Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.039.296 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 290 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
"Istota ludzka powinna umieć zmieniać pieluchy, zaplanować inwazję, ubić wieprza, zbudować statek, zaprojektować dom, napisać sonet, poprowadzić księgę rachunkową, zbudować mur, nastawić złamanie, pocieszać umierających, wydawać rozkazy, przyjmować rozkazy, działać w grupie, działać samemu, rozwiazywać równania, analizować nowe problemy, roztrzasać nawóz, zaprogramować komputer, ugotować smaczny..
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
Archiwum nowinek naukowych
Wiadomości
Regionalne przysmaki na stacjach Orlenu (15-09-2017)

PKN ORLEN rozbudowuje swoją ofertę o produkty wytworzone przez lokalnych producentów. W ramach pilotażowego projektu Spiżarnia Regionów w ofercie stacji paliw znajdą się m.in. lokalne piwa, soki i napoje z polskich owoców, miody, miejscowe ciastka i przekąski.

Produkty wywodzące się z różnych regionów Polski dostępne będą na stacjach w czterech województwach: małopolskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim i pomorskim. W skład oferty wejdzie łącznie kilkadziesiąt starannie wyselekcjonowanych produktów spożywczych. Będą one eksponowane na specjalnie zaprojektowanych meblach, nawiązujących do charakteru akcji.

- Produkty pochodzące od regionalnych polskich producentów to naturalny kierunek rozwoju naszej oferty. Z jednej strony odwiedzający nas klienci wciąż oczekują nowych, ciekawych propozycji, z drugiej zaś coraz widoczniejszy jest trend zainteresowania lokalnością, tradycyjnymi metodami wytwarzania, unikalnymi walorami smakowymi. Projekt Spiżarnia Regionów jest też doskonałą platformą promocji dla polskich produktów regionalnych, z których jesteśmy znani i możemy być dumni - powiedział Zbigniew Leszczyński, Członek Zarządu PKN ORLEN ds. Sprzedaży.

Produkty wchodzące w skład oferty mają korzenie regionalne, zostały w pełni wytworzone w Polsce, przez producentów reprezentujących rodzimy kapitał. Projekt jest realizowany we współpracy z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Agencją Rynku Rolnego.

Medycyna
W Warszawie przeprowadzono pionierską operację rozszczepu kręgosłupa u płodu (14-09-2017)

Pionierską w Polsce fetoskopową operację rozszczepu kręgosłupa u 25-tygodniowego płodu przeprowadzili w poniedziałek specjaliści z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Operacja trwała ponad 4 godziny. Mama i maluch czują się dobrze - poinformował we wtorek WUM w przesłanym PAP komunikacie.

Rozszczep kręgosłupa u dziecka to ubytek ciągłości kręgosłupa, najczęściej w odcinku lędźwiowym lub krzyżowym, mogący prowadzić do uszkodzenia rdzenia. "Konsekwencją wady są na ogół porażenia nóg oraz porażenie zwieraczy pęcherza moczowego i/lub odbytnicy. Operacje wewnątrzmaciczne z powodu rozszczepu kręgosłupa poprawiają rokowanie dla dzieci z rozpoznaną wadą, zmniejszają ryzyko powikłań po porodzie, dają też większą szansę na prawidłowe funkcjonowanie kończyn dolnych oraz zwieraczy" - wyjaśniono w komunikacie WUM.


Źródło: Warszawski Uniwersytet Medyczny

Przełomową operację przeprowadził zespół I Katedry i Kliniki Ginekologii i Położnictwa WUM, kierowanej przez prof. Mirosława Wielgosia: dr Przemysław Kosiński, dr Robert Brawura-Biskupski-Samaha, lek. Rafał Wojdacz, mgr Monika Hiszpańska oraz Sabrina Wagner i prof. Thomas Kohl - prekursor fetoskopowych operacji rozszczepu kręgosłupa płodu.

To właśnie pod okiem prof. Kohla w szpitalu uniwersyteckim w Giessen (Niemcy) szkolili się polscy specjaliści. Inicjatorem i pomysłodawcą wprowadzenia fetoskopowych operacji rozszczepu kręgosłupa w Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka, a tym samym w Polsce, jest prof. Wielgoś.

Jak wyjaśnił dr Kosiński, fetoskopowe operacje rozszczepu kręgosłupa płodu stanowią alternatywę dla tradycyjnych operacji przebiegających z otwarciem jamy macicy, podobnie jak w trakcie cięcia cesarskiego.

"Nowy typ operacji polega na tym, że w jamie macicy wykonuje się, podobnie jak w laparoskopii, 3 otwory i za pomocą tych otworów zakłada się trokary do jamy owodni. Taka metoda operacji nazywana jest w literaturze +metodą dziurki od klucza+ (key hole surgery) lub metodą minimalnie inwazyjną. Do jamy macicy wprowadza się dwutlenek węgla, jednocześnie odpompowując płyn owodniowy, który jest naturalnym środowiskiem płodu. W ten sposób uzyskuje się bardzo dobrą widoczność, jak również możliwość elektrokoagulacji - można wykonywać operację polegającą na wycięciu kawałka nieprawidłowej tkanki. Technicznie operacja jest bardzo trudna - na przykład igła, którą dokonujemy szycia ma zaledwie 13 mm" - dodał specjalista.

Szkolenia zespołu w niemieckiej Klinice w Giessen oraz zdobycie funduszy na zakup sprzętu zajęło 1,5 roku. Operacja była możliwa dzięki wsparciu finansowemu Fundacji Polsat. (PAP, Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl)

Astronomia
Od dziś nad Polską mogą występować zorze polarne (08-09-2017)

Dzięki silnym rozbłyskom na Słońcu w najbliższych dniach możliwe są zorze polarne nad Polską. Największe szanse na ich zobaczenie będą mieli mieszkańcy północnej części kraju. Mogą też wystąpić zakłócenia w łączności i działaniu systemu GPS.

Jak poinformowała amerykańska agencja kosmiczna NASA, w środę na Słońcu odnotowano dwa silne rozbłyski, w tym jeden rekordowo potężny. Pierwszy nastąpił około godz. 11.10 polskiego czasu, a drugi o godz. 14.02. Ten drugi był najsilniejszy od ponad dekady. Oba zostały zarejestrowane przez należące do NASA obserwatorium - Solar Dynamics Observatory (SDO).

Pierwszy z rozbłysków został sklasyfikowany jako rozbłysk klasy X2.2, a drugi X9.3. Naukowcy oznaczają literą X silne rozbłyski, a następująca po niej liczba określa intensywność. Rozbłysk klasy X2 jest dwa razy intensywniejszy niż klasy X1, X3 jest trzy razy silniejszy niż X1, itd.

Oba rozbłyski nastąpiły w aktywnym rejonie na Słońcu o nazwie AR 2673. W tym obszarze odnotowano także rozbłyski w miniony poniedziałek, 4 września.

Większa aktywność Słońca to także silniejsze zorze polarne. Przy bardzo silnych rozbłyskach mogą one być widoczne w rejonach, w których normalnie nie występują i dosięgnąć nawet szerokości geograficznych, na których znajduje się Polska. Największe szanse na dostrzeżenie zorzy polarnej mają mieszkańcy północnych rejonów kraju.

Wyrzucona podczas wybuchów materia dociera w okolice Ziemi w ciągu 2-3 dni. Pierwszych efektów rozbłysku z 4 września spodziewano się już w nocy ze środy na czwartek. Kolejne mogą być widoczne przez weekend.

Aby mieć większą szansę na dostrzeżenie zorzy polarnej, lepiej wyjechać poza miasto. Oprócz świateł miejskich obserwacjom zórz polarnych przeszkadza też duże zachmurzenie.

W jaki sposób powstają zorze polarne? Słońce emituje strumień naładowanych cząstek, zwany wiatrem słonecznym. W czasie rozbłysków słonecznych strumień ten jest intensywniejszy niż zwykle. Wokół Ziemi znajduje się magnetosfera, która odchyla tory lotu większości cząstek wiatru słonecznego docierających w okolice naszej planety. Cząstki poruszają wzdłuż linii pola magnetycznego łączących bieguny magnetyczne i w obszarach polarnych pobudzają atomy w górnych częściach atmosfery, co powoduje świecenie zorzowe.

Zasięg zórz polarnych można śledzić przy pomocy odpowiednich aplikacji mobilnych oraz stron internetowych. Na przykład pod adresem http://www.swpc.noaa.gov/amerykańska agencja NOAA (zajmująca się atmosferą i oceanami) prowadzi stronę dotycząca stanu kosmicznej pogody, w tym zórz polarnych.(PAP)

Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Językoznawstwo
Polak próbuje odczytać unikatowe pismo z Wyspy Wielkanocnej (08-09-2017)

W jednym z najbardziej odosobnionych miejsc na świecie - Wyspie Wielkanocnej - kilkaset lat temu powstało pismo rongorongo. Trwają próby jego odczytania. W gronie kilku osób, które podjęły się tego wyzwania jest Polak, dr Rafał Wieczorek.

Do naszych czasów zachowało się 25 zabytków, na których znajdują się teksty wyryte w piśmie rongorongo. W ten sposób określa się system zapisu znany tylko z Wyspy Wielkanocnej - żaden inny z ludów polinezyjskich nie wymyślił pisma.

"Wiele wskazuje, że Wyspa Wielkanocna jest jednym z kilku miejsc na świecie, w którym pismo powstało niezależnie od innych systemów zapisu. Zagadką pozostaje, dlaczego powstało w tak bardzo odosobnionej lokalizacji" - opowiada PAP dr Rafał Wieczorek z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego.

 


Tabliczka zapisana pismem rongorongo. Źródło: Rafał Wieczorek

Rozszyfrowania pisma nie ułatwia fakt, że sprawą zajmuje się na świecie zaledwie kilka osób i to nie "na pełen etat". Wszyscy zaangażowani podejmują się tego zagadnienia w ramach dodatkowego zajęcia. "Aby sprawa ruszyła do przodu, niezbędne jest powołanie zespołu badawczego, który zająłby się tylko tym" - uważa naukowiec.

