Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.199.386 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 309 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
Systemy budowane przez mędrców są tylko bajkami wymyślonymi gwoli zabawy wiekuistego dziecięctwa ludzkości.
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
Archiwum nowinek naukowych
Ekologia
Ptaki świadczą o ekologicznym zdrowiu krajobrazu rolniczego (15-04-2014)

Obecność zaledwie czterech gatunków ptaków na terenach rolniczych wystarczy, by stwierdzić, że okolica ma dużą wartość ekologiczną - wynika z polsko-włoskich badań opublikowanych na łamach pisma "Ecological Indicators".

O dużym znaczeniu ekologicznym gruntów rolnych świadczy obecność czterech gatunków ptaków: kosa, wróbla apenińskiego, cierniówki i potrzeszcza - ustalili dr Federico Morelli z uniwersytetu we włoskim Urbino oraz prof. Leszek Jerzak z Uniwersytetu Zielonogórskiego i prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Gatunki te muszą występować jednocześnie. Jeśli tak jest, to dany teren rolny można uznać za cenny dla bioróżnorodności z prawdopodobieństwem wynoszącym 82 proc.


Pani kos

Gatunki wskaźnikowe wyznaczono w badaniach przeprowadzonych we włoskim regionie Marche, w północno-wschodniej części kraju. Na ziemiach zajętych pod uprawy naukowcy wyznaczyli najpierw 160 stanowisk, po czym oceniali ich wartość na podstawie różnych cech środowiska, np. obecności drzew i zakrzaczeń albo miedz i ugorów. "Ta heterogenność środowiska jest bardzo ważna" - zaznacza prof. Tryjanowski. - Musi być trochę zakrzaczeń - choć nie za wiele, gdyż niektóre cenne gatunki ptaków, charakterystyczne dla krajobrazu rolniczego, wymagają otwartej przestrzeni".


Wróbel apeniński

Wybrane stanowiska naukowcy odwiedzali na przełomie wiosny i lata, nasłuchując i wypatrując ptaków. Jeśli jakiś gatunek dawał o sobie znać w ciągu 10 minut, to znaczyło, że jest dla danego miejsca typowy i nie należy do rzadkości. Cztery gatunki, jakie ostatecznie wytypowano, pojawiały się systematycznie na wszystkich stanowiskach uważanych za cenne ekologicznie.


Samiczka cierniówki

Takie ziemie, na których sposób gospodarowania sprzyja różnorodności gatunków i siedlisk albo obecności rzadkich gatunków, określa się za pomocą wskaźnika HNV (high nature value farmland). Wskaźnik ten jest jednym z elementów unijnej polityki ochrony bioróżnorodności.


Potrzeszcz

Potrzebę jej ochrony widzą zwłaszcza mieszkańcy rozwiniętych krajów Europy Zachodniej, gdzie lwia część płodów rolnych pochodzi z gospodarstw prowadzonych w systemie intensywnym. W uproszczeniu oznacza on duże plony i intensywne użycie maszyn, nawozów oraz środków ochrony roślin. Ponieważ wszystko ma swą cenę, takie rolnictwo ujednolica i przekształca krajobraz - do tego stopnia, że o ziemiach zajmowanych przez uprawy intensywne mówi się czasem "biologiczna pustynia". Konsekwencje tych zmian zauważają nie tylko ekolodzy, ale i politycy. Unia Europejska proponuje rozmaite instrumenty monitoringu środowiska rolniczego i jego ochrony, a naukowcy szukają nowych metod oceny różnorodności terenów rolnych.

Praca polsko-włoskiego zespołu wzbogaca ten arsenał o kolejne narzędzie. "Obecność pewnych gatunków można wykorzystać jako system monitoringu. A jeśli jakiś gatunek, lub kilka gatunków znika z danej okolicy, może to stanowić alarmowy sygnał świadczący o ekologicznej degradacji środowiska" - czytamy na stronie Komisji Europejskiej, na której zamieszczono informację o badaniu.

PAP - Nauka w Polsce. Ilustracje: Wikimedia

Medycyna
Alzheimer na celowniku w nowym laboratorium Instytutu Nenckiego (15-04-2014)

Pracownia Badań Przedklinicznych o Podwyższonym Standardzie, najnowsze laboratorium Centrum Neurobiologii Instytutu Nenckiego, rozpoczyna badania podstawowe służące zrozumieniu molekularnych mechanizmów odpowiedzialnych za choroby neurodegeneracyjne. (Źródło: Instytut Nenckiego, Grzegorz Krzyżewski)
1. Pracownia Badań Przedklinicznych o Podwyższonym Standardzie, najnowsze laboratorium Centrum Neurobiologii Instytutu Nenckiego, rozpoczyna badania podstawowe służące zrozumieniu molekularnych mechanizmów odpowiedzialnych za choroby neurodegeneracyjne. (Źródło: Instytut Nenckiego, Grzegorz Krzyżewski)

Pracownia Badań Przedklinicznych Instytutu Nenckiego rozpoczęła poszukiwania przyczyn choroby Alzheimera. Niedawno otwarte laboratorium, o unikalnym w skali Europy charakterze, jest ostatnią z pięciu rozpoczynających działalność pracowni naukowo-badawczych uruchomionych w ramach budowy nowoczesnego Centrum Neurobiologii.

Pracownia Badań Przedklinicznych o Podwyższonym Standardzie, najnowsze laboratorium Centrum Neurobiologii Instytutu Nenckiego, rozpoczyna badania podstawowe służące zrozumieniu molekularnych mechanizmów odpowiedzialnych za choroby neurodegeneracyjne. Celem naukowców jest m.in. opracowanie metod wykrywania sygnałów biochemicznych świadczących o bardzo wczesnych stadiach rozwoju tych chorób. Zrozumienie kluczowych czynników odpowiedzialnych za neurodegenerację pozwoli w przyszłości nie tylko wcześniej wykrywać związane z nią choroby, ale umożliwi również przygotowanie skutecznych leków.

Właśnie uruchomiona pracownia jest ostatnim z pięciu nowych laboratoriów środowiskowych Centrum Neurobiologii Instytutu Nenckiego, inwestycji wartości 52 milionów zł, zrealizowanej w ramach europejskiego projektu kluczowego budowy Centrum Badań Przedklinicznych i Technologii (CePT).

Pracownia Badań Przedklinicznych Centrum Neurobiologii ma charakter środowiskowy, co oznacza, że może przeprowadzać testy przedkliniczne dla innych ośrodków naukowych i firm. Wyposażenie Pracowni, w tym m.in. analizatory komórek najnowszej generacji, umożliwia realizowanie badań nad mechanizmami działania, aktywnością i bezpieczeństwem różnych substancji w hodowlach neuronów mysich, szczurzych i ludzkich oraz ludzkich komórek krwi, a także w zwięrzęcych i ludzkich nowotworowych liniach komórkowych. Znaczna część Pracowni jest przystosowana do badań na mysich modelach chorób neurodegeneracyjnych i immunodefektywnych.

W najbliższych latach uwaga naukowców z Pracowni Badań Przedklinicznych Centrum Neurobiologii Instytutu Nenckiego będzie się koncentrowała przede wszystkim na chorobie Alzheimera. Choroba ta dotyka 3% osób po 70. roku życia i 10% po 80. roku życia, ale po 90. roku życia cierpi na nią aż połowa populacji.

"Wraz z wydłużaniem się życia choroby neurodegeneracyjne stają się coraz większym problemem. Nie tylko dla chorych, dla całego społeczeństwa. Obecnie choroba Alzheimera znajduje się na trzeciej pozycji pod względem kosztów leczenia, które globalnie są wyceniane na 600 miliardów dolarów rocznie. A my wciąż nie mamy ani dobrych metod jej bardzo wczesnej diagnostyki, ani w pełni skutecznych terapii", mówi prof. dr hab. Urszula Wojda z Instytutu Nenckiego.

W chorobie Alzheimera dochodzi do uszkodzeń połączeń między synapsami w mózgu i stopniowego, wieloletniego wymierania neuronów. Postępująca degeneracja neuronów mózgu, zwłaszcza w obszarze hipokampa i kory mózgowej, skutkuje zaburzeniami pamięci i osobowości, a z czasem zanikiem funkcji poznawczych. Choroba prawdopodobnie zaczyna się nawet 20 lat przed wystąpieniem pierwszych objawów i gdy chory zaczyna dostrzegać jej symptomy, najczęściej doszło już do utraty wielu neuronów..

Na zdjęciach mikroskopowych mózgu osób z chorobą Alzheimera widać charakterystyczne złogi białka znanego jako amyloid beta. W zdegenerowanych neuronach zaobserwowano także wewnatrzkomórkową agregację innego białka, tau. Zmiany te, zwłaszcza powstawanie i odkładanie amyloidu beta, traktowano dotychczas jako możliwą główną przyczynę choroby. Na całym świecie naukowcy szukali substancji pozwalających skutecznie zwalczać amyloid. Jednak najnowsze leki, opracowane zgodnie z tą koncepcją, wykazują nikłą skuteczność, niosą za to poważne efekty uboczne. W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobna staje się hipoteza, że złogi i agregaty białkowe to tylko efekt, a nie przyczyna choroby.

"Podczas wypadku samochodowego uruchamiają się poduszki powietrzne. Gdybyśmy badali same wraki zauważylibyśmy, że w każdym pojeździe są otwarte poduszki. Stąd tylko krok do dobrze udokumentowanego wniosku, że przyczyną wypadków są poduszki powietrzne. Lecz przecież wiemy, że to tylko skutek! Podobna sytuacja może występować ze złogami białkowymi - mogą być tylko efektem innego, jeszcze nam nieznanego procesu. Jeśli tak jest, warto podjąć poszukiwania innych mechanizmów mogących wywoływać chorobę Alzheimera", wyjaśnia prof. Wojda.

W poszukiwaniu przyczyn choroby Alzheimera naukowcy z nowej pracowni Centrum Neurobiologii koncentrują się obecnie na badaniu limfocytów (komórek układu odpornościowego) pobieranych od pacjentów. Jednym z głównych celów jest tu ustalenie, czy choroba Alzheimera ma charakter choroby systemowej, w której dochodzi do zaburzenia mechanizmu podziału komórek. W tym ujęciu zmiany w mózgu byłyby jedynie najbardziej widocznym efektem choroby całego organizmu. Gdyby hipoteza ta została pozytywnie zweryfikowana, limfocyty można byłoby prawdopodobnie wykorzystać do wczesnej diagnostyki.

