Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.071.317 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 293 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
Ironia jest ostatnią fazą rozczarowania.
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
Archiwum nowinek naukowych
Wiadomości
Morski gigant w Gdańsku (27-08-2019)

Pierwszy na świecie statek o szerokości 24-rzędów kontenerów - MSC Gulsun, przypłynął do DCT Gdańsk, najszybciej rozwijającego się portu kontenerowego w Europie.

Podczas postoju w Gdańsku, na MSC Gulsun przeładowano 11,000 kontenerów (18,000 TEU). To największa regularna wymiana kontenerów w Europie.

Od 2013 największe statki kontenerowe na świecie regularnie zawijają do DCT Gdańsk, gdzie funkcjonują najnowocześniejsze suwnice STS o zasięgu ponad 25 rzędów kontenerów, głębokowodne nabrzeża i obrotnice do 670m, dzięki czemu port może przeładowywać nowej klasy kontenerowce typu Megamax-24, o pojemności 23,756 TEU (jednostka równoważna pojemności kontenera o długości 20 stóp). Nasz port jest jedynym terminalem na Morzu Bałtyckim, który może obsługiwać Ultra Large Container Vessels.


fot.aeromedia.pl

MSC Gulsun przypłynął do nas z niemieckiego portu Bremerhaven, gdzie terminal nie ma jeszcze suwnic z tak dużym wysięgiem, które są w stanie obsłużyć skrajny (najdalszy od nabrzeża) rząd kontenerów na najnowszej generacji, rekordowej wielkości statku, który może przewozić 24 kontenerów po szerokości pokładu.

"W DCT Gdańsk nieustannie inwestujemy w przyszłość, więc kiedy ona nadejdzie - podobnie jak w przypadku nowej klasy statków - jesteśmy na to gotowi. Chcielibyśmy podziękować naszym klientom za korzystanie z DCT Gdańsk jako bramy do Europy Wschodniej oraz MSC za powierzenie nam ich nowej flagowej klasy statków, przy obsłudze których dążymy do zapewnienia najwyższego poziomu usług i niezawodności. "- mówi Prezes Zarządu DCT Gdańsk, Cameron Thorpe.

DCT (Deepwater Container Terminal) Gdańsk umożliwia Polsce połączenie z największym szlakiem handlowym transportu morskiego; między Europą a Azją. Zapewnia również sprawną wymianę handlową produktów naszego regionu z Chinami, przy jednoczesnej redukcji kosztów, bardziej konkurencyjnych terminach dostaw oraz niższej emisji dwutlenku węgla w przeliczeniu na jeden kontener w stosunku do innych portów.

DCT Gdańsk obsługuje nie tylko Polskę, ale jest również jednym z najbardziej atrakcyjnych modeli biznesowych obsługujących rynki Morza Bałtyckiego. Stanowi on także najbardziej opłacalny sposób dotarcia do wewnątrzlądowych rynków zagranicznych Czech, Słowacji, Białorusi oraz Zachodniej Ukrainy.

W 2018 r. terminal DCT Gdańsk przeładował prawie 1.9 mln TEU, regularnie obsługując zawinięcia największych kontenerowych statków na świecie. W 2019 roku, przeładunki w DCT Gdańsk przekroczą 2.0 mln TEU.

Do niedawna największy port kontenerowy w Polsce należał do Australijczyków. W tym roku Polski Fundusz Rozwoju, powołany przez Skarb Państwa, przejął 30% jego udziałów.

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej opracowało Program rozwoju polskich portów morskich do 2020 roku z perspektywą do 2030 roku. Wskazano w nim, że wskutek zbudowania terminalu DCT osłabiła się pozycja konkurencyjnych portów - np. w Lubece spadek obrotów kontenerowych sięgnął od 2007 roku aż 40 proc. Z kolei DCT podwoił potencjał przeładunkowy. "Przewiduje się, że część kontenerów przeładowywanych obecnie w portach Europy Zachodniej i przewożonych do Polski tzw. feederami będzie trafiać do polskich terminali kontenerowych za pośrednictwem dużych kontenerowców kursujących w regularnej żegludze oceanicznej" - napisano w programie, prognozując spektakularny wzrost obrotów ładunków skonteneryzowanych - z 7,5 mln ton w 2015 roku do 16 mln ton w 2020 roku.

Rosnąca liczba przeładunków to także większe pieniądze dla polskiego budżetu, któremu DCT Gdańsk daje miliardowe wpływy. Tylko w 2018 r. z tytułu ceł, akcyzy i VAT było to ok. 10 mld zł.

Źródło: dctgdansk.pl, www.portalmorski.pl

Zdrowie
Prof. Lisiak: Polacy jedzą za mało mięsa (08-08-2019)

Powinniśmy jeść więcej mięsa - uważa dr hab. Dariusz Lisiak, idąc pod prąd narracji, jaka dominuje w mediach. Co więcej, podkreśla, aby nie bać się mięsa, z którego słynie Polska, czyli wieprzowiny, gdyż ma ona mniej tłuszczu niż kiedyś.

"Jemy 70 kg mięsa rocznie na osobę. W porównaniu z Hiszpanami, Duńczykami czy Niemcami statystyka wypada na niekorzyść Polski" - wyjaśnia dr hab. Dariusz Lisiak z Instytutu Biotechnologii Przemysłu Rolno-Spożywczego w Poznaniu. Największymi smakoszami mięsa są Australijczycy i Amerykanie - spożywają go ponad 100 kg. W Unii Europejskiej konsumpcja oscyluje w okolicach 80-90 kg.

Dodatkowo, najnowsze badania pokazują, że połowa Polaków chce ograniczyć spożycie mięsa, a 1/4 chce przejść na wegetarianizm. Ubolewa nad tym Lisiak, podkreślając, że mięso w diecie jest jednak potrzebne. "Człowiek je mięso od 2 milionów lat i nagle próbuje się nam wmówić, że jest ono niezdrowe. Od dawien dawna nasza fizjologia jest przygotowana do spożywania mięsa. Spójrzmy na Inuitów (Eskimosów) - oni jedzą tylko mięso, w życiu warzyw nie widzieli. Tam nie ma żadnych chorób układu krążenia" - zauważa naukowiec.

Lisiak walczy też z mitem, że szczególnie tłustym mięsem jest wieprzowina. Zaznacza, że w ostatnich latach znacznie wzrosła mięsność polskich świń. Na skutek prac hodowlanych, zawartość mięsa w tuczniku od lat 90. do chwili obecnej wzrosła z 43 proc. do 58 proc. Wymowne jest to, że boczek, który jeszcze 20 lat temu zawierał około 50 proc. tłuszczu, dziś ma tego składnika na poziomie 15 proc.

Ekspert zaznacza, że mięso jedzone w rozsądnych ilościach, to też zdrowie. Przede wszystkim jest źródłem pełnowartościowego, łatwostrawnego i dobrze przyswajalnego białka, a białko to składnik budulcowy naszego organizmu. Mięso to też wysokoenergetyczny tłuszcz, witaminy - głównie z grupy B, a także dobrze przyswajalne żelazo oraz cynk. Jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu człowieka - szczególnie w okresach wzmożonego zapotrzebowania.

W ostatnich 50 latach aż pięciokrotnie zwiększyło się spożycie mięsa na świecie. Głównym tego powodem jest wzrost dobrobytu, szczególnie w krajach rozwijających się - informuje "BBC News".

Na początku lat 60. XX w. produkcja mięsa na naszym globie nie przekraczała 70 mln ton, ale z czasem wzrosła ona aż pięciokrotnie, do ponad 330 mln ton w 2017 r. W tym samym czasie liczba ludności wzrosła ponad dwukrotnie - z 3 mld do 7,6 mld.

Największa konsumpcja mięsa przypada na USA i Australię, gdzie przeciętny mieszkaniec spożywa go ponad 100 kg rocznie. Na dalszym miejscach są mieszkańcy Europy, szczególnie zachodniej. Na naszym kontynencie średnie roczne spożycia mięsa sięga 80-90 kg.

Według GUS w Polsce spożycie mięsa na osobę w 2017 r. wyniosło 78,5 kg i było o 1,5 kg większe, niż w 2016 r. W naszym kraju - podobnie jak w innych państwach - część osób deklaruje zmniejszenie spożycia mięsa, choć skala ogólnej jego konsumpcji nie zmienia się albo nawet rośnie.

W USA w ostatnich 50 latach zmieniła się głównie struktura spożycia mięsa, a nie jego ilość. W latach 70. XX w. Amerykanie spożywali średnio ponad 80 kg mięsa na osobę, a w 2018 r. - już ponad 100 kg. W tym samym półwieczu zaczęli oni jeść więcej drobiu, zaś mniej wieprzowiny i wołowiny. W USA spożycie drobiu odpowiada już za ponad połowę spożycia mięsa ogółem (w latach 70. XX w. była to jedna czwarta).

