Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.158.525 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
Od dawna zresztą wiadomo, że tam, gdzie królują Prawdziwe Wartości, zwykłym wiedzie się znacznie gorzej.
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
Archiwum nowinek naukowych
Materiałoznawstwo
Szkło pokryte grafenem ogrzeje szyby w wojskowym sprzęcie (21-02-2014)

Grafen naniesiony na szkło sprawia, że materiał zmienia właściwości - m.in. zaczyna przewodzić prąd. Takie rozwiązanie - przygotowywane przez polskich badaczy - przyda się w wojsku: np. do ogrzewanych szyb, które nie będą parować ani zatrzymywać kropel wody.

Szkło pokryte grafenem wygląda tak samo jak zwykłe szkło. Warstwa grafenu pochłania ok. 2 proc. światła, więc gołym okiem nie sposób jej właściwie zauważyć. Dzięki grafenowemu pokryciu materiał zmienia jednak właściwości - m.in. przewodzi prąd. Działające już prototypy takich materiałów opracował warszawski Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych w ramach projektu OPTI-GRAF Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W pracach uczestniczy także Polski Holding Obronny i spółka NanoCarbon.

Jak w rozmowie z PAP wyjaśnia kierownik projektu, dr Grzegorz Gawlik z ITME, jego zespół pracuje nad budową specjalistycznych okien z warstwą grzejną, którymi zainteresowane jest wojsko. "Wojskowe urządzenia optyczne pracujące w trudnych warunkach klimatycznych, np. na morzu, podlegają silnym oddziaływaniom środowiska - wody morskiej, soli, słońca, wiatru, mrozu. Aby osłonić te delikatne urządzenia, zamyka się je w obudowach, a na świat wyglądają właśnie przez okienko" - wyjaśnia dr Gawlik.

Zaznacza, że takim specjalistycznym oknom trzeba zapewnić maksymalną przejrzystość, a więc sprawić, że np. nie zaparują, ani nie pokryją się lodem. "Nie może być tak, że przyrząd pomyli kropkę na szkle z jakimś obiektem, to musi być szkło, które samo się oczyszcza. Jego pokrycie też musi być bardzo jednorodne" - mówi. I tu z pomocą wojsku przychodzi grafen. Okazuje się, że szybę - która jest izolatorem - można pokryć grafenem, który elektryczność przewodzi świetnie. Kiedy do takiego materiału podłączy się napięcie, zaczyna się on grzać (w wyniku oporu), a woda z szyby szybko odparowuje. Ogrzewane szyby mogłyby znaleźć zastosowanie w szybach samochodowych. "Nie byłyby wtedy potrzebne żadne druciki w szybach" - zaznacza Gawlik.

Dr Gawlik zdradza, że w ITME udało się zagrzać szybę pokrytą grafenem nawet do 100 st. C "Można by na niej zagotować wodę" - śmieje się badacz. Chociaż grafen to tylko węgiel (a dokładniej struktura węgla o grubości jednego atomu), pali się tylko w wysokich temperaturach. "Nam się jeszcze grafenu spalić nie udało" - przyznaje rozmówca PAP.

Na razie badacze z ITME potrafią pokryć grafenem materiał o średnicy kilku cm, a wojsko chciałoby okienka kilka razy większe. Gawlik wierzy, że wkrótce uda się opanować technologię pokrywania grafenem większych powierzchni.

Jeśli chodzi o prześwitujące, przewodzące prąd ogrzewające pokrycia do szkła, w użyciu są już tlenki indowo-cynowe (ITO). Powszechnie stosuje się je np. w monitorach i wyświetlaczach, gdzie przewodzą prąd i umożliwiają wyświetlanie odpowiednich pikseli. Związki takie niedoskonale przewodzą jednak światło, z czasem ulegają degradacji i nie można ich zginać - ekrany i monitory muszą być więc sztywne. Poza tym na świecie kończą się zapasy indu i poszukuje się dla niego alternatywy. Taką alternatywą może stać się grafen. Dr Gawlik zaznacza, że polskie szkło pokryte grafenem mogłoby znaleźć zastosowanie nie tylko w wojsku, ale i w wyświetlaczach.

Kolejnym produktem, który powstać ma w projekcie OPTI-GRAF jest pokryta grafenem soczewka - do aparatów czy urządzeń optycznych. W tym jednak wypadku grafen nie będzie wykorzystywany ze względu na swoje przewodnictwo elektryczne. Materiał ten chronić ma soczewkę przed wpływem klimatu - wilgocią czy związkami chemicznymi. Dr Gawlik wyjaśnia, że na szkle soczewki kładzione są warstwy antyrefleksyjne, które poprawiają przepuszczalność światła. "Są to bardzo delikatne warstwy, nieodporne m.in. na działania atmosfery" - przyznaje naukowiec. Warstwy te mogą się ścierać lub matowieć z czasem. Grafen miałby je ochronić.

Dr Gawlik zaznacza, że grafen bardzo słabo reaguje z różnymi odczynnikami chemicznymi. "Można go kąpać w kwasach, zasadach, rozpuszczalnikach organicznych i one go właściwie nie degradują" - opowiada. Dodaje, że atomy węgla tworzą w grafenie strukturę podobną do plastra miodu. Oczka tej sieci są na tyle małe, że niewiele związków przez nie może przejść. "Grafen jest więc bardzo efektywną barierą" - mówi badacz.

"Sam grafen jest jednym z najbardziej odpornych mechanicznie materiałów na świecie. Teoretycznie ma bardzo dużą wytrzymałość. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że to jest jednoatomowa warstwa" - przyznaje dr Gawlik. Dodaje, że jeśli warstw grafenu jest kilka, właściwości materiału się zmieniają.

Rozmówca PAP uspokaja jednak: "odporność na ścieranie obecnie wytwarzanych prototypów okienek szklanych z grafenem jest wystarczająco dobra do prowadzenia testów i prób eksploatacyjnych".

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

Medycyna
Ponad 90 proc. Polaków ma niedobory witaminy D (21-02-2014)

Ponad 90 proc. Polaków ma niedobory witaminy D, z czym wiąże się wyższe ryzyko m.in. cukrzycy, niektórych nowotworów, depresji - powiedział PAP dr Paweł Płudowski z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dlatego nawet zdrowe osoby powinny zażywać tę witaminę.

W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej badań podważających stosowanie suplementów witaminowych przez osoby zdrowe. Wskazują one, że może to przynosić więcej szkód niż pożytku. Witamina D stanowi tu jednak wyjątek.

"Z badań epidemiologicznych wynika, że ze względu na położenie geograficzne i klimat Polski, ponad 90 proc. populacji naszego kraju ma deficyty tej witaminy, dlatego codzienne jej zażywanie odgrywa ogromną rolę w zapobieganiu wielu schorzeniom przewlekłym" - zaznaczył w rozmowie z PAP dr Paweł Płudowski z Zakładu Biochemii, Radioimmunologii i Medycyny Doświadczalnej Instytutu "Pomnik Zdrowia Dziecka" w Warszawie.

Specjalista przypomniał, że do niedawna witaminę D kojarzono wyłącznie z korzystnym wpływem na układ kostny. Wiadomo było, że jej niedobory grożą krzywicą u dzieci, a u starszych osób - osteoporozą i związanymi z nią złamaniami. Dzięki rozwojowi nauk medycznych mamy coraz więcej dowodów na to, że witamina D działa na cały organizm, niezależnie od wieku. Receptory dla niej obecne są niemal w każdej komórce naszego ciała.

"Oczywiście nikt nie umrze nagle z powodu deficytu witaminy D, ale ryzyko rozwoju schorzeń cywilizacyjnych z nim związanych znacząco rośnie. Lista tych schorzeń jest bardzo długa - począwszy od choroby układu sercowo-naczyniowego, przez cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, nowotwory - w tym rak piersi i jelita grubego, choroby autoimmunologiczne, reumatoidalne zapalenie stawów, stwardnienie rozsiane, infekcje związane z obniżeniem odporności, aż po depresję" - wymieniał dr Płudowski.

Przypomniał, że podstawowym źródłem witaminy D jest nasza skóra, która syntetyzuje ją pod wpływem promieni słonecznych. Niestety, w związku z położeniem geograficznym w Polsce synteza skórna zachodzi jedynie od końca kwietnia do początku września w słoneczne dni między godziną 10.00 a 15.00. Trzeba jednak przebywać na słońcu codziennie minimum przez 15 minut i odsłonić co najmniej 18 proc. powierzchni skóry, czyli przedramiona i częściowo nogi oraz nie pokrywać jej filtrami przeciwsłonecznymi.

"Wtedy mamy szansę zsyntetyzować odpowiednią ilość witaminy D. Jednak wystarczy, że dzień jest pochmurny i synteza nie zachodzi. Podobnie jest nawet w słoneczne dni jesienią i zimą i wiosną - ze względu na kąt padania promieni słonecznych" - tłumaczył dr Płudowski.

