016 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 309 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
W istocie, tylko naiwny antropocentryzm może upatrywać wyłącznie w ludzkości zarówno stronę bierną, jak i czynną przy rozważaniu problematyki zła.
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
Archiwum nowinek naukowych
Zdrowie
Rośliny lecznicze i kosmetyczne - nauka w ogrodzie (27-10-2014)

Blisko 200 gatunków roślin rodzimych i egzotycznych znajduje się w nowo otwartym Ogrodzie Roślin Leczniczych i Kosmetycznych przy bydgoskim Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Liczący 3,5 tys. m kw. ogród służy głównie do celów dydaktycznych.

"Rośliny zostały wybrane ze względu na częstość występowania. Mówimy o nich podczas podstawowych zajęć ze studentami farmacji i kosmetologii, ponieważ znajdują swoje zastosowanie w fitoterapii (ziołolecznictwo - PAP) i w kosmetologii" - powiedział PAP adiunkt w Katedrze i Zakładzie Farmakognozji Collegium Medicum dr Maciej Balcerek.

Ogród założono przy budynku wydziału farmaceutycznego, na terenie kompleksu Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy. Stanowi on zaplecze dydaktyczne na potrzeby zajęć takich jak botanika farmaceutyczna czy farmakognozja.

Powstanie ogrodu od strony merytorycznej nadzorował dr Balcerek wraz z dr Iwoną Paszek z Katedry i Zakładu Biologii i Botaniki Farmaceutycznej. Wspólnie dobrali gatunki roślin kosmetycznych i leczniczych oraz ich rozmieszczenie.

W głównej części ogrodu dominują byliny i rośliny jednoroczne, a w otoczeniu posadzono drzewa, krzewy i krzewinki. Rośliny są opatrzone informacjami m.in. na temat surowców, jakie dostarczają i ich wykorzystania leczniczego.

Kolekcja roślin została podzielona na dziewięć grup związków czynnych, m.in. olejki eteryczne, glikozydy nasercowe, węglowodany, lipidy oraz związki siarki. W obrębie tych grup znajdują się poszczególne gatunki.

Balcerek podkreślił również, że wszystkie występujące w ogrodzie rośliny wymienione są w akcie prawnym zwanym "Farmakopeą polską", czyli w urzędowym spisie leków dopuszczonych do obrotu w Polsce.

Ogród służy też popularyzacji wiedzy na temat roślin leczniczych i kosmetycznych wśród wszystkich zainteresowanych, m.in. pacjentów szpitala i ich rodzin.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Archeologia
W Polsce odkryto nowy gatunek prehistorycznego ptaka (27-10-2014)

Żył 29 mln lat temu i był wielkości dzisiejszej kuropatwy - nowo odkryty gatunek ptaka nosi nazwę Sobniogallus albinojamrozi. To pierwszy poznany gatunek ptaka grzebiącego - kuraka z okresu oligocenu na obszarze dzisiejszej Polski.

"Do dziś przetrwała duża część skamieniałego szkieletu ptaka. Niestety, kości nóg i głowy nie zachowały się, nie można więc powiedzieć nic szczegółowego o trybie życia opisanego ptaka" - wyjaśnia PAP prof. dr hab. Zbigniew M. Bocheński z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN, członek zespołu opracowującego znalezisko.


Fot. Z. M. Bocheński

Mimo to naukowcy stwierdzili, że ptak na tyle różni się od współczesnych i poznanych dotychczas kopalnych grzebiących, że został przypisany do nowego rodzaju (Sobniogallus). Nowo opisany gatunek potwierdza, zdaniem badaczy, że ptaki zamieszkujące obszar środkowo-wschodniej Europy były znacznie zróżnicowane już w paleogenie - starszym okresie trzeciorzędu.

Nazwa nowego ptaka - Sobniogallus albinojamrozi pochodzi od miejsca znalezienia okazu (niegdyś rejon wsi Sobniów, obecnie włączony do Jasła) i jego pozycji taksonomicznej "gallus", która wskazuje na ptaka najbardziej zbliżonego do kury. Drugi człon nawiązuje do imienia i nazwiska znalazcy, którym jest Albin Jamróz z Rzeszowa. To już drugi oligoceński ptak z Polski, którego skamieniałość odkrył i udostępnił nauce.

W skład zespołu opracowującego odkrycie wchodzili również dr hab. Teresa Tomek i mgr Krzysztof Wertz z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN oraz mgr Ewa Świdnicka z Zakładu Paleozoologii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Najnowsze znalezisko opisano i opublikowano w renomowanym międzynarodowym czasopiśmie paleontologicznym Palaeontologia Electronica. Praca od kilku dni jest dostępna na stronie internetowej czasopisma, gdzie można ją przeczytać online lub pobrać w wersji PDF.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Medycyna
Dobre rezultaty leczenia SLA komórkami macierzystymi (26-10-2014)

Lekarze naukowcy z wydziału nauk medycznych olsztyńskiego uniwersytetu jako pierwsi w kraju ogłosili w piątek na sympozjum wyniki leczenia stwardnienia zanikowego bocznego (SLA) komórkami macierzystymi. Rezultaty są na światowym poziomie.

Kierujący zespołem neurologów i neurochirurgów prof. Wojciech Maksymowicz wraz z neurologiem prof. Adamem Czaplińskim (na co dzień pracuje w Zurichu) ogłosili wyniki badań olsztyńskich naukowców podczas międzynarodowego sympozjum neurologicznego odbywającego się w piątek w Olsztynie. Lekarze poinformowali, że ich zespół dysponuje wynikami badań 11 chorych na stwardnienie zanikowe boczne, którym podano komórki macierzyste. Wszyscy chorzy, zgodnie ze standardami tego rodzaju badań, byli przez kolejnych 6 miesięcy obserwowani pod kątem postępu choroby. Okazało się, że u 7 z nich postępowanie choroby zostało znacznie spowolnione. W przypadku 4 osób nie odnotowano poprawy tzn. choroba postępowała w takim tempie, jak przed podaniem komórek macierzystych.


freedigitalphotos.net

Zespół prof. Maksymowicza jest pierwszym w kraju, który ogłosił tego rodzaju wyniki badań, a osiągnięte efekty są porównywalne z tymi, jakie uzyskują naukowcy zajmujący się leczeniem SLA komórkami macierzystymi we Włoszech, Izraelu, czy Stanach Zjednoczonych. W tamtych krajach próby przeprowadzano na podobnej ilości pacjentów. Ogłoszone w piątek wyniki polskich naukowców wywołały szeroką dyskusję, ich koledzy z całego świata pytali m.in. o sposoby leczenia pacjentów, czy informowania ich o możliwości leczenia komórkami macierzystymi.

W ocenie prof. Czaplińskiego szukanie odpowiedzi na to, dlaczego jedni pacjenci pozytywnie odpowiedzieli na podanie komórek macierzystych, a inni nie, jest teraz ważnym i ciekawym wyzwaniem projektu i polem do współpracy neurologów z immunologami.

"Dobrze by było znaleźć odpowiedź na pytanie, którym pacjentom warto podawać komórki macierzyste, w których chorych - brutalnie mówiąc - warto inwestować siły i środki, a u których to skomplikowane leczenie nie daje efektów" - powiedział prof. Czapliński i podkreślił, że jest to istotne m.in. z tego powodu, że grupa pacjentów oczekujących na tę terapię wynosi teraz 200 osób.

Zespół kierowany przez prof. Maksymowicza w sumie podał komórki macierzyste ponad 30 chorym na SLA. Jednak tylko w przypadku 11 z nich minęło pół roku i lekarze mogli ocenić efekty pionierskiej terapii. W rozmowie z PAP prof. Czapliński podkreślił, że wszyscy pacjenci przeżyli co najmniej 6 miesięcy, podczas gdy średnia przeżywalność pacjentów leczonych jedynym dostępnym, zarejestrowanym lekiem na SLA, rilutekiem, wynosi 3 miesiące.

"Wyniki kolejnej grypy osób, którym podaliśmy komórki macierzyste będą znane za 3-4 miesiące i wtedy wyniki te będą bardziej miarodajne" - zastrzegł w rozmowie z PAP prof. Maksymowicz. Przyznał on, że dotychczasowe obserwacje pacjentów pozwalają sądzić, że być może w przypadku niektórych z nich konieczne będzie frakcjonowanie podawania komórek macierzystych, czyli podawanie ich w odstępach czasowych. Ten aspekt leczenia SLA także będzie analizowany przez olsztyńskich naukowców.

