Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.551.446 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 245 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
(..) wiara w Boga jest jednym ze sposobów wyrażenia "woli" wiary w cokolwiek. Natomiast odrzucenie wiary w żaden sposób nie stanowi wyznania, że nie wierzy się w nic.
Nowinki i ciekawostki naukowe
Rok 2010
 Lipiec (23)
 Sierpień (23)
 Wrzesień (34)
 Październik (20)
 Listopad (24)
 Grudzień (17)
Rok 2011
 Styczeń (34)
 Luty (39)
 Marzec (43)
 Kwiecień (19)
 Maj (18)
 Czerwiec (17)
 Lipiec (19)
 Sierpień (30)
 Wrzesień (29)
 Październik (45)
 Listopad (35)
 Grudzień (24)
Rok 2012
 Styczeń (18)
 Luty (31)
 Marzec (34)
 Kwiecień (12)
 Maj (10)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (12)
 Sierpień (9)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (11)
 Grudzień (4)
Rok 2013
 Styczeń (4)
 Luty (4)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (6)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (5)
 Sierpień (4)
 Wrzesień (3)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (20)
Rok 2014
 Styczeń (32)
 Luty (53)
 Marzec (38)
 Kwiecień (23)
 Maj (45)
 Czerwiec (46)
 Lipiec (36)
 Sierpień (26)
 Wrzesień (20)
 Październik (24)
 Listopad (32)
 Grudzień (13)
Rok 2015
 Styczeń (16)
 Luty (13)
 Marzec (8)
 Kwiecień (13)
 Maj (18)
 Czerwiec (11)
 Lipiec (16)
 Sierpień (13)
 Wrzesień (10)
 Październik (9)
 Listopad (12)
 Grudzień (13)
Rok 2016
 Styczeń (20)
 Luty (11)
 Marzec (3)
 Kwiecień (3)
 Maj (5)
 Czerwiec (2)
 Lipiec (1)
 Sierpień (7)
 Wrzesień (6)
 Październik (3)
 Listopad (5)
 Grudzień (8)
Rok 2017
 Styczeń (5)
 Luty (2)
 Marzec (10)
 Kwiecień (11)
 Maj (11)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (8)
 Sierpień (5)
 Wrzesień (8)
 Październik (3)
 Listopad (3)
 Grudzień (3)
Rok 2018
 Styczeń (2)
 Luty (1)
 Marzec (7)
 Kwiecień (9)
 Maj (6)
 Czerwiec (5)
 Lipiec (4)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (11)
Rok 2019
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (1)
 Kwiecień (1)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (2)
 Sierpień (8)
 Wrzesień (1)
 Październik (5)
 Listopad (3)
 Grudzień (5)
Rok 2020
 Styczeń (7)
 Luty (1)
 Marzec (1)
 Kwiecień (3)
 Maj (4)
 Czerwiec (1)
 Lipiec (3)
 Sierpień (1)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (3)
Rok 2021
 Styczeń (3)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (3)
 Październik (2)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2022
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2023
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
 Kwiecień (0)
 Maj (0)
 Czerwiec (0)
 Lipiec (0)
 Sierpień (0)
 Wrzesień (0)
 Październik (0)
 Listopad (0)
 Grudzień (0)
Rok 2024
 Styczeń (0)
 Luty (0)
 Marzec (0)
Archiwum nowinek naukowych
Różności
Nowe sposoby hodowli cennych mikroorganizmów morskich (01-05-2014)

W toku czteroletniego projektu dofinansowanego ze środków unijnych wypracowano nowe sposoby hodowli mikroorganizmów morskich i przesiewowego badania ich pod kątem potencjalnie użytecznych biozwiązków morskich. Prace te mogą mieć znaczenie dla opieki zdrowotnej oraz przemysłu kosmetycznego i farmaceutycznego, które nie są jedynymi sektorami chętnie korzystającymi z wartości dodanej molekuł pochodzących z morza.

Co więcej przygotowana została "skrzynka-niezbędnik", wyposażona we wszystko, co potrzebne do zbierania cyjanobakterii - organizmów morskich pozyskujących energię w procesie fotosyntezy. "Zamierzam użyć jej w czasie wyprawy na Morze Czerwone w maju i w obszary tropikalne Oceanu Atlantyckiego na statku Pelagia we wrześniu" - mówi koordynator projektu MACUMBA, profesor Lucas Stal.

Mikroorganizmy morskie - takie jak bakterie, grzyby, gąbki i algi - to niewykorzystany potencjał biotechnologiczny, niemniej hodowla tych molekuł w sposób zrównoważony i wydajny okazuje się kosztowna i trudna. W konsekwencji ogromna większość mikroorganizmów morskich nie jest objęta hodowlą, co oznacza, że potencjalnie cenne biozwiązki morskie nie są w pełni wykorzystywane.

Projekt MACUMBA (Marine Microorganisms: Cultivation Methods for Improving their Biotechnological Applications), który będzie realizowany do lipca 2016 r., ma zająć się tym problemem poprzez ustalenie nowych sposobów hodowli i podniesienie efektywności rozwoju mikroorganizmów morskich w środowiskach tradycyjnych i ekstremalnych. Przetestowano wiele nowych podejść, w tym współhodowlę współzależnych mikroorganizmów, które stymulują wzajemnie swój rozwój oraz naśladowanie środowisk naturalnych. W ramach projektu zastosowano również nowe, zautomatyzowane techniki, aby poprawić sprawność izolowania obiecujących mikroorganizmów.


Źródło: macumbaproject.eu

Położenie nacisku na komunikację komórka-komórka to kolejny, interesujący aspekt tego projektu. Komórki używają molekuł sygnałowych do koordynowania swoich działań i uważa się, że molekuły te mogą odegrać istotną rolę w stymulowaniu rozwoju tego samego albo nawet innego gatunku.

Od samego początku projekt skupił się na dwóch głównych obszarach oceanicznych. Pierwszy to strefa fotyczna, czyli wody oceaniczne na głębokości prześwietlonej wystarczającą ilością światła słonecznego potrzebnego do fotosyntezy. Tutaj rozprzestrzeniają się wysoce zróżnicowane zbiorowiska mikroorganizmów. Druga strefa obejmuje głębinowe ekosystemy ekstremalne, gdzie z uwagi na surowe warunki środowiskowe może zostać odkrytych wiele nowych molekuł i enzymów o niespotykanych właściwościach.

Na zakończenie projektu zespół ma nadzieję doprowadzić do wyizolowania wielu nowych bakterii morskich i podnieść sprawność hodowli użytecznych mikroorganizmów morskich. MACUMBA ma także pogłębić wiedzę o tym, jak dokładnie funkcjonuje komunikacja komórka-komórka oraz o sposobie wytwarzania bioaktywnych molekuł z wyhodowanych organizmów.

Dane wszystkich szczepów mikroorganizmów zebrane w ramach projektu MACUMBA zostaną udostępnione online tak szybko, jak będzie to możliwe. Algi i cyjanobakterie będą przechowywane w Roscoff Culture Collection (RCC) we Francji, a pozostałe organizmy w Leibniz-Institut Deutsche Sammlung von Mikroorganismen und Zellkulturen GmbH (niemiecki zbiór mikroorganizmów i kultur komórek, DSMZ).

W dniach 22-23 września w Kadyksie, Hiszpania, odbędzie się walne zgromadzenie MACUMBA 2014. Z kolei w listopadzie 2014 r. w Madrycie, Hiszpania, odbędzie się spotkanie interesariuszy przemysłowych, współorganizowane przez projekt Micro B3 (www.microb3.eu) i projekt PharmaSea (www.pharma-sea.eu).

Więcej informacji: MACUMBA

Źródło: CORDIS, UE

Genetyka
Utrata chromosomu Y u mężczyzn to krótsze życie i większe ryzyko raka (30-04-2014)

Dla mężczyzn niekorzystna jest zbyt duża utrata wraz z wiekiem chromosomu Y w niektórych komórkach. Skraca to panom życie i zwiększa podatność na nowotwory - wynika z badań prowadzonych przez prof. Jana Dumanskiego z uniwersytetu w Uppsala.

Informację na ten temat zamieszcza najnowsze wydanie "Nature Genetics".

Biologiczna rola chromosomu Y, symbolu męskości, od wielu lat jest pomniejszana. Ukazało się wiele badań sugerujących, że zawiera on niewiele, na dodatek mało znaczących informacji genetycznych. Najnowsze badania wykazują, że jest to niesłuszna opinia. Męski chromosom ma istotny wpływ na życie mężczyzn.

"To nieprawda. Nasze badania wykazały, że chromosom Y odgrywa ważna rolę w hamowaniu rozwoju nowotworów, wyjaśnia to, dlaczego mężczyźni częściej niż kobiety cierpią na choroby nowotworowe" - podkreśla prof. Dumanski z wydziału immunologii, genetyki i patologii Uniwersytetu Uppsala, który kierował międzynarodowymi badaniami.

Objęto nimi ponad 1 600 starszych wiekiem mężczyzn, od których pobrano próbki krwi, by zbadać ich DNA. Poszukiwano w nich zmian genetycznych. Stwierdzono, że najwięcej było tych, które związane są z utratą chromosomu Y w krwinkach białych (leukocytach). (Każda komórka człowieka zawiera 22 pary chromosomów homologicznych oraz dwa chromosomy płciowe - XX lub XY).

Okazało się, że utrata chromosomu Y wpływa na zachorowalność i długość życia. Lars Forsberg z tego samego wydziału Uniwersytetu Uppsala, który również uczestniczył w tych badaniach, podkreśla, że wynika z nich, że krócej żyją mężczyźni, którzy w leukocytach w większym stopniu utracili chromosom Y. Częściej również umierają oni na choroby nowotworowe.

W jaki sposób chromosom Y i jego utrata w komórkach krwi wpływa na większe ryzyko zachorowania i zgonu na nowotwory, i w ogóle na krótsze życie mężczyzn?

"Pracujemy wciąż nad zrozumieniem tego mechanizmu - powiedział PAP prof. Dumanski. - Podejrzewamy, że tzw. mechanizm "immunosurveilance" (nadzoru immunologicznego - przyp. PAP) nie działa jak powinien. To znaczy, że komórki nowotworowe w całym organizmie nie są eliminowane przez układ immunologiczny, który przez całe życie zwalcza nowotwory. W chromosomie Y jest jakiś gen, który jest odpowiedzialny za te funkcje".

Jak jednak dochodzi do utraty chromosomu Y i dlaczego jest ona tolerowana przez organizm?