Na co dzień dr Wieczorek zajmuje się co prawda astrobiologią, ale wiele lat temu dołączył do międzynarodowego grona, którego celem jest próba rozszyfrowania rongorongo. Badacz nie ukrywa, że tej drugiej pasji poświęca coraz więcej czasu - jest też autorem kilku artykułów na temat rongorongo opublikowanych w naukowych periodykach.

Mimo wielu znaków zapytania, badacze zagadkowego pisma ustalili kilka faktów. Przede wszystkim wiadomo, że posługiwała się nim arystokracja żyjąca na wyspie - nie było to zatem pismo powszechnie używane. Zdania odczytywano w systemie odwróconego bustrofedonu - należało obracać przedmiot w czasie czytania. W jaki sposób udało się to ustalić, mimo że pismo nadal nie zostało odczytane? "Otóż na kilku tabliczkach powtarzają się sekwencje znaków. W niektórych przypadkach te przechodzą na kolejne linijki tekstu, a w innych - kontynuują się w jednej" - opowiada Wieczorek.

Wiele wskazuje na to, że pismo rongorongo należy odczytywać podobnie do egipskich hieroglifów. W systemie znad Nilu zapis oparto o logogramy (znaki oznaczające to, co przedstawiają lub słowa pokrewne metaforycznie), fonogramy (znaków oznaczających spółgłoski) lub determinatywów (symboli mających dookreślić znaczenie poprzedzającego je słowa zapisanego fonetycznie). W przeciwieństwie do egipskich hieroglifów, których jest ok. 1 tys., znaków składających się na rongorongo jest o prawie połowę mniej - badacze oszacowali ich liczbę na nieco ponad 600. Wśród nich są przedstawienia przywodzące na myśl postaci ludzkie, które cechują się nadnaturalnie długimi rękami ukazywanymi w różnym układzie, ale również zwierzęta - ptaki, ryby, rekiny, myszy i szczury. Jest też duża grupa - ok. 200 prostych znaków - które trudno jest jednoznacznie zidentyfikować. Przypominają narzędzia lub broń.

Wciąż pozostaje jednak wiele znaków zapytania. Naukowcom nie udało się do dzisiaj ustalić, kiedy rongorongo powstało. "Niektórzy sugerowali, że stało się to dopiero w wyniku kontaktu z europejskimi najeźdźcami, co jest jednak mało prawdopodobne" - ocenił dr Wieczorek. Nie są pomocne w tej kwestii badania fizykochemiczne zabytków - metodą radiowęglową przebadano tylko jeden z nich. Uzyskano datę zbliżoną do XVIII w., ale ten rodzaj analiz nie sprawdza się w przypadku czasów najbliższych.

Inne ludy polinezyjskie nie miały własnego systemu pisma. Dlaczego zatem pojawiło się na jednej z najbardziej osamotnionych wysp świata? Nauka nie znalazła jeszcze odpowiedzi na to pytanie.

Badacze roboczo podzielili tabliczki ze względu na ich przypuszczalną treść. Tylko w przypadku jednej panuje pełna zgoda, że dotyczy zjawisk astronomicznych - widnieje na niej 28 znaków przedstawiających półksiężyce. Tymczasem z analiz polskiego naukowca wynika, że być może jeszcze jedna z nich ma podobną treść - do takiego wniosku doszedł Wieczorek po wykonaniu analizy statystycznej znaków na wszystkich zachowanych tabliczkach pokrytych pismem rongorongo. Druga "astronomiczna" tabliczka znajdowała się w Belgii, ale spłonęła w czasie I wojny światowej. Badacz dotarł jednak do jej fotografii. Udało się mu ustalić, że sekwencje znaków, wśród których były półksiężyce, miejscami pokrywały się w przypadku dwóch zabytków.

Z kolei w najnowszej publikacji polski badacz wskazał na jeden ze stosowanych znaków na tabliczkach - jego zdaniem symbol przedstawiający trzy koraliki pełni rolę duplikatora. "Języki polinezyjskie, do których należał język używany przez mieszkańców Wyspy Wielkanocnej, znane są ze stosowania podwojeń - i tak słowo +tea+ oznacza jasny, a +teatea+ biały" - wyjaśnia badacz. Również nowożytne określenie tego systemu zapisu - rongorongo składa się z duplikatora. Słowo oznacza śpiewy lub zawodzenia. Badacze nie wiedzą jednak, jak oryginalnie nazywali je mieszkańcy wyspy.

A mało brakowało, by o piśmie mieszkańców osamotniej na Pacyfiku wyspy nikt nigdy się nie dowiedział. Zastanawiającą kwestią jest to, że żaden z pierwszych europejskich odkrywców wyspy (w 1722 r.) nie odnotował znajomości pisma wśród miejscowej ludności. O setkach drewnianych tabliczek pokrytych enigmatycznymi rytami poupychanych w chatach zaczęli donosić dopiero chrześcijańscy duchowni ponad 100 lat później.

"Już wtedy nikt nie potrafił ich odczytać" - dodaje dr Wieczorek. A pragmatyczni mieszkańcy wyspy - zdziesiątkowani przez europejskich najeźdźców - stosowali tabliczki jako podpałkę, na wyspie zawsze problemem była bowiem dostateczna ilość drewna.

Co ciekawe, nawet na duchownych tabliczki nie zrobiły wielkiego wrażenia - jedna z tabliczek została użyta jako kołowrotek do ozdobnego sznura, który współbracia przekazali w 1869 r. jako prezent dla swojego przełożonego - biskupa Tahiti.

"Tymczasem uwagę biskupa przykuł nie sam prezent, ale właśnie kołowrotek. To dzięki jego interwencji do dnia dzisiejszego zachowała się większość znanych obecnie tabliczek" - opowiada naukowiec. W kolejnych latach kilku ekspedycjom, m.in. z Rosji i Anglii, udał się pozyskać pojedyncze zabytki. Ostatni - uznany za oryginalny - pojawił się na aukcji w Londynie pod koniec XIX w.

"Próba rozszyfrowania rongorongo jest zajęciem bardzo stymulującym intelektualnie. Liczę, że to się uda - badając dalej wewnętrzną strukturę pisma i jego układ z pewnością zrobimy dalszy postęp w tej dziedzinie" - podsumował.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Fizyka
Podwójnie magiczne jądro ołowiu 208 – wiruje, a nie powinno! (08-09-2017)

Jądra atomowe na ogół wyobrażamy sobie jako mniej lub bardziej kuliste, ale zawsze dość chaotyczne zlepki protonów i neutronów. Eksperymenty w Argonne National Laboratory, inspirowane przez fizyków z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie, próbują weryfikować te naiwne wyobrażenia. Używając analogii astronomicznej można powiedzieć, że o ile większość jąder w zarysie jest podobna do obiektów skalistych, takich jak księżyce czy planetoidy o różnych kształtach, o tyle jądra ołowiu 208 w pewnych warunkach przypominają planety otoczone gęstą atmosferą, która może się przetaczać wokół sztywnego rdzenia.

Od kilkunastu lat fizycy z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN (IFJ PAN) w Krakowie we współpracy z naukowcami z Argonne National Laboratory (ANL) w Illinois, USA, prowadzą badania nad własnościami jąder atomów ołowiu 208. Niedawno opublikowana analiza, podsumowująca eksperymenty przeprowadzone w ANL z użyciem nadprzewodzącego akceleratora ATLAS oraz Gammasphere, najbardziej wyrafinowanego detektora promieniowania gamma na świecie, doprowadziła do ciekawych wniosków. Okazuje się, że w pewnych warunkach w jądrach ołowiu 208 powstają nowe, stosunkowo trwałe i nieprzewidziane przez teorię stany energetyczne. Co więcej, natrafiono na wskazówki sugerujące istnienie w takich jądrach wcześniej nigdy nieobserwowanej struktury o kolektywnym charakterze.

"Jądra atomowe można wzbudzać do różnych stanów energetycznych, w tym do takich, w których będą bardzo szybko wirować. Jednak nie wszystkie jądra w takich stanach muszą się rzeczywiście obracać", mówi prof. dr hab. Rafał Broda (IFJ PAN), pierwszy autor publikacji wyróżnionej przez redakcję czasopisma "Physical Review C", i wyjaśnia: "Jądro ołowiu 208 składa się z 82 protonów i 126 neutronów i z bardzo dobrym przybliżeniem może być traktowane jako kuliste. Gdy za pomocą równań mechaniki kwantowej opisujemy jądra o takim kształcie, mówienie o obrocie jądra przestaje mieć sens, ponieważ pozycje w różnych fazach obrotu są nierozróżnialne, nie ma więc zmian energii. Dlatego przyjmuje się, że jądra kuliste nie wirują, a związana z obrotem wielkość fizyczna - spin jądra - pochodzi w całości od kilku sprzężonych ze sobą nukleonów poruszających się po swoich orbitach. Tymczasem z naszych badań wynika, że w jądrach ołowiu 208 obserwuje się w szerokim zakresie wielkości spinu, aż po stany wysokospinowe, sekwencję stanów, którą można interpretować jako związaną z kolektywnym obrotem. Pytanie za milion brzmi więc: co w takim jądrze się obraca?".


Jedna z półkul Gammasphere, najbardziej zaawansowanego detektora promieniowania gamma. (Źródło: Roy Kaltschmidt, Lawrence Berkeley Lab photographer)

We współczesnej fizyce budowę całych atomów opisuje się za pomocą modelu powłokowego. Przyjmuje się w nim, że elektrony, niosące ujemny ładunek elektryczny, poruszają się w znacznych odległościach wokół dodatnio naładowanego, praktycznie punktowego jądra. Duże prawdopodobieństwo znalezienia elektronu jest jednak tylko w pewnych obszarach - tam, gdzie energia elektronów przyjmuje ściśle określone wartości. Jądro w atomie jest więc otoczone przez przestrzenną strukturę, utworzoną przez mniejszą lub większą liczbę powłok energetycznych. Każda powłoka ma pewną maksymalną pojemność i jeśli liczba elektronów ją przekroczy, nadmiarowe elektrony muszą się rozlokować na następnej, bardziej oddalonej od jądra powłoce.