Pionierska terapia leczenia SLA komórkami macierzystymi polega na tym, że najpierw pobierany jest szpik chorego i są z niego selekcjonowane odpowiednie komórki (mezenchymalne komórki macierzyste). Następnie te przez ok. pięć tygodni namnaża się w laboratorium komórek macierzystych i gdy jest ich odpowiednia ilość podaje się je pacjentowi. W olsztyńskim projekcie pracami laboratoryjnymi kierowała prof. Joanna Wojtkiewicz.

Jak powiedział PAP prof. Maksymowicz sam proces podania komórek choremu nie jest skomplikowany. "To podanie do przestrzeni płynowej kanału kręgowego w odcinku lędźwiowym lub w pobliżu szyjnego odcinka rdzenia kręgowego" - powiedział lekarz i dodał, że przypomina to technicznie podanie zastrzyku. Pacjent przebywa w szpitalu w sumie kilka dni.

"Na razie wydaje się, że miejsce wstrzyknięcia komórek macierzystych choremu nie jest istotne" - przyznał PAP prof. Maksymowicz.

Stwardnienie zanikowe boczne jest nieuleczalną chorobą polegająca na niszczeniu komórek nerwowych odpowiedzialnych za pracę mięśni, w tym także mięśni oddechowych. Choroba ma różne tempo postępowania i prowadzi do śmierci chorego. Terapia komórkami macierzystymi jedynie spowalnia postęp paraliżu, nie jest jednak w stanie przywrócić do pracy nerwów, które zanikły.

Pierwszym pacjentem, którego przed rokiem olsztyński zespół lekarzy podał leczeniu komórkami macierzystymi był Niemcem, który na ochotnika zgłosił się do prof. Maksymowicza mówiąc, że jest to jego ostatnia nadzieja, ponieważ choroba postępowała bardzo szybko. "Ten pacjent wciąż żyje" - podkreślił lekarz. Kolejni pacjenci sami zgłosili się do Olsztyna z całego kraju. Obecnie na liście oczekujących na pionierską terapię jest ok. 200 osób. Wszyscy chorzy leczeni są za pieniądze z grantów naukowych i badawczych pozyskanych przez olsztyńskich naukowców.

Neurolog Tomasz Siwek biorący udział w olsztyńskim projekcie powiedział PAP, że chorzy o pionierskiej metodzie leczenia dowiadują się z forów internetowych dla chorych na SLA.

Prof. Maksymowicz powiedział PAP, że zwrócił się już do Agencji Oceny Technologii Medycznych o ocenę i rekomendację leczenia SLA komórkami macierzystymi. Jeśli Agencja wyda pozytywną opinię i rekomenduje ten sposób leczenia wówczas terapia będzie mogła być refundowana ze środków publicznych. "Jeśli tak się nie stanie zapewne wykorzystają to podmioty prywatne. Tego rodzaju klinika pracuje w Izraelu, a koszt leczenia tam wynosi ok. 200 tys. zł" - powiedział PAP prof. Maksymowicz, który przyznał, że z jego oceny wynika, że w Polsce koszt tego rodzaju leczenia byłby kilkakrotnie niższy.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Ekologia
Naukowcy zarybiają węgorzem polskie akweny (23-10-2014)

1 mln sztuk narybku węgorza wpuszczą w tym tygodniu do Zalewu Szczecińskiego, Odry, rzeki Warty i Noteci naukowcy z olsztyńskiego Instytutu Rybactwa Śródlądowego (IRŚ). To część europejskiego programu ochrony tego gatunku ryby uważanego za ginący.

Jak podał PAP dr Stanisław Robak z IRŚ zarybienie akwenów jest finansowane z funduszy Unii Europejskiej i budżetu państwa.

Od środy do piątku naukowcy z rybakami będą zarybiać takie akweny jak Zalew Szczeciński, jezioro Dąbie, Myśliborskie, Wicko, jeziora Pobrzeża Szczecińskiego, rzekę Odrę, Wartę w Parku Narodowym Ujście Warty oraz Noteć w Drezdenku.


Węgorz europejski, Wikimedia

Jak powiedział dr Robak, narybek zostanie dostarczony ze specjalistycznych ośrodków hodowlanych. Wpuszczone do akwenów małe węgorze będą miały długość od 15 do 20 centymetrów i masę ciała od 5 do 10 gram. Ryby będą wpuszczone do tych akwenów, które zapewnią swobodną migrację ryb. Nie może być bowiem na ich terenie żadnych budowli hydrotechnicznych np. elektrowni wodnych, w których ryby mogą zginąć.

Naukowcy zarybiając polskie akweny, chcą odtworzyć populację węgorza, która w ostatnich latach dramatycznie spadła.

Jak podkreślił dr Robak, wciąż nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego tak się stało. Wśród przypuszczeń naukowcy wymieniają m.in. wahania temperatury, zmiany siły i kierunków prądu oceanicznego Golfstromu, który sprzyjał wędrówce węgorzy na tarło do Morza Sargassowego. Inny możliwy powód to wysoka śmiertelność osobników migrujących na tarliska wywołana chorobami i odłowami gospodarczymi. Do spadku liczebności może przyczynić się zanieczyszczenie środowiska, które powoduje obumieranie ikry, larw i narybku. Spadek populacji mógł też spowodować duży eksport narybku do Azji, w wyniku czego do europejskich użytkowników wód trafiało coraz mniej materiału zarybieniowego.

Jak dodał dr Robak, naukowcy liczą, że coroczne zarybianie narybkiem węgorza, w ramach programu przewidzianego do 2050 roku, przyniesie pozytywny efekt. Wskazał, że warunki naturalne w polskich akwenach sprzyjają rozwojowi i przyrostowi ryby. Przepisy dopuszczają odłowienie węgorza, gdy osiągnie on długość 50 centymetrów. Takie wymiary węgorz może osiągnąć po 5-10 latach po zarybieniu.

Obecnie w Polsce odławia się rocznie 150 ton węgorza, w tym odłowy gospodarcze to 80 ton. W Zalewie Szczecińskim w latach 2007-2011 odławiano rocznie 30 ton węgorzy. Jeszcze w latach 70. czy 80. XX wieku tylko na Zalewie Wiślanym odławiano 350 ton ryby tego gatunku. Jeszcze kilkanaście lat temu z 1 hektara zbiornika wodnego na śródlądziu pozyskiwano 4 kilogramy węgorza, gdy obecnie odławia się tylko 0,3 kg. (PAP, źródło: www.naukawpolsce.pap.pl )

Zdrowie
Wegetarianizm może obniżać płodność mężczyzn (23-10-2014)

Wegetarianizm mężczyzn może być przeszkodą dla ich szans na poczęcie dzieci, ujawniły wieloletnie badania amerykańskie. Naukowcy uważają, że przyczyny mogą obejmować niedobory witamin i obecność hormonów żeńskich w soi, która jest popularna wśród wegetarian.

"Okazało się, że dieta ma istotny wpływ na jakość nasienia. Diety wegetariańskie i wegańskie były związane ze znacznie niższą liczbą plemników niż wszystkożernych diet ", powiedział główny autor badania Eliza Orzylowska. "Mimo, że ci ludzie nie są bezpłodni, to może to odgrywać rolę w planowaniu, szczególnie dla par, które próbują zajść w ciążę w sposób naturalny, w staromodny sposób przez te dziwne ruchy."

Więcej:

E.M. Orzylowska, J.D. Jacobson, E.Y. Ko, J.U. Corselli, P.J. Chan: Decreased sperm concentration and motility in a subpopulation of vegetarian males at a designated blue zone geographic region

Vegetarians have fewer, less-healthy sperm than meat-eaters - study

Medycyna
Dobre wirusy oczyszczą rany z bakterii (22-10-2014)

Rany oparzeniowe, cukrzycowe, czy u pacjentów onkologicznych po naświetlaniach, goją się długo i są bardzo narażone na zakażenia bakteryjne. W walce ze stanami zapalnymi i infekcjami mogą pomóc lekarzom bakteriofagi -"dobre" wirusy bakteryjne. Leczenie zainfekowanych ran za pomocą bakteriofagów nosi nazwę fagoterapii i będzie możliwe dzięki innowacyjnemu lekowi, który powstaje w Krakowie.