Projekt CePT, dzięki któremu powstało Centrum Neurobiologii Instytutu Nenckiego, jest największym przedsięwzięciem biomedycznym i biotechnologicznym w Europie Środkowo-Wschodniej. W ramach projektu w warszawskiej dzielnicy Ochota powstaje zespół powiązanych laboratoriów środowiskowych, integrujących działalność badawczą i wdrożeniową wielu instytucji naukowych. Laboratoria, wybudowane za kwotę ponad 388 mln zł, umożliwią prowadzenie badań podstawowych i przedklinicznych na najwyższym poziomie europejskim w zakresie analizy strukturalnej i funkcjonalnej białek, fizyko-chemii i nanotechnologii biomateriałów, biotechnologii molekularnej, wspomagania technologii medycznych, patofizjologii i fizjologii, onkologii, genomiki, neurobiologii oraz chorób związanych ze starzeniem.

Źródło: Instytut Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego Polskiej Akademii Nauk

Technika
Studenci opracowali niedrogi system, który zastąpi klawiaturę i myszkę (14-04-2014)

Niedrogi system, który pozwoli na sterowanie komputerem bez użycia myszki czy klawiatury - tylko za pomocą mimiki, ruchów głowy i komend głosowych opracowali studenci z Politechniki Rzeszowskiej. System ma służyć m.in. osobom sparaliżowanym.

Autorzy projektu Face Controller - zespół Power of Vision z Politechniki Rzeszowskiej dzięki swojemu rozwiązaniu zajęli pierwsze miejsce w kategorii "Projekty Społeczne" w polskiej edycji Imagine Cup. To największy na świecie konkurs technologiczny dla studentów, organizowany przez firmę Microsoft.

Face Controller tworzony jest z myślą o osobach niepełnosprawnych - głównie z paraliżem, które nie mają możliwości korzystania z myszki czy klawiatury. Dzięki systemowi można przesuwać kursor po ekranie za pomocą skinień głowy. Otwarcie ust działa z kolei jak kliknięcie myszką, a za pomocą głosu można wpisywać na wirtualnej klawiaturze poszczególne wyrazy czy zdania lub przeliterować daną sekwencję znaków. Prototypowa wersja tego systemu już działa, zaprezentowano ją podczas polskiego finału konkursu.

Zespół Power of Vison zapewnia, że dotychczas na polskim rynku dostępne były tylko bardzo drogie rozwiązania, z których korzystać mogły osoby sparaliżowane. Takie systemy nie zawsze były dla użytkownika komfortowe - konieczne było np. przyklejenie na ciele specjalnych znaczników, które pomagały urządzeniom rozpoznawać ruchy użytkownika.

Tymczasem Face Controller wykorzystuje dostępny na rynku system Kinect. To czujnik ruchu, który powszechnie stosowany jest np. w grach na konsolę. Aby wykorzystać Face Controller, nie będą więc potrzebne ani drogie urządzenia, ani trudno dostępny sprzęt, ani przyklejane do ciała znaczniki. Wystarczy urządzenie ustawione przy komputerze, które samo wykrywać będzie odpowiednie ruchy głowy i mimikę.

Jak zapewniają członkowie zespołu, platformę będzie można dostosować do możliwości i potrzeb danego użytkownika. "Osoba niepełnosprawna będzie w stanie sama skonfigurować urządzenie" - zaznaczył w rozmowie z PAP Piotr Wrotny z zespołu Power of Vision.

Zespół nie skończył jeszcze prac nad systemem i chce go rozwijać. "Żeby wypuścić produkt na rynek, trzeba być pewnym, że to jest dokładnie to, do czego dążymy. Chociaż to, co zrobiliśmy już działa, staramy się udoskonalać projekt i sprawić, by nikt nie miał powodów do narzekania" - zaznaczył Wrotny. Dodał, że zespół pracuje m.in. nad tym, by z rozwiązania mogły korzystać osoby z różnymi formami niepełnosprawności. "Stawiamy na maksymalną uniwersalność rozwiązania" - stwierdził. Wyraził nadzieję, że w przyszłości dzięki platformie Face Controller będzie można komunikować się jedynie za pomocą wzroku. To jest jednak zależne od specyfikacji kolejnych wersji Kinecta.

Za pomocą platformy będzie można korzystać na komputerze z różnych programów, ale zespół Power of Vision chce też opracować pewne aplikacje, które pozwolą na optymalne wykorzystanie możliwości ich systemu, np. wersję Facebooka dla niepełnosprawnych.

Członkami zespołu są: Sylwia Perykasza, Norbert Pisz, Daniel Pomianek, Tomasz Pleśniak, a Piotr Wrotny odpowiadał za projekt interfejsu. Mentorem drużyny jest Tomasz Kapuściński. Power of Vision będzie jednym z polskich zespołów, które wezmą udział półfinałach światowych Imagine Cup odbywających się online w maju. Finały światowe zaplanowane są na lipiec w Seattle w Stanach Zjednoczonych.

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

Archeologia
Według archeologów Wieża Piastowska jest młodsza, niż sądzono: połowa XIV w. (14-04-2014)

Pozostałość nieistniejącego obecnie Zamku Piastowskiego w Opolu. Zbudowano ją za rządów księcia Władysława Opolczyka. Była na owe czasy budowlą ogromną i nowoczesną, bo zbudowaną z cegły. Budowla jest postawiona na fundamencie z kamienia polnego, mającym głębokość 6 m. Szerokość murów w dolnej partii wieży dochodzi do 3 m. Do wieży pierwotnie wchodzono przez otwór na wysokości 9 m (obecnie zamurowany) po drewnianym ganku połączonym z murami zamku. Wewnątrz wieży mieściły się loch, kuchnia, izba, sala i wartownia. W XX w. pruskie władze rejencji opolskiej uznały zamek za mało użyteczny oraz kosztowny w utrzymaniu i postanowiły go zburzyć. Dzięki ostrym sprzeciwom polskiego mieszczaństwa w Opolu oraz działaczy Związku Polaków w Niemczech udało się jedynie ocalić wieżę zamkową tego zabytku. Wikipedia
1. Pozostałość nieistniejącego obecnie Zamku Piastowskiego w Opolu. Zbudowano ją za rządów księcia Władysława Opolczyka. Była na owe czasy budowlą ogromną i nowoczesną, bo zbudowaną z cegły. Budowla jest postawiona na fundamencie z kamienia polnego, mającym głębokość 6 m. Szerokość murów w dolnej partii wieży dochodzi do 3 m. Do wieży pierwotnie wchodzono przez otwór na wysokości 9 m (obecnie zamurowany) po drewnianym ganku połączonym z murami zamku. Wewnątrz wieży mieściły się loch, kuchnia, izba, sala i wartownia. W XX w. pruskie władze rejencji opolskiej uznały zamek za mało użyteczny oraz kosztowny w utrzymaniu i postanowiły go zburzyć. Dzięki ostrym sprzeciwom polskiego mieszczaństwa w Opolu oraz działaczy Związku Polaków w Niemczech udało się jedynie ocalić wieżę zamkową tego zabytku. Wikipedia

Jeden z najbardziej znanych zabytków Opola - Wieża Piastowska - może pochodzić z połowy XIV, a nie z końca XIII wieku, jak dotychczas sądzono - wynika z ostatnich prac archeologów i historyków architektury. Prace prowadzono w 2011 i 2012 roku.

Z prac tych wynika również, że w XIII w., obok wybudowanej tam kilkadziesiąt lat później Wieży Piastowskiej, mogła stać inna wieża - bramna. Był też mur obronny, prawdopodobnie najstarsza w Polsce fortyfikacja ceglana wykonana w tzw. technice opus emplectum. Dr Maciej Krzywka, jeden z naukowców prowadzących ostatnie badania archeologiczne koło Wieży Piastowskiej wyjaśnił, że technika ta polegała na tym, iż pomiędzy dwa lica (ścianki) muru obronnego, wykonywane z wypalanych cegieł łączonych twardą, piaszczysto-wapienną żółtą zaprawą, wrzucano luźny materiał - łamany wapień zalewany zaprawą.

Mur na opolskim Ostrówku o szerokości od 2,43 do 2,57 m okazał się jednak nietrwały, m.in. dlatego, że powstał na niestabilnym gruncie, najprawdopodobniej na obwałowaniach stojącego w tym miejscu wcześniej drewnianego grodu. W związku z tym giął się i przechylał. Naukowcy badający pozostałości odsłoniętego na długości 22 m muru, który znajduje się dziś na głębokości ok. 3-4 metrów, odkryli, że miejscami był on mocno odchylony od pionu.

Zamek na Ostrówku w Opolu, który był między dzisiejszymi budynkami amfiteatru i urzędu wojewódzkiego, rozebrany w latach 1928-1930, zaczął budować w 1228 roku - w miejscu dawnego drewnianego piastowskiego grodu - książę Kazimierz I opolski. Jak powiedział PAP dr Krzywka była to jedna z czterech pierwszych murowanych feudalnych rezydencji na Śląsku i w średniowiecznej Polsce - obok zamków w Legnicy, Wrocławiu i Wleniu. Na owe czasy była to potężna inwestycja, także finansowo. Trwała trzy pokolenia. Główny zamek wzniósł wnuk Kazimierza I, Bolesław, w latach 1273-1289.

Opolski Ostrówek był przedmiotem badań archeologów już od lat 30-tych XX w., w latach powojennych zakrojonych na szeroką skalę. Ostatnie - z roku 2011 i 2012 - przeprowadzono m.in. przy okazji gruntownego remontu Wieży Piastowskiej. Jak powiedział PAP dr Krzywka w trakcie prac w 2011 roku okazało się, że łączona z inwestycjami Bolesława I, datowana dotąd na koniec XIII w. wieża jest najpewniej kilkadziesiąt lat młodsza i pochodzi z połowy XIV w. "W trakcie badań udało się zidentyfikować świadczące o tym szczegóły konstrukcyjne i typologiczne, charakterystyczne dla wież XIV-wiecznych. Nie była więc częścią trzynastowiecznego systemu obronnego" - wyjaśnił dr Krzywka.