Powołujące się m.in. na dane FAO "BBC News" informuje, że głównym powodem wzrostu konsumpcji mięsa na świecie jest wzrost dobrobytu, w tym szczególnie w krajach rozwijających się, takich jak Chiny i Brazylia.

W obydwu tych krajach istnieje największa dynamika wzrostu spożycia mięsa. W latach 60. XX w. przeciętny Chińczyk zjadał zaledwie 5 kg mięsa rocznie, w latach 80. XX w. - już 20 kg, a ostatnio - ponad 60 kg.

Podobnie jest w Brazylii, gdzie od lat 90. XX w. skala konsumpcji mięsa zwiększyła się trzykrotnie - do około 100 kg i jest już taka, jak w najbogatszych krajach świata.

Najmniej mięsa spożywa się w Indiach, gdzie przeciętny mieszkaniec zjada zaledwie 4 kg tego produktu w skali roku. Nie jest tak, że Hindusi na ogół nie jedzą mięsa. Aż trzy czwarte z nich deklaruje, że sięga po mięso, ale spożywa je w niewielkich ilościach.

Mało mięsa spożywają mieszkańcy Afryki. W Etiopii przeciętny mieszkaniec spożywa 7 kg mięsa, w Ruandzie - 8 kg, a w Nigerii - 9 kg, czyli dziesięć razy mniej, niż statystyczny Europejczyk.

PAP Nauka w Polsce

Wiadomości
Wielka kara UOKIK dla naciągaczy wabiących na "pokazy" (06-08-2019)

Nagroda dla każdego. Losowanie atrakcyjnych prezentów. Tak firma Exito z Opalenicy zachęcała konsumentów do udziału w pokazie. Jednak nagrody nie istniały, a za prezent trzeba było zapłacić. Za oszukiwanie seniorów prezes UOKiK nałożył prawie 4 mln zł kary.

Exito z Opalenicy (Wielkopolska) to firma, która sprzedaje na pokazach maty lecznicze, urządzenia do masażu, roboty kuchenne, oczyszczacze powietrza i inne. Ofertę kieruje w dużej mierze do seniorów. Do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpływało wiele skarg. Dały one podstawę do wszczęcia postępowania przeciwko Exito w maju 2019 r.

Nagroda dla każdego. Exito zaprasza na pokaz wabiąc konsumentów obietnicą prezentu dla każdej osoby, która weźmie w nim udział. Co więcej, pracownicy spółki informują, że podczas prezentacji odbędzie się losowanie nagród. W rzeczywistości upominki nie istnieją, a wylosowana "nagroda" tak naprawdę jest płatna - pracownicy przedstawiają umowę jej zakupu.

Nieistniejące promocje. Firma prezentuje ofertę jako szczególną okazję. Twierdzi, że konsument może zaoszczędzić nawet kilkanaście tys. zł. Tymczasem koszt zestawów jest sztucznie zawyżany, a ceny sprzed promocji nigdy nie istniały. Tymi wszystkimi zabiegami Exito chce namówić konsumentów do tego, żeby kupowali kosztowne produkty.

Brak możliwości odstąpienia od umowy. Exito twierdzi, że konsumenci nie mogą zrezygnować z zakupów, ponieważ kupili produkty z promocji lub wyroby medyczne. Jest to niezgodne z prawem - każda osoba, która zawiera umowę na prezentacji, może odstąpić od zakupu w ciągu 14 dni.

- Nie ma taryfy ulgowej dla firm, które oszukują seniorów. Celem Exito była jak największa sprzedaż metodami sprzecznymi z prawem. Nie znalazłem w tym przypadku żadnych okoliczności łagodzących, dlatego nałożyłem wysoką karę. Jest to do tej pory najwyższa kara za pokazy. Mam nadzieję, że to będzie lekcja dla nieuczciwych przedsiębiorców - mówi Marek Niechciał, prezes UOKiK.


Marek Niechciał

Za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów prezes UOKiK nałożył na Exito prawie 4 mln zł kary (3 936 270 zł). Firma musi zaprzestać stosowania kwestionowanych praktyk ze względu na nałożony na nią rygor natychmiastowej wykonalności. Klienci otrzymają od Exito listy z informacją o decyzji.

Decyzja nie jest prawomocna, ponieważ Exito może odwołać się do sądu. Ma na to 30 dni od odbioru decyzji.

Źródło: UOKiK

Wiadomości
W Polsce spadła przestępczość (04-08-2019)

Oto unijny ranking krajów według wskaźnika morderstw:

Polska w ogonie Europy...

Warto odnotować, że nasz kraj pozostaje jednym z najbezpieczniejszych - pomimo tego, że wedle tego samego Eurostatu przyjmujemy najwięcej imigrantów w Unii - 683 tys. w roku 2017 (na drugim miejscu Niemcy z 535 tys.). Liczba obcokrajowców w Polsce szacowana jest na ok. 1,5 mln.

Pozytywne trendy związane z przestępczością dotyczą nie tylko zabójstw:

- o 16,1% spadła liczba rozbojów, wymuszeń i kradzieży rozbójniczych (z 8,1 tys. w 2017 do 6,8 tys. w 2018)

- o 13% spadła liczba bójek i pobić (z 5 tys. w 2017 do 4,4 tys. w 2018).

- o 7,3% spadła liczba kradzieży mienia, a o 5% spadła liczba uszkodzeń mienia; po raz pierwszy w historii liczba kradzieży samochodów spadła poniżej 10 tys.

Czy spadek liczby tych najbardziej dla społeczeństwa uciążliwych przestępstw można wiązać ze wzrostem transferów socjalnych?

Media starają się wzbudzać poczucie przeciwne, gdyż na wzbudzaniu lęku najlepiej się zarabia i panuje. Mimo tego aż 86% Polaków czuje się w Polsce bezpiecznie (dla porównania w Niemczech odsetek ten wynosi 73%, więcej jak czwarta część społeczeństwa niemieckiego nie czuje się bezpiecznie).

Informacje te rzucają kamyczek do ogródka obu stron politycznego sporu: podważają retorykę strony lewej o dziczejącym społeczeństwie a także prawicowe tezy o potrzebie zaostrzenia prawa karnego.

Technika
Na Politechnice Lubelskiej powstał supernowoczesny silnik elektryczny (04-08-2019)

Dr inż. Przemysław Filipek z Wydziału Mechanicznego Politechniki Lubelskiej wraz ze studentami zbudowali prototyp bezrdzeniowego, bezszczotkowego silnika prądu stałego CLBLDC. Urządzenie badaczy z Lublina jest tańsze, lżejsze i wydajniejsze niż obecnie stosowane silniki BLDC

Bezszczotkowe silniki elektryczne wykorzystywane są w wielu dziedzinach życia, od zabawek, poprzez sprzęt AGD i elektronarzędzia, po automatykę przemysłową. Silniki te są niezastąpione np. w napędach dronów, technologii kosmicznej i górnictwie, przemyśle samochodowym, maszynowym (urządzenia wykonawcze i roboty), modelarstwie i w wielu innych.

- Obecnie stosuje się na szeroką skalę silniki BLDC, które pobierają dużo energii, a ich sterowanie jest skomplikowane. Posiadają jednak dużą wytrzymałość oraz nie iskrzą ze względu na brak szczotek i klasycznego komutatora. Ich wymiary są małe, dzięki czemu łatwo je wbudować nawet w niewielkie urządzenia - mówi dr inż. Przemysław Filipek z Katedry Podstaw Konstrukcji Maszyn i Mechatroniki.

Zaproponowane przez naukowców z Politechniki Lubelskiej rozwiązanie posiada wszystkie zalety silnika BLDC, zaś jego przewaga polega na dużo prostszej konstrukcji, mniejszej o ¼ masie, prostszym sterowaniu oraz mniejszym poborze prądu o ok. 15%.

Jak podkreśla pomysłodawca rozwiązania dr Filipek: - Nowy silnik, z powodu braku stalowego rdzenia, który nie koroduje, może pracować pod wodą lub w warunkach dużej wilgotności. Dodatkowo, silniki CLBLDC są bardziej efektywne energetycznie, dzięki czemu mogą być stosowane w zasilanych bateriami np. rowerach i hulajnogach elektrycznych.

- Rozwiązania zastosowane w produkcji silnika uzyskały trzy patenty w rekordowo szybkim czasie 4 miesięcy - informuje Maciej Nowicki, rzecznik patentowy Politechniki Lubelskiej.