Bakteriofagi skierowane są przeciwko określonym gatunkom, a nawet szczepom bakterii, np. przeciwko groźnej bakterii jaką jest gronkowiec złocisty. Nad lekiem opartym o te wirusy pracuje Instytut Biotechnologii Surowic i Szczepionek BIOMED Spółka Akcyjna (Biomed). Powodzenie projektu spowoduje, że fagoterapia stanie się standardową formą leczenia.


freedigitalphotos.net

Projekt ONKOFAG jest realizowany przez konsorcjum naukowo-przemysłowe utworzone przez Biomed i Katedrę Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego (CM UJ).

"ONKOFAG to pierwszy z elementów tworzenia nowego standardu w leczeniu zainfekowanych ran przewlekłych. Głównym celem naszego projektu będzie opracowanie leku do stosowania miejscowego, przeznaczonego do usuwania stanu zapalnego i infekcji, m.in. wywołanych przez gronkowca złocistego i inne bakterie, które najczęściej kolonizują rany" - mówi kierująca projektem dr n. biol. Ewa Olchawa, dyrektor Centrum Badawczo-Rozwojowego Biomedu.

Innowacja polega na zastosowaniu bakteriofagów ,jako substancji czynnej produktu. Są to wirusy bakteryjne, skierowane ściśle przeciwko określonym patogenom, które jednocześnie nie niszczą naturalnej, niezbędnej organizmowi flory bakteryjnej. Nowy lek będzie stosowany w postaci spray'u lub żelu na rany.

Obecnie, zgodnie z Deklaracją Helsińską, preparaty fagowe mogą być stosowane tylko u tych pacjentów, u których wszystkie inne metody zawiodły. Jest to alternatywna forma terapii dopuszczalna przez prawo.

"Ale fagoterapia zostanie wprowadzona do rutynowej praktyki klinicznej, jako standardowa forma leczenia" - zapewnia dr Olchawa. Dodaje, że obecnie jest ona stosowana w Polsce, jako eksperyment leczniczy w Ośrodku Terapii Fagowej przy Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu.

Projekt ONKOFAG jest współfinansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w ramach programu INNOMED. Biomed otrzymał dofinansowanie w kwocie ok.3 mln zł, resztę środków, czyli ok. 5 mln firma dokłada we własnym zakresie. Projekt rozpisany jest na 5 lat i zakończy się w 2019 r. Wyniki badań klinicznych potwierdzą bezpieczeństwo i skuteczność stosowania leku.

W ramach projektu przeprowadzone zostaną prace badawczo-rozwojowe, związane z wytypowaniem fagów do terapii, opracowaniem produktu leczniczego, jego testowaniem w skali laboratoryjnej i przeprowadzeniem badań nieklinicznych i klinicznych. Kolejnym etapem po zakończeniu dofinansowanej części projektu jest wdrożenie przez firmę wyników badań. Następnie nastąpi ostatnia faza badań klinicznych, rejestracja produktu i jego wprowadzenie do obrotu. Produkt zostanie opatentowany.

"Myślę, że w stosunku do dostępnych antybiotyków produkt będzie konkurencyjny cenowo. Samo wytwarzanie preparatów fagowych nie jest kosztowne - ocenia dr Olchawa.

Te badania uzupełniają się z pracami prowadzonymi w Krakowie. Nowy lek będzie można zastosować pod plaster - przed jego założeniem. Leczenie będzie prowadzić do zagojenia się rany.

"W kryzysie antybiotykoterapii, jaki obserwujemy na świecie, mamy renesans badań nad fagami. Jest to związane z dużą możliwością wykorzystania ich w walce z zakażeniami bakteryjnymi, szczególnie w przypadku zakażeń antybiotykoopornych. Badania nad terapeutycznym sposobem wykorzystania fagów w Polsce trwają już 40 lat - mówi dr Olchawa.

Zespół UJ CM pod kierownictwem prof. Małgorzaty Bulandy charakteryzuje bakterie, na których namnażane są bakteriofagi do poszczególnych faz badawczo-rozwojowych projektu.

Bakteriofagi hoduje się na pożywce, która zawiera żywe bakterie w określonej fazie wzrostu. Fagi lizują bakterie, czyli mówiąc kolokwialnie "pożerają" je. Bakterie ulegają rozpadowi, a nowe "pokolenie" bakteriofagów, atakuje kolejne komórki bakterii - wzrost bakteriofagów jest wykładniczy. W laboratoriach taką hodowlę można prowadzić w szklanych kolbach, natomiast w skali przemysłowej dzieje się to w bioreaktorach.

Kierownik projektu przyznaje, że na rynku istnieją leki zawierające jako substancję czynną nieoczyszczone bakteriofagi (lizatyfagowe). Są one dostępne w Rosji, Gruzji i na Słowacji. Oprócz fagów zawierają wiele substancji balastowych, które pochodzą z podłoża hodowlanego oraz z pozostałości bakterii -gospodarzy fagów.

"Nasz produkt będzie oczyszczony, a więc wolny od wszelkich substancji balastowych. Będzie zawierał fagi, które będą dobrze scharakteryzowane pod względem biologicznym oraz genetycznym. Na świecie ok. 5 firm rozpoczęło prowadzenie badań klinicznych na oczyszczonych preparatach fagowych pod agendą amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA) lub Europejskiej agencji ds. Leków (EMA)" - informuje doktor.

W bazie dot. badań klinicznych dostępne są informacje nt. stosowania testowanych preparatów fagowych, są to fagi do leczenia biegunki u dzieci, oparzeń, owrzodzeń podudzi, zapalenia ucha. Żaden z tych preparatów nie jest bezpośrednio dedykowany do leczenia infekcji i zakażeń krwi u pacjentów o obniżonej odporności, w tym onkologicznych.

PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Medycyna
Sukces nowatorskiej operacji pacjenta z przerwanym rdzeniem kręgowym (22-10-2014)

Pacjent z przerwanym rdzeniem kręgowym po nowatorskiej operacji wykonanej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, zaczął chodzić z pomocą sprzętu ortopedycznego. Po raz pierwszy na świecie pacjentowi z takim urazem przeszczepiono glejowe komórki węchowe pobrane z mózgu.

W roku 2010 czterdziestoletni obecnie Darek Fidyka został kilkakrotnie dźgnięty nożem w plecy, co spowodowało paraliż mięśni poniżej klatki piersiowej. Teraz może chodzić, używając balkonika. "Gdy nie czujesz niemal połowy własnego ciała, jesteś bezradny, gdy jednak czucie powraca, to jakbyś narodził się na nowo" - powiedział w rozmowie z BBC.


Unikatowy zabieg operacyjny zrealizowany pod kierownictwem prof. Włodzimierza Jarmundowicza z Katedry i Kliniki Neurochirurgii AM we Wrocławiu, 28 bm. Zabieg polegał na podaniu wprost do uszkodzonego rdzenia kręgowego, pobranych dwa tygodnie wcześniej i rozmnożonych glejowych komórek węchowych. Komórki zostały pobrane operacyjnie z mózgu pacjenta. Jest to metoda eksperymentalna, stosowana w leczeniu całkowitych urazowych uszkodzeń rdzenia kręgowego. (mk/mr) PAP/Maciej Kulczyński

"To dopiero światełko w tunelu. Pacjent podjął funkcje ruchowe z pomocą sprzętu ortopedycznego. Ten kierunek badań jest dobry" - powiedział we wtorek PAP szef Kliniki Neurochirurgii USK we Wrocławiu prof. Włodzimierz Jarmundowicz.

Operacja wszczepienia, którą wykonał zespół pod kierunkiem prof. Jarmundowicza i dr. Pawła Tabakowa, odbyła się półtora roku temu. Chirurdzy wykonali kilkadziesiąt nakłuć rdzenia kręgowego i ponad sto iniekcji wcześniej namnożonych glejowych komórek węchowych, które mają wyjątkowe zdolności regeneracyjne. Wstrzykiwano je powyżej i poniżej miejsca uszkodzenia rdzenia.