Zaznaczył, że w przypadku osób z fototypem I skóry, czyli bardzo jasną karnacją, niebieskimi oczami, włosami w kolorze blond czy rudym, nie zaleca się regularnej ekspozycji na słońce ze względu na ryzyko zachorowania na złośliwy nowotwór skóry (zwłaszcza czerniaka).

Poza tym, u większości Polaków nawet w słoneczne miesiące produkcja witaminy D w skórze nie zachodzi w wystarczającym stopniu. "Nasze życie wygląda tak, że wszędzie przemieszczamy się samochodami. Wstajemy rano, odwozimy dzieci do szkoły, dzieci spędzają tam osiem godzin, przyjeżdżamy po nie samochodem, zawozimy na zajęcia dodatkowe, a to wszystko odbywa się w pomieszczeniach zamkniętych. Dlatego i dzieci i dorośli są narażeni na deficyty witaminy D" - mówił dr Płudowski.

Dodał, że drugim źródłem witaminy D może być dieta. W Polsce żywność nie jest jednak wzbogacana w witaminę D, a ryby morskie, które w nią obfitują spożywamy bardzo rzadko. "Poza tym, żeby uzupełnić niedobory witaminy D wyłącznie z pokarmów musielibyśmy wypijać dziennie kilkanaście litrów mleka, zjadać kilkadziesiąt jajek lub kilkaset gramów ryby morskiej. To nie jest ani możliwe, ani zdrowe" - powiedział ekspert.

Pozostaje nam uzupełnianie niedoborów poprzez suplementację, zaznaczył. Najważniejsze jest, by odpowiednią dawkę witaminy D zażywać codziennie.

W 2013 r. opublikowane zostały rekomendacje na temat suplementacji witaminy D dla mieszkańców Europy Środkowej, w tym Polski. Opracował je międzynarodowy zespół ekspertów, któremu przewodniczył dr Płudowski. "Opracowaliśmy rekomendacje dla wszystkich grup wiekowych - od kobiet ciężarnych, przez noworodki, niemowlęta, dzieci, młodzież, osoby dorosłe aż po seniorów. Uwzględniliśmy też osoby z grup szczególne zagrożonych niedoborami witaminy D, jak osoby otyłe i pracujące na nocną zmianę" - wyjaśnił specjalista.

I tak dzieciom do 6. miesiąca życia eksperci zalecają podawanie 400 jednostek międzynarodowych (IU), tj. 10 mikrogramów witaminy D na dobę; maluchy w wieku od pół roku do 12. miesiąca życia powinny otrzymywać od 400 do 600 IU, zależnie od ilości witaminy D w diecie; dzieci i młodzież do 18. roku życia powinny przyjmować 600-1000 IU zależnie od masy ciała - przez cały rok, jeśli w miesiącach letnich nie jest zapewniona odpowiednia ekspozycja skóry na słońce. Dawki dla osób dorosłych zostały wyznaczone na 800-2000 IU, zależnie od masy ciała i przez cały rok, jeśli od kwietnia do września nie jest zapewniona odpowiednia synteza skórna. U ciężarnych suplementacja witaminą D w dawkach 1500-2000 IU powinna się rozpocząć nie później niż od drugiego trymestru ciąży.

Seniorom naukowcy zalecają dawki od 800 do 2000 IU przez cały rok. "Jest to związane z tym, że u osób starszych synteza skórna zachodzi gorzej z powodu starzenia się skóry" - wyjaśnił dr Płudowski. W rekomendacjach przewidziano też wyższe dawki witaminy D na dobę dla otyłych dzieci i dorosłych. "Osoby otyłe muszą spożywać jej więcej, bo witamina D chętniej rozpuszcza się w tłuszczach. Nadmiar tkanki tłuszczowej jest dla witaminy D jak gąbka - witamina D jest w niej gromadzona, dlatego nie trafia do krwiobiegu i nie wywiera efektu biologicznego na tkanki w organizmie. My rekomendujemy osobom otyłym dwukrotnie wyższe dawki niż ludziom o prawidłowej masie ciała. Wówczas w pewnym momencie dochodzi do wysycenia tkanki tłuszczowej witaminą D, a jej nadmiar jest uwalniany do krwi i może wywierać korzystny wpływ na zdrowie" - tłumaczył dr Płudowski.

Ekspert zaznaczył, że te rekomendacje dotyczą osób zdrowych, a stosowanie zalecanych w nich dawek nie wymaga wykonywania badania poziomu 25-hydroksywitaminy D w surowicy krwi i jest bezpieczne.

"Jeśli ktoś ma możliwość skorzystania z takich badań (są one płatne - PAP) to oczywiście bardzo dobrze jest je wykonać, ponieważ wiedza o statusie zaopatrzenia organizmu w witaminę D umożliwia precyzyjne dobranie dawek. Im większy deficyt, tym dawka powinna być większa" - podkreślił dr Płudowski. Za optymalne uznaje się stężenie witaminy D we krwi od 30 do 50 nanogramów na mililitr.

Okazję do bezpłatnych badań będą już w ciągu najbliższych dni mieć mieszkańcy kilku dużych miast. W piątek odbędą się one w Katowicach, a w sobotę w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Siedlcach, Szczecinie i Warszawie. 1 marca podobne badania przewidziano dodatkowo w Warszawie. Organizatorem ich jest firma Unipharm (więcej na temat badań można przeczytać na stronie internetowej www.vitrumD3.pl).

W swoich rekomendacjach międzynarodowy zespół ekspertów zaleca, by oznaczenie poziomu 25-hydroksywitaminy D we krwi wykonywać u ciężarnych, a także osób z takimi przewlekłymi problemami zdrowotnymi, jak m.in. przewlekła choroba nerek, choroby alergiczne, autoimmunologiczne, przewlekła terapia steroidami i inne.

"Na temat witaminy D ciągle pokutuje wiele mitów, np. że przyjmowanie jej suplementów zwiększa ryzyko kamicy nerkowej i może szkodzić nerkom. Tymczasem na pewno zalecane przez nas dawki nie stanowią czynnika ryzyka uszkodzenia nerek, a przewlekła choroba nerek jest wręcz wskazaniem do suplementacji tą witaminą" - zaznaczył dr Płudowski.

Przypomniał, że na rynku dostępny jest cały wachlarz preparatów z witaminą D. Dwa z nich są na receptę, ponieważ przeszły badania kliniczne. "Ja reprezentuję stanowisko, że możemy stosować suplementy bez recepty (kosztują więcej niż na receptę - PAP), pod warunkiem, że zostały one wytworzone zgodnie z dobrą praktyką wytwarzania (GMP). Najważniejsze, by przyjmować je codziennie, w odpowiedniej dawce" - podsumował ekspert.

Joanna Morga (PAP). Ilustracja: freedigitalphotos.net

Astronomia
UE rozpoczyna projekt równouprawnienia w kosmosie (20-02-2014)

Dlaczego w kosmosie jest więcej mężczyzn niż kobiet? Odpowiedź może nie być tak prosta, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Według wykorzystywanych przez NASA modeli fizjologicznych, próg akceptowalnego promieniowania kosmicznego w przypadku astronautek jest niższy niż u astronautów, co oznacza, że ich możliwości eksploracji kosmosu są bardziej ograniczone.

Uznaje się, że narażenie na promieniowanie przez długi czas przebywania w dalekiej przestrzeni kosmicznej lub na powierzchni niektórych planet powoduje wzrost ryzyka zapadnięcia na nowotwór. Zgodnie z danymi NASA, ryzyko dodane zapadnięcia mężczyzny na nowotwór po trwającej 1.000 dni misji na Marsa sięga od 1 do 19 procent. Wzrasta ono w przypadku kobiet. Z powodu piersi i jajników zagrożenie astronautek zwiększa się niemal dwukrotnie w porównaniu do mężczyzn. To oznacza, że mimo ograniczeń dotyczących wszystkich astronautów co do misji, w których mogą brać udział, te dotyczące kobiet są znacznie bardziej rygorystyczne.

Prace nad realizowanym właśnie projektem unijnym SR2S (Space Radiation Superconductive Shield) mogą to zmienić. Wychodząc z przekonania, że technologia może zostać dostatecznie rozwinięta, aby kobiety i mężczyźni mogli znosić długie pobyty w kosmosie, SR2S ma rozwiązać w ciągu kolejnych trzech lat problem ochrony przed promieniowaniem wszystkich astronautów.