Silnik jest przy tym cichy. Zamontowany został prototypowo między innymi w wiertarce. - Dzięki niemu można wiercić w bloku, nie męcząc sąsiadów - stwierdza Przemysław Filipek.

- Głód na innowacje lubelskich przedsiębiorców jest coraz większy - mówi Paweł Chrapowicki, dyrektor Centrum Innowacji i Transferu Technologii Politechniki Lubelskiej. - Przedsiębiorca teraz chce już nie tylko, żeby pokazać mu fajny pomysł, ale również udowodnić, że dane rozwiązanie działa i jest przetestowane.

Jak dodaje Paweł Chrapowicki, obecnie to nie pieniądze stanowią największy kłopot przy opracowywaniu wynalazków. - Środki z funduszy europejskich są tak dostępne, że większym problemem są ludzie, którzy posiadają kompetencje i ich czas. Widzimy taką zależność, że im ktoś jest bardziej doświadczony i więcej wie, tym jest bardziej zajęty.

Źródło: Politechnika Lubelska, Polskie Radio Lublin, Fot. Jakub Krzysiak

Medycyna
Na UW opracowano substancję skuteczniejszą od najsilniejszych leków przeciwbólowych (02-08-2019)

Związek chemiczny, wykazujący właściwości przeciwbólowe 5 tys. razy skuteczniej od obecnie dostępnych najsilniejszych środków przeciwbólowych, opracowali naukowcy z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego - poinformowała uczelnia. Po przejściu testów klinicznych lek mógłby uśmierzać ból np. o podłożu neuropatycznym.

Nowa substancja została opracowana przez zespół naukowców z Wydziału Chemii UW pod kierunkiem prof. Aleksandry Misickiej-Kęsik, przy współpracy z prof. Barbarą Przewłocką z Instytutu Farmakologii Polskiej Akademii Nauk. O odkryciu poinformował Uniwersytet Warszawski w przesłanej informacji prasowej.

Związek chemiczny wykazujący silne właściwości przeciwbólowe należy do rodziny peptydomimetyków. Jedna część cząsteczki oddziałuje na receptory opioidowe, co powoduje wygaszanie reakcji bólowych, natomiast druga jej część działa na receptor melanokortylowy czwarty, który odpowiada za wysyłanie sygnału inicjującego ból. Podanie jednego związku sprawia, że organizm jednocześnie wysyła sygnał hamujący i uśmierzający istniejący już ból oraz drugi sygnał wygaszający źródło jego wywoływania.


Wikimedia

"Jest to ogromna przewaga nad dotychczas znanymi środkami przeciwbólowymi, ponieważ wszystkie one działają albo w jeden albo w drugi sposób, ale żaden z nich nie wykorzystuje naraz obu sposobów" - podkreśla dr Rafał Wieczorek, członek zespołu prowadzącego badania nad nową substancją, cytowany w informacji prasowej.

Jako środki uśmierzające ból neuropatyczny obecnie stosowane są leki z rodziny opioidów, takie jak np. morfina. Wadą tych leków są jednak właściwości uzależniające oraz dotkliwe skutki uboczne. Wprowadzenie nowego leku na bazie peptydomimetyku daje nadzieję na całkowite i długotrwałe uśmierzenie bólu, ponieważ w porównaniu do morfiny do uzyskania rezultatu potrzeba o kilka tysięcy mniejszego stężenia leku, a wysoka dawka powoduje całkowite wyeliminowanie bólu, nawet jeśli jest on pochodną uszkodzonych czy podrażnionych nerwów - czytamy w komunikacie.

Lek jest przedmiotem zgłoszenia wniosku o ochronę patentową w Polsce oraz w wybranych krajach świata. Obecnie trwają zaawansowane prace nad rozpoczęciem pierwszej fazy testów klinicznych. Jeśli kolejne etapy testów klinicznych zakończą się pomyślnie, na rynek trafi lek, który będzie mógł uśmierzać ból np. o podłożu neuropatycznym czy w ostrych stanach urazowych.

"Odkrycie ma ogromny potencjał komercjalizacyjny. Pomyślne przejście kolejnych faz testów klinicznych pozwoliłoby wyprodukować uniwersalny, niezwykle skuteczny lek, jakiego dotychczas nie było na rynku. W praktyce byłby to ratunek dla wielu ludzi zmagających się z przewlekłymi bólami, na które obecnie nie ma żadnego skutecznego ratunku" - ocenia dr Robert Dwiliński, dyrektor Uniwersyteckiego Ośrodka Transferu Technologii UW.

Projekt otrzymał 12,6 mln zł dofinansowania ze środków Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

PAP - Nauka w Polsce

Wiadomości
Reklama Gillette potępiająca "toksyczną męskość" kosztowała koncern miliardy dolarów strat (01-08-2019)

Wielkie ponadnarodowe koncerny coraz mocniej angażują się w inżynierię społeczną, zazwyczaj dyskretnie, aczkolwiek kilka miesięcy temu Procter & Gamble wybiegł przed szereg pochodu postępu.

Mowa o reklamie Gillette potępiającej "toksyczną męskość" w ramach kampanii #metoo. Reklama nie tylko obwiniała męskość za to, że pewna niewielka cząstka męskiej populacji molestuje seksualnie kobiety, to na dodatek zawierała przekaz rasistowski: jesteś mężczyzną - jesteś zły, jesteś białym mężczyzną - jesteś największym złem tego świata: na 43 mężczyzn pokazujących negatywne zachowania, 42 było białych a tylko 1 czarny; na 7 mężczyzn pokazujących dobre zachowania, 5 było czarnych a 2 białych. Trudno się dziwić, skoro autorką spotu była feministka.

Ów moralizatorski spot był obraźliwy dla mężczyzn, którzy odpowiedzieli bojkotem Gillette, na czym koncern stracił już miliardy dolarów.

"P&G (właściciel marki Gillette) odnotowało stratę netto w wysokości około 5,24 mld USD, czyli 2,12 USD na akcję, za kwartał zakończony 30 czerwca, w związku z odpisem niepieniężnym Gillette w wysokości 8 mld USD. W tym samym okresie ubiegłego roku zysk netto P&G wyniósł 1,89 mld USD, czyli 72 centy za akcję."

Więcej:
Why Gillette's New Ad Campaign Is Toxic
Gillette's 'toxic masculinity' ad haunts P&G as shaving giant takes $8B writedown

Wiadomości
Szef MSZ Niemiec: Chciałbym prosić naród polski o przebaczenie, wstyd mi za to, co Niemcy wyrządzili Polsce (01-08-2019)

Po raz pierwszy od 15 lat przedstawiciel rządu Niemiec wziął udział w obchodach Powstania Warszawskiego.

"Chciałbym prosić naród polski o przebaczenie, wstyd mi za to, co Niemcy wyrządzili Polsce. Warszawa została zniszczona, ale nie została złamana. Obywatelki i obywatele Polski nie dopuścili do tego, ani ci którzy 1 sierpnia 1944 r. uczestniczyli w zrywie lub wspierali powstańców, ani kolejne pokolenia, które odbudowały Warszawę. Niemcy ponoszą odpowiedzialność za to okrucieństwo. Zniszczenie Warszawy było świadomym ciosem zadanym po to, żeby unicestwić wszystko, co składa się na polską tożsamość." - powiedział w Muzeum Powstania Warszawskiego Heiko Maas szef niemieckiego MSZ.

Trzeba zauważyć, że rząd Niemiec zachował się znacznie stosowniej wobec trudnej historii polsko-niemieckiej, aniżeli władze Gdańska, które obwieściły, że z okazji napaści Niemiec na Polskę świętować będą wespół z jakąś delegacją niemiecką urządzając na ulicach Gdańska radosny pochód i tańce.

Z drugiej jednak strony ostatnie gesty władz niemieckich odczytywać można jako próbę zbudowania lepszych relacji polsko-niemieckich. Nie bez powodu "Die Welt" narzeka, że "Ursula von der Leyen przypochlebia się polskim nacjonalistom".

Różności
Science: Polacy wśród najuczciwszych narodów świata (29-07-2019)

Amerykańsko-szwajcarski zespół naukowców przeprowadził szeroko zakrojone badania dotyczące uczciwości w 355 miastach leżących w 40 krajach świata. W ich ramach w różnych instytucjach publicznych i prywatnych pozostawiono ponad 17 tys. portfeli zawierających różne kwoty pieniędzy. Okazało się, że wbrew przypuszczeniom we wszystkich krajach ludzie częściej zwracają znalezione portfele, które zawierają więcej pieniędzy. Dla nas największym zaskoczeniem może być fakt, że wbrew medialnym stereotypom, Polacy znaleźli się w czołówce najuczciwszych narodów świata, tuż za Szwajcarami i Skandynawami.