Zanim doszło do przeszczepu, glejowe komórki węchowe lekarze pobrali z opuszki węchowej, która znajduje się w mózgu. Musieli w tym celu otworzyć czaszkę pacjenta. Był to pierwszy taki zabieg na świecie.

"Mieliśmy na to zgodę komisji bioetycznej" - powiedział prof. Jarmundowicz.

Zdolności regeneracyjne glejowych komórek węchowych odkrył ponad 20 lat temu prof. Geoffrey Raisman z University College w Londynie. Od 40 lat zajmuje się naprawą uszkodzeń rdzenia. Jego zdaniem osiągnięcie jest bardziej imponujące niż wysłanie człowieka na Księżyc.

Po przeszczepie pacjent był poddawany rehabilitacji. Lekarze studzili emocje związane z efektami zabiegu. We wtorek wieczorem materiał o tym przypadku medycznym ma wyemitować brytyjska telewizja BBC.

Jak podaje BBC, współpracujący z prof. Raismanem polski neurochirurg dr Paweł Tabakow z przeprowadził na trzech pacjentach próby, które wykazały, że terapia jest bezpieczna, choć niewielka ilość użytych komórek nie poprawiła istotnie stanu ich zdrowia. W końcu przyszła kolej na Darka Fidykę.

Lekarze najpierw pobrali od pacjenta jedną z dwóch opuszek węchowych, a następnie namnożyli uzyskane komórki OEC w laboratorium. W dwa tygodnie później przeszczepili OEC do rdzenia kręgowego, który został przecięty podczas ataku nożem. Dolną i górną część rdzenia łączyło jedynie pasmo bliznowatej tkanki po prawej stronie. Dysponując tylko kroplą materiału - około 500 000 komórek - specjaliści wykonali 100 mikroiniekcji powyżej i poniżej miejsca urazu.

Z okolicy kostki pacjenta pobrano cztery cienkie paski tkanki nerwowej i umieszczono je w poprzek ośmiomilimetrowej luki po lewej stronie rdzenia. Dzięki obecności OEC połączenie pomiędzy obiema częściami rdzenia zostało odbudowane.

Przed leczeniem pan Fidyka był częściowo sparaliżowany przez niemal dwa lata i mimo wielomiesięcznej rehabilitacji jego stan się nie poprawiał. Rehabilitacja - pięć godzin ćwiczeń po pięć razy w tygodniu - była kontynuowana po przeszczepie, w Zakładzie Neurorehabilitacji "Akson" we Wrocławiu.

Po trzech miesiącach od operacji pacjent zauważył, że jego lewe udo staje się bardziej umięśnione. Po sześciu miesiącach - opisuje BBC - podtrzymywany przez fizjoterapeutę zrobił pierwsze kroki. Dwa lata po zabiegu może już wychodzić poza centrum rehabilitacyjne używając balkonika i ma nadzieję na samodzielne funkcjonowanie. Częściowo odzyskał panowanie nad pęcherzem i oddawaniem stolca, wróciły także funkcje seksualne. Badanie MRI potwierdziło, że luka w rdzeniu się zasklepiła

Dr Paweł Tabakow z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który kierował polskim zespołem, powiedział BBC: "To niesamowite zobaczyć, jak regeneracja rdzenia kręgowego - coś, co było nie do pomyślenia przez wiele lat - staje się rzeczywistością."

"40 lat czekałem na coś takiego" - powiedział BBC prof. Wagih El Masri, chirurg -konsultant zajmujący się urazami rdzenia kręgowego.

Pacjenci nie musieli płacić, a lekarze i naukowcy nie odnieśli korzyści finansowych. Jednak koszty badań wyniosły miliony funtów. Badania wspierały finansowo: Nicholls Spinal Injury Foundation (NSIF) oraz UK Stem Cell Foundation. NSIF została powołana przez szefa kuchni Davida Nichollsa, gdy jego syn Daniel został sparaliżowany od ramion w dół po wypadku na basenie w 2003 roku.

Zaangażowani w badania specjaliści podkreślają, że aby mówić o możliwości regeneracji rdzenia, potrzebne są dalsze udane operacje. W najbliższych latach leczenie ma objąć 10 pacjentów z Wielkiej Brytanii i Polski, jednak potrzebne są na to fundusze. Jak podkreśla dr Tabakow, chodzi zwłaszcza o przypadki przecięcia rdzenia nożem, które dają szczególne nadzieje na powodzenie ze względu na czyste cięcie.

Liczbę osób sparaliżowanych na całym świcie ocenia się na 3 miliony.

Przez rok wyłączny dostęp do projektu pionierskiej terapii miał program "BBC One's Panorama". O szczegółach eksperymentalnego leczenia informuje pismo "Cell Transplantation".

"To, co napisano o naszej operacji w piśmie +Cell Transplantation+, i co będzie w materiale telewizji BBC, traktujemy jako nasz sukces. Jednak program, który realizujemy, wymaga jeszcze wielu aplikacji klinicznych, również nakładów" - powiedział prof. Jarmundowicz.

Szef Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zapowiedział na środę konferencję prasową, na której omówi szczegóły operacji.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Archeologia
W Poznaniu wystawa o historii piwa w Sudanie (21-10-2014)

"Piwo w starożytnym Sudanie" to tytuł nowej wystawy czasowej w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu. Można na niej obejrzeć naczynia, w których przechowywano złocisty trunek 1500 lat temu w rejonie środkowego Nilu.

Pięknie dekorowane naczynia ceramiczne prezentowane na nowej wystawie są wystawione na widok publiczny po raz pierwszy. Pochodzą z wykopalisk przeprowadzonych przez archeologów z poznańskiego Muzeum Archeologicznego w ramach badań ratunkowych na IV katarakcie Nilu w latach 2003 - 2010. Zabytki znaleziono w kurhanach zlokalizowanych w miejscowościach es - Sadda, Saffi i Hagar el - Beida w Sudanie.


Naczynia ceramiczne, w których przechowywano piwo. Fot. Muzeum Archeologiczne w Poznaniu.

Ustawiane były w pochówkach jako dary grobowe wraz z innymi cennymi naczyniami. Kopce wznieśli dla zmarłych przedstawiciele, nadal enigmatycznej dla archeologów, społeczności post - meroickiej w IV do VI wieku n.e. Badacze dotąd nie odkryli domostw, w których mieszkali ci ludzie, co dodatkowo potęguje brak wiedzy na temat tej społeczności. Do dziś zachowały się jedynie cmentarzyska kurhanowe, niektóre z nich o bardzo bogatym wyposażeniu.

"Ówczesne piwo było jednym z podstawowych elementów diety. Było bardziej mętne i zawierało jedynie śladowe ilości alkoholu. Naczynia, pełne trunku umieszczone wewnątrz kurhanów, miały zapewnić zmarłym strawę w życiu pozagrobowym" - wyjaśnia dr Dobiesława Bagińska, kuratorka wystawy.

Ekspozycja podejmuje także różne aspekty związane z produkcją piwa w tym rejonie świata, nie tylko z perspektywy archeologicznej, ale również etnograficznej. Na wystawie można również przyjrzeć się pozostałościom archeoobotanicznym, w postaci nasion sorga, z którego warzono piwo.

Muzealnicy zapraszają do obejrzenia wystawy, która jest częścią cyklu "Bliskie spotkania z...", do 15 grudnia br.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Różności
Maria pomaga Juliuszowi (19-10-2014)

Naukowcy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) pomogą swoim francuskim kolegom ustalić precyzję obliczeń grzania promieniowaniem gamma w budowanym w Cadarache reaktorze badawczym Jules Horowitz Reaktor (JHR).

Badania są przykładem wspólnych działań podejmowanych w związku z podpisaną 9 grudnia 2011 r. umową określającą ramy współpracy między Commissariat á l'Energie Atomique ( CEA), francuską organizacją będącą europejskim liderem w dziedzinie badań, rozwoju i innowacji w zakresie energii jądrowej, a Narodowym Centrum Badań Jądrowych. Polska strona zaoferowała doświadczenie w badaniach w dziedzinie fizyki jądrowej i reaktorów wodnych dotyczących w szczególności zapewnienia bezpieczeństwa reaktorów, optymalizacji wydajności paliwa i rdzenia, poprawy efektywności cykli paliwowych i minimalizacji odpadów oraz zastosowań energii jądrowej w energetyce. Nad współpraca ze strony NCBJ czuwa profesor Jacek Jagielski.