Wang Yaping (35 lat), druga chińska astronautka, która poleciała w kosmos. Dzień przed startem

Ale w jaki sposób projekt będzie w stanie zapewnić taki poziom ochrony przed promieniowaniem? Zdaniem przedstawicieli projektu, nadprzewodnikowy ekran zapewni intensywne pole magnetyczne, 2 razy silniejsze od pola magnetycznego Ziemi, które będzie okalać statek kosmiczny. Średnica pól magnetycznych wyniesie około 10 metrów, a cząstki jonizujące będą odbijane. Naukowcy twierdzą, że taki sposób ochrony astronautów przez promieniowaniem jonizującym jest warunkiem wstępnym do realistycznego planowania misji eksploracji Marsa i asteroid bliskich Ziemi czy wyprawy na powierzchnię Księżyca.

Wypowiadając się na temat postępu prac nad SR2S, kierownik projektu profesor Roberto Battiston powiedział: "Jesteśmy przekonani, że osiągniemy swój cel i znajdziemy sposób na ochronę przed promieniowaniem. W czasie kilku ostatnich miesięcy międzynarodowe zespoły pracujące w CERN rozwiązały dwa poważne problemy techniczne, związane z nadprzewodnikowymi magnesami w kosmosie. Te osiągnięcia otwierają drogę do większych i skuteczniejszych ekranów chroniących przed promieniowaniem kosmicznym, a przez to umożliwią podróże astronautek w dalekiej przestrzeni kosmicznej".

Profesor Battiston dodaje: "Naukowcy muszą skupić się na obydwu płciach w toku obecnych i przyszłych prac badawczych. Kolejne wyzwania eksploracyjne - wyprawa do asteroid bliskich Ziemi w dalekiej przestrzeni kosmicznej oraz długi pobyt na Marsie i Księżycu - wymagają skutecznego sposobu na aktywną ochronę astronautów".'

Nad projektem SR2S, który rozpoczął się w styczniu 2013 r., pracuje imponujący zespół badawczy złożony z przedstawicieli czołowych instytutów z całej Europy: Istituto Nazionale di Fisica Nucleare (INFN), CERN, Compagnia Generale per lo Spazio (CGS SpA), Columbus Superconductor SpA, Thales Alenia Space - Italia S.p.A. oraz Commissariat à l’énergie atomique et aux énergies alternatives (CEA).

CORDIS, UE. Ilustracja: Zou Hong/Asianewsphoto, chinadaily.com

Różności
Badacze: wykształcenie twoich sąsiadek wpływa na to, ile masz dzieci (20-02-2014)

William-Adolphe Bourguereau, 1878
1. William-Adolphe Bourguereau, 1878

Liczba dzieci danej kobiety zależy bardziej od średniego poziomu wykształcenia lokalnej społeczności, w której żyje kobieta, niż od jej indywidualnego poziomu wykształcenia - twierdzą naukowcy z University College London oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wyniki badań polskich i brytyjskich naukowców opublikowano w najnowszym numerze czasopisma Proceedings of the Royal Society B. Od strony polskiej badaniami kierowali badacze z Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum.

Dr Heidi Colleran, prof. Grażyna Jasieńska, dr Ilona Nenko, dr Andrzej Galbarczyk i prof. Ruth Mace zebrali informacje od blisko dwóch tysięcy kobiet mieszkających w 22 miejscowościach z powiatu limanowskiego w woj. małopolskim.

Zespół antropologów z Londynu i Krakowa pokazał, że lokalna społeczność może wpływać na podejmowane przez kobiety decyzje o liczbie rodzonych dzieci. "Od lat wiadomo, że wykształcenie kobiety jest kluczowym czynnikiem wpływającym na liczbę rodzonych przez nią dzieci. Nasze badania pokazały jednak, że ważniejszy od indywidualnego poziomu wykształcenia kobiety jest średni poziom wykształcenia w społeczności, w której kobieta żyje" - wyjaśnia dr Heidi Colleran z Londynu, która przez blisko rok mieszkała w Limanowej i współpracowała z naukowcami z UJ.

Dotychczas wiadomo było, że statystycznie rzecz biorąc słabo wykształcone kobiety mają więcej potomstwa od lepiej wykształconych, co wynika przede wszystkim z tego, że te ostatnie na ogół później rodzą dzieci i częściej są aktywne zawodowo.

Jednak z badań w powiecie limanowskim wynika, że kobiety z niższym wykształceniem, które mieszkają w sąsiedztwie kobiet lepiej wykształconych rodzą mniej dzieci niż można było się tego spodziewać. "Gorzej wykształcone kobiety przejmują preferencje dotyczące liczby dzieci od swoich lepiej wykształconych sąsiadek, zupełnie jak w przysłowiu o wchodzeniu między wrony" - wyjaśnia dr Galbarczyk.

Jak zauważa prof. Jasieńska, wyniki polsko-brytyjskich badań sugerują, że "to właśnie czynniki społeczne bardziej niż ekonomiczne mogą znacznie przyspieszać obserwowane zmiany demograficzne". "Takie społeczne mechanizmy mogłyby być potencjalnie wykorzystane również w działaniach na rzecz zwiększenia liczby rodzących się dzieci" - podsumowuje prof. Jasieńska.

W demografii od lat znane jest zjawisko zwane transformacją demograficzną. Polega ono m.in. na tym, że wraz z postępującym rozwojem gospodarczym kobiety rodzą coraz mniej dzieci. Nie do końca jest jednak jasne, czy i w jakim stopniu zmiany te są spowodowane czynnikami ekonomicznymi lub społecznymi.

Badacze wskazują, że na spadek dzietności w danej populacji wpływa wiele czynników, w tym m.in. wzrost wykształcenia kobiet, coraz późniejsze zawieranie małżeństw oraz zmiana wzorów prokreacyjnych, np. podwyższenie wieku kobiety rodzącej pierwsze dziecko.

PAP - Nauka w Polsce

Materiałoznawstwo
Nanosrebro: Chemicy z UJ opracowali nowatorski antybakteryjny materiał (20-02-2014)

Skarpetki z dodatkami nanosrebra i alg morskich
1. Skarpetki z dodatkami nanosrebra i alg morskich

Chemicy z Uniwersytetu Jagiellońskiego opracowali nowatorski antybakteryjny materiał. Ma on formę białego, sypkiego proszku, który może być dodatkiem np. do tworzyw sztucznych i znaleźć zastosowanie m.in. w przemyśle chemicznym i spożywczym.

Jak powiedział w rozmowie z PAP kierownik zespołu projektu prof. Szczepan Zapotoczny, innowacyjność nowego materiału polega na jego budowie powodującej spowolnienie uwalniania do środowiska nanocząstek srebra.

"Stworzony przez nas materiał hybrydowy wykazuje pożądaną aktywność przeciwko mikroorganizmom, a równocześnie jest bezpieczny dla środowiska. Dlaczego? Z powodu swojej budowy. Bakteriobójcze, ale szkodliwe w dużych ilościach nanocząstki srebra, czyli cząstki o rozmiarach rzędu jednej milionowej części milimetra, zamknęliśmy - tak jak rodzynki w cieście - w mikrocząstkach węglanu wapnia obojętnych dla środowiska i człowieka. Uwięzione w ten sposób nanocząstki działają lokalnie oraz powoli i w małych ilościach trafiają do środowiska" - wyjaśnił profesor.

Istniejące dotąd tworzywa sztuczne (składnikiem wszystkich jest węglan wapnia) zawierające nanocząstki mają je w swojej strukturze w formie wolnej, "nieopakowanej", dlatego proces ich uwalniania do środowiska jest stosunkowo szybki, a uwolnione w nadmiarze nanocząstki mogą być szkodliwe dla środowiska i zdrowia człowieka.

Obecnie materiały z nanocząstkami srebra używane są do produkcji np. sprzętu AGD, farb, opakowań.

"Nasze rozwiązanie odpowiada na zapotrzebowanie rynku, dla którego bardzo ważny jest także aspekt ekologiczny. My nie odkrywamy nanocząstek. Podajemy je specyficznie zapakowane, tak aby mogły być używane w bezpieczniejszy sposób" - powiedział profesor.

Materiał może znaleźć zastosowanie wszędzie tam, gdzie potrzebne jest działanie antybakteryjne, np. w szpitalach, ale także w miejscach pracy, mieszkaniach.

Obecnie wynalazek jest patentowany, a naukowcy komercjalizują swoje odkrycie. "Liczymy na nawiązanie współpracy z firmami zainteresowanymi naszym pomysłem. Z jedną z nich rozpoczęliśmy już rozmowy" - powiedział PAP profesor.

Jak dodał, jeśli testy nowego materiału wyjdą pozytywnie, to chemicy zaczną go produkować. "Wykorzystanie tych mikrocząstek z zamkniętymi nanocząstkami srebra technologicznie nie wymaga wielkich nakładów związanych z adaptacją linii produkcyjnej np. tworzyw sztucznych. W procesie technologicznym wystarczy zastąpić węglan wapnia naszym, wzbogaconym o nanocząstki srebra, materiałem. Pod tym względem etap komercjalizacji jest stosunkowo prosty i liczymy, że łatwość implementacji tego rozwiązania nakłoni firmy do wdrożenia naszej technologii" - podsumował prof. Zapotoczny.