Innymi słowy, jak zgubisz portfel, to częściej odda ci go Polak niż Francuz czy Anglik, choć ci ostatni wciąż są znacznie od Polaków zamożniejsi.

Publikacja: Civic honesty around the globe, Alain Cohn, Michel André Maréchal, David Tannenbaum, Christian Lukas Zünd, Science 05 Jul 2019.

Różności
60. Międzynarodowa Olimpiada Matematyczna. Janek Fornal i uratowany honor Starego Kontynentu (29-07-2019)

21 lipca w brytyjskim Bath miała miejsce dekoracja zwycięzców 60 Międzynarodowej Olimpiady Matematycznej (IMO). Nasza drużyna drugi rok z rzędu spisała się na medal. Uczniowie wywalczyli złoto, trzy srebra i dwa brązy, zajmując zespołowo wysokie 10. miejsce. Polska utrzymała zeszłoroczne prowadzenie wśród krajów Unii Europejskiej i trzecie miejsce w Europie. Jest także zupełnie niespodziewany sukces: Po 25 latach Polak znowu jest głównym zwycięzcą olimpiady!

Janek Fornal, absolwent Liceum Sióstr Prezentek z Rzeszowa, 21 lipca został drugim pod względem dokonań polskim zawodnikiem w 60-letniej historii naszych startów w International Mathematical Olympiad (IMO). Brąz i dwa złota to jego dorobek z trzech lat startów. Na liście olimpijskich sław Janka wyprzedza tylko Przemysław Mazur, utalentowany krakowianin, trzykrotny złoty medalista IMO z lat 2006, 2007, 2008. Tegoroczny złoty medal Fornala ma jednak szczególną wartość - został przyznany za pierwsze miejsce i 42-punktowy wynik. Matematyk z Rzeszowa wszystkie zadania rozwiązał bezbłędnie.

Polscy pasjonaci olimpiad, którzy w ostatnich dniach śledzili nieformalne doniesienia z Bath, nie mogli narzekać na brak emocji. Pierwsza po zakończeniu drugiego dnia zawodów wiadomość brzmiała szczególnie dla nas ekscytująco: "Possibly 1 perfect from Poland (POL2)." W kolejnych wpisach w internecie nadal wskazywano, że POL2, czyli Janek Fornal, może otrzymać maksimum punktów. Ale pewności nie było. 19 lipca do późnego wieczora Janek figurował na tablicy wyników bez oceny za zadanie nr 4. Napięcie rosło. Dopiero o godzinie 22.30 na forum AoPS ktoś na skrócił męki oczekiwania na rozstrzygnięcie: "Poland final score: 168, one perfect score."

Perfect score, maksymalna punktacja, to od dziesięcioleci wymarzony cel uczestników olimpiady. Wysoko ceniony wyczyn. Choć przy pewnych układach zadań zdarzało się, że lista szczęśliwców była długa i obejmowała nawet 20-30 osób. W ostatnich latach poprzeczka wisi jednak bardzo wysoko i 42-punktowców jest tyle, co kot napłakał. Tak było i w tym roku - na 621 zawodników z całego świata perfect score uzyskało zaledwie sześć osób. Prócz Janka na liście sławy jest dwóch Chińczyków reprezentujących USA, dwóch Chińczyków z Chin i Koreańczyk...

Olimpiada w roku 1994 była wciąż jeszcze mniejsza od dzisiejszej (69 krajów i 385 zawodników). Najlepsi z pełną punktacją to 22 osoby (5,7% startujących). Warto podkreślić, że w tej grupie było czterech Azjatów i aż jedenastu zawodników o słowiańskich nazwiskach. 25 lat temu Chińczycy z Chin dopiero zaczynali swój podbój IMO... Dokonania poprzedników Janka budzą respekt. Ich edukacja przypadała na trudne czasy. Budujące są ich dalsze drogi zawodowe trwale związane z edukacją matematyczną. Nie ujmując nic sukcesom z lat 1966-1994, trzeba jednak dostrzec, że wyczyn Janka ma wyższą rangę. Polak zapewnił sobie czołowe miejsce w gronie zaledwie sześciu najlepszych na ogromnej już olimpiadzie (112 państw i 621 zawodników). Ale to nie wszystko. Dziś na IMO warunków nie dyktują już Słowianie, ale wszechstronnie przygotowani zawodnicy o azjatyckich korzeniach, wyszkoleni w Azji i w Ameryce. Bardzo trudno im dorównać. Jankowi to się udało. Patetycznie mówiąc - ocalił honor Starego Kontynentu.

Tegoroczna olimpiada to nie tylko indywidualny triumf Janka, to także wielki sukces świetnie przygotowanej drużyny. 10. miejsce na świecie wydaje się być maksimum tego, co w obecnych warunkach można osiągnąć. Potencjał sześciu azjatyckich potęg, Chin, obu Korei, Tajlandii, Wietnamu, Singapuru, a także USA i Rosji jest większy. Jedynym konkurentem, z którym Polacy mogli się skutecznie ścigać, jest 9. na liście Serbia. Wynik Serbii - 171 punktów - jest nota bene najwyższy w historii tego kraju. My zaś mamy jeszcze jeden powód do radości w postaci powtórzenia zeszłorocznych osiągnięć: Polacy są trzecią siłą w Europie i pierwszą siłą w Unii Europejskiej!


Zdjęcie organizatora OM

Czytaj całość...

Wiadomości
Eurostat: Polska europejskim liderem czytelnictwa (07-04-2019)

Od kilku lat nasza mediosfera rytualnie oburza się tym, jak to "Polacy nie czytają książek", co świadczyć ma rzekomo o niskiej kulturze umysłowej w Polsce. Okazuje się to fake newsem. Jak podaje serwis World Economic Forum, Polska jest w europejskiej czołówce czytelnictwa książek. Według Eurostatu Polacy są na drugim miejscu (razem z Finlandią) jeśli chodzi o dzienny czas poświęcany książkom.

Jeśli chodzi o wydatki gospodarstw domowych na gazety, książki i inne materiały piśmiennicze, Polska lokuje się na trzecim miejscu - po Słowacji i Niemczech (jeśli chodzi o UE, w skali Europy wyprzedza nas jeszcze Norwegia). Po raz kolejny okazuje się, że myślimy o sobie gorzej niż jest w rzeczywistości.

Więcej na ten temat: Rytualne lamenty nad ilością czytelnictwa w Polsce

Archeologia
Historia miedzi na ziemiach polskich starsza o kilka tysięcy lat (13-03-2019)

W czasie budowy drogi w okolicach Jawora odnaleziono wykonany z brązu czekan. W tajemnicę, która tkwiła w jego rękojeści, wielu naukowcom trudno uwierzyć. Chodzi o wiek narzędzia. Wynik analiz w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej wydawał się wręcz nieprawdopodobny, dlatego próbki drewna trafił też do Specjalistycznego Laboratorium Atomowego w Seattle. - Te analizy mocno przesuwają początek historii Zagłębia Miedziowego w naszym regionie - wyjaśnia Arkadiusz Muła dyrektor muzeum w Jaworze:

- Dzięki tym badaniom można było ustalić prawdopodobną datę powstania najstarszego datowanego przedmiotu z miedzi na ziemiach polskich: początek 15 wieku p.n.e. Te znaleziska można porównać do czasów i skali choćby pierwszej dynastii w Chinach.

Do tej pory naukowcy byli przekonani, że początki wydobycia rudy miedzi w naszym regionie sięgają XIII wieku i miały miejsce w okolicach Iwin oraz Złotoryi. Teraz część podręczników do historii trzeba będzie poprawić.

Archeolog Katarzyna Sielicka sugeruje jednak, że narzędzie mogło być przywiezione znacznie później na przykład z Kotliny Karpackiej.

- Wtedy tutaj raczej metalurgii nie było z wykorzystaniem naszych surowców. Natomiast mamy inne zabytki metalowe na tym samym cmentarzysku i one są datowane na tysiąc lat przed naszą erą. Tak duże zagęszczenie może wskazywać, że te złoża miedzi nasze, lokalne były wykorzystywane tysiąc lat przed naszą erą.

Andrzej Andrzejewski, Foto: Tomasz Stolarczyk, Radio Wrocław

Zzabytki znalezione podczas budowy drogi S3 trafiły do Muzeum Regionalnego w Jaworze oraz do Muzeum Miedzi w Legnicy. Czekany - jak te na zdjęciu - można zobaczyć w Muzeum Miedzi na wystawie czasowej pt. "Drogą S3 w przeszłość".