Budynek reaktora Maria

Jednym z istotnych parametrów reaktora jądrowego jest ciepło generowane w dowolnym materiale umieszczonym w reaktorze. Za ilość powstającego w rdzeniu ciepła w przybliżeniu w 90% odpowiada promieniowanie neutronowe, pochodzące z rozszczepień, a w 10% promieniowanie gamma, którego źródłem oprócz rozszczepień, jest rozpad powstających jąder promieniotwórczych. Proporcja miedzy ciepłem generowanym przez neutrony, i promieniowanie gamma zmienia się na korzyść tego drugiego wraz z oddalaniem od centrum rdzenia. Dlatego tzw. ciepło gamma odgrywa istotną rolę przy projektowaniu rozmieszczenia instrumentów badawczych na peryferiach rdzenia. Ilość generowanego w ten sposób ciepła nie jest bagatelna. W reaktorze JHR w jednym gramie dowolnego materiału umieszczonego w silnym polu tego promieniowania może generować się ciepło z mocą nawet 18 W.

"Można sobie wyobrazić, że mały, 100 gramowy zasobnik generuje ciepło odpowiadające włączonemu żelazku. To ciepło będzie powodowało niekorzystny efekt podwyższenia temperatury w materiałach i urządzeniach pomiarowych znajdujących się na peryferiach rdzenia"- wyjaśnia zaangażowany w badania dr Krzysztof Pytel z Zakładu Techniki Reaktorów Badawczych NCBJ.

Podczas projektowania i eksploatacji reaktora ważną role odgrywają specjalne narzędzia - kody obliczeniowe, matematyczne programy pozwalające przewidywać przebieg zjawisk. Na ich podstawie uzyskuje się obraz transportu promieniowania w reaktorze. Uczeni z JHR używają francuskich kodów obliczeniowych, pozwalających badać transport promieniowania neutronowego i gamma. Wyniki swoich badań muszą zweryfikować eksperymentalnie w reaktorze - najlepiej podobnym do budowanego w Cadarache. NCBJ wychodzi naprzeciw tym potrzebom dając możliwość zweryfikowania kodów w polskim reaktorze. Jest to możliwe, ponieważ pomiędzy reaktorem MARIA a Jules Horowitz Reaktor istnieją uderzające podobieństwa. Paliwo do obydwu reaktorów ma rzadką konstrukcję typu rurowego, poza tym, pochodzi od tego samego producenta. Podobieństwa dotyczą również występowania w rdzeniu reaktora dużej ilości berylu, jako spowalniacza neutronów. W przypadku MARI beryl pełni funkcję moderatora, a w przypadku JHR - funkcję reflektora. Podczas eksperymentu GAMMA MAJOR poszukiwane będą miejsca o podobnej charakterystyce strumienia dla obydwu reaktorów.

Model raktora MARIA z w pełni odwzorowaną geometrią został stworzony w TRIPOLI4 (kod Monte Carlo) przez mgr inż. Mikołaja Tarchalskiego podczas pobytu w CEA Cadarache w ścisłej współpracy z zespołem prowadzącym obliczenia dla JHR. Wyniki obliczeń właśnie dla tego modelu będą porównywane z eksperymentem. W ramach współpracy NCBJ z CEA dzięki mgr inż. Małgorzacie Wróblewskiej wykonane zostały obliczenia składu elementów paliwowych na poszczególnych krokach wypaleniowych używając kolejnego francuskiego kodu (tym razem transportowego) APOLLO2. Całość jest na bieżąco weryfikowana obliczeniami w kodzie REBUS, WIMS-ANL i MCNP dzięki dr Zuzannie Marcinkowskiej oraz mgr Agnieszce Boettcher. Porównanie wartości strumieni neutronowych i gamma obliczonych w wybranych miejscach ze zmierzonymi za pomocą polskich i francuskich instrumentów to clou badań.

W tym celu w reaktorze MARIA przygotowano eksperyment. Na jego potrzeby w NCBJ w Świerku powstała specjalna wielodetektorowa sonda służąca do mierzenia promieniowania gamma i promieniowania neutronowego, wyposażona w polskie i francuskie instrumenty pomiarowe. Sonda wyposażona w kalorymetr gamma o nazwie KAROLINA, komorę jonizacyjną, termometr gamma, samozasilające się detektory służące do pomiaru gęstości strumienia neutronów, będzie umieszczana w różnych kanałach pionowych w rdzeniu reaktora MARIA.

Kalorymetr gamma KAROLINA wraz z teorią kalibracji oraz całym układem kalibracyjnym, odtwarzającym warunki hydrauliczne panujące w kanałach pionowych reaktora MARIA został zaprojektowany i wykonany w Zakładzie Techniki Reaktorów Badawczych NCBJ. Jest to nowy produkt, którego szczególną zaletą jest możliwość kalibracji pozareaktorowej, dzięki opracowanej przez dr. Krzysztofa Pytla metodologii kalibracji kalorymetru. Wstępne trójwymiarowe obliczenia cieplno-przepływowe kalorymetru KAROLINA wykonał zespół mgr. inż. Piotra Prusińskiego z Zakładu Energetyki NCBJ. Pozwoliły one potwierdzić pewne aspekty opracowanej teorii kalibracji. Trafność metody kalibracyjnej została ostatecznie potwierdzona przez mgr inż. Aleksandrę Luks, która wykonała obliczenia finalnej konstrukcji kalorymetru. Część analiz została zrealizowana przy wsparciu merytorycznym i technicznym zasobów klastra obliczeniowego Centrum Informatycznego Świerk. "Kończymy budowę dwóch kalorymetrów, jednego z rdzeniem aluminiowym, drugiego - grafitowym. Uprościliśmy też technikę ich wykonania. Nasze urządzenie jest zdecydowanie mniejsze i tańsze od dostarczonego przez stronę francuską. Mamy nadzieje, że jeśli KAROLINA będzie dobrze się spisywała, to stanie się naszym eksportowym detektorem"- mówi dr Krzysztof Pytel.

Na potrzeby wspólnych pomiarów przewidziano specjalny cykl pracy reaktora MARIA. W minionym tygodniu zakończył się pierwszy etap pomiarów, które przy udziale delegacji z Uniwersytetu Marsylskiego oraz instytutu CEA rozpoczęto 26 września br. w Świerku. Weryfikacji kodu TRIPOLI 4 w zakresie transportu promieniowania gamma przeprowadzona w reaktorze MARIA, którego konstrukcja jest bliska JHR pozwoli francuskim uczonym określić dokładność prowadzonych obliczeń dla tego reaktora. Pozytywnym efektem prowadzonych badań dla polskiej strony jest powstanie modelu reaktora MARIA, który w pełni odzwierciedla jego geometrię z zachowaniem wszystkich krzywizn i uwzględnieniem stożkowatości rdzenia. Pozwoli to już na etapie projektowania badań w naszym reaktorze przewidywać efekty, jakie uzyskamy napromieniając próbki. Ta wiedza pomoże lepiej dobrać materiały do eksperymentu, określić miejsce jego przeprowadzenia i czas trwania.

Źródło: Narodowe Centrum Badań Jądrowych w Świerku

Wydarzenia
W Kaliszu otwarto Centrum Dydaktyczne Badań Kół Zębatych (19-10-2014)

Badania na rzecz przemysłu lotniczego i precyzyjnego prowadzić będzie otwarte w piątek w Kaliszu (Wielkopolskie) Centrum Dydaktyczne Badań Kół Zębatych. Centrum utworzone zostało przy tamtejszej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej (PWSZ).

Obiekt rozpocznie regularną pracę badawczą na początku przyszłego roku. Projekt prowadzony był od lipca 2012 roku, jego całkowita wartość wyniosła 25 mln zł. Ponad 18,7 mln zł pochodziło ze środków unijnych. Według rzecznika prasowego PWSZ Piotra Michalaka, Centrum przyczyni się do rozwoju technologiczno-naukowego w subregionie kalisko-ostrowskim.