Doktorantka bada, jak działają nanocząstki srebra

Antybakteryjną aktywność nanocząstek srebra bada w swojej pracy doktorskiej Katarzyna Markowska z Uniwersytetu Warszawskiego, laureatka II edycji programu stypendialnego "Doktoraty dla Mazowsza".

Nanocząstki srebra (AgNPs, ang. Ag nanoparticles) to struktury o wielkości od 1 do 100 nm. Stanowią one niejonową formę metalu, pozbawioną zanieczyszczeń reagentami chemicznymi. Dzięki swej mikroskopowej wielkości oraz dużej powierzchni oddziaływania, AgNPs wykazują właściwości biologiczne już w bardzo małych stężeniach.

Koloidy nanocząstek srebra mają bardzo duży potencjał do zastosowania w przemyśle. Są wykorzystywane m.in. w preparatach kosmetycznych czy produktach chemii gospodarczej.

"Pomimo coraz szerszej gamy towarów posiadających w swym składzie nanocząstki srebra, obserwowany jest sceptycyzm klientów wobec linii produktów z nanosrebrem. Wynika to zapewne z braku wiedzy dotyczącej sposobu działania AgNPs, stąd zrozumienie mechanizmu ich aktywności wobec mikroorganizmów z pewnością poszerzyłoby możliwości zastosowania takich koloidów w przemyśle farmaceutycznym i medycynie" - tłumaczy Katarzyna Markowska.

Celem jej projektu jest zbadanie wpływu AgNPs na komórki bakterii oraz wyjaśnienie mechanizmu ich antybakteryjnej aktywności. Doktorantka planuje wskazać komórkowy cel ich działania. Bada gramdodatnie i gramujemne bakterie patogenne pochodzące z kolekcji referencyjnych: Staphylococcus aureus, Staphylococcus epidermidis, Listeria monocytogenes, Escherichia coli, Pseudomonas aeruginosa.

PAP - Nauka w Polsce

Więcej:

 

Wydarzenia
Porozumienie o polsko-niemieckiej współpracy w badaniach naukowych (20-02-2014)

Instytucje wspierające naukę: Narodowe Centrum Nauki oraz Niemiecka Wspólnota Badawcza (DFG) podpisały w środę w Krakowie porozumienie o współpracy, którego celem jest organizacja wspólnego konkursu na projekty badawcze z nauk humanistycznych i społecznych.

W uroczystości na Zamku Królewskim na Wawelu udział wzięła, obok szefów obu instytucji, minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Lena Kolarska-Bobińska. NCN reprezentował dyrektor prof. Andrzej Jajszczyk, a DFG - prezes prof. Peter Strohschneider.

"Dzisiejsza umowa ma dla nas ogromne znaczenie, bo z jednej strony integracja europejska przejawia się właśnie integracją w takich większych i mniejszych działaniach, również w nauce" - powiedziała dziennikarzom minister Kolarska-Bobińska.

Jak podkreśliła, wspólne polsko-niemieckie projekty badawcze w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych mają ogromne znaczenie ze względu na przeszłość obu państw, ich zbliżenie i współpracę w przyszłości. Według minister nauki już rozpoczęły się rozmowy na temat wciągania innych państw do tej współpracy, w tym m.in. Ukrainy.

"To jest ten moment, kiedy trzeba dużo bardziej energicznie myśleć nad programami stypendialnymi dla naukowców i studentów ukraińskich" - oceniła szefowa resortu nauki.

Dyrektor NCN Andrzej Jajszczyk poinformował, że wspólne przedsięwzięcie z DFG będzie pierwszym konkursem dwustronnym, w którym uczestniczy polska instytucja. Wybór partnera współpracy w naturalny sposób podyktowany jest rosnącą liczbą wniosków o finansowanie polsko-niemieckich badań naukowych składanych w ramach konkursu HARMONIA oraz zbliżonym profilem działań Niemieckiej Wspólnoty Badawczej.

"Będziemy ogłaszać wspólne konkursy dla grup mieszanych naukowców z obu państw w różnych dyscyplinach naukowych, na początku myślimy o większym nacisku na nauki humanistyczne i społeczne" - zapowiedział Jajszczyk.

Jak wyjaśnił, projekty przyjęte do dofinansowania będą otrzymywać środki z NCN na część badań dotyczącą Polski, oraz z DFG - na część niemiecką.

"Zakładamy oczywiście, że praca będzie wspólna, że to nie będą osobne projekty, ale rzeczywiście to ulepszy współpracę między polskimi i niemieckimi naukowcami, że obie strony mają sobie sporo do powiedzenia i mogą sporo rzeczy zrobić razem" - dodał szef NCN.

Obie strony liczą, że współpraca będzie się stopniowo rozwijała i porozumienie z czasem zostanie rozszerzone na kolejne dziedziny nauki.

Niemiecka Wspólnota Badawcza (Deutsche Forschungsgemeinschaft, DFG) jest organizacją grantową, finansującą badania podstawowe we wszystkich dyscyplinach naukowych. Jest to stowarzyszenie, w którego skład wchodzą niemieckie uniwersytety badawcze, instytucje badawcze i stowarzyszenia naukowe. DFG działa jako podmiot prawa prywatnego, a finansowane jest głównie ze środków krajów związkowych oraz rządu federalnego.

Narodowe Centrum Nauki jest agencją wykonawczą powołaną do wspierania działalności naukowej w zakresie badań podstawowych, czyli prac eksperymentalnych lub teoretycznych podejmowanych przede wszystkim w celu zdobycia nowej wiedzy o podstawach zjawisk i obserwowalnych faktów, bez nastawienia na praktyczne zastosowania ani użytkowanie.

PAP - Nauka w Polsce

Fizyka
Fizyk: ważny krok USA w badaniach nad laserową syntezą termojądrową (19-02-2014)

Amerykańskim badaczom udało się uzyskać ważne wyniki w badaniach nad fuzją termojądrową. Ten wynik to krok milowy w badaniach nad opanowaniem laserowej syntezy termojądrowej dla przyszłej produkcji energii elektrycznej - komentuje dr hab. Jerzy Wołowski.

"Synteza, czy też fuzja termojądrowa zachodzi we wnętrzu Słońca i innych gwiazd - mówi w rozmowie z PAP dr hab. Jerzy Wołowski, profesor w Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy w Warszawie (IFPiLM). - To najważniejszy mechanizm produkcji energii widzialnej we Wszechświecie. To co widzimy, co emitowane jest ze Słońca i gwiazd pochodzi z energii syntezy termojądrowej."

Reakcja fuzji termojądrowej, jądra deuteru i trytu łączą się, powstaje jądro helu, neutron i wydzielana jest energia
1. Reakcja fuzji termojądrowej, jądra deuteru i trytu łączą się, powstaje jądro helu, neutron i wydzielana jest energia

Badania nad takim typem reakcji prowadzone są od lat w Narodowym Laboratorium im. Lawrenca w Livermoore (Lawrence Livermore National Laboratory - LLNL) w Kalifornii z użyciem wielkiego 192-wiązkowego lasera NIF (National Ignition Facility). "W kuleczce o średnicy 2 mm zamknięto i zamrożono +paliwo+, czyli mieszaninę deuteru i trytu (D i T - izotopy wodoru)" - opowiada Wołowski. Dodaje, że mieszaninę poddano silnemu promieniowaniu rentgenowskiemu generowanemu przez laser, doprowadzając do kompresji i podgrzania "paliwa". W centrum kulki uzyskano wielkie gęstości i olbrzymie temperatury mieszaniny DT, która stała się plazmą. Dzięki temu można osiągnąć odpowiednie warunki do reakcji syntezy jąder deuteru, w wyniku której powstają cząstki alfa (jądra helu) i neutrony o dużej energii.

W ostatnich eksperymentach w LLNL uzyskano więcej energii z syntezy termojądrowej niż dostarczono do skomprymowania i podgrzania "paliwa" DT. Chociaż znacznie więcej energii potrzeba do zasilania lasera - bo tylko część energii impulsu laserowego jest absorbowana przez paliwo DT - to ostatni wynik uzyskany prze Amerykanów jest rekordowy w całej historii badań syntezy laserowej. W ostatnim tygodniu praca na ten temat ukazała się m.in. czasopiśmie "Nature".