Prof. Dumanski twierdzi, że ponieważ chromosom Y jest małym chromosomem (ma niewiele genów), taka utrata jest tolerowana przez komórki, ponieważ nie umierają wtedy z powodu apoptozy (tzw. śmierci samobójczej uruchamianej, gdy w komórce pojawiają się poważne nieprawidłowości - przyp. PAP)). W tym samym czasie proliferacja komórek bez chromosomu Y jest większa (co sprzyja zmianom nowotworowym - przyp. PAP).

Na razie nie wiadomo, czy w przyszłości będzie można opracować testy pozwalające określić większą podatność na raka tych mężczyzn, u których dojdzie w komórkach do utraty chromosomu Y.

Prof. Jan Dumanski urodził się w 1960 r. w Krakowie, gdzie w latach 1979-84 studiował na ówczesnej Akademii Medycznej (obecnie Collegium Medicum UJ). W 1985 r. przeniósł się do Szwecji, a w 1990 r. doktoryzował się w Karolinska Institutet w Sztokholmie, tutaj uzyskał również tytuł profesora. W 2000 r. przeniósł się na uniwersytet w Uppsala. Jego żona jest również profesorem na tej samej uczelni.

Zbigniew Wojtasiński (PAP, ilustracja: freedigitalphotos.net)

Wydarzenia
Od czerwca rozpocznie się rywalizacja o Złoty Medal Chemii (30-04-2014)

Instytut Chemii Fizycznej PAN i firma DuPont Poland zachęcają studentów do udziału w zbliżającej się edycji konkursu Złoty Medal Chemii. Konkurs, adresowany do twórców najbardziej nowatorskich prac licencjackich i inżynierskich z chemii i jej pogranicza z fizyką lub biologią, zdobył już renomę "polskiego Nobla dla studentów".

Już niedługo licencjaci i młodzi inżynierowie z całego kraju będą mogli wziąć udział w kolejnej edycji prestiżowego konkursu Złoty Medal Chemii. Konkurs, organizowany przez Instytut Chemii Fizycznej PAN (IChF PAN) w Warszawie we współpracy ze międzynarodowym koncernem naukowym DuPont, wyłoni autora najlepszej pracy licencjackiej lub inżynierskiej z chemiii i jej pogranicza z biologią lub fizyką, napisanej i obronionej w roku akademickim 2013/14.

Konkurs Złoty Medal Chemii jest organizowany od czterech lat. Odbywa się pod patronatem prezesa Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, prof. dr. hab. Macieja Żylicza.

"Głównym celem Złotego Medalu Chemii jest zachęcenie najzdolniejszych studentów do zaangażowania się w działalność naukową lub związaną z wdrażaniem osiągnięć naukowych do przemysłu", mówi prof. dr hab. Robert Hołyst, dyrektor IChF PAN.

W ubiegłorocznej edycji konkursu do rywalizacji stanęło ponad 60 studentów i studentek. Zwycięzcą okazał się Michał Papaj z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, który otrzymał Złoty Medal Chemii za pracę dotyczącą wytwarzania kropek kwantowych z pojedynczymi atomami kobaltu. Nanostruktury tego typu, wykonane z półprzewodników półmagnetycznych, są perspektywicznymi materiałami dla spintroniki i informatyki kwantowej.

Szczegóły konkursu Złoty Medal Chemii 2014, jego harmonogram i informacja o nowej stronie internetowej, zostaną ogłoszone na początku czerwca w odrębnym komunikacie prasowym.

Instytut Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk został powołany w 1955 roku jako jeden z pierwszych instytutów chemicznych PAN. Profil naukowy Instytutu jest silnie powiązany z najnowszymi światowymi kierunkami rozwoju chemii fizycznej i fizyki chemicznej. Badania naukowe są prowadzone w dziewięciu zakładach naukowych. Działający w ramach Instytutu Zakład Doświadczalny CHEMIPAN wdraża, produkuje i komercjalizuje specjalistyczne związki chemiczne do zastosowań m.in. w rolnictwie i farmacji. Instytut publikuje około 200 oryginalnych prac badawczych rocznie.

DuPont (NYSE: DD) od 1802 roku wprowadza na globalny rynek rozwiązania naukowe i inżynierię na światowym poziomie w postaci innowacyjnych produktów, materiałów i usług. DuPont wierzy, że poprzez współpracę z klientami, rządami, środowiskiem naukowym, organizacjami pozarządowymi i liderami opinii, może pomóc znaleźć rozwiązania takich globalnych wyzwań jak: zapewnienie wystarczającej ilości zdrowej żywności dla ludzi na całym świecie, zmniejszenie zależności od paliw kopalnych, a także ochrona życia i środowiska.

Źródło: Instytut Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk

Technika
Kompleksowy System do Radioterapii Śródoperacyjnej powstaje w Świerku (29-04-2014)

Narodowe Centrum Badań Jądrowych (NCBJ), Wielkopolskie Centrum Onkologii (WCO), UJP Hitec Systems S.A. i Jarosław Kołcun rozpoczynają prace nad innowacyjnym, Kompleksowym Systemem do Radioterapii Śródoperacyjnej INTRA-DOSE.

Polscy naukowcy rozpoczynają prace nad innowacyjnym, Kompleksowym Systemem do Radioterapii Śródoperacyjnej. W ramach projektu, realizowanego przez fizyków z NCBJ, lekarzy i fizyków medycznych z WCO oraz partnerów przemysłowych (UJP Hitec Systems S.A. i Jarosław Kołcun), powstanie nowoczesne, dopasowane do potrzeb klinicznych urządzenie.


Ramię akceleratora śródoperacyjnego

"W ramach projektu INTRA-DOSE połączymy know-how NCBJ w zakresie budowy akceleratorów, z rzeczywistymi wymaganiami klinicznymi i doświadczeniem lekarzy i fizyków medycznych z WCO. To właśnie współpraca ze środowiskiem medycznym stanowi klucz do odpowiedniego i precyzyjnego określenia funkcjonalności poszczególnych podzespołów, a w efekcie do opracowania urządzenia dopasowanego do rzeczywistych wymagań klinicznych. Równie ważna dla powodzenia projektu jest współpraca z przedsiębiorcami. Rzetelna ocena zasadności ekonomicznej, już na etapie projektowania podzespołów, pozwoli na szybkie i efektywne wdrożenie wyników projektu po jego zakończeniu" - mówi mgr inż. Kaja Swat, zastępca kierownika projektu INTRA-DOSE.

Prace badawcze, prowadzone w ramach projektu, będą koncentrowały się na optymalizacji struktury przyspieszającej akceleratora, układów mechanicznych, elektroniki i automatyki ruchów. Opracowane zostaną także system intuicyjnego sterowania urządzeniem, dedykowane oprogramowanie do planowania terapii i system audiowizualny. Planowane parametry wiązki terapeutycznej uwzględniają wysoką moc dawki (10-15 Gy) i szerokie spektrum energii promieniowania (wiązki elektronów o energii od 4 do 12 MeV). Prace projektowe uwzględnią także opracowanie różnorodnych aplikatorów, umożliwiających optymalne dostosowanie pola terapii do konkretnego przypadku klinicznego.


Kaja Swat, z-ca kierownika projektu Intra-DOSE

"Unikatowe walory projektowanego urządzenia sprawią, że będzie się ono zdecydowanie wyróżniać spośród obecnych na rynku ofert" - mówi mgr Sebastian Adamczyk specjalista w dziedzinie Fizyki Medycznej z Wielkopolskiego Centrum Onkologii - "Jesteśmy przekonani, że dzięki połączeniu naszych wieloletnich doświadczeń w prowadzeniu radioterapii śródoperacyjnej z pracami badawczymi w Świerku stworzymy urządzenie, które będzie mogło stanowić o sile polskiej myśli technicznej na arenie międzynarodowej".

O innowacyjności rozwiązania świadczą cztery złożone wnioski patentowe, m.in. opracowanie sposobu i układu formowania wiązki promieniowania elektronowego w głowicy terapeutycznej mobilnego akceleratora śródoperacyjnego. Konstruktorzy nowego urządzenia nie wykluczają opracowania nowych rozwiązań i zgłoszenia kolejnych wniosków patentowych.

Projekt INTRA-DOSE to kontynuacja wysiłków włożonych w rozwój technologii opracowanej w ramach projektu "Rozwój specjalizowanych systemów wykorzystujących akceleratory i detektory promieniowania jonizującego do terapii medycznej oraz wykrywania materiałów niebezpiecznych i odpadów toksycznych" (AiD) realizowanego w NCBJ w latach 2008-2014.


Rezonator INTRA-DOSE

"W wyniku prac zrealizowanych w projekcie AiD uzyskaliśmy niezbędne know-how w dziedzinie budowy urządzenia do radioterapii śródoperacyjnej. Rozpoczęty 1 stycznia 2014r. projekt INTRA-DOSE stanowi kontynuację prac nad technologią pierwszego modelu akceleratora przeznaczonego do radioterapii śródoperacyjnej - INTRALINE" - informuje dr Agnieszka Syntfeld-Każuch, kierownik projektu INTRA-DOSE - "Nasze dotychczasowe rezultaty naukowe w połączeniu z doświadczeniami lekarzy przełożą się na jeszcze lepsze postrzeganie polskich wynalazków w coraz bardziej innowacyjnym świecie".

Zastosowanie metody radioterapii śródoperacyjnej wiązką elektronów niesie ze sobą wiele korzyści. Metoda pozwala na zwiększenie wyleczalności pacjentów z chorobami nowotworowymi. Na lepszy efekt terapeutyczny ma wpływ możliwość wizualnego potwierdzenia pola napromieniania, zwiększona promienioczułość tkanek oraz możliwość podania jednorazowo wysokiej dawki, przy jednoczesnym oszczędzeniu tkanek zdrowych i organów krytycznych. Poprawa efektu terapeutycznego idzie w parze z minimalizacją odczynów popromiennych na skórze pacjenta, zapewniając dodatkowo pozytywny efekt kosmetyczny.

"Radioterapia śródoperacyjna wiązkami elektronowymi jest jedną z najnowocześniejszych metod leczenia wielu rodzajów nowotworów. Metoda ta może być stosowana w szerokim spektrum chorób nowotworowych, zlokalizowanych w gruczołach piersiowych, w obszarze miednicy i jamy brzusznej, a także w obszarze głowy i szyi. Leczenie polega na połączeniu zabiegu chirurgii onkologicznej z bezpośrednio po nim następującym zabiegiem radioterapii wiązką elektronów o dużej energii i intensywności, podawaną bezpośrednio w otwarte pole operacyjne. Pozwala to skrócić całe leczenie o kilka tygodni, jednocześnie podnosząc jego jakość i obniżając koszty leczenia" - o radioterapii śródoperacyjnej wypowiada się dr hab. Dawid Murawa chirurg onkolog z Wielkopolskiego Centrum Onkologii - "Jesteśmy przekonani, że nasze wspólne dokonania szybko znajdą zastosowanie w szpitalach na całym świecie.

