Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.054.637 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie wierzę w to, że jakiś Bóg dał nam przykazania moralne na kamiennych tablicach. Musimy się zdać na samych siebie i na własny rozsądek, żeby wytworzyć możliwie spójne stanowisko".
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
Archiwum nowinek naukowych
Różności
Liberalne kobiety najczęściej usuwają znajomych za poglądy polityczne (20-12-2016)

Większość z nas co pewien czas znajduje zapewne wśród swoich znajomych z mediów społecznościowych soczyste apele w stylu: "Popierający partię X - usuńcie się z moich znajomych" (wszystko oczywiście w stylistyce inwektywnej). Wielu z nas w efekcie ma przez to opory przed podejmowaniem jakiejkolwiek polemiki politycznej, gdyż często kończy się ona w ten sposób, że zostajemy usunięci z grona znajomych. Tymczasem nie każdy z nas chce palić mosty ze znajomymi z którymi różnią nas poglądy polityczne.

Amerykańska ponadpolityczna instytucja badawcza Public Religion Research Institute (PRRI) przeprowadziła sondaż dotyczący skłonności do blokowania znajomych za poglądy. Wyszło im, że 13% Amerykanów zablokowało, usunęło ze znajomych lub przestało śledzić inną osobę w związku z jej wypowiedziami dotyczącymi polityki. Wbrew pozorom nie jest to mało, gdyż tylko pewna część społeczeństwa jest zaangażowana politycznie, a w ramach tej części znaczna część ogranicza się jedynie do "bezpiecznego kręgu dyskusyjnego" w zakątkach i na stronach wyraźnie sprofilowanych politycznie, innymi słowy większość tkwi w kołach wzajemnej adoracji. W realne polemiki polityczne wchodzi zapewne zdecydowana mniejszość społeczeństwa.

Jak się okazuje większą skłonność do nietolerancji politycznej wśród znajomych okazują liberałowie, a przede wszystkim kobiety. Blisko jedna czwarta (24%) Demokratów przyznała, że zablokowała znajomych z tego powodu. Wśród Republikanów oraz niezależnych: blisko jedna dziesiąta (po 9%). Liberalne kobiety blokują dwa razy częściej niż liberalni mężczyźni.

Warto pamiętać, że nasz światopogląd, także polityczny, najlepiej rozwija się nie przez potakiwanie, lecz przez spór. By zwiększyć nasze szanse na udaną polemikę dobrą metodą może być częstsze stawianie pytań zamiast formułowania określonych tez.

Źródło: PRRI

Zdrowie
Dzieci pijące tłustsze mleko są szczuplejsze (07-12-2016)

Dzieci pijące pełnotłuste mleko są szczuplejsze i mają wyższy poziom witaminy D niż dzieci pijące mleko odtłuszczone - informują badacze, których wnioski publikuje "American Journal of Clinical Nutrition".

W badaniach przeprowadzonych przez pediatrów ze Szpitala Świętego Michała w Toronto wzięło udział 2745 dzieci w wieku od dwóch do sześciu lat. Naukowcy przeprowadzali wywiady z ich rodzicami, a także regularnie sprawdzali wskaźnik masy ciała (BMI) dzieci oraz poziom witaminy D w krwi.

49 proc. obserwowanych dzieci piło mleko o zawartości tłuszczu 3,25 proc., 35 proc. dzieci piło mleko zawierające 2 proc. tłuszczu, 12 proc. - mleko zawierające 1 proc. tłuszczu, a 4 proc. - mleko odtłuszczone (około 0,1 proc. tłuszczu). Niecały 1 proc. dzieci pił różne rodzaje mleka.

Naukowcy ustalili, że dzieci pijące mleko o największej zawartości tłuszczu miały BMI średnio o 0,72 jednostki niższe niż dzieci pijące mleko zawierające 1-2 proc. tłuszczu.

Autor badań dr Jonathon Maguire zauważa, że najprawdopodobniej dzieci spożywające pełnotłuste mleko czują się pełniejsze i nie mają tak silnej potrzeby sięgania po przekąski w porównaniu z dziećmi pijącymi taką samą ilość mleka odtłuszczonego.

Zaobserwowano także, że dzieci pijące kubek pełnotłustego mleka dziennie miały porównywalny poziom witaminy D do dzieci pijących około trzech kubków mleka 1-procentowego.

Autorzy analizy podkreślają, że wyniki tych badań sugerują potrzebę zweryfikowania obecnych zaleceń kanadyjskiego ministerstwa zdrowia i Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej (AAP), zgodnie z którymi od drugiego roku życia dzieci powinny spożywać dwie porcje 1- lub 2-procentowego mleka dziennie.

W ciągu ostatnich 30 lat odsetek otyłych dzieci zwiększył się trzykrotnie, podczas gdy spożycie pełnotłustego mleka w tym samym czasie zmniejszyło się o połowę - podsumowują. (PAP, Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl)

Paleontologia
Polscy badacze przewrócili znaną dotychczas historię życia (06-12-2016)

Najstarsze organizmy eukariotyczne, czyli takie które posiadają jądra komórkowe, są starsze o blisko 1 mld lat. Te znane do tej pory liczyły 1,8-1,6 mld lat. Odkrycia dokonał międzynarodowy zespół pod kierunkiem badaczy z Instytutu Paleobiologii PAN.

"Jest to odkrycie, które łamie kilka paradygmatów przyjętych w badaniach nad najstarszymi śladami życia i sytuacją Ziemi w jej wczesnym rozwoju" - powiedział w rozmowie z PAP współkierownik projektu, prof. Józef Kaźmierczak z Instytutu Paleobiologii PAN.


Z prawej: Fragment rozgałęzionej plechy syfonalnego glona sprzed 2,8 - 2,7 mld lat. Z lewej: Terenowe zdjęcie stromatolitu, w którym zostały znalezione pozostałości glonów. Obie fot.: J. Kaźmierczak

Jak podkreślił, wykrycie organizmów jądrowych starszych o prawie miliard lat to "skok dramatyczny". Tym samym oznacza, że ewolucja doprowadziła do powstania organizmów jądrowych znacznie wcześniej, niż dotąd przyjmowano. Odkrycia zespołu kierowanego przez Polaków dowodzą, że pojawiły się już 2,8-2,7 mld lat temu. Wyniki badań na temat początków życia na Ziemi naukowcy opublikowali w "Precambrian Research".

Szczątki organizmów naukowcy znaleźli w RPA - w miejscu, które dawniej było rozległym jeziorem usytuowanym w rowie tektonicznym. Były to mikroglony o maksymalnej wielkości kilkuset mikrometrów. Zbiornik wodny, w którym żyły miliardy lat temu, zabarwiały na kolor zielony.

"Ważne jest to, że tak dawno istniały organizmy, które znamy dziś, i które występują masowo" - podkreślił naukowiec. W sensie biologicznym są to jednak - zdaniem prof. Kaźmierczaka - dosyć "trywialne organizmy".

Z pobranych skał naukowcy pobrali tzw. płytki cienkie - bardzo wąskie, przezroczyste próbki, które przebadali pod mikroskopem optycznym. Już na tym etapie zorientowali się, że mają do czynienia ze znaleziskiem bardzo wysokiej rangi. Kontynuowali jednak badania, oglądając organizmy pod mikroskopem skaningowym (który umożliwia wykonane analiz pierwiastkowych).

To, w jaki sposób atmosfera ziemska była dotleniona przed miliardami lat, jest od dawna przedmiotem naukowej dyskusji. Wielu badaczy sądziło, że tlenu było zbyt mało, aby mogły wówczas żyć bardziej złożone organizmy, w tym właśnie eukariota. Według prof. Kaźmierczaka nowe odkrycie stoi w sprzeczności do tej opinii.

Do tej pory podobnych znalezisk dokonywano najczęściej w dawnym środowisku morskim. "Widać, że bardzo stare życie dobrze się czuło w jeziorach, niekonieczne w wodzie morskiej" - dodał naukowiec. Odkrycia dokonano w środowisku bardziej zbliżonemu do dzisiejszego, słodkowodnego.

To, że szczątki organizmów zachowały się do dzisiaj, zawdzięczamy zjawisku mineralizacji. Jak wyjaśniają badacze, podobne formy życia słabo zachowują się w zapisie kopalnym. Polscy naukowcy mogą więc mówić o dużym szczęściu.