Podczas ostatnich badań naukowcy natrafili też na niezabudowaną prostokątną przestrzeń w linii muru obronnego. Uznali, że ta luka może być wnętrzem wieży bramnej. W tym miejscu XIII-wieczny mur się rozszerza, a w dość bliskiej odległości od siebie - za bliskiej, by mówić o przyporach wspierających taką budowlę - znajdują się pozostałości dwóch prostopadłych do muru ścianek. Poza tym spoiny i cegły od wewnętrznej strony tej prostokątnej przestrzeni są np. zachlapane zaprawą, więc zapewne nie były przeznaczone na widok publiczny. Teorię o istnieniu wieży w obrębie murów opolskiego zamku potwierdzać może też odniesienie do wrocławskiego Ostrowa Tumskiego, gdzie przed laty odkryto XIII-wieczną wieżę zamkowego muru obronnego. Łączą je np. wymiar, chronologia i szczegóły konstrukcyjne fundamentów.

Dr Krzywka przyznaje, że po ostatnich badaniach w Opolu "pozostał niedosyt". Jego zdaniem dalsze, pogłębione badania, dzięki wykorzystaniu najnowszych technologii mogłyby pozwolić odkryć tajemnice piastowskiego zamku.

Opolska Wojewódzka Konserwator Zabytków Iwona Solisz przyznała, że takie badania wiele wniosłyby do historii Opola i Opolszczyzny, ale ze względów finansowych i logistycznych - głównie ze względu na wykryte m.in. podczas ostatnich badań sieci kanalizacyjne czy telekomunikacyjne - są one dużym wyzwaniem. Jej zdaniem szansa na ich przeprowadzenie mogłaby się pojawić przy planowanej przez wojewodę i miasto Opole zmianie charakteru terenu między urzędem wojewódzkim a amfiteatrem - z parkingu na teren rekreacyjny. "W tym momencie można by się faktycznie pokusić o przeprowadzenie takich badań" - powiedziała PAP Solisz zastrzegając, że wiele będzie zależeć od finansów.

PAP - Nauka w Polsce

Różności
Koń też może się uśmiać (13-04-2014)

Śmieją się goryle, szczury, a nawet pingwiny. Na psy, odgłos śmiechu innych psów, działa odstresowująco. Ludzie najczęściej jednak nie słyszą zwierzęcego śmiechu, bo część z nich śmieje się na częstotliwościach nieuchwytnych dla naszych uszu - wyjaśnia w rozmowie z PAP specjalistka.

"Choć niektórzy ludzie uważają, że zwierzęta nie posiadają zdolności myślenia abstrakcyjnego czy poczucia humoru, to część z tych umiejętności - np. zdolność planowania - już udowodniono. Podobnie stało się ze śmiechem" - powiedziała PAP Katarzyna Zięba z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Naukowcy udowodnili, że człowiek zaczął się śmiać jeszcze zanim zaczął mówić. Śmieją się szczury, pingwiny, goryle. Ich śmiechu jednak zazwyczaj nie słyszymy. Dzieje się tak dlatego, że m.in. gryzonie komunikują się ze sobą na częstotliwościach, których ludzkie ucho nie jest w stanie słyszeć.

"Można to zrobić jedynie z użyciem odpowiedniego sprzętu. Pewien amerykański badacz łaskotał szczury przy włączonym detektorze ultradźwięków. Okazało się, że szczury śmieją się bardzo często" - opisała rozmówczyni PAP. "Przypuszcza się, że koty też wydają dźwięki w wyższych częstotliwościach, dlatego ich nie słyszymy. Zresztą, niektórzy mówią, że wokalizują ze sobą niemal cały czas, a dźwięki wydają tylko wtedy, kiedy chcą, byśmy je usłyszeli" - powiedziała Zięba.

Człowiekowi najłatwiej wyłapać psi śmiech, słyszany często podczas inicjowania przez psa zabawy. "Psy wykonują wtedy charakterystyczny ukłon, kładąc przednie łapy na ziemi. Towarzyszy mu często specyficzny psi śmiech, przypominający nieco ziajanie" - mówi Zięba. Człowiek, który nauczy się wydawania takiego odgłosu, może "zarazić nim" swojego psa, który taki odgłos rozpozna i się do niego dołączy. Śmiech, może udzielać się nie tylko ludziom, ale też zwierzętom.

Eksperymenty pokazały, że psi śmiech puszczony przez głośniki w schroniskach dla psów zmniejszył liczbę negatywnych zachowań kompulsywnych wśród tych zwierząt i zmniejszył się u nich poziom stresu. "Nie dość, że psy mają swój własny rodzaj śmiechu, to działa też na nie specyficzna śmiechoterapia" - opisała rozmówczyni PAP.

Zwierzęta - tłumaczy badaczka - oczywiście nie będą się śmiały z abstrakcyjnych żartów, bo mają poczucie humoru na miarę własnego gatunku. Poszczególne gatunki różnią się tym, co je bawi. Jednak jedną z najczęstszych zabaw u zwierząt jest zabawa podobna do berka. U większości gatunków, podczas takiej zabawy, można wychwycić śmiech. Głośniej śmieje się osobnik uciekający, który chce rozładować w ten sposób swoje napięcie. To właśnie podczas takich zabaw naukowcom udało się podsłuchać śmiech u niektórych gatunków.

Czasami psi uśmiech może zaprowadzić nas na manowce. Zdarza się, że psy odsłaniają zęby w grymasie zbliżonym do uśmiechu, który wcale nie jest zachętą do zabawy. "Uśmiech agresywny ma zniechęcić nas do podejścia do zwierzęcia, jest demonstracją jego kłów. Z kolei śmiech wynikający z zadowolenia pojawia się wtedy, gdy wszystkie mięśnie twarzy są rozluźnione" - powiedziała Zięba.

Dorośli potrafią odróżnić, który pies odsłania zęby z zadowolenia, a który ze złości. Jednak przez dzieci obie te sytuacje często odbierane są w taki sam sposób. Trzy badaczki z brytyjskiego University of Lincoln przeprowadziły badanie, w którym badały dzieci między 4. a 6. rokiem życia i ludzi dorosłych. Pokazano im zdjęcia psów uśmiechniętych i szczerzących się ze złości. W badaniu zapytano: "czy te zwierzęta są zadowolone?" i "co byś zrobił z takim zwierzęciem?".

"Aż 62 proc. czterolatków stwierdziło, że takie szczerzące się psy uśmiechają się ze szczęścia. Takie dzieci, gdy widzą szczerzącego się psa, po postu się do niego przytulają. Dlatego najczęstszymi pogryzieniami u dzieci są pogryzienia w twarz" - tłumaczy badaczka.

PAP - Nauka w Polsce. Fot. freedigitalphotos.net

Materiałoznawstwo
Brakujące ogniwo (słoneczne): Polka udoskonaliła produkcję perowskitów (12-04-2014)

Perowskity mają dużą szansę, by zastąpić krzem w ogniwach słonecznych. Dzięki nim elastyczne i cienkie ogniwa można będzie nanosić na ubrania czy plastik - uważa Olga Malinkiewicz, która opracowała prosty i tani sposób produkcji tego niezwykłego materiału.

Perowskity to grupa nieorganicznych związków chemicznych, które znane są już od XIX w. (swoją osobliwą nazwę zawdzięczając rosyjskiemu mineralogowi Lwu Perowskiemu). Jednak dopiero kilka lat temu odkryto, że stanowią one wymarzony materiał do produkcji ogniw słonecznych.

Perowskity występują w przyrodzie - np. w skałach, ale można je wytworzyć również w laboratorium. "Nie potrzeba do tego skomplikowanych urządzeń czy drogich materiałów. Gdybym się uparła, mogłabym je wytwarzać nawet w domu, w kuchni" - mówi w rozmowie z PAP Olga Malinkiewicz, doktorantka z Uniwersytetu w Walencji, która opracowała prosty sposób produkcji tych związków.

Na razie w ogniwach słonecznych fotowoltaicznych stosowany jest przede wszystkim krzem, który nie jest materiałem bez wad. Przy produkcji krzemowych ogniw fotowoltaicznych potrzebne są wysokie temperatury - ok. 1000 st. C, a ogniw krzemowych nie można bezpośrednio nanosić na materiały elastyczne - takie jak tekstylia czy plastik.


Fot. Olga Malinkiewicz

Perowskity - podobnie jak krzem - pochłaniają światło widzialne (o długości 300-800 nm) w taki sposób, że można z nich odzyskiwać energię elektryczną. Do tego świetnie rozpuszczają się w rozpuszczalnikach, dzięki czemu można je będzie nanieść sprayem na dowolne powierzchnie. Poza tym do ich wytwarzania nie są potrzebne wysokie temperatury. Substancję można więc będzie nanosić na dowolny materiał - odzież, plastik czy nawet papier. Ponadto warstwa tego materiału może być nawet 10 razy cieńsza niż warstwa krzemu (np. 200-300 nm).

Olga Malinkiewicz uważa, że możliwości wykorzystania ogniw słonecznych z perowskitami są niemal nieograniczone - w przyszłości można by było np. pokrywać nimi powierzchnie domów, ubrań czy urządzeń elektronicznych, które ładowałyby się dzięki energii słonecznej. Z perowskitów można tworzyć nawet półprzezroczyste warstwy. "Wyobraźmy sobie, że energię elektryczną będzie mogła produkować np. naklejka przyklejona na szybę" - podaje przykład Malinkiewicz.


Ultracienkie, elastyczne ogniwa perwskitowe. Fot. Olga Malinkiewicz

Perowskity są też w porównaniu z krzemem całkiem wydajnym źródłem energii. W ciągu ostatnich kilku lat - mimo że prace nad tym materiałem dopiero się zaczynają - udało się kilkakrotnie poprawić wydajność perowskitów tak, że jest już ona większa niż tzw. krzemu amorficznego, stosowanego w tańszych ogniwach krzemowych.

Olga Malinkiewicz opowiada, że kiedy zaczynała pracę nad perowskitami, sposób produkowania ogniw był bardzo skomplikowany - wytwarzać można je było tylko na grubym szkle, gdyż jeden z kluczowych elementów ogniwa, dwutlenek tytanu, uzyskiwano w temperaturze 500 st. C. W dodatku powstałe warstwy miały dużo defektów. "Warstwa perowskitów była bardzo brzydka - miała nie najlepsze własności. Dlatego trzeba było na nią położyć grubą warstwę innej - bardzo drogiej polimerowej substancji" - opowiada rozmówczyni PAP.

"Ja za to opracowałam technikę wytwarzania cienkiego filmu z perowskitów. Mój materiał był ciągły - nie było w nim defektów i był gładki jak stół. Niepotrzebne było pokrywanie go grubym polimerem czy wytwarzanie go na specyficznych podłożach" - opisuje naukowiec.