Wykorzystanie procesu laserowej fuzji termojądrowej z reaktora termojądrowego mogłaby w przyszłości posłużyć do produkcji energii elektrycznej w sposób bardziej bezpieczny dla ludności i środowiska niż inne źródła energii. "Na razie jest jeszcze do tego daleka droga, ale w Livermoore na tej drodze uzyskano znaczny postęp. To sygnał, że idziemy w dobrym kierunku" - przyznaje Jerzy Wołowski.

Ekspert z IFPILM zaznacza, że eksperymenty z użyciem lasera NIF prowadzone są także dla celów wojskowych. "Broń termojądrowa od dawna nie jest testowana na ziemi, pod ziemią czy w morzu. Obecnie jest ona doskonalona w laboratorium w Livermoore i w podobnym laboratorium w Bordeaux we Francji" - mówi i dodaje, że obserwowane w eksperymentach laserowych olbrzymie gęstości materii umożliwiają też prowadzenie badań w różnych innych nie-fuzyjnych dziedzinach nauki.

Niezależnie od badań syntezy laserowej intensywnie jest rozwijana inna metoda opanowania syntezy termojądrowej. Wykorzystuje się w niej toroidalne pułapki magnetyczne zwane "tokamakami" i "stellaratorami". Służą one do utrzymania "paliwa" DT w postaci plazmy grzanej intensywnymi mikrofalami i wiązkami atomów.

Fuzja z magnetycznym utrzymaniem plazmy jest badana w wielu laboratoriach na całym świecie. We Francji jest budowany eksperymentalny reaktor termojądrowy tokamak ITER w ramach wielkiego międzynarodowego projektu.

W Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy w Warszawie prowadzone są we współpracy międzynarodowej prace dotyczące obu metod (zarówno laserowej jak i magnetycznej) opanowania syntezy termojądrowej dla przyszłych zastosowań energetycznych i innych aplikacji technologicznych.

PAP - Nauka w Polsce

Różności
Od jesieni na Uniwersytecie Cambridge program studiów polskich (19-02-2014)

Jesienią tego roku na Uniwersytecie Cambridge wystartuje nowy program studiów polskich obejmujący język, historię i kulturę polską. To pierwszy krok do utworzenia sieci studiów polskich w Wielkiej Brytanii - informuje Fundacja na rzecz Nauki Polskiej.

Program będzie dostępny w ramach Wydziału Języków Nowożytnych i Średniowiecznych. Umożliwi studiowanie języka, literatury, sztuki i szeroko rozumianej kultury Polski, z uwzględnieniem zagadnień społecznych, kulturalnych i politycznych od renesansu aż do czasów współczesnych.

Program uruchomiono dzięki porozumieniu prywatnych sponsorów, w tym właśnie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, która przez cztery najbliższe lata wesprze ten projekt łączną kwotą 110 tys. funtów. "To historyczne porozumienie, które odzwierciedla znaczenie polskiej kultury, języka i historii na arenie światowej. To także rezultat owocnych relacji, jakie utrzymujemy z Uniwersytetem Cambridge" - uważa prezes FNP prof. Maciej Żylicz.


Orzeł Biały z 1927

Projekt jest pierwszym krokiem do ustanowienia systematycznie finansowanego programu studiów polskich na Uniwersytecie Cambridge i utworzenia w przyszłości międzyuczelnianej sieci studiów polskich w Wielkiej Brytanii. "Jesteśmy wdzięczni FNP za wsparcie tego ważnego i ekscytującego projektu" - powiedział sir Leszek Borysiewicz, brytyjski lekarz i immunolog polskiego pochodzenia, który od 2010 roku jest rektorem (ang. vice-chancellor) Uniwersytetu Cambridge.

Jest to już druga inicjatywa FNP związana z tworzeniem katedr studiów polskich w prestiżowych ośrodkach akademickich za granicą. Od 2005 roku wspiera ona także tworzenie Katedry Polskiej na Uniwersytecie Columbia (USA). Z kolei w 2012 roku uruchomienie interdyscyplinarnych studiów poświęconych współczesnej Polsce zapowiedział rektor oksfordzkiego St Antony's College Margaret MacMillan.

Uniwersytet Cambridge to drugi po Oksfordzie najstarszy angielski uniwersytet, założony w 1209 roku. Uważany za jeden z najlepszych uniwersytetów w Europie i na świecie. Absolwenci Cambridge zdobyli ponad 60 Nagród Nobla.

PAP - Nauka w Polsce

Materiałoznawstwo
Karbin – odmiana węgla lepsza niż grafen (19-02-2014)

Forma węgla, nazwana przez naukowców karbinem, jest mocniejsza i sztywniejsza niż jakikolwiek znany do tej pory materiał. Karbin jest około dwa razy bardziej wytrzymały niż grafen i nanorurki węglowe.

Karbin (z ang. carbyne) posiada długą listę nietypowych i bardzo pożądanych właściwości, które czynią go interesującym materiałem do wielu różnych zastosowań, od nanoelektronicznych/spinowych urządzeń przeznaczonych do magazynowania wodoru, do produkcji baterii o wysokiej gęstości energii. Karbin był znany wcześniej, lecz dopiero niedawno naukowcy rozpoczęli dokładne symulacje teoretyczne.

Karbin, to łańcuch atomów węgla, które są połączone ze sobą przez kolejne wiązania podwójne (=C=C=) lub naprzemiennie pojedyncze i potrójne (-C|||C-). Do tej pory o karbinie wiadomo było niewiele. Astronomowie uważają, że alotropowa odmiana węgla pierwszy raz została wykryta w meteorytach i pyle międzygwiezdnym. Kilka lat temu karbinowy łańcuch 44 atomów węgla został zsyntetyzowany w laboratorium, ale naukowcy ciągle mają bardzo mało praktycznej wiedzy o tym jak się go tworzy i jakie są jego właściwości.

Aby temu zaradzić, Mingjie Liu wraz z zespołem Rice University obliczyli teoretyczne właściwości karbinu, które mogą pomóc podczas badań empirycznych. Badacze przedstawili analizę właściwości karbinu z uwzględnieniem badań wytrzymałości na rozciąganie, zginanie i odkształcenia skrętne. Naukowcy wyliczyli, że wytrzymałość właściwa (czyli wytrzymałość w stosunku do masy - ciśnienie podzielone przez gęstość materiału) karbinu jest na niespotykanym poziomie (6.0-7.5×10^7 N∙m/kg, w porównaniu do grafenu 4.7-5.5×10^7 N∙m/kg, nanorurek węglowych 4,3-5,0×10^7 N∙m/kg) oraz diamentu (2.5-6.5×10^7 N∙m/kg), jest prawie niemożliwe, aby go rozciągnąć (wierzchołki karbinu mają sztywność na poziomie około 10^9 N∙m/kg, dla porównania sztywność grafenu to 4,5×10^8 N∙m/kg). Zerwanie pojedynczego wiązania w łańcuchu atomowym wymaga użycia siły o wartości około 10 nN. Długość łańcucha w temperaturze pokojowej wynosi około 14nm.

Według obliczeń naukowców karbin jest dość stabilny chemicznie, a przy tym zaskakująco elastyczny.

Przez dodanie grupy funkcyjnej CH2 na końcu łańcucha karbin może zostać skręcony podobnie jak nici DNA. Przez "dekorowanie" łańcuchów karbinu różnymi cząsteczkami, można modyfikować inne właściwości. Dodanie pewnych atomów wapnia, które łączą się z atomami wodoru spowoduje powstanie gąbki o wysokiej gęstości do magazynowania wodoru.

Zbadano również trwałość chemiczną, czyli obronę przed samoistną agregacją. Naukowcy oszacowali barierę aktywacji na poziomie 0,6 eV dla reakcji sieciowania węgiel-węgiel.

Karbin nie może być rozciągnięty, ale można go wygiąć w łuk lub okrąg - dodatkowe obciążenie (10%) zmienia szerokość przerwy energetycznej od 3,2 do 4,4 eV. Ta właściwość może prowadzić do zastosowania karbinu przy projektowaniu MEMS (z ang. Micro Electro-Mechanical Systems) zintegrowanych układów elektro-mechanicznych, których co najmniej jeden wymiar szczególny znajduje się w skali mikro (0,1 - 100 μm).

Należy pamiętać, że podobnie jak grafen, karbin to materiał o grubości zaledwie jednego atomu. Jeden gram grafenu ma powierzchnię około pięciu kortów tenisowych. Może to mieć duże znaczenie w takich dziedzinach, jak magazynowanie energii (baterie, superkondensatory), w którym gęstość energii urządzenia jest wprost proporcjonalna do powierzchni elektrody. Wymienione wcześniej gąbki do magazynowania wodoru również bazują na ogromnej powierzchni właściwej karbinu.