Gdy najbardziej zewnętrzna powłoka elektronowa zapełni się elektronami, atom niechętnie wchodzi w reakcje z innymi atomami bądź cząsteczkami. W chemii takie pierwiastki nazywa się gazami szlachetnymi ze względu na ich szczególną stabilność i brak aktywności chemicznej.

Jądra atomowe to obiekty znacznie bardziej złożone od atomów traktowanych jako punktowy ładunek dodatni otoczony gromadką odległych elektronów. Nukleony, czyli tworzące jądra protony i neutrony, mają masy tysiące razy większe niż elektron, na dodatek wszystkie cząstki znajdują się blisko siebie i wchodzą w liczne interakcje jądrowe i elektromagnetyczne. Dlatego w swoim czasie wielkim zaskoczeniem dla fizyków było odkrycie, że model powłokowy sprawdza się także w odniesieniu do jąder atomowych. Sytuacja jest tu jednak ciekawsza, bo neutrony i protony tworzą w jądrze własne powłoki, które są szczególnie stabilne dla liczb nukleonów znanych jako liczby magiczne. Jądra z całkowicie zapełnionymi powłokami protonowymi i neutronowymi fizycy nazywają podwójnie magicznymi. Ołów 208 jest w tym gronie wyjątkowy, ponieważ jest najbardziej masywnym jądrem podwójnie magicznym.

Własności jąder ołowiu 208 w stanach o małym spinie są poznane dość dobrze, natomiast w przypadku stanów wysokospinowych do niedawna było znacznie gorzej. Jądra atomowe w takich stanach wytwarza się bowiem w procesie fuzji zachodzącej w zderzeniach, do których dochodzi podczas ostrzału tarczy z odpowiednio dobranego materiału dopasowanymi cząstkami bombardującymi. Niestety, nie istnieje kombinacja cząstki-tarcza zdolna wyprodukować jądra ołowiu 208 w stanach wysokospinowych. To dlatego od trzech dekad grupa krakowska pod kierunkiem prof. Brody pracuje nad wykorzystaniem zderzeń głęboko nieelastycznych do badań jąder niedostępnych w procesach fuzji. W zderzeniach tego typu jądra bombardujące wchodzą w interakcję z jądrami tarczy, ale się z nimi nie zlewają.

"Jądro w stanie wysokospinowym - efekt zderzenia głęboko nieelastycznego - jest wzbudzone i stara się powrócić do stanu o najniższej energii. Pozbywa się jej nadmiaru w kilku-kilkunastu etapach, w każdym emitując promieniowanie gamma o charakterystycznej dla danego przeskoku energii. Analizując energie tego promieniowania jesteśmy w stanie zdobyć wiele informacji o budowie jąder atomowych i zachodzących w nich procesach", wyjaśnia dr Łukasz Iskra (IFJ PAN).

W najnowszej analizie wykorzystano pomiary zrealizowane w ANL wspólnie z grupą prof. Roberta Janssensa. W doświadczeniach tych tarcze z ołowiu 208 lub uranu 238 ostrzeliwano jonami ołowiu 208, selenu 82, germanu 76, niklu 64 bądź wapnia 48. Promieniowanie gamma rejestrował detektor Gammasphere, składający się ze 108 wysokiej jakości detektorów germanowych (ten spektakularny przyrząd można zobaczyć m.in. w filmie "The Hulk").

Ku zaskoczeniu badaczy, najnowsza analiza pozwoliła wykryć w jądrach ołowiu 208 struktury i zjawiska nieprzewidziane przez dotychczasową teorię. Zaobserwowano wiele nowych stanów energetycznych, a trzy z nich okazały się stanami izomerycznymi, a więc znacznie trwalszymi niż inne. W zwykłych stanach jądro znajduje się przez pikosekundy. Tymczasem w jednym ze znalezionych stanów izomerycznych jądro przebywało nawet 60 nanosekund (miliardowych części sekundy), czyli tysiące razy dłużej.

Najciekawsze okazały się wyniki sugerujące kolektywną rotację - w jądrze, które przecież jest kuliste, a więc z punktu widzenia mechaniki kwantowej nie powinno się obracać! Badacze przypuszczają, że przy dużych spinach w jądrze ołowiu 208 tworzy się sztywny rdzeń, którym jest drugie pod względem masy podwójnie magiczne jądro, czyli cyna 132. Wydaje się, że rdzeń ten nie wiruje, za to obraca się warstwa zewnętrzna, uformowana przez pozostałe 76 nukleonów.

"Począwszy od pewnych stanów wysokospinowych, jądro ołowiu 208 przestaje być obiektem jednorodnie sztywnym, takim jak na przykład geologicznie niemal martwy Księżyc. Lepszą analogią astronomiczną byłby obiekt skalisty z bardzo gęstą atmosferą, jednak nie tak spokojną, jak na Wenus czy Tytanie. Ta atmosfera powinna się szybko przemieszczać nad powierzchnią, a zatem mogłaby mieć naturę globalnego huraganu", mówi prof. Broda.

We współczesnej fizyce model powłokowy jest podstawowym narzędziem opisu jąder atomowych. Nowe efekty, dotychczas niemożliwe do przewidzenia w jego ramach, a wykryte dzięki polsko-amerykańskim eksperymentom z jądrami ołowiu 208, umożliwią teoretykom uwzględnienie w nim kolejnych zjawisk i zwiększą precyzję jego przewidywań.

Instytut Fizyki Jądrowej PAN (IFJ PAN) w Krakowie zajmuje się strukturą materii i własnościami oddziaływań fundamentalnych od skali kosmicznej po wnętrza cząstek elementarnych. Wyniki badań - obejmujących fizykę i astrofizykę cząstek, fizykę jądrową i oddziaływań silnych, fazy skondensowanej materii, fizykę medyczną, inżynierię nanomateriałów, geofizykę, biologię radiacyjną i środowiskową, radiochemię, dozymetrię oraz fizykę i ochronę środowiska - są każdego roku przedstawiane w ponad 600 artykułach publikowanych w recenzowanych czasopismach naukowych. Częścią Instytutu jest nowoczesne Centrum Cyklotronowe Bronowice, unikalny w skali europejskiej ośrodek, obok badań naukowych zajmujący się terapią protonową nowotworów. IFJ PAN jest członkiem Krakowskiego Konsorcjum Naukowego "Materia-Energia-Przyszłość" o statusie Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (KNOW) na lata 2012-2017. Instytut zatrudnia ponad pół tysiąca pracowników. W kategoryzacji MNiSW Instytut został zaliczony do kategorii naukowej A+ w grupie nauk ścisłych i inżynierskich.

"Doubly magic 208Pb: High-spin states, isomers, and E3 collectivity in the yrast decay", R. Broda, R. V. F. Janssens, Ł. W. Iskra, J. Wrzesiński, B. Fornal et al. Physical Review C 95, 064308 (2017). DOI: 10.1103/PhysRevC.95.064308

Źródło: Instytut Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk

Archeologia
Na Podkarpaciu odkryto osady Neurów sprzed ok. 2,5 tys. lat (26-08-2017)

Aglomerację kilkunastu osad sprzed ok. 2,5 tys. lat skupionych wokół grodu odkryli rzeszowscy archeolodzy na Podkarpaciu. Osady należały do ludności związanej ze scytyjskim kręgiem kulturowym. To najdalej na zachód Europy wysunięte pozostałości tego typu.

Naukowcy z Uniwersytetu Rzeszowskiego natrafili na pozostałości grodziska w okolicy Chotyńca w powiecie jarosławskim. Chociaż, jak ocenili, zachowało się w "nienajlepszym stanie", to udało się ustalić, że ponad 2,5 tys. lat temu było potężne - w jego centralnym punkcie znajdowała się obszerna warownia chroniona wysokim wałem. Zachowana do dziś szerokość wału to 30-40 m, a wysokość sięga 3,5 m ponad otaczający teren. Pozostała część została zniszczona przez orkę i budowę drogi. Mimo to archeologom udało się zaobserwować jego przebieg na podstawie m.in. innej barwy ziemi, co widoczne jest zwłaszcza na zdjęciach wykonanych z lotu ptaka.

Zdaniem archeologów odkrycie ma wymiar europejski - to najdalej wysunięta na zachód skupisko osad społeczności związanej ze scytyjskim kręgiem kulturowym.

Według kierownika badań, prof. Sylwestra Czopka z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, wiele przesłanek wskazuje, że w aglomeracji mieszkał lud Neurów, wymieniony przez "ojca historii" Herodota w V w. p.n.e. Społeczność ta związana była z koczowniczym ludem Scytów - sami też byli koczownikami. "Herodot wymienia Neurów jako sprzymierzeńców Scytów, ale mówi, że oni mieli scytyjskie obyczaje" - wyjaśnił w rozmowie z PAP prof. Czopek.

Dodał, że odkrycia dokonane w rejonie Chotyńca wnoszą bardzo znaczącą korektę w dotychczas utrwalonym obrazie zróżnicowania kulturowo-etnicznego w tej części Europy.

Do tej pory osady i warownie należące do tej społeczności były bowiem znane z terenu środkowego Dniestru i Dniepru. W ocenie naukowca pewne jest, że odkryte przez jego zespół ślady świadczą o tym, że ponad 2,5 tys. lat temu na tereny obecnej południowo-wschodniej Polski napłynęła obca ludność ze wschodu.