Olga Malinkiewicz mówi, że perowskitami zajęła się niedawno - w wakacje ubiegłego roku. Kiedy do szefa jej laboratorium na Uniwersytecie w Walencji przyszła prośba od "guru" w zakresie fotowoiltaiki, Michaela Graetzela, aby wyprodukować perowskity w postaci gazowej, zadanie powierzono Malinkiewicz. Ona jako jedyna w grupie z laboratorium zajmowała się fotowoltaiką - reszta osób zajmowała się głównie diodami i materiałami emitującymi światło.

Badaczka przyznaje, że w swoich badaniach nad perowskitami używała "tego, co było w szufladzie", czyli materiałów przydatnych w stosowaniu diod. I tym razem przypadek przyczynił się do odkrycia. Okazało się, że materiały te były strzałem w dziesiątkę - dzięki ich zastosowaniu pod koniec wakacji miała już perowskity o świetnej wydajności (12 proc.). "Nie mogliśmy uwierzyć, że to takie proste" - zaznacza badaczka. Wyniki badań ukazały się w listopadzie ub.r. w czasopiśmie "Nature Photonics". Jej indywidualne badania pod koniec marca tego roku zostały nagrodzone podczas konferencji Photonics21.

Na razie perowskity udaje się wytwarzać na niewielkich powierzchniach - rekordowej wielkości materiał ma dopiero powierzchnię 1 cm x 1 cm. Nie są to więc jeszcze na tyle duże powierzchnie, by wykorzystywać perowskity w dużych ogniwach słonecznych. Jednak to dopiero początek badań nad tym materiałem.

"Polskie laboratoria powinny wykorzystać szansę i włączyć się w badania nad perowskitami. W tych badaniach wszyscy zapewniony będą mieli równy start. Perowskity jest tysiąc razy prościej wytworzyć niż grafen. On w produkcji jest bardzo trudny, a perowskity - jak się okazuje - bajecznie proste" - zaznacza doktorantka.

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

Wydarzenia
Bardzo młodzi naukowcy nagrodzeni w konkursie E(x)plory (06-04-2014)

Joanna Jurek, autorka bezinwazyjnej metody dostarczania leków do komórek nowotworowych, zwyciężyła w konkursie E(x)plory 2014. Biorą w nim udział młodzi naukowcy w wieku od 14 do 20 lat, którzy mimo młodego wieku prowadzą zaawansowane badania.

Finał konkursu odbył się podczas 3-dniowego Międzynarodowego Festiwalu Naukowego E(x)plory w Gdyni. Wygrała go Joanna Jurek, uczennica I LO im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie Trybunalskim. Opracowana przez nią metoda bezinwazyjnej metody dostarczania leków do komórek nowotworowych, może znacząco zwiększyć skuteczność dotychczasowych terapii. W nagrodę siedemnastolatka otrzymała stypendium naukowe w wysokości 6 tys. zł i grant tej samej wysokości dla swojej szkoły.


Źródło: explory.pl

Jury doceniło innowacyjność projektu oraz profesjonalizm licealistki, która swoje badania prowadziła m.in. na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, Politechnice Łódzkiej oraz w Instytucie Biologii Doświadczalnej PAN. "Wieloelementowe nanokompozyty mają za zadanie pomóc w dostarczaniu nowych i istniejących leków, poprawiając ich efektywność docierania do konkretnych miejsc w organizmie. Zwycięstwo w Konkursie Naukowym E(x)plory jest dla mnie motywacją do dalszych badań" - powiedziała autorka zwycięskiego projektu.

Drugie miejsce w konkursie zajął Jerzy Szuniewicz, który pracował nad wykorzystaniem "przestrzennego modulatora światła do optymalizacji procesu sprzęgania pojedynczych fotonów do światłowodów jednomodowych". Otrzymał stypendium naukowe warte 4 tys. zł i taki sam grant dla szkoły.

Trzecie miejsce zajął zespół: Dalia Gala, Kinga Szczepaniak i Michał Gniewkiewicz, których nagrodzono za "Zastosowanie metod cytogenetycznych w badaniu podłoża molekularnego chorób człowieka". W nagrodę otrzymali 2 tys. zł i taką samą kwotę dla szkoły.

Wyróżnienia w konkursie, które upoważniają do udziału w zagranicznych konkursach naukowych, otrzymało kilkunastu młodych naukowców.

W największym na świecie wydarzeniu naukowym dla młodzieży - konkursie Intel ISEF w USA - uczestniczyli będą: Joanna Jurek, Jerzy Szuniewicz oraz Marcin Witkowski. Na zawody INESPO w Holandii pojadą: Aleksandra Bloch wspólnie z Klaudią Krupką oraz Monika Leończyk. W konkursie Expo-Sciences Europe, który odbędzie się na Słowacji, Polskę reprezentowali będą: Igor Kaczmarczyk, Bartosz Ambrożkiewicz, Dominik Madej. Estera Jurczyk i Jakub Pal oraz Mariusz Bielaszka wezmą udział w zawodach Infomatrix w Rumunii. Z kolei nagrodę specjalną przewodniczącej jury otrzymał Wojciech Różowski.

"Z przyjemnością obserwujemy, że coraz więcej młodych ludzi rozwija swoje naukowe pasje. W tym roku do Konkursu Naukowego E(x)plory zgłoszonych zostało ponad 250 projektów. Widzimy również rosnące zainteresowanie Festiwalami Naukowymi E(x)plory. W Gdyni odwiedziło nas 1700 osób, które uczestniczyły w ponad 50 warsztatach, wykładach i pokazach naukowych oraz oglądały projekty finalistów konkursu. Mamy nadzieję, że takie inicjatywy jak nasza, pomogą rozbudzić naukową ciekawość świata u kolejnych młodych osób" - zauważa Joanna Gogolińska, dyrektor organizującej konkurs Fundacji Zaawansowanych Technologii.

Szczegółowe informacje są dostępne na stronie explory.pl.

PAP - Nauka w Polsce

Materiałoznawstwo
Najcieńsze na świecie wolne warstwy żelaza dzięki grafenowi (05-04-2014)

Po raz pierwszy udało się wytworzyć stabilne membrany z metalu (żelaza) o grubości jednego atomu. Takie dwuwymiarowe struktury - wytworzono je w porach grafenu - mają unikatowe właściwości, przydatne np. w elektronice. W badaniach uczestniczyła m.in. Polka.

Osiągnięcie - opisane w marcu w tygodniku "Science" - jest wynikiem pracy międzynarodowego zespołu badawczego, którym kierował prof. Mark Rummeli. W badaniach uczestniczyli badacze z Niemiec, Polski i Korei Południowej - poinformowano na stronie Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN w Zabrzu (CMPW PAN).

Grafen - struktura węgla o grubości jednego atomu - ma całkiem inne właściwości niż grafit, który również jest strukturą węgla, ale o większej grubości. Naukowcy badają, jakie właściwości mają inne materiały w strukturach dwuwymiarowych. Ciekawiło ich np., jak zachowywać się będzie jednoatomowej grubości warstwa metalu. Dotychczas uzyskanie takich stabilnych, dwuwymiarowych struktur metali, niezwiązanych z żadnym podłożem, wydawało się poza zasięgiem - metale w normalnych warunkach tworzą trójwymiarową sieć krystaliczną, która wcale nie ma struktury warstwowej. Jednak naukowcy uciekli się do podstępu i zaprzęgli do pomocy grafen.

Dwuwymiarowa membrana żelazowa o grubości jednego atomu zawieszona w strukturze grafenowej. Źródło: dr Alicja Bachmatiuk
1. Dwuwymiarowa membrana żelazowa o grubości jednego atomu zawieszona w strukturze grafenowej. Źródło: dr Alicja Bachmatiuk

Wykorzystano to, jak poruszają się atomy żelaza na powierzchni grafenu podczas naświetlania wiązką elektronów w transmisyjnym mikroskopie elektronowym (TEM). W momencie w którym wolne atomy żelaza napotykały pory znajdujące się w strukturze grafenowej, zaczynały je wypełniać, tworząc charakterystyczne membrany. Zauważono, że atomy żelaza, które przeniosły się w strukturę porów, układają się w kwadratową sieć krystaliczną.

Na razie membrany z żelaza są tak małe, że nie widać ich gołym okiem - każda z membran mieści się w pojedynczym porze grafenu. Te badania stanowią dopiero początek badań nad dwuwymiarowymi warstwami metalicznymi. Badacze pokazali już jednak, że możliwe jest uzyskanie wolnych warstw metalu, których wcześniej nie udało się uzyskiwać.

W badaniach brała udział dr inż. Alicja Bachmatiuk, która pracuje w CMPW PAN. Jak wyjaśnia w rozmowie z PAP, jej zadaniem było sprawdzenie, czy w porach grafenu rzeczywiście osadziły się atomy żelaza, czy może doszło do reakcji chemicznej i powstał węglik żelaza. "Okazało się, że to czyste żelazo" - zaznacza. Swoje badania Alicja Bachmatiuk prowadziła przy użyciu wysokorozdzielczego transmisyjnego mikroskopu elektronowego (HRTEM) wyposażonego w spektroskop strat energii elektronów (EELS).

Dwuwymiarowe, metaliczne membrany posiadają unikatowe właściwości, które wciąż wymagają wielu badań. Jednak już we wcześniejszych pracach teoretycznych wykazano, że membrany z żelaza - w porównaniu z trójwymiarowymi strukturami metalu - mają zwiększony moment magnetyczny, co sprawia, że ten nowowytworzony materiał może znaleźć zastosowania w fotonice, elektronice czy w magnetycznych nośnikach pamięci.

W badaniach uczestniczyli naukowcy z Instytutu Leibniza Fizyki Ciała Stałego w Dreźnie i Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie (Niemcy), z CMPW PAN w Zabrzu oraz z Centrum Fizyki Zintegrowanych Struktur i Instytutu Nauk Podstawowych na Uniwersytecie Sungkyunkwan w Suwon (Korea Południowa).

PAP - Nauka w Polsce

Paleontologia
Polacy odkryli struktury oczne sprzed 80 mln lat (03-04-2014)

Prymitywne oczy, należące do prehistorycznych szkarłupni, morskich bezkręgowców o promienistej budowie ciała, zidentyfikowali polscy naukowcy. O wynikach badań informują na łamach "Nature Communications".

Struktury oczne zidentyfikowano w oparciu o badania skamieniałości z kamieniołomu Rzeżuśnia koło Miechowa (woj. małopolskie).