Dzięki kilku poprzednich badaniom naukowcy wiedzą jak syntetyzować niewielkie ilości karbinu. Obliczenia i kalkulacje teoretyczne pobudzają apetyty nanotechnologów i dają nadzieję na projektowanie coraz bardziej egzotycznych nanomaszyn. Biorąc pod uwagę postępy poczynione w produkcji, już niedługo możemy doczekać się realnego wykorzystania niezwykłych właściwości mechanicznych karbinu.

Marcin Włudyka, MaterialyInzynierskie.pl

Antropologia
Muzułmanie i chrześcijanie mogą żyć zgodnie (19-02-2014)

Wbrew utartym opiniom zdarza się, że muzułmanie i prawosławni na Bałkanach współżyją na co dzień zgodnie, podtrzymując ponadreligijne więzi sąsiedzkie czy przyjacielskie. Świadczą o tym badania prowadzone w ostatnich latach w Macedonii przez antropologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr. hab. Marcina Lubasia.

Antropolog - obecnie dyrektor Instytutu Socjologii UJ - prowadził na przestrzeni 5 lat (2006-2011) badania terenowe, których tematem było współżycie różnowierców - muzułmanów i prawosławnych - w zachodniomacedońskim regionie Dolna Reka. Centrum badań była wioska Rostusze, położona nieopodal granicy z Albanią i 50 km od miasta Gostivar.


Świąteczna procesja prawosławnych - w tle minaret meczetu we wsi Rostusze. Fot. M. Lubaś

Polski naukowiec przyjeżdżał do Macedonii wielokrotnie - spędził tam łącznie pół roku. W swoich badaniach stosował metodę obserwacji uczestniczącej, wynajmując kwatery u miejscowych mieszkańców - zarówno prawosławnych, muzułmańskich, jak i małżeństw mieszanych pod względem wyznaniowym. W ramach badań uczestniczył w licznych obrzędach religijnych i ceremoniach, m.in. ślubach, weselach i pogrzebach, a oprócz tego przeprowadził liczne wywiady pogłębione z mieszkańcami wsi.

Jak wyjaśnia polski antropolog, wieś Rostusze zamieszkana jest w ponad 80 proc. przez słowiańskich muzułmanów, tzw. Torbeszy, a pozostałą część mieszkańców stanowią prawosławni Macedończycy. Region Dolnej Reki jest zróżnicowany także pod względem etnicznym- większość stanowią mówiący po macedońsku muzułmanie, ale są też prawosławni Macedończycy, Albańczycy czy osoby deklarujące narodowość turecką. Mimo tej mieszanki religijno-etnicznej większość mieszkańców posługuje się językiem macedońskim.


Kobiety tańczące oro podczas prawosławnego święta Vodici. Fot. M. Lubaś

Zdaniem badacza, głębsze wejrzenie życie macedońskiej wsi pokazuje, że na co dzień - mimo różnic religijnych - oba światy: muzułmański i prawosławny - stale się przenikają. Nie brak też przykładów współpracy międzywyznaniowej.

"To nie jest społeczność podzielona na dwa getta czy też oddzielona murem, jak to sobie można wyobrażać. Naturalnie, podziały religijne są widoczne, ale jednocześnie mieszkańców prawosławnych i muzułmanów łączą wspólne więzi sąsiedzkie i przyjacielskie czy nawet wspólne poglądy polityczne" - podkreśla dr hab. Lubaś.

Jako przykład podaje on miejscowe kawiarnie - tzw. "czajdżilnice - gdzie zbierają się miejscowi mężczyźni niezależnie od wyznania, piją kawę, grają w karty czy oksan - grę przypominającą troszeczkę popularne u nas "scrabble". "Kobiet tam zwykle nie ma, zostają w domu, co wynika nie tyle z przyczyn religijnych, ile z miejscowego obyczaju. Jeśli już zdarza się je widzieć w tych 'czajdżilnicach', to są to zwykle młode, bardziej 'wyemancypowane' mieszkanki" - tłumaczy dr hab. Lubaś.


Muzułmanie grający w czajdżilnicy w oksan - grę przypominającą scrabble. Fot. M. Lubaś

W zachodniomacedońskiej wsi więzi sąsiedzkie czy przyjacielskie przekraczają niejednokrotnie granice religii. Polski badacz zauważył, że we wsi Rostusze w pogrzebach czy ślubach prawosławnych uczestniczą ich muzułmańscy sąsiedzi - i vice versa.

"Byłem też świadkiem, jak miejscowi muzułmanie po zakończeniu miesiącu postu (ramadanu) dzielili się - z okazji islamskiego Święta Ofiarowania - kawałkami baraniny także z prawosławnymi sąsiadami. Taki akt jest na tym terenie rzeczą najzupełniej normalną" - dodaje dr hab. Lubaś.

Podkreśla on, że mieszkańcy zachodniej Macedonii, na ogół mocno przywiązani do własnej wiary, mają jednocześnie szacunek dla przekonań religijnych innowierców i "uważają, żeby nie urazić drugiej strony". Przejawia się to m.in. w tzw. "choreografii obrzędowej": na pogrzebie muzułmanina zaproszeni sąsiedzi prawosławni trzymają się nieco z boku - tak, aby nie przeszkadzać w odprawianiu obrzędu i nie obrazić rodziny zmarłego.

"Moje badania przeczą tezie, że między muzułmanami a chrześcijanami dochodzić może tylko albo do konfliktów, albo do segregacji. Pokojowe współistnienie jest możliwe, jeśli jedna strona nie narusza integralnej części religii drugiej" - uważa antropolog.

Plonem jego badań w tym regionie jest praca "Różnowiercy. Współistnienie międzyreligijne w zachodniomacedońskiej wsi".

Od ubiegłego roku dr hab. Lubaś kontynuuje swoje badania dotyczące współistnienia międzyreligijnego na terenie innego bałkańskiego państwa - Czarnogóry w miejscowości Bijelo Polje. "Także w przypadku Czarnogóry chciałbym się skoncentrować się na dynamice współżycia między wyznawcami islamu i prawosławia. Ale tu czeka mnie inne zadanie, bo nieco odmienny niż w zachodniej Macedonii jest kontekst dotyczący polityki i migracji ludności" - zauważa dr hab. Lubaś.

Po zakończeniu pracy w Czarnogórze - zaplanowanej na kilka lat - pragnie on napisać kolejną książkę, podsumowującą wyniki badań na obu tych bałkańskich obszarach.

Aktywność polskich antropologów na terenie dzisiejszej Macedonii sięga lat 30. ubiegłego wieku. Jednym z pionierów badań na tym terenie był uczeń Bronisława Malinowskiego, Józef Obrębski (1905-1967).

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Łucyk

Komentarz: W naszych społeczeństwach działają liczni prowokatorzy konfliktów międzyreligijnych i międzyświatopoglądowych (liderzy wspólnot, media masowe itd). Na pewnym poziomie jest to duży biznes wąskiej elity kosztem podzielonego społeczeństwa. Racjonaliści powinni burzyć te mity i dążyć do niwelowania podziałów a nie eskalowania konfliktów o metafizyczne wyobrażenia świata. Najważniejszy winien być dla nas bowiem świat fizyczny, widzialny, ten, który nas otacza. I jego poprawa - możliwa tylko ponad wyznaniowymi i obyczajowymi podziałami. MA

Wydarzenia
Przyszli technicy nukleonicy rozpoczynają praktyki w NCBJ (18-02-2014)

freedigitalphotos.net
1. freedigitalphotos.net

W Narodowym Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) w ramach projektu "Szkoła z przyszłością" 41 uczniów techników z województwa mazowieckiego rozpoczęło praktyki. Pod okiem ekspertów wykonają ćwiczenia w laboratoriach instytutu oraz zwiedzą jedyny w Polsce badawczy reaktor jądrowy "Maria". To kolejny etap do modyfikacji programu nauczania przedmiotów ścisłych, m.in. w celu przygotowania kadr technicznych na potrzeby realizowanego programu energetyki jądrowej.

Podczas tygodniowej wizyty Ośrodek Jądrowy w Świerku będzie gościł uczniów z dwóch szkół: ZS nr 36 im. M. Kasprzaka w Warszawie oraz ZSZ nr 1 im. J. Psarskiego w Ostrołęce. Uczestnicząc w zajęciach z ekspertami, zwiedzając badawczy reaktor jądrowy "Maria", a przede wszystkim wykonując ćwiczenia w Laboratorium Fizyki Atomowej i Jądrowej Działu Edukacji i Szkoleń, poznają praktyczne zastosowania wiedzy, którą zdobywali w trakcie zajęć pozalekcyjnych w swoich szkołach. W sumie odbędą 30 godzin zajęć, co zostanie potwierdzone świadectwem ukończenia praktyk.