Komentarz: W istocie pierwsze znane wytopy miedzi na naszych ziemiach sięgają okresu około 4000 lat p.n.e. Wśród wielu pozycji należy zwrócić uwagę na stanowiska archeologiczne: Gródek nad Bugiem, Brześć Kujawski, Złota k. Sandomierza. Mamy na nich udokumentowane wystąpienie tygli do wytopu miedzi pochodzących z okresu neolitu. Paweł Klóska

Czytaj też: Pomorska Troja

Archeologia
W Krakowie odkryto pierwszy w Europie dowód, że ludzie polowali na mamuty (27-01-2019)

W epoce lodowcowej mieszkańcy dzisiejszej Europy polowali na mamuty za pomocą oszczepów. Pierwszy bezpośredni dowód na to stanowi odkryty w Krakowie fragment krzemiennego grotu sprzed 25 tys. lat, wbitego w żebro mamuta.

Znalezisko pochodzi z jednego z największych w Europie nagromadzeń kości mamutów, które znajduje się w rejonie dzisiejszej ulicy V. Hofmana, nieopodal kopca Kościuszki w Krakowie. W wyniku wieloletnich wykopalisk archeolodzy odkryli tam dotychczas szczątki co najmniej 110 mamutów sprzed ok. 25 tys. lat.

"Wśród dziesiątków tysięcy kości w czasie szczegółowej analizy szczątków natknąłem się na uszkodzone żebro mamuta. Okazało się, że tkwi w nim fragment krzemiennego grotu. To pierwsze tego typu znalezisko z okresu epoki lodowcowej na terenie Europy!" - powiedział PAP dr hab. Piotr Wojtal z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie. Analizy, finansowane między innymi z grantów Narodowego Centrum Nauki, prowadzi wspólnie z dr. hab. Jarosławem Wilczyńskim.

Jak przypomina Wojtal, w środowisku naukowym od lat trwa dyskusja, w jaki sposób nasi przodkowie zabijali mamuty. Według niektórych badaczy zwierzęta te uśmiercano raczej podstępem - zaganiając do dołów lub kierując je w stronę urwisk, by spadały ze zboczy. Inni twierdzą, że ludzie koncentrowali się na osobnikach słabszych lub chorych. Część sądzi, że na nie polowano.

"Wreszcie znaleźliśmy 'dymiący pistolet', czyli pierwszy bezpośredni dowód na to, w jaki sposób polowano na te wielkie zwierzęta" - zauważa archeozoolog.

Do tej pory podobne znaleziska znane są jedynie z dwóch syberyjskich stanowisk.

Kość z ostrzem krzemiennym odkryto już w 2002 r. Ponieważ uszkodzenie kości jest niepozorne, zostało odkryte dopiero lutym 2018 r. w trakcie prowadzonych szczegółowych analiz archeozoologicznych. Podczas tych badań każdy z dziesiątków tysięcy szczątków jest dokładnie oglądany.

Zachowany w kości fragment ostrza ma zaledwie 7 mm długości. Naukowcy uważają, że jest to krzemień odłamany w momencie wbicia włóczni w ciało mamuta.

Do tej pory wśród kości mamutów i innych zwierząt znalezionych przy skupisku szczątków zwierzęcych z Krakowa archeolodzy odkryli kilkaset fragmentów ostrzy krzemiennych (był to więc produkt masowy), z czego mniej więcej połowa była odłamana na czubku, zapewne po uderzeniu w twardy obiekt. "Tymczasem czubek jednego z nich właśnie teraz udało się nam odkryć wewnątrz kości" - dodaje naukowiec.

"Włócznia z pewnością została rzucona w mamuta z pewnej odległości, o czym świadczy siła, z jaką wbiła się w zwierzę - ostrze musiało pokonać dwucentymetrową skórę i ośmiocentymetrową warstwę tłuszczu, by w końcu dotrzeć do kości" - opowiada ekspert.

Cios w żebro nie był dla zwierzęcia śmiertelny. W ataku uczestniczyło jednak zapewne kilkoro myśliwych i któryś z nich dosięgnął oszczepem innego miejsca, co doprowadziło do śmierci. "Zapewne wprost w tkanki miękkie i któryś z organów" - dodaje Wojtal.

Podobne znaleziska z okresu paleolitu są bardzo rzadkie. Ostrza krzemienne wbite w kości zachowują się tylko w przypadku większych zwierząt. "Znane są takie przypadki z Europy, dotyczące szczątków niedźwiedzi, znalezionych w Niemczech" - opowiada Wojtal.

Mamuty pojawiły się w Europie ok. 500 tys. lat temu. Ich najmłodsze szczątki z terenu Polski mają ok. 13 tys. lat. Osiągały ponad 3 m wysokości i ważyły do 6 ton.

Mamuty zaczęły masowo wymierać na świecie ok. 15 tys. lat temu. Dłużej przetrwały na Alasce, ale także w północno-wschodniej Rosji na Wyspie Wrangla - aż do III tysiąclecia p.n.e. Za podstawową przyczynę ich wymierania uważa się zmieniające warunki klimatyczne, powiązane z końcem epoki lodowcowej. Nie można jednak wykluczyć, że również człowiek przyczynił się wyginięcia tych wielkich ssaków pod koniec epoki lodowcowej.

Skupisko kości mamutów z Krakowa to unikat w skali Europy. Wśród szczątków zwierząt archeolodzy znajdują również setki różnych narzędzi krzemiennych, które służyły do obrabiania skór i mięsa.

Miejsce to odkryto przypadkowo od 1967 r. Od tego czasu, z przerwami, trwają tam prace archeologów z Instytutu Archeologii UJ. Zdaniem naukowców okolica, gdzie odkrywane są kości, była idealna do przygotowania na mamuty zasadzki - być może więc polowano na nie, gdy pozbawione były możliwości ucieczki.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski

Czytaj więcej:

Dlaczego wyginęły mamuty?

Szczątki mamuta z kopalni bełchatowskiej ujawniły jego dietę

Astronomia
POLAR donosi o zagadkowej polaryzacji kosmicznych błysków gamma (15-01-2019)

Detektor POLAR został uruchomiony we wrześniu 2016 r. na pokładzie chińskiego laboratorium kosmicznego Tiangong-2. Naukowcy opublikowali właśnie pierwsze wyniki naukowe w czasopiśmie Nature Astronomy. POLAR jest efektem współpracy pomiędzy Szwajcarią (Uniwersytet w Genewie i Paul Scherrer Institut), Polską (Narodowe Centrum Badań Jądrowych) i Chinami.

Błyski gamma (GRB) są obserwowane jako bardzo krótkotrwałe sygnały rentgenowskie pochodzące ze źródeł, które znajdują się w kosmologicznych odległościach od Ziemi. Te źródła emitują w ciągu kilku sekund więcej energii niż Słońce w czasie całego swojego życia i nie wiadomo, jak to robią. Kierunki błysków nie powtarzają się, więc prawdopodobnie emisji towarzyszy jakaś nieodwracalna katastrofa kosmiczna. Obecnie GRB obserwowane są średnio ok. raz dziennie przez kilka detektorów satelitarnych. Od lat 60/70 XX w. mierzone są kierunki błysków, intensywności i energie fotonów gamma oraz ich zmienność w czasie. POLAR otworzył nowe "okno": pomiar polaryzacji tego promieniowania.

Rozbłysk gamma - pojawiające się izotropowo na sferze niebieskiej, mniej więcej raz na dobę i trwające od kilku milisekund aż do siedmiu godzin, nagłe wzrosty natężenia promieniowania gamma w niewielkim obszarze nieba. Są to najjaśniejsze źródła promieniowania elektromagnetycznego znane we Wszechświecie. Wszystkie zaobserwowane błyski gamma pochodzą spoza naszej galaktyki, chociaż zbliżona klasa obiektów powtarzalne źródła miękkich promieni gamma, jest kojarzona z magnetarami znajdującymi się w Drodze Mlecznej. Istnieją pewne obawy, że jeśli źródło błysku gamma z naszej Galaktyki byłoby skierowane w stronę Ziemi, mogłoby spowodować masowe wymieranie. (Wikipedia)

POLAR to największy detektor przeznaczony do pomiaru polaryzacji kwantów gamma z GRB, wystarczająco duży i precyzyjny, aby wykonać pomiary wielu błysków i wiarygodnie określić polaryzację. POLAR zmierzył 55 GRB. Do określenia polaryzacji potrzeba tysięcy fotonów z GRB. Z opublikowanych właśnie pierwszych danych na temat polaryzacji pięciu błysków gamma wynika, że wyznaczony stopień polaryzacji fotonów w błyskach we wszystkich przypadkach jest bardzo mały. W przypadku najjaśniejszego błysku było możliwe zmierzenie polaryzacji oddzielnie w kolejnych chwilach czasu. Okazało się, że w każdym momencie pomiaru została stwierdzona wysoka polaryzacja, ale kierunek polaryzacji obracał się w czasie.