"Opisane przez nas pozostałości mikroglonów zachowane zostały w tak starych osadach dzięki ich szybkiej pośmiertnej, a być może nawet przyżyciowej, mineralizacji. Jest to więc jednocześnie przykład najstarszego procesu biomineralizacji zidentyfikowanych taksonomicznie mikroorganizmów w historii życia" - dodaje dr hab. Barbara Kremer z Instytutu Paleobiologii PAN. To właśnie jeden z grantów badaczki (otrzymany z Narodowego Centrum Nauki) umożliwił dokonanie przełomowego odkrycia.

Znane dotychczas nauce przykłady biomineralizacji organizmów w zapisie kopalnym pochodzą sprzed 800-700 mln lat. Wśród zachowanych w ten sposób są szczątki należące do ameb, później - do gębek, korali czy trylobitów - wylicza prof. Kaźmierczak.

Dr hab. Kremer zapytana przez PAP, dlaczego dopiero teraz odkryto tak stare organizmy komórkowe - wyjaśniła, że skał z tego okresu jest na świecie niewiele, i przeważnie zachowane są w złym stanie. Dotarcie do nich wymaga sporych nakładów finansowych. Badaczka nie ukrywa, że odkrycie było dla zespołu sporym zaskoczeniem - spodziewano się znaleźć bardziej proste organizmy, np. sinice. W jej opinii znalezisko może sugerować, że życie na Ziemi mogło powstać "szybciej nam się wszystkim wydaje".

Najstarsze w ogóle, odkryte do tej pory ślady życia na Ziemi, pochodzą sprzed 3,7 mld lat. To tzw. stromatolity, czyli mineralne struktury, będące efektem ubocznym życia sinic (rodzaj bakterii)

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Zdrowie
Marihuana może obniżać w mózgu poziom dopaminy (06-12-2016)

Zażywanie marihuany w dłuższym okresie może prowadzić do obniżenia poziomu dopaminy w mózgu, co wyjaśnia, dlaczego u niektórych osób pojawiają się zaburzenia psychiczne - twierdzą brytyjscy specjaliści na łamach "Nature".

Główny autor badań prof. Oliver Howes z Imperial College London twierdzi, że takie działanie wykazuje kanabonoid THC, psychoaktywny składnik marihuany. Jego zdaniem są na to "znaczące dowody", wynikające zarówno z badań na zwierzętach, jak i ludziach.

"THC wywiera wielostronne i długotrwałe działanie na system wytwarzania w mózgu dopaminy" - podkreśla prof. Howes. Początkowo podnosi on poziom dopaminy w mózgu, ale w dłuższym stosowaniu doprowadza do jego obniżenia.

Zdaniem specjalisty tłumaczy to, dlaczego przewlekle zażywanie marihuany zwiększa ryzyko zaburzeń psychicznych, takich jak napady lęku, depresja i schizofrenia. Dodaje on, że marihuana wpływa również na układ nagrody, co z kolei wyjaśnia dlaczego u niektórych osób dochodzi do uzależniania od niej.

"Medical News Today" informuje - powołując się na National Survey on Drug Use and Health, że w Stanach Zjednoczonych marihuanę zażywa 22,2 mln osób. Badania nad nią prowadzone są coraz częściej ze względu na legalizację tzw. marihuany medycznej, dopuszczonej do użycia w leczeniu niektórych dolegliwości, np. bólu. (PAP, Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl)

Paleontologia
Na Śląsku Opolskim odkryto króla przestworzy sprzed 230 mln lat (02-12-2016)

Szczątki szybujących gadów - sprzed 230 mln lat - odkryli polscy paleontolodzy w Krasiejowie (woj. opolskie). Opisany przez naukowców nowy gatunek - Ozimek volans - to największy znany dotąd gad latający z tak odległych czasów.

Ozimek volans liczył 90 cm długości, a rozpiętość jego kończyn wynosiła ponad pół metra. Z wyglądu przypominał jaszczurkę o nazbyt wydłużonych nogach, między którymi rozpięta była błona lotna. Gad miał długą, ruchliwą szyję oraz podłużny ogon. Wyglądał "trochę jak skrzyżowanie węża, nietoperza i polatuchy. Dlatego sami byliśmy zaskoczeni, kiedy go odkryliśmy" - przyznał podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie dr hab. Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie (IP PAN).


PAP/Jacek Turczyk

Pierwsze kości ozimka znaleziono w Krasiejowie w 2001 r., a ostatnie - w 2013 r. - poinformował dr Sulej. Badacze dysponują kilkoma skamieniałościami całych szkieletów oraz pojedynczymi kośćmi. Publikacja na temat gada ukazała się w poniedziałek w czasopiśmie "Acta Paleontologica Polonica". "Opisanie, co to jest, zajęło nam bardzo dużo czasu, bo nigdzie na świecie nie było nic podobnego" - zaznaczył Sulej, jeden z autorów opracowania.

Kierownik badań, prof. Jerzy Dzik, dyrektor IP PAN, wyjaśnił, że Ozimek volans - czyli ozimek latający - swą nazwę otrzymał na cześć gminy Ozimek (woj. opolskie), na terenie której leży Krasiejów, gdzie dokonano odkrycia.


PAP/Jacek Turczyk

"Zwierzę należało prawdopodobnie do przodków gadów latających i było wśród zwierząt szybujących zwierzęciem największych rozmiarów; żadne nie może się z nim równać. Dopóki nie zostanie znalezione nic większego, (ozimek - przyp. PAP) może pretendować do roli króla przestworzy w okresie triasowym" - komentował na poniedziałkowej konferencji prasowej prof. Dzik. Jak podkreślał badacz, ozimek nie był dinozaurem, ale z dinozaurami był stosunkowo blisko spokrewniony.

Przy sprzyjających wiatrach ozimek mógłby wznieść się w powietrze, nie byłby to jednak lot aktywny, jak w przypadku ptaków czy nietoperzy. Ozimek był więc raczej szybownikiem - powiedział w rozmowie z PAP dr Sulej. Umiejętność szybowania pomagała mu nie tylko polować - zapewne na owady, ale przede wszystkim unikać drapieżników. Jak dodał Sulej, w tamtych czasach zagrożenie dla ozimków mogły stanowić polonozuchy - drapieżne gady, których szczątki również znaleziono w Krasiejowie.

Prof. Dzik zwrócił uwagę, że nietoperze - mające rozbudowane mięśnie w części piersiowej - w czasie lotu posługują się kończynami przednimi. Ozimek zaś reprezentował inne stadium ewolucji, w którym "przednie kończyny nie były zdolne do aktywnego lotu, a główna masa mięśniowa była zlokalizowana w okolicach miednicy".

Badacze z IP PAN dodali, że dopiero po pewnym czasie na Ziemi pojawiły się pterozaury - gady latające, które błonę lotną miały na przednich kończynach.

Na razie nie ma dowodów na to, że ozimek należy do linii ewolucyjnej prowadzącej do gadów latających - przyznał prof. Dzik. Ozimek jest bowiem zbyt niepodobny anatomicznie - ani do form pierwotniejszych gadów latających, ani do gadów bardziej zaawansowanych. "Mamy jednak nadzieję, że uda się znaleźć położenie tego zwierzęcia na drzewie rodowym gadów" - skomentował kierownik badań.

Badacze mają nadzieję, że po ich publikacji zaczną się pojawiać informacje o podobnych znaleziskach w innych częściach świata. "Jestem pewien, że w szufladach wielu badaczy są szczątki zwierząt podobnych do ozimka" - skomentował prof. Dzik i dodał, że naukowcy mogli jednak dotąd nie wiedzieć, szczątkami jakich zwierząt dysponują.

Jedną z kości ozimka paleontolodzy znaleźli dodatkowo na terenie cegielni w gminie Woźniki. "Tam być może udałoby się znaleźć więcej kości, ale nowy właściciel terenu nie pozwala prowadzić wykopalisk" - powiedział dr Sulej. Taka zgoda jest konieczna do prowadzenia badań.

Model ozimka i jego kości można oglądać od poniedziałku w Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Archeologia
W Maszkowicach odkryto kamienną twierdzę Szlaku Bursztynowego sprzed 4 tys. lat (01-12-2016)

W Dolinie Dunajca w Maszkowicach odkryto wyjątkowy dom sprzed 4 tys. lat, otoczony kamiennym murem w zaawansowanej technologicznie formie. Wewnątrz ozdoby z brązu oraz bałtyckiego bursztynu. Wykopaliska archeologiczne w tej małopolskiej wiosce zostały podjęte w oparciu o ludową legendę, która głosiła, że znajdował się tam zamek Zyndrama, jednego z wodzów polskich spod Grunwaldu. Nie odnaleziono wprawdzie żadnej średniowiecznej budowli, lecz coś dużo starszego - twierdzę starożytnego Szlaku Bursztynowego. Fenomenem odkrycia są zabudowania kamienne na taką wielką skalę. Do tej pory, najstarsze kamienne obiekty architektoniczne znane w tej części Europy, to głównie kościoły z ok X wieku. Wykopaliska z Maszkowic są starsze od nich o bagatela 3000 lat. Skalę odkrycia można porównać tylko do starożytnych Myken czy innych stanowisk archeologicznych świata śródziemnomorskiego.