"Specjalnie dla nich, w naszym laboratorium dydaktycznym przygotowaliśmy zestaw ciekawych i rozwijających ćwiczeń. Każdy uczeń samodzielnie przeprowadzi od dwóch do czterech eksperymentów" - mówi mgr Marcin Paweł Sadowski z NCBJ, kierownik projektu "Szkoła z przyszłością" - "nauczymy ich m.in. zasad przeprowadzania eksperymentów naukowych, rejestrowania wyników pomiarów, analizy tych danych oraz opracowywania sprawozdań. Jednakże najważniejsze jest to, że będą mogli oni własnymi rękoma sprawdzić informacje teoretyczne poznane w szkole".

Rozpoczynające się praktyki są częścią drugiego etapu projektu - etapu testowania. Służy on do zweryfikowania opracowywanej koncepcji nauczania w zawodzie technik nukleonik. Dalsze zajęcia lekcyjne, dające więcej informacji dla zespołu projektowego, odbędą się w przyszłym semestrze, a zakończą się letnimi praktykami dla kolejnej grupy uczniów.

"Wnioski z przeprowadzonych szkoleń z nauczycielami oraz zajęć z uczniami będą stanowiły podstawę do przygotowania produktu finalnego projektu - autorskiego programu nauczania zawodów nukleonicznych" - podkreśla prof. dr hab. Ludwik Dobrzyński, dyrektor Działu Edukacji i Szkoleń NCBJ, pomysłodawca projektu - "w ten sposób chcemy przygotować polską oświatę do kształcenia młodzieży zdolnej do wejścia na dzisiejszy rynek pracy, np. do sektora energetyki jądrowej".

Projekt "Szkoła z przyszłością" o wartości 921 642 zł współfinansowany jest ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (priorytet: IX Rozwój wykształcenia i kompetencji w regionach, działanie: 9.2 Podniesienie atrakcyjności i jakości szkolnictwa zawodowego). Partnerem projektu jest Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli.

Źródło: Narodowe Centrum Badań Jądrowych w Świerku

Medycyna
Skóra hodowana w laboratorium (18-02-2014)

Z myślą o osobach ciężko poparzonych lub cierpiących na trudno gojące, rozległe rany - jak w przypadku cukrzycy, uczeni i lekarze szukają materiałów, które mogłyby umożliwić szybkie i skuteczne leczenie. Polscy chemicy, biolodzy i lekarze potrafią wyhodować arkusze własnych komórek skóry pacjenta, by w przyszłości przenosić je z matrycy na ranę.

Materiały wrażliwe na zmiany temperatury, czyli termoczułe polimery, mogą stanowić wyjątkowe podłoże do hodowli komórek. Powstają one w Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych (CMPW) PAN w Gliwicach.

"Pracujemy nad stworzeniem arkusza komórek skóry, który lekarz mógłby łatwo w całości przenieść na ranę. Tak przygotowany zamiennik skóry, wyhodowany in vitro w postaci arkusza na innowacyjnych polimerowych podłożach i nałożony na odpowiednio przygotowaną ranę, może zdecydowanie przyśpieszyć proces leczenia" - mówi dyrektor centrum i koordynator projektu, prof. Andrzej Dworak.


freedigitalphotos.net

CMPW PAN to ośrodek doświadczony w badaniach podstawowych nad zachowaniem termoczułych materiałów polimerowych w roztworach. Dzięki nim uczeni dostrzegli możliwość wypracowania podłoża, którego właściwościami da się sterować przez prostą zmianę temperatury. Wiedzieli, że komórki, dobrze hodują się na podłożu hydrofobowym, czyli takim, które wody "nie lubi". Natomiast nie przyklejają się (naukowo mówiąc: nie rozpłaszczają się) na podłożu hydrofilowym, czyli takim, które jest dobrze przez wodę zwilżalne.

"Nasze materiały zmieniają swój charakter z hydrofobowego na hydrofilowy przez prostą zmianę temperatury w granicach kilku stopni w przedziale fizjologicznym. Postanowiliśmy spróbować, czy to zjawisko dałoby się wykorzystać do hodowli komórek" - opowiada prof. Dworak.

Dało się. W projekcie badawczo-rozwojowym najpierw powstają podłoża, które pokrywa się atrakcyjnym dla komórek skóry polimerem. Kiedy już komórki skóry namnożą się na takiej matrycy, tworząc arkusz z niezbędną macierzą pozakomórkową, wówczas wystarczy obniżyć temperaturę hodowli, aby arkusz oddzielił się łatwo od podłoża.

Taki sposób hodowli i uzyskiwania komórek z termoczułych powierzchni zdecydowanie zmniejsza liczbę uszkodzonych komórek, co ma miejsce, gdy stosowane są dotychczasowe sposoby mechanicznego lub enzymatycznego oddzielania komórek od podłoży hodowlanych.

"Komórki, które hodujemy, w końcu trzeba zdjąć z podłoża, do jakiego są przyklejone. Dotąd można było robić to metodami mechanicznym, czyli po prostu zeskrobać je nożem, albo biochemicznie - działaniem enzymów. W pierwszym przypadku duża część komórek ulegała zmiażdżeniu, niszczyła się ciągłość arkusza, niewiele ponad 60 proc. hodowli udawało się uratować. Trawienie enzymatyczne też wiąże się ze stratami, bo enzym jest w stanie taką komórkę +zjeść+. My nie działamy na hodowany arkusz niczym szkodliwym, to zmiana temperatury powoduje, że odchodzi on samodzielnie od matrycy" - tłumaczy profesor.

Stworzone przez CMPW podłoża do hodowli komórek to innowacja. W dotychczasowych metodach można było hodować komórki skóry w zawiesinie i taką zawiesinę umieszczać na ranie.

Badania nad hodowlą komórek prowadzi wielu badaczy w ośrodkach na całym świecie. Prym wiodą zespoły z Japonii, które starają się hodować organy i są zorientowane klinicznie. Wyniki ich prac znane są z publikacji patentowych i wystąpień konferencyjnych. Jednak zasadą jest utrzymywanie rezultatów badań w tajemnicy.

Wynikiem projektu, oprócz patentów, będą publikacje, prace magisterskie, fragmenty prac doktorskich. Ale nie jest to projekt czysto akademicki. Głównym jego celem jest ustalenie założeń technicznych, które pozostaną w kręgu zainteresowanych, w kręgu potencjalnych odbiorców przyszłej technologii.

"Obecnie mamy podłoża, na których rosną arkusze komórek. Wiemy, że komórki hodowane na nich nie mutują. Komórki nie tracą łączności między sobą, wiemy, że taki arkusz da się oddzielić, choć tu mamy do przezwyciężenia trudności natury technicznej. Teraz pracujemy nad rozwinięciem tej metody - tak, żeby była powtarzalna, sprawdzalna, żeby się dało ją w praktyce zastosować" - podsumowuje prof. Dworak.

To już zaawansowany etap projektu, ale - jak zaznacza koordynator prac - z tego miejsca jeszcze daleko do zastosowań praktycznych. Ryzyko badawcze wciąż istnieje.

Projekt "Termosterowalne polimery biozgodne jako zamienniki skóry do leczenia oparzeń i ran" prowadzony jest we współpracy z Politechniką Łódzką i Śląskim Uniwersytetem Medycznym w Katowicach oraz Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska

Różności
Ponad milion użytkowników portalu dla nauki obywatelskiej Zooniverse (18-02-2014)

Liczba użytkowników portalu Zooniverse - platformy, w której internauci pomagają w pracy naukowcom - przekroczyła już 1 milion. Portal Zooniverse skupia obecnie 20 różnorodnych projektów naukowych, w których każdy może wesprzeć swoją pracą badania naukowe.

Aby uczcić rejestrację milionowego użytkownika, portal Zooniverse udostępnił mapę, na której zaznaczeni są użytkownicy portalu z całego świata. Największe skupiska użytkowników portalu są na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, a także w Europie - zwłaszcza w Niderlandach, a także w Wielkiej Brytanii. Ale i Polska nie jest na tej mapie ciemną plamą - na tle Europy wypada całkiem nieźle.

Portal Zooniverse skupia obecnie 20 różnorodnych projektów naukowych. Niektóre z nich dotyczą astronomii, inne biologii, przyrody czy klimatu. Wolontariusze z całego świata mogą m.in. pomagać w badaniach nad formowaniem się galaktyk, odkrywaniu powierzchni Księżyca, eksplozji na Słońcu czy planet krążących wokół gwiazd. Można też pomagać badać dno mórz, poznawać gatunki planktonu, czy nawet szukać leku na nowotwory. Zadanie użytkowników polega na klasyfikowaniu zdjęć, plików dźwiękowych, filmików czy nawet wykresów udostępnianych przez naukowców. Są to zadania dla człowieka dość proste, ale zbyt skomplikowane dla maszyn - algorytmy komputerowe z tymi zadaniami jeszcze sobie nie radzą. Dzięki temu każdy ma szansę wspomóc naukowców i zobaczyć, nad czym pracują badacze, a eksperci uzyskują pomoc w wykonywaniu żmudnych nieraz zajęć.