"Centrum stanowić będzie naukową kotwicę dla przemysłu lotniczego i precyzyjnego, skupionego w regionie w ramach Wielkopolskiego Klastra Lotniczego, którego uczelnia także jest członkiem" - powiedział PAP Michalak.

Jak dodał, placówka świadczyć będzie też usługi laboratoryjne na zlecenia zakładów produkujących części, które przed dopuszczeniem do eksploatacji wymagają testów najwyższej jakości i precyzji. Mogą to być np. elementy silników odrzutowych.


freedigitalphotos.net

"Na wyposażeniu Centrum jest sprzęt najwyższej klasy, w większości sprowadzony z zagranicy. To pierwszy w regionie tak zaawansowany zespół laboratoriów. Wachlarz pomiarów możliwych do wykonania tutaj wykracza daleko poza możliwości uczelni akademickich, nawet najlepszych politechnik" - zaznaczył.

W ramach inwestycji wybudowano trzypoziomowy obiekt o powierzchni użytkowej ponad 2 tys. mkw. W skład Centrum wchodzą trzy laboratoria: dokładności geometrycznej kół zębatych, badań wytrzymałościowych kół zębatych oraz badań materiałowych kół zębatych.

Rzeczniczka marszałka województwa wielkopolskiego Anna Parzyńska-Paschke podkreśliła, że nowa inwestycja to odpowiedź na płynące z rynku pracy sygnały o braku wykształconej kadry inżynierskiej.

"Dzięki nowym procesom kształcenia w Centrum, absolwentów PWSZ scharakteryzować będzie można jako wysoko wykształconą kadrę z bogatą wiedzą teoretyczną oraz praktyczną. Ich wiedzę i umiejętności będzie można wykorzystać w branżach związanych z produkcją m.in. kół zębatych i przekładni zębatych, elementów dla przemysłu lotniczego, pojazdów i elementów dla przemysłu samochodowego oraz maszyn i urządzeń technologicznych" - podała Parzyńska-Paschke.

Utworzenie Centrum Dydaktycznego Badań Kół Zębatych przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Kaliszu to indywidualny projekt kluczowy realizowany w ramach Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Językoznawstwo
Studenci z Rzeszowa bezpłatnie uczą się chińskiego w Chinach (17-10-2014)

Dziewięcioro studentów filologii angielskiej ze specjalnością tłumaczeniową z językiem chińskim w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie rozpoczęło w Chinach, w ramach współpracy między uczelniami, bezpłatną naukę języka chińskiego. Zajęcia potrwają pół roku.

Studenci rzeszowskiej uczelni, którzy wyjechali do Chin, to Polacy i Ukraińcy. Biorą oni udział w intensywnym kursie nauki języka chińskiego dla obcokrajowców wraz ze studentami z innych krajów z Europy i Azji. Lekcje odbywają się w partnerskiej uczelni Ashan Normal University w prowincji Liaoning, w północno-wschodnich Chinach, w profesjonalnym Centrum Nauczania Języka Chińskiego dla Obcokrajowców. Kurs jest bezpłatny; potrwa pół roku, do końca zimowego semestru.

"Jest to aż 70 godzin tygodniowo, łącznie około 1,4 tys. godzin nauki. Zajęcia prowadzą wykwalifikowani fachowcy od dydaktyki nauczania języka chińskiego dla obcokrajowców" - zaznaczyła rzeczniczka Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie Urszula Pasieczna.

Wyjazd do Chin - na semestr lub cały rok - studentom filologii angielskiej ze specjalnością tłumaczeniową z językiem chińskim Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie umożliwia bezpłatna wymiana pomiędzy rzeszowską uczelnią a jedną z chińskich uczelni partnerskich.

Studenci nie ponoszą też kosztów zakwaterowania i wyżywienia. Dodatkowym atutem pobytu w Chinach będzie poznanie tego kraju, jego kultury i historii.

Udział w zajęciach zostanie potwierdzony dyplomem. Uczestnicy będą też mogli dodatkowo uzyskać państwowy chiński certyfikat językowy potwierdzający znajomość języka na określonym poziomie.

Pasieczna wyjaśniła, że wymiana między uczelniami to efekt działań Konsorcjum Michała Boyma na rzecz promocji polskich uczelni w Chinach, zrzeszającego pięć polskich uczelni publicznych i niepublicznych. Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie jest członkiem konsorcjum od kilku lat.

Zdaniem rzeczniczki rzeszowskiej uczelni jest to prawdopodobnie pierwszy w Polsce wyjazd polskich studentów do Chin w ramach wymiany.

Poza kursem w Chinach, studenci specjalności tłumaczeniowej z językiem chińskim rzeszowskiej uczelni od początku studiów mają też zajęcia z lektorem z Chin. Kurs obejmuje umiejętności mówienia, czytania, kaligrafii i elementy wprowadzenia do kultury chińskiej.

Prorektor ds. współpracy z zagranicą Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie prof. Andrzej Szelc podkreślił, że rzeszowska uczelnia współpracuje z kilkoma chińskimi uczelniami. W związku z tym studenci mogą się kształcić nie tylko w Anshan Normal University, ale też w innych partnerskich uczelniach w Chinach.

W ramach współpracy między uczelniami w ubiegłym roku akademickim kilkoro studentów z Chin przyjechało do Rzeszowa na zajęcia w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania.

PAP - Nauka w Polsce, Agnieszka Pipała. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Medycyna
Lekoterapia w cyfrowej asyście (17-10-2014)

Aplikację, która pomaga w bezpiecznym zażywaniu leków, stworzyli studenci Politechniki Gdańskiej. Dr Poket podpowiada użytkownikom, które tabletki wchodzą w interakcje z alkoholem, po jakich nie można prowadzić auta, a które są groźne dla kobiet w ciąży i karmiących piersią. Mateusz Zauliczny i Marcin Michalak udostępniają wybrane moduły aplikacji bezpłatnie na Google Play.

Jak informuje w serwisie prasowym Politechnika Gdańska, aplikacja Dr Poket jest w fazie rozwoju. W przygotowaniu jest m.in. baza odpowiedników zagranicznych leków dostępnych w Polsce, wraz z ich nazwami handlowymi. Pełna wersja będzie gotowa w połowie przyszłego roku.

Aplikacja nie zastępuje porady lekarskiej, ale może być dodatkowym ostrzeżeniem, jeśli pacjent zapomni poinformować lekarza o aspektach zdrowotnych istotnych dla terapii. Marcin Michalak, absolwent inżynierii biomedycznej na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki, podaje przykład alergii. Jeśli pacjent przyjmuje kilka różnych leków, może - już po wizycie - sprawdzić czy pigułki nie kolidują ze sobą.

"Opracowaliśmy cały system, który ma służyć bezpiecznemu przyjmowaniu leków. Przecież nie zawsze ulotkę mamy pod ręką. Dr Poket ma być ułatwieniem szczególnie dla osób, które przyjmują więcej leków" - potwierdza Mateusz Zauliczny, doktorant na Wydziale Chemicznym PG.

Jak wyjaśnia Zauliczny, osoba korzystająca z systemu otrzyma powiadomienie np. SMS-em, kiedy przyjdzie pora, aby przyjąć lekarstwo. Aplikacja różni się od zwykłego telefonicznego kalendarza. Jeśli chory nie zareaguje i odpowiednio nie oznaczy przypomnienia, to wówczas powiadomienie dostanie opiekun chorego.

Aby skorzystać z aplikacji Dr Poket należy przyłożyć smartfona do kodu kreskowego, który znajduje się na opakowaniu leku lub wpisać w wyszukiwarkę aplikacji nazwę medyczną. Dane wgrane w aplikację pochodzą z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych.

Nowe narzędzie telemedycyny będzie adresowane do osób prywatnych i profesjonalnych placówek medycznych. Komercjalizacją rozwiązania będzie się zajmowała spółka, którą młodzi wynalazcy założyli w Gdańskim Inkubatorze Przedsiębiorczości STARTER, gdzie otrzymali wsparcie na rozwój projektu. Studenci działają w sześcioosobowym zespole, który uzupełniają Sebastian Mul, Zuzanna Struczewska, Maciej Zasada oraz Maciej Jurewicz.