Okazuje się, że szkarłupnie z czasów dinozaurów, sprzed 80 mln lat, podobnie jak dzisiejsze, miały tzw. oczy złożone, które występują również u owadów. Pozwalały one zapewne dostrzegać intensywność światła, ale już nie umożliwiały ostrego postrzegania kształtów.


Soczewki kopalnych szkarłupni sprzed 80 mln lat. Fot. P. Gorzelak, Instytut Paleobiologii PAN

Zdaniem polskich naukowców pojawienie się narządów ocznych u tych szkarłupni było odpowiedzią na rosnącą presję ze strony drapieżników w okresie kredy. Zwierzęta miały dzięki temu większe szanse, żeby umknąć drapieżnikom.

Autorami artykułu są: dr Przemysław Gorzelak (Instytut Paleobiologii PAN w Warszawie), dr hab. Mariusz Salamon (Uniwersytet Śląski), mgr Rafał Lach (Uniwersytet Śląski), mgr Michał Loba (Uniwersytet Warszawski) oraz dr Bruno Ferre (Sotteville-les-Rouen, Francja).

"Na podstawie silnych podobieństw morfologicznych soczewek, należących kredowych szkarłupni, znalezionych w osadach datowanych na 80 mln lat w nieczynnym kamieniołomie Rzeżuśnia koło Miechowa, wnioskujemy, że złożone systemy fotoreceptorów z mikrosoczewkami u tej grupy bezkręgowców pojawiły się co najmniej 80 mln lat temu" - wyjaśnia dr Gorzelak.

Inspiracją dla badaczy była publikacja zespołu prof. Joanny Aizenberg z Instytutu Nauki im. Weizmanna w Izraelu. Jej badania dowiodły, że oczy złożone występują nie tylko u owadów, ale też u innych bezkręgowców, w tym szkarłupni.

Aizenberg wykazała, że oczy złożone współczesnych szkarłupni zbudowane są z serii mozaikowo rozmieszczonych mikrosoczewek zbudowanych z węglanu wapnia (CaCO3). Otaczają je komórki barwnikowe, które pochłaniają większość promieni świetlnych, przepuszczając do soczewek tylko te prostopadłe.

"Kilka lat temu jako doktorant przeczytałem artykuł w +Nature+ prof. Aizenberg o soczewkach dzisiejszych szkarłupni. Ciekaw byłem, czy tego typu struktury były opisane u kopalnych szkarłupni" - opisuje dr Gorzelak.

Okazało się jednak, że tego typu soczewki nie były dotąd znane u kopalnych szkarłupni.

"Razem z kolegami z Uniwersytetu Śląskiego kilka lat temu zainicjowaliśmy projekt, który dotyczył szczegółowych badań mikrostrukturalnych różnych skamieniałości szkarłupni pod kątem dokumentacji potencjalnych mikrosoczewek" - wyjaśnia paleontolog.

Jak mówi, że badania terenowe, poczynione przez kolegów z Uniwersytetu Śląskiego w 2012 r., zaowocowały znaleziskami szczątków szkarłupni z mozaikowo ułożonymi soczewkami do złudzenia przypominającymi te spotykane u dzisiejszych światłoczułych gatunków szkarłupni.

"Późniejsze badania potwierdziły nasze przypuszczenia, że są to mikrosoczewki" - dodaje.

Mikrosoczewki stały się przedmiotem zainteresowania dziedziny nauki zwanej biomimetyką, która stara się opracowywać technologie wzorowane na rozwiązaniach spotykanych w przyrodzie.

PAP - Nauka w Polsce

Nanotechnologia
Rośliny modyfikowane nanomateriałami (31-03-2014)

Rośliny spełniają wiele istotnych funkcji: są źródłem żywności i paliw, produkują tlen, którym oddychamy oraz wpływają na nasze środowisko kulturowe ze względu na walory estetyczne. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) w Stanach Zjednoczonych chcą sprawić, aby były one jeszcze bardziej użyteczne dla ludzi. Rozwijając dziedzinę nauki zwaną "roślinną nanobioniką" badacze wykorzystali syntetyczne nanomateriały do modyfikacji właściwości roślin. Dodatek m.in. nanorurek węglowych oraz nanocząsteczek tlenku ceru wpłynął na zwiększenie intensywności procesu fotosyntezy oraz umożliwił monitorowanie poziomu zanieczyszczenia środowiska.


Fot. Bryce Vickmark

Podstawową jednostką strukturalną i funkcjonalną organizmów roślin są komórki. Różnią się one od komórek innych jądrowców kilkoma istotnymi cechami, m.in. są otoczone ścianą komórkową powstającą na zewnątrz błony komórkowej, wewnątrz znajdują się plastydy, a w szczególności charakterystyczne chloroplasty, pełniące kluczową funkcję w procesie fotosyntezy. Organellum komórkowe zawiera zielone barwniki - chlorofile pochłaniające energię światła słonecznego potrzebną do fotosyntezy. Zachodzi w nich także przemiana dwutlenku węgla oraz wody z wykorzystaniem energii świetlnej w glukozę oraz tlen. Chloroplasty mogą nadal funkcjonować po ich wyizolowaniu z rośliny, ale po kilku godzinach zaczynają się rozkładać na skutek działania światła i tlenu (rozkład białek odpowiedzialnych za proces fotosyntezy). Uszkodzenia te zazwyczaj naprawiane są przez rośliny, ale wyekstrahowane chloroplasty mimo odpowiednich mechanizmów nie są w stanie samodzielnie się regenerować.

Inżynierowie z MIT stwierdzili, że rośliny są bardzo atrakcyjnymi platformami technologicznymi, ponieważ zachowują się stabilne i są w stanie przetrwać w trudnych warunkach otoczenia, zapewniając sobie jednocześnie energię i wodę potrzebną do przetrwania. W ramach próby zwiększenia efektywności procesu fotosyntezy naukowcy wyodrębnili chloroplasty z rzodkiewnika pospolitego, należącego do rodziny kapustowatych, który w botanice (m.in. genetyce roślin) jest gatunkiem modelowym, podobnie jak myszy i muszka owocowa w badaniach biologicznych człowieka. Pomysłodawcą był profesor Michael Strano, zwolennik potencjalnego zastosowania ciałek zieleni w ogniwach słonecznych.

Chloroplasty zostały umieszczone w roztworze buforowym, do którego dodano nanocząsteczki dwutlenku ceru (CeO2) powleczone kwasem poliakrylowym. CeO2, znany także pod nazwą NanoCeria jest silnym przeciwutleniaczem. Ze względu na swoje unikalne właściwości redoks, dwutlenek ceru znalazł szerokie zastosowanie w leczeniu zaburzeń medycznych spowodowanych reaktywnymi formami tlenu (z ang. reactive oxygen intermediates, ROI). Polimerowa powłoka pozwoliła naładowanym cząsteczkom przeniknąć przez hydrofobowe błony otaczające chloroplasty. W tym przypadku, nanocząsteczki odpowiadały za usuwanie ponadtlenku i nadtlenku wodoru, wydłużając tym samym żywotność ciałek zieleni. Naukowcy oznaczyli wcześniej NanoCeria za pomocą barwników fluorescencyjnych. Obrazowanie przy użyciu mikroskopu fluorescencyjnego oraz TEM wykazało, że NanoCeria spontanicznie wnikały do chloroplastów, a największe stężenia obserwowano w miejscach zachodzenia fotosyntezy. Podczas tego procesu, koncentracja wolnych rodników tlenowych w chloroplastach znacząco spadała.

Podobną technikę zastosowano w przypadku wprowadzania jednościennych nanorurek węglowych (z ang. single-wall carbon nanotubes, SWCNT). Półprzewodnikowe nanorurki pokryto ujemnie naładowanym nićmi DNA (kwasem dezoksyrybonukleinowym), po czym wprowadzono je do roztworu z chloroplastami. Dzięki sztucznym "antenom" z nanorurek, rośliny, które zazwyczaj korzystają tylko z około 10% spektrum promieni słonecznych mogłyby uchwycić także fale promieniowania ultrafioletowego i bliskiej podczerwieni. Pomiar szybkości przepływu elektronów przez membrany tylakoidowe wykazał zwiększoną o 49% aktywność fotosyntetyczną w porównaniu do izolowanych chloroplastów bez dodatku nanorurek węglowych. Wyekstrahowane ciałka zieleni, do których dostarczono zarówno NanoCeria jak i SWCNT również były aktywne kilka godzin dłużej niż normalnie.

Ostatnim testem było badanie wpływu nanomateriałów na żywe rośliny. Za pomocą infuzji naczyniowej dolnej części liścia, badacze wprowadzili do organizmu rzodkiewnika roztwór z nanorurkami węglowymi. Aparaty szparkowe odpowiedzialne za transport dwutlenku węgla i tlenu umożliwiły swobodny przepływ SWCNT. Dalszy ruch nanorurek obserwowano przy użyciu detektorów fluorescencyjnych w bliskiej podczerwieni. Zespół stwierdził, że nanocząstki zwiększyły aktywność fotosyntezy w żywych liściach o 30%. Naukowcy nadal badają wpływ przyspieszonego przepływu elektronów na produkcję cukru (glukozy). Rośliny były testowano także jako czujniki chemiczne. Stwierdzono, że w atmosferze tlenku azotu poziom fluorescencji wewnątrz liści drastycznie spadał.

Inżynierowie dążą teraz do zrozumienie sposobu wychwytywania energii słonecznej przez nanorurki węglowe i jej przenoszenia do chloroplastu. W tym celu muszą sprawdzić, czy addycja nanocząsteczek wpływa na zwiększenie poziomu produkcji paliwa chemicznego (glukozy). Oprócz tego, naukowcy mają nadzieję na wykorzystanie roślin z odpowiednio dostosowanymi sensorami do monitorowania poziomu pestycydów, zakażeń grzybiczych lub toksyn w środowisku. Pracują także nad włączeniem do roślin nanomateriałów elektronicznych, takich jak grafen.

MaterialyInzynierskie.pl

Różności
Tożsamość mieszkańców Krymu w oczach polskiej socjolożki (30-03-2014)

Znajdujący się od kilku tygodni w centrum uwagi świata Krym jest prawdziwym tyglem narodów i wyznań. Jaki wpływ ma religia na tożsamość tamtejszych Rosjan, Tatarów krymskich i Polaków? Na pytanie to stara się odpowiedzieć prof. Irena Borowik z Instytutu Socjologii UJ, autorka wydanej właśnie książki "Jak w witrażach".