*

Miał kamienny fundament, był większy od pozostałych konstrukcji w obrębie osady. Wewnątrz archeolodzy odkryli przedmioty wykonane z brązu i ozdobę w bursztynu - naukowcy odkryli w Maszkowicach dom sprzed prawie 4 tys. lat, w którym mieszkała elita osady.

Wyjątkowy dom i pozostałe chaty znajdujące się w obrębie osady, które archeolodzy odkryli w czasie tegorocznych badań, chroniony był przez najstarszy znany na ziemiach polskich monumentalny, kamienny mur. Na jego doskonale zachowane relikty badacze natknęli się już w 2011 r., ale dopiero w zeszłym roku udało się im dokładnie określić jego wiek na blisko 4 tys. lat, co stało się sensacją w świecie archeologicznym.


Badania wykopaliskowe w 2016 r. w Maszkowicach. Fot. M. S. Przybyła

"Sam fakt, że udało się nam odkryć relikty domów z tego okresu jest dla nas nie lada gratką. Na terenie obecnej Polski podobnych pozostałości zachowało się bardzo niewiele. Dodatkową ciekawostką jest odkrycie wyjątkowego domu, bo zbudowanego na kamiennym fundamencie" - opowiada PAP kierownik wykopalisk, dr hab. Marcin S. Przybyła z Instytutu Archeologii UJ w Krakowie. Dom, wyróżniający się zdecydowanie od pozostałych, był ustawiony w jednym rzędzie wraz z innymi pięcioma budowlami wykonanymi z drewna.

Dr hab. Przybyła porównuje konstrukcję z kamiennym fundamentem do współczesnych domów stawianych w górach - fundament miał na celu utwardzenie ziemi w miejscach narażonych na osiadanie i erozję. Na ich fundamencie budowniczowie wykonywali drewniane mury, zapewne z całych kłód.

Domostwo było wyjątkowe również z innych powodów. Przede wszystkim było większe od pozostałych znajdujących się w obrębie fortyfikacji. W jego wnętrzu archeolodzy odkryli zabytki, których brakowało w innych sąsiadujących domach.


Schemat konstrukcji muru z epoki brązu w Maszkowicach. Rys. M.S. Przybyła

"Szczególnie cenny w tym okresie był brąz, czyli nowo stosowany stop miedzi i cyny. Widoczna jest wśród ówczesnej ludności fascynacja tym metalem. We wnętrzu największego domu odkryliśmy nadtopione fragmenty tego surowca. Ze względu na swoją wartość skrzętnie zbierano i przechowywano jego najdrobniejsze fragmenty" - opowiada dr hab. Przybyła. We wnętrzu domu badacze znaleźli tylko jeden gotowy przedmiot wykonany z brązu - była to szpila do spinania szat.

We wnętrzu domu zamieszkiwanego przez elitę osady archeolodzy odkopali też duży paciorek z bursztynu bałtyckiego - to właśnie w tym czasie w Grecji zaczęły się pojawiać przedmioty wykonane z tego surowca.

"Wszystkie odkryte przez nas zabytki świadczą o tym, że mieszkańcy tego domu i osady mogli aktywnie uczestniczyć w wymianie handlowej między strefą Morza Śródziemnego a Bałtykiem. Być może pilnowali szlaków" - przekonuje archeolog. Ufortyfikowana osada w Maszkowicach usytuowana była na przełęczy karpackiej na trasie szlaków wiodących z północy na południe.

Według szacunków badaczy osada opustoszała nagle około 1550-1500 r. p.n.e., po 80-264 latach funkcjonowania. Naukowcy nie mają danych, z których wynikałoby, że przyczyniła się do tego katastrofa lub najazd. Jednak mniej więcej w połowie okresu jej zamieszkania doszło do dużego pożaru. Drewniane domostwa jednak odbudowano - były co prawda większe niż wcześniejsze, ale wzniesiono ich już mniej.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Historia odkrycia:

Maszkowice położone są w dolinie Dunajca, na południe od Nowego Sącza. Region w którym leży miejscowość, zwany Ziemią Łącką, słynie z sadownictwa oraz z szczególnego piękna podgórskiego krajobrazu. Miejscowość Maszkowice znana jest jednak głównie dzięki wznoszącej się nad nią "Górze Zyndrama". Wzgórze to - usytuowane w centrum wsi, naprzeciw szkoły - wzięło swoją nazwę od imienia wodza spod Grunwaldu - Mikołaja Zyndrama z Maszkowic. Zyndram, rycerz polski urodzony około połowy XIV wieku, w czasie bitwy grunwaldzkiej dowodził wojskami polskimi. Osobiście poprowadził też do ataku chorągiew ziemi krakowskiej. Według źródeł historycznych jego siedzibą były właśnie Maszkowice w gminie Łącko. Legenda Zyndrama z Maszkowic jest żywa po dziś dzień, a tradycja ludowa od niepamiętnych czasów wiąże postać dzielnego rycerza z pozostałościami grodu znajdującymi się na wzgórzu górującym nad wsią. Patrząc na widoczne w terenie ślady wału i fosy oraz na dużą ilość wielkich kamieni, przyniesionych na szczyt wzgórza z doliny Dunajca staje się jasne dlaczego - według mieszkańców Maszkowic - w miejscu tym stać miało zamczysko wodza spod Grunwaldu.

Wydaje się, że to właśnie podanie ludowe o istnieniu na wzniesieniu zamku Mikołaja Zyndrama skłoniło krakowskiego archeologa Włodzimierza Demetrykiewicza do odwiedzenia miejscowości w 1905 roku. Potwierdził on istnienie na wzgórzu grodu chronionego fosą oraz zbudowanym z kamieni wałem. Tak zaczyna się historia "Góry Zyndrama" jako stanowiska archeologicznego. Później stanowisko odwiedzali inni badacze, jednak pierwsze badania wykopaliskowe podjęto dopiero w roku 1959. Z przerwami trwały one do roku 1975. Prowadziła je Maria Cabalska z ówczesnej Katedry Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Oprócz krakowskich archeologów w badaniach czynny udział brała także miejscowa ludność. Ekspedycja Marii Cabalskiej zbadała dużą część stanowiska, zwłaszcza północną jego partię. Wyniki badań publikowane były w licznych artykułach w kraju i za granicą. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich prace nie przyniosły odkrycia fundamentów zamku Zyndrama, ani nawet pozostałości żadnego innego budynku, który z pewnością datować by można na czasy średniowiecza. Wydobyte z ziemi zabytki wskazywały na znacznie wcześniejszą chronologię śladów odkrytych założeń. Okazało się, że na wzgórzu w epoce brązu (ok. 2200 - ok. 800 przed Chrystusem) i we wczesnej epoce żelaza (ok. 800 - ok.400 przed Chr.) istniała tętniąca życiem osada obronna. Według M. Cabalskiej osadę z późnej fazy epoki brązu oraz z wczesnej epoki żelaza zamieszkiwała ludność tzw. kultury łużyckiej. To przedstawiciele tej kultury mieli we wczesnej epoce żelaza wykopać fosę i wznieść widoczny do dziś wał. Pod koniec użytkowania osiedla pojawić miały się na nim zabytki, które wiąże się z celtyckim ludem Kotynów z terenu dzisiejszej Słowacji.

starosadeckie.info

 

Ekologia
Warto słuchać kukułki (25-11-2016)

Liczba sylab w pieśni kukułki odzwierciedla nie tylko kondycję samca, ale też może świadczyć o czystości środowiska i jakości gleby, a nawet obecności promieniowania - wynika z badań prowadzonych w okolicy Czarnobyla na Ukrainie, przedstawionych w "Ecological Indicators".

Kukanie kukułki zyskuje coraz więcej kontekstów i znaczeń. Nowe badania pozwalają je uznać za ornitologiczny odpowiednik czujnika lub papierka lakmusowego, wskazującego stan środowiska w danej okolicy.