Obserwowana polaryzacja wymaga kierunkowego uporządkowania źródła emisji, a szybka zmienność kierunku polaryzacji sugeruje jakąś nową, nieznaną i niezbadaną własność emitera. Zjawisko to może być bardzo interesujące. Jeśli chcemy lepiej zrozumieć proces emisji GRB, musimy zbudować o wiele większy detektor niż POLAR. Obecnie naukowcy przygotowują bardziej wydajny detektor POLAR-2 i mają nadzieję uruchomić go w 2022 roku na następnej chińskiej stacji kosmicznej.


Ilustracja obrazująca masywną gwiazdę zapadającą się do postaci czarnej dziury. Energia uwolniona w formie dżetów wzdłuż osi rotacji tworzy rozbłysk gamma. Wikipedia

Współtwórcami kluczowych elementów eksperymentu POLAR byli polscy naukowcy i inżynierowie z Narodowego Centrum Badań Jądrowych*. Bezpośrednio w prace zaangażowanych było ok. 10 osób, w tym z łódzkiej Pracowni Fizyki Promieniowania Kosmicznego NCBJ i z Zakładu Elektroniki i Systemów Detekcyjnych NCBJ w Świerku. Jednym z osiągnięć współpracy było zaprojektowanie i wybudowanie centralnego układu dokonującego selekcji przypadków (trygera) i oprogramowanie go. Z uwagi na ograniczoną możliwość komunikacji urządzenia satelitarnego z Ziemią przesyłane dane muszą podlegać selekcji jeszcze w kosmosie. M.in. odrzucane są zdarzenia wywołane przez jonizujące cząstki promieniowania kosmicznego. Najciekawsze są zdarzenia, podczas których w detektorze nastąpiło co najmniej podwójne rozproszenie fotonu gamma w bardzo krótkim odstępie czasu. Takie przypadki wykorzystuje się od określenia polaryzacji fotonów gamma z rozbłysku.


Wizja artystyczna jasnego rozbłysku gamma w regionie formowania się gwiazd. Energia wybuchu jest wypromieniowywana w przestrzeń w postaci dwóch wąskich, przeciwległych dżetów. Wikipedia

W pracowni NCBJ w Łodzi powstał prototyp zasilacza wysokiego napięcia dla 25 fotopowielaczy POLARa. Jest to projekt zmarłego w 2016 r. znakomitego elektronika p. Jacka Karczmarczyka. Oprócz prac technicznych Polacy uczestniczyli także we wszystkich fazach testowania detektora podczas badań kwalifikacyjnych oraz funkcjonalnych. Wszystkie elementy detektora muszą wytrzymać ekstremalne warunki: próżnię, gwałtowne wstrząsy, duże przeciążenia, wysoką i niską temperaturę, a także wysokie dawki promieniowania.

W Świerku prototypowano także plastikowe detektory scyntylacyjne, służące do detekcji promieniowania gamma. Matryca 1600 takich scyntylatorów jest sercem detektora POLAR.

* W opisie wkładu NCBJ wykorzystano fragmenty artykułu Anny Zwolińskiej, Dominika Rybki i Jacka Szabelskiego "Polowanie na błyski gamma" opublikowanego w magazynie Polskiej Akademii Nauk AKADEMIA 3/47/2016 str. 64.

Źródło: Narodowe Centrum Badań Jądrowych

Zdrowie
Raport NIK: wbrew zapewnieniom producentów dodatki E do żywności mogą być szkodliwe dla zdrowia (03-01-2019)

Ponad 2 kg - tyle przeciętny konsument spożywa w ciągu roku dodatków do żywności oznaczonych różnego rodzaju "E". Produkty spożywcze nafaszerowane są np. konserwantami, przeciwutleniaczami, emulgatorami, czy wzmacniaczami smaku. Tymczasem brakuje właściwego nadzoru nad ich stosowaniem - alarmuje NIK. Inspekcje nie badają każdorazowo wszystkich dodatków znajdujących się w produktach. Nie weryfikują dokładnie, czy to co napisane jest na opakowaniu zgadza się z tym, co jest w środku. Dodatkowo sprawdza się jedynie limity danego "E" w produkcie, nie biorąc pod uwagę ich kumulacji w codziennej diecie i jak to może wpływać na zdrowie. Z badania NIK wynika, że w jednym dniu można przyswoić nawet 85 różnych E.

W Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, ok. 70 proc. diety przeciętnego konsumenta stanowi żywność przetworzona w warunkach przemysłowych, zawierająca substancje dodatkowe. Są to substancje, które w normalnych warunkach nie są spożywane same jako żywność i nie są stosowane jako charakterystyczny składnik żywności. Dodaje się je po to, aby zapobiec niekorzystnym zmianom smaku, barwy, zapachu, wydłużyć okres trwałości, zwiększyć atrakcyjność wyrobu, umożliwić tworzenie nowych produktów, np. typu "light", ale także po to, by zwiększyć efektywność procesu produkcyjnego. Aktualnie dopuszczonych do stosowania w żywności jest ponad 330 dodatków, które w produktach spożywczych mogą pełnić 27 różnych funkcji technologicznych. Są to m.in. konserwanty, barwniki, wzmacniacze smaku, przeciwutleniacze, emulgatory, czy stabilizatory. Zawiera je coraz więcej produktów. Przeciętny konsument spożywa w ciągu roku ok. 2 kg substancji dodatkowych.

Na stosowanie substancji dodatkowych na tak dużą skalę pozwala obecnie obowiązujące prawo polskie i Unii Europejskiej. Jest ono w tym zakresie bardzo liberalne. Niewiele jest produktów, do których nie wolno stosować dodatków. Są to m.in. żywność nieprzetworzona, miód, masło, mleko pasteryzowane i sterylizowane, naturalna woda mineralna, kawa, herbata liściasta.

Zarówno producenci żywności, jak i instytucje kontrolujące ich działalność, ale także instytuty naukowe, zgodnie twierdzą, że dodatki do żywności stosowane zgodnie z obowiązującymi przepisami nie stanowią zagrożenia dla zdrowia konsumenta. Aby bowiem dana substancja dodatkowa została dopuszczona do żywności, musi posiadać ocenę bezpieczeństwa dla zdrowia dokonywaną przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Jednak NIK zwraca uwagę, że przepisy prawa wymagają zapewnienia bezpieczeństwa każdego z dodatków używanych osobno. W żaden sposób nie odnoszą się one do ryzyka wynikającego z obecności w środkach spożywczych więcej niż jednego dodatku, czy ich kumulacji z różnych źródeł.

Należy także dodać, że wszystkie substancje dodatkowe dopuszczone do żywności przed 2009 r. są obecnie ponownie oceniane przez EFSA pod kątem ich bezpieczeństwa dla ludzi. Weryfikacja ma się zakończyć do końca 2020 r. Z listy dodatków dopuszczonych do żywności już usunięto barwnik E128, używany do nadawania koloru mięsu. Ograniczono także stosowanie trzech innych barwników: E 104, E 110 i E 124, dla których obniżono akceptowane dzienne spożycie odpowiednio: 20-krotnie, 2,5-krotnie i blisko 6-krotnie. Wycofano ponadto dopuszczenie barwników do niektórych produktów, np.: do pieczywa cukierniczego i wyrobów ciastkarskich, lodów, czy przekąsek typu snack.

Kontrola NIK miała odpowiedzieć na pytanie, czy funkcjonujący system nadzoru nad stosowaniem dodatków w żywności zapewniał odpowiednią ich jakość oraz bezpieczeństwo zdrowotne konsumentów?

Izba alarmuje, że system nadzoru nad stosowaniem dodatków nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności.

Prowadzone przez skontrolowane inspekcje (Inspekcje Sanitarne, Inspekcję Handlową i Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno - Spożywczych) badania laboratoryjne próbek żywności ograniczały się do wybranych substancji dodatkowych, głównie z grupy substancji konserwujących i barwników. Żadna z Inspekcji nie analizowała zawartości wszystkich dodatków obecnych w danej próbce żywności. Zwykle wskazywano do badań jedną substancję dodatkową i analizowano ją pod kątem ustalonego dla niej limitu w danym produkcie. Inne dodatki obecne w tym produkcie w ogóle nie były weryfikowane. Dodatkowo ograniczona była możliwość analityczna laboratoriów Inspekcji Sanitarnej. Laboratoria te mogły wykonać badania w stosunku do ok. 65 substancji dodatkowych na ponad 200 limitowanych dozwolonych do stosowania. Tak zorganizowany system badań nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności, w której stosowane są substancje dodatkowe, niepodlegające z różnych przyczyn badaniom laboratoryjnym.