Michalak od ponad dziesięciu lat jest członkiem Sopockiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia, na PG studiował inżynierię biomedyczną. Mateusz Zauliczny jest absolwentem technologii chemicznej, obecnie pracuje nad doktoratem, jest laureatem prestiżowego "Diamentowego Grantu". Prace nad aplikacją rozpoczęli w styczniu tego roku. Żartują, że na początku bardzo interesowały ich interakcje leków z alkoholem. Dziś aplikacja udziela również takich informacji.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Ekologia
W Puszczy Augustowskiej będzie więcej głuszców (16-10-2014)

Puszczę Agustowską zasiedli 40 nowych lokatorów; będą to jedne z najrzadziej spotykanych ptaków w Polsce - głuszce. Lasy Państwowe informują, że zwierzęta te zostaną wypuszczone w leśne ostępy w listopadzie.

Rzeczniczka LP Anna Malinowska poinformowała PAP, że czterdzieści głuszców trafiło do Polski w czwartek po południu. Ptaki zostały przywiezione z Rosji.

Malinowska podkreśliła, że Puszcza Augustowska jest jedną z ostatnich naturalnych ostoi głuszca. Niegdyś liczna populacja tego ptaka pod wpływem m.in. polowań została znacząco ograniczona. Jak wyjaśniła, obecnie w Puszczy żyje od 30 do 35 osobników. Ptaki te można spotkać jeszcze na Dolnym Śląsku. Populacja głuszca w Polsce liczy ok. 350 - 450 osobników. Na początku XX wieku było ich ok. 3 tysięcy.


Wikimedia

Rzeczniczka poinformowała, że od 2012 roku Nadleśnictwo Głęboki Bród wraz z Nadleśnictwem Ruszów realizują projekt poświęcony ochronie głuszca. W ramach projektu zaplanowano m.in. odbudowę populacji i ochronę puli genowej tych ptaków.

Zanim rosyjskie głuszce przyjechały do Polski zostały gruntownie przebadane. Analizy potwierdziły zgodność genetyczną dosiedlanych ptaków z tymi z Puszczy Augustowskiej.

LP podkreślają, że zasilenie miejscowej populacji nowymi głuszcami nastąpiło w ostatnim momencie. "Skrajnie nieliczna istniejąca populacja wymaga zarówno nowych genów jak i zwiększenia liczebności. Jest to ogromne przedsięwzięcie przyrodnicze, dzięki któremu może zostać zahamowany gwałtowny spadek liczebności augustowskiej populacji głuszca" - zaznaczono.

Obecnie ptaki przebywają w wolierach. Po okresie adaptacji i obserwacji głuszce zostaną wypuszczone na wolność. Ma to nastąpić w listopadzie. W kolejnych latach głuszce będą także wypuszczane na terenie Nadleśnictw Augustów i Płaska.

Głuszec jest największym i najrzadszym przedstawicielem kuraków w Polsce. W Polsce żyje w czterech izolowanych populacjach na południu i wschodzie kraju. Przez ostatnie 30 lat głuszce zniknęły z Pomorza, m.in. z Borów Tucholskich.

Od 1995 roku ptaki te są objęte całkowitą ochroną. Głuszec jest wymieniony w "Polskiej czerwonej księdze zwierząt" jako gatunek skrajnie zagrożony. Ochronie oprócz samych zwierząt poddane są też miejsca ich stałego przebywania: tokowiska, miejsca gniazdowania, żerowania i zimowania.

Głuszce najliczniej występują w Rosji żyje ich tam ok. 1,4 mln. W Europie po ok. 200 tys. tych ptaków żyje w Szwecji, Finlandii i Norwegii. (PAP, źródło: www.naukawpolsce.pap.pl)

Zdrowie
Superzdrowy szpinak, niełącznie produktów i inne mity nt. jedzenia (15-10-2014)

Szpinaku nie trzeba gloryfikować, bo przyswajamy tylko 1 proc. zawartego w nim żelaza. Pomidora w sałatce warto ochronić warstewką tłuszczu zanim wkroimy do nich ogórka, który zabierze witaminę C. Nie miejmy też złudzeń co do brązowego cukru, w łyżeczce ma tylko 3 kcal. mniej niż biały.

Dobra wiadomość dla tych, których w dzieciństwie prześladowano szpinakiem. "Szpinak od czasu do czasu należy zjeść, ale nie należy go gloryfikować jako wspaniałego źródła żelaza" - powiedziała PAP dr hab. Małgorzata Drywień ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Produkty roślinne jako źródła żelaza zupełnie się nie sprawdzają. Podobna ilość żelaza, co w szpinaku, znajduje się w wołowinie, jednak z tego pierwszego przyswoimy go tylko 1 proc., a z wołowiny aż 20 proc.

Czy połączenie ogórka z pomidorem może stanowić niebezpieczną mieszankę dla naszego zdrowia? Zupełnie nie, jeśli tylko będziemy się z nimi odpowiednio obchodzili. Niektóre rośliny - w tym zielony ogórek - zawierają enzym, powodujący utlenianie i niszczenie witaminy C. Jeżeli więc kroimy do sałatki - bogate w witaminę C - paprykę czy pomidor, to należy je najpierw polać sosem z odrobiną tłuszczu np. oliwą. Ona otoczy i ochroni przed enzymem nasze warzywa. Dopiero potem można wkroić do nich ogórka, który tak ochronionemu pomidorowi nie zabierze witamin.


freedigitalphotos.net

Dr Drywień zapewnia, że nie należy obawiać się łączenia ze sobą niektórych produktów. Nie ma sensu też stosować diet, które polecają jedzenie oddzielnie poszczególnych produktów. Jeśli jemy cokolwiek, to automatycznie pojawia się sygnał hormonalny i wytwarzane są odpowiednie enzymy, trawiące poszczególne produkty. "Dlatego nie ma fizjologicznego uzasadnienia, aby nie jeść różnych produktów w jednym posiłku. Wręcz przeciwnie. Są połączenia bardzo korzystne, w których jedne składniki wspierają wchłanianie drugich. Surowe owoce, warzywa jedzone z mięsem powodują, że witamina C zwiększa wchłanianie żelaza. Jeżeli dodamy mleko do kawy, wtedy wapń z mleka blokuje kwas szczawiowy i zabezpiecza przed stratami wapnia w organizmie" - wylicza badaczka.

Pij mleko będziesz wielki? Zgadza się, ale tylko w niektórych przypadkach. W naszej części świata, a także dla plemion wędrownych: Beduinów, Tuaregów, Nomadów, mleko jest podstawą wyżywienia. Jednak większość ludzi na świecie genetycznie nie jest przystosowana do trawienia laktozy, czyli nie może pić mleka. Wśród niektórych grup etnicznych nie może go spożywać 75 proc. populacji, a czasem nawet 100 proc.

"Nie wytwarzają enzymu, który ten cukier trawi. Jest to większość mieszkańców Azji, całe Chiny, na Bliskim Wschodzie - Arabowie, Grecy cypryjscy, Żydzi Aszkenazyjscy, w Afryce mieszkańcy Nigerii, plemiona Hausa i Bantu oraz wszystkie grupy etniczne i rasy mieszkające w Ameryce Południowej i Północnej" - powiedziała dr Drywień.

Dobrą tolerancję laktozy wykazuje ok. 30 proc. społeczeństwa na świecie. Do tej grupy należy przede wszystkim rasa kaukaska, wędrowne ludy afrykańskie, w Indiach mieszkańcy Pendżabu i New Delhi. "Mówi się, że z braku słońca u ludów, które zamieszkiwały tereny północne, organizm wytworzył zdolność do zwiększania przyswajalności wapnia z pożywienia m.in. poprzez spożywanie laktozy z mlekiem" - wyjaśniła rozmówczyni PAP.

Nie miejmy złudzeń co do brązowego cukru. Mikroskopijne pozostałości składników mineralnych może zawierać on wtedy, kiedy ma dodatek melasy. Jego kaloryczność też jest niewiele mniejsza od zwykłego białego cukru. Różnica to 3 kcal - mniej w jednej łyżeczce. "Najważniejsza różnica jest w cenie. W dodatku niektórzy producenci, zachęceni popularnością cukru brązowego, po postu barwią biały cukier i nie ma on już nic wspólnego z cukrem nieoczyszczonym" - mówi dr Drywień.