Według ornitologów serie kuknięć kukułki tworzą coś w rodzaju zwrotek, pomiędzy którymi następują chwile ciszy. Poszczególne samce zachowują typową dla siebie, stałą liczbę sylab (od trzech do kilkudziesięciu). Autorzy badania opublikowanego w czerwcowym numerze "Ecological Indicators" chcieli wiedzieć, czy samce kukułki zmieniają długość zwrotek swoich pieśni, a jeśli tak - to kiedy.


Kukułka, źródło: Wikimedia

Aby to sprawdzić, Anders Pape Moller z Université Paris-Sud XI we Francji wraz z Timem Mousseau z University of South Carolina (USA) nasłuchiwali i nagrywali ptaki w lasach Ukrainy, na terenie o powierzchni 2 tys. km kw. - m.in. w zamkniętej strefie wokół terenów najbardziej dotkniętych skutkami katastrofy w Czarnobylu. Część nagrań przeprowadzili poza strefą, a część - na oddalonym obszarze kontrolnym.

Wyniki badań analizowali dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, prof. Piotr Tryjanowski oraz dr Federico Morelli z Czeskiego Uniwersytetu Przyrodniczego w Pradze. Zauważyli, że samce zwiększają liczbę kuknięć, gdy w okolicy pojawia się samica albo rywal. Samce, które normalnie wydobywają z siebie stosunkowo dużo sylab, w takim towarzystwie produkują ich odpowiednio więcej niż osobniki oszczędne wokalnie.

Jest to odkrycie zgodne z założeniem, że tylko samce będące w najlepszej kondycji są gotowe do popisów na najwyższym poziomie - podkreślają naukowcy w swojej publikacji.

Zwrotki swoich pieśni wydłużają również samce żyjące w okolicach żyznych, gdzie większość gleby stanowi czarnoziem. Autorzy badania zwracają uwagę, że gleba może wpływać na skład gatunkowy flory, a zatem pośrednio - na liczbę obecnych w okolicy motyli i ich gąsienic, głównego pokarmu kukułki.

Autorzy publikacji badali też najbardziej skażone okolice Czarnobyla, w których - jak zauważa Tim Mousseau - ptaków jest generalnie mniej. "Jeśli ktoś ma zwyczaj nasłuchiwania rano ptasiego śpiewu - szybko zwróci uwagę, że jest tam dość cicho. Ptaki nie śpiewają tam tak bardzo, jak identyczne gatunki na innych, czystych terenach" - powiedział PAP.

Z analiz nagrań wynika, że promieniowanie jonizujące wpływa na kukułczy śpiew. Samce żyjące w miejscach o wyższym promieniowaniu tła wykukują krótsze zwrotki; zdarza się nawet, że odgłos kukułki zmienia się w coś w rodzaju "kuk-ruuu". "W ich śpiewie pojawia się aberracja, czyli zmiana w charakterystycznym >>ku-ku<<, które jest zmieniane, przeciągane, z dodawanym >>rrrr<<" - tłumaczy prof. Tryjanowski.

"Reakcja kukułki na skażenie gleby jest najprawdopodobniej mocno pośrednia" - sugeruje prof. Tryjanowski. I wyjaśnia, że skażenie gleby wpływa na rośliny i owady, co przekłada się na skalę, w jakiej w danej okolicy występują ptaki - w tym gatunki będące gospodarzami kukułki - te, którym podrzucane jest jajo. Jednocześnie na kukułki działa selekcja. To znaczy, że najlepsze terytoria - gdzie najłatwiej o pokarm - zajmowane są przez samce najsilniejsze, wypierające słabszych rywali.

Obserwacje z lasów Ukrainy potwierdzają, że liczba sylab wykukiwanych przez kukułkę jest dobrym sygnałem jakości środowiska - rodzaju siedliska, typu gleby, a nawet radioaktywności. Potwierdziło się również, że liczba sylab w zwrotce i jej wydłużenie świadczy o indywidualnych możliwościach danego samca - zgodnie z zasadą "dobry może więcej". Świadczą o tym samce wyśpiewujące z definicji więcej sylab, które w obliczu samicy lub rywala nieproporcjonalnie zwiększają liczbę sylab w śpiewie.

Badania zależności pomiędzy kukaniem a stanem środowiska to nowość - podkreśla prof. Tryjanowski. "Paradoks polega na tym, że jest mnóstwo prac czysto skażeniowych, genetycznych. Natomiast tutaj okazuje się, że istnieje prosta odpowiedź behawioralna (oznaczająca zmianę zachowania - PAP). Co jednak ciekawsze, pomimo setek prac o kukułce, nikt dotychczas nie wspominał o znaczeniu liczby sylab. W ramach nowych, właśnie prowadzonych prac, badamy tę sprawę eksperymentalnie" - dodał.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Zdrowie
Jedz mniej - żyj dłużej! (25-11-2016)

Jedną z najskuteczniejszych strategii na przedłużenie sobie życia może być zmniejszenie liczby spożywanych kalorii - mówili uczestnicy debaty o sposobach na długowieczność. Stulatkowie z tzw. niebieskich stref, w których żyje ich najwięcej, jedzą około 1800 kcal dziennie, czyli 20-30 proc. poniżej zapotrzebowania kalorycznego.

O sposobach na zachowanie długowieczności podczas festiwalu Przemiany dyskutowali: badaczka kultury żywieniowej - dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek, biolog - dr Barbara Pietrzak oraz dr n. med. Daniel Śliż.

W ostatnich stu latach średnia długość życia człowieka wzrosła o średnio 30 lat. Choć częściowo - jak podkreślała dr Barbara Pietrzak - to efekt zmniejszenia śmiertelności noworodków, to rzeczywiście takiego wydłużenia życia nie było dotąd w całym świecie zwierząt. "Śmiertelność ludzi w czasach przedprzemysłowych była bardziej zbliżona do śmiertelności w populacji innych człowiekowatych, np. szympansa. Poprzez zmiany kulturowe, postęp medycyny interwencyjnej, poprawienie jakości życia, w ciągu kilku - kilkunastu pokoleń pokonaliśmy dłuższą drogę niż wcześniej przez setki czy tysiące lat ewolucji" - mówiła biolog dr Pietrzak.

Nasza pokusa nieustannego wydłużania życia wciąż jednak rośnie, czego efektem są m.in. kolejne pomysły na zachowanie zdrowia, nowe rodzaje diet i wytyczne żywieniowe. "Tymczasem odpowiedź na pytanie: co jest dla nas dobre, jest zapisana w naszej historii ewolucyjnej. Odkąd udomowiliśmy zwierzęta i zaczęliśmy spożywać mleko, mutacje w naszych genach, pozwalające na trawienie go, pojawiły się przynajmniej dwukrotnie. To, co jest zapisane w genach, wciąż się zmienia, jednak większość naszej historii ewolucyjnej to czasy sprzed rolnictwa. To do tych czasów - w dużej mierze - nasz organizm jest przystosowany" - wyjaśniał dr Pietrzak.

CUKIER NICZYM KOKAINA?

Jednym z przykładów trudności, z którymi obecnie musi zmierzyć się nasz organizm, jest zbyt duża ilość cukru, którego dostarczamy sobie każdego dnia. "Badania antropologiczne pokazały, że nasi przodkowie 10 tys. lat temu spożywali 200 gramów cukru na rok. Dzisiaj przeciętny Amerykanin zjada 200 gramów cukru dziennie. Nie ma takiej możliwości, abyśmy zdołali się ewolucyjnie przystosować do takiej zmiany" - podkreślał dr n. med. Daniel Śliż.

Obecnie cukier jest niemal w każdym produkcie na sklepowych półkach, a ma działanie silnie uzależniające. Od cukru uzależniliśmy się tak bardzo, że bez niego wiele produktów zupełnie nam nie smakuje. "Tymczasem kiedyś słodycze robiono kilka razy do roku na specjalne okazje. Nikt sobie nie zjadał batonika, kiedy miał zły humor" - przypomniała dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek.

"Dziś dla naszego układu nerwowego cukier jest tak silnym bodźcem, że chcielibyśmy go ciągle jeść i jeść. Warto więc zrobić na sobie mały eksperyment: pozbawić się cukru prostego przez kilka dni - nie pić słodkich napojów, nie jeść słodyczy, białego pieczywa, aby poczuć zespół odstawienia: podenerwowanie, irytację" - mówi dr Śliż.

Dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek zwróciła uwagę, że o ile dziś zazwyczaj lubimy wypróbowywać nowe smaki, to kiedyś taka strategia była bez sensu - mogła skończyć się chorobą lub śmiercią. "Dla naszych przodków smak gorzki zwiastował coś trującego" - powiedziała dr Tomaszewska-Bolałek. "Smak słodki oznaczał zaś obecność cukru, który jest wysokoenergetyczny i w żywności nieprzetworzonej było go bardzo mało. Był np. w dojrzałych owocach. Tak samo jest z alkoholem. W naturze go nie ma, z wyjątkiem przejrzałych, sfermentowanych owoców. Człowiek był wyczulony na wyszukiwanie takich smaków, bo oznaczały bogactwo energetyczne" - dodała dr Pietrzak.

Odczuwanie słodkiego smaku różni się jednak ze względu na region świata. Przeciętnych japońskich słodyczy właściwie nie nazwalibyśmy słodyczami. "A nasze słodycze wydają się nam słodkie, dopóki nie spróbujemy słodyczy hinduskich albo arabskich. Każdy kraj jest inny, jeśli chodzi o percepcję smaku słodkiego" - podkreśliła dr Tomaszewska-Bolałek.

DOMINUJĄCA PSZENICA

Cechą stałą naszej dietetycznej historii była też różnorodność zjadanych pokarmów. "Ludy pierwotne miały ogromne bogactwo roślin w swoim jadłospisie, choć nie w ramach jednego posiłku. Kiedyś nasza dieta była oparta na mozolnym zbieraniu różnych roślin. Nasza współczesna dieta jest zubożona, bo zdominowało ja zaledwie kilka z nich. W naszej części świata zdominowała ją pszenica" - podkreśliła dr Pietrzak.

Jak mówiła biolog, dominacja danej rośliny nie musi wynikać z tego, że akurat ona jest dla nas najzdrowsza. "Powszechność pszenicy może się wiązać z tym, że jest łatwa w hodowli; daje duży plon; jest stosunkowo odporna na pasożyty, czyli posiada związki trujące - trudne do strawienia. Oparliśmy więc naszą dietę na pszenicy i glutenie. Jednak jak to jest z glutenem? Tutaj badania nie są jednoznaczne. To znów (podobnie jak w przypadku cukru) może być kwestia nadmiaru: skupiliśmy się na jednym rodzaju białka - glutenu, które ma specyficzne właściwości" - opisała biolog.

Za to, że dana osoba nie toleruje glutenu, a inna np. laktozy, odpowiada kilka różnych czynników. Jak wyjaśniała dr Pietrzak, po pierwsze są to nasze geny, czyli scheda po naszych odległych przodkach; po drugie to efekt matczyny, co oznacza, że sposób funkcjonowania naszego organizmu zależy też od tego, jak odżywiała się nasza matka, a nawet babcia. Po trzecie to nasza własna historia, to czego doświadczyliśmy w życiu płodowym i wczesnym dzieciństwie.

NIEBIESKIE STREFY JEDZĄ MNIEJ

Choć wydaje się, że nie ma jednej uniwersalnej diety i recepty na długie i dobrej jakości życie, to kilka prostych zasad wydaje się zaskakująco skutecznych. "Jeśli popatrzymy na wszystkie tzw. niebieskie strefy, w których odsetek stulatków jest największy, to okazuje się, że jedzą oni ok. 1800 kcal na dobę, czyli 20-30 proc. poniżej zapotrzebowania kalorycznego. To biedne regiony, w których je się proste, lokalne produkty. W tych miejscach zachowane są też bardzo silne więzi społeczne. Oni pracują razem, razem wychowują dzieci, zaczynają i kończą dzień stadnie. To coraz ważniejszy element stylu życia, o który powinniśmy dbać" - podkreślił dr Śliż.

Jedzmy więc mniej, ograniczajmy czerwone mięso, sięgajmy po jak najwięcej warzyw i owoców, nie palmy papierosów i ograniczajmy alkohol. "To bardzo proste rzeczy, które możemy zrobić, aby zmniejszyć ryzyko zawału mięśnia sercowego czy udaru mózgu" - radził dr Śliż.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Genetyka
Chińczycy edytują geny człowieka (21-11-2016)

Chińscy naukowcy jako pierwsi na świecie zastosowali u człowieka metodę edycji genów CRISPR-Cas9- informuje "Nature".

28 października zespół kierowany przez onkologa Lu You z uniwersytetu w Chengdu wprowadził zmodyfikowane genetycznie komórki odpornościowe do organizmu pacjenta z agresywnym rakiem płuca. Eksperyment był częścią badań klinicznych prowadzonych w West China Hospital w Chengdu.

Po raz pierwszy w przypadku człowieka użyto genu edytowanego rewolucyjną metodą CRISPR-Cas9. Chodzi o gen odpowiedzialny za kodowanie białka PD-1. Białko to hamuje odpowiedź immunologiczną organizmu, przez co umożliwia rozrost nowotworu. Dzięki zmianie genu komórki odpornościowe mogą skuteczniej zwalczać komórki nowotworowe.

Kierowany przez Lu chiński zespół już w lipcu otrzymał zgodę komisji etycznej. Choć eksperyment miał się zacząć w sierpniu, modyfikowanie i namnażanie komórek pacjentów trwało dłużej niż przewidywano. Dopiero pod koniec października można było podać zmodyfikowane komórki pierwszemu pacjentowi. Chorował on na niedrobnokomórkowego raka płuca z przerzutami i nie skutkowały ani chemio-, ani radioterapia. Jeśli eksperyment się uda, pomoże mu własny, odblokowany układ odpornościowy.

Na razie - według doktora Lu - pacjent czuje się dobrze i ma otrzymać kolejną porcję zmodyfikowanych genetycznie komórek. Planowany jest udział 10 osób, które otrzymają od dwóch do nawet czterech porcji komórek. Ponieważ to pierwszy etap badań klinicznych, oceniane jest głownie bezpieczeństwo metody - czy nie prowadzi ona do wystąpienia poważnych skutków ubocznych.

Podczas wcześniejszych badań klinicznych naukowcy korzystali z komórek, na których geny wpływali w inny sposób. Metoda CRISPR jest prostsza i skuteczniejsza.

Zdaniem zajmującego się immunoterapią Carla June z University of Pennsylvania w Filadelfii chińskie dokonania mogą przyspieszyć wyścig zmierzający do klinicznego wykorzystania metody. Głównymi rywalami są Chińczycy i Amerykanie. Samo wydarzenie June porównuje do wystrzelenia Sputnika przez Związek Radziecki w roku 1957 (które uświadomiło Amerykanom, że mogą stracić przewagę technologiczna i militarną). Zdaniem eksperta amerykańsko - chińska konkurencja przyczyni się do udoskonalenia nowych metod leczenia.

June jest naukowym doradcą planowanych przez USA na początek roku 2017 badań nad modyfikacją za pomocą CRISPR trzech różnych genów. Chodzi o zwalczanie różnego rodzaju nowotworów.

W marcu 2017 roku mają się rozpocząć trzy badania kliniczne na Uniwersytecie w Pekinie. Będą dotyczyły możliwości użycia metody CRISPR w przypadku nowotworów pęcherza, prostaty i raka nerkowokomórkowego. Nie udzielono jeszcze formalnej zgody na te badania. (PAP, Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl)

Różności
Skala przestępstw z nienawiści nie rośnie (19-11-2016)

Każdy przypadek przestępstwa z nienawiści jest godny potępienia, ale skala zjawiska nie rośnie - powiedział w piątek podczas posiedzenia Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin.

Podczas spotkania w Warszawie rektorzy poruszyli temat przestępstw z nienawiści - zwłaszcza tych, których ofiarą padają studenci obcokrajowcy. Szef KRASP, rektor Politechniki Warszawskiej prof. Jan Szmidt zaznaczył, że są to wydarzenia przykre, niezwykle dla rektorów trudne, które "bardzo źle świadczą o tym, co się dzieje", i "które należy nazwać hańbiącymi". "Przestrzegalibyśmy jednak przed fetyszyzowaniem tego problemu do rangi gigantycznego zdarzenia" - zaznaczył.

Szmidt zapowiedział, że niebawem KRASP skieruje do rządu stanowisko, aby ten podjął "wszelkie starania do wyjaśnienia tych sytuacji i do piętnowania ich, bo są one dla wizerunku polskiego szkolnictwa wyższego (...) bardzo przykre".