Badania laboratoryjne próbek żywności prowadzone przez kontrolowane inspekcje ograniczały się do wybranych substancji dodatkowych. Nie wykonywano analiz zawartości wszystkich substancji obecnych w danej próbce żywności, ani spodziewanych zafałszowań. Niewielki był zatem odsetek próbek zdyskwalifikowanych (zaledwie 0,3%). Tymczasem zlecone przez NIK badania próbek żywności wykazały nieprawidłowości w 14% próbek, jednakże poddanych pomiarom zarówno w zakresie jakościowym, jak i ilościowym, pod kątem obecności wszystkich substancji dodatkowych deklarowanych na etykiecie oraz niedeklarowanych, których można się spodziewać w danym rodzaju produktu. Organy Inspekcji Sanitarnej nie weryfikowały procesów technologicznych i nie kwestionowały zasadności użycia w jednym produkcie nawet kilkunastu różnych dodatków do żywności. Także nie kontrolowały oraz nie oceniały skutków kumulacji wielu substancji dodatkowych oraz ewentualnego ich działania synergicznego, utajonego, czy też możliwych negatywnych skutków interakcji z innymi składnikami diety.

NIK zwraca także uwagę, że dotychczas nikt nie zajmował się łączną ilością dodatków spożywanych z dietą przez przeciętnego konsumenta. Izba zleciła kontrolę oznakowania produktów spożywczych - przeanalizowano 501 powszechnie dostępnych wyrobów. Jedynie w 54 produktach (11 proc.), w składzie zaprezentowanym na etykietach, nie było substancji dodatkowych. W pozostałych 447 producenci zadeklarowali użycie 132 substancji dodatkowych ponad 2 tys. razy. Statystycznie więc na każdy produkt przypadało pięć dodatków do żywności. W przypadku niektórych produktów liczba dodatków w jednym artykule spożywczym była znacznie wyższa. Przykładowo sałatka warzywna ze śledziem i groszkiem zawierała ich 12. Rekordową liczbę substancji dodatkowych zastosowano w kiełbasie śląskiej - 19.

W oparciu o dane ze zleconych przez NIK badań, zaprojektowano hipotetyczną, ale w praktyce prawdopodobną dietę na jeden dzień, składającą się z pięciu posiłków. W efekcie ustalono, że w przygotowanych z tych produktów daniach konsument spożyłby w ciągu jednego dnia 85 różnych substancji dodatkowych. Izba zauważa, że w menu zaplanowano, iż zupę i drugie danie konsument przygotowuje samodzielnie w domu. Gdyby skorzystał z kupionych w sklepie gotowych potraw, dodatków spożytych w ciągu dnia mogłoby być znacznie więcej.

Mimo, iż żywność nafaszerowana jest substancjami dodatkowymi, to organy odpowiedzialne za jej bezpieczeństwo oraz zdrowie publiczne dotychczas nie monitorowały, ani nie oceniały ryzyka związanego z kumulacją wielu dodatków w produktach spożywczych, ewentualnego ich działania synergistycznego, jak również interakcji z innymi składnikami diety, czy też np. lekami. Tymczasem niektóre substancje dodane do jednego produktu, w połączeniu z innym artykułem spożywczym nie będą dla człowieka neutralne. Substancja nieszkodliwa samodzielnie może się nią stać w reakcji z inną, tworząc zagrożenie dla zdrowia.

Najbardziej narażone na przekroczenie akceptowanego dziennego spożycia dodatków (ADI) z dietą, ze względu na niższą masę ciała i upodobania smakowe, są dzieci - głównie w wieku do 10 lat. Najwięcej dodatków jest w produktach, które dzieci lubią najbardziej, czyli ciastach, aromatyzowanych napojach, lodach, parówkach. Z monitoringu spożycia i stosowania dodatków do żywności, przygotowywanego przez Instytut Żywności i Żywienia wynikało, że przyswojenie z dietą kwasu sorbowego i sorbinianów - konserwantów dodawanych głównie do ciast, przetworów warzywnych, pieczywa, aromatyzowanych napojów - znacznie przekraczało limit i w grupie dzieci 4-10 lat wynosiło 291 proc. akceptowanego dziennego spożycia (ADI). U 5 proc. dzieci i młodzieży (1-17 lat) pobranie tych dodatków wynosiło aż 681 proc. Tymczasem spożycie z dietą np. azotynów, obecnych m.in. w wędlinach, parówkach, peklowanym mięsie, u najmłodszych dzieci wynosiło ponad 160 proc. dopuszczalnego limitu, a u 5 proc. dzieci w wieku 1-3 lat kształtowało się na poziomie aż 562 proc.

NIK zauważa, że Główny Inspektor Sanitarny, który nadzoruje jakość zdrowotną żywności, nie wdrażał i nie inicjował działań, które miałyby potwierdzić lub zaprzeczyć, że istnieje ryzyko związane z używaniem substancji dodatkowych. Nie angażował do tych celów także Rady Sanitarno-Epidemiologicznej, w składzie której znajdowali się pracownicy naukowi zajmujący się zagadnieniami bezpieczeństwa żywności, w tym problematyką dodatków do żywności.

Tymczasem dostępnych jest coraz więcej dowodów i publikacji, które wskazują na szkodliwość niektórych dodatków do żywności. W zleconej przez NIK ekspertyzie wśród dodatków, które mogą wywoływać alergie wymieniono barwniki spożywcze, szczególnie syntetyczne (m.in. E 123, E 110, E 122) oraz konserwanty z grupy siarczynów. Wskazano również, że niektóre barwniki (E120 koszenila, E124 czerwień koszenilowa i E 129 czerwień Allura), mogą powodować groźny dla życia wstrząs anafilaktyczny. Barwniki te są często używane w wędlinach, napojach, sałatkach. Są one szczególnie niebezpieczne dla dzieci oraz osób uczulonych na salicylany. Jako dodatki o wysokim potencjale pronowotworowym wymieniono konserwanty: kwas benzoesowy (E 210) i jego pochodne oraz azotyny i azotany (E 249, E 250, E 251, E 252). Także Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) potwierdził niektóre dowody na związek azotynów w diecie z nowotworami żołądka oraz połączenia azotynów i azotanów z przetworzonego mięsa z nowotworami jelita grubego. W zleconej ekspertyzie stwierdzono ponadto narażenie na rakotwórcze N-nitrozoaminy, które powstają m.in. podczas termicznej obróbki żywności zawierającej te substancje, czyli np. podczas podgrzewania kiełbas. Ponadto mogą one być niebezpieczne dla kobiet w ciąży.

W analizowanych przez NIK 501 produktach żywnościowych azotyn sodu (E 250) występował w składach aż 130 produktów żywnościowych, ww. barwniki wystąpiły łącznie w 53 produktach żywnościowych, a kwas benzoesowy i jego pochodne - w 36 produktach.


W ekspertyzie stwierdzono ponadto, że częste używanie kwasu askorbinowego E 300 może przyczyniać się do powstania nadkwasoty, tworzenia kamieni nerkowych, a w wyniku jego reakcji z benzoesanem sodu E 211 uwalnia się rakotwórczy benzen. W przeanalizowanych przez NIK składach żywności kwas askorbinowy E 300 zadeklarowano w 96 produktach.

NIK zwraca także uwagę, że Inspekcja Sanitarna w ramach prowadzonych kontroli nie weryfikowała procesów technologicznych i tym samym nie kwestionowała zasadności użycia w jednym produkcie nawet kilkunastu różnych dodatków do żywności. Główny Inspektor Sanitarny twierdził, że procesy produkcji żywności są sprawą producenta. Tymczasem zdarza się, że ten używa kilku substancji dodatkowych w ramach jednej grupy technologicznej, na przykład w badanych parówkach zastosowano aż cztery stabilizatory i aż trzy substancje konserwujące.

Tymczasem, według eksperta, może to być sposób na nieprzekroczenie limitów ilościowych dodatków odpowiadających za dany proces technologiczny. Zastosowanie jednego związku w ilości zapewniającej pożądany efekt technologiczny spowodowałoby ich przekroczenie, natomiast użycie kilku substancji dodatkowych o takiej samej funkcji technologicznej może to ryzyko zniwelować.