Prof. Czopek zaznaczył, że nie ma pewności, czy grodzisko było trwale zamieszkane, jak np. osada w Biskupinie (która istniała w tym samym czasie na terenie obecnej Wielkopolski). Naukowiec skłania się do tego, że funkcjonowało w ramach "innego modelu". Nie było zatem zamieszkiwane ciągle, ale ludność szukała schronienia za jego potężnymi wałami w razie niepokojów lub pełniło funkcje związane z kultem. Na co dzień życie kwitło w osadach otaczających gród - przypuszcza naukowiec.

W czasie wykopalisk archeolodzy odkryli wiele zabytków z wczesnej epoki żelaza, czyli IX/VIII-V wieku p.n.e. Ich zdaniem świadczą one o tym, że wykonała je ludność, która napłynęła na ten teren ze wschodu. Wśród nich są szklane paciorki, oporządzenie jeździeckie w postaci żelaznych wędzideł, charakterystycznych naczyń ceramicznych czy militariów. Odkryte zabytki wyraźnie różnią się od tych znajdowanych na innych terenach obecnej Polski. Jest też sporo kości koni, które odgrywały wśród koczowniczych ludności szczególną rolę - zaznaczają naukowcy.

W najbliższych tygodniach archeolodzy zamierzają przeprowadzić wykopaliska wewnątrz grodziska, gdzie - jak sądzą - namierzyli zolnik, czyli kultowo-obrzędowe miejsce typowe dla grodzisk scytyjskich. Badacze liczą, że odkryją tam dużą liczbę naczyń ceramicznych i kości zwierzęcych.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Geologia
Polska będzie prowadzić poszukiwania geologiczne w strefie ryftu śródatlantyckiego (24-08-2017)

W dniach 8 - 18 sierpnia 2017 r. w Kingston (Jamajka) odbyła się 23. Sesja Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego (MODM) przy ONZ. Poprzedziły ją posiedzenia Komisji Prawno-Technicznej oraz Komitetu Finansowego (31 lipca - 7 sierpnia). W skład Polskiej delegacji, której przewodniczącym był Sekretarz Stanu, Główny Geolog Kraju, Pełnomocnik Rządu do spraw Polityki Surowcowej Państwa Mariusz Orion Jędrysek, wchodzili przedstawiciele Ministerstwa Środowiska, Państwowego Instytutu Geologicznego - Państwowego Instytutu Badawczego, Uniwersytetu Szczecińskiego, Wspólnej Organizacji Interoceanmetal oraz KGHM Polska Miedź S.A. Nieocenione wsparcie polskiej delegacji okazała Konsul Honorowa RP Pani Irena Cousins, która także została włączona w skład delegacji.

Udział w 23. Sesji MODM Mariusza Oriona Jędryska poprzedziła jego jednodniowa wizyta w centrali ONZ i Polskiej Misji przy ONZ w Nowym Jorku.

23. Sesja MODM rozpoczęła się posiedzeniem Zgromadzenia, a następnie odbyło się posiedzenie Rady, któremu przewodniczył Prezydent Rady Mariusz Orion Jędrysek.

W przemówieniu otwierającym sesję Prezydent przekazał wyrazy uznania dla pracy Sekretariatu MODM. Zwrócił między innymi uwagę na to, że: sprawą najwyższej wagi jest wprowadzenie wytycznych, które pozwolą prawidłowo prowadzić działalność wydobywczą, których początkiem było wydanie dokumentu Zalecenia dotyczące wytycznych dla kontraktorów w celu oceny potencjalnych oddziaływań na środowisko związane z poszukiwaniem złóż w Obszarze. Następnie, Mariusz Orion Jędrysek, w związku z ubiegającą kadencją, przeprowadził wybory nowego Prezydenta Rady, którym został Ariel Fernandez (Argentyna). Jak dotąd M.O. Jędrysek był jedynym w historii MODM, który funkcję Prezydenta Rady sprawował dwukrotnie (2006-7 i 2016-17). Obecnie pełni funkcję wiceprezydenta Rady.

W dniach 31 lipca do 03 sierpnia trwały prace w Komisji Prawno-Technicznej nad zaprezentowanym przez Polską delegację planem prac poszukiwawczych złóż masywnych siarczków polimetalicznych w strefie ryftu śródatlantyckiego. Zadawano na ten temat pytania i udzielano na nie odpowiedzi. Wniosek został przesłany do oceny przez Radę MODM tego samego dnia. Posiedzenie Rady prowadził nowo wybrany jej Prezydent A. Fernandez. Pozytywna rekomendacja Komisji Prawno-Technicznej została przedstawiona przed Radą MODM przez przewodniczącego Komisji Christiana Reicherta (Niemcy). Oznajmił on, przedstawiając sprawozdanie z posiedzeń Komisji, że aplikacja spełnia wymagania prawne i w jasny sposób opisuje kwestie finansowe, techniczne, geologiczne obszaru oraz działania badawcze i ochronne środowiska naturalnego. Po dyskusji, Rada zatwierdziła wniosek Polski. Przewodniczący delegacji, Mariusz Orion Jędrysek, w wygłoszonym stanowisku, podziękował Komisji Prawno-Technicznej za pozytywną rekomendację oraz Radzie za zatwierdzenie wniosku (szczegóły na stronie MODM).

Na uwagę zasługuje fakt, że zwykle procedura zatwierdzania tego typu wniosków jest kontynuowana przez dwa kolejne posiedzenia Sesji MODM, to jest w czasie minimum jednego roku. Niezwykłą rzadkością jest rozpoczęcie i zakończenia procedury zatwierdzania w czasie jednych obrad. W przypadku polskiego wniosku, wpływ na to miała wysoka jakość wykonania wniosku oraz profesjonalne przygotowanie merytoryczne delegacji. W ostatnich dniach Sesji, polska delegacja spotkała się z Sekretarzem Generalnym Michaelem W. Lodgem. W czasie rozmów na temat planów Polski dotyczącej działalności w "Obszarze", Sekretarz Generalny wręczył osobiście przewodniczącemu delegacji decyzję o zatwierdzeniu przez Radę polskiego wniosku.

Plan prac poszukiwawczych masywnych siarczków polimetalicznych obejmie działania związane z rozpoznaniem ich złóż, badania środowiska morskiego w toni wodnej i na dnie oraz działania zapobiegające ujemnym wpływom prac poszukiwawczych na środowisko naturalne oraz jego ochronę. W obszarze ryftu śródatlantyckiego, kontrakt na prace poszukiwawcze podpisały do tej pory: IFRAMER (Francja) oraz Federacja Rosyjska. Polska jest w kolejności siódmym krajem, który uzyskuje w MODM dostęp do badań ryftów śródoceanicznych i staje się w ten sposób członkiem ekskluzywnego grona krajów, które po przeprowadzeniu poszukiwań geologicznych będą mogły eksploatować niezmiernie bogate zasoby rud metali w tym rejonie świata. Do podziału zostało bardzo niewiele.

Aktualna pozycja Polski w MODM jest najsilniejsza od początku powstania tej organizacji. Po raz czwarty, funkcję Prezydenta Rady pełnił Polak. Polska ma swoich przedstawicieli także obu istniejących ciałach eksperckich tj. w Komisji Prawno-Technicznej oraz Komitecie Finansowym. Dodatkowo, polski delegat jest członkiem w Międzynarodowej Komisji ds. Granic Szelfu Kontynentalnego ONZ, której działania zazębiają się z problematyką MODM.

MODM jest agendą ONZ zajmująca się zasobami znajdującymi się na dnie oceanów obszarów będących poza jurysdykcją państwową. Głównymi organami organizacji są: Sekretariat na czele z Sekretarzem Generalnym, Zgromadzenie z Prezydentem Zgromadzenia oraz w sensie praktycznym najważniejszy z nich - Rada z Prezydentem Rady. Funkcję Sekretarza Generalnego pełni Michael W. Lodge (Wielka Brytania), który jednocześnie jest w randze zastępcy Sekretarza Generalnego ONZ.

Badania geologiczne dna oceanicznego będą prowadzone w ramach rządowego programu PRoGeO

mos.gov.pl

Wiadomości
Marka niemieckich stacji Orlenu numerem jeden wśród klientów (24-08-2017)

Stacje paliw Grupy ORLEN pod marką star zwyciężyły w badaniu satysfakcji klientów "Fanfocus" 2017, zrealizowanym przez firmę konsultingową Forum! GmbH w Moguncji. Klienci docenili zarówno politykę cenową, jak i pozostałe udogodnienia oferowane na stacjach.

Podstawowym kryterium realizowanych badań jest jakość relacji pomiędzy klientem, a określoną firmą. Na potrzeby studium, klienci, którzy uczestniczą w badaniach kwalifikowani są do różnych grup zwolenników na podstawie ich satysfakcji oraz emocjonalnego przywiązania do marki. W tym kontekście sieć stacji paliw star została liderem, plasując się przed najbardziej popularnymi na rynku niemieckim markami, jak m.in. Grupa Raiffeisen, OMV, Shell, czy Aral.

- Wyniki badania to duży sukces segmentu detalicznego PKN ORLEN - nasza niemiecka marka wygrywa z wielkimi koncernami. To przede wszystkim zasługa konsekwentnej realizacji ambitnych celów segmentu zakładających adekwatnie do rynku i marki uatrakcyjnianie oferty cenowej, wysoką jakość i stałych inwestycji w poprawę funkcjonalności i estetyki stacji oraz testowanie i wdrażanie innowacyjnych rozwiązań - powiedział Członek Zarządu PKN ORLEN ds. Sprzedaży Zbigniew Leszczyński.

Forum! GmbH to prywatna firma badania rynku z siedzibą w Moguncji, która została założona w 1996 roku w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Jana Gutenberga w Moguncji. Forum! specjalizuje się w analizie i optymalizacji relacji z klientami i pracownikami. Zespół doradza krajowym i międzynarodowym firmom, pomagając im zrozumieć relacje z klientami i pracownikami oraz skutecznie je poprawiać.