Podtytuł książki brzmi: "Tożsamość a religia w biografiach Tatarów Krymskich, Rosjan i Polaków na Krymie". Praca jest plonem badań terenowych prowadzonych przez autorkę przede wszystkim w latach 2008-2009. Jak opowiada badaczka, jej pierwszy pobyt naukowy na Półwyspie Krymskim sięga drugiej połowy lat 90., a ostatni raz była tam jesienią ubiegłego roku.

Głównym celem, jaki postawiła sobie socjolożka, było zbadanie roli religii w konstruowaniu, podtrzymywaniu i zmianie tożsamości wśród trzech wspomnianych grup etnicznych na Krymie.

"Czym był ateizm w życiu moich rozmówców w epoce ZSRR i jak postrzegają go obecnie? Jaki był i jaki jest obecnie status prawosławia, islamu i katolicyzmu? Odpowiedzi na te i inne pytania poszukiwałam w biograficznych narracjach, relacje zaś między doświadczeniem poszczególnych osób i grup, tożsamością, jej podtrzymywaniem i zmianą, a także rolą religii są złożone i niejednoznaczne - jak w witrażach" - wyjaśnia tytuł książki prof. Borowik.

Pośród mozaiki narodów i religii

Przed wybuchem obecnego konfliktu na Krymie mieszkało około 2 mln osób - w sumie 134 grupy narodowościowe i etniczne. Większość z nich - 58 proc. - stanowili - Rosjanie, 20 proc. - Ukraińcy, a 13 proc. Tatarzy. Wśród innych mieszkańców półwyspu są także m.in. Białorusini, Mołdawianie, a także Polacy - wedle spisu powszechnego z 2001 roku było ich blisko 4 tys.

Główną metodą badań, jaką obrała prof. Borowik - specjalistka od socjologii religii - były pogłębione wywiady biograficzne z Rosjanami, Tatarami i Polakami (trwające zwykle od 1 do 3 godzin); w sumie badaczka przeprowadziła ich 60, po 20 w każdej grupie etnicznej. Projekt badawczy nie obejmował ukraińskich mieszkańców półwyspu.

Wybór Rosjan i Tatarów jako respondentów nasuwał się automatycznie, gdyż pierwsi są grupą dominującą, a drudzy - reprezentują rodzimą ludność. Mniej oczywiste było włączenie do ankietowanych osób nielicznej mniejszości polskiej. Jednak w tym wypadku zdecydowało głównie kryterium religijne. Wśród Polaków na Krymie jest dużo wyznawców katolicyzmu, podczas gdy Tatarzy są na ogół muzułmanami, a Rosjanie - prawosławnymi. Dzięki wybraniu do badań tych trzech narodów można więc było uwzględnić wielowyznaniowość Krymu.

W trakcie badań socjolożka korzystała z zakwaterowania u miejscowej ludności. Oprócz przeprowadzania wywiadów z mieszkańcami uczestniczyła w zgromadzeniach publicznych, czytała miejscową prasę i oglądała regionalną telewizję.

Tożsamość i religie

Po dekadach urzędowej ateizacji w epoce komunistycznej na Krymie, jak i w innych częściach byłego imperium sowieckiego, zaczęła odradzać się religijność. Na półwyspie - obok złotych kopuł cerkiewnych - pojawiły się meczety z wieżami minaretów, wznoszone przez Tatarów.

We wszystkich trzech badanych grupach istnieją wewnętrzne podziały, np. wśród Tatarów krymskich - na tradycyjny islam i fundamentalistyczny wahabizm, a wśród Rosjan - na dwie, konkurencyjne względem siebie cerkwie. Także wśród tamtejszej polskiej mniejszości znaleźć można zarówno katolików, jak i prawosławnych. Warto dodać, że ważnym elementem zbiorowej tożsamości Polaków krymskich jest ich asymilacja z dominującą kulturą rosyjską. Ma to często wymiar faktyczny - wiele ankietowanych osób związanych jest np. więzami małżeńskimi czy rodzinnymi z osobami narodowości rosyjskiej.

Z wywiadów prof. Borowik wynika, że obecnie dla większości mieszkańców Krymu religia i obrzędy religijne są ważnym punktem odniesienia.

"Religia uczestniczy w konstruowaniu nie tylko tożsamości osobistej i zbiorowej, lecz także tożsamości ról. Najbardziej wyraziste jest to w przypadku Tatarów krymskich, u których role genderowe (bycie kobietą i mężczyzną, mężem i żoną) jak również związane z wiekiem (bycie dzieckiem, starcem) budowane są w ścisłym powiązaniu z religią" - tłumaczy badaczka.

Tylko trzy z 60 ankietowanych przez nią osób określiły się wprost jako "niereligijne". Jak wyjaśniła PAP badaczka, Tatarzy krymscy byli w okresie komunizmu przywiązani do religii i ateizm wśród nich był rzadkością; natomiast inni ankietowani - niegdyś dalecy od religii - twierdzą dziś, że nawet w epoce ZSRR "Bóg zawsze był w sercu", tylko nie wolno było tego wówczas okazywać.

Wśród osób deklarujących się jako religijne można wyróżnić bardzo różne typy powiązania tożsamości osobistej z religią. Na jednym biegunie znajdują się osoby, dla których religia znajduje się w centrum doświadczeń, a na drugim te, które mają do niej stosunek obojętny, choć są przywiązane do niektórych jej obrzędów, np. ślubu religijnego. Gdzieś pośrodku są - nieliczne - przypadki tych osób, dla których religia jest czymś ważnym, ale należącym do sfery osobistej, wewnętrznej, a nie instytucjonalnej.

Antagonizm rosyjsko-tatarski

Jednym z wniosków badań - zauważa prof. Borowik - był obserwowany w wypowiedziach respondentów bardzo silny antagonizm między ludnością tatarską a Rosjanami. Wynika on w dużej mierze z powodów historycznych: Tatarzy krymscy wrócili do ojczyzny w latach 90. z Azji Środkowej, gdzie zostali przesiedleni na rozkaz Stalina.

Ówcześni mieszkańcy Krymu, głównie Rosjanie, ale i inne tamtejsze słowiańskie narody, w tym także Polacy, witali repatriantów na ogół niechętnie lub wręcz wrogo. Stąd rodziły się obustronne animozje. "Słowianie" patrzyli często na Tatarów jako na tych, którzy wracali zabrać im "ich" ziemię, a z kolei Tatarzy obwiniali ludność rosyjskojęzyczną o złe nastawienie.

"Powrót Tatarów na Krym był dla nich powtórzeniem doświadczenia deportacji - doświadczeniem zbiorowej traumy" - podkreśla autorka "Jak w witrażach". Dodaje, że pamięć tych bolesnych przeżyć - deportacji i powrotu - stanowi do dziś "kamień węgielny ich zbiorowej tożsamości". Obchody związane z rocznicą deportacji Tatarów krymskich z 18 maja 1944 r. były w ostatnich latach obecne w przestrzeni publicznej i mass mediach.

Jak podkreśla badaczka w komentarzu do niedawnych wydarzeń, aneksja Krymu przez Rosję dopisała kolejny dramatyczny rozdział, który może wzmocnić jeszcze antagonizm rosyjsko-tatarski.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Łucyk

Wydarzenia
16 edycja nagród l'Oreal-UNESCO For Women in Science (30-03-2014)

Na paryskiej Sorbonie Fundacja L'Oréal i UNESCO wręczyły nagrody L'Oréal-UNESCO For Women in Science pięciu kobietom-naukowcom. Każda z nich wypracowała własną, naukową drogę, prezentuje nadzwyczajny talent i zaangażowanie oraz niezwykłą odwagę pracy w środowisku, w którym większość wciąż stanowią mężczyźni. W czasie tej samej uroczystości 15 młodych badaczek z różnych zakątków świata otrzyma stypendia naukowe.

Kandydatki do nagrody L'Oréal-UNESCO for Women in Science zostały nominowane przez ponad 1000 naukowców z całego świata. Spośród nich niezależne jury, składające się z dwunastu wybitnych członków międzynarodowej społeczności naukowej, pod przewodnictwem prof. Güntera Blobela wybrało 5 laureatek. Oto one:

Europa: PROFESOR BRIGITTE KIEFFER - Neurobiologia

Profesor na Uniwersytecie w Strasburgu, Dyrektor ds. badań w Instytucie Genetyki i Biologii Molekularnej i Komórkowej (IGBMC) w Illkirch, we Francji oraz Dyrektor Naukowy Centrum Badawczego Instytutu Douglas na Uniwersytecie McGill w Montrealu, w Kanadzie

Mianowana członkiem Akademii Nauk w grudniu 2013 r. Brigitte Kieffer została nagrodzona przez Fundację L'Oréal i UNESCO za doniosłe prace nad zrozumieniem mechanizmów mózgu zaangażowanych w ból, choroby psychiczne i uzależnienia. W 1992 roku udało jej się sklonować i scharakteryzować gen jednego z receptorów opioidów, który umożliwia opiatom (np. morfinie lub heroinie) wyeliminować ból, co było przedmiotem poszukiwań wielu laboratoriów na całym świecie od ponad 15 lat. W ten sposób prof. Kieffer otworzyła drogę do nowych metod leczenia bólu, uzależnienia a nawet depresji.

Ameryka Północna: PROFESOR LAURIE GLIMCHER - Immunologia i Medycyna

Dziekan Weill Cornell Medical College w Nowym Jorku i Prezes ds. Medycznych Uniwersytetu Cornell w Ithace, w Stanach Zjednoczonych

Pierwsza kobieta pełniąca funkcję Dziekana Wydziału Lekarskiego w Nowym Jorku, Laurie Glimcher jest uznawana za pioniera i międzynarodowego lidera w dziedzinie immunologii. Otrzymała nagrodę L'Oréal-UNESCO za ogromny wkład w pracę nad identyfikacją kluczowego czynnika kontroli immunologicznej (T-bet) w alergiach i chorobach autoagresyjnych, a także nowotworowych i infekcjach. Jej odkrycia są obietnicą nowych terapii przeciwko alergiom, astmie, stwardnieniu rozsianemu, cukrzycy młodzieńczej oraz nowotworom.