Można ograniczyć stosowanie dodatków

Dania ogranicza używanie dodatków w produktach spożywczych. Państwo to wprowadziło bardziej restrykcyjne przepisy krajowe od tych obowiązujących w Unii Europejskiej. Wobec wielu rodzajów produktów mięsnych dopuszczalny poziom azotynów wynosi w Danii 60 mg/kg (w Polsce 100 mg/kg). W przypadku zaś tradycyjnych duńskich pulpetów i pasztetu dodawanie tych substancji jest całkowicie zabronione. Dania korzysta w UE z tej szczególnej regulacji m.in. dlatego, że jest w stanie dostarczać solidnych i weryfikowalnych danych dotyczących spożycia substancji dodatkowych.

W Polsce brakuje zindywidualizowanego podejścia do problematyki dodatków do żywności w porównaniu ze standardową regulacją unijną, tak jak stało się to w Danii. Aby jednak mieć możliwość wpłynięcia na ograniczenie stosowania substancji dodatkowych, najpierw trzeba rozpocząć monitorowanie ich spożycia.

Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia bierną postawę Głównego Inspektora Sanitarnego. Nie inicjował on, nie organizował i nie prowadził działań informacyjnych przedstawiających społeczeństwu potencjalne zagrożenia. Zdaniem NIK działalność edukacyjna dotycząca stosowania dodatków była ograniczona i nieefektywna. W przypadku Inspekcji Sanitarnej sprowadzała się głównie do realizowania Ogólnopolskiego Programu Edukacyjnego "Trzymaj Formę!". Kampania ta z jednej strony kładła nacisk m.in. na ograniczanie spożycia substancji dodatkowych, z drugiej zaś Inspektor Sanitarny przekonywał, że dodatki dopuszczone do spożycia są bezpieczne.

Sposobem na ograniczenie spożycia dodatków mogłoby być czytanie etykiet i świadome eliminowanie tych produktów, które zawierają ich dużo. Jednak NIK zauważa, że przy obowiązujących wymogach oznakowania wyrobów spożywczych nie jest to takie proste. Po pierwsze część producentów zamiast oczywistych dla większości konsumentów oznaczeń dodatków w formie "E z numerem", używa drugiej dozwolonej formy, czyli nazwy substancji i jej funkcji technologicznej np. kwas cytrynowy - regulator kwasowości. Przy takim oznaczeniu konsumenci mają problemy z identyfikacją, co jest dodatkiem. Po drugie sposób przedstawiania na etykietach składu dodatków nie informuje konsumentów, ani o ilości zastosowanego w danym produkcie dodatku, ani o tym, jakie jest odniesienie zastosowanej ilości do dopuszczalnego jego limitu, ani nawet do akceptowanego dziennego spożycia danej substancji dodatkowej. W ocenie NIK dostęp do takich informacji, przedstawionych w sposób trafiający do wyobraźni każdego konsumenta, znacznie ułatwiłby dokonywanie świadomych wyborów. Dodatkowo należy wskazać, że żadna z instytucji realizujących zadania z zakresu zdrowia publicznego oraz odpowiedzialnych za politykę żywieniową nie publikuje danych na temat wielkości akceptowanego dziennego spożycia dla każdego dodatku. W ten sposób konsumenci nie mają możliwości dotarcia do takich informacji.

W ocenie NIK obowiązujący system nadzoru nad jakością żywności jest dysfunkcjonalny. Trudno bowiem zaakceptować sytuację, w której właściwe organy realizują swoje zadania ustawowe bez uwzględnienia kwestii bezpieczeństwa kontrolowanej żywności. Problemem jest także rozproszenie kompetencji poszczególnych inspekcji. Utrudnia to eliminację wprowadzania na rynek produktów spożywczych, które nie spełniają normy w zakresie stosowania substancji dodatkowych. Zdaniem Izby brakuje jednego organu odpowiedzialnego za nadzór nad rynkiem dodatków do żywności.

Uwagi i wnioski

Najwyższa Izba Kontroli wnioskuje:

Do Prezesa Rady Ministrów o:
  • podjęcie działań w celu wypracowania wspólnej, jednolitej dla wszystkich państw członkowskich UE metodologii gromadzenia informacji dotyczących spożycia i stosowania dodatków do żywności;
  • podjęcie działań zmierzających do ustalenia, w drodze decyzji Komisji Europejskiej, odrębnych dla rynku polskiego limitów substancji dodatkowych, dla których występuje ryzyko przekroczeń;
  • utworzenie jednolitej, wyspecjalizowanej służby bezpieczeństwa żywności, kompetentnej w ocenianiu każdego elementu jakości produktu przeznaczonego do spożycia, w tym zarówno jakości zdrowotnej (po jej ustawowym zdefiniowaniu), jak i jakości handlowej;
  • podjęcie działań legislacyjnych w celu zmiany etykietowania produktów spożywczych, zawierających substancje dodatkowe, tak aby wykazywały one rzeczywisty poziom dodatku w danym produkcie, z jednoczesnym odniesieniem do maksymalnej wartości określonej dla tego dodatku oraz do akceptowanego dziennego spożycia danej substancji dodatkowej;
  • stworzenie warunków do przeprowadzenia rzetelnego monitoringu spożycia z dietą substancji dodatkowych, opartego o dane dotyczące zastosowanych w produktach żywnościowych rzeczywistych poziomów tych substancji, celem identyfikowania zagrożeń i tendencji ich spożycia;
  • zainicjowanie działań zmierzających do stworzenia systemu oceny bezpieczeństwa stosowania substancji dodatkowych w żywności, ze szczególnym uwzględnieniem wpływu kumulacji wielu substancji dodatkowych w jednym środku spożywczym, czy codziennej diecie oraz ewentualnego działania synergicznego lub utajonego, a także możliwych (negatywnych) interakcji z innymi składnikami produktu, diety, a także lekami;
  • podjęcie inicjatywy prawnego uregulowania obowiązku weryfikacji produktów spożywczych z punktu widzenia zasadności wykorzystania substancji dodatkowych;
  • podjęcie inicjatywy ustawowego zdefiniowania pojęcia "jakości zdrowotnej żywności" wraz z ustawowym przypisaniem kompetencji związanych z badaniem tej jakości jednolitej, wyspecjalizowanej służbie kontroli żywności.
  • wykorzystywanie rzetelnie przeprowadzonych badań do oceny ryzyka narażenia populacji polskiej na poszczególne substancje dodatkowe oraz identyfikowanie potencjalnych zagrożeń;
  • kreowanie polityki świadomej konsumpcji (działania edukacyjno-informacyjne, debata publiczna, dyskusje w szerszym gronie ekspertów - autorytetów naukowych) i rzetelne informowanie ogółu społeczeństwa o korzyściach oraz zdiagnozowanych zagrożeniach wynikających ze stosowania substancji dodatkowych.
Do Ministra Zdrowia o:
  • stworzenie warunków do przeprowadzenia rzetelnego monitoringu spożycia z dietą substancji dodatkowych, opartego o dane dotyczące zastosowanych w produktach żywnościowych rzeczywistych poziomów tych substancji, celem identyfikowania zagrożeń i tendencji ich spożycia;
  • zainicjowanie działań zmierzających do stworzenia systemu oceny bezpieczeństwa stosowania substancji dodatkowych w żywności, ze szczególnym uwzględnieniem wpływu kumulacji wielu substancji dodatkowych w jednym środku spożywczym, czy codziennej diecie oraz ewentualnego działania synergicznego lub utajonego, a także możliwych (negatywnych) interakcji z innymi składnikami produktu, diety, a także lekami;
  • podjęcie inicjatywy prawnego uregulowania obowiązku weryfikacji produktów spożywczych z punktu widzenia zasadności wykorzystania substancji dodatkowych;
  • podjęcie inicjatywy ustawowego zdefiniowania pojęcia "jakości zdrowotnej żywności" wraz z ustawowym przypisaniem kompetencji związanych z badaniem tej jakości jednolitej, wyspecjalizowanej służbie kontroli żywności.
Do Głównego Inspektora Sanitarnego o:
  • wykorzystywanie rzetelnie przeprowadzonych badań do oceny ryzyka narażenia populacji polskiej na poszczególne substancje dodatkowe oraz identyfikowanie potencjalnych zagrożeń;
  • kreowanie polityki świadomej konsumpcji (działania edukacyjno-informacyjne, debata publiczna, dyskusje w szerszym gronie ekspertów - autorytetów naukowych) i rzetelne informowanie ogółu społeczeństwa o korzyściach oraz zdiagnozowanych zagrożeniach wynikających ze stosowania substancji dodatkowych.

Czytaj cały raport NIK: www.nik.gov.pl/plik/id,18798,v,artykul_17723.pdf

 


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365