Gowin zaprezentował najnowsze dane dotyczące tzw. przestępstw nienawiści. Jak poinformował, od 1 stycznia do końca września br. w polskich szkołach i uczelniach - łącznie ujętych - policja odnotowała 12 przypadków przestępstw z nienawiści. "Przy czym w żadnym wypadku nie chodziło o agresję fizyczną, chodziło o agresję słowną. W ogromnej większości przypadków te przestępstwa z nienawiści dokonywane są w internecie. Polegają po prostu na obrażaniu przedstawicieli jakichś narodów bądź wyznań" - powiedział minister.

Podkreślił, że każdy taki przypadek jest godny "najsurowszego potępienia". Ale - jak zauważył - "z tych danych wynika, że nie mamy nie tylko znaczącego, ale właściwie żadnego wzrostu liczby przypadków tego typu przestępstw".

Minister dodał, że ogólna liczba przestępstw z nienawiści w roku 2015, odnotowana przez policję, to 974 przypadki, a w tym roku - od stycznia do września - 615. "Absolutnie każdy przypadek powinien być napiętnowany. Równocześnie dane pokazują, że skala tych, jednoznacznie negatywnie przez nas ocenianych wypadków, nie rośnie" - dodał.

Podczas spotkania KRASP rozmawiano też o planowanych przez resort zmianach w podziale dotacji dla uczelni. W nowym algorytmie większy nacisk stawia się na jakość kształcenia i na odchodzenie od kształcenia masowego. Plany te wywoływały w środowisku akademickim kontrowersje.

Jak zapewnił w piątek Gowin, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego uwzględniło sporo z uwag rektorów przesłanych w konsultacjach społecznych. Poprawki w algorytmie przewidują m.in., że zmiana w wysokości tzw. stałej przeniesienia (dotacji dziedziczonej przez uczelnię z roku na rok) następować będzie dwuetapowo - dzięki temu zmiany w wysokości dotacji nie będą tak szybkie. Poza tym w algorytmie podziału środków większe znaczenie będzie miało umiędzynarodowienie uczelni.

"W naszej opinii, którą swego czasu zaprezentowaliśmy ministrowi, zawarliśmy szereg postulatów. Zdecydowana większość została uwzględniona" - powiedział prof. Szmidt. Dodał, że prezydium KRASP te zmiany akceptuje i że kierunek zmian zaproponowany w algorytmie jest dobry.

"Nie uwzględniliśmy jednak proponowanego przez część uczelni postulatu, aby te zmiany wprowadzić od 2018 r. One zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2017 r." - zaznaczył Gowin.

Dodał przy tym, że jego resort przygotowuje konkurs, który pomoże uczelniom w okresie przejściowym - zanim przystosują się do wymogów stawianych przez nowy algorytm. "Pracujemy nad ogłoszeniem konkursu finansowanego ze środków POWER. Konkurs adresowany będzie do uczelni naukowo-akademickich, ale w szczególności do uczelni, które stracą na nowym algorytmie" - poinformował minister nauki. "Na ten konkurs przeznaczymy od 500 do 750 mln zł" - dodał.

Rektorzy poruszyli też w piątek temat umiędzynarodowienia uczelni. "I uczelniom, i ministerstwu zależy, by uczelnie polskie miały charakter jak najbardziej umiędzynarodowiony. Szczególnie ważnym kierunkiem ekspansji są Chiny. W przyszłym roku ma zostać w Chinach zorganizowane wspólne forum rektorów polskich i chińskich" - zapowiedział Jarosław Gowin.

PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl


W rankingu krajów najbardziej przyjaznych studentom zagranicznym Polska awansowała z miejsca 6 w 2015 na miejsce 3 w 2016

 

Różności
Polacy coraz bardziej dumni ze swojej narodowości (16-11-2016)

Porównując w czasie deklaracje poczucia dumy i wstydu z przynależności narodowej można zauważyć, że o ile odsetek respondentów wstydzących się swojej narodowości pozostaje w miarę stabilny (od roku 2010 minimalnie zwiększyła się grupa badanych, którym często towarzyszą takie uczucia, ale również grupa miewających je rzadko lub wcale), o tyle wyraźnie wzrósł odsetek tych, którzy bardzo często odczuwają dumę z tego, że są Polakami (z 24% do 38%). Jeśli potraktujemy łącznie deklaracje dumy i wstydu z własnej narodowości, okazuje się, że w latach 2010-2016 przybyło Polaków odczuwających wyłącznie dumę narodową (z 62% do 70%) oraz miewających zarówno poczucie dumy, jak i wstydu (z 4% do 6%), ubyło natomiast tych, dla których przynależność narodowa nie stanowi źródła ani dumy, ani wstydu (z 30% do 21%).

Prezentowane dane pochodzą z badania "Aktualne problemy i wydarzenia" zrealizowanego w październiku 2016 roku.

Źródło: CBOS

Archeologia
Archeolodzy odkryli "drugą Wieliczkę" na Podkarpaciu (28-10-2016)

Tysiące fragmentów naczyń, które służyły do produkcji soli ok. 2,5-3 tys. lat temu, odkryli archeolodzy w Tyrawie Solnej (woj. podkarpackie). "To unikatowe miejsce. Najbliższe ślady pozyskiwania soli w pradziejach pochodzą z rejonu Wieliczki" - poinformował PAP dr Maciej Dębiec.

Już od niemal 30 lat archeolodzy wiedzą, że w Tyrawie Solnej pod ziemią kryją się pozostałości po dawnej działalności człowieka. Jednak dopiero w tym roku rozpoczęli w tym miejscu szersze badania wykopaliskowe, które pozwoliły odkryć zaskakujące znaleziska w postaci instalacji solowarskich.


Pozostałości instalacji solowarskich sprzed kilku tysięcy lat, fot. M. Dębiec

Ich konstrukcja była prosta - wynika z badań dr. Macieja Dębca z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, który kieruje projektem wykopaliskowym w Tyrawie Solnej wraz z prof. Thomasem Saile z Uniwersytetu w Ratyzbonie (Niemcy). Wodę z okolicznego słonego źródła wlewano do dużych naczyń ceramicznych o spiczastym dnie lub na stopce. Te umieszczano na specjalnie skonstruowanych do tego celu glinianych piecach (których fragmenty również zachowały się do naszych czasów). Pod piecami palono drewno. Dzięki temu odparowywała woda, a wewnątrz naczynia pozostawała bryła soli. Żeby się do niej dostać - rozbijano je, a sypką sól osuszano, by nadawała się na handel czy wymianę.

"Były to naczynia słabej jakości, wypalane w temperaturze zaledwie 600 stopni Celsjusza, kruche i przeznaczone tylko do tego celu" - opowiada dr Dębiec.

Według archeologa ludzie byli zmuszeni do dość częstego przenoszenia instalacji solowarskich.

"Z badań geofizycznych, czyli takich, które umożliwiają zajrzenie pod ziemię bez wbicia łopaty - wynika, że w okolicy najprawdopodobniej znajdują się inne, podobne instalacje. Przyczyna zmiany miejsca była prozaiczna - w celu odparowywania wody potrzebne były duże ilości drewna. Prościej było przenieść piece i naczynia, niż dostarczać opału z większych odległości" - uważa dr Dębiec.

Archeolodzy czekają na wyniki analiz specjalistycznych, które pomogą precyzyjnie określić wiek znalezisk. Wstępnie szacują, że odkryte instalacje solowarskie były używane na przełomie epoki brązu i żelaza.

"Było to z pewnością około 3-2,5 tysięcy lat temu, co czyni nasze odkrycie unikatowym w skali kraju. Jedyne znane dotychczas pradziejowe konstrukcje solowarskie z terenu obecnej Polski znane były z Małopolski, z okolic Wieliczki" - zaznacza dr Dębiec. Pod Krakowem w rejonie Wieliczki sól przetwarzano już w epoce neolitu, zatem ok. 6 tys. lat temu. Już wówczas ceniono ją za to, że konserwowała żywność i nadawała potrawom smak.

Nie wiadomo, na jaką skalę produkowano sól w rejonie Tyrawy Solnej - zastrzega archeolog. Ale pewną wskazówką jest duża aktywność ludzi w tym rejonie już kilka tysięcy lat temu.

"Okolica nie sprzyjała działalności rolniczej, więc najprawdopodobniej to sól była magnesem przyciągającym społeczności pradziejowe do osiedlania się w tym miejscu" - uważa dr Dębiec.