Ameryka Łacińska: PROFESOR CECILIA BOUZAT - biofizyka

Członek Krajowej Rady Naukowej i Badań Technicznych (CONICET) w Buenos Aires, Profesor Universidad Nacional del Sur w Bahía Blanca i Zastępca Dyrektora Instytutu Badań Biochemicznych w Bahía Blanca (INIBIBB), w ArgentynieNagrodzona w programie stypendialnym L'Oréal-UNESCO For Women in Science w Argentynie, w 2007 roku, Cecilia Bouzat jest jednym ze światowych liderów w farmakologii neuroprzekaźników. Nagroda została jej przyznana za prace nad znalezieniem sposobu, w jaki komórki mózgowe komunikują się między sobą oraz z mięśniami. Jej odkrycia, uznane na całym świecie, pozwoliły na zidentyfikowanie problemu komunikacji między mózgiem i mięśniami, który odpowiada za poważne zaburzenia neurologiczne. Odkrycie to daje nadzieję możliwości leczenia choroby Alzheimera, depresji i niektórych uzależnień.

Azja i Pacyfik: PROFESOR KAYO INABA - Immunologia i Medycyna

Profesor w Wyższej Szkole Nauk Biologicznych Uniwersytetu Kioto, Wiceprezes i Dyrektor Centrum Równouprawnienia Kobiet Naukowców na Uniwersytecie w Kioto, w Japonii.

Pierwsza kobieta, która została profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Nauk Ścisłych Uniwersytetu Kioto, wyjątkowo zaangażowana w prace mające na celu lepszą reprezentację kobiet w badaniach naukowych. Kayo Inaba jest nagrodzona za jej przełomowe odkrycia dotyczące mechanizmów wywołanych przez układ odpornościowy w odpowiedzi na zagrożenie (wirusy lub bakterie) lub obecność nieprawidłowych komórek (np. komórki nowotworowe). Specjalistka w dziedzinie komórek dendrytycznych, Kayo Inaba jako pierwsza udowodniła, że komórki te mogą być leczone poza organizmem, po czym mogą być ponownie do niego wprowadzone, aby stymulować odpowiedź immunologiczną. Był to punkt zwrotny w terapii komórkowej - odkrycie, które zaowocowało opracowaniem nowej metody leczenia raka.

Afryka i Zjednoczone Emiraty: DOCTOR SEGENET KELEMU - Biologia i Fitopatologia

Dyrektor Genaralny Międzynarodowego Centrum Fizjologii i Ekologii Insektów (ICIPE) w Nairobi, w Kenii Pierwsza kobieta w regionie przyjęta do jedynego (w tamtym czasie) uniwersytetu w Etiopii. Segenet Kelemu została wyróżniona za badania nad sposobem, w jaki mikroorganizmy żyjące w symbiozie z roślinami pastewnymi mogą poprawić swoją zdolność do opierania się chorobom i dostosować do ograniczeń środowiskowych oraz zmiany klimatu. Odkryła ona w ten sposób nowe rozwiązania dla produkcji żywności w warunkach ekologicznych, korzystnych dla małych, lokalnych rolników. Po studiach w Stanach Zjednoczonych i pracy w Kolumbii, Segenet Kelemu jest teraz w samym sercu imponującej sieci międzynarodowych współpracowników.

*

Od 16 lat L'Oréal i UNESCO mobilizują siły w sprawie promocji kobiet naukowców na całym świecie. Każdego roku program nagłaśnia doskonałość ich prac oraz wkład jaki wnoszą w postęp. Od 1998 roku wyróżnionych zostało ponad 2000 kobiet na świecie (82 laureatki oraz 1920 stypendystek).

O FUNDACJI L'OREAL: Fundacja L'Oréal angażuje się w dwa główne obszary, do których zaliczają się nauka i solidarne piękno. Szerząc wartości doskonałości, szczodrości i kreatywności, Fundacja skupia swoje zobowiązania wokół nauki, promując przede wszystkim kobiety naukowców w ramach programu For Women in Science. Fundacja prowadzi ten projekt, na całym świecie, w partnerstwie z UNESCO. Kierując się przekonaniem, że piękno jest podstawową potrzebą człowieka, Fundacja stworzyła kilka programów opierających się na wspólnej i szlachetnej wizji piękna. Rozwija je we współpracy z pełnymi pasji profesjonalistami. Angażuje się na rzecz osób w trudnej sytuacji społecznej lub borykającymi się z problemami natury psychicznej czy fizycznej. Przywraca im wiarę w siebie, dzięki zwróceniu uwagi na wygląd oraz uczestniczeniu w szkoleniach w dziedzinie pielęgnacji urody. www.fondationloreal.com

O UNESCO: Od momentu powstania, w 1945 roku, Organizacja ONZ ds. Edukacji, Nauki i Kultury (UNESCO) wspiera współpracę naukową jako dźwignię na rzecz zrównoważonego rozwoju i pokoju między narodami. UNESCO wspiera kraje w tworzeniu polityki publicznej i budowania zdolności w dziedzinie nauki, technologii i innowacji oraz edukacji naukowej. UNESCO prowadzi również kilka programów międzyrządowych w dziedzinie zrównoważonego zarządzania słodką wodą, oceanami i zasobami lądowymi, ochroną różnorodności biologicznej i wykorzystania nauki do zwalczania zmian klimatycznych i klęsk żywiołowych. Realizując te cele, organizacja zobowiązała się do wyeliminowania wszelkich form dyskryminacji i promowania równości mężczyzn i kobiet.

Kobiety i nauka: mniej niż 1 na 3 naukowców to kobieta według badania przeprowadzonego dla Fundacji L'Oréal

Z okazji 16. uroczystości wręczenia nagród L'Oréal-UNESCO for Women in Science Fundacja L'Oréal opublikowała wyniki międzynarodowego badania przeprowadzonego przez Boston Consulting Group, dotyczącego pozycji kobiet w sektorze naukowym. Wyniki pokazują, że pomimo niewielkich postępów poczynionych w ciągu ostatnich dziesięciu lat, kobiety są wciąż niedostatecznie reprezentowane w międzynarodowej społeczności naukowej. Dysproporcja między kobietami a mężczyznami zauważalna jest w kilku kluczowych momentach kariery naukowej i zawodowej.

Od końca lat 90. XX wieku ilość kobiet prowadzących badania naukowe zwiększyła się zaledwie o 12 procent

Fundacja L'Oréal postanowiła lepiej zrozumieć utrzymujący się brak równowagi między kobietami a mężczyznami, a także różne etapy, podczas których kobiety rezygnują z kariery naukowej. W skali świata mniej niż 1 naukowiec na 3 to kobieta, co dowodzi, że parytet płci wśród naukowców nie jest zachowany.

Prawdopodobieństwo uzyskania doktoratu przez licealistkę jest trzykrotnie mniejsze niż w przypadku licealisty

Pomimo tego, że w liceum dziewczęta i chłopcy uzyskują podobne wyniki w przedmiotach ścisłych, w trakcie swojej edukacji dziewczęta stopniowo odsuwają się od nauki.

Biorąc pod uwagę całą ścieżkę kariery naukowej, można zaobserwować, że zaledwie 32% osób z dyplomem licencjackim w dziedzinie nauk ścisłych to kobiety. Wynik ten spada do 30% w przypadku osób z tytułem magistra oraz do 25% z tytułem doktora.

W Unii Europejskiej tylko 11% najwyższych rangą funkcji akademickich, w dziedzinie naukowej, piastują kobiety. Procent kobiet stojących na czele instytucji naukowych zmienia się w zależności od kraju: 6% w Japonii, 27% w Stanach Zjednoczonych, 29% we Francji czy 34% w Hiszpanii. W przypadku Nagrody Nobla w dziedzinie nauki, od 1901 roku, czyli rozpoczęcia jej przyznawania, mniej niż 3% z nich zostały wręczone kobietom. Było to zaledwie 16 nagród, wśród nich 2 otrzymała Maria Skłodowska-Curie.

Stereotypy i uprzedzenia to pierwsza bariera w wyborze kariery naukowej przez uczennice

Młode dziewczęta - ale również rodzice, nauczyciele i społeczeństwo jako całość - wydają się pielęgnować uprzedzenia, które zniechęcają niektóre z nich do podjęcia studiów na kierunkach ścisłych. Świadczą o tym następujące opinie: "nauka jest nudna", "chłopców nie interesują dziewczęta lubiące naukę", "nie ma pracy dla absolwentów kierunków ścisłych", "chcę coś osiągnąć, zmienić świat, ale praca w laboratorium czy studiowanie fizyki tego nie umożliwiają", "nie chcę stać się szalonym naukowcem niezdolnym do relacji społecznych". Ale najbardziej alarmującym stereotypem jest ten, który sugeruje, że mężczyźni są lepsi w przedmiotach ścisłych... choć żadne badanie tego nie potwierdza.

Fundacja L'Oréal mocno zaangażowana na rzecz kobiet w nauce.

Od 16 lat, w ramach międzynarodowego programu L'Oréal-UNESCO dla kobiet i nauki, Fundacja L'Oréal identyfikuje i nagradza wyjątkowe badaczki oraz przyznaje stypendia młodym obiecującym kobietom naukowcom. Od 1998 roku wyróżniono w sumie dwa tysiące kobiet.

Aby skierować uwagę na kobiety, które na całym świecie przyczyniają się do rozwoju nauki, Fundacja L'Oréal udostępniła 8 marca 2014 roku DiscovHER, pierwszą stronę internetową, dedykowaną kobietom naukowcom www.discov-her.com.

"Nagradzanie naukowej doskonałości kobiet i prezentowanie ich talentu opinii publicznej sprawiło, że młode pokolenie zyskało wzorce sukcesu, do których może się odnieść. Ponadto nagroda dla kobiet dowodzi, że nauka nie jest zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Teraz Fundacja L'Oréal zajmie się zachęcaniem młodych dziewcząt do wybrania ścieżki naukowej" twierdzi Sara Ravella, Dyrektor Generalna Fundacji L'Oréal.

Jesienią Fundacja L'Oréal przedstawi swoje nowe projekty, których celem będzie zachęcanie kobiet do większego zaangażowania na rzecz nauki oraz walka ze stereotypami, dostarczając tym samym konkretną odpowiedź na nierówności zidentyfikowane w raporcie Boston Consulting Group.

RAPORT BOSTON CONSULTING GROUP - LISTOPAD 2013

Badanie przeprowadzone przez Boston Consulting Group w 14 krajach: Francja, Niemcy, Hiszpania, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Japonia, chińskie aglomeracje, Brazylia, Argentyna, RPA, Maroko, Egipt, Indie i Indonezja. Analiza skupiona była na 7 krajach porównywalnych w kwestii dostępu do edukacji i praw kobiet: Francja, Niemcy, Hiszpania, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Japonia, chińskie aglomeracje.