W projekcie, oprócz jednostek o charakterze naukowo-badawczym, uczestniczą przedsiębiorcy. Zaangażowani w projekt partnerzy przemysłowi posiadają wiedzę na temat rynku usług i urządzeń medycznych, w szczególności związanych z radioterapią (spółka UJP Hitec Systems S.A.) oraz z rozwiązaniami dedykowanymi dla bloków operacyjnych (firma Jarosław Kołcun). Firma UJP Hitec Systems S.A. opracuje, w ramach projektu, dedykowany moduł planowania radioterapii śródoperacyjnej, zaś Jarosław Kołcun wyposaży urządzenie w system audio-wizualny. Rolą partnerów przemysłowych będzie nie tylko współudział w projekcie, ale także weryfikacja proponowanych rozwiązań na poszczególnych etapach projektu, w kontekście utrzymania jego zasadności ekonomicznej. Po zakończeniu projektu partnerzy przemysłowi odpowiedzialni będą za komercjalizację jego wyników.

"Rozpoczynający się właśnie projekt budowy Kompleksowego Systemu do Radioterapii Śródoperacyjnej jest przykładem na to, jak badania podstawowe, pozornie odległe od życia codziennego, przekładają się na praktyczne zastosowania nauki w medycynie i gospodarce. - podkreśla prof. dr hab. Grzegorz Wrochna, dyrektor NCBJ - Wiedza, jaką zdobywaliśmy przez lata konstruując aparaturę do eksperymentów nad cząstkami elementarnymi, m.in. w CERN, zaowocowała opracowaniem rozwiązań właśnie takich jak akceleratory medyczne".

Projekt INTRA-DOSE, o wartości 8,8 mln zł, realizowany jest w ramach funduszy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (dofinansowanie kwotą 7,3 mln zł) pozyskanych w drodze II konkursu Podstawowych Badań Stosowanych. Prace nad projektem rozpoczęto 1 stycznia 2014 r., zakończenie projektu planowane jest na 31 marca 2016 r.

***

Członkowie konsorcjum projektu INTRA-DOSE:

Lider konsorcjum: Narodowe Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) to jeden z największych instytutów badawczych w Polsce, zatrudniający ponad tysiąc pracowników. Zajmuje się m.in. wspieraniem budowy polskiej energetyki jądrowej, badaniami podstawowymi z dziedziny fizyki subatomowej (fizyka cząstek elementarnych i jądrowa, fizyka plazmy gorącej itp.) oraz stosowaniem metod fizyki jądrowej i produkcją urządzeń dla rozmaitych gałęzi nauki i gospodarki, w tym medycyny. NCBJ posiada jedyny w Polsce reaktor badawczy Maria wykorzystywany do wytwarzania izotopów promieniotwórczych, radiacyjnej modyfikacji materiałów oraz badań na wiązkach neutronów. Ośrodek uczestniczy w międzynarodowych przedsięwzięciach badawczych oraz w pracach nad nowymi technologiami jądrowymi. Urządzenia opracowane w NCBJ będą wdrażane z udziałem Parku Naukowo-Technologicznym w Świerku.

Wielkopolskie Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej Curie jest jednostką udzielającą od 1953 roku świadczeń medycznych z zakresu onkologii. Prowadzi pełne leczenie skojarzone nowotworów: chirurgiczne, radioterapię i chemioterapię. Oprócz diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych w Centrum prowadzona jest działalność naukowa i dydaktyczna. Rocznie radioterapię wiązkami zewnętrznymi (teleterapię) stosuje się u ponad 5500 nowych pacjentów, a brachyterapię u ponad 1300 pacjentów. W 2007 roku wdrożono procedurę śródoperacyjnej radioterapii u pacjentek z rozpoznanym rakiem gruczołu piersiowego, decydujących się na leczenie oszczędzające.

UJP Hitec Systems S.A. została założona w roku 2013 r., jako podmiot czeskiej spółki UJP PRAHA a.s. (UJP), w celu stworzenia nowej, polskiej bazy badawczo-rozwojowej i produkcyjnej w dziedzinie sprzętu do radioterapii. Portfolio produktowe spółki stanowią urządzenia do radioterapii opracowane przez UJP, w przyszłości zostanie ono poszerzone o nowe produkty oparte o liniowe akceleratory medyczne, projektowane i rozwijane przez NCBJ.

Jarosław Kołcun - firma powstała w sierpniu 2012 r. świadczy usługi projektowe, konsultacyjne i wdrożeniowe w zakresie profesjonalnych systemów audiowizualnych i innowacyjnych technologii informatycznych. Powstała z myślą skupienia wokół siebie najlepszych inżynierów posiadających szeroką wiedzę i wieloletnie doświadczenie w zakresie wdrożeń komercyjnych systemów AV i IT połączoną z wiedzą i doświadczeniem przy realizacji projektów naukowo-badawczych.

Źródło: Narodowe Centrum Badań Jądrowych

Fizyka
Wodór w proszku - paliwo przyszłości (28-04-2014)

Z litra niepozornego proszku można uzyskać dwa razy więcej wodoru niż zawiera litr wodoru skroplonego. Być może wodór - który w przyszłości ma szanse zastąpić tradycyjne paliwa - mógłby być magazynowany w borowodorkach metali lekkich - mają nadzieję naukowcy z polsko-szwajcarskiego zespołu.

Prof. Zbigniew Łodziana z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie wyjaśnia w rozmowie z PAP, że zamiast tradycyjnych źródeł energii - takich jak paliwa kopalne czy paliwo jądrowe, których zasoby wciąż się kurczą - w przyszłości zapewne coraz częściej korzystać będziemy z tzw. strumieni energii, dostępnych tylko raz na jakiś czas. Bo np. energię słoneczną pozyskiwać możemy tylko w dzień, a wiatrową - w wietrzne dni. Tak pozyskaną energię trzeba będzie umieć magazynować, by móc ją wykorzystać we właściwym czasie. Naukowcy poszukują więc coraz skuteczniejszych metod przechowywania energii.


Pojemnik z LiBH4 - borowodorkiem litu. W pojemniku jest 100g LiBH4. Można z niego w praktyce uzyskać ok. 15 g wodoru, czyli ok. 150 litrów gazu. Foto: dr Arndt Remhof (EMPA, Szwajcaria)

Zespół prof. Łodziany z IFJ PAN wspólnie z naukowcami ze szwajcarskiego instytutu Empa pracuje nad skuteczniejszymi metodami magazynowania wodoru, a także nad nową generacją akumulatorów. Okazuje się, że w obu tych zadaniach przydatne mogą się okazać borowodorki metali lekkich, np. litu, magnezu, glinu czy itru.

Wodór jest bardzo atrakcyjnym materiałem, z którego można uzyskiwać energię. To bardzo lekki gaz, który spalając się wydziela jedynie ciepło oraz wodę. Dodatkowo - jak informuje prof. Łodziana - wodór posiada największą gęstość energii na jednostkę masy (lepsze okazują się tu tylko materiały nuklearne) - z 1 kg wodoru można uzyskać ok. 33 kWh. Poza tym otrzymywanie wodoru nie jest skomplikowane (choć na razie jest zbyt drogie i nieefektywne energetycznie ) - dwa atomy tego pierwiastka znajdują się przecież w każdej cząsteczce zwykłej wody. Można go z niej uwolnić poprzez elektrolizę - przyłożenie napięcia - np. z ogniwa słonecznego.

Problemem jest to, jak przechowywać wodór tak, by zajmował jak najmniej miejsca. Bo w normalnych warunkach w pojemniku o objętości jednego litra zmieści się zaledwie 0,1 g tego gazu. Aby skuteczniej upakować wodór, można go sprężyć, czy nawet skroplić (w temperaturze poniżej -250 st. C). Jednak i ten sposób nie jest optymalny - okazuje się, że wodór efektywniej można magazynować, kiedy wchodzi w skład związków chemicznych. Wtedy jego atomy mogą wypełnić przestrzeń znacznie efektywniej.

Takimi związkami są borowodorki metali lekkich. Mają one postać kryształków - białego proszku. Kiedy jednak podgrzeje się je do temperatury 300-400 st., uwalniany jest z nich wodór. Okazuje się, że z 1 litra proszku można uwolnić dwa razy więcej wodoru niż z 1 litra skroplonego wodoru. Proszek ten jest też o wiele bezpieczniejszy w stosowaniu niż sprężony gaz. Reakcja chemiczna, do której dochodzi w badanym materiale, jest odwracalna - w jej wyniku powstaje substancja (również ma ona postać proszku), którą w odpowiednich warunkach (wysoka temperatura i bardzo wysokie ciśnienie wodoru) można znów nasycić wodorem. Zdaniem badacza z IFJ PAN byłby to materiał wielorazowego użytku. Jeśli borowodorki stosowane by były w pojazdach, zamiast butli na wodór, zużyty materiał można byłoby oddawać do odpowiednich zakładów, gdzie byłyby odnawiany.

Wodór stanowi 20 proc. masy proszku, ale nie cały udaje się odzyskać. Z 10 g proszku można uzyskać do 1,5 g wodoru. "To wystarczająco dużo, by prowadzić badania nad tymi materiałami" - zaznacza prof. Łodziana. Wyjaśnia, że borowodorki metali lekkich badane są od wielu lat. Naukowcy z IFJ PAN - za pomocą symulacji komputerowych i badań teoretycznych - szukają sposobów, by uwalniać wodór z borowodorków w znacznie niższych temperaturach, a także jak sprawić, by ponowne "wpompowanie" wodoru do związku było prostsze (nie wymagało tak dużego ciśnienia). "Próbujemy zrozumieć, jakie własności wiązań chemicznych są odpowiedzialne za stabilność związku" - mówi badacz. Naukowcy ze Szwajcarii w ramach projektu prowadzą badania eksperymentalne i syntetyzują związki. Prof. Łodziana spodziewa się, że poszukiwany efekt można uzyskać, wypracowując właściwą mieszankę różnych borowodorków.

Borowodorki metali lekkich mogą też znaleźć inne zastosowanie niż magazynowanie wodoru. Być może będą użyte do konstrukcji akumulatorów nowej generacji, w których nie byłyby konieczne ciekłe elektrolity. "Każdy akumulator w samochodzie czy telefonie składa się z dwóch elektrod i materiału pomiędzy nimi, który przewodzi prąd elektryczny w postaci jonów, ale nie przewodzi prądu elektrycznego w postaci elektronów" - opowiada prof. Łodziana i dodaje, że na razie stosuje się tam ciekłe elektrolity. W akumulatorach samochodowych elektrolitem jest kwas siarkowy, a w bateriach litowo-jonowych - roztwory przewodzące jony litu. Naukowcy chcieliby jednak opracować bezpieczniejsze akumulatory - nie zawierające cieczy. One w razie wypadku nie doprowadzałyby do zwarcia pomiędzy elektrodami akumulatora i nie groziłyby wybuchem. Zespół prof. Łodziany bada, czy właściwości borowodorków lekkich metali można na tyle poprawić, by można je było stosować w bateriach.