Kolejne badania wykopaliskowe w Tyrawie Solnej planowane są w przyszłym roku, gdyż reliktom po dawnych instalacjach solowarskich zagraża erozja oraz działalność ludzka. Korzystając ze specjalistycznej aparatury geofizycznej naukowcy będą próbowali znaleźć podobne miejsca. (PAP)

Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Biologia
Rzeżusznik Hallera - roślina, która kocha metale (24-10-2016)

Jest niepozorna, delikatna i wywodzi się z terenów górskich. Z czasem na miejsce życia zaczęła wybierać górnicze hałdy i kopalnie. Rzeżusznik Hallera to jeden z niewielu hiperakumulatorów - roślin gromadzących ogromną ilość metali. Jej właściwości naukowcy wykorzystają np. do oczyszczania gleby.

Rzeżusznik (gęsiówka) Hallera (Arabidopsis halleri) to bylina, która wywodzi się z terenów górskich. Okazało się jednak, że niestraszne są jej też zupełnie inne, zdecydowanie mniej przyjazne warunki życia, np. hałdy górnicze, tereny pokopalniane o dużych stężeniach metali w glebie. "Rzeżusznik ma wrodzoną umiejętność tolerancji i akumulacji metali, dzięki czemu zyskał status hiperakumulatora" - mówi PAP dr Alicja Babst-Kostecka z Instytutu Botaniki im. W. Szafera Polskiej Akademii Nauk. Tym samym rzeżusznik znajduje się w gronie zaledwie 400 gatunków, które mają od 100 do 500 razy większe stężenia metali w swoich częściach nadziemnych niż przeciętne rośliny.

Naukowcy na razie nie wiedzą, co powoduje, że tak niepozorna roślina wybiera sobie tak trudne do życia miejsca i może pochwalić się takimi właściwościami. "Prawdopodobnie, daleko w historii tego gatunku pojawiła się odpowiednia mutacja w genomie, wówczas zupełnie niepotrzebna. Taka mutacja pozwoliła roślinie być pionierką i wkraczać jako pierwszej na tereny metalonośne" - wyjaśnia rozmówczyni PAP.

Wiadomo też, że rzeżusznikowi trudne warunki życia wcale nie przeszkadzają, bo jak wszystkie hiperakumulatory ma odpowiednio dostosowane procesy fizjologiczne. Na roślinie nie widać żadnych efektów działania toksycznych substancji, np. przebarwień. Jest być może trochę mniejsza niż na terenach nieskażonych, ale kwitnie i wydaje sporą liczbę nasion.

Pojawia się wiele hipotez wyjaśniających, po co właściwie rośliny hiperakumulują metale. Jedna mówi, że mając ich wysokie stężenia w liściach, roślina jest mniej narażona na zgryzanie przez roślinożerców. Według innej zrzucane jesienią listki rzeżusznika rozkładają się, a metale znów wracają do gleby, co powoduje wzrost ich stężenia w podłożu. To z kolei zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się na tym terenie innego, konkurencyjnego gatunku, który mógłby odebrać rzeżusznikowi Hallera światło słoneczne.

Wszystkie przebadane do tej pory populacje Arabidopsis halleri w Europie tolerują i hiperakumulują metale, niezależnie od tego, czy rosną na terenach o wysokiej zawartości metali, czy na terenach czystych. "Z punktu widzenia fizjologicznego, to jest na razie niezrozumiałe. Cały ten fenomen inspiruje nas do dalszych badań prowadzących do wyjaśnienia m.in., po co roślinie potrzebna do szczęścia aż tak ogromna ilość metalu" - tłumaczy dr Babst-Kostecka.

W kierowanym przez nią projekcie, dofinansowanym przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej, naukowcy badają genetyczne i fizjologiczne podstawy zjawiska hiperakumulacji metali - szczególnie cynku - właśnie przez rzeżusznika. "Jest on idealnym materiałem do badań. Możemy go w bardzo łatwy sposób namnażać metodami wręcz domowymi. To umożliwia nam wysadzanie go w różnych siedliskach i środowiskach, prowadzenie badań na tym samym genotypie, ale w kilkunastu różnych powtórzeniach" - opisuje badaczka.

Na stanowisku w Tatrach - obok roślin, które tam rosły - naukowcy posadzili osobniki z hałd w Olkuszu. "Rośliny regularnie mierzyliśmy, aby sprawdzić, czy te rosnące na górskich terenach będą się lepiej rozwijały w porównaniu do roślin przesadzonych z Olkusza. W laboratorium przeprowadzimy zaś analizy genetyczne, szukając różnic w genotypie roślin z poszczególnych stanowisk. Będziemy mieli też bazę danych środowiskowych, które pozwolą nam wyłuszczyć, czy zmiana genetyczna, którą znajdziemy, jest związana z adaptacją rośliny do warunków środowiskowych. Znalezione w ten sposób geny mogą odpowiadać za zdolność hiperakumulacji metali. Później tych samych genów możemy szukać u innych roślin" - tłumaczy dr Babst-Kostecka.

Nadzieje związane z wykorzystaniem rzeżusznika są ogromne. Można go wykorzystać np. do fitoremediacji, czyli przywracania wartości użytkowych terenom zanieczyszczonym. "Ta konkretna roślina nie jest duża - to mała rozetka wielkości dłoni - więc produkuje też niewielką biomasę. Nie jest zatem wydajna i nie oczyści zbyt wiele gleby. Jednak przy lekko zanieczyszczonych glebach wykorzystanie jej do tego celu miałoby sens. W Chinach prowadzi się już badania tego typu" - mówi badaczka.

"Jestem przeciwnikiem transformacji genetycznych, ale ich zwolennicy mogą pokusić się o transformowanie genów odpowiedzialnych za hiperakumulację do innych roślin, które produkują dużą biomasę i wykorzystywanie ich do oczyszczania gleb na większą skalę" - wyjaśnia.

Hiperakumulatory można też wprowadzać na tereny zanieczyszczone. "Szybki efekt można uzyskać, stabilizując grunty poprzez posadzenie roślin tego typu, uniemożliwiając przenikanie szkodliwych substancji do wód i rozprzestrzenianie się metali z pyłem poprzez wiatr" - podkreśla.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Archeologia
Archeolodzy zbadali w Sasinach megalityczne grobowce... chrześcijańskie (10-10-2016)

Dziesięć monumentalnych grobowców z kamiennymi obstawami sprzed blisko tysiąca lat odkopali archeolodzy w Sasinach (woj. podlaskie). Mimo że formą przypominają neolityczne grobowce - to pochowano w nich chrześcijan - poinformował PAP archeolog dr Michał Dzik.

Cmentarzysko w Sasinach jest położone na terenie wschodniej Polski - na Wysoczyźnie Drohiczyńskiej. W XI-XIII w., kiedy składano tutaj zmarłych, okolica przechodziła z rąk do rąk - raz znajdowała się pod rządami książąt piastowskich, raz - ruskich. Był to teren pograniczny.


Rekonstrukcja grobowca w miejscu jego odkrycia. Fot. M. Dzik

"Na badanym przez nas cmentarzysku chowano wszystkich członków lokalnej społeczności - zarówno biedniejszych i bogatszych, w tym elitę. Rytuał pogrzebowy był wspólny dla wszystkich. Każdego ze zmarłych umieszczano w obszernych konstrukcjach grobowych, których krawędzie wyznaczały wielkie głazy" - wyjaśnia w rozmowie z PAP kierownik badań wykopaliskowych w Sasinach, dr Michał Dzik z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego (IA UR).

Groby badane przez archeologów są niemal prostokątne w zarysie. Wewnątrz przestrzeni wyznaczonej przez głazy ważące czasem ponad pół tony, znajdowało się kilka warstw bruku kamiennego, który przykrywał zmarłego, umieszczonego w drewnianej trumnie lub nakrytego całunem. Konstrukcje tego typu miały obszerne rozmiary - średnio 5 na 3,5 m.

Cmentarzysko, zdaniem dr. Dzika, służyło lokalnej społeczności, a nietypowe groby są efektem ewolucji tutejszych zwyczajów pogrzebowych. Chociaż, według innych hipotez, forma takich grobów mogła zostać przyniesiona na te tereny przez osadników z Mazowsza, a nawet przez przybyłych przez Ruś wojowników skandynawskiego pochodzenia.

"Większość z odkrytych przez nas grobowców była częściowo zniszczona, mimo to rezultaty badań okazały się bardzo interesujące. Znajdujące się w nich pochówki nie zostały bowiem naruszone" - wyjaśnia dr Dzik.