Wszystko to zaczęło się prawie 7 lat temu od strony internetowej Galaxy Zoo. Poproszono tam internautów, by zdalnie klasyfikowali zdjęcia galaktyk. Ponieważ pracę powierzano osobom, które nie miały zawodowego wykształcenia, zdecydowano, że jedno zdjęcie galaktyki klasyfikowane będzie wiele razy przez różnych internautów. Znaczenie będzie miała najczęściej padająca odpowiedź. Projekt Galaxy Zoo szybko zyskał na popularności i okazało się, że internauci co godzinę wykonują taką pracę, na jaką jeden naukowiec potrzebowałby tygodnia. W dodatku odpowiedzi udzielone przez internautom były trafniejsze niż odpowiedzi pojedynczych naukowców.

Z czasem Galaxy Zoo przekształciło się w Zooniverse, a z nauki obywatelskiej zaczęło korzystać coraz więcej naukowców. Zooniverse udało się w sumie utworzyć prawie 30 projektów związanych z nauką obywatelską.

Jednym z bardziej widowiskowych projektów jest Snapshot Serengeti. Na sawannie Serengeti na pograniczu Kenii i Tanzanii w Afryce ustawiono ponad dwieście aparatów fotograficznych. Zdjęcia robione są automatycznie, kiedy przed obiektywem pojawia się ruch. Zadaniem użytkownika jest rozpoznanie gatunków zwierząt, które pojawiają się na zdjęciu. Z kolei w projekcie Whale.fm internauci rozpoznają pieśni waleni, a w projekcie Planet Hunters śledzi się na wykresach spadek jasności gwiazdy, który może być związany z tranzytem planety. Akurat w tych projektach udział polskich internautów ułatwiony - strony dostępne są w języku polskim.

PAP - Nauka w Polsce

Zob. też: Science 2.0

Ekologia
Coraz więcej fok szarych w Bałtyku (16-02-2014)

Blisko 30 tys. fok szarych zaobserwowano podczas corocznego liczenia tych morskich ssaków w 2013 roku. Większość z nich, ponad 10 tys., bytuje na obszarze archipelagów wysp centralnej Szwecji - informuje Stacja Morska Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.

Na obszarach morskich należących do Estonii zanotowano ponad 4,5 tys. fok szarych, na obszarach Finlandii - ponad 10 tys., a zdecydowanie najwięcej w Szwecji - blisko 14,5 tys. W sumie, podczas corocznego liczenia fok w 2013 roku, zanotowano dokładnie 29 tys. 496 osobników.


Fot. Mateusz Włodarczyk, 2010, Wikimedia

"Zdecydowana większość fok (ponad 10,5 tys. - PAP) bytuje na obszarze archipelagów wysp centralnej Szwecji, gdzie od początku nowego stulecia notuje się największy wzrost populacji. Równie duże skupiska rezydują w obrębie wód południowo-zachodniej Finlandii. Tam jednak nie notuje się wzrostu liczby osobników od połowy pierwszej dekady XXI wieku" - informuje Stacja Morska Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.

Na południowym wybrzeżu Bałtyku (Niemcy, Polska, Rosja i Litwa) zwierzęta zostały wytrzebione przez człowieka, zanim jeszcze dotknęły je skutki zanieczyszczeń środowiska. Dziś na polskie wybrzeże pojedyncze osobniki przypływają z innych rejonów Bałtyku.

Sto lat temu w Bałtyku żyło 100 tysięcy fok szarych. W latach 80. było to zaledwie 4,5 tysiąca. Wtedy foki objęto ochroną prawną. Wzrastający trend wśród bałtyckiej populacji fok szarych obserwowany jest od 2000 roku, kiedy w Bałtyku doliczono się 10 tys. osobników.

Liczenie fok prowadzi się głównie z powietrza, czasami także z lądu. Jak informują specjaliści ze Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, dla uniknięcia błędów i ze względu na warunki pogodowe obserwacje powtarzane są dwa - trzy razy. Coroczne liczenie fok szarych w Bałtyku przeprowadzono wiosną 2013 roku w okresie ich linienia, między 20 maja a 2 czerwca.

Foka szara - obok pospolitej i obrączkowanej - jest jednym z trzech gatunków fok w Morzu Bałtyckim. Samce dorastają nawet do 3 m długości, osiągając ciężar do 300 kg. Samice są nieco mniejsze.

Projekt pozwalający przywrócić te zwierzęta na nasze wybrzeże (pt. Wsparcie restytucji i ochrony ssaków bałtyckich w Polsce) od lat realizują: Stacja Morska Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego i WWF Polska. Foki hodowane są w basenach z naturalną wodą morską. Przychówek - po odkarmieniu przez matki i po opanowaniu umiejętności polowania na żywe ryby - wypuszczany jest na wolność w miejscach, które gwarantują zwierzętom spokój i bezpieczeństwo.

PAP - Nauka w Polsce

Różności
PESA w gronie najbardziej przedsiębiorczych firm na świecie (16-02-2014)

Airbnb, Continental Resources, Splunk, Twitter, Uber oraz Pesa Bydgoszcz - to grupa firm nominowanych w kategorii przedsiębiorczość do ekonomicznej nagrody prestiżowego dziennika Financial Times.

Kandydatura Pesy w szóstej edycji konkursu, obejmującej swoim zasięgiem Europę, obie Ameryki, Bliski Wschód oraz rejon Azji i Pacyfiku jest sporym zaskoczeniem. Pesa to pierwsza firma z Europy Środkowo-Wschodniej, która została nominowana do nagrody "Boldness in business".


Nasze pociągi już nie ustępują jakością zachodnim, a są o 30 procent tańsze. PESA daje pracę 3,7 tys. osób, w rankingu największych krajowych firm znalazła się na 215. miejscu. Średnia pensja netto to ok. 3 tys. zł. Sprzątaczka czy pracownik magazynu zarabiają dużo mniej, bo poniżej 2 tys. zł. W firmie nie ma jednak popularnych w dużych korporacjach umów śmieciowych - starsi pracownicy mają etaty, młodsi umowy na czas określony.

{F:left|Sukces PESA}W 2006 podpisano umowę na dostawę 15 tramwajów dla Warszawy, a później kolejno dla Łodzi, Gdańska, Bydgoszczy, Warszawy (186 tramwajów o wartości 1,5 mld zł, tzw. kontrakt stulecia), Szczecina i Częstochowy. W tym samym roku firma pozyskała pierwsze kontrakty zagraniczne w państwach UE (Koleje Włoskie). W 2009 pozyskano pierwszy zagraniczny kontrakt na dostawę tramwajów (Węgry). W 2011 PESA wygrała przetarg dla spółki České dráhy na dostawę 31 pociągów spalinowych Atribo do obsługi połączeń lokalnych o wartości ponad 300 mln zł. We wrześniu 2012 została podpisana umowa ramowa z Deutsche Bahn na dostawę pociągów spalinowych. Maksymalna wartość tego kontraktu może sięgnąć 1,2 mld euro i jest to największa umowa w historii przedsiębiorstwa. PESA jest ciągle aktywna na rynku modernizacji wagonów. 11 czerwca 2013 rozstrzygnięto na jej korzyść przetarg na modernizację 150 wagonów PKP Intercity, a dzień później podpisano stosowną umowę. 15 października 2013 pojazd typu 611M osiągnął na trasie Moskwa - Petersburg prędkość 201 km/h, co jest najwyższą prędkością spalinowego pojazdu szynowego polskiej produkcji.{/F}

Zwycięzców wyłania grono ekspertów, któremu przewodniczy Lionel Barber, redaktor Financial Times. Wśród nich jest też Lakshmi Mittal, prezes ArcelorMittal, największego na świecie producenta stali.

Konkurenci Pesy reprezentują bardzo różne branże. Airbnb to globalny system rezerwacji noclegów w prywatnych mieszkaniach, zamkach, łodziach, tipi czy igloo. Continental Resources jest jednym z 10 największych potentatów naftowych na świecie. Splunk to firma informatyczna produkująca oprogramowania analityczne do zarządzania dużą ilością danych. Uber, podobnie jak Pesa działa w branży transportowej, z tą różnicą, że nie jest producentem, ale usługodawcą świadczącym samochodowe przewozy osób. Twittera nie trzeba nikomu szerzej przedstawiać - to darmowy serwis społecznościowy udostępniający usługę mikroblogowania. Co ciekawe, wszystkie firmy poza Pesą i Continental Resources mają swoją siedzibę w San Francisco.

Źródło: Kurier Kolejowy

Więcej: Pojazdy Szynowe Pesa Bydgoszcz


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365