Badania realizowane są w ramach Polsko-Szwajcarskiego Programu Badawczego.

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

Wydarzenia
Studenci SGH z tytułem Światowych Mistrzów Negocjacji (27-04-2014)

Studenci Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie wygrali międzynarodowy turniej negocjacji - The Negotiation Challenge 2014, który odbywał się w tym roku w Islandii. W finale drużyna SGH pokonała reprezentantów Niemiec z Uniwersytetu w Bonn.

Studenci Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie ze Studenckiego Koła Naukowego Negocjator (SKN N) zostali zwycięzcami tegorocznego Pucharu Świata negocjacji The Negotiation Challenge 2014 (TNC). W skład zespołu weszło dwoje studentów studiów magisterskich Patrycja Marton i Bartosz Dominikowski oraz doktorant Kolegium Analiz Ekonomicznych Marcin Luziński.


Źródło: www.facebook.com/NegotiationChallenge

Podczas czterech rund turnieju zespół zmierzył się z 18 drużynami z Islandii, Niemiec, Francji, Szwecji, Austrii, Danii i USA, w tym ze studentami MBA, a w finale z reprezentacją z Niemiec. Turniej odbył się w Islandii 10-12 kwietnia 2014 r., jego zwycięzcy otrzymali trofeum i tytuł "Światowego Mistrza Negocjacji". O wynikach TNC poinformował PAP w piątek rzecznik SGH Marcin Poznań.

Uczestnicy TNC 2014 musieli udowodnić swoje umiejętności negocjacyjne. Były one oceniane zarówno pod kątem ostatecznego porozumienia, jak i stylu negocjacyjnego. Jury oceniało m.in. przyjęte strategie negocjacyjne i sposób, w jaki je realizowano.

Poszczególne rundy negocjacyjne dotyczyły różnych tematów i odbywały się w różnych miejscach. Negocjacje na Uniwersytecie w Reykjaviku dotyczyły restrukturyzacji rynku energii odnawialnej. W zabytkowej wiosce wikingów dwa rody debatowały na temat podziału zysku z wyprawy. W Blue Lagoon, czyli wulkanicznych źródłach geotermalnych, negocjatorzy uzgadniali finansowanie projektu publiczno-prywatnego dotyczącego kąpieliska ciepłych wód. W elektrowni geotermalnej Hellisherdarvirkjun partnerzy mieli za zadanie zadecydować o najodpowiedniejszym projekcie i dokonać alokacji zysków ze sprzedaży duńskiego kościoła. W rundzie finałowej, która odbyła się w jednym z najnowszych obiektów architektury w Reykjaviku - sali koncertowej Harpa - negocjacje dotyczyły przyszłej współpracy i strategii między polskim producentem wafelków a islandzkim dystrybutorem tego produktu.

"TNC to nie tylko konkurencja - to przede wszystkim ludzie. Tak sobie powiedziałem po finałowej rundzie, gdy podeszło do nas wiele zespołów z uśmiechem, gratulacjami i szczerym uznaniem. Zdecydowanie wygraliśmy w tym obszarze, a wygrana całego konkursu była miłym uzupełnieniem tego, co osiągnęliśmy" - stwierdził Bartek Dominikowski. "Negocjacje to moja pasja i jestem szczęśliwa, że w końcu miałam okazję do podzielenia się tą pasją z innymi uczestnikami TNC, prowadząc negocjacje oparte na zaufaniu i partnerstwie. Fakt, że wygraliśmy, potwierdza efektywność takiego podejścia. Jest to bardzo motywujące" - dodała Patrycja Marton. Marcin Luziński mówi: "Wbrew powszechnej opinii dobry negocjator nie musi posuwać się do kłamstwa, oszustwa i wykorzystania słabości przeciwnika. Podczas turnieju staraliśmy się być szczerzy i dążyć do porozumienia korzystnego dla obu stron. Dzięki temu nasi przeciwnicy zawsze byli zadowoleni, że mogli spotkać się z nami".

Konkurs The Negotiation Challenge jest inicjatywą realizowaną przez HHL Leipzig oraz Harvard Business School przy współpracy z wieloma uniwersytetami z całego świata. Po raz pierwszy turniej odbył się w 2007 roku i jest pierwszym międzynarodowym konkursem negocjacyjnym w Europie oraz jednym z zaledwie kilku międzynarodowych konkursów negocjacyjnych na świecie.

PAP - Nauka w Polsce

Technika
Językowe sterowanie (27-04-2014)

Dzięki sterowaniu językiem można poradzić sobie z elektronicznymi gadżetami nawet mając zajęte ręce i nogi - informuje "New Scientist".

Zespół naukowców z uniwersytetu w Osace opracował urządzenie, które poprzez policzek wyczuwa nacisk języka. Zainstalowany wewnątrz hełmu, umożliwia na przykład motocyklistom czy narciarzom kontrolowanie ich osobistych urządzeń elektronicznych w rodzaju odtwarzacza mp3 czy smartfona.

Prototyp wyposażony w 64 czujniki przymocowano do policzków sześciu ochotników. Polecono im wykonywać pięć czynności - przeciąganie językiem w prawo lewo, do góry, do dołu oraz "klikniecie" mocnym pchnięciem. Na 300 podjętych prób udało się wykonać zamierzoną czynność w 98 proc. przypadków.

"Język to dobrze rozwinięty mięsień, zdolny do wykonywania precyzyjnych ruchów - dlatego uważaliśmy, że byłby dobry do kontrolowania interakcji" - powiedział członek zespołu, Kai Kunze. On sam zamierza korzystać z tej technologii na nartach, na przykład by odczytywać osiąganą prędkość. Wyjmowanie smartfona i używanie dotykowego ekranu na mrozie nie jest ani łatwe, ani bezpieczne. (PAP, ilustracja: freedigitalphotos.net)

Ekologia
Każdy może zostać pszczelim bohaterem (26-04-2014)

W ogrodzie uprawiaj rośliny kwitnące w różnych porach roku, choć kawałek ogrodu zostaw półdziki, nie pal liści, nie stosuj środków owadobójczych zawierających neonikotynoidy - kilka prostych zasad, przypominanych przez Greenpeace, pomoże przetrwać pszczołom i innym owadom zapylającym.

Porady, które mają pomóc w przetrwaniu owadom zapylającym, można znaleźć w poradniku "Projekt pszczoła. Zostań pszczelim bohaterem, zostań pszczelą bohaterką". Powstał on w ramach kampanii "Przychylmy pszczołom nieba", prowadzonej przez organizację Greenpeace Polska.

W poradniku można znaleźć informacje dotyczące odpowiedzialnego kupowania produktów spożywczych, których wytwarzanie może mieć wpływ na sytuację zapylaczy. Z kolei osobom zainteresowanym ogrodnictwem poradnik oferuje wskazówki na temat samodzielnej uprawy roślin w sposób korzystny dla owadów zapylających oraz instrukcje budowy ogrodowych lub balkonowych hoteli dla owadów.

"Nie szkodzimy pszczołom, np. kupując warzywa, owoce i inne produkty spożywcze uprawiane bez użycia środków syntetycznych. Naprawdę łatwo zostać pszczelim bohaterem lub pszczelą bohaterką, a odpowiedzialne zakupy będą realną pomocą, na którą pszczoły na pewno zasłużyły. Pomagać im możemy na wiele sposobów, nie tylko globalnie, domagając się zakazu stosowania szkodzących im pestycydów. Liczą się też działania lokalne i mądre decyzje przy sklepowej półce" - mówi koordynatorka kampanii "Przychylmy pszczołom nieba" Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska.

Z poradnika dowiemy się m.in. że należy unikać produktów z roślin z upraw wielkoobszarowych np. kukurydzy, soi, rzepaku, słonecznika, hodowanych poza Unią Europejską; miód warto kupować od lokalnych pszczelarzy; pszczeli bohaterowie absolutnie nie powinni stosować środków owadobójczych zawierających neonikotynoidy. Z kolei miłośnicy ogrodnictwa, którzy chcą pomóc pszczołom we własnych ogródkach, powinni hodować rośliny różnorodne, kwitnące w różnych porach roku. Warto, by zostawili część ogrodu półdziką i nie kosili jej zbyt często.

Obecnie ponad 3/4 gatunków roślin uprawnych w Europie rośnie i wydaje plon dzięki owadom zapylającym. Jak podaje Greenpeace w przygotowanym poradniku, spośród 100 głównych gatunków roślin uprawnych, dostarczających ludziom 90 proc. pożywienia, aż 71 jest zapylanych przez pszczoły i inne zapylacze. Rocznie wykonują one na rzecz rolnictwa pracę wartą 22 mld euro. Oprócz pszczół miodnych, niezwykle ważne są też m.in. pszczoły samotnice i trzmiele. Od pszczoły miodnej są bardziej wydajne i lepiej radzą sobie z zapylaniem roślin, które jej sprawiają trudność, np. z pomidorami, papryką. Niektóre z zapylaczy są też bardziej odporne na niskie temperatury i pracują nawet wtedy, gdy pszczoła już nie wylatuje z ula.

Pomoc owadom zapylającym jest niezbędna, bo choć wykonują one bardzo ciężką pracę, to ich istnienie jest coraz bardziej zagrożone. Zjawisko ich wymierania nasila się w ostatnich latach. W USA ginie co roku średnio jedna trzecia pszczół, w Polsce średnio 20 proc., przy czym istnieją rejony, w których straty sięgają ponad 50 proc. W Polsce - jak podaje Greenpeace - aby optymalnie wspierały rolnictwo, powinno żyć 2,5 mln rodzin pszczelich. Tymczasem ich liczba szacowana jest na 0,8 - 1,2 mln. W Chinach są już miejsca, gdzie nie ma ich w ogóle. Przyczyn wymierania dzikich zapylaczy jest wiele, a jednymi z najistotniejszych są postępująca chemizacja rolnictwa, zmiany klimatyczne, choroby oraz niszczenie siedlisk.

Poradnik można pobrać ze strony www.greenpeace.pl/projekt_pszczola.

PAP - Nauka w Polsce

Medycyna
Nowe leki przeciwbólowe i przeciwpadaczkowe (24-04-2014)

Nad grupą związków, które mogą w przyszłości stać się kandydatami na lek przeciwko bólowi neuropatycznemu lub padaczce, pracuje zespół badaczy z Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Projekt ma na celu opracowanie innowacyjnej grupy związków o aktywności stabilizującej potencjał błony komórkowej.