Orlen.pl, Focus.de

Czytaj też: Orlen największą firmą landu Szlezwig-Holstein

Neuronauki
Niemieccy naukowcy: oksytocyna może być lekiem na islamofobię (22-08-2017)

Niemcy mają problem. Społeczeństwo zaczyna wątpić w słuszność realizowanej dotąd przez rząd federalny "polityki miłości" wobec nielegalnych imigrantów. Zwątpienie owo ogarnia w szczególności landy graniczące z Polską. Niemieccy naukowcy mają jednak receptę: oksytocyna, czyli hormon miłości, może pomóc w zmianie tych poglądów.

Badania przeprowadziła grupa naukowców z Uniwersytetu w Bonn, Uniwersytetu w Lubece oraz Laureate Institute for Brain Research w Tulsa. Wyniki zostały opublikowane w prestiżowym Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS).

Eksperymenty przeprowadzono na 183 ochotnikach rasy białej. Każdy z nich otrzymał 50 euro, które mógł przeznaczyć na rzecz lokalnych osób potrzebujących lub potrzebujących uchodźców.

Już pierwszy eksperyment zaskoczył naukowców. Okazało się mianowicie, że badana grupa na rzecz uchodźców przeznaczyła 20% więcej datków niż na rzecz lokalnych potrzebujących.

W drugim eksperymencie połowa uczestników otrzymała dawkę oksytocyny w sprayu do nosa (druga połowa dostała placebo). Okazało się, że oksytocyna podziałała na tych uczestników, którzy wcześniej preferowali uchodźców: podwoili oni swoje datki na rzecz uchodźców. Ci, którzy byli przeciwko uchodźcom nie zmienili swoich datków.

I wreszcie w trzecim eksperymencie uczestnicy zostali poinformowani ile inni dawali na rzecz uchodźców. Po zaaplikowaniu oksytocyny okazało się, że datki na rzecz uchodźców wzrosły także wśród przeciwników uchodźców. Sprzężenie oksytocyny z presją grupową pozwoliło na zwiększenie zaangażowania na rzecz uchodźców o 74%.

Profesor psychiatrii Rene Hurlemann konkluduje, że "w odpowiednich warunkach oksytocyna może wspomóc akceptację i integrację migrantów w kulturach zachodnich".

Być może już niedługo koncerny spożywcze zaczną dodawać ją do żywności, zaś najbardziej oporni dostaną od lekarza pigułki na właściwe poglądy. Hormon miłości pełni w naszym życiu bardzo ważne role, ale da się go wykorzystywać także w złych celach. W Indiach rolnicy szprycują oksytocyną krowy, by dawały więcej mleka. W Bangladeszu oksytocynę podaje się nieletnim dziewczynkom przeznaczanym do prostytucji. Tymczasem w Europie bada się skutecznośc oksytocyny w leczeniu ze złych poglądów wobec imigrantów. Szykują nam Nowy Wspaniały Świat...

Czytaj więcej:

STUDY: Using Oxytocin Might Help People Like Refugees More

India's Farmers Injecting Veggies With "Love Hormone"

Oxytocin-enforced norm compliance reduces xenophobic outgroup rejection

German Scientists: Drug Public with Oxytocin to 'Promote the Acceptance and Integration of Migrants'

Archeologia
Osada sprzed ponad 3,5 tys. odkryta w Maszkowicach była silnie ufortyfikowana (21-08-2017)

Była otoczona kilkumetrowym, kamiennym murem, a dostępu do niej broniła rozbudowana brama. Krakowscy archeolodzy poznają kolejne szczegóły unikatowej osady sprzed ponad 3,5 tys. lat w Maszkowicach (woj. małopolskie).

Osada odkryta przed kilku laty w Maszkowicach na Górze Zyndrama jest wyjątkowa w skali Europy Środkowo-Wschodniej. Do tej pory naukowcy nie znali przykładów monumentalnej architektury kamiennej z tego rejonu z tak wczesnego okresu - połowy II tysiąclecia p.n.e.


Mur wraz z przylegającym do niego chodnikiem - widoczny w prawej części zdjęcia. Najdalej po prawej relikty bramy, fot. M. S. Przybyła

"Właśnie odkryliśmy główną bramę wraz z przylegającymi do niej murami" - mówi w rozmowie z PAP kierownik wykopalisk, dr hab. Marcin S. Przybyła z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Archeolog zaznacza, że jest ona silnie zniszczona, również na skutek wydobywania z tego miejsca kamieni w okresie nowożytnym. Według miejscowej tradycji z pozyskanego stamtąd budulca wzniesiono m.in. kościół w pobliskim Łącku - wskazuje naukowiec. Mimo to dość wyraźnie rysują się fundamenty konstrukcji.

Odkryta w tym roku brama sprzed ponad 3,5 tys. lat wyglądała inaczej, niż analogiczne konstrukcje znane z okresu średniowiecza i czasów późniejszych. Zamiast wysokiej wieży czy baszty górującej nad wjazdem, przed bramą wzniesiono mury, przylegające prostopadle do głównego systemu fortyfikacji.

"Co ciekawe, główna brama wiodąca do pradziejowej osady pokrywa się częściowo ze ścieżką, którą mieszkańcy Maszkowic wjeżdżali przez całe stulecia na szczyt Góry Zyndrama, i którą też przez ostatnie kilka sezonów wychodziliśmy, aby prowadzić nasze wykopaliska" - dodaje dr Przybyła.

W tym roku archeolodzy odkryli też kamienny chodnik, który przylegał do murów od wnętrza osady. Jego szerokość wynosiła 1,6 m. Wykonano go z takich samych bloków piaskowcowych, z jakich zbudowano mur grodziska. Część z bloków obrobiono, aby ludzie mogli przemieszczać się po równej powierzchni. Zdaniem badaczy chodnik biegnący wzdłuż muru był wykonany z kamienia najprawdopodobniej tylko w pobliżu głównej bramy, natomiast w innych partiach osady ułożono go z drewnianych dranic. Ten wniosek zrewidują dalsze badania.

Ufortyfikowana osada wzniesiona ok. 1750 r. p.n.e. powstała dzięki wdrożeniu gotowego planu budowlanego, który zrealizowano z wielkim rozmachem i nakładem pracy - sugeruje rozmówca PAP, powołując się na analizę dotychczasowych odkryć.

"Fortyfikacje broniące osady są o ponad dwa i pół tysiąca lat starsze od zabytków architektury romańskiej. Tym samym jest to najstarszy przykład kamiennego muru w dziejach budownictwa na ziemiach polskich" - zaznacza.

Podobne, równie stare konstrukcje kamienne są w naszej części Europy nieznane.

Całość na: PAP Nauka w Polsce

Wiadomości
EraCoin - pierwsza polska kryptowaluta (30-07-2017)

EraCoiny to pierwsza na świecie kryptowaluta, która ma być prosta w obsłudze, a jej pozyskanie tańsze i łatwiejsze niż w przypadku innych wirtualnych walut. Aplikacja sama naliczy walutę, a następnie wymieni ją na rabaty w e-sklepie. Koncept stworzyła polska spółka Bit Evil, która w połowie lipca zaliczyła jeden z najgorętszych w tym roku debiutów giełdowych. Teraz rozpoczyna podbój globalnego rynku. W 2018 roku zamierza otworzyć giełdę EraCoinów.

- Aplikacja EraCoin powinna być gotowa w ciągu dwóch miesięcy. Będziemy ją udoskonalać, podpisywać kontrakty z producentami i dystrybutorami, zdobywać nowych użytkowników. Zależy nam oczywiście na rynkach międzynarodowych, co oznacza, że chcemy sprawdzić wszystko w Polsce, a następnie eksportować nasze produkty - zapowiada w rozmowie z agencją Newseria Biznes Maria Belka, prezes zarządu Bit Evil.

Założona w połowie 2015 roku spółka Bit Evil specjalizuje się w innowacyjnych rozwiązaniach informatycznych i marketingu internetowym. Zarządza nią Maria Belka, córka byłego premiera, ministra finansów i prezesa NBP Marka Belki. W portfolio Bit Evil znajduje się aplikacja EraCoin. Działa ona na zasadzie programu lojalnościowego. Użytkownik ściąga aplikację, która zaczyna naliczać mu EraCoiny - walutę, którą specjalny algorytm przelicza następnie na rabaty w sklepach.

- W praktyce wygląda to tak, że użytkownik ściąga aplikację i po prostu czeka, aż system naliczy mu wystarczającą liczbę EraCoinów, żeby wchodząc do sklepu, mógł zobaczyć zniżki przy oferowanych produktach. Przykładowo, jeśli po tygodniu zgromadził 100 ERC, to może kupić produkt o cenie rynkowej 100 zł z 10-proc. rabatem. Gromadząc EraCoiny, przeciętny Kowalski będzie mógł kupować produkty ze zniżką od 5 do 90 proc. Ofertę będziemy powiększać wraz z rozwojem całego systemu - tłumaczy Maria Belka.

Aplikacja działa w tle, co oznacza, że użytkownik nie musi aktywnie z niej korzystać. Aby gromadzić EraCoiny, nie musi też nigdzie się rejestrować.

Jak na razie aplikacja EraCoin została udostępniona wybranemu gronu użytkowników w wersji testowej. Maria Belka informuje, że powszechnie dostępna będzie już za kilka miesięcy, w IV kwartale tego roku. Będzie można pobrać ją pobrać ze strony internetowej, AppStore i Google Play.

- EraCoin to kryptowaluta, z której może korzystać każdy, kto ma smartfon. BitCoiny, które wszyscy znamy, są bardzo skomplikowane i dostępne dla bardzo okrojonej grupy użytkowników. Natomiast EraCoin będzie dla wszystkich. Nasz pomysł na kryptowalutę to odwrócenie mechanizmu marketingu tak, aby budżety reklamowe trafiały wprost do portfeli klientów zainteresowanych danym produktem - wyjaśnia Maria Belka.

- W 2018 roku planujemy uruchomić giełdę EraCoinów, która będzie dostępna dla wszystkich zainteresowanych - zapowiada Maria Belka.