Cmentarzysko jest wyjątkowe z tego względu, że do naszych czasów zachowało się niewiele podobnych założeń. Stało się tak dlatego, miejscowa ludność na terenie Mazowsza i Podlasia (gdzie te występowały) pozyskiwała z nich kamienie na budulec.

"Zaskakujące może być też to, że chowano tutaj chrześcijan, chociaż forma grobów na to mogłaby nie wskazywać - w Wielkopolsce czy Małopolsce w tym czasie dominowały płaskie cmentarze z grobami jamowymi" - opowiada dr Dzik.

Zdaniem badacza, mimo że w XI-XIII w. na pograniczu polsko-ruskim przyjęto już chrześcijaństwo, to nadal zachowało się mnóstwo dawnych, pogańskich zwyczajów. Jednym z nich może być forma grobów.

"W drugiej połowie XI w. zaczęto szybko odchodzić od palenia zmarłych. Równocześnie rezygnowano z sypania dla nich kurhanów, w których pod nasypem ziemnym znajdowała się zwykle kamienna konstrukcja. Sądzimy, że powodem były zakazy wprowadzane wraz z szerzeniem się chrześcijaństwa. W tym samym okresie upowszechniły się groby w obudowach kamiennych, ale już bez kryjących pochówki nasypów" - przypuszcza archeolog.

W czasie badania poszczególnych grobów archeolodzy odkryli ślady zwyczajów pogrzebowych, które pochodzą z czasów przedchrześcijańskich - takich jak palenie ognisk w obrębie grobu, przed jego zasypaniem, czy też składanie przy zmarłych fragmentów z potłuczonych wcześniej naczyń, być może wykorzystywanych w trakcie styp.

Dr Dzik powątpiewa, czy w czasie uroczystości pogrzebowych na podobnych nekropolach obecni byli chrześcijańscy kapłani, co dodatkowo mogło spowodować, że niektóre dawne zwyczaje wciąż były praktykowane.

Uwagę archeologów zwróciły odkrywane przy pochowanych zmarłych liczne ozdoby - m.in. dziesiątki paciorków szklanych, srebrne i posrebrzane kabłączki skroniowe, zawieszki w formie sierpa księżyca z wpisanym krzyżem (tzw. lunule). Znalezione zabytki wskazują, że przynajmniej część zmarłych chowano w bogatym, zapewne odświętnym stroju.


Wybór ozdób odkrytych w jednym z grobów kobiecych. Fot. M. Dzik

"Część z ozdób była wykonana bardzo precyzyjnie, przy zastosowaniu złożonych technik jubilerskich. Dla niektórych może być zaskoczeniem, że społeczność uważana za żyjącą na krańcu świata posiadała tak wysoką kulturę materialną" - zauważa badacz.

Cmentarzysko w Sasinach odkryto dwukrotnie - po raz pierwszy już na początku lat sześćdziesiątych XIX w. Wtedy to jego badaniem zajęli się miłośnicy starożytności. Potem o nim zapomniano aż do 2009 r. Pierwsze regularne wykopaliska odbyły się dopiero latem tego roku. Wzięli w nich udział studenci IA UR oraz wolontariusze. Badania sfinansowano ze środków Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku, przy wsparciu IA UR.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Archeologia
Włócznia obrzędowa sprzed 9 tys. lat - unikatowe odkrycie pod Szczecinem (18-09-2016)

Włócznię obrzędową sprzed 9 tys. lat - drewnianą, zdobioną rytą dekoracją, odkryli archeolodzy w Bolkowie obok jeziora Świdwie (woj. zachodniopomorskie). "To jedyne znalezisko tego typu znane z terenu Europy" - podkreśla w rozmowie z PAP prof. Tadeusz Galiński.

Znajdowała się ponad metr pod powierzchnią torfu. Kształtem przypomina wydłużone pióro wiosła. Zachował się wyjątkowo duży jej fragment, mierzący około 40 cm długości i prawie 10 cm szerokości. Według wstępnej analizy przedmiot wykonano z drewna jesionu - opowiada PAP kierownik wykopalisk, prof. Tadeusz Galiński ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.


Fot. T. Galiński

W przypadku włóczni z Bolkowa archeolodzy mają do czynienia z nietypowym zabytkiem. Prof. Galiński zaznacza, że w Europie nie odkryto dotychczas podobnego przedmiotu z tego okresu. O unikatowym charakterze znaleziska przesądza obecna na jego zewnętrznej, lekko wypukłej stronie bogata dekoracja - przeplatające się wątki geometryczne i zoomorficzne.

"Budowa włóczni, ale przede wszystkim obecność ornamentyki oznacza, że przedmiot miał charakter obrzędowy, związany z wierzeniami ludów mezolitycznych, zamieszkujących położone nad jeziorem osady i obozowiska łowieckie" - mówi prof. Galiński.


Fot. T. Galiński

Społeczności żyjące w okresie mezolitu dość często zdobiły używane przez siebie przedmioty. Z terenu Europy znane są ryty wykonywane na różnych zabytkach wykonywanych z poroża i kości zwierzęcych, drewna, a rzadziej także na wyrobach z bursztynu, bułach krzemiennych i kamiennych otoczakach. Przedstawiają one bogactwo stylizowanych wyobrażeń zwierząt leśnych, ptaków, ryb i roślin, a także postaci ludzkich. "Ale tylko w niewielkiej części są one dla nas w miarę czytelne" - dodaje prof. Galiński.

Tym razem, w odszyfrowaniu rytów na włóczni z Bolkowa, wykorzystano m.in. zdjęcia rentgenowskie.


Fot. T. Galiński

"Wykazały one obecność różnych kombinacji wątków geometrycznych w postaci pojedynczych i zgrupowanych trójkątów, zygzaków, jodełki, pionowych i poziomych krótkich karbów oraz dominującego motywu krótkich prostopadłych nacięć, uszeregowanych wzdłuż linii. Widoczne też są przedstawienia stylizowanych postaci ludzkich i zwierzęcych" - dodaje badacz.

Z analizy wynika, że centralne miejsce w obrazie tworzonym przez ryty zajmuje scena obrzędowa z udziałem trzech postaci ludzkich. Jedna z nich występuje w charakterystycznej masce, wykonanej z szeroko rozgałęzionego poroża jelenia. "Z pewnością symbolizuje ona szamana - przewodnika duchowego społeczności" - dodaje prof. Galiński.


Fot. T. Galiński

Druga z postaci przedstawiona jest bez ubrania - narysowano ją pojedynczą grubą kreską. Jej pozycja sugeruje, że wykonuje rytualny taniec. Ręce ma uniesione ku górze. Natomiast trzecia przedstawiona jest w długiej szacie i niesie jakieś zawiniątko, prawdopodobnie dar ofiarny - sugeruje prof. Galiński. Scena rozgrywa się nad brzegiem jeziora, w sąsiedztwie dwóch łodzi. Po przeciwległej stronie, w tle, widoczne jest obozowisko złożone z przynajmniej czterech szałasów, przedstawione w formie szeregu stykających się wysmukłych trójkątów.

W gąszczu nacięć i rytów archeolodzy dostrzegli też wyobrażenia zwierząt leśnych i ptaków.

"Niezwykle interesujący jest szereg oryginalnych, niespotykanych dotąd znaków, występujących w jednym ciągu w bezpośrednim sąsiedztwie sceny obrzędowej. Być może wyrażają one jakieś zaklęcia" - domniemywa badacz.

Włócznię odkryto w czasie wykopalisk prowadzonych w sąsiedztwie wcześniej badanego sanktuarium szamańskiego z początków mezolitu. Zdaniem archeologów około 9 tys. lat temu w tym miejscu odbywano tajemnicze rytuały. Ślady tej enigmatycznej działalności archeolodzy badają od 2012 r. W tym czasie odkryli m.in. meteoryt umiejscowiony wewnątrz jednego z szałasów, drewnianą kadzielnicę używaną w czasie rytuałów, laskę o nietypowym kształcie, a nawet przedmiot wykonany z kory brzozowej, który określono mianem fragmentu maski obrzędowej.

Dopiero specjalistyczne badania wieku drewna, z którego wykonano włócznię, pozwolą ostatecznie stwierdzić, czy i ten zabytek należy wiązać z sanktuarium szamanów.

Tegoroczne wykopaliska w Bolkowie prowadzono latem. Wsparł je Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Szczecinie.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Od redakcji: Na załączonych zdjęciach trudno dostrzec opisane treści symboliczne, stąd archeolodzy powinni je jakoś solidniej przedstawić.


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365