Jak tłumaczy koordynator projektu dr Anna Waszkielewicz, takie badania są konieczne, ponieważ nie istnieje lek dedykowany pacjentom chorym na ból neuropatyczny. Tymczasem dotyczy on 5 proc. ludności, a im starsza populacja, tym pacjentów jest więcej, co wynika z neurodegeneracji. Z kolei padaczka dotyczy 1 proc. ludności, a wyzwanie dla naukowców stanowi tzw. padaczka lekooporna, tzn. oporna na wszystkie obecnie dostępne leki. Taki charakter ma 30 proc. napadów padaczkowych.


freedigitalphotos.net

BÓL MOŻE BYĆ CHOROBĄ, NIE OBJAWEM

W wyniku zmian patologicznych w komórkach nerwowych pojawia się nadmierna ilość wypustek nerwowych i receptorów sigma, których pobudzenie powoduje ból. Bolesny jest wówczas dotyk i zmiana temperatury. To właśnie ból neuropatyczny. Czasami zdarza się zaburzenie odczuwania, a nawet ból samoistny, którego nie powodują w ogóle żadne bodźce. Taki ból zdarzyć się może w przebiegu nowotworów, chemioterapii nowotworowej; pojawia się jako ból fantomowy po odcięciu kończyny, przy naciekach cukrzycowych lub w neuralgii po półpaścu.

Uczeni z Collegium Medicum szukają związków, które mogą pomóc cierpiącym. W toku badań dostrzegli, że związki, które są aktywne na receptory sigma, w wyższej dawce niż przeciwbólowa również są aktywne w padaczce lekoopornej. Jednak, jak przyznaje dr Waszkielewicz, to w przypadku bólu jest większa szansa na to, że nowe związki uda się podać ludziom.

"Na potrzeby naszych badań zaprojektowaliśmy i zsyntetyzowaliśmy sto nowych związków i przebadaliśmy je na zwierzętach. Pewną grupę związków doprowadziliśmy do kolejnych faz badań, a następnie dwa związki doprowadziliśmy do końca fazy badań przedklinicznych" - mówi Waszkielewicz.

Na podstawie projektu powstały dwa europejskie zgłoszenia patentowe, jedno w Stanach Zjednoczonych i trzy polskie, ochronę patentową zespół uzyskał w Unii Europejskiej, w krajach BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny), na rynkach Japonii, Kanady i Korei - pokrywają one znaczną część światowego rynku farmaceutycznego. Patenty obejmują skład, strukturę związku chemicznego, metody otrzymywania oraz zastosowanie w lecznictwie.

ZWIĄZKI MUSZĄ BYĆ TESTOWANE NA ZWIERZĘTACH

Badania nad związkami leczniczymi są bardzo złożone. Na początku związek podaje się myszom, a następnie badacz wywołuje u nich drgawki. Jeżeli związek zapobiegnie wystąpieniu drgawek, to znaczy, że chroni on zwierzę.

Jak zaznacza dr Waszkielewicz, wstępne badania były wykonywane w Stanach Zjednoczonych, ponieważ projekt jest wynikiem prawie 20-letniej współpracy pomiędzy Wydziałem Farmaceutycznym Collegium Medicum UJ a amerykańskim Narodowym Instytutem Zdrowia (NIH). Następnie do badań wykorzystuje się większe gryzonie - szczury. Zmiana gatunku i drogi podania daje wiele informacji. Czy można pominąć zadawanie cierpień zwierzętom?

"W badaniach wykorzystuje się także izolowane komórki zwierząt, np. komórki nerwowe, izolowane enzymy zwierząt, np. enzymy wątrobowe. Niestety neurologia jest na tyle złożoną dziedziną, że można projektować związki na konkretne izolowane komórki i nie uzyskać - pomimo wyników bardzo dobrych na komórkach - efektu korzystnego na żywym organizmie. Dlatego nie uciekniemy od podawania tych związków zwierzętom" - mówi badaczka.

Poza myszami i szczurami związki były testowane na świnkach morskich (w Polsce), podano je też miniaturowym świniom o wadze do 40 kg. Te badania zrealizowała na zlecenie firma w Stanach Zjednoczonych - po to, żeby sprawdzić, jak zmienia się w czasie stężenie danego związku we krwi.

Badania znajdują się obecnie w fazie przedklinicznej. Badania kliniczne będą trwały 7 lat w 3 fazach i będą organizowane w Polsce. Obejmują nie tylko podanie związku ludziom, ale również pobieranie i analizowanie krwi. Teraz zespół musi jeszcze powtórzyć dla pojedynczego związku część eksperymentów w standardzie GLP (Good Laboratory Practice) w zewnętrznej instytucji.

SZALONE RYZYKO, ALE I SZANSA RYNKOWA

Przed uczonymi z CMUJ jeszcze badanie toksyczności przewlekłej. Trwa ono 28 dni. Związek, już "tabletkowany", podawany jest miniaturowym świniom oraz szczurom. Przez 28 dni pobiera się od zwierząt płyny ustrojowe, bada się zmiany stężeń związku i jego metabolity i obserwuje się zwierzęta pod kątem samopoczucia, zmiany masy, temperatury ciała, itp. Te badania odbywają się na związkach zsyntetyzowanych w standardzie GLP, samo badanie też jest prowadzone w tym standardzie. Potem związek można już podawać ludziom.

Jak podkreśla dr Waszkielewicz, druga faza badań klinicznych daje 40 proc. sukcesu, a trzecia - 50 proc. sukcesu, zatem jest to szalone ryzyko tego rodzaju projektów. Mimo tak dużego ryzyka projekt otrzymał dofinansowanie ze środków publicznych, bo koszty nieskutecznego leczenia chorych i opieki nad nieskutecznie leczonymi osobami, a także straty wynikające z tego, że chorzy nie pracują, są olbrzymie.

Uczeni otrzymali ponad 5 milionów złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Pieniądze przeznaczono na wyposażenie laboratoriów, w tym sprzęt dla zaawansowanej analityki, oraz na zatrudnienie wysoko wykwalifikowanej kadry naukowej.

W projekcie wzięło udział ponad 30 badaczy ze stopniem naukowym co najmniej doktora. Pracami kierował prof. dr hab. Henryka Marona (chemia medyczna), współkoordynatorami byli: prof. dr hab. Jan Krzek (chemia analityczna) prof. dr hab. Barbara Filipek (farmakologia), dr. hab. Elżbieta Pękala (biotechnologia i biochemia), dr hab. Elżbieta Wyska (farmakokinetyka), prof. dr hab. Renata Jachowicz (technologia postaci leku) i prof. dr hab. Marek Cegła (chemia organiczna).

PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska

Technika
Wodór w grafenowym baku (23-04-2014)

Grafenowe zbiorniki na paliwo wodorowe pozwolą pojazdom przemierzyć kraj od Tatr do Bałtyku na jednym baku. Nadadzą się też do zasilania statków kosmicznych. Ambitny cel wymaga długiej drogi. Naukową podróż finansuje z programu Graf-Tech Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Projekt prowadzi prof. Piotr Kula z Politechniki Łódzkiej, a jego zespół wspiera partner przemysłowy Seco/Warwick - spółka notowana na warszawskiej giełdzie.

Prace zespołu prof. Piotra Kuli są przełomowe w skali światowej, bowiem pozwolą w przyszłości pozwoli wykorzystywać w motoryzacji wodór zamiast ropy. To cel, do jakiego zmierzają prace.

Grafen wytwarzany w zespole prof. Kuli jest ultralekki i ma wysoką wytrzymałość. Testy potwierdzają, że można go z powodzeniem stosować jako materiał do przechowywania wodoru. Taki materiał będzie mógł pochłaniać i odzyskiwać wodór poprzez zmianę temperatury. Chemiczne związanie poszczególnych atomów wodoru z powierzchnią grafenu zapewnia jego magazynowanie. Przechowywany w ten sposób wodór nie będzie wraz z upływem czasu obniżał swojego stężenia. W odpowiednim momencie poprzez podgrzanie złoża wodór odzyskiwany będzie w stanie cząsteczkowym. Taki wodór w przyszłości może stanowić źródło do zasilania silników samochodów czy statków kosmicznych.

Zanim zastosowanie grafenu przyniesie gospodarce dochody a nam ułatwi życie, potrzeba wielu inwestycji. Polska już inwestuje. Prawie 4,9 mln złotych na projekt przeznaczyło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, około 1,3 miliona zł. dopłaca do badań firma Seco/Warwick SA.

"Projekt dotyczy opracowania na bazie grafenu nowego materiału do rewersyjnego przechowywania wodoru, z dalszą perspektywą do zastosowania w motoryzacji jako zasobniki na paliwa nowej generacji. W bliższej perspektywie materiał ma znaleźć różne zastosowania w przemyśle, będzie użyteczny m.in. do filtrowania gazów, separacji przeróżnych mieszanin w różnych procesach technologicznych" - wylicza prof. Kula.

Konsorcjum naukowo-przemysłowe Instytutu Inżynierii Materiałowej Politechniki Łódzkiej oraz Seco/Warwick S.A. to silny duet. Politechnika Łódzka to jedna z najlepszych uczelni technicznych w kraju. Opracowane w Instytucie Inżynierii Materiałowej technologie zostały nagrodzone wieloma medalami i wyróżnieniami na wystawach i targach w kraju i na świecie, między innymi w Brukseli, Genewie, Casablance i Pittsburgu.

Technologie te ze względu na oryginalne rozwiązania chronione są wieloma krajowymi i międzynarodowymi patentami. Grupa Seco/Warwick należy do ścisłej światowej czołówki producentów pieców do obróbki cieplnej metali, pod względem wielkości sprzedaży i oferowanego asortymentu. Jej główni odbiorcy to przemysł motoryzacyjny, lotniczy oraz narzędziowy. Konsorcjum ma już na swoim koncie dwa amerykańskie zgłoszenia patentowe dotyczące wytwarzania i modyfikowania grafenu.

W ramach wspólnego projektu Instytut Inżynierii Materiałowej optymalizuje technologię wytwarzania grafenowych materiałów do przechowywania wodoru, a firma Seco/Warwick S.A. buduje przemysłową linię do produkcji grafenowych materiałów do przechowywania wodoru.


Projekt Borysa Dąbrowskiego (Więcej: Biohydrogen car design goes on display

KIEDY GRAFEN TRAFI NA RYNEK

Obecnie znane systemy są technicznie ograniczone i nie są w stanie utrzymać stuprocentowego stężenia wodoru nawet przez dobę. Dodatkowo zbiorniki są za ciężkie, co ogranicza ich zastosowanie w przemyśle kosmicznym czy motoryzacyjnym, w przypadku których waga odgrywa kolosalne znaczenie. Dzięki technologii opracowanej przez naukowców Instytutu Inżynierii Materiałowej PŁ możliwe będzie wyeliminowanie starych systemów. Grafen pozwoli jednocześnie wzmocnić materiał i spowodować, że stanie się on bardzo lekki.