Aplikacja EraCoin najpierw przejdzie fazę testów w Polsce, a potem trafi na globalny rynek. W drugiej połowie tego roku zostanie zaprezentowana za granicą.

- Zaczniemy od USA, następnie planujemy roadshow w Finlandii i Portugalii. W tym roku jedziemy do Azji, zobaczymy, jak nasz koncept będzie odpowiadał tamtejszym rynkom - mówi Maria Belka.

Obok EraCoinów drugim sztandarowym produktem z portfolio Bit Evil jest Brand Sabbath - platforma łącząca firmy z influencerami. Za jej pośrednictwem marka może zlecić blogerowi czy vlogerowi przeprowadzenie akcji reklamowej w konkretnych kanałach społecznościowych. Następnie algorytm przelicza jej skuteczność na pieniądze, które są przelewane do jego wirtualnego portfela.

- Chcemy mierzyć ruch w internecie i wprowadzić inne akcje, nie tylko pozyskiwanie leadów i liczby klików. Klientom zależy na efektach. Wierzymy, że Brand Sabbath rozwinie się dzięki temu, że będzie duże zainteresowanie wśród blogerów i twórców internetu, którzy wcześniej nie mieli szans zarabiania na swojej aktywności - mówi Maria Belka.

Prezes zarządu Bit Evil przyznaje jednak, że influencerzy niechętnie i z dużą dozą ostrożności podchodzą do takich konceptów. Dlatego transparentność jest jedną z najważniejszych zalet Brand Sabbath.

- Myślę, że nasz zautomatyzowany, transparentny system pozwoli uwierzyć influencerom, że można zarabiać w sieci na tym, co się wypracowało -podkreśla Maria Belka.

W portfolio Bit Evil znajduje się jeszcze kilka projektów. Jest to m.in. Sorry Coach - narzędzie dla fanów sportu, którzy za jego pomocą mogą kreować własne marki odzieżowe, platforma sprzedażowo-marketingowa The Ahoy oraz Fuki Stuff - internetowy sklep stworzony we współpracy z Fukari, młodą artystką, która zdobyła międzynarodową sławę.

Prezes spółki podkreśla, że rozwój takich internetowych konceptów determinuje zainteresowanie użytkowników - jeżeli produkt będzie dla nich wygodny i funkcjonalny, to z pewnością przy nim zostaną.

- Jeśli poczują, że mogą na tym faktycznie zarabiać albo kupować tańsze i ciekawsze produkty, to na pewno z nami zostaną. Wówczas bariera wejścia będzie na tyle wysoka, że nawet konkurencja nam nie zagrozi - ocenia Maria Belka.

W połowie lipca spółka Bit Evil zaliczyła bardzo udany debiut na małym parkiecie - w szczytowym momencie jej wycena na NewConnect uległa podwojeniu. Aktualnie zamierza się skupić na rozwijaniu dotychczasowych projektów i nie planuje się angażować w nowe przedsięwzięcia.

- Debiut wyszedł nieźle, zaspokoił oczekiwania nawet tych bardziej wymagających. Myślę, że chwilę poczekamy na kolejne. Na razie mamy wystarczająco dużo pracy i nie będziemy porywać się na wielkie projekty. Na pewno będziemy pomagać inkubować się influencerom, szczególnie początkującym pisarzom czy sportowcom. Cały czas poszukujemy ciekawych, młodych, zdolnych osób, które chętnie promują się w internecie, mają swoje zasoby i talenty, które mogą pokazać w sieci - zapowiada Maria Belka.

Spółka założona w sierpniu 2015 roku przekroczyła próg rentowności już w 2016 roku, po pierwszym pełnym roku działalności.

Źródło: Newsweria

Wiadomości
Repolonizacja zamówień publicznych redukuje bezrobocie (26-07-2017)

Bezrobocie w Polsce spadło do rekordowego poziomu 7,1%. Nie jest to jednak związane już z emigracją zagraniczną, lecz ze wzrostem zatrudnienia przez krajowe firmy. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest repolonizacja zamówień publicznych. Zagraniczni przedsiębiorcy wygrali w 2016 r. przetargi warte trzy razy mniej niż w poprzednich latach. Więcej publicznych środków trafiło więc do polskich firm.

Sprawozdanie Urzędu Zamówień Publicznych za 2016 r. pokazuje duży spadek wartości zamówień, które trafiły w ręce zagranicznych przedsiębiorców. O ile jeszcze dwa lata temu było to 15,2 mld zł, czyli 18 proc. całego rynku, o tyle w 2016 r. już tylko 5,7 mld zł (8 proc.). Jest to najniższa wartość od dziesięciu lat. Co ciekawe, liczba przetargów wygranych przez wykonawców spoza kraju utrzymała się na zbliżonym poziomie.

Z czego wynika ta zmiana? W niewielkim stopniu można by ją tłumaczyć kurczeniem się rynku zamówień publicznych: w zeszłym roku jego wartość zmalała o 8 proc. w stosunku do 2015 r., czyli niewiele. Natomiast w przypadku zamówień udzielanych zagranicznym przedsiębiorcom różnica wynosi aż 63 proc.

Zmieniła się także struktura narodowa firm zagranicznych. W 2013 połowę zagranicznego udziału otrzymywali Niemcy. Obecnie najwięcej - 20% trafiło do Irlandii. Do Wielkiej Brytanii 17%, zaś do Niemiec 16%.

Obowiązujące od ubiegłego roku nowe prawo zamówień publicznych wzmocniło pozacenowe kryteria oceny ofert, ułatwiło udział małych i średnich firm w przetargach oraz związało zamówienia z prawem pracy. Ustawa wpisuje się w przyjęty przez rząd "Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju".

Zdaniem dr Lecha Jańczuka, ekonomisty i politologa z KUL, przyczyną zmiany jest polityka prowadzona obecnie przez rząd. MON chętnie korzysta z wyłączeń ustawowych i zawiera kontrakty z polskim przemysłem zbrojeniowym, pomijając procedury przetargowe.

- W ubiegłych latach mieliśmy do czynienia z pewną patologią, jeśli chodzi o zamówienia publiczne. Firmy zagraniczne stosowały nieuczciwą konkurencję i wygrywały przetargi, podając zaniżone wartości. Po wygranych przetargach renegocjowały kontrakty. Podmioty publiczne, w szczególności Skarb Państwa, godził się na to, żeby zrealizować inwestycje. Firmy zagraniczne były o wiele zamożniejsze kapitałowo od firm polskich i wygrywały przetargi, by zlecać podwykonawstwo robót publicznych polskim firmom. Po wdrożeniu planu ministra Morawieckiego nasze firmy są coraz zasobniejsze, ale co ciekawsze, sięgają również po oszczędności, by realizować zamówienia. To główna przyczyna, dla której polskie firmy coraz śmielej konkurują z firmami zagranicznymi - podkreślił dr Lech Jańczuk.

Źródło: Nagła polonizacja rynku zamówień publicznych, Polskie firmy wypychają z rynku zamówień publicznych zagraniczną konkurencję

Różności
Randomizowane i podwójnie zaślepione… o co chodzi? (25-07-2017)

Zalewani jesteśmy informacjami typu: mleko może powodować raka (bo komórki pewnych nowotworów w laboratorium rosną na mleku jak na drożdżach), wynaleziono lek na raka (bo wiele myszy wyleczono, podając im pewną substancję). Te newsy mają źródło w badaniach naukowych, ale zachowajmy ostrożność w formułowaniu kategorycznych sądów. Trzeba wiedzieć, jak odczytać doniesienia naukowe.

Język nauk biomedycznych jest na tyle trudny, że mało kto bez specjalistycznego przygotowania jest w stanie zrozumieć artykuł opublikowany w medycznym czasopiśmie naukowym.

I nie wynika to wyłącznie z faktu, że w większości przypadków najlepsze czasopisma wydawane są w języku angielskim. Autorzy publikacji posługują się tak skomplikowanym słownictwem, że artykuł przedstawiający wyniki ich pracy przypomina zaszyfrowaną wiadomość. Laikowi trudno jest ocenić, czy autor miał rację, czy też nie, oraz czego w istocie dowiódł.

Ważne jest by od początku pamiętać, że uzyskanie określonego rezultatu w laboratorium na hodowlach komórkowych nie oznacza, podobnych wyników badań na zwierzętach, a nawet jeśli tak, to nie znaczy to automatycznie, że takie same będą u ludzi. Co więcej, nawet jeśli dana substancja działa w małej grupie ludzi, nie zawsze będzie wykazywała taki sam efekt u większej. To dlatego w olbrzymiej liczbie publikacji naukowych autorzy piszą, że odkryli pewne zjawisko, które trzeba nadal badać, i to w wielu kierunkach oraz na wiele sposobów.

Jest jeszcze kilka innych czynników, na które warto zwracać uwagę, czytając wyniki badań naukowych w dziedzinie nauk biomedycznych, a także artykuły popularno-naukowe, które powstały na bazie naukowych doniesień.

Poprawność metodologiczna

Poprawność metodologiczna badania, czyli to, w jaki sposób je zaprojektowano i przeprowadzono, ma fundamentalny wpływ na rzetelność i wiarygodność otrzymanych wyników. W przypadku artykułu popularno-naukowego wprowadzone skróty i uproszczenia nie dadzą nam szansy na samodzielną ocenę, czy próba była przeprowadzona poprawnie pod względem wymagań naukowych i etycznych. Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

"Dobre" bakterie (chyba) chronią nas przed rakiem

Warto jednak pamiętać, że wszystkie szanujące się czasopisma, które publikują oryginalne prace badawcze, korzystają z pomocy recenzentów, czyli specjalistów w danej dziedzinie, którzy oceniają publikację bez znajomości jej autora lub ośrodka, z którego pochodzi. Takie postępowanie daje rękojmię, że prezentowana publikacja jest wolna od błędów mogących zafałszować wyniki.