Zaprezentowane w niniejszym dokumencie wyniki liczbowe uzyskano ze statystyk pozyskanych w tych krajach, jak i danych zebranych wyłącznie przez Boston Consulting Group dla Fundacji L'Oréal.

Główne źródła : UNESCO, OCDE, główne urzędy statystyczne (między 2000 a 2012), The Boston Consulting Group.

Wydarzenia
MIiR: w 2015 r. powstanie centrum technologii lotniczych i kosmicznych (29-03-2014)

W przyszłym roku zostanie oddane do użytku Centrum Innowacyjnych Technologii Lotniczych i Kosmicznych, dzięki któremu w najbliższych latach powstanie ok. 720 miejsc pracy dla naukowców - podał resort infrastruktury. Inwestycja ma kosztować prawie 50 mln zł.

"Już w przyszłym roku do dyspozycji pracowników Instytutu Lotnictwa, a także pozostałych jednostek badawczo-rozwojowych z kraju i zagranicy oddane zostanie Centrum Innowacyjnych Technologii Lotniczych i Kosmicznych (CITLiK). Jego budowa jest możliwa dzięki ok. 18,1 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego" - napisano w komunikacie Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju (MIiR). W czwartek podpisano umowę o dofinansowanie inwestycji z funduszy europejskich.

Budynek w kształcie litery H powstanie na terenie Instytutu (w Warszawie - PAP). Na powierzchni ponad 10 tys. m kw. znajdą się centra obliczeniowo-projektowe, pomieszczenia konferencyjne i laboratoria wysokich technologii.

"Zakupiona zostanie także aparatura oraz specjalistyczne oprogramowanie pomagające w prowadzeniu prac badawczych" - zaznaczono.

Ministerstwo wyjaśniło, że w centrum prowadzone będą prace nad projektowaniem, tworzeniem i badaniem "struktur lotniczych oraz kosmicznych", a także nad innowacyjnymi technologiami (inteligentne materiały, optymalizacja sił aerodynamicznych, zwiększenie bezpieczeństwa).

"Dzięki Centrum w najbliższych latach powstanie ok. 720 miejsc pracy dla naukowców. Będzie ono także świetnym miejscem dla studentów do odbywania staży i praktyk. Całkowity koszt projektu Centrum Innowacyjnych Technologii Lotniczych i Kosmicznych wynosi ponad 48,3 mln zł" - poinformowano.

PAP - Nauka w Polsce

Wydarzenia
Leśnicy przygotowali projekt przywracania tradycji bartniczych (29-03-2014)

Leśnicy chcą przywrócić tradycje bartnicze w puszczach północno-wschodniej Polski. Ich projekt będzie finansowany z tzw. funduszy norweskich i zakłada m.in. budowę barci, szkolenia potencjalnych bartników, tworzenie ścieżek edukacyjnych i badania naukowe.

Projekt realizowany będzie wspólnie przez nadleśnictwa: Augustów (Puszcza Augustowska), Browsk (Puszcza Białowieska), Maskulińskie (Puszcza Piska) i Supraśl (Puszcza Knyszyńska), we współpracy ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i Uniwersytetem w Białymstoku.

Zastępca nadleśniczego nadleśnictwa Augustów Adam Sieńko poinformował w czwartek PAP, że jest potwierdzenie przyznania dofinansowania tego przedsięwzięcia. Jego wartość, to blisko 1,3 mln zł brutto, z czego dofinansowanie z tzw. funduszy norweskich sięga 1,1 mln zł.

Projekt ma potrwać dwa lata. Kluczowa będzie współpraca z bartnikami z parku narodowego Szulgan-Tasz w Baszkirii na Uralu (Rosja), którzy pomagają polskim leśnikom odtworzyć tradycyjne bartnictwo.

W ramach takich działań m.in. przed rokiem przy siedzibie nadleśnictwa Augustów została zawieszona na drzewie kłoda bartna, przygotowana właśnie przez bartników z Baszkirii. Pszczoły ją zasiedliły, w sierpniu miał miejsce pierwszy symboliczny zbiór miodu z tej kłody. Teraz okazało się, że pszczoły dobrze przezimowały, leśnicy odnotowali już ich pierwsze tegoroczne, wiosenne obloty.

Sieńko poinformował, że projekt zakłada, iż na terenie każdego z czterech nadleśnictw powstaną co najmniej po trzy barcie i dwie kłody bartne. Barcie wydrążane są w drzewie stojącym, żywym; zaś kłody bartne, to odcięte kawałki drewna (przeważnie o długości 1,5-2 m), który są przygotowywane pod potrzeby pszczół i następnie na drzewach wieszane.

W ramach projektu tworzone będą też ścieżki edukacyjne, zakładane ogródki z roślinnością miododajną. Projekt ma też część naukową, z jednej strony dotyczącą badania kondycji pszczół żyjących dziko, zaś z drugiej - aspektów prawnych bartnictwa, bo nie ma obecnie żadnych przepisów, które by tą działalność regulowały.

Zaplanowano też publikacje, przewodniki po ścieżkach edukacyjnych czy utworzenie strony internetowej.

"Głównym celem projektu jest sprawdzenie, na ile mamy jeszcze pszczoły wolno żyjące w lesie i na ile to, co chcemy wykonać, poprawi im warunki bytowania. Na pewno celem nie jest produkcja miodu, to jest jedynie dodatek, taka +wisienka na torcie+" - podkreślił Sieńko.

Leśnicy przypominają, że tradycje bartne związane z dzikimi pszczołami zaniknęły w Polsce w XVIII wieku i na początku XIX wieku, na skutek rozwoju rolnictwa, przemysłu czy bardziej efektywnych metod hodowli pszczół, ale również zakazów administracyjnych. Dzikie pszczoły ginęły też na skutek warrozy - czyli pasożytniczej choroby pszczół, która wtedy panowała w Europie.

Zanik bartnictwa okazał się stratą nie tylko dla dochodów, tradycji, zdrowia mieszkańców, ale przede wszystkim dla różnorodności przyrodniczej.

Tradycje bartne przetrwały natomiast do dziś na wschodzie Europy, na południowym Uralu, na terenie Republiki Baszkortostan w Rosji. Miód produkowany przez dzikie pszczoły jest tam towarem poszukiwanym i osiąga wysokie ceny. (PAP)

Ekologia
Duże drapieżniki - budzący lęk strażnicy harmonii (27-03-2014)

Duże drapieżniki, takie jak lwy, wilki, pumy czy niedźwiedzie od zawsze budzą w ludziach przemożny lęk. Zasługują jednak na szczególną ochronę, gdyż stabilizują ekosystemy. Świadczy o tym przegląd wyników wielu wcześniejszych badań, opublikowany w "Science".

William Ripple z Oregon State University w USA wraz z zespołem analizowali wyniki wielu wcześniejszych badań chcąc określić status, zagrożenia i znaczenie ekologiczne aż 31 dużych ssaków-drapieżników: wilków, dingo, tygrysów, dużych drapieżnych kotów, niedźwiedzi, hien, a nawet wydr.

Praktycznie za każdym razem naukowcy znajdowali dowody na to, że duże drapieżniki pomagają ekosystemom zachować równowagę. Dzięki istnieniu rozmaitych mechanizmów zwierzęta te (w sposób pośredni i bezpośredni) pomagają zachować bioróżnorodność, zapobiegają szerzeniu się różnych chorób albo stanowią bufor dla skutków zmian klimatu.

Korzystny wpływ na równowagę ekosystemu wywierają np. wilki. Naukowcy zebrali jednak dość dowodów na to, by dostrzec, że bardzo skutecznie utrzymują one w ryzach populacje zwierząt roślinożernych, pozwalając przetrwać i rozmnażać się roślinom, wiążącym dwutlenek węgla. W ten sposób obecność wilków ma pośredni wpływ na klimat, zmniejszając skalę emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. I przeciwnie, ich wybicie może uruchomić serię efektów kaskadowych, prowadzących do zakłóceń w łańcuchach pokarmowych i zależnościach pomiędzy gatunkami. O prawo do odstrzału wilków starają się myśliwi z coraz to innych części świata, m.in. w USA - w Górach Skalistych i okolicach Wielkich Jezior Amerykańskich.

Naukowcy znaleźli też przykłady miejsc, w których populacje dużych drapieżników wytrzebiono, co odbiło się na populacjach ptaków, ssaków, płazów i gadów, a także (pośrednio) na biegu cieków wodnych czy wielkości plonów. Jako przykład podają lwy afrykańskie, które obecnie można spotkać zaledwie na 17 proc. ich dawnych terytoriów. W czerwonej księdze Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody mają one status gatunku "narażonego na wyginięcie". Doprowadziło do tego zajmowanie przez ludzi ziemi zajmowanej przez lwy i bezlitosnego ich zwalczania, gdyż lwy są oskarżane o uszczuplanie stad.

Naukowcy zwracają jednak uwagę, że obecność lwów i panter trzyma w ryzach populacje pomniejszych drapieżników, takich jak pawiany. Gdy w Afryce Zachodniej zaczęło brakować dużych drapieżnych kotów - szybko przybyło pawianów, a mniej więcej w tym samym czasie zaczęło ubywać małych zwierząt kopytnych i innych naczelnych. Uważa się, że wśród dużych ssaków właśnie pawiany stanowią jedno z większych zagrożeń dla hodowli bydła i upraw. Jest tak dlatego, że poszukują one białka zwierzęcego i roślinnego pochodzącego z tych samych źródeł, z których korzystają ludzie.

W komentarzu do publikacji Richard Roberts z University of Wollongong w Australii sugeruje z kolei, że wilki workowate i diabły tasmańskie wyginęły na Tasmanii wcale nie z powodu psów dingo. Winni byli ludzie i zmiany klimatu.

Z przeglądu w "Science" wynika, że rola zwierząt drapieżnych jest o wiele bardziej złożona, niż wcześniej sygnalizowano, i że potrzebne są skuteczne strategie ochrony tych zwierząt - takie, które zapewnią pokojowe współistnienie gatunków: ich - i naszego.

Zauważają też, że wiele z drapieżników ma dziś status gatunków zagrożonych, a ich populacje stale się kurczą. Myśliwi nie są jednak w stanie zastąpić drapieżników w ich ekologicznej roli ani zrekonstruować ich kaskadowego, stabilizującego wpływu na środowisko - podkreślają autorzy publikacji. (PAP)

Zob. też: The first wolf family in Denmark since centuries?


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365