Wynikami swoich badań prof. Kula chce zainteresować koncerny motoryzacyjne, firmy lotnicze i branżę kosmiczną. Na razie jednak za wcześnie na konkrety, choć - jak zapewnia koordynator projektu - partner przemysłowy ma na świecie wyspecjalizowane służby marketingowe i już szuka kontaktów. Obecnie technologia kwalifikuje się na rozmaite targi branżowe. Na targach w USA polskie pomysły spotkały się z dużym zainteresowaniem koncernów chemicznych. Również osoby dysponujące tzw. kapitałem zalążkowym proponowali uczonym współpracę dla rozwoju produktu.

"W projekcie jest zapisana motoryzacja jako daleki cel, do jakiego dążymy, ale nie jest to cel do osiągnięcia w najbliższych latach. Obecnie opracowuje się alternatywne modele napędów samochodowych: auta hybrydowe, elektryczne. Dlatego potrzeba sprawnego sposobu przechowywania paliwa wodorowego. Natomiast przy okazji opracowywania nowego materiału pojawia się szereg innych aplikacji - filtry, sensory, ekrany chroniące przed promieniowaniem elektromagnetycznym, czynniki odkształcania, które będą mogły być produkowane na bazie naszego grafenu" - tłumaczy szef projektu.

W opinii prorektora projekt zaowocuje również firmami start-up. Jedna już powstała - jest to firma AGT Sp z o.o., do której część praw do posiadanych rozwiązań wniosła aportem Politechnika Łódzka, po części uwłaszczając również twórców.

To dopiero początek drogi i jeszcze wiele lat do wykorzystania grafenu w motoryzacji, czy - idąc dalej - przemyśle kosmicznym. Najpierw trzeba wyprodukować sam grafen - tak, żeby spełniał wymogi dla wspomnianych zastosowań. Są już patenty, powstały urządzenia - specjalistyczne piece, gdzie wytwarza się grafen. W kolejnych etapach będzie dopiero powstawał grafenowy materiał do produkcji m.in. zbiorników paliwowych. Stąd znów kolejne długie etapy testów, badań i na końcu - komercjalizacji.

Projekt "Grafenowy nanokompozyt do rewersyjnego magazynowania wodoru" prowadzony jest w Instytucie Inżynierii Materiałowej Politechniki Łódzkiej. Ten projekt to jeden z kawałków wartego 60 mln złotych tortu, jaki ufundował NCBR w programie Graf-Tech. Laureaci - krajowe instytucje naukowe w konsorcjach z przedsiębiorcami - będą za zdobyte pieniądze badać i przygotować do wdrożenia innowacyjne produkty oparte na wykorzystaniu grafenu. Łódzki kawałek jest wyjątkowo smakowity, bo został oceniony przez wyłącznie zagranicznych recenzentów konkursu na pozycji medalowej. Takich badań nie prowadził jeszcze nikt i nikt w Polsce nie ma tak znaczących osiągnięć w opracowywaniu produktów na bazie grafenu. Dzięki otrzymanemu wsparciu możliwe będzie przygotowanie "wyjścia" technologii z laboratorium do produkcji masowej.

PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska

Genetyka
Prof. Golik: nieśmiertelność przegrała w wyścigu ewolucyjnym (20-04-2014)

W toku ewolucji mogły powstać mechanizmy przedłużające życie, ale priorytetem nie było trwanie indywidualnych istot, tylko genów. Żyjemy tyle czasu, ile potrzeba na wydanie na świat i wychowanie optymalnej liczby potomstwa - mówi PAP genetyk prof. Paweł Golik.

PAP: Czy to prawda, że bakterie - które rozmnażają się bezpłciowo - nie starzeją się i mogą być nieśmiertelne?

Prof. Paweł Golik, dyrektor Instytutu Genetyki i Biotechnologii Uniwersytetu Warszawskiego: W przypadku bakterii czy komórek rozmnażających się przez symetryczny podział, trudno powiedzieć czy się starzeją i czy są nieśmiertelne - to kwestia semantyczna. Komórka dzieli się na dwie identyczne. Czy istnienie oryginalnej komórki w momencie podziału się kończy, czy trwa ona w dwóch potomnych, to kwestia do rozważania przez filozofów. Natomiast za nieśmiertelną można uznać samą linię klonalną. Ale równie dobrze za nieśmiertelną można uznać linię komórek płciowych u wyższych organizmów.

PAP: Ale linia komórek płciowych to nie to samo co cały organizm. Dlaczego organizm rozmnażający się płciowo starzeje się i nie może być nieśmiertelny?

PG: Odpowiedzią jest tzw. teoria ciała jednorazowego użytku (ang. disposable soma). Rzeczami jednorazowego użytku są np. kubki tekturowe czy plastikowe sztućce, które nie są trwałe, bo trwałe być nie muszą. Podobnie jest w przemyśle. Nie opłaca się budować komputera, który działałby 50 lat, skoro za kilka lat będziemy go chcieli - z różnych powodów - wymienić na nowszy. Teraz nie produkuje się rzeczy bardziej trwałych niż jest to konieczne, bo jest to nieopłacalne. W biologii jest podobnie - każdy organizm ma swój ograniczony zasób energii, którą pozyskuje z otoczenia. Energię tę może wydatkować albo na podtrzymanie funkcjonowania organizmu - utrzymywanie go w dobrej kondycji przez wiele lat - albo na rozród. Każdy organizm znajduje w ewolucji swoje optimum pomiędzy swoim wydatkiem na jedno i na drugie zadanie. Nie będzie wydawał na podtrzymanie funkcji życiowych więcej niż jest to niezbędne.

PAP: Ale różne organizmy wybierają chyba różne strategie.

PG: Tak, strategie rozrodcze zależą od organizmu. Np. myszy żyją w idealnych warunkach maksymalnie 2-3 lata. Prawdopodobieństwo, że dany osobnik nie przeżyje kolejnego roku - zginie podczas zimy albo zostanie pożarty - jest na tyle duże, że zysk z długowieczności jest praktycznie żaden. Dlatego opłacalne jest to, by sporo energii przeznaczać na rozmnażanie się, a nie na naprawę własnych komórek. A w przypadku słoni czy drzew wiadomo, że kiedy osobnik dorośnie do wieku, kiedy może się rozmnażać, prawdopodobieństwo przeżycia kolejnego roku jest duże. U tych organizmów wydłużenie życia oznacza dalsze szanse na rozród. Dlatego opłaca im się inwestować w podtrzymanie funkcji życiowych, bo to się przekłada na więcej potomstwa wydawanego na świat w kolejnych latach. Ewolucja optymalizuje jedno - sukces reprodukcyjny. Cała reszta to sposoby dochodzenia do tego efektu.

Dla wielu modelowych organizmów doświadczalnych - dla muszek owocowych, nicieni, można w laboratorium uzyskać - poprzez dobór sztuczny - mutanty, które będą żyły nawet dwa razy dłużej niż zwykłe osobniki, ale skutkiem tego będzie ich obniżona płodność. Coś za coś. Jak więcej energii wydamy na podtrzymanie funkcji życiowych, to mniej jej zostanie na rozrodczość.

PAP: Naprawdę ten rozród jest dla organizmu aż tak energochłonny?

PG: Tak. To nie tylko wyprodukowanie komórek rozrodczych, ale i wydanie na świat potomstwa. Strategie są tu różne u różnych zwierząt. Inaczej wygląda to u ryby składającej miliony jajeczek, inaczej u ssaka, który rodzi kilka młodych i musi się nimi opiekować. To jest bardzo kosztowne. U zwierząt może bardziej niż u roślin. Ale znane są rośliny, które rozmnażają się raz w życiu - np. agawy. Są też pewne zwierzęta, które rozmnażają się tylko raz, a po rozrodzie giną - np. niektóre łososiowate. O ile ryba płynąca na rozród jest bardzo smacznym kąskiem np. dla niedźwiedzi, to po tarle jest praktycznie niejadalna, nie ma substancji odżywczych. Cała energia tej ryby poszła na wydanie potomstwa.

PAP: A jaki jest związek między rozmnażaniem się i starzeniem u człowieka?

PG: Człowiek jest organizmem szczególnym - jedynym, który żyje tak długo po ustaniu aktywności reprodukcyjnej. Nasz sukces reprodukcyjny zależy nie tylko od wydania na świat potomstwa. Musimy jeszcze to potomstwo wychować i nauczyć tego, co wiemy o świecie. Bo ludzie tworzą kulturę i przekazują ją z pokolenia na pokolenie. W dodatku człowiek jest zwierzęciem stadnym - w wychowaniu jego potomstwa biorą udział różne osobniki, także te, które się już nie rozmnażają. Dawniej - w paleolicie - byli to krewniacy - babcie, dziadkowie, a teraz też niespokrewnieni członkowie społeczeństwa. Osoby takie z ewolucyjnego punktu widzenia pełnią więc istotne funkcje dla nowego pokolenia. W związku z tym ludzie i tak żyją długo. Ale nie ma nic za darmo. Jeśli wydamy więcej energii na przedłużenie życia, mniej nam zostanie na rozród.

PAP: Ale dlaczego nie jest możliwe ciągłe rozmnażanie się i naprawianie komórek, rozmnażanie się i naprawianie komórek...

PG: W komórkach - w DNA, w białkach - gromadzą się uszkodzenia. Czynnikiem silnie uszkadzającym jest tlen. Jest on nam bardzo potrzebny - dzięki niemu mamy bardzo wydajny system odzyskiwania energii ze związków organicznych. Ale jest on jednocześnie śmiertelną trucizną - wystarczy przypomnieć sobie wodę utlenioną, którą stosujemy do odkażania. Uszkodzenia w komórkach musimy w jakiś sposób naprawiać. Jednak w którymś momencie to obciążenie uszkodzeniami staje się zbyt duże. Ewolucja pewnie mogłaby wytworzyć skuteczniejsze mechanizmy naprawcze, ale nie było to wystarczająco korzystne.

PAP: Dlaczego nie?

PG: Bo bardzo niewiele organizmów w naturalnym środowisku dożywa biologicznej granicy swojego wieku. Większość ginie znaczenie wcześniej - z różnych powodów. Najbardziej długowieczne organizmy na Ziemi to drzewa - mogą żyć setki czy tysiące lat. Prawdopodobieństwo nagłej śmierci jest w ich przypadku nieduże. W dodatku ich metabolizm jest bardzo powolny. Zwierzęta nie są w stanie funkcjonować aż tak powoli - w końcu muszą aktywnie poszukiwać pokarmu czy uciekać przez drapieżnikami.