Popularno-naukowy artykuł przygotowany na podstawie recenzowanej publikacji będzie zatem zawierał równie wiarygodne i rzetelne informacje, tyle, że przedstawione w bardziej przystępny sposób. Wykluczenie przypadkowości

W badaniach biomedycznych ogromną rolę przypisuje się kwestii wykluczenia przypadkowości otrzymanych wyników. W wielu sytuacjach sprowadza się to do konieczności powtórzenia próby, najlepiej przez inny zespół badawczy, i otrzymania takich samych lub co najmniej podobnych wyników.

Może się bowiem okazać (i tak się wiele razy zdarzało), że dane uzyskane przez jednego badacza były pod względem losowym zupełnie wyjątkowe i nie odpowiadały wynikom badań na całej populacji.

Z czego to wynika? Przecież o tym, że łabędzie są białe, wiemy tylko dlatego, że nie udało się znaleźć żadnego, który miałby inny kolor. A co by było, gdybyśmy nie wiedząc, jak wyglądają te ptaki, trafili na brzydkie kaczątko? Czy na tej podstawie mielibyśmy uznać, że wszystkie łabędzie są szare? W przypadku prób klinicznych związanych z nowymi metodami diagnostyki i terapii taka generalizacja może drogo kosztować.

Dlatego dopiero spójne wyniki otrzymane przez inny zespół, a najlepiej - zespoły badaczy - pozwalają na wyciągnięcie wniosków zmieniających sposób leczenia czy postępowania diagnostycznego. Zanim to nie nastąpi, nowe doniesienie jest traktowane jak pierwsza jaskółka, która wszakże wiosny nie czyni.

Badania z udziałem ludzi, prowadzone na zwierzętach i próby laboratoryjne

Czytając artykuły naukowe dotyczące leczenia i diagnozowania chorób powinniśmy zwracać baczną uwagę, jak prowadzone były badania i kto lub co w nich uczestniczyło. W niektórych przypadkach nawet badania przeprowadzone w laboratoryjnych próbówkach mogą dostarczyć ciekawych danych dotyczących sposobu leczenia ludzi, jednak generalna zasada mówi, że w przypadku leków najbardziej wiarygodne są badania przeprowadzone na grupie chorych. Mniejszą wagę przypisuje się wynikom prób, w których uczestniczyli zdrowi ochotnicy.

Uważaj na napoje energetyzujące

Badania prowadzone na zwierzętach stanowią nieodzowny element programu badań i rozwoju nowych leków, ale należy pamiętać, że jedynie około 70 proc. danych uzyskanych w testach na zwierzętach potwierdza się później u człowieka. Ogromna część pozostałych wyników to informacje fałszywie negatywne - badany lek albo nie działa u zwierząt lub też działa szkodliwie, a tym samym nigdy nie będzie podany ludziom. Gdybyśmy podjęli jednak takie ryzyko, nie da się wykluczyć, że u ludzi lek nie tylko byłby skuteczny, ale też nie powodowałby żadnych efektów ubocznych.

Niektóre wyniki mogą być fałszywie pozytywne - badany produkt leczy zwierzęta laboratoryjne i nie powoduje u nich działań niepożądanych, ale jego podanie ludziom wcale nie potwierdza tych obserwacji. Innymi słowy: leczy myszy, ale nie ludzi.

Badacze do testów z udziałem ludzi podchodzą bardzo ostrożnie, by nie narazić uczestników badań na zbyt duże ryzyko. Zatem jeśli przeczytamy, że naukowcy odkryli nowy lek, który rzekomo stanowi przełomową terapię, ale do tej pory nie zaczęli badań z udziałem ludzi, to bądźmy sceptyczni wobec takiego doniesienia. To, czy jest to rzeczywiście przełomowa terapia, okaże się po kilku latach badań prowadzonych najpierw na zdrowych ochotnikach, a potem na osobach chorujących na dolegliwość.

Jeszcze mniejsze zaufanie do "przełomowości" jakiejś substancji miejmy w odniesieniu do sytuacji, gdy została sprawdzona wyłącznie na hodowlach komórek.

Hierarchia ważności doniesień naukowych

Ze względu na ogromną liczbę różnego rodzaju metod badawczych, zarówno eksperymentalnych jak i tych o typie analitycznym czy opisowym, powstało wiele klasyfikacji określających hierarchię ważności doniesień naukowych na kształtowanie się zaleceń dotyczących diagnostyki i terapii. Najbardziej wiarygodne dowody płyną z systematycznej analizy wyników otrzymanych z kilku wcześniej przeprowadzonych badań eksperymentalnych o następujących kryteriach:

- z losowym doborem metody leczenia (randomizacją), kiedy prowadzący badanie naukowiec nie może wpływać na decyzję, czy dany uczestnik otrzyma leczenie standardowe, czy testowany produkt;

- odpowiednim porównaniem między grupami (odpowiednia grupa kontrolna, nie otrzymująca testowanej substancji, i eksperymentalna - otrzymująca badaną substancję);

- ukryciem informacji o stosowanym typie terapii zarówno przed badaczem, jak i uczestnikiem badania (podwójnie ślepa próba: innymi słowy ani badacz nie wie, która z badanych osób dostaje lek testowany, ani badany nie wie, czy dostaje testowany lek, czy np. placebo czy inny lek stosowany w danej chorobie).

Mniej wiarygodne są pojedyncze badania, szczególnie, jeśli były przeprowadzone na niewielkich grupach chorych, oraz próby, które prowadzone były bez randomizacji i/lub bez zaślepienia metody leczenia. Udowodniono bowiem, że np. wiedza badanego i badacza o tym, jaką substancję otrzymuje konkretna osoba, zafałszowuje wyniki.

Jeszcze mniejszą wagę przywiązuje się do badań obserwacyjnych typu analitycznego oraz badań opisowych, gdzie jedynie opisuje się historię nowatorskiego zastosowania leku u jednego pacjenta lub nawet serię takich przypadków, ale bez porównania z grupą chorych leczonych inną metodą.

Tego typu próby nie pozwalają bowiem na wyciągnięcie ostatecznych wniosków, która metoda leczenia jest lepsza.

Najmniej zaś wiarygodne są opinie ekspertów niepoparte żadnymi dowodami płynącymi z przeprowadzonych badań, a jedynie oparte na teoretycznej ocenie działania leku wynikającej z doświadczeń klinicznych autora.

Parkinsonizm może zaczynać się w jelicie

Natrafiając na doniesienia naukowe, które wydają się być ze sobą sprzeczne, zwracajmy uwagę, w jaki sposób autorzy uzyskali przedstawiane wyniki. Dla przykładu: małe badania prowadzone bez randomizacji czy zaślepienia wykazują niekiedy skuteczność homeopatii, magnetoterapii czy refleksoterapii szczególnie w odniesieniu do placebo. Jednak w dużych próbach klinicznych prowadzonych według najwyższych standardów nigdy nie udało się udowodnić, że którakolwiek z metod alternatywnej terapii jest skuteczniejsza niż leczenie oparte na standardach medycyny zachodniej.

Ruch antyszczepionkowy: wybiórcze podawanie informacji

Inaczej rzecz się ma w przypadku szczepień. Istnieje ogromna liczba doniesień z poprawnie przeprowadzonych badań klinicznych, które wskazują na jednoznacznie pozytywny stosunek korzyści wynikających ze szczepień w stosunku do ryzyka, jakie może się z nimi wiązać. Przeciwnicy szczepień posługują się zaś zwykle incydentalnymi opisami zachorowań, które według nich zostały wywołane przez szczepionki, ale dla których naukowymi metodami nie można znaleźć związku przyczynowo-skutkowego.

Choć nikt w wiarygodny sposób nie udowodnił, że istnieje związek między szczepieniami a wystąpieniem autyzmu, to wiele osób jest o tym przekonanych tylko dlatego, że widziała wypowiedzi zrozpaczonych rodziców wiążących pierwsze objawy autyzmu ze szczepieniem, jakie przeszło ich dziecko. Z punktu widzenia hierarchii ważności dowodów, na podstawie których można zmieniać sposób postępowania, takie stwierdzenia znajdują się niezmiernie nisko.

Fazy badania klinicznego

Jeśli w doniesieniu dotyczącym skuteczności i bezpieczeństwa nowej terapii podana jest faza badania klinicznego, to ogólna zasada mówi, że im późniejsza faza, tym większy jest wpływ wyników badania na kształtowanie zaleceń dotyczących leczenia.

Wynika to z prostej zależności, że w I fazie badań klinicznych zazwyczaj uczestniczą zdrowi ochotnicy, a w fazie II stosunkowo niewielka liczba osób chorych. Dopiero III faza badań klinicznych prowadzona jest na tyle dużych grupach, by można było wyciągnąć wnioski dla całej populacji osób dotkniętych daną chorobą.

Punkty końcowe badania

Punkty końcowe badania określają, w jaki sposób oceniano skuteczność danej terapii czy interwencji medycznej.

Badacze mają szereg możliwości sprawdzenia, czy dany lek jest skuteczny i bezpieczny. Najbardziej wiarygodne są te, które w bezdyskusyjny sposób wskazują, czy lek działa, czy nie (jak np. policzenie osób, które zostały wyleczone i od zakończenia terapii przeżyły pięć lat bez nawrotów choroby w porównaniu do tych, którym się to nie udało). Tego typu punkty końcowe nazywamy twardymi.

Miękkie punkty końcowe także wskazują na powodzenie terapii, ale nie muszą się one przekładać na przedłużenie życia lub zwiększenie odsetka wyleczeń. Dla przykładu: ustąpienie gorączki może być objawem skuteczności leczenia antybiotykiem, ale gorączka jest tylko jednym z objawów rozwijającego się zakażenia bakteryjnego i jej ustąpienie wcale nie musi świadczyć o zupełnym wyleczeniu, niewątpliwie jednak poprawia jakość życia chorego.