Za to spokojnie możemy pić herbatę z cytryną. Wbrew pojawiającym się czasami opiniom nie jest ona aż tak bardzo szkodliwa. Taki pogląd wziął się stąd, że w liściach herbaty i herbacianych torebeczkach znajduje się aluminium. Można je jednak znaleźć we wszystkich produktach spożywczych, jest też w powietrzu i wodzie pitnej. "Jeżeli do herbaty dodamy cytryny, to rzeczywiście wtedy więcej aluminium przechodzi do naparu. Ten efekt można zminimalizować, dodając cytrynę dopiero wtedy, kiedy już wyjmiemy z niej liście herbaciane i torebkę. Jednak, nawet jeśli tego nie zrobimy, to z herbatą możemy wypić najwyżej 1/50 aluminium spożywanego przez nas w ciągu tygodnia" - powiedziała dr Drywień.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Różności
Prof. Lewenstein: Polska może przyciągać zagranicznych naukowców (13-10-2014)

Fot. PAP/ Paweł Kula
1. Fot. PAP/ Paweł Kula

Polska może być atrakcyjna dla uczonych z innych krajów. Najlepsze ośrodki oferują coraz lepsze pieniądze i wysoką jakość badań - mówi PAP prof. Maciej Lewenstein - polski fizyk, dwukrotny zdobywca prestiżowego grantu Europejskiej Rady ds. Badań.

"Polska może być atrakcyjna dla badaczy z zagranicy. Formalnie skończyłem pracować w Polsce w 1994 roku, od tamtego czasu wiele się w kraju zmieniło. Teraz również w Polsce jest dostęp do dużych pieniędzy, zwłaszcza dla uczonych pracujących w naukach doświadczalnych, co oczywiście wiąże się z wejściem kraju do Unii Europejskiej. Jest coraz więcej instytucji naukowych, w których dostaje się dobre pensje. Najlepsze ośrodki w Polsce już przyciągają zagranicznych badaczy" - powiedział PAP prof. Lewenstein z katalońskiego Instytutu Fotoniki (ICFO) w Castelldefels pod Barceloną (Hiszpania).

Walkę o zagranicznych badaczy - zdaniem naukowca - trzeba też wygrywać organizując ośrodki w atrakcyjnych miejscach. "Z tego powodu w ulotkach o moim instytucie jest oczywiście mowa o tym, że Barcelona jest kapitalna i że Leo Messi gra najlepiej w piłkę. Podobnie promocja wygląda w Gdańsku czy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tam zawsze są naukowcy, którzy przyjeżdżają na dłuższy pobyt" - podkreślił prof. Lewenstein.

O obecność badaczy - obcokrajowców w Hiszpanii postarała się m.in. wspierana przez kataloński rząd fundacja ICREA - Institucio Catalana de Recerca I Estudis Avançats (Kataloński Instytut Badań i Studiów Wyższych). W ciągu 12 lat swojego istnienia zaoferowała obcokrajowcom 250 miejsc we wszystkich dziedzinach nauki.

"Ściągnęła w ten sposób najlepszych ludzi z całego świata, w tym mnie i moją żonę. To nie wymaga znów tak dużego budżetu. Polska też mogłaby sobie na to pozwolić" - opisał rozmówca PAP.

W Instytucie Fotoniki (ICFO) w Castelldefels prof. Lewenstein pracuje od 2005 roku. Na teoretyczne badania w dziedzinie optyki kwantowej i fizyki ultrazimnych gazów dwukrotnie otrzymał prestiżowy grant Europejskiej Rady ds. Badań (ERC) wart około 2 mln euro. Wśród naukowców w Polsce tak prestiżowy grant to wciąż rzadkość. Od 2007 r. ERC Starting Grant otrzymało zaledwie dziesięciu polskich młodych badaczy, a trzech wybitnych, doświadczonych naukowców - ERC Advanced Grant.

Jak mówi prof. Lewenstein, przykład ICFO pokazuje, że warto walczyć o naukowców z zagranicy. "W moim instytucie, w którym jest 21 grup zajmujących się fotoniką, mamy 11 grantów ERC. Przy czym może dwa z tych grantów prowadzą Hiszpanie. Wszyscy inni to ludzie z zagranicy, którym tutaj stworzono dobre warunki do pracy" - opisuje naukowiec.

Jego zdaniem w Polsce szanse na otrzymanie grantów Europejskiej Rady ds. Badań mogą mieć przede wszystkim młodzi badacze, którym ta instytucja przyznaje Starting Grant. "Biorę udział w ewaluacji tych grantów. Każdy naukowiec, który otrzymywał Starting Grant jakiś czas spędzał w jednym z najlepszych ośrodków na świecie" - mówi prof. Lewentein. "Byłoby bardzo dobrze, gdyby w ciągu pierwszego okresu kariery naukowej, młody człowiek miał jak najwięcej kontaktów z najlepszymi ośrodkami na świecie. Bez tego bardzo trudno jest się przebić" - dodał naukowiec.

Jego zdaniem resort nauki i środowisko naukowe powinno zwrócić uwagę na młodych, zdolnych ludzi, którzy mogą być liderami w swoich dziedzinach nauki. "Jest ich w Polsce bardzo wielu. Trzeba wysyłać ich do dobrych ośrodków, ale potem pilnować, aby tam nie zostali, ale wrócili do Polski i mieli tu dobre warunki pracy: wyższą pensję i możliwość zatrudniania doktorantów, by mogli sobie stworzyć swoją grupę badawczą" - mówi prof. Lewenstein.

Kluczem do zdobycia grantu np. ERC jest też dobrze przygotowany wniosek o grant. W Hiszpanii wielu naukowców korzysta z pomocy profesjonalnych firm, które zajmują się przygotowywaniem takich wniosków. W 2007 roku, gdy prof. Lewenstein po raz pierwszy ubiegał się o fundusze ERC, katalońskie ministerstwo edukacji i nauki zaoferowało mu pomoc brytyjskiej firmy, która specjalizowała się w przygotowywaniu wniosków o granty Unii Europejskiej.

"Na początku myślałem: co mi mogą tacy ludzie pomóc, skoro nie mają pojęcia o fizyce. Oczywiście to nie jest firma, która powie, co mam badać, ma zaś pojęcie o formalnych aspektach pisania wniosku. Bardzo mi pomogli przez odpoetyzowanie grantu, skupienie mojej uwagi na tym, co jest ważne w konkursie, na przedstawieniu życiorysu. Czasem są to drobiazgi, które odgrywają bardziej psychologiczną niż merytoryczną rolę w przygotowywaniu wniosku" - powiedział prof. Lewenstein.

Gdy kilka lat później składał drugi wniosek o grant ERC, nawet nie musiał korzystać z zewnętrznej firmy. "Mój instytut ma dwóch ludzi, którzy się na tym doskonale znają. W czołowych instytutach są komórki, które zajmują się takimi sprawami" - opisał. "Zresztą ja sam prawie wcale nie zajmuję się formalnościami związanymi z obsługą grantu, bo tutaj jest bardzo dobra i efektywna administracja, która zajmuje się takimi rzeczami" - podkreślił badacz.

Zdaniem prof. Lewensteina, niewielka aktywność Polaków w staraniach o granty wynika też z prowincjonalności, która widoczna jest również w Katalonii. "Tylko w najlepszych ośrodkach jest świadomość, że trzeba zdobywać granty i że przegrana nie jest wstydem. Czasem profesor boi się, że jeśli wystąpi o grant, a go nie dostanie to będzie wstyd. A nie jest i trzeba się tego nauczyć. Częste jest też myślenie, że oni tam na pewno mają jakieś układy" - opisał uczony.

Prof. Maciej Lewenstein urodził się w 1955 roku w Warszawie. Pracował m.in. w Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, na Uniwersytecie w Essen i francuskim Centrum Badań Jądrowych w Saclay. W 2011 roku otrzymał Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej za dokonania w obszarze optyki kwantowej i fizyki ultrazimnych gazów, czyli tzw. Polskiego Nobla. Jest też laureatem m.in. Nagrody Naukowej Humboldta, Nagrody Fundacji Hertza Uniwersytetu w Hamburgu, Nagrody Gutenberga Uniwersytetu w Moguncji oraz Nagrody Wydziału Kwantowej Optyki i Elektroniki Europejskiego Towarzystwa Fizycznego.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365