PAP: Czyli tempo metabolizmu ma związek z długością życia? Czy to kolejny powód, dlaczego myszy - którym serce bije szybciej - żyją krócej niż słonie?

PG: Zwykle zwierzęta niewielkich rozmiarów mają szybszy metabolizm i krótsze życie. A co do tempa metabolizmu - jest pewna kontrowersyjna koncepcja, że można wydłużyć życie osobnicze, zmniejszając dopływ energii z pokarmu. To tzw. restrykcja kaloryczna. Wiadomo, że to działa u nicieni, u much, u drożdży, być może również i u myszy. Jeśli chodzi o ludzi czy małpy - jest za mało danych. Chociaż już znaleźli się ludzie, którzy sądzą, że przez drakońskie ograniczenia diety wydłużą sobie życie.

PAP: Mówił pan wcześniej, że im więcej energii zużyjemy na przedłużenie życia, mniej nam zostanie na rozród. Czy w związku z tym można widzieć związek tego, że w kulturach zachodnich ludzie żyją dłużej z tym, że rodzą mniej dzieci?

PG: Raczej bym tego nie utożsamiał. Większa długość życia w społeczeństwach zachodnich jest związana z jakością opieki zdrowotnej, zamożnością, a jakość życia wpływa na decyzje rozrodcze. To są mechanizmy czysto kulturowe. Bardzo byłbym ostrożny w bezpośrednim przekładaniu rozważań ewolucyjnych na człowieka. Człowiek jest gatunkiem, u którego mechanizmy kulturowe są niezwykle silne i działają znacznie, znaczenie szybciej niż mechanizmy ewolucyjne. Różnic pomiędzy strategiami i stylami życia osób z różnych rejonów świata doszukiwałbym się raczej w kwestiach kulturowych niż biologicznych.

Rozmawiała Ludwika Tomala

PAP - Nauka w Polsce. Ilustracja: freedigitalphotos.net

Chemia
Chiralne oddychanie: Elektrycznie sterowany polimer zmienia własności optyczne (18-04-2014)

Sterowane elektrycznie szyby o płynnie regulowanej przezroczystości, nowe filtry polaryzacyjne, a nawet czujniki chemiczne zdolne do wykrywania pojedynczych cząsteczek chemicznych konkretnego związku będzie można budować dzięki nowemu polimerowi, w niespotykany wcześniej sposób łączącemu cechy optyczne z elektrycznymi.

Międzynarodowy zespół chemików z Włoch, Niemiec i Polski skonstruował polimer o unikatowych właściwościach optycznych i elektrycznych. W zależności od wielkości przyłożonego potencjału elektrycznego, elementy polimeru zmieniają swoją konfigurację przestrzenną, co z kolei wpływa na polaryzację przepuszczanego światła. Materiał może znaleźć zastosowanie na przykład w filtrach polaryzacyjnych i szybach okiennych o płynnie regulowanej przezroczystości. Jego właściwości mechaniczne sprawiają, że świetnie nadaje się także do budowy czujników chemicznych do selektywnego wykrywania i oznaczania optycznie czynnych (chiralnych) odmian tych samych substancji.


Połówki nowego polimeru są połączone w jednym punkcie i mogą się obracać względem siebie po przyłożeniu potencjału elektrycznego. W zależności od wzajemnej orientacji, nowy polimer zmienia swoją chiralność. Model cząsteczki jest prezentowany przez prof. dr. hab. Włodzimierza Kutnera z Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. (Źródło: IChF PAN, Grzegorz Krzyżewski)

Wyniki prac międzynarodowego zespołu, którym kierował prof. Francesco Sannicolo z Universita degli Studi di Milano, zostały opublikowane w jednym z najbardziej prestiżowych czasopism chemicznych, Angewandte Chemie International Edition.

"Aby polimery wykazywały właściwości chiralne, dotychczas do ich szkieletów dołączano chiralne podstawniki. W takich konstrukcjach polimer pełnił jedynie rolę rusztowania. Nasz polimer jest wyjątkowy, ponieważ jest chiralny sam z siebie, czyli bez jakichkolwiek podstawników. Sam jest zarówno rusztowaniem, jak i chiralną strukturą aktywną optycznie. Co więcej, polimer ten przewodzi prąd elektryczny", komentuje prof. dr hab. Włodzimierz Kutner z Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk (IChF PAN) w Warszawie, jeden z inicjatorów badań.

Chiralność można najprościej wyjaśnić za pomocą operacji odbicia lustrzanego. Jeśli dwie odmiany tego samego obiektu wyglądają jak swoje odbicia lustrzane to mówimy, że różnią się chiralnością. Tak jest np. z naszymi dłońmi, o czym mógł się przekonać każdy, kto próbował założyć lewą rękawiczkę na prawą dłoń. Jak jedna dłoń różni się od drugiej, tak różnią się od siebie dwie cząsteczki chiralne o tym samym składzie chemicznym. Każda z nich wykazuje przy tym inne właściwości optyczne, inaczej skręca płaszczyznę polaryzacji światła. Chemicy mówią wtedy o jednym związku chemicznym istniejącym w postaci dwóch izomerów optycznych zwanych enancjomerami.

Polimer zaprezentowany przez zespoł prof. Sannicolo powstał na bazie tiofenu, organicznego związku składającego się z pięcioczłonowego pierścienia aromatycznego zawierającego atom siarki. Po spolimeryzowaniu tiofenu powstaje chemicznie trwały polimer świetnie przewodzący prąd. Podstawową cegiełkę nowego polimeru - czyli jego monomer - tworzy dimer, którego każda połówka jest zbudowana z dwóch pierścieni tiofenowych i jednego podstawnika tionaftenowego. Połówki te są połączone w jednym miejscu i można je względem siebie skręcać za pomocą przyłożonego potencjału elektrycznego. W zależności od wzajemnej orientacji tych połówek, nowy polimer przyjmuje albo traci właściwości chiralne. Zachowanie to jest w pełni odwracalne. Narzuca się tu porównanie do oddychania, przy czym to "oddychanie chiralne" jest sterowane zewnętrznym potencjałem.

Opracowanie nowego polimeru zostało zainicjowane dzięki badaniom nad wdrukowaniem molekularnym, prowadzonym w Instytucie Chemii Fizycznej PAN. W ramach tych badań opracowano m.in. polimery służące jako elementy rozpoznające (receptory) czujników chemicznych, zdolne selektywnie wychwytywać cząsteczki różnych substancji, m.in. nikotyny, a także melaminy, związku, który złą sławę zdobył jako szkodliwy dla zdrowia dodatek fałszujący zawartość białek w mleku i artykułach mleczarskich produkowanych w Chinach.

Wdrukowanie molekularne z grubsza polega na "odciśnięciu" cząsteczek poszukiwanego związku w polimerze, a następnie ich wypłukaniu. W polimerze pozostają wówczas luki molekularne, czyli pułapki pasujące pod względem wielkości i kształtu tylko do cząsteczek usuniętego związku. Aby spełniać rolę receptora w czujniku chemicznym, polimer z lukami musi być dostatecznie wytrzymały mechanicznie.

"Trójwymiarowe sieci, które próbowaliśmy budować w IChF PAN z dotychczas stosowanych dwuwymiarowych pochodnych tiofenów, po prostu zapadały się po usunięciu z nich cząsteczek służących do wdrukowania. Dlatego zwróciliśmy się z prośbą o pomoc do naszych włoskich partnerów, specjalizujących się w syntezie pochodnych tiofenu. Chodziło o zaprojektowanie i zsyntetyzowanie trójwymiarowej pochodnej tiofenu, za pomocą której moglibyśmy trójwymiarowo sieciować nasze polimery. Wykonana w Mediolanie pochodna tiofenu ma trwałą strukturę trójwymiarową, a sterowalne właściwości chiralne nowego polimeru, otrzymanego po jej spolimeryzowaniu, okazały się dla wszystkich bardzo miłą niespodzianką", wyjaśnia prof. Kutner.

Badania spektro-elektrochemiczne nowego polimeru przeprowadzili naukowcy z Leibniz Institute of Solid State and Materials Research (IFW) w Dreźnie.

PUBLIKACJA NAUKOWA: "Potential-Driven Chirality Manifestations and Impressive Enantioselectivity by Inherently Chiral Electroactive Organic Films"; F. Sannicolo, S. Arnaboldi, T. Benincori, V. Bonometti, R. Cirilli, L. Dunsch, W. Kutner, G. Longhi, P. R. Mussini, M. Panigati, M. Pierini, S. Rizzo; Angewandte Chemie International Edition, Volume 53, Issue 10, 2623-2627, March 3, 2014; DOI: 10.1002/anie.201309585

Źródło: Instytut Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk

Psychologia
Dieta a gniew w relacjach (17-04-2014)

Wiemy, że dieta ma wpływ na nasze zdrowie i poziom energii, ale czy może także oddziaływać na nasze relacje? Opublikowane w tym tygodniu wyniki nowych badań sugerują, że niskie stężenie glukozy we krwi może nasilać gniew i agresję między małżonkami.

Zespoły z Uniwersytetu Stanowego Ohio w Columbus, Uniwersytetu Kentucky i Uniwersytetu Karoliny Północnej zrekrutowały 107 par małżeńskich i wyposażyły je w glukometry, lalki wudu i 51 szpilek, aby rejestrować zmiany stężenia glukozy i poziomu gniewu w czasie.

Magazyn »Science« donosi, że przez 21 dni pary wykonywały pomiar glikemii co rano przed śniadaniem i co wieczór przed położeniem się spać. Badani oceniali także, na ile są rozgniewani na małżonka pod koniec każdego dnia poprzez odnotowywanie ile szpilek z puli 51 wkłuli w lalki wudu tuż przed udaniem się na spoczynek. Ponadto po upływie 21 dni ich poziom agresji został sprawdzony w laboratorium.


freedigitalphotos.net

»Live Science« podaje szczegóły testów laboratoryjnych. "W drugiej części eksperymentu małżonkowie rywalizowali ze sobą i wygrywał ten, który szybciej nacisnął przycisk po tym, jak kolor kwadratu na ekranie komputera zmienił się na czerwony. Po każdej wygranej uczestnicy mogli włączać w słuchawkach swoich małżonków różne dźwięki". Pośród nieprzyjemnych dźwięków znalazło się skrobanie paznokciami po tablicy, syreny pogotowia i borowanie u dentysty.