Porównując wyniki dwóch badań zawsze warto zwrócić uwagę, które z nich wiązało się z obserwacją twardych punktów końcowych, jak śmierć osób leczonych, zachorowania lub wyleczenia, jakość życia podczas terapii czy wystąpienie działań niepożądanych badanego produktu leczniczego.

Długość badania i porównanie (z placebo lub standardem terapii)

Ogólna zasada mówi, że im dłuższe badanie, tym bardziej rzetelnych dowodów dostarcza na temat ocenianej terapii. Co do porównania, to nikogo chyba nie zdziwi fakt, że o wiele bardziej wiarygodna jest ocena bezpieczeństwa i skuteczności danej terapii w porównaniu do standardowo stosowanego leczenia niż w odniesieniu do placebo. Ponieważ zakładamy, że placebo nie jest skuteczne w leczeniu, to nowy lek, który jest niewiele lepszy od placebo, jest też tyle samo warty, co kapsułki zawierające wyłącznie cukier.

Istotność statystyczna i istotność kliniczna

Naukowcy umówili się, że uznają za wiarygodne badania, w których wartość p była mniejsza niż 0,05. Oznacza to 5 proc. ryzyko, że otrzymane wyniki zostały uzyskane zupełnie przypadkowo i na liczbę uzyskanych wyleczeń miała wpływ np. specyficzna pogoda, konstelacja gwiazd lub inne zdarzenie, które się może nie powtórzyć.

W wielu badaniach postawiona teza zostaje udowodniona z pewnością przewidującą jedynie 1 promil ryzyka, że otrzymane wyniki zostały uzyskane przypadkowo. Takie wyniki są pewne pod względem statystycznym.

Ważne natomiast jest, by były również istotne pod względem klinicznym. Cóż bowiem po leku na nadciśnienie, który pod względem statystycznym udowodnił swoją skuteczność (tzn. badanie osiągnęło wartość p<0,05), ale w grupie 100 chorych badany produkt obniżył średnie ciśnienie tętnicze zaledwie o 0,7 mm Hg. Taki efekt jest zupełnie nieistotny pod względem klinicznym, gdyż obniżenie ciśnienia o taką wartość nie przekłada się na zmniejszenie liczby udarów, zawałów czy przypadków niewydolności serca. Z klinicznego punktu widzenia stosowanie takiego leku nie ma zatem żadnego uzasadnienia.

Dr n. med. Wojciech Masełbas

Autor jest doktorem nauk medycznych, specjalistą farmakologii i farmakologii klinicznej oraz wykładowcą akademickim. Jest też praktykiem zajmującym się badaniami klinicznymi. Przez trzy kadencje był prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Dobrej Praktyki Badań Klinicznych w Polsce.

Źródło: zdrowie.pap.pl

Zdrowie
Pomidory chronią przed rakiem skóry (24-07-2017)

Lato w pełni i słońce. Badania wskazują, że dobrą ochroną przed rakiem skóry jest nie tylko krem z wysokim filtrem, ale i dużo pomidorów w diecie. Zmniejszają one ryzyko zachorowania na raka skóry u myszy, być może - także u człowieka.

Choć porównując wygląd trudno w to uwierzyć, pomidory są bardzo blisko spokrewnione z ziemniakami. Poza walorami smakowymi, zawierają całe mnóstwo substancji prozdrowotnych, czego z całą pewnością nie da się bez naginania rzeczywistości powiedzieć o ich bulwiastych kuzynach.

Dotychczasowe badania z udziałem ludzi dowiodły, że zawarte w pomidorach substancje, zwłaszcza likopen - czerwony barwnik z grupy karotenoidów - z uwagi na silne działanie przeciwutleniające, ma działanie przeciwnowotworowe.


Fot. David Besa, Wikimedia

Z pomidorem na słońce

Co więcej, wszystko wskazuje na to, że jeśli zjadamy pomidorów dostatecznie dużo, zawarte w nich karotenoidy odkładają się w ludzkiej skórze i chronią przed szkodliwymi promieniami UV. Naukowcy przypuszczają, że nie jest wykluczone, iż taki zapas sprawi, że nawet w razie poparzenia słonecznego, będzie ono słabsze niż wtedy, gdy takiej ochrony pochodzącej z pomidorów nie mamy.

Tym właśnie tropem poszli badacze z Ohio State Universuty, chcąc sprawdzić, na ile dieta bogata w pomidory chroni przed rakiem skóry rozwijającym się na skutek zbyt silnego promieniowania UV. Ponieważ zaprojektowany przez nich eksperyment byłby zbyt niebezpieczny dla człowieka, przeprowadzili go na myszach. Jego wyniki publikuje "Scientific Reports".

W ramach eksperymentu część z 180 myszy była przez 35 tygodni karmiona paszą zawierającą 10 procent sproszkowanych pomidorów, a część zwykłym pokarmem. Od 11. do 20. tygodnia wszystkie były naświetlane promieniami UV tak, by wywołać u nich raka skóry.

Okazało się, że w przypadku samców jedzących sproszkowane pomidory, przypadków nowotworu było o połowę mniej. Tej prawidłowości nie odnotowano jednak u samic. Skąd się to wzięło? Wcześniejsze badania dowiodły, że samce myszy są bardzie wrażliwe na promieniowanie UV, błyskawicznie dostają raka, ich guzów jest więcej, są one większe i rozwijają się szybciej.

- Wyniki naszych badań dowiodły, że testując różnej strategie prewencji (nowotworów skóry, przyp. red.) musimy brać pod uwagę płeć. To, co działa w przypadku mężczyzn, nie zawsze w równym stopniu działa na kobiety - mówi współautorka badań prof. Tatiana Oberyszyn, patolog z Ohio State University.

Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że nie tylko zawarty w pomidorach likopen na działanie przeciowotworowe i lecznicze. Testy porównujące działanie tylko tej substancji i proszku z pomidorów wskazują, że to drugie daje lepsze rezultaty. Być może, chodzi tu o różne formy samego likopenu, lub inne substancje zawarte w warzywach.

- Jedzenie to nie lekarstwo, ale możliwe, że jeśli jemy coś przez całe życie, wpływa to na rozwój określonych chorób - mówi współautorka badań, specjalistka od badań nad żywnością dr Jessica Cooperstone.

Ograniczenia badania

Podstawowym ograniczeniem tego eksperymentu jest fakt, że przeprowadzono je na myszach. Nie da się jednak podobnego przeprowadzić na ludziach - wywoływanie raka w celach badawczych po prostu nie wchodzi w grę. Niemniej jednak wyniki są istotne, także w kontekście ludzi, bowiem jest już szereg badań obserwacyjnych u ludzi wskazujących, iż pomidory dobrze działają na zdrowie. Zalecana przez specjalistów dieta śródziemnomorska zawiera dużo tych cennych warzyw.

Nie rezygnujmy więc z pomidorów. Nie dość, że pyszne, to zdrowe i niskokaloryczne.

Krótka historia pomidora

Trudno w to uwierzyć, ale na początku XIX wieku uważano, że pomidory są... trujące. Amerykańskie książki kucharskie zalecały ich gotowanie przez 3 godziny (!), tak, by straciły zabójcze właściwości. W 1820 roku niejaki pułkownik Robert Gibbon Johnson w amerykańskim mieście Salem dowiódł, że... surowe pomidory nie są trujące. Odbyło się to na schodach miejscowego sądu. "Panie i panowie! - rzekł do stojącego poniżej tłumu.

- Od lat usiłuję was przekonać, że szkodliwa wilcza brzoskwinia, Solanum lycopersicum nie jest trującą rośliną, lecz pysznym i pożywnym owocem, który zasługuje, by znaleźć się na każdym stole. Jednak nie mogąc przekonać was siłą argumentów, pozwolę sobie zrobić to za pomocą przykładu. Jeśli mam rację, przeżyję, jeśli nie - umrę". Po czym wyjął z koszyka pomidora... i zjadł go. Na ten widok jedna ze zgromadzonych licznie kobiet zemdlała. Johnson - ku zaskoczeniu gawiedzi - przeżył.

Anna Piotrowska, www.zdrowie.pap.pl

Wiadomości
Dobre półrocze warszawskiego lotniska Chopina. 7 mln odprawionych pasażerów (12-07-2017)

W pierwszym półroczu br. warszawskie Lotnisko Chopina odprawiło prawie 7 mln pasażerów, czyli o jedną czwartą więcej niż w tym samym czasie ubiegłego roku - poinformowała w środę firma w komunikacie. W czerwcu 2017 r. lotnisko obsłużyło 1,52 mln pasażerów - ponad 20 proc. więcej niż w czerwcu 2016 r.

Jak podkreślono w komunikacie, liczba pasażerów podróżujących w ruchu krajowym w okresie styczeń-czerwiec przekroczyła 1 mln i była o 66 proc. wyższa niż w 2016 roku. Natomiast liczba pasażerów w ruchu międzynarodowym wyniosła prawie 6 mln, co oznacza, że wzrosła o około 20 proc. W pierwszym półroczu otwartych zostało 13 nowych tras, z czego trzy pozaeuropejskie: Los Angeles, Newark, Astana. Na dwóch istniejących trasach uruchomił rejsy drugi przewoźnik - wynika z komunikatu.


Fot. Kuba Bożanowski, Wikimedia

"Przewidywany jest dalszy wzrost liczby przewiezionych pasażerów, ze względu na fakt, że pod koniec czerwca i na początku lipca drugi co do wielkości przewoźnik na Lotnisku Chopin - Wizz Air uruchomił 7 połączeń, z czego 4 na nowych trasach. W sierpniu i wrześniu na 2 obsługiwanych trasach do Goeteborga i Wilna planowane jest uruchomienie połączeń przez odpowiednio: narodowego przewoźnika PLL LOT i Wizz Air" - napisano.

Lotnisko Chopina w Warszawie to największe lotnisko w Polsce. W 2016 r. port obsłużył 12,8 mln pasażerów - o 14,4 proc. więcej niż w 2015 r. Lotniskiem zarządza Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze", które zatrudnia ponad 1,5 tys. osób

Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365