W toku badań ustalono, że zarówno w domu, jak i w laboratorium ci małżonkowie, których poziom glikemii był niższy wieczorem przejawiali więcej gniewu i agresji wobec swoich partnerów. Według relacji »Live Science«, badani z niższą glikemią wbijali ponad dwa razy więcej szpilek w lalki wudu w porównaniu do osób z najwyższym poziomem stężenia glukozy we krwi.

Dlaczego? W streszczeniu wyników badań, które ukazało się online w »Proceedings of the National Academy of Sciences« (PNAS), czytamy: "Samokontrola agresywnych impulsów wymaga energii, a znaczną część tej energii dostarcza glukoza pochodząca ze spożywanego pożywienia".

Ustalenia te nie są jednak większym zaskoczeniem dla wielu przedstawicieli społeczności naukowej. Wyniki wcześniejszych badań wskazały na powiązanie między niską glikemią a słabą samokontrolą. Magazyn »Science« cytuje psychologa Davida Bentona z Uniwersytetu w Swansea, Zjednoczone Królestwo, który twierdzi, że "wnioski nie są szczególnie zaskakujące". Jak dodaje: "Wykonanie pojedynczego pomiaru dynamicznej reakcji o różnych porach u różnych osób powie nam niewiele".

Zaskakujące czy nie, Brad Bushman, autor raportu z badań, podzielił się z czytelnikami »Live Science« pewną podstawową poradą małżeńską. "Jeżeli zamierzacie poruszyć potencjalnie gorący temat, zadbajcie o to, by nie być głodnym przed podjęciem dyskusji, gdyż głodni ludzie to często gniewni ludzie".

CORDIS, UE

Wydarzenia
Sukces warszawskich studentów na zawodach w USA (17-04-2014)

Trzy medale zdobyli studenci Politechniki Warszawskiej w zawodach SAE Aero Design East, rozgrywanych pod Atlantą w amerykańskim stanie Georgia. Skonstruowane przez nich samoloty zdobyły po medalu w każdej z trzech konkursowych kategorii.

W zawodach SAE Aero Design, rozgrywanych od 1986 roku, biorą udział studenci uczelni technicznych z całego świata. Odbywają się one w USA i są podzielone na dwie edycje - wschodnią oraz zachodnią. Zadaniem młodych inżynierów jest zaprojektowanie i zbudowanie zdalnie sterowanego modelu tzw. samolotu udźwigowego. Wygrywa drużyna, która zdoła wynieść jak największy ciężar w powietrze - przy jak najmniejszej masie własnej modelu. Samoloty rywalizują w trzech klasach: Micro, Regular oraz Advanced.

W zawodach SAE Aero Design East, które w niedzielę 13 kwietnia zakończyły się w Mariettcie pod Atlantą, wzięli udział przedstawiciele Studenckiego Międzywydziałowego Koła Naukowego AERODESIGN przy Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej.


(fot. facebook.com/SMKN.SAE.PW)

Największy sukces studenci z Warszawy osiągnęli w klasie Regular, plasując się na pierwszym miejscu w klasyfikacji generalnej. Klasa Regular to konkurencja, w której chodzi o podniesienie jak największej masy, ale obciążenie trzeba włożyć do samolotu w ciągu jednej minuty.

Drugie miejsce warszawscy studenci wywalczyli w klasie Micro, w której startują niewielkie samoloty, najczęściej zasilane silnikami elektrycznymi oraz rzadziej bardzo małymi silnikami spalinowymi. Trzecie miejsce studenci z Warszawy zajęli w klasie Advanced. W niej startują potężne maszyny latające - o rozpiętości skrzydeł powyżej 3 metrów, wyposażone w wiele silników. Samolot podnosi ładunek i zrzuca go w ustalonym punkcie.

"Nasze prace nad konstrukcjami zaczynamy we wrześniu i kończymy pod koniec kwietnia. W ciągu zaledwie ośmiu miesięcy powstają od podstaw nasze samoloty bezzałogowe. W tym czasie projektujemy całą ich aerodynamikę, podobnie jak odbywa się to przy profesjonalnych konstrukcjach, tworzymy projekt konstrukcyjny, a następnie budujemy po kilka egzemplarzy w każdej z kategorii" - mówi wiceprezes Koła Adam Tomaszewski.

Studenci z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa PW startują w nich od 1991 roku, a udział w zawodach jest głównym aspektem działalności Koła. W ubiegłorocznym konkursie jako pierwsza drużyna w historii zawodów Aero Design West 2013 zajęli trzy pierwsze miejsca w klasyfikacji generalnej we wszystkich trzech klasach samolotów.

W zachodniej edycji zawodów, która odbyła się w marcu 2014 roku w stanie Teksas, wzięli udział studenci z Politechniki Wrocławskiej. Skonstruowany przez Polaków samolot "Drop" zdeklasował rywali w klasie micro.

PAP - Nauka w Polsce

Technika
Kuloodporny garnitur wysadzany diamentami (16-04-2014)

Opracowany przez szwajcarską firmę SuitArt, garnitur o nazwie "Diamond Armor" jest prawdziwą zbroją. Wykonany z włókien UHMWPE ubiór jest niezwykle wytrzymały. Cena kuloodpornego, wysadzanego diamentami stroju z systemem chłodzenia szacowana jest na około 3,2 mln dolarów, co czyni go najdroższym na świecie garniturem szytym na miarę. Atrakcyjnie i stylowo wykonany kombinezon stanowi niekonwencjonalne połączenie luksusu, technologii i sztuki.

Ze względu na swoje niecodzienne właściwości, diamentowy pancerz jest owocem współpracy wielu przedsiębiorstw. Pracownicy szwalni SuitArt, w której powstają garnitury są tylko i aż odpowiedzialni za ideę projektu, dobór materiałów oraz wykończenie. Jak przystało na krawców produkujących na zamówienie, uwzględniają oni postawę i formę ciała korzystając z ponad 30 pomiarów w celu odpowiedniego dostosowania stroju.

diamondarmor.suitart.com
1. diamondarmor.suitart.com

Kuloodporna tkanina kombinezonu została zaprojektowana przez chorwacką firmę Croshield, która zajmuje się fabrykacją wysokiej jakości kamizelek zabezpieczających dla oddziałów specjalnych oraz sprzętu ochrony balistycznej dla policji, wojska, saperów, cywilów i VIP-ów. Do produkcji garnituru zostało użyte tworzywo sztuczne, a mianowicie polietylen o ultrawysokiej masie cząsteczkowej (z ang. ultra high molecular weight polyethylene, UHMWPE). Polimerowe włókna znane także pod handlową nazwą Dyneema formowane są w procesie przędzenia z żelu. W wyniku płynięcia łańcuchy polimeru łatwo ulegają znacznej orientacji, których część udaje się utrwalić przez gwałtowne schłodzenie. Stosunkowo długie twory o masie cząsteczkowej na poziomie od 2 do 6 milionów [u] umożliwiają wydajne przenoszenie obciążenia. Oddziaływania Van der Waals'a pomiędzy poszczególnymi cząsteczkami są stosunkowo słabe, lecz długość łańcuchów oraz ich wzajemne nakładanie się wpływa na wzrost całkowitej wytrzymałości. Innymi słowy, włókno z właściwie zorientowanymi łańcuchami, jest dużo bardziej oporne na odkształcenie spowodowane naprężeniem stycznym do jego powierzchni, a siła oddziaływań między łańcuchami jest proporcjonalna do ich długości. Natomiast niedostatkiem włókien Dyneema jest brak odporności na kwasy utleniające (powodują rozkład chemiczny) oraz względnie niska temperatura topnienia (powyżej 145°C).

Szwy na klapach i konturach stroju są inkrustowane 600 czarnymi diamentami o całkowitej masie 140 karatów (1 karat = 0,2 g), każdym o średnicy 4 mm. Polikrystaliczne diamenty o nazwie karbonado, pełnią tutaj głównie funkcję ozdobną. Najtwardsza, znana forma naturalnego diamentu zawdzięcza swoją barwę połączeniu wielu drobnych diamentów, grafitu i amorficznego węgla, sprasowanych razem na skutek działania wysokiego ciśnienia. Elementy umieszczone względem siebie pod rożnymi kątami oraz duża porowatość sprawiają, że karbonady nie błyszczą, a wiązka światła jest pochłaniana, dając wrażenie ciemnoszarej lub czarnej barwy. Wykazują one także silną luminescencję (wywoływaną przez azot) oraz są niezwykle trudne w obróbce.

Guziki marynarki zostały wykonane z nierdzewnej stali kwasoodpornej AISI 316L i pokryte diamentopodobnymi warstwami węglowymi (z ang. diamond-like carbon, DLC). Według norm europejskich stal należy do grupy o strukturze austenitycznej o składzie X2CrNiMo17-12-2/1.4404 (dodatek chromu, niklu, molibdenu). Stale te wykorzystywane są przy wytwarzaniu elementów pracujących w środowisku wody morskiej, implantów medycznych, instalacji w przemyśle chemicznym, spożywczym, elementów architektonicznych i innych. W guzikach ze stali 316L osadzono kolejnych 280 czarnych diamentów.

Jak zapewnia producent, ochronny garnitur jest lekki i spełnia standardy zawarte w normie NATO STANAG 2920 V50>500m/s oraz NIJ 0101.06. Oznacza to w uproszczeniu, że ten kto ma na sobie takie ubranie jest chroniony przed kulami wystrzelonymi z pistoletu kalibru od 9 mm do .357 Magnum. Dodatkowo strój posiada "zintegrowany, aktywny mechanizm klimatyzacji" uruchamiany za pomocą podręcznego przycisku. System zaprojektowany przez The Swiss Federal Laboratories for Materials Science and Technology (EMPA) zwiększa szybkość odparowywania potu, umożliwia swobodną wymianę powietrza i czynne chłodzenie ciała. Oprócz tego kombinezon odpycha cząsteczki wody oraz jest odporny na wszelkiego rodzaju zabrudzenia. Tekstura powierzchni materiału była wzorowana na samoczyszczących i hydrofobowych nanostrukturach obecnych na liściach lotosu.

To jeszcze nie wszystko. Uzupełnieniem ekstrawaganckiego stroju jest krawat wykonany z jedwabnych i złotych, 24-karatowych nici oraz zegark z limitowanej edycji Patravi Traveltec Fourx (połączenie ceramiki, złota, tytanu i kauczuku). Tak więc, za śmiesznie niską cenę 3,2 mln dolarów każdy może stać się posiadaczem ubioru a'la James Bond.

MaterialyInzynierskie


Archiwum (starsze -> nowsze) [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10]
[11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20]
[21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40]
[41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50]
[51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60]
[61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]
[71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80]
[81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90]
[91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]
:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..
Wyszukaj

Wprowadzenie
Indeks artykułów
Książka: Racjonalista
Napisz do nas
Newsletter
Promocja Racjonalisty

Racjonalista w Facebooku
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365